Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1481 articles
Browse latest View live

Wzmacniacz zintegrowany SPEC RSA-G3EX - zapowiedź testu

$
0
0


Po raz pierwszy na stronach Stereo i Kolorowo zapowiadam test urządzenia produkowanego przez japońską firmę SPEC Corporation. Dzięki uprzejmości wrocławskiego dystrybutora Galeria Audio, właśnie otrzymałem do testów wzmacniacz zintegrowany SPEC RSA-G3EX (zobacz TUTAJ i TUTAJ). To, jak go określa producent: "Real-Sound Amplifier" (skrót w nazwie RSA). A zaś, jak podaje producent: "Wyjątkowe osiągi urządzeń w klasie D gwarantują ostateczny "Real Sound" z wysokiej jakości separacją w zakresie od wysokich do niskich tonów podczas gry nawet na mało wydajnych kolumnach. Ponadto, słodki i bogaty tonalny charakter przy średnich i wysokich tonach wzmacniacza, jest niemal taki, jak w najlepszych triodowych wzmacniaczach lampowych". Wzmacniacze SPEC fabrycznie wmontowywane są w specjalne drewniane podstawy wraz z drewnianymi nóżkami. Oczywiście, boczki też są drewniane.

Model SPEC RSA-G3EX jest mniej bogato wyposażony niż SPEC RSA-M3EX, lecz zapewnia analogiczny dźwięk będący realnym wstępem do high-endu. Wzmacniacz podpiąłem przewodami głośnikowymi XLO UltraPLUS U6-10 do kolumn AudioSolutions Figaro S i rozpocząłem odsłuchy. Zapraszam do lektury recenzji za kilkanaście dni.













Interkonekty Perkune Audiophile Cables Ultimate XLR 1,5 m. - zapowiedź testu

$
0
0



Niezrównany pan Paul Goodwin, czyli konstruktor i właściciel litewskiej manufaktury Perkune Audiophile Cables, niedawno wysłał mi z Wilna swoje najnowsze przewody symetryczne Perkune Audiophile Cables Ultimate XLR (zobacz TUTAJ) o długości półtora metra. Jak w liście napisał Paul: "kilka dobrych lat pracował nad budową interkonektów i ostatecznym dostrojeniem dźwięku tak, aby całość zaaplikowana do systemu hi-fi brzmiała optymalnie i dojrzale".

Ultimate XLR to już kolejne przewody marki Perkune Audiophile Cables, jakie pojawiają się na stronach Stereo i Kolorowo, bo do tej pory opisałem ich około dziesięciu różnych. Fakt, nie wszystkie rzucają na kolana, lecz po wielokrotnych odsłuchach i rozmaitych porównaniach muszę przyznać, że pan Goodwin ma wyjątkowo dobre ucho do kabli. Osiągnął sporą biegłość w ich konstruowaniu, zaś one same zaaplikowane do systemu hi-fi przynoszą najczęściej wiele oczywistego dobra (duża przejrzystość, rozbudowana scena dźwiękowa, realizm brzmienia, etc.), a już na pewno nie szkodzą (jak to się niestety niekiedy zdarza innym producentom). Owszem, nie kosztują kilku groszy, lecz Paul oferuje je przecież na rynek europejski, a nie dalekowschodni... Coś, za coś.

Na początek podłączyłem interkonekty Ultimate XLR 1,5 m. pomiędzy DAC Pioneer U-05 a wzmacniacz zintegrowany SPEC RSA-G3EX. I rozpocząłem odsłuchy. Zaś równolegle testuję głośniki AudioSolutions Figaro S - również produkcji litewskiej. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.









Kolumny podłogowe AudioSolutions Figaro S

$
0
0


Wstęp
Niedawno z sopockiego Premium Sound przyjechały do redakcji Stereo i Kolorowo nowe kolumny podłogowe AudioSolutions Figaro S (zobacz TUTAJ). To zaś już kolejni u mnie przedstawiciele rodziny Figaro! pochodzący z litewskiej manufaktury AudioSolutions. Zupełnie niedawno testowałem ich mniejszych, bo podstawkowych, braci o nazwie Figaro B (czytaj test TUTAJ). Ich dźwięk zupełnie mnie oczarował, ciekawe więc jak będzie z podłogowymi Figaro S? Po odpowiedź zapraszam do lektury dalszej części tekstu.

Wrażenia ogólne i budowa
Model Figaro S to najmniejszy podłogowy serii Figaro! AudioSoulusions w ramach tej serii oferuje także: centralny Figaro C, podstawkowe Figaro B (testowane już na Stereo i Kolorowo) oraz aż cztery podłogowe - tytułowy Figaro S, Figaro M, Figaro L i Figaro XL. Nie trzeba chyba wyjaśniać, iż nomenklatura ta jest zbieżna z rozmiarówką odzieżową i oznacza wielkość skrzynek. Warto zauważyć, że największe Figaro XL to są już potężne kolumny. Ich wymiary wynoszą aż 1 748 mm x 356 mm x 618 mm przy masie jednej sztuki 105 kg! Mają zamontowanych po 7 przetworników w jednej skrzynce, zaś oczywiście ich cena sięga już bram realnego high-endu (niecałe 40 000 PLN).

Głośniki Figaro S nie są tak olbrzymie jak wspomniane powyżej Figaro XL. Ich wymiary to 940 mm x 232 mm x 401 mm, można by więc je nazwać kompaktowymi, choć jak na "małe" podłogówki są wyjątkowo ciężkie (28 kg/sztuka) i głębokie (aż 401 mm!). Innymi słowy, Figaro S to bardzo solidne i krzepkie konstrukcje - mocne niczym litewskie dęby, a to bardzo dobrze wróży im zdolnościom akustyczno-brzmieniowym.

Kolumny dostarczane są w dwóch sporych pudłach, zabezpieczone styropianowymi formami z kartonowymi obramowaniami. Każda ze skrzynek dodatkowo owinięta jest folią ochronną. Wypakowanie z pudeł byłoby czynnością prostą, gdyby nie duża masa własne kolumn. Ale wystarczy postawić pionowo kartony i po prostu wysunąć skrzynki z pudeł pociągając do siebie. Dużym plusem jest fakt, że do Figaro S nie trzeba wkręcać żadnych kolców do podstaw, bo są już powkręcane. A dokładniej nie są to kolce, lecz ścięte (płaskie) stożki wykonane z twardego drewna i umieszczone w specjalnym tunelu. Ich wysokość można swobodnie regulować za pomocą ich obracania w owym tunelu. Bardzo praktyczne i ergonomiczne rozwiązanie.

Tytułowe głośniki prezentują się bardzo korzystnie i elegancko, choć w stylu typowym dla AudioSolutions, co jest sporą wartością, albowiem owa litewska firma przez niecałych 10 lat istnienia wypracowała swój indywidualny i rozpoznawalny design. Skrzynki zbudowane są na planie wydłużonego trójkąta ze ściętym tylnym bokiem. Taka konstrukcja ma zapewniać optymalne korzyści akustyczne. Powierzchnia kolumn pokryta jest matowym lakierem z błyszczącymi mikro-drobinkami, zaś po obu bokach znajdują się (szerokie i długie na całą wysokość) wstawki z drewna. Tu producent dopuszcza aż 18 rozmaitych odmian kolorystycznych i wykończeniowe. Na przykład takie powierzchnie jak wykończenia 3D o wysokim połysku lub trzy różne kolory lnianego włókna o wysokim połysku. Wybór jest gigantyczny.

Na froncie może być zainstalowana zintegrowana materiałowa maskownica ze ścianką lub sama ścianka z otworami na głośniki. Nabywca indywidualnie decyduje jaką wersję zamontować, bo obie ścianki są w komplecie. Aby ją wymienić wystarczy pociągnąć ściankę do siebie i ją zdjąć, mocowana jest na bolcach. Taką maskownicę producent nazywa "Stealth" - i jest to pierwszorzędne rozwiązanie.

Główne cechy:
- Trójdrożny system głośników
- Głośnik wysokotonowy z kopułką z miniaturowym tubą, z falowodem
- Super sztywne membrany papierowe, dla szybkiej odpowiedzi i doskonałej klarowności dźwięku i zwartego basu
- Self-Locking Cabinet - konstrukcja obudowy zapożyczona z referencyjnej serii Vantage 5th Anniversary
- Zintegrowane, niewidoczne stopy o regulowanej wysokości
- Podwójna przednia przegroda (system "stealth Grille") podobnie jak w serii Overture
- Łatwe zdejmowanie przedniej ścianki przez mały ozdobny otwór na palce
- Terminale przyłączeniowe WBT NextGen
- 17 różnych, unikatowych, opcji wykończenia, dla optymalnego dopasowania do pomieszczenia.

Dane techniczne
Głośniki: 2,5-centymetrowy jedwabny głośnik wysokotonowy, 15,2 cm środkowy stożek ER, dwa 15,2 cm stożkowe przetworniki basowe typu ER;
Czułość: 91 dB przy 2,83 V 1 m;
Nominalna moc wyjściowa: 90 W RMS;
Maksymalne napięcie zasilania: 180 W;
Impedancja: nominalna 4 Ohm;
Częstotliwość podziału: 400 Hz; 4 000 Hz;
Pasmo przenoszenia (środowisko w pokoju): 37 - 25 000 Hz;
Wymiary (W x S x G): 940 x 232 x 401 mm;
Masa: 28 kg/sztuka.



Regulowane podstawki wkręcone bezpośrednio do skrzynek kolumn





Pierwszorzędna stolarka; boki dostępne są w aż 18-tu wersjach kolorystycznych


Połyskujący czarny mat


Skrzynki są dość spore - i to pomimo faktu, że Figaro S to najmniejszy podłogowy przedstawiciel serii Figaro! 

Porównanie z Living Voice Auditorium R3


Spojrzenie na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
AudioSolutions Figaro S podłączałem kolejno do następujących głośników: Haiku-Audio Bright MK4, SPEC RSA-G3EX, Hegel H160 i Pathos Classic One MKIII. Przewody głośnikowe to za każdym razem XLO UltraPLUS U6-10. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Napiszę tak. Gdybym nie znał firmowej sygnatury AudioSolutions, to byłbym dźwiękiem oferowanym przez Figaro S bardzo, ale to bardzo zaskoczony. Dlaczego? A dlatego, że z wizualnie, bądź, co bądź, to jednak z dość ciężkawych wizualnie skrzynek wydobywa się nie tylko mocarny i hojny dźwięk, ale także kapitalnie napowietrzony, zaopatrzony w zaawansowaną plastyczność i pierwszorzędną barwę przywodzącą na myśl konstrukcje high-endowe (piszę te słowa z całą odpowiedzialnością). Jednakże najbardziej uwagę przykuwa bardzo rozbudowana średnica, która sięga głębiej i szerzej niż znaczna część znanych mi głośników innych firm. Oczywiście, jest to pochodna świadomego zamysłu konstruktora, pana Gediminasa Gaidelisa, by wszystkie modele podłogowe Figaro były trójdrożnymi systemami, w których głośniki średniotonowe pracują w szerszym niż zwykle zakresie celem zredukowania zniekształceń w krytycznym obszarze ludzkiego ucha. I to rzeczywiście słychać!

Średnica jawi się jako esencjonalna, dociążona i gęsta a równolegle jako lekka i płynna. Niekiedy wręcz aksamitna. Jest nacechowana emocjami i energią, ale pozostająca w całkowitej harmonii z pozostałymi zakresami. Wokale są podawane precyzyjnie, wiarygodnie i dość bezpośrednio (są nieco bliższe niż w porównawczych Living Voice Auditorium R3). Przekłada się to na wysoki stopień nasycenia nagrań wokalnych, bo oprócz swoistej energii i rozmachu mają także dodatkową witalność i obecność. Na przykład głos Brendona Perrego na najnowszym albumie Dead Can Dance "Dionysus" (PIAS 2018) ma odpowiednią charyzmę, potęgę i obecność oraz jednocześnie jest zniuansowany, z wyraźną fakturą i fantastycznie barwny. Odczuwalny jako pełny i soczysty, z podkładem i z głębszym miąższem. Co istotne, wokal Perrego kapitalnie wytłacza się na tle licznie akompaniujących instrumentów; można nawet napisać, iż jest wyróżniany na ich dźwięku. Aczkolwiek instrumenty mają pełen kontent i masę - stanowią osobno żyjące podmioty ustanawiające solidną podstawę dla ludzkich głosów. To doskonała koegzystencja, a nawet synergia.

Kilka słów należy się także niskim tonom, bo i one mocno odciskają swe piętno w ogólnej sygnaturze brzmieniowej litewskich głośników.  Przede wszystkim zapewniają one bardzo stabilny fundament, na którym posadzone są pozostałe zakresy. Stanowią niejako solidny żelbetowy szkielet dający potęgę i sprężystość całej konstrukcji dźwięku. Basy nie są jednak w żaden sztuczny sposób "napompowane" czy przeskalowane. Są naturalne i fizjologiczne, acz mocno zaświadczające o swojej obecności. Dzięki temu brzmienie Figaro S odbierane jest w charakterze żyznego i wysokokalorycznego, ale nie tłustego i na pewno nie przysadzistego. To realizm czystej postaci - "pełną gębą".

Odsłuchy gitar basowych Marcusa Millera, czy kontrabasu Bustera Williamsa to majstersztyk akustyki, choć przecież Figaro S to dopiero wstęp do wyższych modeli AudioSolutions. Można więc skonkludować, iż nawet podstawowy model ma wzorowe umiejętności reprodukcji basu. Tym bardziej, że jest to bas równy, szybki i czysty. Gęsty a zarazem miękki, jednak nie ociężały. Brawo!

Jeśli chodzi o tony wysokie, to mogę napisać, że są poprawne. Nie wyróżniają się jakąś nadmierną analitycznością, czy wyszukaną rozdzielczością, lecz niedopracowanymi też nie można ich nazwać. Zapewniają optimum przekazu wynikającego z zakresu sopranowego (np. wspaniale metalowy dźwięk czyneli), ale jednocześnie nie są mistrzami wyszukanej selektywności. Dają ogólnie dobry wgląd w nagrania, acz nie rewelacyjny. Wyższe modele AudioSolutions uczynią to lepiej. Trzeba mieć tego faktu oczywistą świadomość.

Konkluzja
Litewskie kolumny głośnikowe AudioSolutions Figaro S to pierwszorzędna budowa skrzynek, oryginalne rozwiązanie designerskie z bocznymi ściankami dostępnymi w aż 18-tu dekorach i kolorach, nietypowa maskownica typu "Stealh". Ale przede wszystkim to ponadprzeciętne zdolności akustyczne zahaczające o strefy high-edndu. Brzmienie charakteryzuje się niepospolitą soczystością i potęgą ujarzmionymi w ramach rewelacyjnej plastyczności oraz rasowej barwności. Do tego dochodzi jeszcze zjawiskowa przestrzeń umożliwiająca bardzo staranne i wiarygodne rozłożenie sceny. AudioSolutions Figaro S zapewniają pełnowymiarowy i zaawansowany spektakl muzyczny klasy high-fidelity. A to przecież dopiero najmniejszy podłogowy model rodziny Figaro!

Cena w Polsce - 15 390 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Cayin CS-120A (test TU), SPEC RSA-G3EX, Haiku-Audio Bright MK4 (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Tannoy Legacy Cheviot (test TU),  Pylon Pearl 27, Davone Studio VSA (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU), Goldring 2500 (test TU) i Goldring Ethos (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Nakamichi 700.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Odtwarzacz przenośny Cayin N5 II - zapowiedź testu

$
0
0


Dawno nie opisywałem na blogu sprzętów dalekowschodniej marki Cayin. Ostatnio był to duży wzmacniacz zintegrowany Cayin CS-120SA (czytaj test TUTAJ), a było to prawie rok temu. Zaś przenośne urządzenia Cayin opisywałem jeszcze dawniej. Dlatego bardzo ucieszyłem się kiedy warszawski dystrybutor Cayin, firma Audiomagic.pl, zaproponował mi test nowego urządzenia. (Przy okazji przypomnę, że polskim dystrybutorem "dużych Cayinów", czyli m.in. wzmacniaczy lampowych jest tyskie Studio 16 Hertz). Tym bardziej, że Cayin od kilku lat bardzo intensywnie rozwija dział urządzeń przenośnych - obecnie jest ich prawdziwym światowym potentatem. Ma w ofercie kilkanaście odtwarzaczy cyfrowych, DACów i wzmacniaczy słuchawkowych. Wybór jest przeogromny!

