Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1477 articles
Browse latest View live

Monitory aktywne Paradigm Shift A2 - zapowiedź testu

$
0
0


Parę dni temu, od warszawskiego dystrybutora Polpak Poland, przyjechały do mnie kolumny aktywne Paradigm Shift A2 (zobacz TUTAJ). Tym razem przyjechały nie tylko na testy, ale także jako stałe wyposażenie mojego gabinetu, gdzie docelowo będą stały na biurku. (Oczywiście, mam je zamiar też wkrótce opisać). Warto wiedzieć, że Paradigm Shift A2 w 2017 roku otrzymały prestiżową nagrodę "Editor Choice" magazynu The Absolute Sound. A to naprawdę spore "coś".

Kilka słów od producenta. "Kolumna aktywna Paradigm Shift A2 umożliwia rozmaite sposoby odtwarzania dźwięku dzięki wbudowanym wejściom 3.5 mm jack dla AirPort Express®, Bluetooth i innych urządzeń umożliwiających bezprzewodową transmisję, które pozwalają połączyć się z niezależnymi urządzeniami audio. Wyrafinowane algorytmy matematyczne kształtują odpowiedź częstotliwościową tak, że nawet słuchając bardzo głośno otrzymuje się nie tylko intensywny bas, ale ogólne wrażenia dźwiękowe dostarczane przez głośniki A2 są niesamowicie dokładne, przejrzyste i melodyjne.

Shift A2 posiada zestaw wejść i wyjść, który pozwala na odtwarzanie przy pomocy jednego, dwóch oraz całego zestawu głośników dzięki możliwości ich szeregowego połączenia. Niezależnie od zastosowania Paradigm zapewnia wsparcie dla: 1) Apple® iPod® / iPad® / iPhone® i każdego innego przenośnego odtwarzacza audio, 2) Zestawów komputerowych, 3) Muzyki online, 4) Rozproszonych systemów audio, 5) Instrumentów muzycznych, 6) Telewizorów, 7) DJ/Mikser, 8) Deków". Koniec cytatu.

Specyfikacja techniczna
Głośnik wysokotonowy 25 mm anodyzowana kopułka z czystego aluminium
Głośnik średnio-niskotonowy 140 mm anodyzowana satyną membrana z czystego aluminium
Pasmo przenoszenia 55 Hz - 20 kHz (+/- 2 dB)
Moc 2 x 50 W RMS
80 W dynamiczna moc szczytowa
Stosunek sygnał/szum wzmacniacza >85 dB, klasa A, 2 Vrms
Rozszerzenie niskich częstotliwości 30 Hz
Zasilanie AC 230 V/50 Hz
Wymiary (Wys x Szer x Gł) 28 x 16,6 x 22,9 cm
Masa 5,3 kg/sztuka















Wzmacniacz słuchawkowy/DAC Woo Audio WA8 Eclipse

$
0
0
Trzy dostępne kolory obudowy - złoty, srebrny i czarny

WA8 Eclipse jako element systemu komputerowego (nabiurkowego)...

...w hotelu, ze smartfonem...

...i w luksusowym aucie! (cztery powyższe zdjęcia ze strony Woo Audio)

Wstęp
Z panem Piotrem Sawickim - właścicielem firmy MIP Sp. z o.o. (zobacz TUTAJ) spotkaliśmy się na ostatniej wystawie Audio Video Show w Warszawie. Umówiliśmy się wówczas na testy różnych sprzętów, które MIP Sp. z o.o. ma w dystrybucji, a tego naprawdę jest sporo. (Proszę przejrzeć firmową stronę). W rezultacie ustaleń z MIP Sp. z o.o. przyjechał do mnie gigantyczny karton zawierający rozmaite dobra i precjoza hi-fi. Są to m.in. nowe sprzęty takich firm S.M.S.L., MrSpeakers, iEAST, RIVA, SoundMagic oraz Woo Audio.

Na pierwszy ogień sprzętów z MIP Sp. z o.o. poszedł arcyciekawy, ale i ekstrawagancki wzmacniacz słuchawkowy z wewnętrznym przetwornikiem cyfrowo-analogowym Woo Audio WA8 Eclipse (zobacz TUTAJ). Producent opisuje go jako "mobilny", lecz właściwsza dla niego nazwa to "desktopowy". A to z racji dość sporej masy 1018 gram, czyli nieco powyżej kilograma, a to nie jest już sprzęt stricte mobilny ani tym bardziej kieszonkowy. Z drugiej strony wyposażony jest w akumulator litowo-jonowy o pojemności 3 400 mAh, co pozwala na nawet cztery godziny pracy bez zewnętrznego zasilania. Ciekawe jest to, że to w stu procentach wzmacniacz lampowy - oparty o jednofunkcyjny transformator triodowy klasy A. Ma zainstalowane dwie lampy elektronowe 6S31B i jedną 6021. Ponadto wnętrze zawiera referencyjny DAC ESS SABRE (ES9018K2M). Ale w związku z tym, że po raz pierwszy opisuję sprzęty Woo Audio, najpierw kilka słów o samej firmie.

Woo Audio
Przedsiębiorstwo zostało założone w 2004 roku w Long Island City (Nowy Jork, USA) przez braci Wei i Zhi Dongów (konstruktorzy) oraz pana Jacka Woo - dyrektora technicznego i głównego menadżera. Misją Woo Audio jest to, aby spełniać oczekiwania najbardziej wymagających audiofilów, a także "zachwycać oczy i uszy słuchacza". Naczelną specjalnością Woo Audio są lampowe wzmacniacze słuchawkowe, ale w ofercie są także i inne konstrukcje. Warto podkreślić, iż firma wytwarza własne wysokiej klasy transformatory i dławiki, które mają przecież zasadnicze znaczenie w sprzętach lampowych.

Woo Audio produkuje cały wachlarz rozmaitych wzmacniaczy słuchawkowych od referencyjnych (jak określa go sam producent "The Ultimate Headphone Amplifier") Woo Audio WA33 i wzmacniacz do elektrostatów Woo Audio 3ES, poprzez klasy średniej WA22 i WA6-SA, aż do WA6 i WA7. W ofercie można naliczyć kilkanaście wzmacniaczy słuchawkowych, a są jeszcze takie perełki jak dzielony odtwarzacz CD (transport i DAC), rozmaite akcesoria słuchawkowe i inne. Z całym katalogiem Woo Audio można zapoznać się TUTAJ i TUTAJ

Wrażenia ogólne i budowa
Wzmacniacz dostarczany jest w stosunkowo dużym kartonie (jak na sprzęt mobilny). Wewnątrz znajduje się drugi karton - tym razem już ozdobnym czarnym. W nim dopiero leży skrzyneczka/kuferek z tworzywa sztucznego z przezroczystą górną pokrywą. Tamże pośród miękkiej gąbki spoczywa dopiero WA8 Eclipse. Owo plastikowe etui służy jako wygodny i bezpieczny sposób transportowania wzmacniacza. Oprócz etui i pudełku jest także mały kartonik z zasilaczem/ładowarką do wzmacniacza oraz przewód USB.

Obudowa WA8 Eclipse wykonana jest z militarnego grubego aluminium z delikatną matową fakturą. Obudowa kształtem przypomina mini-cegłę z okienkiem po boku (widać przez nie wewnętrzne lampy) oraz z przyczepioną na froncie dużą gałką wzmocnienia. Design można określić jako minimalistyczny, acz jest on wyjątkowo estetyczny. (Zaś samo wykonanie to najwyższej klasy robota). Na wspomnianym froncie oprócz dużego pokrętła potencjometru umieszczono także dwa gniazda słuchawkowe - 6,3 mm i 3,5 mm. Poprzez boczne szklane okienko można dostrzec trzy małe lampy elektronowe: dwie wojskowe rosyjskie 6S31B i jedną 6021 francuską Thomson. W obudowie nad lampami wycięto podłużne otwory wentylacyjne. Tuż obok umieszczono mini-suwak służący do wyboru trybu pracy wzmacniacza - producent zapewnia możliwość wyboru pracy dwu- lub trzy-lampowej wzmacniacza.

Na tylnym panelu umieszczono trzy gniazda oraz mały włącznik zasilania (schowany w obrys obudowy). Gniazda to kolejno: 1) podłączenie zewnętrznego zasilania, 2) wejście USB do wewnętrznego DACa oraz 3) wejście 3,5 mm typu jack dla sygnału analogowego stereo. Na lewym boku, na którym umieszczono szklane okienko, znajduje się pięć mini-otworów, a którymi znajdują się pomarańczowe diody. Przy pracy bateryjnej urządzenia sygnalizują stopień załadowania akumulatora - pięć zapalonych wskazują 100 % naładowania baterii, zaś zapalona jedna - 20 %. Od spodu obudowy przyklejono dwie gumowe podkładki.

Do WA8 Eclipse jako opcję można dokupić skórzane etui oraz lampy do upgrade'u (zobacz TUTAJ). Kapitalna sprawa - w miarę używania wzmacniacza, można pokusić się o wymianę lamp elektronowych na inne.

Jak można przeczytać na stronie Woo Audio: "EWA8 Eclipse Woo Audio jest pierwszym na świecie zasilanym przez akumulator lampowym wzmacniaczem słuchawkowym. Wyposażony w wyjście transformatora SET klasy A dla transparentnej jakości dźwięku, wbudowany DAC 24-bitowy / 384 kHz oraz łatwą do przenoszenia konstrukcję umożliwia słuchanie muzyki o standardzie HI-FI praktycznie wszędzie. Dzięki dużej mocy, Eclipse potrafi obsłużyć wysokiej jakości słuchawki o impedancji od 8 do 600 Ohmów, a jego układ o ultra-niskim poziomie szumów jest idealny dla dousznych słuchawek monitorowych. Chociaż Eclipse jest urządzeniem przenośnym, posiada solidną konstrukcję klasy militarnej, uzbrojoną w lampy zapewniające do 5 000 godzin działania. Uniwersalny w zakresie tak analogowym, jak i cyfrowym, oferuje działanie na dwóch lub trzech lampach, aby dostosować jakość dźwięku do różnych słuchawek i monitorów dousznych. Jednostronna topologia triodowa klasy A wykorzystuje ultra wydajne transformatory wyjściowe OCC, oferujące dużą przepustowość i małe straty. Eclipse wykorzystuje także audiofilskiej klasy referencyjny DAC EBS SABRE 24 bit/384 kHz (oraz nieoficjalnie do DSD128), który doskonale sprawdza się przy wysokiej jakości plikach muzycznych i jest zgodny z urządzeniami Apple iOS i Android. Eclipse działa za pośrednictwem zewnętrznego źródła zasilania DC lub dzięki baterii „off-the-grid”. Zaawansowana technologia zapewnia stały  i nieskazitelny napływ mocy do lamp i DACa, oferując wiele godzin pracy bez ładowania -urządzenie może działać również w trakcie ładowania. Po raz pierwszy bezkompromisowy dźwięk HI-FI można osiągnąć bez ograniczeń". Koniec cytatu.

Specyfikacja techniczna
• Konstrukcja oparta w 100% na lampach (nie hybrydowa)
• Jednofunkcyjny transformator triodowy klasy A
• Lampy 6S31B x2, 6021 x1
• Możliwość wyboru pracy dwu- lub trzy-lampowej
• Wewnętrzny rdzeń niklowy, transformator wyjściowy OCC Single Crystal Copper
• Pasmo przenoszenia: 20 - 30 000 Hz, -3 dB
• Maksymalny poziom wyjścia słuchawkowego 350 mW
• Referencyjny DAC ESS SABRE (ES9018K2M)
• Asynchroniczne USB XMOS xCORE-AUDIO kompatybilne z komputerami Mac, PC, Androidem i iOS
• Odtwarzanie muzyki Hi-res do 24-bit / 384 kHz
• Wejście cyfrowe USB (Typ B) i wejście analogowe 1/8 „(3,5 mm)
• Wyjścia słuchawek 1/4 „(6,3 mm) i 1/8” (3,5 mm) (8-600 omów)
• Do 4 godzin pracy baterii, akumulator litowo-jonowy o pojemności 3400 mAh
• Pięć wskaźników baterii LED
• Aluminiowa obudowa, dostępna w kolorach: anodyzowanym czarnym, szarym i złotym
• Wymiary: 170 mm (L) x 92 mm (W) x 43 mm (D)
• Masa 1 018 g


Dwa pudełka


Solidna walizka transportowa typu Pelican



Obudowa wykonana jest z aluminium militarnego; na froncie dominuje duże pokrętło głośności

Trzy lampy elektronowe - WA8 Eclipse jest bateryjnym wzmacniaczem lampowym (a nie hybrydowym)

Pięć pomarańczowych diod, czyli sygnalizator poziomu naładowania akumulatora

Na tylnym panelu znajdują się trzy gniazda (USB, analogowe 3,5 mm i zasilania) oraz włącznik sieciowy


Słuchawki Fostex TH-610


Słuchawki Pioneer HDJ-X10


Słuchawki Mr. Speakers Aeon Flow Closed




Trzy pary testowych słuchawek


Po zmroku trzy lampy elektronowe wzmacniacza dostarczają dodatkowych wrażeń wizualnych


Stojak na słuchawki od firmy ...Woo Audio

WA8 Eclise w systemie nabiurkowym








Kilka próbek słuchanych albumów z Auralic Aries Mini (skany z ekranu iPad Air 2)


Wrażenia dźwiękowe
Do Woo Audio WA8 Eclipse podłączałem przede wszystkim następujące słuchawki: Fostex TH-610, Final Audio Design Pandora Hope VI, Mr. Speakers Aeon Flow Closed, Meze 99 Neo oraz Pioneer HDJ-X10. Wzmacniacze słuchawkowe porównawcze: Hegel H160, Pioneer U-05 oraz NuPrime DAC-10H. Źródła to komputer MacBook Apple Pro oraz odtwarzacz sieciowy Auralic Aries Mini. Muzyka w 100 % pochodziła z serwisu streamingowego Tidal HiFi/MQA.

No cóż, od razu napiszę, że mały wzmacniacz WA8 Eclipse brzmi po prostu bajecznie. To niezwykle obszerny dźwięk o bardzo wysokim stanie nasycenia muzyką, zapewniający pełnię wrażeń odsłuchowych oraz rozległą i głęboką przestrzeń ze skalą porównywalną wprost z referencyjnymi wzmacniaczami słuchawkowymi. Oparty na ciepłej barwie, pełnokrwistej muzykalności, namacalności oraz masywności brzmienia. To wspaniale relaksująca prezentacja, nie męcząca ani uszu, ani mózgu. I na tym w zasadzie mógłbym zakończyć recenzję, ale dla przyzwoitości skreślę jeszcze kilka słów.

Słuchając wysokiej jakości plików za pomocą moich ulubionych Fostex TH610 oraz FAD Pandora Hope VI, dźwięk na WA8 Eclipse zawsze był transparentny, przejrzysty i czysty. Z mnóstwem szczegółów i ultra-głęboką przestrzenią (wręcz holograficzne przedstawienie muzyki). Hałas tła, czy jakieś lekkie brumienia w lampach może być problemem w przypadku innych lampowych wzmacniaczy słuchawkowych, ale nie w tym przypadku - przezroczystość dźwięku, naturalność i jego doskonałe wysycenie w dużym stopniu przewyższała to, co słyszałem wcześniej nawet na rozbudowanych zaawansowanych wzmacniaczach stacjonarnych (np. mój Hegel H160 przy WA8 Eclipse zabrzmiał wręcz chłodno). 

Na podkreślenie zasługuje także wysoka energetyczność grania Woo Audio, niepospolita dynamiczność pozwalająca napędzać w zasadzie każdą parę słuchawek. A jednocześnie całkowity brak jakichkolwiek przesterowań, niechcianych zakłóceń, czy mniejszych lub większych zniekształceń. Bez zjawiska surowości i natarczywości dźwięku, ale z lekkim ciepłem, delikatnym pływem, z zawoalowaną subtelnością - co pozwala na relaksacyjne odsłuchy każdego gatunku muzycznego. Wzmacniacz w stu procentach gra to, co otrzymuje ze źródła, lecz czyni to w sposób galanteryjny i rasowy. Nigdy nie kaleczy uszu, choć potrafi uderzyć i atomowym basem, i ostrym metalowym sopranem.

Zaimplementowany wewnętrzny DAC ESS SABRE ES9018K2M (zasilany przez wewnętrzną baterię, a nie przez magistralę USB!) jest komplementarny względem wzmacniacza. Zapewnia plastyczne i muskularne brzmienie o wysokiej dźwięczności, z pierwszorzędnym wysyceniem tonalnym oraz delikatnym ociepleniem kierującym się w stronę przekazu organicznego i fizjologicznego. Z wewnętrzną duszą i rasową muzykalnością. DAC dobrze różnicuje poszczególne dźwięki, ukazuje je w różnym świetle, z dopełnieniem i doświetleniem - jednocześnie dbając o całościową harmonię i współbrzmienie. Zapewnia optymalną detaliczność nie szafując naturalizmem i szorstkością. Dźwięk jaki się jako całkowicie analogowy - bez najmniejszej suchości czy kliniczności. Po prostu mistrzostwo świata. I piszę te słowa bez żadnej przesady.

Konkluzja
Woo Audio WA8 Eclipse to spełnienie marzeń świadomego słuchawkowego audiofila, który dużo podróżuje i zawsze przy sobie pragnie mieć lampowy sprzęt hi-fi wysokiej klasy, bo dużo słucha muzyki. Tytułowy wzmacniacz (i DAC USB) w pełni to umożliwia - można go zabrać do samolotu, do hotelu, w podróż dookoła świata - gdziekolwiek. Wystarczy podłączyć go do np. komputera, a wbudowany cyfrowy konwerter ESS SABRE (ES9018K2M) obsługuje pliki o rozdzielczości 384-kHz / 24-bitowej w ultra wysokiej rozdzielczości. Co istotne, WA8 Eclipse dzielnie współpracuje ze wszelkimi słuchawkami dostarczając barwny, rozdzielczy i po analogowemu ciepły dźwięk klasy referencyjnej. Gdyby tak był jeszcze o połowę tańszy, to uzyskałby bezwarunkową rekomendację. A tak, w cenie około 10 000 PLN, uzyskuje po prostu zasłużoną rekomendację Stereo i Kolorowo! Bezkompromisowy lampowy sprzęt klasy high-fidelity dla melomanów pragnących więcej; dla analogowych purystów.

Cena w Polsce - 9 990 PLN.


Pan Woo przy pracy (zdjęcie za Woo Audio)


Wzmacniacz lampowy Line Magnetic Audio LM-845IA - zapowiedź testu

$
0
0


Firma Line Magnetic (zobacz TUTAJ) to absolutna nowość na rynku polskim. Pierwszy raz z jej produktami spotkałem się na listopadowej wystawie Audio Video Show w Warszawie. A że jej polskim dystrybutorem jest zaprzyjaźniony gliwicki 4HiFi od razu umówiliśmy się na odsłuchy i recenzję jakiegoś ciekawego wzmacniacza lampowego. Najpierw miał to być wzmacniacz na lampach EL34, ale później ustaliliśmy, że lepiej będzie zacząć testy od wysokiego "C". I tak ostatecznie na testy przyjechał do mnie nowiusieńki Line Magnetic LM-845IA (zobacz TUTAJ) - oczywiście na lampach 845, jak i 12AX7, 5AR4 oraz 6P3P. Sprzęt prezentuje się wręcz zabójczo - piękny design, wyborne wykonanie. Wzmacniacz nie jest lekki, bo jego masa wynosi aż 35 kg.

Kilka słów od producenta. "LM-845IA to ulepszona wersja starego wzmacniacza LM-518. Zapewnia 22 waty na kanał. Czysta klasa A, zintegrowany wzmacniacz stereofoniczny z lampami mocy 845 (2x 22waty). Jego moc i pojemność pozwalają zastosować szeroką gamę głośników. Wykorzystanie legendarnej triody 845 oferuje słuchanie niezwykłej muzykalności. W urządzeniu zastosowano komponenty najwyższej jakości (kondensatory Realcap, potencjometr ALPS) oraz specjalnie zaprojektowane transformatory zasilające typu EI. Tylny podświetlany wskaźnik służy do regulacji polaryzacji lamp". Koniec cytatu.