Ostatecznie do testów przyjechał do mnie nowy odtwarzacz cyfrowy i DAC Cayin N5 II (zobacz TUTAJ, pisany często także jako Cayin N5 MKII), to odświeżona wersja poprzedniego N5. Oficjalną premierę miał jeszcze w grudniu 2017, lecz fizycznie dostępny w Polsce stał się dopiero na wiosnę 2018. N5 II to cyfrowy odtwarzacz audio z DAC DSD ESS9018k2m, oparty na systemie operacyjnym Androidv5.1, mogący pracować także jako klasyczny streamer dla takich serwisów jak Tidal, Spotify, etc. Co istotne, ma dwa niezależne wyjścia słuchawkowe, w tym zbalansowane 2,5 mm, Ma też 32GB wbudowanej pamięci, dwa sloty na karty microSD, wsparcie do 2 x 400GB, umiejętność odtwarzania muzyki bezpośrednio z zewnętrznej pamięci USB. Może być używany jako zewnętrzny DAC dla np. komputerów. Obudowa i pokrętło regulacji głośności wykonane zostały w technologii CNC z aluminium lotniczego i stali nierdzewnej. Trudno wiec nie skonstatować, że technologia budowy i aplikacji przenośnych odtwarzaczy audio w ostatnich dwóch - trzech latach ogromnie poszła do przodu. Ten malusi Cayin N5 II jest kapitalnie wykonany, bardzo bogato wyposażony i jest "wszystkomogący"!












Kolumny podłogowe Pylon Pearl 27

$
0
0
Pearl 27 w czarnym wykończeniu (zdjęcie ze strony Pylon Audio)

Wstęp
Pod koniec października br. dotarły do mnie premierowe kolumny głośnikowe Pylon Pearl 27 (zobacz TUTAJ). No, cóż - to już kolejna z rzędu recenzja jarocińskich głośników na stronach Stereo i Kolorowo, a dokładniej czternasta (!). Wcześniej opisywałem (w kolejności alfabetycznej): Pylon Amber, Pylon Diamond 25, Pylon Diamond 28, Pylon Opal 23, Pylon Pearl 20, Pylon Pearl 25, Pylon Pearl Monitor, Pylon Sapphire, Pylon Sapphire 25, Pylon Ruby 25, Pylon Topaz 15, Pylon Topaz 20 oraz Pylon Topaz Monitor. Można więc napisać, że znam jarocińskie głośniki jak mało kto. Zdecydowana większość modeli Pylona to bardzo udane konstrukcje, często wręcz wybitne w relacji cena/jakość. Przed planowanym zakupem innych, warto zawsze posłuchać Pylony, albowiem najczęściej w cuglach wygrywają wspomniany ranking jakość/cena.

Ostatnio do gustu bardzo przypadły mi nowe Pylon Ruby 25 (czytaj test TUTAJ), a wcześniej Pylon Diamond 28 (czytaj test TUTAJ). Wspaniałe wykonanie, piękny design oraz barwny i zaawansowany dźwięk. Ale wracając do tytułowych Pylonów, czas na tradycyjny opis wrażeń ogólnych i budowy.

Wrażenia ogólne i budowa
Pearle 27 dostarczane są w dwóch dużych kartonowych pudłach dodatkowo zszytych dużymi metalowymi klamrami. Aby dostać się do środka należy te klamry zdjąć niszcząc niestety równocześnie ściany kartonów. Kolumny unieruchomione są styropianowymi formami, które przy wyjmowaniu głośników kruszą się i mocno sypią styropianowymi drobinami. Na szczęście od przyszłego roku Pylon Audio ma wreszcie zacząć używać formy z gąbek do unieruchamiania skrzynek. Najwyższy czas!

W komplecie ze skrzynkami znajdują się także płócienne maskownice oraz dwa komplety kolców wraz z podkładkami (to jest opcja). Kolce te należy wkręcić do spodu podstaw. Koce są wydłużone, zaś podkładki po środku mają dziurki w związku z tym nieważne z jakiej strony je położyć na podłodze a kolce zawsze znajdą się idealnie we właściwym miejscu. Pomysłowe i praktyczne rozwiązanie.

Nowe jarocińskie Pylony prezentują się całkiem nieźle, choć w stylu typowym dla budżetowych Pearli. Przed wszystkim pomimo, że stosunkowo tanie (cena poniżej 2 000 PLN), to nie wyglądają na "tanie" - a to już coś. Skrzynki pokryte są folią winylową skutecznie imitującą drewno - trzeba bliżej jej się przyjrzeć, aby rozpoznać że nie jest to prawdziwy drewniany fornir. Całość wygląda bardzo schludnie i czysto. Jest wykończone bez najmniejszego zarzutu.

Skrzynki to klasyczne prostopadłościany bez żadnych ścięć, żłobień czy innych udziwnień. Jedynym zabiegiem dekoracyjnym są przednie fronty, na które dookoła nachodzą ranty bocznych ścianek tworząc niejako ich obramowanie. (Taki chwyt zastosowano także w innych modelach Pearl, choć tam ścianki wystają, zdaje się, ciut więcej). Dzięki temu uzyskano nie tylko efekt zdobniczy, ale także nadano skrzynkom lekkości oraz upodobniono je do głośników z segmentu PRO.

Na samym dole frontów, pod rzędem czterech głośników i rury bass-reflexu, przyklejono metalowy stylizowany napis "PYLON". Z tyłu skrzynek umieszczono pojedyncze terminale głośnikowe we wnęce. To zwykłe terminale, ale dobrej jakości. Technicznej.

Kilka słów od producenta: "Zestaw głośnikowy Pearl 27 to konstrukcja 3-drożna, wyposażona w dwa 6,5 calowe głośniki niskotonowe Pylon Audio PSW 18.8 FGS znane z mniejszych modeli linii Pearl oraz głośnik średniotonowy Pylon Audio PSM 18.8 FGS profilowany dla lepszego odtwarzania tonów średnich. Układy magnetyczne przetworników posiadają otwór wentylacyjny, mający na celu zwiększenie wytrzymałości mocowej głośnika oraz redukujący zjawisko kompresji przy większych poziomach wysterowania. Górę pasma powierzono 1-calowej jedwabnej kopułce, wyposażonej w specjalnie profilowaną komorę wytłumiającą. Dodatkowo na froncie umieszczony jest pierścień redukujący zjawiska dyfrakcyjne. Głośnik ten cechuje się ciepłym, barwnym i rozdzielczym brzmieniem.

Obudowy posiadają specjalnie dobrane wytłumienie oraz wzmocnienia w newralgicznych miejscach, zapewniające odpowiednią sztywność konstrukcji oraz minimalizację niepożądanych rezonansów własnych. Tunel bass-reflex umiejscowiony na froncie obudowy pozwolił na swobodniejsze ustawienie kolumn w trudnych pomieszczeniach. Kolumny adresowane są pomieszczeniom o powierzchni od 20 do 45 m2, w których odnajdą się optymalnie.

Pearl 27 charakteryzują się brzmieniem z dobrze zaznaczonym i kontrolowanym basem, plastyczną średnicą i precyzyjną górą pasma, gdzie wszystkie detale oraz niuanse zawarte w muzyce, są podane w bardzo wyrazisty sposób, perfekcyjnie łącząc się w jedną, zgraną całość. Pearl 27 oferują mocny oraz uporządkowany dźwięk gdzie scena jest głęboka, a całość prezentacji dokładnie artykułowana". Koniec cytatu.

Specyfikacja techniczna
- Impedancja 4 Ohm
- Pasmo przenoszenia 32 Hz - 20 000 Hz
- Moc nominalna 100 W
- Moc maksymalna 160 W
- Efektywność 88 dB
- Głośnik niskotonowy 2 x Pylon Audio PSW 18.8 FGS
- Głośnik średniotonowy Pylon Audio PSM 18.8 FGS
- Głośnik wysokotonowy Pylon Audio PST T-80/8
- Mufy pod kolce
- Maskownica: opcja
- Wymiary [W x H x D] 200 x 1 020 x 280 mm
- Masa 18 kg / sztuka

Duże pudło z Pearl 27

Głośniki zabezpieczone są styropianowymi formami; na górze w folii zapakowane są maskownice

Kolce

Na zdjęciu powyżej, w lewym dolnym rogu, widoczne jest gniazdo z gwintem służące do wkręcenia kolca 

Wkręcone kolce






Pylon Pearl 27 to bardzo estetyczne kolumny

Głośnik średniotonowy produkcji Pylon Audio

Kolce na talerzykach

Duże logo "PYLON" na froncie


Odsłuchy

Pylon Pearl 27 grały w pomieszczeniu o powierzchni 30 m2 - dźwięk był soczysty i obfity


Wrażenia dźwiękowe
Pearl 27 przyłączałem do następujących wzmacniaczy: Pathos One Classic MKIII, Hegel H160, Haiku-Audio Bright MK4 oraz SPEC RSA-G3EX. Przewody głośnikowe to za każdym razem XLO UltraPLUS U6-10. Źródło to przede wszystkim streamer Auralic Aries Mini wraz z DAC Pioneer U-05 połączone przewodem USB i dalej do wzmacniacza przewodami Perkune Audiophile Cables Ultimate XLR 1,5 m lub Perkune Audiophile Cables Elite RCA 2 m. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Ponieważ model Pearl 25 (czytaj test TUTAJ) opisywałem na blogu już ponad cztery lata temu, do odsłuchów nowego Pearl 27 podszedłem jak do "dziewiczego", albowiem trudno coś z czymś porównywać po takim długim czasie. Tym bardziej, że w Pearl 27 zastosowano głośniki średnio- i nisko-tonowe własnej produkcji Pylon Audio w miejsce dawnych OEM-owych w Pearl 25. Można więc wnosić, że oba modele różnią się w sposób znaczny (nie piszę tu o obecnych 25 versus 27). Ponadto "dwudziestki siódemki" to pierwsze zestawy Pylona wykorzystujące cztery głośniki w układzie trójdrożnym, a taki układ musi zagrać nieco inaczej niż dwudrożny w "dwudziestkach piątkach". Ale do rzeczy.

"Dwudziestki siódemki" grają wspaniale prężnym, mocnym i rozciągniętym dźwiękiem o sporej gęstości i efektywności. Zapewniają wręcz realistyczny muzyczny spektakl - bliski koncertowego. Jednak przekaz pomimo, że muskularny i pełny, to nie jest przesadzony, czy zbyt nachalny. Właściwe proporcje pomiędzy energią grania a muzykalnością są prawidłowo utrzymane. Peral 27 dostarczają taki dźwięk, w którym "wszystko słychać" i który jest fantastycznie harmonijny. To brzmienie uniwersalne i całościowe dające pełen wgląd w substancję i strukturę nagrań, bo te zawsze są reprodukowane jako kompletne i wyraźne. Owszem, jarocińskie skrzynki nie są aż tak analityczne i selektywne jak droższe konstrukcje, ale podczas odsłuchów to w ogóle nie przeszkadza. Pylony sprytnie maskują te niedociągnięcia esencjalną i rozbudowaną średnicą, dodatkowo wzmacnianą mięsistym basem o przyjemnej i przyjaznej fizjonomii. W rezultacie przekaz jest nasycony, potoczysty i energiczny - i z organicznym posmakiem.

Konstruktorom Pylon Audio udało się w ramach założonego budżetu zbudować takie kolumny, które nie tylko całościowo i uniwersalnie grają (tzn. równie dobrze reprodukują każdy gatunek muzyczny), ale również dysponują fizjologiczną barwą o wysokim poziomie nasycenia kolorami. Dzięki temu odsłuchy są niezmiernie przyjemne - wokale mają odpowiedni pierwiastek ciepła i aksamitu, zaś instrumenty równoważną dźwięczność zaprawioną głębią tonalną i strukturalną miąższością zapewniającą pełne i okrągłe nuty.

Dużym atutem jest także równowaga i spójność barwy z ogólnym przekazem Pylonów. Barwa jest tu dopełnieniem substancji i masy dźwięku. I odwrotnie. Można napisać, iż całość dźwięku jest perfekcyjnie zszyta - jest w ciągłym muzycznym kontakcie i wzajemnych korzystnych interakcjach. To jest największa siła Pearl 27, albowiem pomimo umiarkowanej ceny i związanych z tym naturalnymi ograniczeniami technologicznymi udało się inżynierom Pylona dostarczyć taki produkt, który po prostu optymalnie gra. Jest wzorowo dostrojony i zestrojony. Gra całym ciałem, pełną duszą oraz gorącym sercem.

Co istotne, tytułowe głośniki łatwo i bezproblemowo zgrywają się z rozmaitymi wzmacniaczami. Nie są ani trudne w doborze, ani jakoś specjalnie wybredne. Przypięte do wzmacniacza zapewniają obfity i plastyczny dźwięk kapitalnie rozprowadzający się nawet po dużej kubaturze pomieszczenia odsłuchowego. Równo i harmonijnie. Warto też podkreślić, iż Pearl 27 niekoniecznie przeznaczone są dla budżetowych wzmacniaczy (choć i z takimi symbiotycznie grają), bo nawet z droższymi pierwszorzędnie brzmią. U mnie najtańszym wzmacniaczem używanym podczas testów był polski Haiku-Audio Bright MK4 (cena 6 900 PLN) a podczas odsłuchów nie stwierdziłem jakichś artefaktów czy ubytków w przekazie. Dźwięk był mocny, pełny i jędrny. Zdrowy. 

Konkluzja
Jeżeli ktoś ma do wydania 2 000 PLN na kolumny podłogowe, to ich wydatek na parę Pylon Pearl 27 będzie optymalnym posunięciem. Najlepiej zainwestowanymi dwoma tysiącami na głośniki!   

Cena w Polsce - 1 999 PLN (za dwie sztuki).

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Cayin CS-120A (test TU), SPEC RSA-G3EX, Haiku-Audio Bright MK4 (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), AudioSolutions Figaro S (test TU), Davone Studio VSA (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU), Goldring 2500 (test TU) i Goldring Ethos (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Nakamichi 700.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


[Audio vintage]: magnetofon kasetowy Tandberg TCD 320

$
0
0


Kilka zdjęć z oryginalnego katalogu Tandberg USA 1977/1978
 
 
Opisywany magnetofon pochodzi z warszawskiego salonu hi-fi i serwisu Nomos Audio Vintage.

Od zawsze interesowały mnie sprzęty hi-fi norweskiej firmy Tandberg, lecz nigdy jeszcze nie pojawiły się na moim blogu. Tandberg zasłynął z bardzo solidnych, a nawet wręcz niezniszczalnych, sprzętów klasy hi-fi o masywnym designie i ponadprzeciętnym dźwięku. Z dużą więc przyjemnością przedstawiam magnetofon kasetowy Tandberg TCD 320 pochodzący z 1977 roku. Ale zanim o nim, najpierw kilka słów o przedsiębiorstwie Tandberg, albowiem jego historia jest na równi ciekawa, co i niestety dramatyczna.

Historia Tandberg w skrócie
Pan Vebjørn Tandberg (z wykształcenia inżynier-elektronik) w 1933 roku w Oslo założył przedsiębiorstwo, które zarejestrował jako Tandbergs Radiofabrikk. Już we wczesnych latach 30-tych powstało pierwsze firmowe radio - otrzymało nazwę "Tommeliten". Nie miało własnego głośnika, należało doń przyłączyć słuchawki. Następnie pojawiła się "Corona" - już z wbudowanym głośnikiem. W 1934 r. zaprezentowano radio "Huldra", a następnie w 1936 r. "Sølvsuper". We wczesnych latach głównym źródłem produkcji były radia, głośniki i mikrofony. Ale to dopiero radiotelefony "Sølvsuper" i "Huldra" stały się podstawą sukcesu Tandberga.

Wartym podkreślenia jest fakt, iż pan Vebjørn Tandberg już w 1937 roku wprowadził w swoim przedsiębiorstwie 42-godzinny tydzień pracy oraz trzytygodniowe urlopy. Od 1938 roku obowiązywał darmowy program świadczeń emerytalnych i ubezpieczeń zdrowotnych dla wszystkich zatrudnionych. Cztery tygodnie urlopu dla pracowników powyżej 40-go roku życia wprowadzono w 1947 r., zaś tydzień pracy skrócono z 42 do 39 godzin w 1948 r. W trakcie tygodnia obowiązywał pięciodniowy tydzień pracy - najpierw jedynie w letnie miesiące od 1955, a przez cały rok od 1969 r.