Najważniejsze cechy
Ręcznie wykonana konstrukcja z najlepszym okablowaniem point-to-point
Regulacja Bias jest dostępna na górnym panelu wzmacniacza z prawdziwym miernikiem amperowym.
Wejścia analogowe: 3 wejścia liniowe Impedancja obciążenia: 4/8/16Ω
SoftStart i obwód zwłoki czasowej (30 sekund)
Specjalnie zaprojektowany transformator EI do zasilania
Zastosowano dwa transformatory wyjściowe EI o szerokim paśmie przenoszenia
Regulację głośności potencjometrem ALPS, kondensatory Realcap.
Metalowa i wymienna klatka ochronna na lampy
Pilot zdalnego sterowania








Wzmacniacz lampowy Unison Research Preludio - zapowiedź testu

$
0
0


Kolejna zapowiedź testu wzmacniacza lampowego na stronach Stereo i Kolorowo. Tym razem z przyjemnością zapowiadam recenzję premierowego włoskiego Unison Research Preludio (zobacz TUTAJ), który kilka dni dotarł do mnie od dystrybutora EIC Sp. z o.o. Model Preludio to przedstawiciel klasycznej serii wzmacniaczy lampowych Unison Research, do której przynależą także Sinfonia oraz Performance. (Nawiasem pisząc, wzmacniacz Sinfonia w wersji Anniversary niedawno testowałem TUTAJ). Preludio oparty jest o dwie lampy 6550 oraz dwie ECC82.

Specyfikacja techniczna
- Lampy 2 x 6550/KT88, 2 x ECC82
- Pasmo przenoszenia 15 - 50 000 Hz
- Impedancja wejścia 47 kΩ
- Impedancja wyjściowa 6 Ω
- Moc wyjściowa 14 Wat / kanał
- Wejścia analogowe 4 liniowe, 1 tape
- Stopień wyjścia Single-ended, ultralinear, Class-A
- Bezpieczniki T2A od 100 V do 130 V, T1A od 220 V do 240 V
- Pilot zdalnego sterowania IR, kotrola głośności
- Negative feedback 10 dB
- Wyjścia analogowe 1 tape, 1 subwoofer
- Pobór mocy 200 W
- Wymiary (S x W x G) 375 x 180 x 400 mm
- Masa 18,50 kg







 





Wzmacniacz słuchawkowy z DAC: NuPrime DAC-10H

$
0
0

Dwa zdjęcia DAC-10H - zdjęcia ze strony NuPrime


Wstęp
Białostocki dystrybutor Rafko jeszcze w grudniu zeszłego roku dostarczył mi do recenzji kolejny ciekawy sprzęt marki NuPrime (po kilku innych testach NuPrime na Stereo i Kolorowo). Tym razem to NuPrime DAC-10H (zobacz TUTAJ), czyli jak go określa Rafko: "wzmacniacz słuchawkowy z audiofilskim zbalansowanym przetwornikiem cyfrowo-analogowym DAC z obsługą DSD256 i PCM384". Na pokładzie zainstalowany został ESS SABRE ES9018K2M o dynamice 135 dB (w trybie mono) pracujący w pełni zbalansowanym torze, w ramach którego każdy kanał ma oddzielną sekcję zasilającą. Całość zasila liniowy wieloszynowy zasilacz toroidalny o wysokich parametrach. Co istotne, wyjścia liniowe XLR oraz RCA mogą pracować w dwóch trybach napięcia - standardowym i podwojonym dla szczególnie wymagających końcówek mocy. W wersji H (DAC-10H), wyposażonej we wzmacniacz słuchawkowy z wyjściami XLR-4 oraz duży jack 6,3 mm urządzenie dysponuje mocą RMS sięgającą 4 Wat oraz mocą (chwilą peak) sięgającą aż 16 Wat!

Od razu też uspokoję Czytelnika, że nie dlatego moje testy rozciągnęły się na ponad dwa miesiące, bo DAC-10H okazał się być jakiś "słabo grający" (a gra kapitalnie!), lecz dlatego, iż w tym czasie odsłuchiwałem całą masę rozmaitych słuchawek. Zaś NuPrime jako DAC i wzmacniacz słuchawkowy okazał się być w tej kwestii nieomal "wzorcem z Sèvres". Na tyle ponadprzeciętnie dobry, że postanowiłem go pozostawić u siebie na stałe jako redakcyjny sprzęt odniesienia.

NuPrime Audio
Myślę że nie ma co po raz kolejny szczegółowo opisywać firmy NuPrime, bo czyniłem to już kilkukrotnie przy okazji poprzednich testów takich jej urządzeń jak: DAC/przedwzmacniacz i końcówka mocy NuPrime DAC-9 i NuPrime STA-9 (czytaj test TUTAJ) oraz wzmacniacz cyfrowy z DAC DSD NuPrime IDA-16 (czytaj TUTAJ). Przypomnę jedynie najważniejsze fakty. Na samym początku historii było kalifornijskie przedsiębiorstwo NuForce, założone w 2005 roku przez pana Jasona Lima celem konstruowania innowacyjnych sprzętów hi-fi, opartych o własne rozwiązania i doświadczenia. NuForce szybko i głęboko wsiąkło w rynek high-fidelity; wytwarzano tu bardzo interesujące wzmacniacze cyfrowe, pierwszorzędne DACi, wzmacniacze słuchawkowe, a nawet słuchawki (urządzenia często, nawiasem mówiąc, opisywane na Stereo i Kolorowo). Niestety, rozmaite zawirowania rynkowe spowodowały, że NuForce stracił płynność finansową. W 2014 roku został przejęty przez Coretronic Corporation; od tego czasu jest częścią przedsiębiorstwa Optoma NuForce (zobacz TUTAJ). Część załogi z pierwotnego NuForce (wraz z jej oryginalnym założycielem i konstruktorem - Jasonem Limem) założyło osobne przedsiębiorstwo skierowane na rynek high-fidelity, czyli właśnie NuPrime Audio (zobacz TUTAJ).

Wrażenia ogólne i budowa
NuPrime DAC-10H to niejako przetwornik-cyfrowo analogowy NuPrime DAC-10 (zobacz TUTAJ) z zainstalowanym dodatkowo wzmacniaczem słuchawkowym (i droższy o jakieś tysiąc złotych). Oba urządzenia są w ofercie NuPrime od samego początku istnienia firmy, czyli od 2014 roku. Okazały się być wielkimi rynkowymi przebojami, zdobyły mnóstwo branżowych nagród i uwielbienie użytkowników.

Sprzęt dostarczany jest w dużym zwykłym kartonie, w którym znajduje się kolejny - tym razem już z eleganckiego papieru, zamykany na magnetyczne zatrzaski, w  środku wyłożony styropianem wyciętym w obrys korpusu DAC-10H. W komplecie użytkownik otrzymuje klasyczny przewód sieciowy, bardzo oryginalny pilot zdalnego sterowania o przekroju heksagonu, a także zwyczajowe instrukcję oraz gwarancję producenta.

Design DACa jest typowy dla wyższych serii NuPrime - futurystyczna obudowa o geometrycznej czołówce - gruby płat aluminium zeszlifowany w taki sposób, iż jego boczne krawędzie i górna część są lekko pochylone i tworzą swojego rodzaju przestrzenną, dość kanciastą bryłę. Bardzo oryginalnie to się prezentuje, trudno więc pomylić sprzęty NuPrime z innymi. Warto podkreślić, iż obudowa tytułowego urządzenia jest wąska i bardzo, bardzo głęboka. Nieczęsto takie rozwiązanie spotyka się w audio hi-fi.

Na górnym "spadzie" panelu frontowego, po jego obu stronach, zainstalowano dwa gniazda słuchawkowe (6,3 mm i XLR-4) głęboko wżynające się we front i obramowane chromowaniami. Pomiędzy owymi gniazdami znajduje się swoisty "wyświetlacz" - to rząd punktowych mini-perforacji albo "kropek", za którymi umieszczono niebieskie diody. Aktywne źródło wyświetlane jest za pomocą literek (składających się z wielu niebieskich punkcików) jak "U", "O", czy "C". Zaś po prawej stronie spadzistej części frontu jest podobny "wyświetlacz", lecz informujący w taki sam sposób jak poprzedni o częstotliwości próbkowania sygnału oraz poziom jego wzmocnienia (w skali od 0 do 99). W trybie niskiego wzmocnienia poziom napięcia wynosi 2 V dla gniazd RCA i 4 V dla XLR; w trybie high jest dwukrotnie wyższe. Niezależne tryby (low/high) przygotowano dla słuchawek.

Z kolei na najbardziej wysuniętym szczycie bryły frontu (to płaski, wąski panel) znajduje się rząd aż ośmiu przycisków tworzących jedną powierzchnię. Pierwszy od lewej służy do regulacji siły wzmocnienia (niższą L lub wyższą H). Kolejnymi przyciskami wybierać można odpowiednie wejście cyfrowe lub analogowe, uruchomić urządzenie z trybu "stand-by" oraz sterować poziomem głośności (są tu trzy przyciski: głośniej, ciszej i mute). Po prawej stronie przycisk wyboru tryby pracy urządzenia (DAC z preampem lub DAC z wzmacniaczem słuchawkowym). Szczerze pisząc, to te przyciski są niezbyt ergonomiczne i logiczne. Lepiej sterować funkcjami DAC-10H za pośrednictwem pilota zdalnego sterowania. Trzeba też uważać z regulacją wzmocnienia, bo ta jest wspólna dla przedwzmacniacza, DACa i wzmacniacza słuchawkowego. Brakuje jakiegoś prostego przełącznika tych trybów. To duże niedopatrzenie.

Tył urządzenia z racji wąskiej obudowy został szczelnie zapchany wieloma rozmaitymi gniazdami. Uwagę zwracają para wyjściowych gniazd symetrycznych XLR. Zaraz obok nich znajduje się para wyjściowych analogowych RCA (po prawej stronie). Środek tylnego panelu zajmuje grupa gniazd wejściowych: dwie pary analogowych RCA oraz aż pięć cyfrowych - dwa elektryczne koaksjalne, dwa optyczne Toslink oraz jedno USB. W ich bezpośredniej okolicy umieszczono gniazdo Trigger Out do przyłączenia innych firmowych urządzeń. Lewa część tyłu przynależy do sekcji zasilającej - gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z pomieszczeniem bezpiecznika oraz centralnym włącznikiem sieciowym (płaski przełącznik).

Warto podkreślić, że NuPrime spoczywa na czterech wysokich stopach antywibracyjnych wybornej jakości, które z pewnością optymalnie chronią sprzęt przed niechcianymi wstrząsami, drganiami, wibracjami, etc. Stopy te stanowią osobny firmowy pantent zgłoszony do stosownego Urzędu Patentowego.

Najważniejsze cechy
- wyjście duży jack 6.3 mm oraz 4-pinowy zbalansowany XLR
- przełącznik wzmocnienia dla różnego rodzaju słuchawek
- moc do 4 W RMS przez gniazdo XLR
- urządzenie sterowane autorskim mikroprocesorem z retencją pamięci,
- sekcja cyfrowa oparta o SABRE32 Reference ES9018K2M o dynamice 135 dB
- obsługa sygnału do 384 kHz / DSD256
- wieloszynowy ultra liniowy zasilacz toroidalny
- niezależna sekcja zasilania dla lewego i prawego kanału
- w pełni zbalansowane przetwarzanie sygnału audio
- obwody wejściowe oparte ultra nisko szumne tranzystory JFET
- przedwzmacniacz z precyzyjnym potencjometrem drabinkowym o skoku 0,5 dB z pamięcią poziomu głośności dla każdego źródła
- obsługa ASIO 2.1
- autorskie sterowniki do systemu Windows
- obsługa DoP (DSD over PCM)
- wejście USB w trybie asynchronicznym
- w komplecie pilot zdalnego sterowania
- pięć wejść cyfrowych i dwa analogowe
- wyjścia liniowe gotowe do pracy w dwóch trybach napięcia: standardowym i podwojonym
- antywibracyjne stopy izolujące autorskiej konstrukcji (zgłoszone do opatentowania)
 


Karton w kartonie


Solidny i estetyczny sposób zabezpieczania przed uszkodzeniem



Futurystyczny design: geometryczny front i bardzo oryginalny wyświetlacz

Pilot zdalnego sterowania o przekroju heksagonu

Na skrajnych stronach "frontu" dwa gniazda słuchawkowe - 6,3 mm i XLR-4



Odsłuchy na słuchawkach Mr. Speakers Aeon Flow Closed i Final Audio Design Pandora Hope VI
 


Kilka ujęć dużego systemu audio
 






Kilka słuchanych albumów z serwisu Tidal HiFi/MQA


Wrażenia dźwiękowe
NuPrime DAC-10H testowałem przede wszystkim z trzema parami słuchawek: MrSpeakres Aeon Flow Closed, Final Audio Design Pandora Hope VI (z przewodem symetrycznym na zmianę z niesymetrycznym) oraz Fostex TH-610. Sprzęt używałem także w dużym zesatwie stereo, gdzie jako źródło posłużył Auralic Areis Mini na zmianę z komputerem MacBook Pro. Porównawcze DACi i słuchawkowce to Pioneer U-05, Hegel H160 oraz Woo Audio WA8 Eclipse. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Zaczynam od opisu DAC-10H jako przetwornika cyfrowo-analogowego, bo to główna funkcja tytułowego urządzenia. Firma NuPrime ma w tej dziedzinie bardzo duże doświadczenie - jeszcze za czasów NuForce pan Jason Lim konstruował doskonałe DACi doceniane na całym świecie. Zaś obecnie takie urządzenia jak np. NuPrime DAC-9 czy NuPrime IDA-16 (wzmacniacz z DAC) dosłownie hipnotyzują dojrzałym dźwiękiem - wiem, bo je tutaj, na Stereo i Kolorowo, odsłuchiwałem i opisywałem. Posłużę się więc autocytatem: "To połączenie energii z niezwyczajną, bo emocjonalną muzykalnością, podparte dodatkowo niezłą detalicznością z ogólnie potoczystym, płynnym i gładkim charakterem brzmienia o ciepławej barwie. To dźwięk stricte analogowy - świetnie dociążony, kolorowy i efektywny, ale z przebijającym się w każdym z pasm organicznym, nieco podgrzanym przekazem". Trudno mi tych słów nie przytoczyć właśnie przy opisie brzmienia DAC-10H.

DAC charakteryzuje się pierwszorzędną szybkością i dużym zaangażowaniem dźwiękowym wynikającym nie tylko z wysokiej dynamiki grania, ale także i ze znakomitego pogłębienia i nasycenia tonalnego. Nie często aż tak zdrową soczystość brzmienia można usłyszeć w przetwornikach c/a, a w tych poniżej 10 000 PLN - jeszcze rzadziej. Pisząc krótko, DAC-10H to jest bardzo dobry DAC. Jest wzorowo neutralny, wręcz idealnie czysty i bardzo szczegółowy - wyświetla i obrysowuje wyraźne kontury w muzyce (a tylko najlepsze DACi to potrafią). Ponadto brzmi "gładko" i organicznie, a nawet wręcz lampowo, ale w tym sensie, że nie zostawia śladów cyfrowych nalotów. Żadnej laboratoryjnej kliniczności, żadnego nieprzyjaznego chłodu, żadnego sztucznego powiewu cyfry, czy, nie daj Boże - zimnego utwardzenia.

Konwerter cyfrowo-analogowy NuPrime oferuje przyjemną dla uszu płynność i delikatne ogólne ocieplenie (a precyzyjniej pisząc - docieplenie, bo bez ingerencji w równowagę brzmienia). Dominuje tu wielobarwność i rozbudowana kolorystyka przekazu nałożone na zaawansowaną namacalność dźwięku z wyborną przestrzennością oraz, co istotne - wzorową harmonią tonalną. Można to zjawisko nazwać muzykalnością, można dźwiękową chromatycznością, albo można po prostu - melodyjnością. A jeszcze konkretniej - emocjonalną melodyjnością.

Dużym atutem jest tu także spora plastyczność brzmienia nacechowana ogólną pełnością oraz optymalnym dociążeniem instrumentów. Pomimo dużej masy dźwięku, nie ma tu żadnej ociężałości czy ospałości; przekaz jawi się jako lekki, acz bezpośredni. Fizyczny. Całość dopełnia rozbudowana wielowarstwowa przestrzeń z dużą sceną, daleką głębią oraz bardzo ciemnym tłem, na którym mikro-detale świecą niczym gwiazdy na zimowym niebie. Transparentność i widoczność (słyszalność) subtelności jest znakomita. Może nie referencyjna, ale znakomita właśnie. Pozwala na całkiem dużą detaliczność i sporą selektywność. Nie mam uwag.

Kilka słów o DAC-10H jako wzmacniaczu słuchawkowym. Owszem, można to urządzenie używać równolegle jako DAC i wzmacniacz słuchawkowy, kiedy doprowadzać doń sygnał cyfrowy, ale można je traktować wyłącznie jako sam słuchawkowiec - po przyłączeniu sygnału analogowego do jednej z dwóch par liniowych gniazd RCA. Jako klasyczny wzmacniacz słuchawkowy NuPrime sprawdza sie wzorowo. Nawet ciut lepiej niż sam DAC, choć wydawałoby się, że powinno być odwrotnie. Dużo tu także zależy od zastosowanych słuchawek, lecz urządzenie nie jest zbyt względem nich wybredne, a ponadto przecież oferujące kilka nastawów dla rozmaitych wartości Ohm. (Co czyni zeń bardzo uniwersalny wzmacniacz słuchawkowy).

Wzmacniacz słuchawkowy zapewnia spektakularne i żywe brzmienie, ale równolegle lekko pomazane organiczną łagodnością (jakby przetartą przez lampy elektronowe). Świetna przestrzeń, jeszcze lepsze stereo, namacalna głębia, wzorcowe uporządkowanie sceny, znakomita kontrola w całym paśmie, wyraźne instrumenty, nasycone wokale - nie ma się do czego przyczepić. Nawet nie można wychwycić żadnych zniekształceń, ani szumów... Bardzo dobry wzmacniacz słuchawkowy!

Konkluzja
W krótkich żołnierskich słowach - NuPrime DAC-10H to pierwszorzędny przetwornik cyfrowo-analogowy na kości ESS SABRE ES9018K2M z obsługą DSD256 i PCM384. Brzmieniowo oscylujący w rewirach pełnej harmonii tonalnej, leciutkiego analogowego docieplenia (powodującego swoistą organiczność) oraz wysmakowanej precyzji i przestrzenności. Dużą niespodzianką okazał się pokładowy wzmacniacz słuchawkowy - dawno nie słyszałem tak dobrego dźwięku z moich słuchawek: super przestrzeń, głębia, namacalność i żyzność. A do tego przyjazna cena jak na nowoczesne combo: DAC/słuchawkowiec/przedwzmacniacz. Bezwarunkowa rekomendacja dla NuPrime DAC-H10!!!

Cena w Polsce - 7 995 PLN.

Epilog
Tytułowy NuPrime DAC-10H zostaje u mnie jako stałe wyposażenie systemu audio. Głównie jako towarzysz (DAC) dla odtwarzacza sieciowego Auralic Aries Mini.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Mastersound Dueventi (test TU), Haiku-Audio Bright MK4 (test TU), Feliks Audio Arioso 300B (test TU), Unison Research Simply Italy USB (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), System Audio Legend 40 (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), S.M.L.S. M8A oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Nakamichi ZX-9.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).



Kolumny podłogowe Audiovector SR 3 Avantgarde - zapowiedź testu

$
0
0




Jakieś dwa i pół roku temu na łamach Stereo i Kolorowo testowałem duńskie podłogówki Audiovector Ki 3 Super (czytaj test TUTAJ). Nie ukrywam, że kolumny te wówczas wywarły na mnie szalenie dobre wrażenie. Jednak skandynawska szkoła akustyczna jest na tyle silna, że nieomal każde głośniki z tamtych stron są wybitne (choć i równolegle i nie tanie, ale to inna sprawa). Dlatego bardzo ucieszyłem się, kiedy nadarzyła się okazja wypożyczenia do testów innych, już z wyższej półki, kolumn firmy Audiovector. Tym razem prosto z cieszyńskiej firmy Voice Sp. z o.o. przyjechały do mnie podłogówki Audiovector SR 3 Avantgarde (zobacz TUTAJ) w bajecznie nieziemskim kolorze obudowy "Piano Midnight Blue". Seria SR 3 obejmuje takie modele jak "Super" (podstawowy), "Signature", tytułowy "Avangarde" oraz "Arreté" (topowy). Co nietypowe, każdy z niższych modeli może zostać w każdej chwili zapgrejdoway do wyższego. Takie coś, tylko w duńskim Audiovector!

Kilka słów od dystrybutora. "Pierwszy tweeter w modelu Avantgarde skonstruowaliśmy w oparciu o model Signature. Potem jednak skorzystaliśmy z Air Motion Transformer w zupełnie nowej formie, która wyzwoliła rewolucyjne możliwości: jeden głośnik dający zakres od 2 900 Hz do ponad 50 000 Hz!

To było spełnienie marzeń. Zamiast korzystać z supertweetera z jego wszystkimi problemami fazowymi, Ole Klifoth i jego zespół postanowili wykorzystać tylko jeden doskonały przetwornik. Ciągłe badania nad szybkością nowego głośnika średniotonowego oraz zwrotnicy były niezbędne do uzyskania płynnego przejścia od średnich do wysokich tonów.

Nowy głośnik średniotonowy został specjalnie zaprojektowany do 10,000 Hz. Tweeter Avantgarde zbudowany w technologii Air Motion Transformer został pozbawiony kompresji, a dzięki konfiguracji SEC, która pozwala na częściowe wentylowanie głośnika, jest on szybki i bardzo przejrzysty, niczym głośnik elektrostatyczny. Jednak dynamika jest z pewnością na wyższym poziomie". Koniec cytatu.










Wzmacniacz zintegrowany Lector ZAX 70

$
0
0

Wzmacniacz ZAX 70 w środku i na zewnątrz (zdjęcia ze strony Lector)


Wstęp
Nigdy jeszcze na stronach Stereo i Kolorowo nie pojawiały się sprzęty kultowej włoskiej firmy Lector Strumenti Audio (zobacz TUTAJ). Kiedy więc, pod koniec 2018 roku otrzymałem bardzo miły list od pani Joanny Szumilas - partnera biznesowego i światowego dystrybutora marki Lector (i przy okazji dystrybutora Black Cat Cable made by Chris Sommovigo oraz Pearl Evolution made by Silvano Cremonesi), zawierający pytanie, czy nie chciałbym przetestować jakiegoś sprzętu marki Lector. Oczywiście, natychmiast odpisałem, że - "z przyjemnością". W rezultacie tej konwersacji, niedawno, bo w połowie stycznia, przyjechał do mnie podstawowy firmowy wzmacniacz Lector ZAX-70 (zobacz TUTAJ). Ale w tym wypadku, "podstawowy" nie oznacza - "budżetowy". ZAX-70 to bardzo dojrzała konstrukcja, choć kosztująca niewygórowane około 5 500 PLN (co w audio-stereo nie jest jakąś szaloną ceną).

Docet/Lector Strumenti Audio
Docet i Lector to dwie włoskie marki należące do jednej osoby, czyli głównego konstruktora i właściciela firm dr Claudio Romagnoli z Albuzzano (Lombardia). Oprócz prowadzenia firmy jest również wykładowcą i rektorem na uniwersytecie w Szwajcarii, gdzie wykłada matematykę kwantowa oraz fizykę. Docet (zobacz TUTAJ) koncentruje się na niewielkich urządzeniach typu DAC, czy filtry zasilania, zaś Lector na zaawansowanym sprzęcie hi-fi. Marka Lector jest na rynku od 1982 r. Wszystkie urządzenia są składane ręcznie w zakładzie w Albuzzano. Lector od początku swojej działalności nie posiada działu marketingu - w dzisiejszych czasach jest to rzecz nieczęsto spotykana. Z drugiej strony brak osobnego działu marketingu i prowadzenie public relations w stylu DIY powoduje, że strona internetowa Lector wygląda jak wygląda, czyli bardzo archaicznie, by nie napisać - amatorsko i mało przejrzyście. Ale nie to jest najważniejsze, a jakość sprzętów. Te zaś mają status kultowych.

Lector Strumenti Audio ma w aktualnym porfolio wiele różnych urządzeń. Większość z nich to bardzo zaawansowane urządzenia idące w stronę high-endu albo klasy wyższej. Są tu rozmaite wzmacniacze (np. hybrydowe WFI-700, VM-200, czy nowy VM-200), przetworniki cyfrowo-analogowe (np. Digicode 704, Digicode S-192 i Digitube-192/DSD), odtwarzacze i transporty płyt kompaktowych (CDP-06 MKII, CDP-707, Digidrive TL3), zasilacze oraz przedwzmacniacze gramofonowe. Wprowadzono serię ZAX obejmującą wzmacniacz hybrydowy oraz odtwarzacz płyt CD. Najpierw były to serie ZAX 60 i ZAX 120, zaś niedawno zaoferowano nową ZAX 70 zastępując ZAX 60. Sprzęty tańszej serii R (czyli ZAX) nie mają bocznych paneli z drewna, obudowa jest wykonana w całości z metalu.

Dla zainteresowanych produktami firmy Lector kilka faktów. Otóż firma ma kilka rozwiązań, które wprowadziła jako pierwsza na rynek audio - oczywiście są one wszystkie opatentowane. Oto kilka z nich:
- pierwszy na świecie odtwarzacz CD z wyjściem lampowym pracującym w czystej klasie A bez wzmacniaczy OPA w ścieżce sygnału,
- pierwszy na świecie zintegrowany wzmacniacz hybrydowy,
- pierwsza na świecie hybrydowa końcówka mocy - lampa steruje bezpośrednio tranzystorem,
- pierwszy na świecie opto-bias,
- pierwszy na świecie konwerter cyfrowy z prawdziwym wyjściem lampowym,
- pierwszy na świecie wzmacniacz mocy z high current bias w pierwszym stopniu wzmocnienia,
- wzmocnienie katody sterowane z wysokiego napięcia.

Wrażenia ogólne i budowa
Wzmacniacz dostarczany jest w pojedynczym, zwykłym kartonie. Oblepiony jest kilkoma kartkami informacyjnymi. Wewnątrz, w dwóch piankowych formach, spoczywa ZAX 70 (dodatkowo owinięty przezroczystym workiem foliowym). W komplecie nabywca otrzymuje firmowy pilot zdalnego sterowania (niewielki, płaski - z membranowymi przyciskami), przewód zasilający oraz instrukcję użytkowania. To wszystko.

ZAX 70 to wizualnie dość minimalistyczny wzmacniacz, choć niepozbawiony specyficznego uroku - trudno go nie nazwać ładnym i oryginalnym. Jego stylistykę silnie narzucają zaokrąglone boki metalowej obudowy (pełnią też rolę wzmacniającą konstrukcję i gaszącą pasożytnicze wibracje) oraz panel frontowy z grubego czarnego akrylu. Na froncie zainstalowano jedynie dwie duże gałki regulatorów. Pierwsza z prawej to potencjometr wzmocnienia (z niebieską z diodą sygnalizującą poziom pogłośnienia), a druga to obrotowy selektor źródeł (już bez diody). Gałki zostały wykonane z materiału antystatycznego o nazwie "derlin". Na płycie czołowej znalazło się jeszcze miejsce na "oko" podczerwieni (po lewej stronie) oraz na ozdobną płytkę z logo "LECTOR" po środku. Włącznik zasilania przeniesiony został na lewy bok - i bardzo dobrze.

Z tyłu uwagę zwraca długi rząd aż ośmiu par gniazd RCA. Pięć z nich to zwykłe analogowe gniazda wejściowe, dwa służą jako wyjścia dla rejestratorów np. magnetofonu (Rec-Out), a ostania to regulowane wyjście z poziomu przedwzmacniacza. Brak wejść cyfrowych. Prawą stronę zajmują dwie pary bardzo solidnych terminali głośnikowych WBT, a jeszcze bardziej na prawo - gniazdo zasilania zintegrowane z pomieszczeniem bezpiecznika. Co istotne, obudowa spoczywa na trzech stopach antywibracyjnych - są bardzo rzetelnej jakości. Brawo. 

Dane techniczne
Moc przy 8 Ohm: 70 W x 2
Moc przy 4 Ohm: 100 W x 2
5 wejść liniowych RCA
2 wyjścia Rec-Out
1 wyjście Passive Volume
Wymiary: 430 x 300 x 108 cm (S x G x W)
Masa: 10 kg



Karton z ZAX 70

Zawartość kartonu

Skromny, acz efektowny design; dużo uroku dodają zaokrąglone boki


Panel frontowy to gruba płyta z czarnego akrylu

Urządzenie spoczywa na trzech stopach antywibracyjnych

Na obudowie leży pilot zdalnego sterowania; niewielki, ale praktyczny

Włącznik zasilania umieszczono na lewym boku - i słusznie, bo nie szpeci frontu


Tył urządzenia; przewody to Black Cat Cable 3202

Solidne terminale głośnikowe




ZAX 70 stoi na drewnianej podstawie antywibracyjnej Rogoz-Audio



Dwa duże pokrętła, w tym odpowiedzialnym za pogłaśnianie znajduje się niebieska dioda

Po prawej, w tle - wzmacniacz lampowy Mastersoud Dueventi 


Na pierwszym planie wzmacniacz lampowy Line Magnetic LM-845 EI


ZAX 70 ze wzmacniaczem Haiku-Audio Origami 6550 SE "na głowie"


Dwa ujęcia systemu odsłuchowego

Wrażenia dźwiękowe
Wzmacniacze porównawcze to: lampowe - Mastersound Dueventi, Magnetic Line LM-845 EI oraz Haiku-Audio Origami 6550 SE, hybrydowe - Haiku-Audio Bright MK4 i Pathos One Classic MKIII oraz tranzystorowy - Hegel H160. Kolumny głośnikowe to Living Voice Auditorium R3 i Audiovector SR 3 Avangarde. Przewody głośnikowe - Black Cat Cable Coppertone, interkonekty Black Cat Cable 3202. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Jako że pierwszy raz miałem u siebie na odsłuchach urządzenie marki Lector, trudno mi było spodziewać się jakiejś konkretnej charakterystyki brzmienia, dopóki nie rozpocząłem testów. Dlatego dość sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że ZAX 70 gra bardzo, ale to bardzo rasowym i dojrzałym dźwiękiem jakiego trudno by oczekiwać od wzmacniacza kosztującego około 5 500 PLN (a nie więcej). Otóż Lector to potężny, "duży" dźwięk o solidnej, acz doskonale kontrolowanej podstawie basowej. A także z rozbudowaną i nasyconą średnicą. 

To pięknie plastyczny dźwięk o szerokiej skali, dużej i różnorodnej masie instrumentów oraz solidnym i gęstym brzmieniu z doskonałą namacalnością (obecnością) muzyki. Co istotne, wzmacniacz kapitalnie organizuje scenę porządkując wszelkie instrumenty i wokale jakby według linijki. Dodatkowo gradacja przestrzeni, jej wielopoziomowość i głębia są pierwszorzędne. Przestrzeń jest szeroka - rozłożysta jak korona wielowiekowego dębu. Mogę ten rozmiar sceny porównać jedynie z moim wzmacniaczem Hegel H160, ale ten kosztował, u diabła, aż 15 000 PLN!  

ZAX 70 to także duża efektowność i ekstensywność brzmienia. Brzmienie charakteryzuje się dużą atrakcyjnością wynikającą z obfitości i okazałości tonalnej. Wydaje się, że podczas odsłuchów można bez problemu dotknąć palcem poszczególnych dźwięków, bo są delikatnie pogrubione i doprawione kolorem. Są bezpośrednie i bardzo widoczne, ale również ciut zmiękczone. Na specjalną uwagę zasługuje średnica. Bardzo soczysta - wręcz tłusta, ale bez negatywnych konotacji tego słowa. 

Całość przekazu mimo że lekko napompowana dodatkową energią i rozpędzona, to w ogólnym odbiorze jest naturalna i fizjologiczna. Nie ma poczucia sztuczności brzmienia, choć oczywiście trudno mówić w przypadku tytułowego wzmacniacza o stuprocentowej neutralności, albowiem jest to brzmienie lekko podkolorowane i retuszowane treścią oraz wypełnieniem. Przynosi to pierwszorzędne efekty - muzyka zawsze brzmi autentycznie, w sposób pełny, dokonany, bliski i namiętny. Taka rozbudowana wydatność sensoryczna przywodzi na myśl takie konstrukcje wzmacniaczy jak Naim, czy wspomnianego już Hegla. To dźwięk na wskroś organiczny i wysokowydajny. Żyzny.

Kilka słów o precyzji grania ZAX 70. No, cóż - można napisać, że jest składana w ofierze muzykalności i spektakularności brzmienia. Wzmacniacz jest dokładny na pierwszych planach, później (głębiej) jest już gorzej, ale nie beznadziejnie. Dźwięk na tyle nieco się gubi w dokładnym oddawaniu wszelkich zjawisk przestrzennych, ale dla uczciwości muszę napisać, że nie odstaje w tym od innych wzmacniaczy w porównywalnej cenie co Lector. Cudów w fizyce nie ma. Konstruktorzy postanowili przełożyć akcenty na efektowność i bujność brzmienia, na jego muzykalną artykulację oraz na wzorowe rozłożenie sceny, zaś na samą idealną precyzję już nie wystarczyło budżetu (pisząc skrótowo). 

Podobnie rzecz ma się z tzw. selektywnością - nie żeby dźwięki sklejały się ze sobą, czy zbrylały, bo czegoś takiego tu nie ma. Poprawniej by napisać, iż mniejsze detale, czy jakieś fragmenty (plamy) muzyczne nie są precyzyjnie segmentowane, wyodrębniane z tła, rozdzielane, czy odseparowywane od siebie. W rezultacie tego, brzmienie jest soczyste, barwne i nacechowane emocjami, acz nie do końca detaliczne i w pełni dokładne. Jest niejako przybliżeniem i obrysem, ale za to niezwykle przyjemnym w odbiorze. Mi taka charakterystyka brzmienia (czyli okupiona lekkim poświęceniem precyzyjności) w odbiorach muzyki w ogóle nie przeszkadzała, bo pan Claudio Romagnoli uczynił to bardzo umiejętnie - po mistrzowsku połączył ogień dużego dźwięku z wodą muzykalności. Bez nadęcia i swobodnie.

Konkluzja
Włoski Lector ZAX 70 to bardzo energetyczny wzmacniacz zintegrowany. Naładowany pozytywną energią dużej masy dźwiękowej, wieloma dobrymi emocjami, piękną barwą oraz bardzo gęstym i żyznym kontenetem muzycznym. Klasyczny wzmacniacz, który może być przykładem dla wielu innych, jak powinna grać dobrze skonstruowana amplifikacja zapewniająca stricte rasowy dźwięk klasy audiofilskiej de-lux. Gorąco polecam!

Cena w Polsce - 5 500 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Haiku-Audio Bright MK4 (test TU), Magnetic Line LM-845 EI, Haiku-Audio Origami 6550 SE, Mastersound Dueventi (test TU)  i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde, Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H, S.M.L.S. M8A oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Wzmacniacz słuchawkowy Taga Harmony THDA-500T v.2 - zapowiedź testu

$
0
0


W styczniu 2016 roku na stronach Stereo i Kolorowo opisywałem ciekawy wzmacniacz słuchawkowy Taga Harmony THDA-500T (czytaj test TUTAJ). Wówczas była to gorąca premiera, zaś wzmacniacz szybko znalazł duże uznanie wśród melomanów oraz zdobył serię branżowych nagród i wyróżnień. Jednakże polska firma Taga Harmony prowadzona przez pana Jacka Kokocińskiego nie spoczęła na laurach. Wciąż trwały prace nad ulepszeniem konstrukcji wzmacniacza. I tak, równo po trzech latach, w lutym 2019 roku słuchawkowcy otrzymują kolejną edycję tamtego wzmacniacza, czyli tytułowy model THDA-500T v.2 (zobacz TUTAJ).

Co konkretnie poprawiono w modelu v.2 względem poprzedniego? Przede wszystkim zainstalowano wysokiej jakości złącza RCA mechanicznie obrabiane z mosiądzu, a także wbudowano asynchroniczny przetwornik cyfrowo-analogowy USB-DAC pracujący na układach SA9123 DAC oraz AKM AK4430 o rozdzielczości 24 bit/192 kHz. W układach wewnętrznych dodano także kilka drobnostek konstrukcyjnych, ale nie wiem, co to konkretnie jest.

Warto podkreślić, iż wzmacniacz THDA-500T v.2 pracuje w klasie A bez pętli sprzężenia zwrotnego zapewniając tym samym mocny i krystalicznie czysty dźwięk. Bezrezonansowa obudowa wykonana ze stali oraz aluminium - jest niezwykle wytrzymała, a zarazem posiada nienaganny wygląd. Z kolei wbudowane dyskretne wejście MOSFET oraz lampa 12AX7 są idealnym połączeniem mocy oraz źródłem analogowego, lampowego brzmienia. Dodatkowo producent wyposażył wzmacniacz w audiofilskie kondensatory sprzęgające Wima oraz zasilanie Rubycon zapewniając tym samym doskonale kontrolowany dźwięk oraz niezawodną pracę. Wzmacniacz Taga Harmony THDA-500T v.2 to także samodzielny przedwzmacniacz, umożliwia więc podłączenie bezpośrednio z zewnętrznym wzmacniaczem mocy lub aktywnymi kolumnami. Masa urządzenia to 2,5 kg, czyli niemało.



 






 
 

Plan recenzji - marzec 2019 r.

$
0
0
Widok głównego systemu audio Stereo i Kolorowo z 28 lutego 2019 r.


Ostatnimi czasy, na przełomie 2018 i 2019, na Stereo i Kolorowo spadła prawdziwa lawina nowych sprzętów testowych oraz zamówień na recenzje. Zaś ja, Ludwik Hegel, jestem tu tylko jeden - czasami pomaga mi edycyjne jeszcze jedna osoba. Proszę więc wszystkich o wyrozumiałość - wszelkie zapowiedziane urządzenia hifi zostaną przetestowane i opisane. Staram się powoli rozładowywać kolejkę. A w marcu plan recenzji przedstawia się następująco:

1. Na pierwszy ogień pójdzie trzyskładnikowy zestaw (mikro-wieża?) S.M.S.L. składający się z DAC DSD, wzmacniacza słuchawkowego oraz adresowanego im zasilacza liniowego - S.M.S.L. M8A, S.M.S.L. SAP12 i S.M.S.L. P2 (czytaj zapowiedź testu TUTAJ). Zapowiedź testu pochodzi z 23 grudnia '18, ale zapewniam, że jest to arcyciekawy słuchawkowy sprzęt stereo, który pomimo swych mikrych rozmiarów dorównuje większym stacjonarnym ze znacznie wyższego poziomu cenowego.



2. Zaraz potem więcej uwagi chciałbym poświecić nowemu polskiemu wzmacniaczowi lampowemu Haiku-Audio Origami 6550 SE (zobacz zapowiedź TUTAJ). Wspaniale grająca maszyna, choć o nieco kontrowersyjnej prezencji, bo z wybebeszonymi transformatorami na zewnątrz. Mi coś takiego bardzo się podoba.



3. W kolejce oczekuje prawdziwa wzmacniaczowa bomba, która ostatnio w zasadzie stała się moją podstawową amplifikacją. Mam na myśli dalekowschodni wzmacniacz Line Magnetic LM-845IA (czytaj TUTAJ) na gigantycznych lampach elektronowych 845. Piękny dźwięk o głębokim nasyceniu i żarliwej barwie.



4. W marcu planuję opisać dwie pary słuchawek japońskiej firmy Pioneer. Będą do didżejskie z nazwy i designu, choć z audiofilską duszą, Pioneer HDJ-10X (czytaj TUTAJ) oraz bezprzewodowe Bluetooth Pioneer S9 NC (czytaj TUTAJ).




5. W drugiej połowie marca opublikuję test premierowego włoskiego wzmacniacza lampowego Unison Research Preludio (zobacz TUTAJ), który czaruje zarówno dźwiękiem, jak i atrakcyjnym wzornictwem.



6. W międzyczasie będę testować najnowszy hybrydowy wzmacniacz słuchawkowy z DAC - Taga Harmony THDA-500T v.2 (czytaj zapowiedź TUTAJ), który jest zmodernizowaną i ulepszoną wersją poprzedniego z 2016 roku.



7. Od ponad miesiąca nieustannie gram na przewodach Black Cat Cable. Bez kozery mogę napisać, że są to wyjątkowe kable. Ultra-precyzyjnie wykonywane według skomplikowanej technologii zwijania poszczególnych żył i nawijania nań izolacji. To musi przekładać się na ich wyjątkowe brzmienie - i rzeczywiście przekłada się. Te przewody to interkonekty RCA Black Cat Cable 3202 (zobacz TUTAJ) oraz głośnikowe Black Cat Cable Coppertone (zobacz TUTAJ).