Tuż po II-giej Wojnie Światowej, w 1951 roku, uruchomiono w Oslo (w dzielnicy Kjelsås) duży nowy zakład, w którym zaczęto produkować magnetofony szpulowe. Pierwszy magnetofon wprowadzono na rynek już w roku 1952 i był to model TB 1. W roku 1956 zaprezentowano TB 2 z trzema prędkościami przesuwania taśmy, co pozwalało na lepszą odpowiedź wysokoczęstotliwościową. 1957 to rok, w którym zadebiutował pierwszy firmowy szpulowy magnetofon stereo - TB 3. W latach sześćdziesiątych Tandberg wprowadził technikę zapisu krzyżowego w modelu TB-6X, tym samym umożliwiając swoim rejestratorom lepsze radzenie sobie z zapisem wysokich częstotliwościami niż modele konkurencyjne. Co ciekawe, Tandberg sprzedał licencję na ten patent japońskiej firmie AKAI, która używała jej szeroko w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych w swoich rejestratorach AKAI i Roberts.

Magnetofony Tandberg dominowały na rynku norweskim, jak i i cieszyły się światową renomą dzięki zaawansowanej technologii i wysokiej jakości w rozsądnych cenach. W 1960 roku rozpoczęło produkcję telewizorów, a w 1966 roku uruchomiono drugą fabrykę telewizorów w Kjeller w Skedsmo. W 1972 roku przejęto dużą firmę elektroniczną Radionette (następnie znaną jako Tandberg Television). Można napisać, że lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte to czas najwyższego prosperity firmy Tandberg. Niestety, rok 1978 okazał się być dla Tandberg dramatyczny, a nawet tragiczny, po którym już nigdy firma nie wróciła do wcześniejszej kondycji.

Rok 1978 to czas poważnego światowego kryzysu gospodarczego związanego z nieustabilizowanymi cenami ropy naftowej i kryzysem walutowym. W Norwegię kryzys ten uderzył ze zdwojoną siłą. Owe zawirowania gospodarcze poważnie zakłóciły działalność firmy Tandberg, która w 1978 r. stała się niewypłacalna. Zebranie akcjonariuszy w atmosferze skandalu usunęło jej szefa, założyciela i konstruktora Vebjorna Tandberga spod kontroli spółki. W wyniku tego pan Vebjørn w sierpniu '78 popełnił samobójstwo. W grudniu 1978 Tandberg ogłosił bankructwo.

W następnym roku w wyniku głębokiej restrukturyzacji firma została rozczłonkowana na trzy niezależne. Pierwotna firma podzieliła się na Tandberg, Tandberg Data (istnieje do dziś, choć jest obecnie własnością Niemców) i Tandberg Television (później wchłonięta przez szwedzkiego Ericssona). Oryginalny Tandberg z biegiem czasu coraz bardziej angażował się w systemy telekonferencyjne i nawet stał się liderem w tej dziedzinie. Niestety, równolegle powoli wygaszano produkcję sprzętu audio hi-fi, choć jeszcze w 1984 r. został wyodrębniony dział sprzętu audio nazwany jako Tandberg Audio. Ostanie sprzęty hi-fi serii 3000 i 4000 zjechały z linii produkcyjnych w 1994 roku. Ostateczny kres pierwotnego Tandberga nastąpił 19 kwietnia 2010 roku, kiedy to korporacja Cisco Systems nabyła firmę...

Tandberg TCD 320
Magnetofon kasetowy TCD 320 po raz pierwszy został zaprezentowany w roku 1977, czyli jeszcze w latach złotego prosperity Tandberga i najwyższego jego rozwoju technologicznego. Był przedstawicielem magnetofonów linii 300, do której przynależało też kilka innych. Historycznie pierwszym był model TR 300 z 1970 roku (produkowany od 1970 do 1974), potem TR 310 (1974-1977) zastąpiony w 1977 roku właśnie tytułowym TR 320 (1977-1979). Równolegle były jeszcze TR 330 (1976-1977) oraz TR 340 (1977-1979), czyli trzygłowicowy w odróżnieniu od TR 320, który był klasycznym dwugłowicowcem. Jednocześnie w katalogu Tandberg proponował masę innych komponentów hi-fi takich jak wzmacniacze (TA 300), amplitunery (TR 20XX), głośniki (w tym też typowo studyjne) i wciąż magnetofony szpulowe.

TCD 320 wyposażany był w dwie głowice, system Dolby Stereo, filtr MPX, dopasowanie do dwóch rodzajów taśm, wyjścia na dwa mikrofony (lewy i prawy) oraz oddzielne dla nich ustawienie poziomu nagrywania. Było to pochodną faktu, że Tandberg z powodzeniem penetrował także rynek profesjonalny, więc również w sprzętach konsumenckich aplikował takie rozwiązania. Cała obsługa magnetofonu oparta jest na tzw. twardej mechanice. Nie ma tu żadnych elektronicznych wspomagań klawiszy, w rezultacie aby wcisnąć klawisz np. "Play" należy to uczynić z odpowiednią siłą. Owszem, nie ma tu galanterii znanej z m.in. "miękkich" japońskich klawiszy, lecz norweskie rozwiązanie pomimo jego pozornej toporności jest niezawodne i wręcz niezniszczalne. Nie do zdarcia.

Design magnetofonu typowy jest dla Tandberga - mocarna bryła oszczędna w zdobienia i o umiarkowanej, stonowanej kolorystyce. Dominują kolory ciemne - czarny, szary i szaro-granatowy. Pokrywa to aluminiowa płyta. A na niej kilka rzędów suwaków (2 x Input Level i 2 x Output Level), dwa rzędy czarnych klawiszy i dwa podświetlane okienka ze wskaźnikami wychyłowymi. Kieszeń kasety zamontowana jest prostopadle, ma niewielkie okienko. Dodatkowo zainstalowano trzy gniazda 6,3 mm: dla dwóch mikrofonów i jedno słuchawkowe. Jest jeszcze mechaniczny licznik przesuwu taśmy. To wszystko. Magnetofon można postawić na sztorc lub położyć na płasko.

Mechanicznie wszystko działa bez zarzutu, zaś obsługa jest prosta i intuicyjna. Dźwiękowo TC 320 plasuje się po dynamicznej stronie mocy. Magnetofon nie ma problemów z przekazywaniem dużych różnic dynamiki - czyni to jednoznacznie i bezproblemowo. Świetnie radzi sobie też z rozdzielczością sopranów, co nie jest wcale częste wśród kasetowców z lat 70-tych XX wieku. Ogólnie brzmienie można nazwać jako plastyczne i bogate. Ciekawe. Warte uwagi.

Podczas opracowywania powyższego tekstu korzystałem z następujących źródeł: 1. Wikipedia/Tandberg, 2. hifiengine.com, 3. museumofmagneticsoundrecording.org, 4. Vebjørn Tandberg. Store norske leksikon. Retrieved January 1, 2017.


 
 
 
 
 




 

Wzmacniacz lampowy Feliks Audio Arioso 300B - zapowiedź testu

$
0
0


Nie ukrywam, że uwielbiam testować wzmacniacze lampowe na lampach elektronowych 300B. Tym razem trafiła mi się nie lada gratka, a mianowicie nowy polski wzmacniacz Feliks Audio Arioso 300B (czytaj TUTAJ). Warto wiedzieć, że Feliks Audio (zobacz TUTAJ) to manufaktura z Lublińca w województwie śląskim (Lubliniec położony jest w połowie drogi pomiędzy Częstochową a Zabrzem). Feliks Audio ma swojej ofercie kilkanaście wzmacniaczy lampowych - zarówno słuchawkowych jak i zintegrowanych. Sprzedaje swoje produkty na całym świecie, polskim dystrybutorem jest firma 4HiFi z Gliwic.

Wzmacniacz Arioso 300B to najnowsza propozycja lampowca o konstrukcji SET (Single-Ended Triode) z Feliks Audio. Zbudowany został na bazie kultowych lamp 300B i wykonany w technologii “punkt w punkt” - pracuje w klasie A. Dzięki mocy wyjściowej 2 x 8 Wat oraz wysokiej skuteczności, jest w stanie napędzić nawet wymagające kolumny. Jak podaje producent, Arioso 300B cechuje się bardzo przejrzystym, detalicznym i lekkim brzmienie i jest całkowicie pozbawiony “brumów”, co pozwala w pełni cieszyć się wspaniałym lampowym dźwiękiem.

Arioso 300B otrzymałem wraz z firmowym komplecie lamp Psvane: dwie lampy sterujące 6SN7, dwie lampy mocy 300B oraz lampa prostownicza 5U4G. Dodatkowo, dystrybutor 4HiFi dosłał mi ekskluzywne lampy Psvane PS-WE300B. To repliki lamp 300B Western Electronics - ich koszt kształtuje się na poziomie około 3 300 PLN za parę (zobacz TUTAJ).

Dodam, że tytułowy wzmacniacz grał na ostatniej wystawie Audio Video Show w Warszawie w pokoju 4HiFi z kolumnami Burchardt Audio 400S na zmianę z AudioSolutions Figaro L i, moim zdaniem, był to jeden z najlepszych "dźwięków" wystawy. U mnie Feliks Audio Arioso 300B będzie grał z Living Voice Auditorium R3 oraz z monitorami Mauro Clementi M12a. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.

Dane techniczne
Lampy sterujące: 6SN7
Lampy mocy: 300B
Lampa prostownicza: 5U4G
Selektor wejść trzy wejścia RCA - wybierane przełącznikiem na tylnym panelu
Moc wyjściowa 2 x 8 Wat
THD = 0,15 % 1 W
THD = 1.0 % 8 W
Pasmo przenoszenia 15 Hz - 65 000 Hz ( +/- 3 dB)
Czułość 0,7 V
Poziom szumów max 1 mV RMS/8 Ohm
Wymiary ( z lampami) 410 x 330 x 210 mm
Masa 18 kg
Gwarancja 36 miesiące (12 miesięcy na lampy)













Przewody słuchawkowe Final Audio/Junkosha do słuchawek Final Audio Sonorous/Pandora Hope - zapowiedź testu

$
0
0


Na tegorocznej warszawskiej wystawie Audio Video Show odwiedziłem stoisko Fonnex, gdzie miałem przyjemność spotkać i porozmawiać z panem Nobumasą Morim, czyli szefem firmy. Fonnex to polski dystrybutor takich japońskich firm jak Final Audio, Olasonic i ostatnio Egretta. Tamże, na stoisku, zauważyłem nowe przewody do słuchawek Final Audio wykonane z miedzi OFC pokrytej warstwą srebra. Oczywiście, natychmiast poprosiłem pana Moriego o wypożyczenie przewodów na testy...

W rezultacie powyższego, kilka dni temu otrzymałem dwa przewody: zwykły, półtorametrowy z wtykiem jack 3,5 mm (zobacz TUTAJ) oraz symetryczny, trzymetrowy z czteropinowym wtykiem XLR (zobacz TUTAJ). Przewody będę używać wraz z moimi słuchawkami Final Audio Design Pandora Hope VI. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.

Warto wiedzieć, że przewód OFC pokryty srebrem dla słuchawek Final Audio powstał przy współpracy z inną japońską firmą - Junkosha (zobacz TUTAJ), znanej m.in. z produkcji super-szybkiego przewodu do komputera Kei, charakteryzującego się natychmiastowym przekazem sygnału. Junkosha posiada ogromne doświadczenie w produkcji powłok izolacyjnych pod nazwą Junflon. Firma użyła przy produkcji przewodów dla Final Audio specjalny teflon PFA, czyli materiał o najniższej przenikalności prądu. Zaś w powłoce zewnętrznej użyto materiału PVC - po to, aby zwiększyć elastyczność. W rezultacie tego powstał bardzo elastyczny i łatwy w użyciu przewód, nie powodujący efektu mikrofonowego. Przewód jest odpinany z wtyczkami zamykanymi pod kątem 90 stopni - pasuje po wszystkich słuchawek serii Sonorous (i dawnych Pandora Hope) oraz do topowego modelu D8000.













Plan recenzji - grudzień 2018 r.

$
0
0
Koncert I Virtuosi Italiani - Chiesa della Pieta, Wenecja - 10 listopada 2018 r.


Grudzień na Stereo i Kolorowo zapowiada się bardzo bogato pod względem testów. Mam jednak nadzieję, że będą one nie tylko bogate, ale także i interesujące dla Czytelnika. Plan recenzji przedstawia się następująco:

1. Na ukończeniu mam już opis japońskiego wzmacniacza SPEC RSA-G3EX (czytaj zapowiedź TUTAJ). Wspaniała i wszechstronna maszyna!




2. Zaraz potem mam zamiar zabrać się za  litewskie interkonekty Perkune Audiophile Cables Ultimate XLR 1,5 m. (zobacz TUTAJ). To topowe przewody marki Perkune Audiophile Cables. I naprawdę dobrze grające.




3 i 4. W kolejce czeka nowy przenośny odtwarzacz plikowy Cayin N5 II (czytaj TUTAJ). Testuję go m.in. ze słuchawkami Final Audio Design Pandora Hope VI zaopatrzonymi w nowe przewody słuchawkowe Audio Design, które to będą kolejnymi bohaterami grudniowych testów (czytaj zapowiedź TUTAJ). Wykonane są z miedzi OFC pokrytej warstwą srebra.




5. Od ponad dwóch tygodni stoi u mnie i cieszy uszy najnowszy polski wzmacniacz lampowy Feliks Audio Arioso 300B (czytaj zapowiedź testu TUTAJ) zbudowany w oparciu o lampy 300B. Mam w nim zainstalowane repliki lamp Western Electric 300B. Ludzie, jak to pięknie gra!




6. Dotarły już do mnie nowe duńskie kolumny System Audio Legend 40 (zobacz TUTAJ), ale zapowiem je dopiero jutro osobnym postem. Zapraszam.



7. W grudniu mam otrzymać do testów ciekawe polskie intekonekty M&B Audio Cable serii Crystal albo Diamond (zobacz TUTAJ). Pewnie dojadą w przyszłym tygodniu.



8. Ponadto w grudniu nie zabraknie także sprzętu audio-vintage, spodziewam się też dostawy nowego wzmacniacza lampowego Cayin, jak i nowego wzmacniacza lampowego Line Magnetic. Oraz jeszcze kilku sprzętów, w tym i gorących nowości z Haiku-Audio. Zapraszam do lektury Stereo i Kolorowo!

Kolumny podłogowe System Audio Legend 40 - zapowiedź testu

$
0
0



Rzutem na taśmę niniejszym  zapowiadam test kolumn podłogowych System Audio Legend 40 (zobacz TUTAJ), bo pierwotnie planowałem je do siebie ściągnąć jeszcze w październiku, a tymczasem jest już początek grudnia. Ale to nic - wreszcie są!

Wartym podkreślenia jest fakt, iż System Audio Legend 40 to produkt duński - zaprojektowany i skonstruowany przez pana Ole Witthøfta. Co ciekawe, model Legend 40 pomimo że pasywny, to może być w każdej chwili przebudowany na aktywny (do mnie dotarła wersja pasywna). Aktualnie w calej Skandynawii odbywa się tour z nową seria Legend. Ole Witthøft wraz z Henrikiem Høxbro (drugi konstruktor System Audio) wizytuja salony w Danii, Szwecji i Norwegii prezentujac mozliwosci serii Legend, takze w opcji aktywnej.