8. Muszę to napisać. Kiedy w zeszłym tygodniu przyjechały do mnie duńskie kolumny podłogowe Audiovector SR 3 Avangarde (czytaj zapowiedź TUTAJ), od razu podbiły moje uszy. I serce. To dźwięk marzeń, a zestawiony z lampą - wręcz bajeczny. Oj, trudno będzie mi się z nimi rozstawać.



9. Marzec chciałbym zamknąć recenzją amerykańskich słuchawek Mr. Speakers Aeon Flow Closed (czytaj zapowiedź TUTAJ). Test planowałem najpierw na styczeń, potem na luty, lecz nie wyrobiłem się. Ale to bardzo interesujące słuchawki.



10. Na pewno w marcu nie zdążę zabrać się za wzmacniacz/odtwarzacz sieciowy iEAST StreamAmp AM160 (zobacz TUTAJ). Niezwykle ciekawy sprzęt strumieniujacy także mój ulubiony Tidal, a dodatkowo zaopatrzony w niezły wzmacniacz klasy D. Bardzo mi przykro, że recenzja tak się opóźnia.



11. W marcu na pewno będę testować najnowsze słuchawki HiFiMan HE5se, bo mam je już u siebie w domu, ale czekają na osobny, specjalny anons. Uczynię to zaraz na początku marca.

12. Mam na stanie nowe monitory aktywne Paradigm Shift A2 (zobacz TUTAJ), które zamówiłem z warszawskiego Polpaku jako nagłośnienie mojego gabinetu. Stoją na biurku, więc najczęściej słucham na nich siedząc przy komputerze - np. pisząc właśnie niniejsze słowa. Na pewno test Paradigm Shift A2 też się ukaże, ale jeszcze nie wiem kiedy. Najpewniej dopiero w kwietniu.



Oprócz powyższych planów, na pewno dojdzie jeszcze coś mniej planowanego. W marcu spodziewam się dostawy nowego wzmacniacza hybrydowego Taga Harmony, ciekawego DACa z dalekiego kraju (ale nie z Chin), polskiego przewodu USB, nietypowego kondycjonera... Zapraszam do lektury Stereo i Kolorowo!

Słuchawki planare HiFiMAN HE5se - zapowiedź testu

$
0
0


Dawno na Stereo i Kolorowo nie pojawiały się słuchawki amerykańskiej firmy HiFiMAN (choć w sumie opisałem ich z sześć - siedem modeli). Ostatnio były to HIFiMAN Edition S (czytaj test TUTAJ) i HiFiMAN HE-1000 (czytaj TUTAJ), ale to było już ponad dwa lata temu. Dlatego bardzo ucieszyłem się kiedy przedstawiciel białostockiego Rafko zaproponował mi do testów najnowsze słuchawki tejże firmy. Z trzech zaproponowanych (w cenach od 18 000 PLN do 3 500 PLN) ostatecznie wybrałem najtańsze - są to HiFiMAN HE-5se (zobacz TUTAJ) należące do serii Premium. HE-5 obecne są na rynku od 10 lat, choć były pod drodze unowocześniane (dostępne jako HE-5 LE). Aktualna ich wersja, czyli HE-5se powstała właśnie jako edycja jubileuszowa na dziesięciolecie.

Jak można przeczytać na stronie dystrybutora Rafko: "Model HE5 to jeden z najbardziej znanych, kultowych modeli HiFiMANa. 10 lat temu okrzyknięto go jednym z najlepiej brzmiących produktów w historii. Dzisiaj nowa, ulepszona wersja HE5se kontynuuje ten trend. Nowa rewizja to zredefiniowany powrót do technologii i rozwiązań, które przyczyniły się do uznania pierwszych słuchawek HiFiMAN za rewolucję w dziedzinie konstrukcji nausznych w XXI wieku.

Niezwykle lekka, a przy tym wyjątkowo precyzyjna membrana o grubości jednego nanometra pozwala HE5se osiągnąć przestrzeń i soniczny realizm, jakich nie oferuje żadna inna konstrukcja w tym pułapie cenowym. Nowy, ulepszony względem klasycznej wersji HE5 pałąk, to hybrydowe połączenie materiałów i kształtów, które świetnie amortyzuje wagę słuchawek i doskonale dopasowuje się do kształtu głowy. Dzięki temu nawet wielogodzinny odsłuch nie sprawia dyskomfortu. Pomagają w tym również poduszki nauszne FocusPad wypełnione pianką z pamięcią kształtu i obite materiałem z połączenia skóry i weluru delikatnie oplatających małżowinę uszną. Kabel do słuchawek podłączany jest przy pomocy złączy 3,5 mm jack, które usytuowane są na muszlach pod kątem 10 stopni. Pozwala to uniknąć naprężeń i odgnieceń, zapewniając większą żywotność kabla". Koniec cytatu.

Różnice w HE-5se względem oryginalnych HE-5LE:
- o 4 decybele wyższa skuteczność
- kabel zakończony mini-jackiem
- wyższa impedancja - 41 Ohm w stosunku do 38 Ohm
- niższa masa - 387 gram w stosunku do 402 gram
- całkowicie nowy pałąk o hybrydowej konstrukcji
- nowe gniazda mini-jack pochylone o 10 stopni dla wygody używania
- asymetryczne gąbki typu focuspad obszyte welurem i skórą.












 



Zestaw: S.M.S.L. M8A, S.M.S.L. SAP12 i S.M.S.L. P2 - DAC, wzmacniacz słuchawkowy i zasilacz liniowy

$
0
0

Dwa zdjęcia ze strony S.M.S.L.


Wstęp
Jeszcze w zeszłym roku, bo w grudniu 2018, warszawski dystrybutor MIP Sp. z o.o. przesłał mi na testy premierowy zestaw słuchawkowy dalekowschodniej marki S.M.S.L. To przetwornik cyfrowo-analogowy S.M.S.L. M8A (zobacz TUTAJ), wzmacniacz słuchawkowy S.M.S.L. SAP12 (zobacz TUTAJ) i adresowany im zasilacz liniowy S.M.S.L. P2 (zobacz TUTAJ).

Razem te trzy urządzenia tworzą komplementarny zestaw słuchawkowy typu stacjonarnego (inaczej nabiurkowego lub desktopowego), ale o bardzo małych rozmiarach. Taką mikro-wieżę, można napisać. Dzięki temu zestaw nie zajmuje dużo miejsca, a jego funkcjonalność jest gigantyczna, o czym dalej.

Dla porządku rzeczy przypomnę, że testowałem już poprzedni model DAC S.M.S.L. M8A, czyli M8 (czytaj recenzję TUTAJ). Wówczas równolegle odsłuchiwałem także wzmacniacz słuchawkowy S.M.S.L. SAP8.

Wrażenia ogólne i budowa
S.M.S.L. M8A, S.M.S.L. SAP12 i S.M.S.L. P2 to trzy aluminiowe lite mini-obudowy (wycinane cyfrowo na obrabiarkach CNC) utrzymane w identycznej stylistyce. Aluminium ma kolor jasno-perlisty, taki sam jak urządzenia marki Apple (i na pewno dobrze się z nimi komponujący). Design jest minimalistyczny, podobnie jak ilość zainstalowanych regulatorów na korpusach. Wzmacniacz słuchawkowy ma jedynie jedno pokrętło (i gniazdo słuchawkowe 6,3 mm), zaś DAC tylko dwa mini-przyciski. A zasilacz na froncie nic nie ma (nie licząc mikrej diody sieciowej). Ale zapewniam, że pomimo tego obsługa powyższych urządzeń jest dość ergonomiczna i nie skomplikowana.

Przetwornik cyfrowo-analogowy M8A (czytaj TUTAJ) to nowa, odświeżona wersja wysokiej jakości przetwornika DAC S.M.S.L. M8. W uaktualnionej rewizji znalazło się kilka nowości. Pierwszą z nich jest najnowszy przetwornik od ESS SABRE model ES9028Q2M. Układ charakteryzuje się jeszcze lepszymi parametrami odtwarzanego dźwięku oraz wsparciem dla formatów w wyższej niż dotychczas rozdzielczości. M8A wykorzystuje również najnowszy układ XMOS USB XCore200 Xu208. Sterownik urządzenia został dodatkowo specjalnie zoptymalizowany do pracy z plikami DSD.

Co ważne, zmiany przyniosły podniesienie obsługi natywnej formatu DSD z 384 kHz DSD128 do 768 kHz DSD512 - jest to aktualnie zdecydowanie najlepszy z formatów audio jakie są dostępne na rynku. Wysoka jakość dźwięku zaowocowała otrzymaniem przez M8A certyfikatu Hi-Res Audio przyznawanego przez organizację Japan Audio Society. Można więc przyznać że hasło reklamowe producenta „Made for HiFi” nie jest tutaj wcale przesadą.

Na froncie przetwornika c/a umieszczono dwa mini-przyciski oraz niewielki wyświetlacz LED (!) w kolorze blado-niebieskim. Za pomocą tych dwóch przycisków można ustawiać całą masę różnych funkcji jak: wybór wejścia cyfrowego (optyczne Toslink, cyfrowe współosiowe oraz USB), tryb filtra (spośród aż pięciu), ustawienie dźwięku (pięć różnych nastawów), częstotliwość próbkowania, jasność wyświetlacza i jego kompozycję. Z tyłu zamontowano wspomniane trzy gniazda wejściowe cyfrowe, parę wyjściowych analogowych RCA oraz gniazdo sieciowe 5 V (dla zasilacza impulsowego lub liniowego S.M.S.L. P2). To wszystko.

Wzmacniacz słuchawkowy S.M.S.L. SAP12 (czytaj TUTAJ) to wzmacniacz klasy A/B oparty o najwyższej klasy kondensatory, przekaźnik Panasonic, potencjometr Alps oraz wzmacniacz operacyjny charakteryzujący się ultra-niskimi zniekształceniami. Jak podaje producent, wnętrze zawiera najnowocześniejsze rozwiązania amplifikacyjne, opatentowany układów dyskretnych układów wyjściowych i zasilania. Takie rozwiązanie umożliwia osiąganie niskich zniekształceń całkowitych na poziomie 0,003 % przy jednoczesnym zachowaniu prądu wyjściowego większego niż kiedykolwiek.

Na froncie wzmacniacza umieszczono jedno pokrętło - to włącznik sieciowy i jednocześnie regulator wzmocnienia siły głosu. Po włączeniu sprzętu, zapala się niebieska mikro-dioda. Na lewej stronie frontu zainstalowano gniazdo słuchawkowe 6,3 mm. Z tyłu znajdują się dwie pary złoconych gniazd analogowych RCA - jedna wejściowe i jedna wyjściowa, albowiem SAP12 może także z powodzeniem pełnić funkcję przedwzmacniacza liniowego (np. sterując parą monitorów aktywnych). Z tyłu zamontowano także dwa gniazda sieciowe 5 V (nie wiem dlaczego są aż dwa). Można do nich przyłączyć albo zasilacz impulsowy (jest w zestawie) albo adresowany zasilacz liniowy S.M.S.L. P2, do którego niniejszym przechodzę.

Z kolei zasilacz liniowy S.M.S.L. P2 (czytaj TUTAJ) to zasilacz z dwoma wyjściami zasilającymi, stąd można do niego podłączyć równolegle aż dwa niezależne urządzenia. Jest rozmiarowo i stylistycznie idealnie dopasowany do  DAC S.M.S.L. M8A i wzmacniacza słuchawkowego S.M.S.L. SAP12 tworząc z nimi jednorodny zestaw. Choć oczywiście P2 może być także z powodzeniem używany z innymi sprzętami różnych marek. Jak podaje producent, prąd wyjściowy AC transformatora zasilacza liniowego P2 jest przetwarzany przez mostek prostowniczy o dużej prędkości a następnie filtrowany przez kondensator 8 000 uF. Taki zabieg umożliwia bardziej skuteczne tłumienie tętnień oraz prąd DC wysokiej czystości. Źródłem mocy zasilacza jest jego wewnętrzny transformator. P2 wykorzystuje transformator pierścieniowy 15 W o zwoju miedzianym w połączeniu z użyciem arkusza stali krzemowej.

Na froncie obudowy zasilacza (wykonanej z litego kawałka aluminium) znajduje się jedynie niebieska mini-dioda sygnalizująca przyłączenie urządzenia do zasilania. Główny włącznik zasilania znajduje się  tyłu - tuż obok gniazda zasilania IEC zintegrowanego z pomieszczeniem bezpiecznika. Po prawej stronie zamontowano dwa wyjściowe gniazda zasilania 5 V. Służą one zasilaniu zewnętrznych urządzeń - oczywiście mogą to być sprzęty S.M.S.L., ale mogę być inne. W komplecie z P2 znajdują się dwa krótkie przewody zasilające pasujące do tytułowego DACa oraz wzmacniacza słuchawkowego. 


Trzy kartony z S.M.S.L.

Wnętrze kartoników z DAC i wzmacniaczem słuchawkowym

Obudowy wcięte są z litego aluminium


Front i tył DACa i wzmacniacza słuchawkowego

Karton z zasilaczem P2


Wnętrze kartonu z zasilaczem P2



Zasilacz P2 z przodu i z tyłu

Tył urządzeń

Przewody zasilające są w zestawie z S.M.S.L. P2


Z zasilacza P2 można zasilać jednocześnie dwa niezależne urządzenia


Trzy komponenty tworzą mikro-wieżę



Smartfon z powodzeniem może pełnić rolę źródła sygnału dla DAC - tu iPhone 6S z serwisem Tidal HiFi


Odsłuch na słuchawkach MrSpeakers Aeon Flow Closed



Słuchawki HiFiMAN HE5se w połączeniu z zestawem S.M.S.L. stworzyły w pełni komplementarny system - zagrały z nim najlepiej



Zdobywcy drugiego miejsca pod względem synergii z S.M.S.L. to japońskie Fostex TH-610 - świetny dźwięk za rozsądne pieniądze


Pioneer HDJ-10X to bardzo pozytywnie zaskakujące słuchawki - barwny dźwięk o pięknej średnicy i obszernych basach


Wrażenie dźwiękowe
Jako wzmacniacze porównawcze i DACi używałem następujące urządzenia: Pioneer U-05, NuPrime DAC-10H, Encore mDSD, Taga Harmony THDA-500T v.2 oraz Hegel H160. Słuchawki to przede wszystkim Fostex TH-610, HiFiMAN HE5se, MrSpeakers Aeon Flow Closed i Pioneer HDJ-10X, a także sporadycznie Meze 99 Neo i Final Audio Design Pandora Hope VI. Sygnał pochodził z komputera lub z streamera Auralic Aries Mini. Muzyka to w 95% pliki FLAC z  serwisu Tidal HiFi/MQA.

Zestaw trzech urządzeń S.M.S.L. używałem łącznie, czyli wzmacniacz słuchawkowy, DAC i zasilacz liniowy. Na potrzeby testu odłączałem (i następnie przyłączałem) jedynie zasilacz liniowy, aby sprawdzić jego bezpośredni wpływ na brzmienie (piszę o tym na samym końcu tekstu).  

Komplet S.M.S.L. kosztuje w Polsce około 2 250 PLN, nie jest to więc jak na standardy hi-fi ani mało, ani dużo. Można napisać, że jest to cena optymalna - jak za pełnoprawny zestaw: DAC DSD, wzmacniacz słuchawkowy i zasilacz liniowy. W takim wykonaniu i takiej bogatej funkcjonalności wręcz bezkonkurencyjny. Gdybym miał go przyrównać do jakiegoś innego producenta, to chyba najbliżej by mu było do iFi Audio (brytyjskiej firmy Abbingdon Music Research). To podobna koncepcja modułowości i miniaturyzacji, jak i zunifikowanych aluminiowych obudów. Również charakterystyka dźwiękowa w pewnym stopniu jest analogiczna. Nie starano się tu na siłę zrobić urządzenia, które dysponuje nie wiadomo jakim "high-endowym" brzmieniem, bo to przecież w założonym budżecie jest niemożliwe. Zdecydowano stworzeniu brzmienia atrakcyjnego, plastycznego oraz nasyconego - takiego w najogólniejszych zarysach nawiązującego do wysokiego high-fidelity. Przede wszystkim nastawionego na przyjemne odsłuchy, acz nie pozbawionego optymalnej barwy, dobrej rozdzielczości i głębi tonalnej. I takie niełatwe zadanie konstruktorom S.M.S.L. udało się się doskonale. 

Dźwięk zestawu silnie jest determinowany przez DAC M8A. Można napisać, że to on nadaje tu główny ton, przewodzi pozostałym komponentom i kształtuje ostateczny (lub pierwotny) sound. To przede wszystkim wyraźny i czytelny środek pasma oraz pierwszorzędne obrazowanie instrumentów. Góra jest czysta i jasna, ale nie naprzykrzająca się ostrością. Basy są równe i mocne, dobrze artykułowane - punktualne. DAC zapewnia mocno rozdzielcze brzmienie o dużym stopniu czystości i zaawansowanej transparentności - szczegółowe, a równolegle soczyste i żyzne (zawierające dużą ilość słyszalnego kontentu). Dźwięk jest nie tylko klarowny, pozbawiony szumów, czy innych artefaktów, ale przede wszystkim dynamiczny i energiczny. Co istotne, ekspresja oraz żywość instrumentów i wokali są więcej niż przykładne - przynoszące realną muzykę, zapewniające autentyczny spektakl o naturalnych rozmiarach sceny i świetnej przestrzenności. W niewygórowanej cenie M8A - brzmienie wręcz wzorcowe. Brzmienie zaawansowane w wymiarze, a rasowe w odbiorze.

Wzmacniacz słuchawkowy S.M.S.L. SAP12 to udana konstrukcja klasy A/B. Dzięki wysokiej mocy (32 Ω 210 mW, 64 Ω 160 mW, 150 Ω 93 mW, 300 Ω 52,5 mW, 600 Ω 28 mW) bez problemu prawidłowo wysterowywująca wszystkie moje testowe słuchawki - a były to, przypomnę, Fostex TH-610, HiFiMAN HE5se, MrSpeakers Aeon Flow Closed i Pioneer HDJ-10X, a także Meze 99 Neo i Final Audio Design Pandora Hope VI. Bez żadnej wątpliwości na pierwsze miejsce pod względem synergii ze wzmacniaczem wysunęły się magnetoplanarne HiHiMAN HE5se. To piękny, bo bardzo głęboki i barwny dźwięk, o dużym napowietrzeniu i wybornej detaliczności. To również obszerna scena daleko wybiegająca poza półpierścień wokół uszu i głowy. Przestrzeń rozkłada się na boki - słuchawki "nie grają w głowie" na na jej zewnątrz. To duża zaleta.

Na drugim miejscu ex aequo uplasowały się Fostex TH-610 oraz MrSpeakers Aeon Flow Closed (które mają dużo wspólnych cech sonicznych). Tu uderza przede wszystkim zaawansowana plastyczność brzmienia połączona z fizycznością przekazu zapewniającego odsłuchy bliskie autentyczności. Z żarliwym, choć ciut zaokrąglonym basem; z bezpośrednią obecnością muzyków. Na specjalną uwagę zasługują także słuchawki Pioneer HDJ-10X. To duży dźwięk - masywny i basowy, ale nie pozbawiony wyszukanej galanterii i przyjemnej w odbiorze miękkości średnicy. Kremowej, gładkiej i soczystej. Pozostałe słuchawki, czyli Meze 99 Neo i Final Audio Design Pandora Hope VI, jakoś mnie nie przekonały w połączeniu z M8A. Niby wszystko było prawidłowo, ale jakoś tak bez specjalnego polotu. I to pomimo faktu, że  te obie pary to w wartościach bezwzględnych naprawdę przyzwoite słuchawki (ich głównym przeznaczeniem są wzmacniacze przenośne).

Na koniec kilka słów o wpływie na brzmienie samego zasilacza liniowego S.M.S.L. P2. Od razu napiszę, że jego znaczenie dla dźwięku jest oczywiste i niepodważalne. Przede wszystkim poprawia się widzialność (słyszalność) konturów dźwięków, oczyszczany jest z artefaktów obraz muzyczny, jak i obniża się poziom hałasu (na jeszcze niższy poziom). Tło czernieje i staje się lepiej kontrastowe - dzięki czemu detale i subtelności zawarte w nagraniach stają się bardziej widoczne, lepiej rozróżnialne, mocniej artykułowane. Można także zaobserwować, iż poszczególne instrumenty, wcześniej jakby skupione w jednym miejscu przestrzeni odsuwają się od siebie (rozsuwają się), jak i znajdują ściśle przypisane miejsce w trójwymiarze. Stają się ponadto lepiej i mocniej definiowane (ogniskowane), zyskują nieco grubsze obrysy, więcej kolorów, mikro-wybrzmień, a także sporo rezonansowego powietrza wokół siebie. Zaś całość przekazu przesuwa się ciut do przodu. 

Tak, bezdyskusyjnie dodatek zewnętrznego zasilacza liniowego ma wielkie znaczenie dla DACa i wzmacniacza słuchawkowego - przynosi oczywisty jakościowy progres w strukturze i klasie dźwięku. Raz zastosowany musi stać się naturalnym i optymalnym uzupełnieniem mini-systemu S.M.S.L. Tym bardziej, że jest bardzo rozsądnie wyceniony (649 PLN).   

Konkluzja
Zestaw S.M.S.L. M8A, S.M.S.L. SAP12 i S.M.S.L. P2 to komplementarna propozycja dla osób poszukujących dobrego a niedrogiego nabiurkowego systemu słuchawkowego. Tytułowy zestaw jest kapitalnie wykonany, zaopatrzony w najnowocześniejsze i wysokojakościowe komponenty oraz, co najważniejsze - dysponujący bujnym, plastycznym i barwnym dźwiękiem o wysokiej jakości hi-fi. Znacznie wyższej niżby sugerowała bardzo konkurencyjna cena. Rekomendacja!!!

Ceny w Polsce: S.M.S.L. M8A - 1 149 PLN; S.M.S.L. SAP12 - 649 PLN; S.M.S.L. P2 - 649 PLN.


Pioneer S9 Wireless NC (SE-MS9BN) - słuchawki bezprzewodowe z aktywną redukcją szumów

$
0
0

Dwie panie w słuchawkach Pioneer S9 Wireless NC (zdjęcia ze strony Pioneer)

Pioneer S9 Wireless NC w czarnym i brązowym wykończeniu (zdjęcie ze strony Pioneer)


Wstęp
Dwa lata temu testowałem słuchawki bezprzewodowe Bluetooth Pioneer SE-MS7BT (czytaj recenzję TUTAJ). Na tej bazie japoński Pioneer stworzył ich kolejną edycję, czyli tytułowe Pioneer S9 Wireless NC (zobacz TUTAJ, znane także pod symbolem SE-MS9BN) - ich rozmiar i design nie uległy zmianie. Do nowej wersji zaaplikowano jednak aktywny system redukcji szumów. Poprosiłem więc gdyńskiego dystrybutora DSV Sp. z o.o. Sp. K. o użyczenie jednej pary do recenzji. (Dotarły do mnie razem ze słuchawkami profesjonalnymi Pioneer HDJ-X10 - czytaj TUTAJ zapowiedź testu).

Owszem, na rynku dostępnych jest dość sporo rozmaitych słuchawek bezprzewodowych z aktywną redukcją szumów, jednak najnowsze Pioneer S9 bardzo pozytywnie wyróżniają się na ich tle - zarówno precyzyjnym wykonawstwem, świetnym designem oraz, co najważniejsze - doskonałym brzmieniem. A to wszystko w wielce konkurencyjnej cenie 999 PLN! Ale do rzeczy.

Wrażenia ogólne i budowa
Nowe Pioneer S9 to bezprzewodowe słuchawki z redukcją szumów dodatkowo zoptymalizowane pod kątem asystenta głosowego Google. S9 zawierają 40-milimetrowe (1,57-calowe) przetworniki, które umożliwiają odtwarzanie dźwięku Hi-Res. Słuchawki obsługują format Qualcomm aptX HD (w rozdzielczości do 48 kHz / 24-bit). Przyciski i mikrofon na obudowie słuchawek umożliwiają łatwą regulację głośności, pomijanie utworów i odbieranie połączeń. S9 ma także funkcję NFC do natychmiastowego parowania urządzeń. Maksymalny czas pracy na wewnętrznej baterii wynosi nawet do 27 godzin (sic!).

Warto podkreślić, iż dzięki asystentowi głosowemu Google można prowadzić rozmowy w dowolnym miejscu i łatwo uzyskać dostęp do najlepszych usług Google, od muzyki Google Play po Mapy Google.  Innymi słowy, S9 Wireless NC pełnią funkcję osobistego asystenta pod postacią narzędzia udostępnianego przez Google: Google Assistant. Można więc za pomocą komend głosowych zapytać o wskazówki dojazdu z Google Maps, zarządzać odtwarzaniem muzyki, aktualizować i sprawdzać kalendarz czy odczytywać powiadomienia – i to bez wyjmowania telefonu z kieszeni. Jak podaje producent: "Można cieszyć się rozrywką, pozostawać w kontakcie z przyjaciółmi, uzyskiwać informacje i zarządzać całym dniem bez patrzenia na telefon".

Opis na stronie Pioneer jest dość dokładny, cytuję więc prawie w całości. "Duże, 40-milimetrowe przetworniki S9 zapewniają znakomitą reprodukcję basów i szerokie pasmo przenoszenia. Po podłączeniu za pomocą dostarczonego kabla słuchawkowego do kompatybilnego odtwarzacza Hi-Res audio. Słuchawki pracują w standardzie Hi-Res Audio. Cewki typu CCAW (aluminiowy drut z miedzianą powłoką) wytwarzają czysty i dokładny dźwięk w całym spektrum - od głębokich tonów basowych po krystaliczne tony wysokie.

Oprócz kodeków aptX i AAC, S9 obsługuje kodek audio Qualcomm aptX HD, pozwalając użytkownikom cieszyć się bezprzewodowym odtwarzaniem w wysokiej jakości bez potrzeby połączenia kablowego. S9 praktycznie całkowicie eliminują zewnętrzne szumy, które są szkodliwe dla jakości dźwięku. Aktywna technologia redukcji szumów wykrywa zewnętrzne dźwięki i generuje częstotliwości w fazie przeciwnej, aby je redukować.

Funkcja wielopunktowa umożliwia bezprzewodowe połączenie maksymalnie z dwoma smartfonami w tym samym czasie. Można rozmawiać przez jeden telefon i słuchać muzyki przez inny. Jest to doskonałe rozwiązanie dla osób, które noszą przy sobie zarówno telefon służbowy i prywatny". Koniec cytatu

Jeśli chodzi o design, to jak już napisałem wcześniej - jest on identyczny z modelem Pioneer SE-MS7BT (różnice dotyczą wyłącznie innych przycisków sterujących na lewej muszli). Wzornictwo lekko vintage, ale bez przesady. Jak podaje producent: "styl i projekt retro hi-fi  jest hołdem dla klasycznej ery hi-fi z ponadczasową, nowoczesną elegancją".

Konstrukcja i budowa słuchawek są nadzwyczaj solidne. To aluminiowe muszle, miłe w dotyku pady i obszycie pałąka, świetna regulacja i dostosowanie do głowy i uszu słuchacza. Na uwagę zwracają niskoprofilowe nauszniki, które doskonale otaczają ucho, szeroki pałąk z poduszką poliuretanową i ergonomiczne nakładki optymalnie dopasowujące się do głowy przyczyniając się tym samym do znakomitego komfortu użytkowania S9. Aluminiowe wykończenie obudowy wzmacnia poczucie solidności i jakość, ale materiał jest zaskakująco lekki zapewniając dłuższy komfort słuchania. Podsumowując akapit, design i wykonanie - piątka z plusem. Ergonomia - wzorowa.

Dane techniczne
- Bardzo duże Φ 40 mm przetworniki z magnesami ziem rzadkich
- Lekkie i wydajne cewki drgające CCAW zapewniające czystość w szerokim spektrum
- Odtwarzanie w dźwięku Hi-Res (z podłączonym kablem)
- Qualcomm® aptX™ HD audio (48 kHz / 24-bity)
- Aktywna technologia redukcji szumów i tryb Ambient Awarness (obsługiwane za pomocą przełącznika lub aplikacji Pioneer Headphone)
- Kształt obudowy w pełni zamyka uszy w kompaktowej obudowie
- Ergonomicznie wkładki z uretanu dla lepszej jakości izolacji

- Zoptymalizowany pod kątem Asystenta Google
- Natychmiastowa wygoda dotykania i parowania dzięki technologii NFC
- Dyskretne przełączniki do włączania / wyłączania / zarządzania hałasem; regul. głośności / pominięcia; odtwarzania / pauza / akceptacja połączenia /zakończenie połączenia; i Asystent Google
- Możliwość bezprzewodowego połączenie dwóch telefonów równocześnie
- Bateria zapewnia do 24 godziny pracy (połączenia /odtwarzanie) po 4-godzinnym ładowaniu przez kabel Micro USB

- Retro-nowoczesne wzornictwo nawiązuje do dziedzictwa hi-fi z najnowocześniejszymi funkcjami
- Szeroka i gruba poduszka z pianki zapewnia wygodę i stabilność
- Trwałe i wygodne materiały skóropodobne na pałąk i nauszniki
- Najwyższej jakości materiały
- Podłącz dostarczony kabel słuchawek, aby słuchać przy wyczerpanej baterii
- Eliminacja echa i tłumienie szumów poprawia jakość połączeń telefonicznych słyszalność i klarowność
- Dostępne w kolorze czarnym lub złotym z dodatkiem srebra
- Obudowa z aluminium

- Metoda transmisji: Bluetooth® wer. 4.2
- Wyjście: Standardowy protokół Bluetooth Klasa mocy 2
- Zasięg transmisji: do 10 m (32 stóp)
- Wykorzystana częstotliwość: 2,4 GHz (2,4 000 GHz - 2,4835 GHz)
- Modulacja: FHSS
- Obsługiwane profile Bluetooth: A2DP / AVRCP / HFP / HSP
- Obsługiwane kodeki: SBC / AAC / Qualcomm® aptX ™ / Qualcomm® aptX ™ HD
- Multi-parowanie: maks. 8 urządzeń
- Jednoczesne połączenie z maks. 2 urządzeniami
- Źródło zasilania: akumulator litowo-jonowy 3,7 V DC
- Czas pracy akumulatora: maks. 24 godziny ciągłej transmisji (NC ON / w tym czas odtwarzania muzyki); Czas pracy na baterii: maks. 27 godzin ciągłej transmisji (NC OFF / w tym czas odtwarzania muzyki)
- Czas ładowania: około. 4 godziny
- Typ: Bezprzewodowe, zamknięte słuchawki stereofoniczne
- Dynamiczny przetwornik 40 mm z magnesem ziem rzadkich
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 22 000 Hz (z połączeniem Bluetooth) 5 Hz - 40 000 Hz (z połączeniem kablowym)
- Masa: 300 g (10.6 oz.)
- Dostarczane z odłączanym przewodem słuchawkowym, kablem ładującym micro USB i torbą do przenoszenia


Estetyczne opakowanie


S9 w opakowaniu usztywnione są plastikowym stelażem

Przewód słuchawkowy oraz USB (do ładowania akumulatora)

W komplecie znajduje się woreczek - brak twardego etui




Design retro





Niebieska dioda zaświadcza o aktywnym trybie Bluetooth

Aluminiowe obudowy


Dwa zdjęcia wykonane w pociągu Pendolino


Wrażenia dźwiękowe
Jako słuchawki porównawcze używałem przewodowe Fostex TH-610, MrSpreakers Aeon Flow Closed, Pioneer HDJ-10X, HiFiMAN HE5se, Meze 99 Neo oraz Final Audio Design Pandora Hope VI. Słuchawki bezprzewodowe to MEE Audio Matrix 3 i Bluedio Faith 2. Sygnał Bluetooth pochodził z iPhone 6S, iPhone XS lub iPad Air 2. Źródłem muzyki za każdym razem był serwis streamingowy Tidal HiFi.

Na początek napiszę o stabilności samego połączenia bezprzewodowego Bluetooth. Tak jak we wcześniej testowanych słuchawkach Pioneer SE-MS7BT, owa łączność jest doskonale mocna i idealnie stateczna. Porządnie trzyma parametry i jest nie do rozerwania. Ponadto łączność napowietrzna jest krystalicznie czysta - bez żadnych słyszalnych przepięć, sprzężeń i innych zakłóceń. Słuchawki raz sparowane z jakimś urządzeniem od razu je wykrywają i łączą się z nim błyskawicznie. I trzymają je kurczowo jak ten rzep psiego ogona - nie puszczają ani na chwilę. Pioneer wzorcowo aplikuje technologię Bluetooth w swoich słuchawkach.

Wydawałoby się, że skoro Pioneer S9 są niejako modelem Pioneer SE-MS7BT ale wyposażonym w dodatkową funkcję aktywnej redukcji szumów, to ich brzmienie będzie identyczne, albo chociaż bardzo zbliżone. A tu nastąpiła spora niespodzianka. (Nie mam co prawda SE-MS7BT na podorędziu, więc porównanie nie będzie bezpośrednie a z pamięci). S9 zaskoczyły mnie przede wszystkim większą ilością basów niż to miały SE-MS7BT. Owszem, względem parametrów technicznych S9 schodzą o kilka Hertz niżej, ale są to już wartości częstotliwości praktycznie niesłyszalne przez ludzkie ucho (z 9 Hz w SE-MS7BT do 5 Hz w S9). Nie o parametry więc tu chodzi, a o dodatkowe "ubasowienie" nowej wersji Pioneer. Niskich tonów jest po prostu więcej i są wyraźnie mocniejsze. Bardziej obecne. Przy czym jakość basów nie budzi żadnych zastrzeżeń - są prężne, plastyczne i głębokie. Jak z dobrych kolumn podłogowych (no, do pewnego stopnia). Jednocześnie niskie nie rozlewają się, nie snują, nie dominują - są dobrze kontrolowane. Punktualne i dość twarde. Stanowią optymalną podstawę dla pozostałych zakresów, o których dalej.

Średnica już jakby wzięta żywcem z modelu SE-MS7BT. Średnie tony są wyraźne i bliskie - lekkie i napowietrzne. Podobnie zadbano tu o dobrą rozdzielczość, doświetlenie detali oraz całościowe bogactwo dźwięków. Średnica jest podciągnięta nieco niżej - daje to większą głębię i więcej dźwięku. Z bogatszym kontentem, bardziej zwartą substancją oraz lepszą fizyczność. Instrumenty mają świetną plastyczność - są dobrze słyszalne. Ulokowane są w ściśle określonym miejscu przestrzeni, ale nie są aż tak widoczne i bliskie jak w słuchawkach wyższej klasy (np. HiHiMa HE5se). Owo oddalenie nie jest jednak mocne - nie przeszkadza nawet w odsłuchach klasyki.

Z kolei soprany są optymalnie rozdzielcze jak na słuchawki kosztujące poniżej 1 000 PLN. Góra nie jest ani zbyt świetlista, ani zbyt krzykliwa. Jest wyważona. Ale zaawansowanie selektywna także nie jest. Co ciekawe, soprany w S9 są nieco obniżone względem SE-MS7BT - tu wydawało się, że jest ich więcej. Niestety, w trakcie testów nie miałem niższego modelu Pioneer do bezpośrednich odsłuchów. Piszę z pamięci, mogę więc się mylić, ale jestem więcej niż pewien, iż SE-MS7BT miały więcej góry.

Na koniec kilka słów o trybie pracy S9 z aktywną redukcją szumów. Słuchawki testowałem podczas 3,5 godzinnej jazdy pociągiem Pendolino w relacji Gdynia-Warszawa oraz podczas godzinnego lotu powrotnego (Warszawa-Gdańsk) w dość głośnym samolocie turbośmigłowym Embraer. Otóż zaimplementowana przez Pioneera technologia Active Noise-Cancelling okazała się być bardzo wysokiej klasy. Pomimo dużych i głośnych zewnętrznych szumów i turbulencji muzyka odtwarzana w słuchawkach via Bluetooth była odbierana jako pełna i harmonijna. Z soczystą średnicą, dobrymi basami i nasyconą górą. Bez wyróżniania jedynie średnicy kosztem pozostałych pasm (jak to mają w zwyczaju robić niektóre firmy w tańszych słuchawkach - np. Bluedio Faith 2 - czytaj moją recenzję TUTAJ). S9 podają sygnał głośno a dokładnie i wyraźnie - wręcz znakomicie przy uwzględnieniu ich rozsądnej ceny 999 PLN. Z kolei firmowy aktywny tryb Ambient Awarness okazał się być korzystny. W przypadku podawania komunikatów głosowych w samolocie były one doskonale słyszalne w słuchawkach - i to pomimo przecież aktywnego systemu wyciszającego zewnętrzne hałasy. Stoi za tym właśnie tryb Ambient Awarness - pozwala na swobodne przenikanie z zewnątrz wystarczającej ilości dźwięku, zaś zewnętrzne częstotliwości szumów są neutralizowane za pomocą częstotliwości generowanych w przeciwnej fazie.

Konkluzja
Najnowsze Pioneer S9 Wireless NC (SE-MS9BN) to rewelacyjne słuchawki bezprzewodowe! Doskonałe dla osób dużo podróżujących (samolot, pociąg, etc), bo wyposażone w zaawansowany tryb aktywnej redukcji szumów wraz z technologią Ambient Awarness umożliwiającą przenikanie do uszu użytkownika zewnętrznych dźwięków (ale nie szumów). Dźwięk S9 można określić jako bogaty i soczysty - z dużą ilością basów, ale bez przesady. Japoński Pioneer zna się na konstruowaniu dobrych słuchawek jak mało kto. Polecam nowe S9 ze szczerego serca.

Cena w Polsce - 999 PLN.



Na zakończenie jeszcze trzy zdjęcia miłej pani z S9 na uszach (zdjęcia ze strony Pioneer)

Wzmacniacz lampowy Haiku-Audio Origami 6550 SE

$
0
0
Wstęp
Pod koniec stycznia, prosto z Krakowa, dotarł do mnie premierowy wzmacniacz lampowy Haiku-Audio Origami 6550 SE (zobacz TUTAJ). Pierwszy raz usłyszałem "Origamiego" na ubiegłorocznej wystawie Audio Video Show w Warszawie. I natychmiast mnie zafascynował, by nie napisać - zahipnotyzował. Poprosiłem więc konstruktora - pana Wiktora Krzaka, o egzemplarz testowy. Niestety, od razu po Audio Video Show na Haiku-Audio spadła lawina zamówień - musiałem trochę poczekać w kolejce na nowy wzmacniacz. Jednakże po odsłuchach we własnym systemie audio hi-fi, mogę autorytarnie napisać, że wszech miar warto było czekać te długie trzy miesiące na zamówienie. Nowy Haiku-Audio Origami 6550 SE gra rewelacyjnie!

Wrażenia ogólne i budowa
Origami to nowy projekt krakowskiej manufaktury Haiku-Audio. Póki co obejmuje dwa modele wzmacniaczy: na lampach EL34 (Origami EL34 SE) oraz 6550 (tytułowy 6550 SE). SE w nazwie to oczywisty skrót od słów "Single Ended", czyli od technologii, w której cały sygnał każdego kanału przetwarzany jest przez pojedynczą lampę mocy. Oba wzmacniacze występują w odmianach z osobnym przedwzmacniaczem (wersja dzielona) lub zintegrowanym z końcówkami mocy w jednej obudowie. Dla siebie zamówiłem wersję standardową - czyli w jednej obudowie. Jak poinformował pan Krzak, osobny przedwzmacniacz jest konstrukcyjnie identyczny jak ten we wspólnej obudowie. Różnica dotyczy jedynie ilości wejść. W przedwzmacniaczu może być ich więcej, bo w integrze są tylko dwa.

Wzmacniacz dostarczany jest niezbyt dużym, płaskim kartonie - dla bezpieczeństwa transportu wielokrotnie owinięty tzw. folią bąbelkową. Karton zamykany jest na boczne wsuwki. Wewnątrz, pod warstwą cienkiej pianki, znajduje się gruba gąbka z powycinanymi przegródkami. Służy ona do unieruchomienia wzmacniacza w kartonie ("trzymany" przez gąbkę poprzez wystające transformatory), ale wykorzystywana jest także jako stanowisko dla transportu lamp elektronowych - w trzech wyciętych przegródkach znajdują się dwie pary lamp w kartonikach (6550 i  ECC82) oraz osobno jedna 0C3. W jednej z otwartych przegródek dodatkowo umieszczono naklejkę z logo "Haiku-Audio". Fajnie to wygląda.

Aby uruchomić wzmacniacz użytkownik najpierw musi poosadzać lampy w cokołach. Lampy i cokoły są pooznaczane, nie jest to więc czynność trudna. A że Origami wyposażony jest w autobias, nie ma potrzeby dodatkowych regulacji.