Jak można przeczytać na firmowej stronie: "SA legend 40 (oryginalnie "Legend" producent pisze z małej litery, czyli właśnie "legend") brzmi jak o wiele większy głośnik i prezentuje każdy gatunek muzyczny z energią i muzykalnością. Dźwięk jest duży i bogaty. Rytm jest dokładny i łatwo można śledzić przepływ muzyki. legend 40 zapewnia prawdziwe i autentyczne wrażenia muzyczne, a nasze wymagania dotyczące dźwięku są widoczne wszędzie w głośniku. Nie znajdziesz drugiego takiego głośnika niskotonowego jak ten w legend 40. To on jest główną przyczyną niesamowicie dużego dźwięku kolumny. Membrana może poruszać się o 40% więcej niż w normalnym przetworniku, a to przekłada się na głębsze basy i bogatszy dźwięk niż z innych głośników tego samego rozmiaru. Membrana wykonana jest z włókna węglowego. Lekki materiał sprawia, że ​​dźwięk jest wyraźniejszy i bardziej żywy, a Ty masz wyraźne poczucie bycia blisko muzyki. SA legend 40 to naprawdę wytrzymały głośnik, który z łatwością poradzi sobie z głośną muzyką przez wiele godzin. Głośnik wysokotonowy w SA legend 40 jest nowo opracowany z opatentowaną soczewką akustyczną DTX. Oznacza to, że dźwięk wypełni cały pokój. Nie musisz siedzieć w określonym miejscu, aby uzyskać najlepsze wrażenia dźwiękowe. Niezwykle lekka membrana sprawia, że ​​dźwięk jest delikatny i dopracowany, dzięki czemu nigdy nie przegapisz magii muzyki". Koniec cytatu.













Wzmacniacz słuchawkowy/DAC Woo Audio WA8 Eclipse - zapowiedź testu

$
0
0



Z właścicielem firmy MIP Sp. z o.o. (zobacz TUTAJ) spotkaliśmy się na ostatniej wystawie Audio Video Show w Warszawie. Umówiliśmy się wówczas na testy różnych sprzętów, które MIP Sp. z o.o. ma w dystrybucji - a tego naprawdę jest sporo. (Proszę przejrzeć firmową stronę). W rezultacie ustaleń z MIP Sp. z o.o. przyjechał do mnie gigantyczny karton zawierający rozmaite dobra i precjoza hi-fi. Są to m.in. nowe sprzęty takich firm S.M.S.L., MrSpeakers, iEAST, RIVA, SoundMagic oraz Woo Audio. Będę mieć co opisywać całą zimę...

Na pierwszy ogień sprzętów z MIP Sp. z o.o. pójdzie arcyciekawy wzmacniacz słuchawkowy z wewnętrznym przetwornikiem cyfrowo-analogowym Woo Audio WA8 Eclipse (zobacz TUTAJ). Producent opisuje go jako "mobliny", lecz właściwsza dla niego nazwa to "desktopowy". A to z racji dość sporej masy 1009 gram, czyli nieco powyżej kilograma, a to nie jest już sprzęt stricte mobilny. Z drugiej strony wyposażony jest w akumulator litowo-jonowy o pojemności 3400 mAh, co pozwala na nawet cztery godziny pracy bez zewnętrznego zasilania. Ciekawe jest to, że to w stu procentach wzmacniacz lampowy - oparty o jednofunkcyjny transformator triodowy klasy A. Ma zainstalowane dwie lampy 6S31B i jedną 6021. Ponadto wnętrze zawiera referencyjny DAC ESS SABRE (ES9018K2M).

Jak można przeczytać na stronie Woo Audio: "EWA8 Eclipse Woo Audio jest pierwszym na świecie akumulatorowo zasilanym lampowym wzmacniaczem słuchawkowym. Wyposażony w wyjście transformatora SET klasy A dla transparentnej jakości dźwięku, wbudowany DAC 24-bitowy / 384 kHz oraz łatwą do przenoszenia konstrukcję umożliwia słuchanie muzyki o standardzie HI-FI praktycznie wszędzie. Dzięki dużej mocy, Eclipse potrafi obsłużyć wysokiej jakości słuchawki o impedancji od 8 do 600 Ohmów, a jego układ o ultra-niskim poziomie szumów jest idealny dla dousznych słuchawek monitorowych. Chociaż Eclipse jest urządzeniem przenośnym, posiada solidną konstrukcję klasy militarnej, uzbrojoną w lampy zapewniające do 5000 godzin działania. Uniwersalny w zakresie tak analogowym, jak i cyfrowym, oferuje działanie na dwóch lub trzech lampach, aby dostosować jakość dźwięku do różnych słuchawek i monitorów dousznych. Jednostronna topologia triodowa klasy A wykorzystuje ultra wydajne transformatory wyjściowe OCC, oferujące dużą przepustowość i małe straty. Eclipse wykorzystuje także audiofilskiej klasy referencyjny DAC EBS SABRE 24 bit / 384 kHz, który doskonale sprawdza się przy wysokiej jakości plikach muzycznych i jest zgodny z urządzeniami Apple iOS i Android. Eclipse działa za pośrednictwem zewnętrznego źródła zasilania DC lub dzięki baterii „off-the-grid”. Zaawansowana technologia zapewnia stały  i nieskazitelny napływ mocy do lamp i DACa, oferując wiele godzin pracy bez ładowania -urządzenie może działać również w trakcie ładowania. Po raz pierwszy bezkompromisowy dźwięk HI-FI można osiągnąć bez ograniczeń". Koniec cytatu.









Wzmacniacz zintegrowany SPEC RSA-G3EX

$
0
0


SPEC RSA-G3EX - trzy zdjęcia zaczerpnięte z Internetu


Wstęp
Po raz pierwszy recenzuję na stronach Stereo i Kolorowo urządzenie produkowane przez japońską firmę SPEC Corporation. Dzięki uprzejmości wrocławskiego dystrybutora Galeria Audio, na początku października otrzymałem do testów wzmacniacz zintegrowany SPEC RSA-G3EX (zobacz TUTAJ i TUTAJ). To, jak go określa producent - "Real-Sound Amplifier" (stąd skrót RSA w nazwie).

Jak można przeczytać na firmowej stronie: "Wyjątkowe osiągi urządzeń w klasie D gwarantują ostateczny "Real Sound" z wysokiej jakości separacją w zakresie od wysokich do niskich tonów podczas gry nawet na mało wydajnych kolumnach. Ponadto, słodki i bogaty tonalny charakter przy średnich i wysokich tonach wzmacniacza, jest niemal taki, jak w najlepszych triodowych wzmacniaczach lampowych". Wzmacniacze SPEC fabrycznie wmontowywane są w specjalne drewniane podstawy wraz z drewnianymi nóżkami. Oczywiście, boczki też są drewniane. Tyle tytułem wstępu, teraz czas na przybliżenie firmy SPEC.

SPEC Corporation
Nazwa SPEC w oczywisty sposób nawiązuje do topowej serii SPEC urządzeń Pioneera produkowanej w latach 70-tych XX wieku. To nie przypadek - o czym za chwilę.

Twórcą firmy SPEC jest pan Shirokazu Yazaki - założył ją w Tokio w 2010 roku (wraz z panem Junem Honda), czyli stosunkowo niedawno. Ale wcześniej pracował też w japońskim TEAC (1971-1975), a następnie w Pioneer Corporation (1977-2000). W Pioneer Corporation przeszedł w zasadzie przez wszystkie szczeble kariery, ale najdłużej, bo aż 17 lat, był szefem i managerem zespołu zajmującego się głównie magnetofonami kasetowymi. Tamże zajmował się samodzielnym projektowaniem wielu magnetofonów. Warto podkreślić, iż w 1992 roku wprowadził na rynek kultowy magnetofon kasetowy Pioneer CT-95 (wersja na rynek japoński nosiła nazwę T-1100S). Dzięki połączeniu opracowanego przez niego nowego układu mechanicznego Reference Master Mechanism, jak i nowo opracowanego systemu Dolby S i precyzyjnego systemu kalibracyjnego oraz wielu drobnych poprawek udało się zbudować urządzenie, które zdobyło dużo branżowych nagród i szerokie uznanie melomanów.

Pod koniec lat 90-tych XX wieku pan Yazaki zaczął projektować i rozwijać w Pioneer technologię konstruowania wzmacniaczy klasy D. Stało się to także punktem zwrotnym w jego życiu, albowiem nabyta wówczas wiedza i umiejętności stały się podstawą działalności nowej firmy SPEC. Ideą klasy D firmy SPEC jest, to aby taki wzmacniacz grał w sposób typowy dla analogowego - by bogaty tonalny charakter przy średnich i wysokich tonach wzmacniacza, był niemal taki, jak w najlepszych triodowych wzmacniaczach lampowych. Można napisać, że brzmienie wzmacniaczy SPEC starano się optymalnie zbliżyć do brzmienia wzmacniacza opartego na lampach 300B. Pierwszym wzmacniaczem zintegrowanym w historii SPEC był RSA-F1 - pojawił się w 2010 roku.

SPEC Corporation wytwarza kilka modeli wzmacniaczy zintegrowanych i końcówek mocy. Jest też gramofon analogowy oraz przedwzmacniacz gramofonowy, jak i odtwarzacze - sieciowy i kompaktowy. Ponadto w ofercie znajduje się filtr głośnikowy. Portfolio skierowane na rynek japoński jest znacznie bogatsze niż na światowy. Są tu nawet szafki audio i maty gramofonowe z logo SPEC.

Do mnie dotarł model SPEC RSA-G3EX, który jest mniej bogato wyposażony niż SPEC RSA-M3EX, lecz zapewnia analogiczny dźwięk będący realnym wstępem do high-endu.


Wieża Pioneer JA-R1A z 1977 roku - a w niej takie komponenty jak wzmacniacz Pioneer SPEC-1 oraz końcówka mocy SPEC-4

Wrażenia ogólne i budowa
Na próżno szukać modelu RSA-G3EX na firmowej stronie SPEC - nie wiem dlaczego, ale jest to dość rzadki model, nieczęsto występujący nawet w recenzjach. Wiadomo jednak, że jest to jeden z podstawowych modeli; w ofercie skierowanej wyłącznie na rynek japoński znany pod symbolem RSA-G1 (zobacz TUTAJ). (Zresztą więcej jest takich bliźniaczych modeli: RSA-F33EX / RSA-M3EX / RSA-V1EX). To chyba cała tajemnica RSA-G3EX vs. RSA-G1...

Wzmacniacz dostarczany jest w stosunkowo dużym, podwójnym pudle, wewnątrz sowicie zaopatrzonym w styropianowe formy, które solidnie zabezpieczają i unieruchomiają sprzęt. RSA-G3EX dodatkowo zawinięty jest w fizelinową tkaninę. W komplecie nabywca otrzymuje przewód zasilający, gwarancję i instrukcję użytkowania. I tyle. Brak pilota zdalnego sterowania. Tu uwaga. SPEC jako opcję dostarcza pilot zdalnego sterowania do swych urządzeń, lecz są to sterowniki ...po części przewodowe. I to także w wyższych modelach wzmacniaczy! Po prostu producent uważa, że przewodowe sterowniki powodują mniej szkodliwych interferencji. Odbiorniki takie połączone są przewodem, który wpina się wtykiem typu mini-jak do tylnego panela urządzenia. Zaś specjalnym pilotem można bezprzewodowo komunikować się z owym przewodowym odbiornikiem (zobacz TUTAJ).

Przewodowy odbiornik/nadajnik zdalnego sterowania wraz z bezprzewodowym pilotem (zdjęcie ze strony SPEC) 

Urządzenia SPEC trudno pomylić z jakimś innymi, bo mają bardzo charakterystyczny design. Obudowa z satynowego aluminium osadzona w jasnym drewnie. Nie inaczej jest w modelu RSA-G3EX. Piękna perlista aluminiowa obudowa wkomponowana w podstawę i boczki z jasno-brązowego drewna klonowego i świerkowego. Drewniane są także nóżki. Drewno to ma walory akustyczne i ma zapewniać jeszcze lepszy dźwięk wzmacniacza. Ta drewniana podstawa jest w istocie rzeczy specjalną podstawą antywibracyjna, a temu właśnie dodatkowi firma przypisuje głęboki i nasycony dźwięk urządzenia. Przy okazji należy napisać, że owa podstawa jest wyjątkowo urodziwa i nadaje wzmacniaczowi specyficznej urody.

Front PSA-G3EX to przykład wzorniczego minimalizmu, ale za to jakiego! Owszem, na aluminiowym panelu znajdują się jedynie dwie gałki (głośności i selekcji źródeł) oraz hebelkowy włącznik sieciowy, lecz całość jest staranie wycyzelowana i dopracowana aż do przesady. Dużo uroku daje już sam satynowy aluminiowy front, ale gałki też są wyjątkowo precyzyjnie obrobione. Zaś pomiędzy nimi znajduje się zdobny grawerunek z logo SPEC pokryty złotą farbą. Ekskluzywnie to wygląda.

Po prawej stronie panelu czołowego umieszczono aluminiowy hebelkowy włącznik sieciowy. Nie jest to zwykły przełącznik jakich wiele w innych sprzętach hi-fi. To przełącznik przeniesiony z awioniki z mechanizmem blokującym wybraną pozycję hebelka. Aby go przełączyć należy najpierw pociągnąć dźwignię hebelka do siebie, a dopiero potem zmienić jego pozycję, by włączyć lub wyłączyć wzmacniacz. W kokpitach samolotowych ma to służyć przypadkowemu przełączeniu jakiegoś układu przez pilota, zaś w SPECu to, zdaje się, fantazja konstruktorska, lecz ów przełącznik egzamin zdaje pierwszorzędnie - a jednocześnie jest niesamowicie oryginalny. Obok tego hebelka znajdują się dwie diody świecące odpowiednim światłem kiedy SPEC jest przyłączony lub nie do sieci.

Z tyłu, po prawej stronie, zamontowano dwie pary wysokogatunkowych gniazd symetrycznych XLR, zaś zaraz obok równie solidne trzy pary gniazd RCA. Środek tyłu zajmują dwie pary gniazd głośnikowych WBT. Po lewej umieszczono gniazdo zasilające IEC, wkręcaną tuleję gniazda bezpiecznika oraz gniazdo mini-jack dla podłączenia puszki ze zdalnym sterowaniem. Opisywany SPEC nie ma żadnych wejść ani wyjść cyfrowym, albowiem jest jedynie i wyłącznie wzmacniaczem zintegrowanym, bez dodatkowych funkcji (np. DAC). I chwała Japończykom za to!

Wnętrza nie opisuję ponieważ nie rozkręcałem obudowy ze względów gwarancyjnych.

Dane techniczne (niestety, w języku japońskim, ale najważniejsze parametry są czytelne)

Podwójny karton


Solidny sposób pakowania



SPEC to SPEC - trudno ten design pomylić z innym

Czarny napis SPEC na drewnianej podstawie jest nieco wytarty, ale, jak zapewnił mnie dystrybutor, to egzemplarz wystawowy

Dwie aluminiowe gałki a pomiędzy nimi złoty grawerunek


Front to satynowe aluminium

Selektor źródeł


Hebelkowy włącznik zasilania z dźwignią blokującą - przeniesiony wprost z kokpitów samolotów

Drewniane boczki

Tył - bardzo solidne gniazda

Pojedyncze terminale głośnikowe WBT

Dwie pary gniazd symetrycznych XLR

Porównanie z lampowcem SET na 300B


Dwa spojrzenia na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
SPEC podłączałem przede wszystkim do trzech par kolumn głośnikowych: AudioSolutions Figaro S, Living Voice Auditorium R3 oraz System Audio Legacy 40. Przewody głośnikowe to za każdym razem XLO UltraPLUS U6-10. Wzmacniacze porównawcze to Hegel H160, Pathos Classic One MKIII oraz Feliks Audio Arioso 300B. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Jak już pisałem we wstępie, konstruktorzy SPEC starali się o to, aby brzmienie firmowych wzmacniaczy było optymalnie zbliżone do brzmienia wzmacniaczy opartych na lampach elektronowych 300B. Zupełnie tego nie planując wcześniej, akurat podczas testów RSA-G3EX miałem na stanie właśnie wzmacniacz na 300B. I to nie byle jaki, a polski Feliks Audio Arioso 300B na wiernych replikach lamp 300B Western Electric. Było więc z czym porównywać SPECa. Co z tego wyszło w odsłuchach równoległych? Zapraszam do lektury dalszej części recenzji.

Najprościej napisać, że RSA-G3EX charakteryzuje się wielce kalorycznym, żyznym i soczystym brzmieniem o bogatej barwności, głębokiej strukturze tonalnej oraz lekkim dosłodzeniem i dociepleniem średnicy, co przecież w tzw. wzmacniaczu cyfrowym klasy D powinno być ewenementem. A jednak! SPEC nic nie robi sobie ze swojej "cyfrowości", rzeczywiście w jego dźwięku można doszukać się wielu podobieństw z układami SET na lampach 300B. To analogiczna głębia dźwięku, jego emocjonalne wyrażenie za pomocą rozbudowanej kolorystyki oraz nasyconej (aż do granic możliwości) średnicy, oraz, co niezwykle ważne - typowej dla lamp aranżacji basu. Niskie są skupione i gęste, ciut zaokrąglone a równolegle bardzo fizyczne, cieliste i bezpośrednie - uderzają i atakują z dużą siłą, ale nie są natarczywe. Są wybornie zrównoważone, acz dynamiczne niczym prąd w elektrowni atomowej.

Z kolei SPECa od typowego lampowego SETa odróżnia siła i energia jakimi dysponuje - bo te są o wiele większe, stoją na wyższym poziomie zaangażowania i większej dokładności. Aktywność tonalna RSA-G3EX cechuje się dużym rozciągnięciem dźwięku w każdym jego konspekcie, dynamizmem grania, jak i dociążeniem instrumentów i wokali. Te mają więcej siły i masy, więc ich obraz na scenie muzycznej jest wyraźniejszy (niż w lampie 300B) ale sama jakość w wartościach bezwzględnych jest identyczna, czyli wręcz referencyjna. Zaawansowana ekspansywność muzyki pozwala na realistyczne odsłuchy każdego jej gatunku - nawet kwartety smyczkowe odtworzone na SPECu zabrzmiały bogato i wielowymiarowo niczym rozbudowana orkiestra symfoniczna. Dopełnienie i wyrażenie akustyczne jest niesamowite. Zapewniające dźwięk stricte"live"!

To, co wyróżnia RSA-G3EX od innych wzmacniaczy, to jego wewnętrzna ciepłota tonalna przywodząca na myśl fizjologiczne granie, a dodatkowo harmoniczne bogactwo muzyki z wyeksponowanymi alikwotami. Tony składowe mają zapewnioną finezyjną barwę oraz głębokie natężenie w rezultacie czego dowolnie dobrana długość np. struny gitar lub długość kolumny drgającego powietrza brzmi autentycznie i ekstensywnie. Wysokokalorycznie. Z kolei dźwięk odpowiadający każdemu zakresowi daje się rozłożyć na szereg tonów prostych. Analiza muzyki dla słuchacza jest prosta i bezproblemowa, bo na SPECu po prostu "słychać wszystko" w przekazie. Czemu zresztą pomaga miękka i wyrafinowana góra, ale z realistycznie pogłębionym i szybkim oraz mięsistym basem. Podobnie rzecz ma się ze średnicą - jest skondensowana i gęsta a równolegle lekka i otwarta. Fascynująca swą gładkością, sensualnością oraz namacalnością. Powtórzę. Jest zbliżona w charakterze do lampowej 300B - i to w najlepszym znaczeniu i sensie tego słowa. Odsłuchy muzyki przynoszą zmysłową przyjemność porównywalną ze smakiem czekolady lub kontemplacją obrazów mistrzów impresjonizmu...

Na koniec kilka słów o współpracy z różnymi głośnikami. Nominalnie wzmacniacz ma moc 2 x 50 Wat przy obciążeniu 8 Ohm oraz 2 x 100 Wat przy 4 Ohm. Taka moc może pozornie wydawać się nie za dużą, ale w rzeczywistości jest więcej niż wystarczająca do optymalnego napędzenia większości kolumn głośnikowych (czyli tzw. normalnych, a nie jakichś ekstraordynaryjnych). U mnie były to przede wszystkim AudioSolutions Figaro S (o skuteczności 90 dB), Living Voice Auditorium R3 (94 dB) oraz System Audio Legacy 40 (90 dB), czyli raczej niewymagające, ale też nie ultra-czułe. Otóż SPEC RSA-G3EX bezproblemowo zapewnił im zdrowy i jędrny dźwięk o wysokiej kulturze i sporej plastyczności. AudioSolutions Figaro S bardziej uprzywilejowały średnicę czynią ją dogłębną i wnikliwą - o dużym rozciągnięciu i mocną strukturą. Natomiast Living Voice Auditorium R3 stawiały przede wszystkim na plastyczność i organiczność dźwięku - dźwięku nasyconego i żywego. I na koniec - System Audio Legacy 40, które, można napisać, wymykały się jakiejkolwiek klasyfikacji. Niby nieduże, a generowały duży dźwięk o sążnistym basie i mocno ekspresyjnej średnicy, z wyraźnymi i precyzyjnymi sopranami. Gdyby jednak ktoś się pytał o mnie o zdobywcę pierwszego miejsca spośród tych trzech par kolumn, to bez wahania wskazałbym litewskie AudioSolutions. Za co? Za olbrzymie emocje podczas odsłuchów, za zaangażowanie muzyczne i za niepospolitą dźwięczność wysokiej klasy high-fidelity.

Konkluzja
W krótkich, żołnierskich słowach: wzmacniacz zintegrowany SPEC RSA-G3EX to fantastyczny wzmacniacz klasy D! Zapewnia masywny, energetyczny i plastyczny dźwięk ocierający się wprost o granice high-endu. Pomimo że nominalnie przynależy do klasy D, to w jego dźwięku zawiera się intrygująca domieszka stylu typowego dla lamp elektronowych 300B, czyli trochę ciepła i organicznego brzmienia, lecz spotęgowanego i rozwiniętego przez amplifikację charakterystyczną dla SPEC - "Real-Sound Amplifier". To brzmienie fizyczne, bezpośrednie i równolegle na wskroś kulturalne. Bezwarunkowa rekomendacja dla SPEC RSA-G3EX!!!

Cena w Europie - 6 450 EUR.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Feliks Arioso 300B, Cayin CS-120A (test TU), Haiku-Audio Bright MK4 (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), AudioSolutions Figaro S (test TU), System Audio Legend 40, Pylon Audio Pearl 27 (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU), Goldring 2500 (test TU) i Goldring Ethos (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Tandberg TCD 320 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Słuchawki MrSpeakers Aeon Flow Closed - zapowiedź testu

$
0
0


Kilka dni temu z warszawskiego MIP Sp. z o.o. dotarły do mnie słuchawki MrSpeakers Aeon Flow typu zamkniętego (zobacz TUTAJ i TUTAJ). Producent stylizuje ich nazwę na ÆON™ Flow. To słuchawki produkowane w USA, a konkretnie w San Diego w Kalifornii. Zawierają planarne przetworniki magnetyczne z firmowymi technologiami V-Planar i Trueflow. Aeon wykorzystują specjalny stop niklu i tytanu (NiTinol) do produkcji pałąka. Podaje się go obróbce cieplnej do geometrii ustawnej. Pozwala to uzyskać bardzo wytrzymały materiał, mniejsze ciśnienie akustyczne oraz uzyskać tzw. efekt pamięci pałąka.

Założycielem firmy MrSpeakers jest pan Dan Clark, który wcześniej był projektantem głośników zanim zainteresował się modyfikacjami planarnych słuchawek Fostex T50RP. Jak można przeczytać na firmowej stronie: "Dan Clark nie jest jedynym, który rzucił wyzwanie japońskiemu producentowi Fostex, ale jedynym który osiągnął sukces na skale światową. Dzisiaj Dan ma własny, opatentowany, zaprojektowany od podstaw płaski przetwornik magnetyczny zwany jako Flow".

Warto podkreślić, że Aeon Flow zawiera całą technologię referencyjnych słuchawek MrSpeakers Ether Flow w kompaktowej, wygodnej i ekonomicznie zaprojektowanej obudowie, zapewniając najlepszą jakość dźwięku Ether Flow w znacznie przystępniejszej cenie. Jak podaje MrSpeakers: "Kiedy skończyliśmy z produkcją Alpha oraz Mad Dog, obiecaliśmy dostarczyć inne modele, które zaspokoiły by wszelkie potrzeby- w tym budżet przeznaczony na słuchawki. Nasze pierwsze próby okazały się sukcesem – Ether i Ether Flow łącznie zdobyły dwadzieścia nagród, nie tylko za wykonanie i design, ale przede wszystkim za dźwięk. W związku z tym przedstawiamy drugi model słuchawek, zaprojektowany od zera. AEON to dziedzictwo technologii z serii Ether Flow opakowane w mniejszą, równie wygodną obudowę ale w bardziej przystępnej cenie". Koniec cytatu.




\



 





Wzmacniacz lampowy Unison Research Simply Italy - zapowiedź testu

$
0
0



I kolejna grudniowa zapowiedź testu na stronach Stereo i Kolorowo. Dziś anonsuję ciekawy włoski wzmacniacz lampowy Unison Research Simply Italy (zobacz TUTAJ), który do mnie przyjechał kilka dni temu od dystrybutora EIC Sp. z o.o. Simply Italy to bezpośredni następca legendarndarnego Simply Two marki Unison Research, jednego z najbardziej znanych i udanych wzmacniaczy zintegrowanych na świecie. Warto podkreślić, że Simply Two sprzedawał się na świecie doskonale - do końca jego produkcji sprzedano około dziesięć tysięcy egzemplarzy. Nowy Simply Italy to rozwinięcie i udoskonalenie modelu Simply Two (nowy wzmacniacz zintegrowany, dzięki bardziej wydajnej inżynierii, zapewnia lepszą jakość dźwięku, a także wyższą niezawodność i dłuższą żywotność lamp). Zaś jego nazwa Simply Italy to cześć firmy Unison Research dla uczczenia 150-lecia zjednoczenia Włoch (1861 rok). Ma klasyczną konstrukcję single-ended i oferuje moc 2 x 12 Wat. Niby niewiele, ale jak wiadomo, lampowe Waty umieją czasem bezproblemowo poruszyć nawet najbardziej wymagające kolumny. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.

Dane techniczne
- Lampy 2 x ECC82 (12AU7), 2 x EL34 (6CA7)
- Impedancja wejścia 47 kΩ / 50 pF
- Impedancja wyjściowa 6 Ω
- Moc wyjściowa Około 12 W na kanał
- Stopień wyjścia Single-ended, ultralinear, Class-A
- Bezpieczniki T2A od 100 V do 130 V, T1A od 220 V do 240 V
- Negative feedback 5 dB lub 1.8 dB
- Pobór mocy 85 W
- Wymiary (S x W x G) 260 x 190 x 350 mm
- Masa 15 kg












Interkonekty Perkune Audiophile Cables Ultimate XLR 1,5 m.

$
0
0

Dwa zdjęcia ze strony Perkune Audiophile Cables

Wstęp
Niezrównany pan Paul Goodwin, czyli konstruktor i właściciel litewskiej manufaktury Perkune Audiophile Cables, jeszcze pod koniec października br. wysłał mi z Wilna swoje najnowsze przewody symetryczne Perkune Audiophile Cables Ultimate XLR (zobacz TUTAJ) o długości półtora metra. Jak w liście zaznaczył Paul: "kilka dobrych lat pracował nad budową interkonektów i ostatecznym dostrojeniem dźwięku tak, aby całość zaaplikowana do systemu hi-fi brzmiała optymalnie i dojrzale". Efektem tej pracy są m.in. najnowsze interkonekty serii Ultimate - jak pisze Paul: "Ultimate XLR GOLD oferuje niezrównany poziom odbioru muzyki dla zaawansowanego audiofila. Udoskonalona scena dźwiękowa, przejrzystość, pozycja instrumentu i prawdziwe poczucie realizmu. Staniesz się świadomy realnego wrażenia 3D i będziesz całkowicie zaangażowany w prezentację muzyczną. Ten kabel jest nowy i ekscytujący, co czyni go idealnym dla audiofila, który wymaga tego, co najlepsze".

Ultimate XLR to już kolejne przewody marki Perkune Audiophile Cables, jakie pojawiają się na stronach Stereo i Kolorowo, bo do tej pory opisałem ich około dziesięciu różnych. Fakt, nie wszystkie rzucają na kolana, lecz po wielokrotnych odsłuchach i rozmaitych porównaniach muszę przyznać, że pan Goodwin ma wyjątkowo dobre ucho do kabli. Osiągnął sporą biegłość w ich konstruowaniu, zaś one same zaaplikowane do systemu hi-fi przynoszą najczęściej wiele oczywistego dobra (duża przejrzystość, rozbudowana scena dźwiękowa, realizm brzmienia, etc.), a już na pewno nie szkodzą (jak to się niestety niekiedy zdarza innym producentom). Owszem, nie kosztują kilku groszy, lecz Paul oferuje je przecież na rynek europejski, a nie dalekowschodni... Coś, za coś.

Wrażenie ogólne i budowa
Przewody dostarczane są w zwykłym kartoniku - przychodzą za pośrednictwem Lietuvos Paštas, czyli pocztą litewską. Kupując przewód Perkune, przesyłka jest już wliczana w cenę. Zazwyczaj paczka dochodzi około 3-4 dni od daty wysłania. W kartonie przewody zawinięte są w worek foliowy, wtyki dodatkowo zabezpieczone są małymi woreczkami foliowymi. Prosto, ale skutecznie.

Przewód prezentuje się bardzo solidnie - zaopatrzony jest w czarne oploty (w przeciwieństwie do niższych serii, gdzie stosowane są ciemnozielone płaszcze). Wtyki XLR w miejscu połączeń z kablami mają naciągnięte czarne gumowe kołnierze. Zastosowane przewody to posrebrzana miedź OFC 99,99 %. Użyto trzypoziomową izolację AirGap (zasięg od konektorów wtyku do konektorów drugiego wtyku). Taka technologia budowy stosowana jest w celu minimalizacji zakłóceń statycznych i zewnętrznych. Dzięki temu kabel może ujawnić najdrobniejsze szczegóły i informacje z muzyki. Więcej o technologii izolacji AirGap można przeczytać TUTAJ.

Zastosowane wtyki są produkcji japońskiej. Jak napisał Paul w liście do mnie "Te wtyki są genialne i znacznie na nich łatwiej pracować niż Neutrikach. Wszystko w nich jest pozłacane - szpilki i wewnętrzne zacisk, a to o wiele lepiej dla podłączeń. Co istotne, również mają większy rozmiar dla obsługi kabli. A mój nowy kabel ma teraz trzy poziomy izolacji szczeliny powietrznej (AirGap), która jest teraz prowadzona jest przez całą drogę - na sam szczyt połączenia XLR. Nazywam to połączenie jako 'tip to tip'. Podczas testowania to połączenie dało lepszą wydajność i to, co w tym wszystkim chodzi uzyskanie wysokiej jakości dźwiękowej kabla".

Dane techniczne






Jakość wykonania i budowa to wysoka liga


Bardzo solidne wtyki XLR - Made in Japan


Wtyki XLR po rozkręceniu (zdjęcia Paul Goodwin)

Przyrost jakości dźwięku słyszalny w słuchawkach FAD Pandora Hope VI (po aplikacji przewodów Perkune do systemu słuchawkowego) był wręcz fenomenalny


Spojrzenie na duży system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Na początek podłączyłem interkonekty Ultimate XLR 1,5 m. pomiędzy dwoma DACami (i wzmacniaczami słuchawkowymi): Pioneer U-05 i NuPrime DAC-10H a wzmacniaczem zintegrowanym SPEC RSA-G3EX. Potem podłączyłem je do wzmacniacza Hegel H160, a na koniec do wzmacniacza Pathos Classic One MKIII. Używałem je także do przedwzmacniacza gramofonowego Musical Fidelity MX-VYNL. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Zawsze zastanawiałem się co konkretnie (zastosowany materiał, technologia, wymyślne sploty, diaelektyki, wszystko razem?) wpływa na ostateczną cenę kabli audio. Przekrój cenowy dostępnych kabli na rynku jest przeogromny. Można nabyć np. niezłe interkonekty już za kilkanaście złotych (myślę tu głównie o takich wykonanych z przewodów profesjonalnych typu Klotz, Van Damme, Sommer Cable, etc.) ale są także i takie kosztujące gigantyczne pieniądze (Siltech Royal Signature Emperor Double Crown - 190 000 PLN, Nordost Odin Supreme - 109 500 PLN, czy Kimber Kable KS 6068  - 98 500 PLN). Czy te najdroższe są rzeczywiście o 1 000 razy lepsze od najtańszych? Czy tyle razy lepiej brzmią? I wreszcie - czy faktycznie cena tych topowych odzwierciedla ich jakość? Tu nie ma prostej odpowiedzi. Zaś ja na swojej drodze audio zawsze kierowałem się rozsądkiem i wybierałem przewody o optymalnej korelacji jakość/cena. Myślę też, że przewody Perkune Audiophile Cables także zawierają się w takich bezpiecznych granicach, choć zawsze można powybrzydzać, że mogłyby kosztować mniej. Wydatek około 3 400 PLN za tytułowe przewody to nie mało, ale w bezpośrednim porównaniu do ceny takiego wymienionego powyżej Siltech Royal Signature Emperor Double Crown litewski  Ultimate XLR 1,5 m. kosztuje "grosze". OK. Już kończę to chłopskie filozofowanie, bo trzeba opisać interkonekty.