Design wzmacniacza jest, można napisać - technicyzujący, bo w prosty sposób wykorzystujący naturalne walory takich elementów konstrukcyjnych jak transformatory kształtowe i lampy elektronowe. Transformatory są po prostu nałożone na obudowę wzmacniacza i niczym nie osłonięte stanowią jego integralny element. Po lewej stronie góry obudowy przykręcono duży transformator sieciowy, a po prawej - dwa głośnikowe. Jedynym elementem zdobniczym są przykręcone doń metalowe "czapki". Rdzenie transformatorów są wystawione na widok zewnętrzny. Podobnie rzecz ma się z lampami elektronowymi - osadzone są wprost na górnej płycie obudowy (w cokołach). Także nie są niczym osłonięte ani przyozdobione. Same w sobie mają stanowić atrakcję - i zapewniam, że stanowią. Konstruktor Haiku-Audio, pan Krzak, w swoich wzmacniaczach Origami postawił na wizualną surowość transformatorów i lamp elektronowych - i taki minimalizm prezentuje się doskonale!

Cała, dość płaska obudowa, wykonana jest ze stalowej blachy anodowanej na czarno. Jedynie do wąskiego frontu przykręcono (sześcioma śrubami) aluminiową płytkę. Na tym panelu, po jego prawej stronie, zainstalowano dużą aluminiową gałkę wzmocnienia siły głosu - jest ona w kolorze czerwonym stanowiąc tym samym mocny kontrast z pozostałymi elementami wzmacniacza utrzymanego w kolorystyce srebrno-szaro-czarnej. W lewej okolicy owej czerwonej gałki zmontowano hebelkowy przełącznik dwupozycyjny - to minimalistyczny przełącznik źródeł. Na aluminiowym panelu wymalowano nazwę wzmacniacza oraz wystylizowano duże napisy "Volume" i "Source", które stanowią także element dekoracyjny.

Pośrodku tyłu zamontowano dwie pary metalowych terminali głośnikowych - brak osobnych odczepów dla impedancji kolumn 4 i 8 Ohm. Po prawej stronie umieszczono gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z pomieszczeniem bezpiecznika; po lewej - dwie pary gniazd wejściowych RCA. To wszystko.

Kilka słów od producenta: "W Origami 6550 SE droga sygnału składa się z minimalnej liczby komponentów, a każdy z nich jest bardzo starannie dobrany. Origami to propozycja wyjątkowa w swojej klasie, adresowana dla wyrafinowanego wielbiciela muzyki.Stopień wstępny zbudowano na lampach ECC82, znanych ze swoich znakomitych parametrów, a stopień mocy oparto o powszechnie cenione lampy 6550. Lampowy zasilacz zbudowano przy użyciu lampy 0C3.

Moc wyjściowa wynosi 15 Wat. Potencjometr głośności to granatowy Alps, wszystkie rezystory są metalizowane, ceramiczne podstawki ze złoconymi stykami, a gniazda to Neutrik i Schurter. Chassis jest stalowe, lakierowane na czarno. Front i gałka wykonane jest z pełnego aluminium.

Amerykańska lampa 6550 to klasyczna tetroda strumieniowa skonstruowana w zakładach Tung-Sol w 1955 na potrzeby rodzącego się rynku scenicznego, studyjnego i domowego Hi Fidelity. Podczas prac nad jej układem brano pod uwagę rosnące wymagania konsumentów muzyki – zarówno jazzu, raczkującego rocka jak i oczywiście najbardziej wymagającej muzyki klasycznej. 6550 natychmiast trafiła do stopni mocy większości legendarnych wzmacniaczy studyjnych, domowych i scenicznych. W nowoczesnej implementacji lampa jeszcze dobitniej pokazuje swój pazur, tak kochany przez melomanów i audiofilów". Koniec cytatu.

Dane techniczne
Lampy: 2 x ECC82, 2 x 6550, 1 x 0C3
Moc wyjściowa: 15 W
Pasmo (-1 dB): 14 Hz–34 kHz
Pasmo (-3 dB): 7 Hz–50 kHz
Ilość wejść: 2 pary RCA
Ilość wyjść: 1 para
Pobór mocy: 110 W
Masa: 15 kg
Wymiary: 43 x 30 x 19 cm
Front: srebrny

Przesyłka prosto z krakowskiego Haiku-Audio





Bezpieczny i schludny sposób pakowania

Lampy Tung-Sol i Eletro-Harmonix, czyli OK.



Komplet pięciu lamp elektronowych



Origami 6550 SE jeszcze bez lamp


Na froncie umieszczono jedynie dużą, czerwoną (!) gałkę wzmocnienia oraz hebelkowy przełącznik źródeł




Surowy, acz piękny design

Transformator sieciowy

Transformatory głośnikowe


Kolumna Audiovector SR 3 Avangarde w wybarwieniu "Piano Midnight Blue"

Na pierwszym planie Line Magnetic LM-845IA


Dwa spojrzenia na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Podczas odsłuchów Origami 6550 SE dysponowałem kilkoma wzmacniaczami lampowymi. Były to Mastersound Dueventi, Unison Research Preludio oraz Line Magnetic LM-845 IA, więc materiał porównawczy dla Haiku-Audio był dobrze zaopatrzony. Miałem także dwa wzmacniacze hybrydowe: Haiku-Audio Bright MK4 oraz Pathos Classic One MKIII. Wzmacniacze tranzystorowe to Hegel H160 i Lector ZAX 70. Kolumny głośnikowe to Living Voice Auditorium R3 (o skuteczności 94 dB) oraz Audiovector SR3 Avangarde (91,5 dB). Przewody głośnikowe to Black Cat Cable Coppertone 2,5 m. (na zmianę z XLO UltraPLUS U6-10). Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Origami 6550 SE to brzmienie na wskroś melodyjne i rześkie - plastyczne i soczyste. Przyobleczone w liczne alikwoty, posmarowane lekkim ciepłem oraz pokryte analogową mgiełką. Dźwięk cechuje się gęstą i otwartą średnicą zaprawioną dobrą rozdzielczością oraz wyrafinowanymi, choć nieco cofniętymi, sopranami z dużą zawartością powietrza. Średnie tony są płynne i żyzne, ukazujące zróżnicowane bogactwo muzyki, zabiegające o stricte sensoryczny klimat nagrań. Można tu mieć poczucie autentycznej obecności instrumentów i wokali w pomieszczeniu odsłuchowym. Ułuda realności brzmienia jest wprost fantastyczna! 

Całość przekazu jawi się jako mięsista, z lekką zawartością smacznego tłuszczu (przepraszam za te kulinarne odniesienia). Dobrze przyprawiona szczegółowością oraz nasączona mikroelementami detali. Niczego w brzmieniu nie brakuje, wszystko jest na swoim miejscu. To naturalna harmonia dźwięku oraz doskonała jego fizyczna symetryczność. Równoległa synteza i analiza, można napisać.

Niskie tony generowane przez Origami 6550 SE są wyjątkowo stabilne i plastyczne; w ogóle nie są napompowane twardością ani jakoś nieprzyjemnie konturowe. Owszem, są bardzo sprężyste, ale i lekko po lampowemu zaokrąglone (a nawet niekiedy ciężkawe). Ale jednocześnie nie są rozmazane, bo przejrzyste i wyraźne. Oczywiście, duża w tym zasługi optymalnie zaaplikowanych lamp elektronowych 6550, które znane są z wyjątkowo dobrego basu - o ile wiedzieć jak to poprawnie zrobić. Zaś Haiku-Audio wie! W rezultacie tego wszelkie nagrania grane na wzmacniaczu mają nie tylko masę i kontent średnicy, czy jasność sopranów, ale także spoczywają na grubym podłożu basowym, które mocno je trzyma na swojej soczystej i korpulentnej poduszce. Dopełnia dźwięk, dodaje mu grubości i rozmachu.

Dynamika i energia grania Haiku-Audio stoją na przyzwoitym poziomie - nie na doskonałym, a właśnie przyzwoitym. Krakowski piecyk nie udaje większego niż jest; nie ma brzmienia wyczynowego, ani też tak obfitego i potężnego, aby udawać moc dwa razy większą niż faktycznie ma. Nie sili się na eksplozje i wulkany dźwięku, ale gra równo i potoczyście swoją muzykę. A czyni to wyjątkowo porządnie - zapewnia optymalną kondycję kolumnom o skuteczności powyżej 90 dB. Przynosi dźwięk relaksacyjny, acz pełny w odbiorze. Pełnokrwisty w substancji oraz rasowy w wymiarze. Odsłuchy muzyki akustycznej to piękne doświadczenie poezji i natchnienia. Z kolei rockowym bandom odtwarzanym na Haiku-Audio może czasem brakować pary i pazura, ale na pewno nie zaawansowanej dźwięczności, bo 6550 SE ma jej olbrzymie pokłady. 

U mnie Origami grający w pokoju o powierzchni 30 m2 (z kolumnami Living Voice Auditorium R3 94 dB) dostarczał tyle mocy i natężenia dźwięku, że więcej naprawdę nie trzeba było. Zapewniał referencyjną wręcz mikro-dynamikę i optymalną zrywność w skali makro. Przekaz był mocarny i plastyczny - obecny na 100 %. A do tego w pełni plastyczny i przestrzenny do sześcianu. Ponadnormatywny w wartościach bezwzględnych.

Konkluzja
Haiku-Audio Origami 6550 SE to bardzo udany wzmacniacz lampowy. Zapewnia dźwięczny i holistyczny przekaz o wspaniałej barwie i wyszukanej głębi tonalnej. Dostarcza obfitą średnicę opartą na grubych basach przynosząc dźwięk pełnokrwisty jak rączy rumak z arabskich stajni. Wystarczy dobrać doń optymalne głośniki, by muzyka całkowicie zahipnotyzowała słuchacza. Polecam nowy Origami 6550 SE, bo to bardzo przyjemny i niedrogi wzmacniacz.

Cena w Polsce - 7 100 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Haiku-Audio Bright MK4 (test TU), Lector ZAX 70 (test TU), Magnetic Line LM-845IA, Unison Research Preludio, Mastersound Dueventi (test TU)  i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde, Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se, MrSpeakers Aeon Flow Closed, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Lampy elektronowe Psvane Acme 845 - zapowiedź testu

$
0
0


Pod koniec drugiej dekady lutego, gliwicki dystrybutor 4HiFi (za pośrednictwem sopockiego Premium Sound) dostarczył mi na testy premierowy wzmacniacz lampowy Line Magnetic LM-845IA  (czytaj zapowiedź testu TUTAJ) - oczywiście na lampach elektronowych 845. Przy czym wzmacniacz ten fabrycznie zaopatrzony jest w "zwykłe" lampy 845 produkowane przez zewnętrzne przedsiębiorstwo na rzecz Line Magetic. Lampy te oznaczone są w loga Line Magnetic, ale najpewniej wytwarzane są przez Shuguang, bowiem wyglądają zupełnie jak Shuguang 845-T.

Już powoli miałem kończyć recenzję wzmacniacza LM-845IA kiedy to ustaliliśmy z przedstawicielem dystrybutora 4HiFi, że warto by było przetestować ten wzmacniacz także z nowymi lampami Psvane 845 serii Acme (zobacz TUTAJ). Wczoraj lampy do mnie przyjechały - naprawdę piękna i godna rzecz. Opiszę więc wrażenia z odsłuchów pieca Line Magnetic na stockowych lampach oraz na Acme 845.

Jak podaje producent: "Seria Acme HiFi produkowana przez Changsha Hengyang Electronics Co., Ltd. powstała dla miłośników brzmienia bliskiego seriom najlepszych wykonań lamp ale w bardziej przystępnej cenie. Dla każdego entuzjasty lampowego brzmienia. Lampy o wspaniałej wierności odtwarzania i szerokim paśmie przenoszenia, zapewniając przy tym czysty i delikatny dźwięk.

Lampa elektronowa próżniowa klasy high-end adresowana jest do wzmacniaczy audiofilskich. Najczęściej stosowana w układach stopnia końcowego. Grająca przestrzennie, otwarcie z gładkością dźwięku. Większość surowców do produkcji lamp sprowadzanych jest z Europy i Ameryki północnej. Bańka lampy z bezbarwnego przeźroczystego szkła, wyposażona jest w biały cokół ceramiczny ze złoconymi nóżkami które zapewniają nam doskonały kontakt z podstawką niezależnie od czasu użytkowania lampy. Na życzenie jest możliwość dokonania przez producenta selekcji i dobrania w pary. Całość jest bardzo dobrze zabezpieczona na czas transportu. Sugerowany czas wygrzewania przez producenta: 50-70 godzin". Koniec cytatu.




Przesyłka z Psvane Acme 845 z 4HiFi zapakowana jest bardzo solidnie



Estetyczne pudełko







Wykonanie Psvane Acme 845 to klasa premium

Psvane Acme 845 to bardzo duża lampa


Na dole Psvane Acme 845, na górze "zwykła" 845 z logo Line Magnetic

Logitech Bluetooth Audio Adapter

$
0
0

Zdjęcie i grafika ze strony Logitech International S.A.


Napiszę dosłownie kilka słów na temat tytułowego adaptera Bluetooth firmy Logitech (zobacz TUTAJ). Właściwie wyłącznie dla kronikarskiego obowiązku, licząc na to, że któremuś z Czytelników ów tekst okaże się być pomocny.

Niedawno zakupiłem w Polpak Warszawa zestaw dwóch monitorów aktywnych Paradigm Shift A2 (czytaj zapowiedź testu TUTAJ) wraz z dodatkowym firmowym adapterem Bluetooth Paradigm BD-1 (zobacz TUTAJ). Ten adapter Bluetooth pod względem dźwięku okazał się być bardzo dobry, niestety jego obsługa i użytkowanie są katastrofalne. Raz, że BD-1 jest na baterię, która wytrzymuje maksymalnie trzy godziny pracy; dwa, że odbiornik nie łączy się automatycznie ze źródłem Bluetooth - za każdym razem należy to robić ręcznie; i wreszcie trzy - obsługa jest utrudniona przez to, że kabelek łączący z kolumną aktywną ma dosłownie kilka centymetrów i za każdym razem trzeba odsuwać monitor aktywny (do którego wpina się BD-1). Udręka.

Z powyższych przyczyn zdecydowałem o zakupie innego odbiornika Bluetooth. Po przejrzeniu Internetu wypór padł na Logitech Bluetooth Audio Adapter. Dlaczego ten, a nie inny? 1) Bo jest renomowanej szwajcarsko-amerykańskiej firmy Logitech, 2) ma prostą i intuicyjną obsługę, 3) jest zasilany z sieci, a nie z akumulatora i wreszcie - 4) ma wyjątkowo ładną prezencję.

Obsługa adaptera Logitech jest dziecinnie prosta. Aby go sparować z zewnętrznym urządzeniem należy przycisnąć duży klawisz na górnej obudowie, a w urządzeniu nadającym Bluetooth wybrać Logitech jako urządzenie do sparowania. To wszystko. Łączność jest wyjątkowo stabilna i bezzakłóceniowa. Logitech jest w tym mistrzem. Po wyłączeniu i ponownym włączeniu kolumn adapter automatycznie i błyskawicznie nawiązuje kontakt - jest gotowy do pracy.

Urządzonko Logitech, jak już napisałem wcześniej, jest wyjątkowo urodziwe. To mała czarna kostka z wnęką na górnej obudowie, w której znajduje się klawisz z logo Bluetooth. Służy do aktywowania funkcji łączności Bluetooth. Pod spodem umieszczono podłużną niebieską diodę. Świeci pulsującym światłem w czasie pierwszego parowania, zaś stałym światłem po sparowaniu urządzenia.

Co istotne, z tyłu zamontowano dwa rodzaje gniazd wyjściowych. Parę klasycznych RCA oraz wyjście na mini-jack 3,5 mm - odpowiedni przewód jest w zestawie. Z tyłu znajduje się także wejście sieciowe na zewnętrzny zasilacz impulsowy (jest w komplecie). Od spodu przyklejono warstwę miękkiej gumy, która doskonale trzyma się podłoża uniemożliwiając (lub w dużym stopniu utrudniając) przesuwanie adaptera np. po powierzchni blatu biurka.

Dane techniczne
Wielopunktowa łączność Bluetooth A2DP (Advanced Audio Distribution Profile)
Przycisk parowania
Niezawodny zasięg 15 m przy kontakcie wzrokowym
Wysokość x szerokość x głębokość: 22,32 mm x 50,8 mm x 57,15 mm
Masa: 34 g

Cena w Polsce - 159 PLN.


Estetyczna i ergonomiczna budowa

Od spodu świeci niebieska dioda - podczas parowania pulsującym światłem, po sparowaniu - stałym

Para wyjść RCA oraz wyjście 3,5 mm


Zasilacz impulsowy

Mała kostka Logitech wciśnięta pomiędzy drukarkę a monitor aktywny

System nabiurkowy - w tym Paradigm Shift A2 z adapterem Bluetooth Logitech

Wzmacniacz słuchawkowy Taga Harmony THDA-500T v.2

$
0
0
THDA-500T v.2  - zdjęcie ze strony Taga Harmony

Wstęp
W styczniu 2016 roku na stronach Stereo i Kolorowo opisywałem ciekawy wzmacniacz słuchawkowy Taga Harmony THDA-500T (czytaj test TUTAJ). Wówczas była to gorąca premiera, zaś wzmacniacz szybko znalazł duże uznanie wśród melomanów oraz zdobył serię branżowych nagród i wyróżnień. Jednakże polska firma Taga Harmony prowadzona przez pana Jacka Kokocińskiego nie spoczęła na laurach. Wciąż trwały prace nad ulepszeniem konstrukcji wzmacniacza. I tak, równo po trzech latach, w lutym 2019 roku słuchawkowcy otrzymali kolejną edycję tamtego wzmacniacza, czyli tytułowy model THDA-500T v.2 (zobacz TUTAJ).

Wrażenia ogólne i budowa
Co konkretnie poprawiono w modelu v.2 względem poprzedniego? Przede wszystkim zainstalowano wysokiej jakości złącza RCA mechanicznie obrabiane z mosiądzu, a także wbudowano asynchroniczny przetwornik cyfrowo-analogowy USB-DAC pracujący na układach SA9123 procesora oraz DAC AKM AK4430 o rozdzielczości 24 bit/192 kHz. W układach wewnętrznych dodano także kilka drobnostek konstrukcyjnych, ale nie wiem, co to konkretnie jest.

Od strony frontu i obudowy obie wersje w niczym się nie odróżniają. Obie konstrukcje to niewielkie skrzyneczki zamknięte w solidnie wykonanej, bezrezonansowej stalowo-aluminiowej czarnej obudowie (grubość aluminium: 10 mm na froncie oraz 6 mm na tylnym panelu). Na froncie zamontowano duże aluminiowe pokrętło głośności, guzik włącznika sieciowego, hebelkowy selektor źródła (USB i AUX), a także gniazdo słuchawkowe 6,3 mm. Na górnej pokrywie znajduje się plastikowe (?) czarna puszka przykrywająca transformator oraz jedna lampa elektronowa 12AX7. Lampa umieszczona jest w tulei z przezroczystego tworzywa sztucznego (podświetlana czerwoną diodą). Można było to poprawić w nowej wersji, bo takie rozwiązanie tak sobie się prezentuje.

Z kolei z tyłu umieszczono dwie pary gniazd RCA (wejście analogowe i wyjście z poziomu przedwzmacniacza) - tym razem są to bardzo solidne złącza mechanicznie obrabiane z mosiądzu. Zaraz obok zamontowano gniazdo USB do układu wewnętrznego DACa (w nowej wersji to procesor SA9123 oraz DAC AKM AK4430). Całości dopełnia gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z pomieszczeniem bezpiecznika. Nic więcej nie potrzeba.

Warto podkreślić, iż wzmacniacz THDA-500T v.2 pracuje w klasie A bez pętli sprzężenia zwrotnego zapewniając tym samym mocny i czysty dźwięk. Bezrezonansowa obudowa wykonana ze stali oraz aluminium - jest niezwykle wytrzymała, a zarazem posiada nienaganny wygląd. Z kolei wbudowane dyskretne wejście MOSFET oraz lampa 12AX7 są idealnym połączeniem mocy oraz źródłem analogowego, lampowego brzmienia. Dodatkowo producent wyposażył wzmacniacz w audiofilskie kondensatory sprzęgające Wima oraz zasilanie Rubycon zapewniając tym samym doskonale kontrolowany dźwięk oraz niezawodną pracę. Wzmacniacz Taga Harmony THDA-500T v.2 to także samodzielny przedwzmacniacz, umożliwia więc podłączenie bezpośrednio z zewnętrznym wzmacniaczem mocy lub aktywnymi kolumnami. Masa urządzenia to 2,5 kg, czyli niemało.