No, cóż - po wpięciu nowych Perkune Ultimate do systemu hi-fi i ich odsłuchach  powyższe wywody stają się jeszcze trudniejsze do normalnego uzasadnienia, zaś ewentualne odpowiedzi - jeszcze bardziej pokrętne. Otóż różnica w brzmieniu natychmiast staje się zauważalna i oczywista. Perkune zapewniają wysoką krystaliczność i transparentność przekazu, świetną dyspersję i zróżnicowanie dźwięku oraz, co najważniejsze - niewiarygodną foremność i proporcjonalność brzmienia. Efekt "przetarcia ścierką zakurzonej powierzchni" jest natychmiastowy i bezsporny. Tony stają się wyraźniejsze, kształtniejsze i bardziej dźwięczne. Przestrzeń "nadyma się" i poszerza, zaś poszczególne rozmieszczone na niej instrumenty zyskują na konsystencji, masie i precyzji. Zarówno lokalizacyjnej, jak i brzmieniowej. Ponadto tło dostaje więcej czerni, a na takim detale zawieszone w powietrzu mają szansę być lepiej widoczne, a w zasadzie - lepiej słyszalne. I rzeczywiście są! Nie wiem jakich magicznych cudów używa pan Goodwin, lecz nowy Ultimate XLR to wybitnie harmonijny i przezroczysty przewód. Dający pełny i głęboki wgląd w muzyką, a równolegle przynoszący bardzo zaawansowany przekaz.

Najchętniej używałbym wyłącznie rzeczowniki dla poprawnego określenia brzmienia tytułowych interkonektów. I byłyby to następujące rzeczowniki: barwność, intensywność, jaskrawość, jasność, klarowność, ostrość, plastyczność, przenikliwość, soczystość, świeżość, wyrazistość i żywość. Oraz jeszcze masywność, precyzyjność i namacalność. Jednakże pisząc o np. czystości i jasności, to mam na myśli takie cechy, które nie ujmują w dźwięku niczego prawdziwego i niczego nie wypaczają (nie fałszują). Albowiem Perkune to jeden z najlepiej tonalnie zrównoważonych interkonektów, które nie rozjaśniają i nie wyostrzają, a prawidłowiej by napisać - doświetlają i precyzują. Analizują, ale nie kaleczą, nie sterylizują. Owszem - intensyfikują i potęgują masę tonalną, jak i wybarwiają kolory, lecz jednocześnie nie obciążają przesadnym kontentem, nie wyjaskrawiają i nie farbują na ciemne barwy. To, można napisać, dojrzały optymalizm i rasowy uniwersalizm brzmienia. Brzmienia bogatego i wysyconego do sześcianu.

Najwyraźniej powyższe immanentne cechy interkonektów słychać, kiedy przyłączać je do wzmacniaczy słuchawkowych i używać do odsłuchów słuchawek (i to najlepiej takich z przewodami symetrycznymi). Wówczas przyrost jakości dźwięku jest najwyższa i najpełniejsza. Szczególnie polecam Perkune Audiophile Cables Ultimate XLR 1,5 m do tzw. toru słuchawkowego z DAC, ale także i do innych (czyli takich z kolumnami głośnikowymi). Jedne z najlepszych interkonektów XLR w swojej cenie, które miałem u siebie na testach. Rekomendacja!

Cena w Europie - 797 Euro, czyli około 3 400 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), SPEC RSA-G3EX (test TU), Feliks Arioso 300B, Cayin CS-120A (test TU), Haiku-Audio Bright MK4 (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), AudioSolutions Figaro S (test TU), System Audio Legend 40, Pylon Audio Pearl 27 (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU), Goldring 2500 (test TU) i Goldring Ethos (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Tandberg TCD 320 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed, MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjonery sieciowe: Xindak PC-200V (test TU) i Taga Harmony PF-2000 (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Wzmacniacz słuchawkowy z DAC: NuPrime DAC-10H - zapowiedź testu

$
0
0



Białostockie Rafko w ubiegłym tygodniu dostarczyło do mnie kolejny ciekawy sprzęt marki NuPrime. To tym razem NuPrime DAC-10H (zobacz TUTAJ), czyli jak go określa Rafko: "wzmacniacz słuchawkowy z audiofilskim zbalansowanym przetwornikiem cyfrowo-analogowym DAC z obsługą DSD256 i PCM384". Na pokładzie zainstalowany został ESS SABRE ES9018K2M o dynamice 135 dB (!) pracujący w pełni zbalansowanym torze, w ramach którego każdy kanał ma oddzielną sekcję zasilającą. Całość zasila liniowy wieloszynowy zasilacz toroidalny o wysokich parametrach. Co istotne, wyjścia liniowe XLR oraz RCA mogą pracować w dwóch trybach napięcia - standardowym i podwojonym dla szczególnie wymagających końcówek mocy. W wersji H (DAC-10H), wyposażonej we wzmacniacz słuchawkowy z wyjściami XLR 4-PIN oraz duży jack 6,3 mm urządzenie dysponuje mocą RMS sięgającą 4 Wat oraz mocą (chwilą peak) sięgającą aż 16 Wat!

NuPrime DAC-10H zamieram testować przede wszystkim w torze słuchawkowym z trzema parami słuchawek: MrSpeakres Aeon Flow Closed, Final Audio Design Pandora Hope VI (z przewodem symetrycznym) oraz Fostex TH-610. Ale będę go podłączać także do dużego systemu - głównie jako upgrade mojego streamera sieciowego Auralic Aries Mini. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.













Interkonekty M&B Audio Cable Diamond - zapowiedź testu

$
0
0


Kilka tygodni temu napisał do mnie list pan Marek Brożek - konstruktor manufaktury M&B Audio Cable (zobacz TUTAJ). W liście tym padła propozycja zapoznania się przeze mnie z jedną z firmowych konstrukcji. Później, już w trakcie rozmowy telefonicznej, ustaliliśmy, że dobrze by było przetestować interkonekty Diamond, bo te pan Brożek uważa za szczególnie "dobrze grające" w relacji do ceny. Jednakże na same kable musiałem jeszcze poczekać kilkanaście dni, albowiem zamówiłem do recenzji interkonekty Diamond nie na zwyczajowych wtykach Neutrika Profi, a na tzw. bullteach Eichmanna (zobacz TUTAJ), a te niestety nie były dostępne od ręki. Przy okazji nadmienię, że dawna australijska firma ETI Eichmann zmieniła nazwę na KLE Innovations (Keith Louis Eichmann Innovations).

O samych interkonektach Diamond, póki co, wiadomo mi tylko tyle, ile o nich informacji jest dostępnych na stronie M&B Audio Cable. Przewodnikiem jest srebro z domieszką złota, zaś izolatorem teflon. Więcej o nich napiszę o nich w recenzji właściwej - jak pan Brożek prześle mi bardziej szczegółowe informacje na temat koncepcji konstrukcji i wykonania.










Wzmacniacz lampowy Feliks Audio Arioso 300B

$
0
0


Wstęp
No cóż. Nie ukrywam, że uwielbiam testować wzmacniacze lampowe oparte na lampach elektronowych 300B. Tym razem trafiła mi się nie lada recenzencka gratka, a mianowicie nowy polski wzmacniacz Feliks Audio Arioso 300B (zobacz TUTAJ). Zazwyczaj dobra amplifikacja na lampach 300B na świecie kosztuje duże pieniądze - ale nie w Polsce (no i może jeszcze w Chinach). Z dużym zdziwieniem obserwuję, że takie firmy jak tytułowy Feliks Audiio, czy np. Fezz Audio oferują świetne lampowce na 300B w cenie poniżej 11 000 PLN. Cuda, czy co? Każdy Niemiec, Amerykanin, czy Japończyk "zaśpiewał" by sobie za porównywalne konstrukcje znacznie drożej. Myślę, że nawet około 30 000 PLN. A więc nie narzekajmy, lecz kupujmy polskie produkty audio-stereo, bo są naprawdę świetne. Zaś Arioso 300B jest fenomenalny, że uprzedzę fakty...

Dodam, że tytułowy wzmacniacz grał na ostatniej wystawie Audio Video Show w Warszawie w pokoju 4HiFi z kolumnami Buchardt Audio 400S na zmianę z AudioSolutions Figaro L i, moim zdaniem, był to jeden z najlepszych "dźwięków" wystawy.

Feliks Audio
Feliks Audio (zobacz TUTAJ) to rodzinna manufaktura z Lublińca w województwie śląskim (Lubliniec położony jest w połowie drogi pomiędzy Częstochową a Zabrzem). Feliks Audio ma swojej ofercie kilkanaście wzmacniaczy lampowych - zarówno słuchawkowych, jak i zintegrowanych. Poszczególne wzmacniacze dostępne są w wielu odmianach i wersjach. Na zamówienie dostępne są także wersje kastomowe. Warto podkreślić, iż firma sprzedaje swoje produkty nieomal na całym świecie, polskim dystrybutorem jest firma 4HiFi z Gliwic.

Tak Feliks Audio pisze o sobie: "Jesteśmy firmą rodzinną, zajmującą się produkcją wzmacniaczy lampowych od kilkunastu lat. Produkujemy standardowe modele przeznaczone do seryjnej sprzedaży, jak również wzmacniacze na indywidualne zamówienie klienta. Wszystkie nasze produkty są wytwarzane w naszej firmie znajdującej się w Lublińcu. Jesteśmy dumni z pracy, którą wykonujemy i gwarantujemy wykonanie każdego modelu z maksymalną dbałością o szczegóły, zarówno w odniesieniu do jakości dźwięku, jak i wyglądu. Kupując nasze produkty wspierasz rozwój europejskiej inżynierii".

Wrażenia ogólne i budowa
Zanim przejdę do opisu wyglądu Arioso 300B, najpierw kilka słów o samej koncepcji jego budowy. Wzmacniacz Arioso 300B to najnowsza propozycja lampowca o konstrukcji SET (Single-Ended Triode) z Feliks Audio. Zbudowany został na bazie kultowych lamp 300B i wykonany w technologii “punkt w punkt” - pracuje w klasie A. Dzięki mocy wyjściowej 2 x 8 Wat oraz wysokiej skuteczności, jest w stanie napędzić nawet wymagające kolumny. Jak podaje producent, Arioso 300B cechuje się bardzo przejrzystym, detalicznym i lekkim brzmienie i jest całkowicie pozbawiony “brumów”, co pozwala w pełni cieszyć się wspaniałym lampowym dźwiękiem. Arioso 300B ma tańszego brata, czyli wzmacniacz Arioso 2A3 na triodach małej mocy 2A3.

Arioso 300B otrzymałem wraz z firmowym kompletem lamp Psvane: dwie lampy sterujące 6SN7, dwie lampy mocy 300B (Psvane Treasure Mark II 300B-T - zobacz TUTAJ) oraz lampa prostownicza 5U4G. Dodatkowo, dystrybutor 4HiFi dosłał mi dwie ekskluzywne lampy Psvane PS-WE300B. To bezpośrednie repliki lamp 300B Western Electronics - ich koszt kształtuje się na poziomie około 3 300 PLN za parę (zobacz TUTAJ).

Wzmacniacz dostarczany jest w pojedynczym, stosunkowo niedużym, kartonie. (Dystrybutor 4HiFi przed wysyłką do mnie Arioso 300B, ten pojedynczy karton spakował w drugi karton). Dodam, że w drugim, osobnym kartonie 4HiFi wysłał mi repliki lamp Western Electric 300B marki Psvane, o których więcej napiszę później.

Karton ze wzmacniaczem, oprócz samego Arioso 300B i należnych dokumentów, zawiera także spakowane lampy elektronowe (2 x 6SN7, 2 x 300B i 5U4G - wszystkie produkcji Psvane). Tu uwaga. Lampy nie są zapakowane w żadne kartoniki ochronne, a spoczywają luzem w specjalnych wnękach piankowej wytłoczyny, która jednocześnie unieruchamia korpus wzmacniacza. Dla mnie to profanacja i niedopatrzenie. Koniecznie należy poprawić ten nonszalancki sposób pakowania lamp! Podczas podróży pocztą kurierską lampy mogą ulec uszkodzeniu.

Nabywca we własnym zakresie musi osadzić lampy w cokołach. Nie jest to czynność trudna - po prostu należy je powciskać w odpowiednie gniazda, przy zachowaniu należnej ostrożności i zasady nie dotykania szklanych baniek gołą ręką, a za pośrednictwem bawełnianej rękawiczki (aby nie osadzać na szkle łoju i brudów, które mogą skracać żywotność lamp). Lampy oznaczone są wartościami od 1 do 5, podobnie jak ich gniazda. Po instalacji lamp, przyłączeniu głośników i oczywiście źródła - można grać. Nie jest konieczne dopasowywanie BIAS, bo jest tu auto-regulacja (tzw. auto-BIAS).

Sam wzmacniacz prezentuje się jak klasyczna produkcja lampowa - korpus, a na nim rząd lamp elektronowych, zaś z tyłu trzy puszki transformatorów (dwa głośnikowe i zasilający). Stary, dobry design - a la Cary Audio CAD-300-SEI. Można napisać - prostota i elegancja. Czarny korpus, minimalna ilość regulatorów, jedna tylko dioda na panelu frontowym (zasilania). Wszystko jest schludne, solidne i dopracowane na tip-top. Co ciekawe, Feliks Audio nie poddał się unijnym restrykcjom i regulacjom, lampy nie zostały zamknięte w klatce. Brak jej także w zestawie.

Centralna część obudowy wykonana jest z grubej blachy, przednia ścianka to płyta szczotkowanego aluminium. Na froncie znajduje się tylko gałka regulacji głośności, w górnych rogach umieszczono logo firmy i nazwę modelu. O przyłączeniu do zasilania informuje pojedyncza biała dioda. To wszystko. Brak wyjścia słuchawkowego. Przełącznik źródeł umieszczono z ...tyłu urządzenia.

Z tyłu umieszczono rząd sześciu terminali głośnikowych w stylu WBT - z osobnymi odczepami dla 4 Ohm i 8 Ohm. Obok, po prawej stronie zamontowano trzy pary gniazd wejściowych RCA, zaś w bezpośrednio przy nich trójpozycyjny przełącznik hebelkowy służący do wyboru źródła. (Jego lokalizacja jest mało ergonomiczna, ale można się przyzwyczaić). Po lewej stronie tylnego panelu znajduje się gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z gniazdem bezpiecznika. Obok zlokalizowany jest centralny włącznik sieciowy (podświetlany na czerwono). Jego położenie, podobnie jak przełącznika źródeł, nie ułatwia obsługi wzmacniacza.

Dane techniczne
Lampy sterujące: 6SN7
Lampy mocy: 300B
Lampa prostownicza: 5U4G
Selektor wejść: trzy wejścia RCA - wybierane przełącznikiem na tylnym panelu
Moc wyjściowa: 2 x 8 Wat
THD = 0,15 % 1 W
THD = 1,0 % 8 W
Pasmo przenoszenia: 15 Hz - 65 000 Hz ( +/- 3 dB)
Czułość: 0,7 V
Poziom szumów: max 1 mV RMS/8 Ohm
Wymiary ( z lampami): 410 x 330 x 210 mm
Masa: 18 kg
Gwarancja: 36 miesiące (12 miesięcy na lampy)

Lampa elektronowa 300B
Zanim przejdę do opisu brzmienia wzmacniacza, najpierw kilka słów o lampie 300B (zobacz TUTAJ), albowiem jej historia nieodłącznie wiąże się z amerykańską firmą Western Electric. To trioda bezpośrednio żarzona, wprowadzona na rynek w roku 1938 przez firmę Western Electric jako wzmacniacz mocy do urządzeń telekomunikacyjnych. Później zaczęła być stosowana do budowy wzmacniaczy typu SET. Western Electric produkował 300B do roku 1988. Dziś oryginalne lampy 300B z logo WE osiągają zawrotne ceny - nawet 4 000 USD za sztukę. Oczywiście, wiele innych firm wytwarza lampy 300B (np. Sovtek, Takaksuki, KR Audio, JJ Electronic, Shuguang, Electro-Harmonix, itd), ale żadna z nich nie osiągnęła takiego kulowego statusu jak Western Electric.

Na szczęście firma Western Electric , obecnie niewielka, prywatna firma w Rossville, w Georgii, wznowiła produkcję oryginalnych 300B w 2018 roku, wykorzystując oryginalne standardy produkcyjne z 1938 roku zmodernizowanej linii montażowej mieszczącej się w Rossville Works.

Wcześniej, bo w roku 2012, chińska firma Psvane zdecydowała się wyprodukować wierną replikę lampy 300B Western Electric (zobacz TUTAJ). Tego zadania podjęli się inżynierowie Psvane, którzy odeszli z firmy Shuguang i w 2008 roku założyli własną firmę - właśnie Psvane. Pierwszą wersję kopii 300B zbudowano w 2011 roku - łącząc chiński i japoński potencjał intelektualny, zaś ostatecznie w 2012 roku model Psvane PS-WE300B został skierowany do sprzedaży, zresztą od razu zyskując uznanie światowych audiofilów (porównywany jest z brzmieniem 300B Western Electric z roku 1978). Jest to wierna kopia 1:1 lampy 300B Western Electric, obejmując w tym odpowiednie proporcje, zastosowane materiały, strukturę, rozmiar wewnętrzny i zewnętrzny - aż do najmnieszych szczegółów użytego niewielkiego wkrętu, etc. Co prawda nic mi nie wiadomo o ewentualnej ochronie własności praw autorskich Western Electric, ale skoro Psvane sprzedaje swoją 300B jako replikę Western Electic, więc wnoszę, że do jakiegoś porozumienia musiało dojść.

Więcej informacji na temat historii lampy 300B dostępnych jest pod TYM linkiem.


Dwa kartony - jeden ze wzmacniaczem (i lampami), a drugi z replikami lamp Western Electric 300B

Karton z replikami Western Electric 300B

Solidne opakowanie wzmacniacza przed wysyłką

Lampy elektronowe zapakowane w dość nonszalancki sposób

Skromny panel frontowy - tylko pokrętło głośności i dioda zasilania

Tył urządzenia

"Goły" wzmacniacz, przez osadzeniem lamp w cokołach



Psvane PS-WE300B (repliki 1:1 Western Electric)

Para lamp elektronowych Psvane Treasure Mark II 300B-T fabrycznie montowana w Arioso 300B

Zamontowane lampy Psvane, w tym repliki 300B Western Electric



Klasyczny lampowy design, pierwszorzędne wykonanie


Po prawej stronie wzmacniacz SPEC RSA-G3EX; na dole Cayin CS-120A

Ogólne spojrzenie na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Jako wzmacniacze porównawcze używałem przede wszystkim: tranzystorowe SPEC RSA-G3EX i Hegel H160, hybrydowe Pathos Classic One MKIII i Haiku-Audio Bright MK4 oraz lampowy Unison Research Simple Italy. Głośniki testowe to głównie dwie pary: Living Voice Auditorium R3 oraz System Audio Legend 40. Przewody głośnikowe to za każdym razem XLO UltraPLUS U6-10. Pozostała część sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu poniższego tekstu. 

Uwaga! Poniższa recenzja tyczy przede wszystkim odsłuchów na lampach Psvane PS-WE300B, czyli replikach lamp 300B Western Electric. Lampy fabrycznie montowane we wzmacniaczu Arioso 300B, czyli Psvane Treasure Mark II 300B-T (zobacz TUTAJ), używałem jedynie jako odniesienie dla brzmienia lamp Psvane PS-WE300B. Nawiasem mówiąc, lampy Psvane Treasure Mark II 300B-T to także już bardzo przyzwoity poziom jakościowy.

Wyrafinowany dźwięk Feliks Audio na 300B nie był dla mnie zaskoczeniem, bo jak już pisałem we wstępie, miałem przyjemność wcześniej odsłuchiwać Arioso 300B na tegorocznej wystawie Audio Video Show w Warszawie. I, moim zdaniem, był to jeden z najlepszych dźwięków tej imprezy. Arioso 300B nie inaczej zagrał u mnie. To brzmienie pełne i obfite - głębokie i soczyste. Porozciągane zarówno wszerz jaki i w głąb. Pięknie ukazujące istotę muzyki, jej kontent i wyraz, doskonałą wielowarstowość i rozdzielczość. Zaangażowanie muzyczne, czyli otaczająca słuchacza gęsta i natężona skala dźwięku jest wprost fenomenalna! Przy czym analogicznie jest to granie nasączone harmonicznymi niczym gąbka wodą. Czuć naturalny wymiar brzmienia instrumentów, ich konstytucyjne wartości akustyczne, jak i realną obecność i proporcjonalny rozmiar. Zaś całość brzmienia pomimo sporego dociążenia jest lekka i odkrywcza. Natomiast nad tym wszystkim roztaczają się emocje, emocje i emocje.

Po nastawieniu płyty analogowej o masie 180 gram amerykańskiego wokalisty i multi-instrumentalisty Becka "Morning Phase" (Capital Records 2014) na moim dyżurnym gramofonie Nottingham Analogue Horizon przestrzeń rozdęła się jak balon, napełniając cały pokój odsłuchowy namacalnym, gęstym i jednorodnym, acz wyraźnym, przekazem prawdziwej klasy de-lux. To rzetelna moc, energia oraz bezpośredniość muzyki zaprawiona fantastycznym trójwymiarem brzmienia, a także wysokim ciężarem jakościowym substancji instrumentów - ich dźwięczną materią i akustyczną potęgą. Podobnie też głos Becka - zabrzmiał ofensywnie i żarliwie, a równolegle sensualnie i zjawiskowo. Plastycznie i elastycznie do kwadratu. Zaś jego gitary zyskały nie tylko wszechogarniające wybrzmienia drgań oraz wibracji, ale i kapitalną rozdzielczość - selektywność. Każda struna niejako istniała osobno, miała własne życie, lecz jednocześnie działała razem ze wszystkimi przynosząc dokładny precyzyjny i detaliczny dźwięk gitary. Nasycenie instrumentów dźwiękami powodowane przez Arioso 300B jest nadzwyczajne. Dawno czegoś tak doskonałego nie słyszałem, a w pułapie cenowym tytułowego wzmacniacza, jak do tej pory - nigdy!

Pewnie nie jeden Czytelnik zapyta o tzw. ciepłotę dźwiękową wzmacniacza, jako przecież immanentnie lampowego. Otóż ani jego ciepłota, ani jego słodycz nie są w żaden sposób mocno podkreślane, czy eksponowane, a już na pewno nie są lepkie, czy ociężałe. Porządnie skonstruowana lampa nie daje czegoś takiego, a po prostu gra jak wysokiej klasy tranzystor. Owszem, w Arioso 300B pojawia się leciutkie zaokrąglenie dźwięku i dogęszczenie średnicy spowodowane endogennymi cechami lamp elektronowych 300B jako końcówek mocy, lecz to zjawisko jest w pełni fizjologiczne, a nawet organiczne. Podobnie zresztą dzieje się z niskimi tonami. Są przez lampy dodatkowo akcentowane, ale nie w jakiś zwykły sposób, a właśnie w lampowy. Jak to najlepiej opisać? Niskie tony są nieco pogrzane, lekko wypukłe i dość tłuste, lecz jednocześnie są niezwykle spójne, proporcjonalne i dobrze kontrolowane. Lekko aksamitne, acz z dużym drivem i sporą energią. Ten, kto słyszał na żywo lampowy wzmacniacz sceniczny do gitary basowej lub kontrabasu, ten wie o co mi chodzi. Zjawiskowa barwa w połączeniu z realistycznym bitem masującym trzewia.

Kilka  obiecanych słów o różnicach w lampach 300B: Psvane Treasure Mark II 300B-T versus Psvane PS-WE300B (replika Western Electric). Różnice te nie są duże, ale ewidentnie słyszalne. Repliki Western Electric grają jakby bardziej naturalnie, mnie jest w nich nerwowości, a więcej esencji i barw dźwięku. Ponadto lepiej różnicują szczegóły i warstwy nagrań. Sięgają głębiej i niżej, więcej odkrywają, mocniej akcentują tony. Bas jest bardziej skupiony i rozciągnięty - bliżej mu do prawdziwego. Więcej tu kultury, wyrafinowania i pewnego rodzaju trudnej do zdefiniowania eteryczności brzmienia przynoszącej większy poziom zadowolenia i entuzjazmu. Oczywiście, repliki są o około 1 700 PLN droższe niż Treasure Mark II, więc czy ta różnica cenowa ma swoje brzmieniowe uzasadnienie? Na to pytanie musi każdy sobie indywidualnie odpowiedzieć. Moim zdaniem - taka inwestycja jest na pewno bardziej uzasadniona niż np. zakup kolejnego interkonektu za podobną kwotę, albowiem przyrost jakości dźwięku w wartościach bezwzględnych jest bezsprzeczna.

I na koniec parę zdań o współpracy wzmacniacza z kolumnami głośnikowymi. Jak pisałem na początku niniejszego rozdziału, używałem przede wszystkim dwie pary głośników: Living Voice Auditorium R3 (o skuteczności 94 dB) oraz System Audio Legend 40 (90 dB). Z racji faktu, iż Arioso 300B dysponuje ograniczoną mocą 2 x 8 Wat, warto dobierać doń kolumny o efektywności co najmniej 90 dB. A im ta skuteczność wyższa, tym ostatecznie lepiej dla dźwięku - jego wolumenu, kontentu i plastyczności. Dlatego nie będzie pewnie zbytnim odkryciem ani zaskoczeniem, że w tej kategorii zwyciężyły kolumny Living Voice Auditorium R3 - optymalne, bo symbiotyczne i synergiczne połączenie barwy, esencji i natężenia brzmienia. O najwyższym poziomie dynamiki i energii. (A także potencjalnie najwyższym poziomie głośności bez zauważalnych przesterowań).

Konkluzja
Feliks Audio Arioso 300B to doskonały wzmacniacz lampowy na lampach 300B. Pierwszorzędnie zaprojektowany, doskonale wykonany, a co najważniejsze - fenomenalnie grający! Arioso 300B nie jest jednak ani "najlepszym na świecie wzmacniaczem", ani "zapewniającym high-endowy dźwięk". Feliks Audio ma własny przepis na dźwięk. Jest to dźwięk totalnie barwny, esencjalny i głęboki. Króluje tu przede wszystkim nastrój, emocje i intensywność wrażeń brzmieniowych - ale przy zachowaniu pełnej kultury i dojrzałości przekazu. Gdybym miał przyrównać Feliks Audio Arioso 300B do jakiejś szkoły dźwięku, to najbliżej by było do kultowego Cary Audio CAD-300SEI. To ta sama wyrafinowana definicja dźwięku i analogiczne muzyczne namiętności.

Wzmacniacz Feliks Audio Arioso 300B na lampach Psvane Treasure Mark II 300B-T, cena w Polsce - 10 999 PLN. Lampy elektronowe Psvane PS-WE300B, cena w Polsce - 3 290 PLN (dobrana para).

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), SPEC RSA-G3EX (test TU), Cayin CS-120A (test TU), Haiku-Audio Bright MK4 (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), AudioSolutions Figaro S (test TU), System Audio Legend 40, Pylon Audio Pearl 27 (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Goldring Ethos (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Tandberg TCD 320 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed, MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjonery sieciowe: Xindak PC-200V (test TU) i Taga Harmony PF-2000 (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


S.M.S.L. M8A, S.M.S.L. SAP12 i S.M.S.L. P2: DAC, wzmacniacz słuchawkowy i zasilacz liniowy - zapowiedź testu

$
0
0




Kilka dni temu warszawski dystrybutor MIP Sp. z o.o. przesłał mi na testy premierowy zestaw słuchawkowy dalekowschodniej marki S.M.S.L. To DAC S.M.S.L. M8A (zobacz TUTAJ), wzmacniacz słuchawkowy S.M.S.L. SAP12 (zobacz TUTAJ) i adresowany im zasilacz liniowy S.M.S.L. P2 (zobacz TUTAJ).

Przetwornik cyfrowo-analogowy M8A (czytaj TUTAJ) to nowa, odświeżona wersja wysokiej jakości przetwornika DAC SMSL M8. W uaktualnionej rewizji znalazło się kilka nowości. Pierwszą z nich jest najnowszy przetwornik od ESS SABRE model ES9028Q2M. Układ charakteryzuje się jeszcze lepszymi parametrami odtwarzanego dźwięku oraz wsparciem dla formatów w wyższej niż dotychczas rozdzielczości. M8A wykorzystuje również najnowszy układ XMOS USB XCore200 Xu208. Sterownik urządzenia został dodatkowo specjalnie zoptymalizowany do pracy z plikami DSD.

Zmiany przyniosły podniesienie obsługi natywnej formatu DSD z 384 kHz DSD128 do 768 kHz DSD512 - jest to aktualnie zdecydowanie najlepszy z formatów audio jakie są dostępne na rynku. Wysoka jakość dźwięku zaowocowała otrzymaniem przez M8A certyfikatu Hi-Res Audio przyznawanego przez organizację Japan Audio Society. Można więc przyznać że hasło reklamowe producenta „Made for HiFi” nie jest tutaj wcale przesadą.

Wzmacniacz słuchawkowy S.M.S.L. SAP12 (czytaj TUTAJ) to wzmacniacz klasy A/B oparty o najwyższej klasy kondensatory, przekaźnik Panasonic, potencjometr Alps oraz wzmacniacz operacyjny z ultra-niskimi zniekształceniami.

Z kolei zasilacz liniowy S.M.S.L. P2 (czytaj TUTAJ) to zasilacz z dwoma wyjściami zasilającymi, stąd można do niego podłączyć aż dwa urządzenia. Jest idealnie dopasowany do  DAC S.M.S.L. M8A i wzmacniacza słuchawkowego S.M.S.L. SAP12 tworząc z nimi jednorodny zestaw. Choć oczywiście P2 może być także z powodzeniem używany z innymi sprzętami różnych marek.
















Cyfrowy odtwarzacz przenośny Cayin N5 II

$
0
0
Grafika ze strony Cayin Audio (a właściwie Zhuhai Spark Electronic Equipment Co., LTD)

Wstęp
Dawno nie opisywałem na blogu sprzętów dalekowschodniej marki Cayin (należącej do firmy Zhuhai Spark Electronic Equipment Co., LTD). Ostatnio był to duży wzmacniacz zintegrowany Cayin CS-120SA (czytaj test TUTAJ), a było to prawie rok temu. Zaś przenośne urządzenia Cayin opisywałem jeszcze dawniej. Dlatego bardzo ucieszyłem się kiedy warszawski dystrybutor Cayin, firma Audiomagic.pl, zaproponował mi test nowego urządzenia. (Przy okazji przypomnę, że polskim dystrybutorem "dużych Cayinów", czyli m.in. wzmacniaczy lampowych jest tyskie Studio 16 Hertz). Tym bardziej, że Cayin od kilku lat bardzo intensywnie rozwija swój dział urządzeń przenośnych - obecnie jest ich prawdziwym światowym potentatem. Ma w ofercie kilkanaście odtwarzaczy cyfrowych, DACów i wzmacniaczy słuchawkowych. Wybór jest przeogromny! Od prostych i tanich konstrukcji aż do bardzo zaawansowanych i znacznie droższych (np. Cayin N8).

Ostatecznie do testów przyjechał do mnie nowy odtwarzacz cyfrowy i DAC Cayin N5 II (zobacz TUTAJ, pisany często także jako Cayin N5 MKII), to odświeżona wersja poprzedniego N5. Oficjalną premierę miał jeszcze w grudniu 2017, lecz fizycznie dostępny w Polsce stał się dopiero na wiosnę 2018.