Dane techniczne
Typ / Konstrukcja hybrydowy wzmacniacz słuchawkowy
Klasa A, MOSFET
Lampy 12AX7
Moc wyjściowa na kanał / impedancja 2 x 500 mW @ 100 Ohm
Przetwornik cyfrowo-analogowy USB-DAC asynchroniczny 24 bit / 192 kHz
Procesor audio SA9123
Układ DAC AKM AK4430
Stosunek sygnał-szum 88 dB
Złącza wejściowe cyfrowe USB (dla komputera)
Złącza wejściowe analogowe AUX
Czułosć wejściowa: 750 mV
Złącza wyjściowe analogowe RCA Pre-Out
Wyjście słuchawkowe Impedancja: 30 - 300 Ohm (1/4”)
Całkowite zniekształcenia harmoniczne < 0.1 % @ 100 Ohm (1 kHz, 300 mW)
Funkcje / wyposażenie Kabel USB
Wymienny kabel zasilania IEC
Zużycie energii 220 V - 240 V 50/60 Hz, 10 W
Wymiary (W x S x G) 12 x 17 x 23.5 cm
Masa 2,5 kg


Karton ze wzmacniaczem


Rzetelny sposób pakowania

Puszka z transformatorem ma przylepioną folię ochronną

Minimalistyczny, ale estetyczny design

Duża gałka wzmocnienia sygnału; po prawej selektor źródeł: USB DAC lub analogowe

Plastikowa nakładka ochronna na lampę - można było to zrobić lepiej


Tył urządzenia - uwagę zwracają bardzo solidne miedziane złącza RCA


Słuchawki Fostex TH-610


Słuchawki Mr.Speaker Aeon Flow Closed


Słuchawki Pioneer HDJ-X10



Słuchawki HiFiMAN HE5se






Kilka próbek słuchanych albumów - zrzuty ekranu z iPad Air 2 obsługującego Auralic Aries Mini, a który strumieniuje Tidal MQA


Wrażenia dźwiękowe
Słuchawki używane do testów to: HiFiMAN HE5se, Fostex TH-610, Mr.Speakers Aeon Flow Closed, Meze 99 Neo oraz Pioneer HDJ-X10. Źródło to laptop MacBook Pro oraz streamer Auralic Aries Mini. Sygnał pochodził z serwisu streamingowego Tidal HiFi/MQA. Przewód zasilający to Audiomica Laboratory Volcano Transparent, zaś interkonekty RCA to Black Cat Cable 3202.

Sama obudowa nowego Taga Harmony jakoś szczególnie nie grzeszy urodą - prezentuje się całkiem zwyczajnie, wzmacniacz jak wzmacniacz. Dominują tu przede wszystkim atrybuty funkcjonalności, a estetyka jest więcej niż umiarkowana - stoi na drugim miejscu. Ale nie żebym się czepiał, po prostu konstruktorzy Taga Harmony to, co najważniejsze dla dźwięku zamknęli wewnątrz urządzenia. I bardzo dobrze! Bo w taki sposób cena nie jest "wywalona w kosmos". Zaś za około 1 200 PLN, nabywca otrzymuje rzetelny wzmacniacz słuchawkowy i nowoczesny DAC oparte na naprawdę niezłych komponentach i układach, co bezsprzecznie słychać!

W przypadku nowej wersji wzmacniacza THDA-500T v.2  (względem poprzedniej) o jej dźwięku mogę w zasadzie napisać to samo, z jednym miłym "ale" (o czym później). Najnowszy Taga Harmony oferuje obfity (wręcz eufoniczny) dźwięk z przykładną transparentnością oraz bogatą substancją tonalną. Dużo tu masy i substancji brzmienia. Odsłuchy każdego gatunku muzycznego charakteryzują się satysfakcją i zadowoleniem z podłączonych słuchawek (u mnie wszystkie pięć testowych par zaskakująco równo i bogato grały na THDA-500T v.2).

Co istotne, całe brzmienie jest precyzyjne i harmonijne, precyzyjnie i punktualnie ułożone w przestrzeni. Podobnie jaj poprzednik, wzmacniacz ma zaawansowaną umiejętność podkreślania konturów dźwięków, dopełniania ich wnętrza i dociążania tonalnego. Skutkuje to przekazem mocnym i energetycznym, lecz równolegle bezpośrednim i namacalnym. Podążającym w stronę elegancji i kultury. Kapitalnej gładkości i miłego uszom wyrafinowania.

Owszem, Taga Harmony nieco estymuje (uśrednia) i rasuje dźwięk, bo nie jest wzmacniaczem high-endowym, ale czyni to w przyjazny i rozsądny sposób. Zabiega o dźwięczność, przestrzenność i plastyczność dźwięku, nieco zaniedbując analityczność i dalszą selektywność, ale nie jest to problemem przy odsłuchach. Nie przeszkadza.

Teraz jedno "miłe ale" wspomniane na początku powyższego akapitu. Chcę zaznaczyć, że w odróżnieniu od poprzedniej wersji w nowej więcej jest zauważalnej elegancji brzmienia, głębszego zaangażowania tonalnego, jak i namacalności instrumentów. Nie wiem z czego wynika ta zmiana, bo producent nie ujawnia zmian w wewnętrznej konstrukcji. (Nie piszę tu o przetworniku cyfrowo-analogowym). Być może do owych ulepszeń dźwiękowych przyczyniła się wymiana zwykłych gniazd RCA na solidniejsze (?).

Z kolei jeśli chodzi o zaimplementowany wewnątrz DAC, to autorytatywnie mogę napisać, iż aktualny jest dużym postępem względem poprzedniego (układ SA9123 + AK4430 versus Cirrus Logic CM6631A + CS4344). Brzmienie jest soczystsze, płynniejsze i bardziej dynamiczne. Bez ścieśniania dźwięku, a za to z większą otwartością. A także czystsze i bardziej rozdzielcze (w wartościach bezwzględnych). Jakby mocniej wyrażone i bardziej obecne. Przy czym dla jasności muszę podkreślić, iż poziom układu DACa zainstalowanego wewnątrz THDA-500T v.2 to poziom stricte budżetowy. Dobrze i ze znawstwem zaaplikowany, ale nadal budżetowy. (Co nie jest zarzutem, a jedynie uczciwym punktem odniesienia).

Konkluzja
Jeżeli ktoś ma do wydania nie więcej i nie mniej jak 1 200 PLN na bardzo porządny wzmacniacz słuchawkowy (wraz z zainstalowanym weń rzetelnym USB DACiem 24 bit/192 kHz) to wybór nowego Taga Harmony THDA-500T v.2 będzie najrozsądniejszym wyborem. To wzmacniacz, który może nie grzeszy specjalną urodą, lecz wyposażony jest w świetne komponenty, dobrze zaprojektowany i wykonany oraz, co najważniejsze - fenomenalnie gra!

Cena w Polsce - 1 222 PLN.


Przewód USB M&B Audio Cable Diamond 1 m. - zapowiedź testu

$
0
0


Kilka dni temu dojechała do mnie paczka z nowym przewodem USB M&B Audio Cable Diamond o długości 1 metra. To nowa pozycja w katalogu firmy M&B Audio Cable (zobacz TUTAJ) prowadzonej przez pana Marka Brożka z Turzy Śląskiej. Przypomnę, że niedawno testowałem na Stereo i Kolorowo interkonekty analogowe M&B Audio Cable Diamond o długości 1 metr (czytaj test TUTAJ). IC Diamond jest zbudowany na bazie przewodników solid core - srebro z dodatkiem złota. Izolatorami przewodników jest teflon, powłoka to PVC. Ciekawe jak spisze się jego wersja USB? Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.










 

Przewody głośnikowe Black Cat Cable Coppertone

$
0
0

Dwa zdjęcie przewodów Coppertone ze strony Black Cat Cable

Wstęp
Publikuję dziś recenzję przewodów amerykańskiej firmy Black Cat Cable - tym razem do testów od pani Joanny Szumilas (polski i europejski dystrybutor) otrzymałem kable głośnikowe opisywane przez producenta jako "Coppertone by Black Cat Cable" (zobacz TUTAJ). To najbardziej cenowo przystępne przewody marki Black Cat Cable - dostępne są w długościach od 1,5 metra (200 USD) do 5 metrów (550 USD). Jak na standardy audiofilskie to dość rozsądne ceny, zaś Coppertone charakteryzują się wyjątkowo zaawansowaną budową, o czym szerzej za chwilę.

Black Cat Cable
Za marką Black Cat Cable od kilkunastu lat stoi pan Chris Sommovigo. Wcześniej konstruował kable takich marek jak: Kimber Kable (kabel cyfrowy Illuminati w roku 1992), Stereovox (2000 r.), i2Digital i Stereolab (2008 r.), zaś w 2010 roku powołał do życia swoją własną firmę Black Cat Cable. W tamtym czasie Chris wprowadził nowatorską koncepcję technologii przewodników: cienkościenną, czystą miedzianą mikro-rurkę: w skrócie CuTube ™. Przy niewielkiej średnicy zewnętrznej wynoszącej 0,035'' i grubości zaledwie 0,008'' czystego miedzianego drucika - mikro-rurki.

Firma Black Cat Cable (zobacz TUTAJ) to niewielka manufaktura. Jak podaje Chris - firma rzemieślnicza. Każdy kabel jest wykonywany własnoręcznie przez właściciela. Miesięcznie powstaje kilka tysięcy różnych przewodów. Warto wiedzieć, że konstruktor i właściciel firmy - pan Sommovigo, opracował skomplikowane maszyny bardzo finezyjnie i precyzyjnie skręcające i nawijające kable. W Internecie można znaleźć sporo filmów pokazujących jak Chris wykorzystuje swoje maszyny do produkcji przewodów audio. Koronkowa robota.

Jak można przeczytać a firmowej stronie: "Wszelkie kable audio Black Cat produkowane zgodnie z wysokimi standardami przy użyciu wybranych surowców, unikalnych procesów, niestandardowych narzędzi i maszyn oraz niepowtarzalnego dotyku ręki wynalazcy". Do niedawna Chris produkował swoje kable w Japonii (gdzie mieszkał), zaś obecnie w USA (Cumming, stan Georgia).

Black Cat Cable to także bardzo estetyczna strona wizualna designu opakowań i firmowego logo. Opakowania kabli to wręcz osobne dzieła sztuki. Firmowe logo to wizerunek czarnego kota siedzącego z zawiniętym ogonem. Rysunek stylizowany jest na secesyjne dzieła czeskiego twórcy Alfonsa Muchy. (Zresztą właśnie jego praca firmuje całą serię kabli "Airwave"). Logo to ulega ciągłym zmianom, naliczyć można już ze cztery różne wersje "czarnego kota"...


Produkcja przewodu Indigo USB

Jedna ze słynnych skręcarko-nawijarek Chisa Sommovigo, czyli przędzarka w służbie hi-fi


Wrażenia ogólne i budowa
Coppertone dostarczane są w niewielkim czerwonym, płaskim kartonie. Na jego pokrywie widnieje duży, biały napis "Coppertone" z mniejszym dopiskiem "by Black Cat Cable". Na spodzie kartonika (w jego środku) leżą zwinięte przewody, zaś na wewnętrznej stronie pokrywy znajduje się duży wizerunek firmowego czarnego kota. Bardzo efektownie to wygląda.

Przewody pokryte są tkanym miękkim materiałowym oplotem. Kable są elastyczne i dość cienkie w przekroju poprzecznym. Wtyki to popularne "banany". Zastosowane materiały, wykonanie i wygląd kabli Coppertone to klasa premium. Piękne kable (o ile tak można napisać o kablach). 

A teraz kilka słów od producenta: "Kable Coppertone wykorzystują cynowane przewodniki miedziane, które są lubiane przez wielu melomanów z powodu ich klasycznego brzmienia. Miedziane przewodniki układane są w współosiowym układzie dwururkowym opartym na dwuwarstwowym spiralnym "wind" z plecionym nylonowo-multifilamentowym włóknem pomiędzy warstwami. Chociaż jest to bardzo kompaktowa konstrukcja, to każdy biegun w sumie wynosi około 15 AWG. Bliskie ułożenie dwóch warstw przewodzących pozwala na niską indukcyjność, podczas gdy cienkość samych przewodów i ich współosiowo-rurowy układ wykazują niski efekt naskórkowości oraz niski efekt zbliżeniowy". Koniec cytatu.



"Czarny Kot"


Wzorowa estetyka opakowania oraz samych przewodów

Coppertone są giętkie i dość lekkie


Coppertone zainstalowane do terminali głośnikowych Audiovector SR 3 Avangarde 


Adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU) z wpiętymi doń Coppertone

Haiku-Audio Origami 6550 SE napędza Audiovector SR 3 Avangarde via Black Cat Coppertone 

Wzmacniacz Line Magnetic na lapmach 845 to idealny kompan dla tytułowych kabli


Tranzystorowy Lector ZAX 70 optymalnie zaadaptował Coppertone dla podkreślenia swojej mocy i szybkości, nie zapominając przy tym o plastyczności i harmonii

Widok na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Przewody Coppertone instalowałem pomiędzy głośniki Audiovector SR 3 Avangarde na zmianę z Living Voice Auditorium R3 a wzmacniacze Line Magnetic LM-845IA, Lector ZAX 70, Hegel H160, Haiku-Audio Origami 6550 SE oraz Unison Research Preludium. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

No cóż, patrząc na niezbyt wygórowaną cenę kabli Coppertone (w Polsce to około 1 200 PLN), w skali audiofilskiej wypadało by je pozycjonować gdzieś na granicy klas budżetowej i średniej niższej. Nic bardziej błędnego - ale nie po raz pierwszy w mojej praktyce zdarza się, że przewody z umiarkowaną ceną charakteryzują się doskonale wyważonym brzmieniem. Zaś w przypadku Coppertone relacja jakość dźwięku do ceny produktu jest wyjątkowo korzystna. Ale do rzeczy.

Jest coś, co szczególnie dominuje i wyróżnia się w przekazie Coppertone. To specyficzna, bo trudno definiowalna, gładka swoboda tonalna zaprawiona spontanicznością oraz niepospolitą przestrzennością. Cechy te zaplatają się wzajemnie tak mocno, że wydają się być tu jednością. Przynoszą przez to cały wachlarz wrażeń dźwiękowych doskonale tworzących i wspierających muzykę, która zaopatrzona jest zarówno w emocjonalność, jak i substancjalność, a także pewnego rodzaju "sceniczność". Na tytułowych kablach "dużo słychać" i jest to dźwięk stricte pełnokrwisty.

Muzyka "dostarczana" za pośrednictwem przewodów Black Cat jest pierwszorzędnie sprofilowana i pogłębiona. Jest w pełni naturalna w charakterze, zaś całkowicie sugestywna w odbiorze. Czysta i harmonijna, acz przyprawiona oddechem i głębią tonalną. Dzięki temu brzmienie mieści się w pojęciu neutralności, lecz nie jest to naturalność kliniczna, a żywa. Organiczna i fizjologiczna. Dużym atutem jest także umiejętność ukazywania realnych barw - bez najmniejszych oznak sztuczności, czy plastikowości. (A to nieczęsta zaleta w tym przedziale cenowym). 

Lokalizacja pozornych źródeł dźwięku jest niekwestionowaną zaletą "Czarnych Kotów". Poszczególne dźwięki zaznaczane są wyraźnie - są precyzyjnie porozkładane na siatce 3D i mają obrysowane kontury. Z kolei ich wnętrze jest masywne, giętkie i miękkie - czasem wręcz ciągliwe. Przynosi to namacalny dźwięk o wysokim stopniu uplastycznienia. Na to nakładają się grube, mocne i sprężyste basy o świetnym rozciągnięciu i perfekcyjnej punktualności. Z kolei wysokie częstotliwości nie wyróżniają się jako zbyt surowe czy męczące sybilantami, ponieważ ich domeną jest dostarczane wyraźnej, ale płynnej prezentacji w stylu zaangażowanej, lecz jednocześnie zrównoważonej.

Czy Coppertone są przewodami stuprocentowo uniwersalnymi? Oczywiście, że nie są. Należy mieć świadomość, że jako składowa systemu hi-fi muszą (tak, jak inne jego komponenty) precyzyjnie wpisać się weń. Nie każde więc połączenie z Black Cat będzie idealne. Jako że przewody cechują się niewielkim zaokrągleniem zakresu górnej połowy średnicy, zbyt ciepły system może nie wydobywać najlepszych cech tych przewodów. Co to oznacza? Najlepiej łączyć je z wzmacniaczami tranzystorowymi (np. Lector ZAX 70, Hegel H160). Optymalnie jest też z lampowymi, ale takimi bez rozpulchnionej średnicy (np. Line Magnetic LM-845IA). Natomiast z Haiku-Audio Origami 6550 SE wyszedł słodki kompot. A nawet nieco zbyt przesłodzony kompot.

Konkluzja
Black Cat Cable Coppertone to harmonijny i bardzo zrównoważony kabel o doskonałych możliwościach dźwiękowych, który powinien przypasować do wielu systemów hi-fi z różnych pułapów cenowych. Jego największym atutem jest zaawansowana swoboda tonalna pozwalająca w pełni istnieć muzyce oraz ekspresja umożliwiająca ujawniać cały koloryt barw ukrytych w nagraniach. To także pierwszorzędna substancjalność brzmienia plus dobra neutralność, acz z ciut podkreśloną górną średnicą. W ogólnym rozrachunku Black Cat Cable Coppertone to inteligentne przewody dostarczające pełnokrwisty dźwięk in statu nascendi. A to wszystko w wielce konkurencyjnej cenie.

Cena kompletu przewodów 2 x 2,5 m - 199,95 USD.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Lector ZAX 70 (test TU), Magnetic Line LM-845IA, Unison Research Preludio  i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde, Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se, MrSpeakers Aeon Flow Closed, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).



Solid Core Audio: Power No. 2 PRO i Audio Power Supply, przewód zasilający i listwa sieciowa - zapowiedź testu

$
0
0




Kilkanaście dni temu odezwał się listownie do mnie pan Roman Kęskiewicz z firmy Solid Core Audio z zapytaniem, czy nie byłbym zainteresowany przetestowaniem jego produktów stosowanych w zasilaniu audio hi-fi.. Szczerze pisząc nie za bardzo słyszałem o takiej marce. Ale po przejrzeniu firmowego katalogu okazało się, że Solid Core Audio oferuje bardzo interesujące rzeczy (i to w rozsądnej cenie!). Mnie bardzo zaintrygowała listwa zasilająca - wspaniale wykonana, a nie kosztująca majątku. W rezultacie tej konwersacji ostatecznie przyjechał do mnie komplet listwa zasilająca Solid Core Audio Power Supply (zobacz TUTAJ) oraz przewód zasilający Solid Core Audio Power No. 2 PRO (zobacz TUTAJ).

Solid Core Audio Power No. 2 PRO to kabel przeznaczony do wzmacniaczy zintegrowanych końcówek mocy listew i kondycjonerów. Łączny przekrój wiązek miedzi wynosi 15,1 mm. Przeplatana budowa wewnętrznych wiązek tworząca charakterystyczną spiralę to nie tylko estetyka ale również poprawa jakości brzmienia. Wtyk IEC zbudowany z miedzi pokrytej galwanicznie warstwą złota lub rodu, natomiast wtyk Schuko to mosiądz pokryty złotem lub rodem.

Natomiast Solid Core Audio Power Supply to antyprzepięciowa listwa sieciowa. Zabezpieczenie to bezpiecznik: 16A Schurter Ceramic (Made in Switzerland), zaś warytor to Epcos (Made in Germany). Główne jej cechy to: 1) eleganckie wzornictwo łączące aluminium z drewnem, 2) duża masa zapewniająca stabilność nawet przy bardzo sztywnym okablowanie, 3) starannie dobrane materiały najwyższej jakości, 4) dynamika najwyższej klasy, 5) ręczne wykonanie przy zachowaniu pełnej powtarzalności.

