Wrażenia ogólne i budowa
N5 II to cyfrowy odtwarzacz audio z DAC DSD ESS9018k2m, oparty na systemie operacyjnym Android v.5.1, mogący pracować także jako klasyczny streamer dla takich serwisów jak Tidal, Spotify, etc. Co istotne, ma dwa niezależne wyjścia słuchawkowe, w tym zbalansowane 2,5 mm. Ma też 32 GB wbudowanej pamięci, dwa sloty na karty microSD, wsparcie do 2 x 400 GB, umiejętność odtwarzania muzyki bezpośrednio z zewnętrznej pamięci USB. Może być używany jako zewnętrzny DAC dla np. komputerów. Obudowa i pokrętło regulacji głośności wykonane zostały w technologii CNC z aluminium lotniczego i stali nierdzewnej. Trudno wiec nie skonstatować, że technologia budowy i aplikacji przenośnych odtwarzaczy audio w ostatnich dwóch - trzech latach ogromnie poszła do przodu. Ten malusi Cayin N5 II jest kapitalnie wykonany, bardzo bogato wyposażony i jest wręcz "wszystkomogący"!

Odtwarzacz zapakowany jest w niewielkie, estetyczne pudełko z nasuniętą nań szufladkowo nakładką. Po otwarciu klapki widać N5 II spoczywający w czarnej gąbkowej otulinie. Obok, w kartonowej przegródce z klapką znajduje się przewód USB do ładowania akumulatora oraz silikonowe etui. Etui jest koloru szaro-brązowego i prezentuje się bardzo korzystnie - do odtwarzacza pasuje idealnie. Nic nie odstaje, nie wisi, nie przesuwa się. Naprawdę dobra robota.

W zestawie, umieszczone w kopercie pod klapką pudełka, jest jeszcze instrukcja użytkowania (w języku angielskim i chińskim) oraz dwie naklejki "high-res", jakby ktoś chciałby sobie nimi ozdobić korpus odtwarzacza. Oprócz wspomnianego przewodu USB w komplecie nie ma żadnych innych. A przydałaby się chociażby przejściówka USB-wtyk koaksjalny dla wyprowadzania sygnału cyfrowego z DACa na zewnątrz.

O samym wykonaniu N5 II i jego designie mogę napisać, że są bardzo dobre. Nie rewelacyjne, ale właśnie bardzo dobre. Odtwarzacz prezentuje się solidnie i ładnie. Obudowa została wycięta metodą CNC z aluminium, zaś samo pokrętło głośności ((duże i walcowate)) jest stalowe. Tylna aluminiowa ścianka zaopatrzona jest w dekoracyjne mini-wytłoczenia w kształcie wachlarzy albo fal. Wszystkie elementy konstrukcyjne są równiusieńkie i kapitalnie spasowane. Nie ma się do czego przyczepić. Dużo urody dodaje kolorowy wyświetlacz zajmujący około 90% przedniego panelu. To wyświetlacz dotykowy wykonany w technologii IPS. Ma przekątną 3,65” i otaczają go dosyć wąskie, aluminiowe ramki oraz, od góry, szersza ramka z wkomponowanym doń regulatorem głośności.

Wyświetlacz mogę określić, iż jest dostateczny - i w sumie nic więcej. Dziś, w czasach supremacji smatrfonów z bardzo zaawansowanymi wyświetlaczami o super-rozdzielczości, pięknych kolorach i wysokiej czułości na dotyk, ten w Cayin N5 II to jakiś relikt przeszłości. Ani nie jest specjalnie rozdzielczy (480×848 pikseli), ani z większą głębią kolorów, ani specjalnie precyzyjnie czuły na dotyk palca. Nie wiem, może się czepiam, ale na co dzień używam dwa iPhone'y (6S i XR), więc trudno mi się było przyzwyczaić do wyświetlacza Cayina (jak i jego obsługi, o czym dalej).

Aluminiowe boczki są matowe i lekko chropowate. Fajnie to wygląda. Na lewym boku umieszczono jedynie niewielki okrągły przycisk sieciowy, a na prawym zainstalowano trzy identyczne przyciski służące do sterowania. Dolną część prawej ścianki zajmują dwa sloty kart microSD wraz z zaślepkami. Na spodzie znajduje się gniazdo USB typu C, zaś na górnym boku zaimplementowano dwa wyjścia: zbalansowane 2,5 mm oraz wyjście słuchawkowe/liniowe 3,5 mm. Obecność gniazda zbalansowanego oceniam bardzo korzystnie. Nie każdy producent, nawet w sprzęcie wyższej klasy, coś takiego montuje, lecz w czasach powszechnej dostępności słuchawek z przewodami zbalansowanymi gniazdo symetryczne jest wręcz koniecznością.

Ergonomia i obsługa
Odtwarzacz ma idealne rozmiary - doskonale mieści się w dłoni, łatwo i bezpiecznie można nim się posługiwać np. podczas spaceru, bez niebezpieczeństwa wyślizgnięcia się z ręki. Tym bardziej, że boki są chropowate, a dodatkowo zawsze można zainstalować etui. Obsługa na Androidzie jest w miarę intuicyjna i raczej prosta, choć nie wszystkie funkcje działają gładko. Mnie denerwowała dość skomplikowana obsługa streamingu via Tidal. Nie dość, że zakładka serwisu jest jakoś dziwnie ukryta w menu, to trzeba się było więcej naklikać przy jego obsłudze niż przy iPhone. (Obsługa Tidala na iPhone jest znacznie prostsza i szybsza). Ponadto sam wyświetlacz pozostawia wiele do życzenia (o czym pisałem już wcześniej). Jest dość rozdzielczy, ale mniej precyzyjny i czuły niż w moim starym iPhone 6S (2015 r.), o nowym iPhone XS już nie wspominając. Generalnie rzecz biorąc, wyświetlacz swoją funkcję wypełnia poprawnie i ma całkiem ładne kolory, choć bladawe.

Jeśli chodzi o długość czasu pracy na baterii, to producent deklaruje do 12 godzin odtwarzania muzyki z wyjścia 3,5 mm i około 9 godzin z wyjścia zbalansowanego. W rzeczywistości, jeśli rzadko sięgać po obsługę Wi-Fi lub Bluetooth, to czas ten wydłużyć można nawet do około 10 godzin. Strumieniowanie rzeczywiście skraca czas pracy, to jakieś 7-8 godzin słuchania przez Wi-Fi, czyli dość nieźle. Ładowanie akumulatora trwa kilka godzin.

Dane techniczne
Mikrokontroler: Rockchip RK3188
Wyświetlacz: dotykowy 3,65", 854 x 482 TFT
DAC: ESS9018K2M
Op-Amp: OPA1622 x 3
Pamięć RAM: 1 GB DDR3
Wbudowana pamięć: 32 GB + 2 sloty microSD
Wi-Fi: 802.11 b/g/n 2.4 GHz
Bluetooth: v4.0
Pojemność baterii: 3 000 mAh, do 12h ciągłych odsłuchów, ładowanie w 3,5h (2.1A)
System: Custom Android 5.1
Wyjścia słuchawkowe 3,5 mm i zbalansowane 2,5 mm
Wyjście liniowe: 3,5 mm
Wyjścia cyfrowe: Coaxial, USB (in/out)
USB: Typ C (2.0), ładowanie, OTG
Wymiary: 115x57x15.3 mm
Masa: 150 g
Wyjście 3,5 mm
Moc: 130 mW + 130 mW (przy 32 Ohm)
Pasmo przenoszenia: 20 - 20 000 Hz (+/- 0,2 dB, Fs = 192 kHz); 5 - 50,000 Hz (+/- 1 dB, Fs=192 kHz)
THD+N: 0,002% (1 kHz, Fs = 44,1 kHz; 20 - 20,000 Hz, A-Weighted)
Zakres dynamiczny: 116 dB (20 - 20 000 Hz, A-Weighted)
SNR: 116 dB (20 - 20 000 Hz, A-Weighted)
Separacja kanałów: 76 dB
Impedancja wyjściowa: 0,4 Ohm
Gniazdo: 3,5 mm TRS (dzielone z wyjściem liniowym)
Wyjście zbalansowane 2,5 mm
Moc: 250 mW + 250 mW (przy 32 Ohm)
Pasmo przenoszenia: 20 - 20,000 Hz (+/- 0,2 dB, Fs=192 kHz); 5 - 50 000 Hz (+/- 1dB, Fs=192 kHz)
THD+N: 0,002% (1 kHz, Fs = 44,1 kHz; 20 - 20 000 Hz, A-Weighted)
Zakres dynamiczny: 117 dB (20 - 20,000 Hz, A-Weighted)
SNR: 117 dB (20 - 20 000 Hz, A-Weighted)
Separacja kanałów: 92 dB
Impedancja wyjściowa: 0,8 Ohm
Gniazdo: 2,5 mm TRRS
Wyjście liniowe
Poziom wyjściowy: 2,0 V (przy 10 kOhm)
Pasmo przenoszenia: 20 - 20 000 Hz (+/- 0,2 dB, Fs = 192 kHz); 5 - 50 000 Hz (+/- 1dB, Fs = 192 kHz)
THD+N: 0,003 % (1 kHz, Fs = 44,1 kHz; 20 - 20 000 Hz, A-Weighted)
Zakres dynamiczny: 116 dB (20 - 20 000 Hz, A-Weighted)
SNR: 116 dB (20 - 20 000 Hz, A-Weighted)
Separacja kanałów: 92 dB
Dopasowanie impedancji: 10 kOhm
Gniazdo: 3,5 mm TRS (dzielone z wyjściem słuchawkowym)
Wejście USB
Tryb DSD: DSD64/DSD128, DoP
Tryb PCM: do 24 Bit/192 kHz
Wyjście USB
Tryb DSD: DSD64/DSD128, DoP lub D2P
Tryb PCM: do 24 Bit/384 kHz
Wyjście S/PDIF
Tryb DSD: DSD64, DoP lub D2P
Tryb PCM: do 24 Bit/192 kHz, konwersja wyższych rozdzielczości do 176,4 kHz lub 192 kHz
Zalecana impedancja słuchawek: 16 - 200 Ohm
Odtwarzane formaty: DSF, DSDIFF, SACD-ISO, WAV, AIF/AIFF, FLAC, ALAC, APE, APE (Extra High), WMA Loseless, WMA, MP3, AAC, OGG




Estetyczny i bezpieczny sposób pakowania

Więcej niż przyzwoity design i wykonanie - tip-top

Wejście USB

Po boku trzy przyciski sterujące i dwa sloty kart pamięci

Stalowe pokrętło głośności w kształcie walca

Dużo rozmaitych ustawień, korekcji i funkcji

Polskie menu

Aplikację Tidal należy zainstalować we własnym zakresie - jest z tym trochę zabawy

Kolorowy wyświetlacz o przyzwoitych parametrach

Plecki - zdjęcie ze strony Cayin Audio

Jakość matrycy wyświetlacza w iPhone 6S z 2015 roku i nowego Cayin N5 II (zdjęcie wykonane iPhone'm XR, w którym jakość wyświetlacza jest jeszcze lepsza)

Final Audio Design Pandora Hope VI wraz z Cayin N5 II to zestawienie na wskroś synergiczne


Final Audio Design Pandora Hope VI zaopatrzone w przewód Final Audio/Junkosha (zobacz TUTAJ)


Cayin N5 II ze słuchawkami Meze Audio 99 Neo to połączenie doskonałe

Wrażenia dźwiękowe
Jako odtwarzacze porównawcze używałem po prostu dwa iPhone'y: modele 6S oraz XR. Używałem je też w połączeniu z DAC Encore mDSD (czytaj TUTAJ) oraz S.M.S.L. M8A. Stosowałem także streamer Auralic Aries Mini w połączeniu ze wzmacniaczami słuchawkowymi i DACami Pioneer U-05, NuPrime DAC-10H i Woo Audio WA8 Eclipse. Słuchawki to: MrSpeakers Aeon Flow Closed, Final Audio Design Pandora Hope VI, Meze Audio 99 Neo, Fostex TH-610 oraz Koss PortaPro.

No cóż. Nie mogę napisać, że Cayin N5 II źle gra, bo gra bardzo dobrze, ale mimo wszystko nie od razu powalił mnie na kolana. Zaraz wyjaśnię dlaczego, ale najpierw kilka zdań o samym dźwięku zaproponowanym przez dalekowschodni odtwarzacz. Nowy N5 II dysponuje ciekawym, bo pogłębionym brzmieniem o lekkim ociepleniu i przyjemnej aksamitnej gładkości, jak i delikatnym zaokrągleniu. Całość jest dobrze nasycona muzyką oraz więcej niż dostatecznie zaopatrzona w precyzję i selektywność. Cayin gra muzykę z odpowiednim zaangażowaniem i dobrym wglądem w nagrania. Średnica jest dźwięczna i dogęszczona, soprany - wystarczająco widoczne i barwne, zaś basy - sprężyste i porozciągane. Plastyczne. Bez oznak przerysowania czy zaburzeń właściwych proporcji brzmieniowych.

Dynamika grania stoi na przyzwoitym poziomie, słuchawki otrzymują dużo energii i masy, ale audiofilskiego szału nie ma. Instrumenty rysowane są pewnie i stabilnie, choć nie są jakoś specjalnie super precyzyjnie lokalizowane. Uprzestrzennienie nagrań jest solidne, ale nie rewelacyjne. Poprawne. Generalnie mogę napisać, że nowy Cayin stawia nacisk głownie na miłe odsłuchy - relaksacyjne i muzykalne. Dźwięk przez niego proponowany jest atrakcyjny i bezproblemowy. Ale mam z tym jeden istotny problem. Mój iPhone XR zaopatrzony w DAC Encore mDSD gra bardzo porównywalnie, a czasem może nawet i nieco lepiej (?). Po co więc ładować dodatkowe pieniądze w urządzenie, które oferuje bardzo podobny dźwięk, a ma gorsze parametry np. ekranu i jest mniej ergonomiczne? Uzasadnienie może być takie, że N5 II to także pełnoprawny odtwarzacz plikowy i zaawansowany DAC, a nie tylko streamer (choć mój iPhone XR też ma niezłą pamięć 128 GB). Nie wiem, może się czepiam, ale dla mnie nowy odtwarzacz musi odznaczać się rewelacyjnym brzmieniem oraz doskonałą ergonomią i wygodą użytkowania, zaś tych cech Cayin N5 II po prostu ciut brakuje lub są one niezadowalające. Tym bardziej, że jego cena nie jest niska (2 490 PLN), więc powyższe proporcje jeszcze bardziej wyostrzają się.

Jeśli chodzi o współpracę ze słuchawkami, to N5 II radził sobie dzielnie ze wszystkimi testowymi (MrSpeakers Aeon Flow Closed, Final Audio Design Pandora Hope VI, Meze Audio 99 Neo, Fostex TH-610 oraz Koss PortaPro). Jednak, gdybym miał wskazać zwycięzców tego eksperymentu odsłuchowego, to wskazałbym dwie pary słuchawek: Meze Audio 99 Neo, które pierwszorzędnie wstrzelały się w muzykalność i ogładę Cayina, dając przykład niezłej symbiozy, a nawet synergii. Zaś drugi model na podium to Final Audio Design Pandora Hope VI. Za lekkość dźwięku (ale nie jego odchudzenie) oraz za pogłębienie analityczności, którą one natywnie mają, a brakuje jej Caynowi. Zaś w duecie połączenie tych walorów przyniosło ładny komplet dźwiękowy. Wielce satysfakcjonujący. 

Konkluzja
Nowy Cayin N5 II to perfekcyjnie wykonany DAP, z ciekawym designem i doskonałymi zastosowanymi materiałami do budowy wewnętrznej i zewnętrznej. Dużym plusem jest obecność zbalansowanego wyjścia słuchawkowego (4-polowe 2,5 mm). Ergonomia użytkowania i intuicyjność obsługi na średnim poziomie. Odtwarzacz oferuje harmonijne i płynne brzmienie o lekkim ociepleniu i zaokrągleniu średnicy. Z dogęszczeniem tonalnym i niezłą dynamiką pozwalającą na optymalną współpracę ze wszelkimi słuchawkami. Polecam przed zakupem posłuchać nowy N5 II, bo nie każdemu jego struktura dźwiękowa przypadnie do gustu, szczególnie osobom przyzwyczajonym do charakternego brzmienia nowych iPhonów (w tym połączonych z jakimś zewnętrznym hi-fi device). W ogólnym rozrachunku - nowy Cayin N5 II to mocna czwórka z plusem. Fajna maszynka do odtwarzania muzyki na wiele sposobów.

Cena w Polsce - 2 490 PLN.

Viewing all 1481 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>