Wzmacniacz lampowy Line Magnetic Audio LM-845IA

$
0
0

LM-845IA z przodu i z tylu - zdjęcia ze strony Line Magnetic

Wnętrze wzmacniacza - zdjęcie ze strony Line Magnetic

Wstęp
Line Magnetic (zobacz TUTAJ) to absolutna nowość na rynku polskim. Pierwszy raz z jej produktami spotkałem się na listopadowej wystawie Audio Video Show w Warszawie. A że jej polskim dystrybutorem jest zaprzyjaźniony gliwicki 4HiFi, od razu umówiliśmy się na odsłuchy i recenzję jakiegoś ciekawego wzmacniacza lampowego. Najpierw miał to być wzmacniacz na lampach EL34, ale później ustaliliśmy, że lepiej będzie zacząć testy od wysokiego "C". Dlatego w połowie lutego na testy ostatecznie przyjechał do mnie nowiusieńki Line Magnetic LM-845IA (zobacz TUTAJ) - oczywiście na lampach 845 (jak i 12AX7, 5AR4 oraz 6P3P). Wzmacniacz nie jest lekki, bo jego masa wynosi aż 35 kg. Sprzęt prezentuje się wręcz zabójczo - piękny design, wyborne wykonanie. Dlatego z czystą przyjemnością zabrałem się za jego testy i odsłuchy. Oto ich rezultat.

Zhuhai Line Magnetic Audio Co., LTD.
Line Magnetic została założona w 2005 roku przez dwóch braci - audiofilów, którzy pasjonują się elektroniką lampową, a zwłaszcza legendarnymi amerykańskimi osiągnięciami lat 50-tych w tym zakresie. W tym miejscu należy przedstawić jednego z założycieli - pana Zheng Cai. Ukończył Beijing Broadcasting Institute, następnie pracował w fabryce radiowej Dunhua, gdzie po dwóch latach pracy został tam głównym inżynierem. W latach 1984-1991 pełnił funkcję głównego inżyniera fabryki radiowej Changchun, która była wówczas dobrze znaną firmą w Chinach. W 1993 roku pan Zheng rozpoczął pracę w słynnym Cayin (później stał się jednym z udziałowców Cayin). Pracuje tam jako dyrektor generalny i główny inżynier. Ponieważ w tamtych czasach Cayin nie planować jeszcze wejść w segment urządzeń high-end audio (choć pan Zeng był tego gorącym orędownikiem), w 2001 r. odszedł z przedsiębiorstwa i po kilku latach założył własne - Line Magnetic.

Oficjalna nazwa przedsiębiorstwa brzmi Line Magnetic Audio Company i składa się z dwóch firm: Foshan Line Magnetic Audio Studio i Zhuhai Line Magnetic Audio Co., Ltd. Jedna należy do starszego brata Zheng - pana Cai, zaś drugie do młodszego Xi.

Co istotne, Line Magnetic ma aż dwie fabryki. W Zhuhai Line Magnetic Audio Company posiada w pełni zautomatyzowaną linię produkcyjną i powierzchnię biurową zajmującą 1 700 metrów kwadratowych. Dział R&D zatrudnia aż 18 inżynierów. 70 procent produkcji trafia na na eksport i 30 procent na sprzedaż krajową. Firma produkuje pod własnymi markami, ale wytwarza także liczne OEM dla wielu renomowanych kontrahentów z Japonii, Europy i USA, itd.

W ofercie Line Magentic znajdują się rozmaite wymyślne głośniki klasy high-end, liczne wzmacniacze lampowe, jak i różne komponenty audio (np. głośniki tubowe). Są także odtwarzacze CD, DAC i inne. Firma wykształciła swój oryginalny design, który trudno nie nazwać inaczej jak silnie nawiązujący do retro. Line Magnetic znana jest również na całym świecie jako specjalista w naprawie i produkcji replik głośników i elektroniki m.in. Western Electric, Altec, Jensen, itp.

Całą historię i ofertę Line Magnetic można prześledzić TUTAJ.

Wrażenia ogólne i budowa
Na początek tego rozdziału napiszę, iż LM-845IA to ulepszona wersja dawnego wzmacniacza LM-518. Istnieje także wersja high-endowa tytułowego wzmacniacza - mianowicie Line Magnetic LM 845 Premium (zobacz TUTAJ). To konstrukcja dzielona przedwzmacniacza i końcówek mocy. Ma masę 63 kg, zaś cena zahacza o 43 000 PLN.

LM-834IA dostarczany jest w gigantycznym pudle, ale spokojnie zmieścił się w aucie typu kombi. Pudło nie jest też lekkie - to masa powyżej 40 kg, jest więc co nosić. Sam wzmacniacz waży aż 35 kg, nie jest to więc ułomek. W kartonie unieruchomiony jest grubymi styropianowymi formami. W komplecie nabywca otrzymuje klatkę ochronną na lampy, pilot zdalnego sterowania, instrukcję obsługi oraz gwarancję producenta i dystrybutora. Są też dwa dodatkowe bezpieczniki, bateryjki do pilota oraz przewód zasilający. To wszystko.

Ciekawe, ale lampy elektronowe są już fabrycznie poosadzane w cokołach. Wygodna rzecz, ale równolegle i niebezpieczna. W przypadku większego szarpnięcia kartonem (np. nie daj Boże, jego upadku) lampy elektronowe mogą się wysunąć z cokołów i pobić. Czy nie lepiej byłoby lampy pakować osobno? Tym bardziej, że wzmacniacz zaopatrzony jest regulacje bias (na górnym panelu) z prawdziwym miernikiem amperowym na froncie. Umożliwia to bezproblemową regulację po zainstalowaniu lamp - jest z tym nieco zabawy, ale założyć można, że LM-845IA nie będzie nabywany przez lampowych żółtodziobów. A nawet jeżeli, to przecież jest instrukcja obsługi...

O designie i wykonaniu wzmacniacza mogę napisać, że to realna klasa premium. Stylistyka LM-845IA nawiązuje do amerykańskich gigantycznych wzmacniaczy lampowych lat 50-tych XX wieku. Przy czym owe wzornictwo jest nieco przełamane współczesnością - np. pięknie wycięte aluminiowe gałki na obrabiarkach numerycznych CNS. Z kolei spasowanie poszczególnych elementów konstrukcyjnych, ich jakość i prezencja są wprost doskonałe. Tip-top! Cała obudowa pokryta jest czarnym lakierem o lekko błyszczącej strukturze. Finezyjnie to się prezentuje. Luksusowo.

Front urządzenia to gruba czarna płyta, na której w centralnym miejscu zamontowano duże kwadratowe okienko amperomierza (choć oznaczone jako VU) podświetlane na żółto. Po jego prawej stronie umieszczono dwie identyczne duże gałki z czystego aluminium. Lewa to selektor źródeł (trzy wejścia analogowe i jedno pre-in), zaś prawa odpowiada za regulację wzmocnienia. W tej gałce zainstalowano pomarańczową diodę wskazującą poziom aktualnego pogłośnienia. Po lewej, tuż przy lewym rogu, znajduje się przycisk włącznika zasilana, a w jego okolicy "oko" podczerwieni. Nad przyciskiem zasilania wymalowano duże napisy/logo "Line Magnetic" oraz nazwę urządzenia.

Góra obudowy jest klasycznie podzielona na część przeznaczoną na transformatory (przykryte puszkami - trzy sztuki) oraz na miejsca mocowania lamp. Znajduje się tutaj aż siedem lamp: dwie wzmocnienia 845, dwie sekcji wejściowej 12AX7, dwie sterujące 6P3P i jedna prostownicza 5AR4. Wszystkie lampy oznaczone są jako "Line Magnetic", choć wystarczy pobieżnie spojrzeć na 845, aby rozpoznać w nich Shuguang 845-T. Na górnej pokrywie umieszczono specjalne punkty dla regulacji bias lamp elektronowych (BIAS ADJ), a także ich szumów (HUM BALANCER).

Za pomocą dwóch przełączników hebelkowych (po lewej i prawej stronie obudowy) oznaczonych jako BIAS CURRENT V1 i V2 ustawić można bias dla obu lamp 845. W tym celu należy jedną ręką przytrzymać przełącznik BIAS CURRENT w górnej pozycji, a drugą ręką śrubokrętem wyregulować odpowiednią wartość bias. Do odczytu bias służy okienko na froncie - prawidłowa wartość to 70 mA i do takiej wartości należy doprowadzić strzałkę na amperometrze. Uwaga! Producent podaje, że: "podczas pierwszego użycia wzmacniacza nie trzeba wykonywać regulacji odchylenia bias" - jest ustawiony fabrycznie.

Manual wzmacniacza można znaleźć TUTAJ (w języku angielskim).

Z tyłu zamontowano aż cztery pary odczepów głośnikowych - osobne dla impedancji 4 Ohm, 8 Ohm i 16 Ohm. Nie często takie ich bogactwo można znaleźć w lampowcach. Po lewej stronie umieszczono cztery bardzo solidnych pary gniazd wejściowych - trzy to klasyczne wejścia analogowe dla źródeł, zaś czwarta to zewnętrzne wejście do końcówki mocy. Brak wejść symetrycznych. Po prawej stronie tylnego panelu znajduje się gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z pomieszczeniem dla bezpiecznika.

Wartym specjalnego podkreślenia jest fakt, że tytułowy Line Magnetic spoczywa na czterech wysokich stopach antywibracyjnych. Ich korpusy wykonane są z metalu (pomalowanego na czarno), zaś od spodu zaopatrzone są w grubą warstwę grubej gumy.

Kilka słów od producenta. "LM-845IA zapewnia 22 waty na kanał. Czysta klasa A, zintegrowany wzmacniacz stereofoniczny z lampami mocy 845 (2 x 22 Waty). Jego moc i pojemność pozwalają zastosować szeroką gamę głośników. Wykorzystanie legendarnej triody 845 oferuje słuchanie niezwykłej muzykalności. W urządzeniu zastosowano komponenty najwyższej jakości (kondensatory Realcap, potencjometr ALPS) oraz specjalnie zaprojektowane transformatory zasilające typu EI. Tylny podświetlany wskaźnik służy do regulacji polaryzacji lamp". Koniec cytatu.

Najważniejsze cechy
Ręcznie wykonana konstrukcja z najlepszym okablowaniem point-to-point
Regulacja Bias jest dostępna na górnym panelu wzmacniacza z prawdziwym miernikiem amperowym.
Wejścia analogowe: 3 wejścia liniowe Impedancja obciążenia: 4/8/16Ω
SoftStart i obwód zwłoki czasowej (30 sekund)
Specjalnie zaprojektowany transformator EI do zasilania
Zastosowano dwa transformatory wyjściowe EI o szerokim paśmie przenoszenia
Regulację głośności potencjometrem ALPS, kondensatory Realcap.
Metalowa i wymienna klatka ochronna na lampy
Pilot zdalnego sterowania

Dane techniczne
Klasa wzmacniacza A
Moc wyjściowa 2 x 22 W RMS
Lampy Input stage: 2 x 12AX7
Rectifier: 1 x 5AR4
Drivers: 2 x 6P3P
Power stage: 2 x 845 single-ended design and pure class A
THD 1% at 1 kHz
S/N > 87 dB, Class A
Pasmo przenoszenia 10 - 50 000 Hz
Czułość wejścia 220 mV (Built-in Mode)
Impedancja wejściowa 100 kΩ
Impedancja obciążenia 4/8/16 Ω
Złącza 3 x wejścia liniowe RCA (pary)
1 x wejście Pre-in
2 x Zaciski śrubowe kompatybilne z wtyczkami bananowymi
Wymiary 365 x 250 x 340 mm
Masa 35 kg

Lampy elektronowe Psvane Acme 845
Już powoli miałem kończyć recenzję wzmacniacza LM-845IA, kiedy to ustaliliśmy z przedstawicielem dystrybutora 4HiFi, że warto by było przetestować ten wzmacniacz także z nowymi lampami Psvane 845 serii Acme (zobacz TUTAJ). Kiedy lampy do mnie przyjechały, od razu stwierdziłem, że to naprawdę piękna i godna rzecz. Opiszę więc wrażenia z odsłuchów pieca Line Magnetic na stockowych lampach oraz osobno na Acme 845. Wzmacniacz fabrycznie zaopatrywany jest w "zwykłe" lampy 845 produkowane przez zewnętrzne przedsiębiorstwo na rzecz Line Magetic. Lampy te oznaczone są w loga Line Magnetic, ale najpewniej wytwarzane są przez Shuguang, (bowiem wyglądają zupełnie jak jakaś odmiana Shuguang 845-T).

Jak podaje producent: "Seria Acme HiFi produkowana przez Changsha Hengyang Electronics Co., Ltd. powstała dla miłośników brzmienia bliskiego seriom najlepszych wykonań lamp ale w bardziej przystępnej cenie. Dla każdego entuzjasty lampowego brzmienia. Lampy o wspaniałej wierności odtwarzania i szerokim paśmie przenoszenia, zapewniając przy tym czysty i delikatny dźwięk.

Lampa elektronowa próżniowa klasy high-end adresowana jest do wzmacniaczy audiofilskich. Najczęściej stosowana w układach stopnia końcowego. Grająca przestrzennie, otwarcie z gładkością dźwięku. Większość surowców do produkcji lamp sprowadzanych jest z Europy i Ameryki północnej. Bańka lampy z bezbarwnego przeźroczystego szkła, wyposażona jest w biały cokół ceramiczny ze złoconymi nóżkami które zapewniają nam doskonały kontakt z podstawką niezależnie od czasu użytkowania lampy. Na życzenie jest możliwość dokonania przez producenta selekcji i dobrania w pary. Całość jest bardzo dobrze zabezpieczona na czas transportu. Sugerowany czas wygrzewania przez producenta: 50-70 godzin". Koniec cytatu.



Podwójne opakowanie

Wykonanie wzmacniacza to klasa premium


Lampy, lampy...

Napisy na środkowej puszce transformatora

Punkty regulacji bias

Regulacja bias - prawidłowa wartość na amperometrze to 70 mV


Wzmacniacz waży aż 35 kg - warto go stawiać na solidnej półce; tu szwedzka Solid Tech

Po prawej wzmacniacz Haiku-Audio Origami 6550 SE

Po lewej, na podłodze - polska listwa zasilająca Solid Core Audio



Przesyłka z Psvane Acme 845 z 4HiFi zapakowana jest bardzo solidnie



Estetyczne pudełko







Wykonanie Psvane Acme 845 to klasa premium

Psvane Acme 845 to bardzo duża lampa


Na dole Psvane Acme 845, na górze "zwykła" 845 z logo Line Magnetic

Wieczorem...



Spojrzenie na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Do tytułowego wzmacniacza podłączałem dwie pary kolumn głośnikowych: Living Voice Auditorium R3 (o skuteczności 94 dB) oraz Audiovector SR 3 Avangarde (91,5 dB). Przewody głośnikowe to w obu przypadkach Black Cat Cable Coppertone. Wzmacniacze porównawcze to przede wszystkim Haiku-Audio Origami 6550 SE, Pathos Classic One MKIII, Unison Research Preludio oraz Hegel H160. Pełna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Od razu należy napisać, że brzmienie wzmacniacza LM-845IA przynależy do bardzo zaawansowanego - to rasowy lampowy dźwięk o wspaniałym nasyceniu tonalnym, kapitalnej substancjalności, jak i dojrzałej barwie przywodzącej skojarzenia z najlepszymi amerykańskimi konstrukcjami lampowymi. Dźwięk wyrażany jest barokowo (czy wręcz "na tłusto"), ze słyszalnymi licznymi wybrzmieniami oraz z doskonałą akustycznością. Oczywiście, Line Magnetic nie jest jeszcze sprzętem high-endowym, lecz ma z tym pułapem kilka cech wspólnych. To właśnie owa głęboka soczystość dźwięku, jego dotykalność i wyjątkowo bogata kolorystyka przekazu decydują o tym, że wzmacniacz ma stuprocentowe inklinacje do "wyższej próby". Nie w szczególe, a w ogóle. To wzmacniacz z piękną duszą - konstrukcyjnie i brzmieniowo idealnie harmonijny. 

W dźwięku wzmacniacz najwięcej do powiedzenia ma barwa lamp 845 - to przede wszystkim żyzne i szerokie pokłady miękkiego ciepła, a nawet pewnego rodzaju słodyczy (ale nie ma tu żadnej "waty"czy zbytniego przesłodzenia!). Ale lekko zmiękczona jest nie tylko średnica, bo wysokie tony także - są fizjologicznie aksamitne i subtelne. Jakby napowietrzone pogrzanym tlenem. Z kolei basy są nieco zaokrąglone - pięknie po lampowemu "mlaskają" rozgrzanym szkłem baniek 845 (nie wiem jak to zjawisko precyzyjniej opisać). Nie chcę przez to napisać, że w LM-845IA dominuje wyłącznie endogenny lampowy charakter, bo tak nie jest - ma największe znaczenie przy odsłuchach, ale takie cechy wzmacniacza jak przestrzenność, układ instrumentów na scenie i ich namacalność też są doskonale zauważalne, o czym dalej.   

Co warte podkreślenia, głębia dźwiękowa jest stuprocentowo wyraźna, czasami wręcz spektakularna - można doliczyć się kilka pierwszych planów, kilka dalszych i kilka najdalszych. Doprawdy - rozpiętość planów potrafi być imponująca. Jednocześnie dźwięk nie wychodzi notorycznie "na twarz" słuchacza (do przodu), ale też nie cofa się. Line Magnetic swobodnie i bezproblemowo łączy dokładność ustawiania i stabilizowania źródeł pozornych z rozmaitymi wybrzmieniami akustyki studia nagraniowego, radiowego czy sali koncertowej. Pogłosy są jednoznacznie słyszalne, istnieją rzeczywiście - są niejako dopełnieniem głównej substancji muzycznej. Wokale są ładnie pokazywane - plastycznie i głęboko. Z namiętnym i głębokim zaangażowaniem emocjonalnym. Ale także czysto i proporcjonalnie. Bez żadnej lepkości, zlewania się czy zbrylania się w gęstości średnicy.

Faktycznie, wzmacniacz nominalnie dysponuje mocą jedynie 2 x 22 Wat, z pozoru więc może się to wydawać niezbyt dużą wartością. Lecz z całą recenzencką siłą zapewniam, że dużą energią, dynamiką i sporym rozmachem grania Line Magnetic mógłby zawstydzić nie jeden mocarny tranzystorowy piec o parametrach 2 x 100 Wat - lub nawet więcej. Może dźwięk nie jest huraganowy sensu sticto, lecz z powodzeniem oddający klimat głośnych kapel rockowych czy nawet heavy-metalowych.

To brzmienie zawsze efektowne, masywne i bezpośrednie. A równolegle napompowane po brzegi alikwotami (składowymi harmonicznymi) jak co najmniej kultowy Cary Audio CAD-300SEI. Dzięki temu odbiór muzyki o każdej porze dnia i nocy jest przyjemny i atrakcyjny, ale bez agresywnych akcentów - jest raczej wygładzony niż szorstki. To, można napisać, taka organiczna fizjologia lamp 845, która powoduje zaokrąglenie ostrzy sopranów (ale nie ich spiłowanie), zmiękczenie zbytniego ataku czy wygładzenie nierówności, a nawet niedoskonałości nagrań.

Po wymianie lamp na Psvane Acme 845
Jak pisałem wcześniej, podczas odsłuchów wzmacniacza, dystrybutor 4HiFi dostarczył do mnie nową parę lamp elektronowych Psvane Acme 845 - zastąpiłem nimi fabryczne (oznaczone jako Line Magnetic, choć w rzeczywistości to najpewniej Shuguang 845-T). Osadziłem je we właściwych cokołach, wyregulowałem bias na prawidłową wartość 70 mA. Potem dałem im pograć spokojnie kilka dni zanim zabrałem się za testy odsłuchowe. (Sugerowany czas wygrzewania przez producenta: 50-70 godzin).

Wymiana lamp okazała się być bardzo korzystna dla dźwięku - bezsprzecznie słyszalna, choć gdyby ją rozłożyć na jakimś hipotetycznym grafie skali tego typu pomiarów, to byłaby liczona w centymetrach, a nie w metrach. Dźwięk stał się bardziej wysublimowany, galanteryjny i lepiej wyrażany akustycznie. Więcej w nim naturalnej bezpośredniości i fizyczności decydującej o rasowym przekazie lampowym. Jest też dokładniej wyrównany i wycyzelowany (ale absolutnie nie spłaszczony!). To przede wszystkim wygładzenie chropowatości brzmienia, jego dopieszczenie i podkreślenie konstytucyjnych zalet. Wypolerowanie dźwiękowych brudów, skorygowanie tonalnych atrefaktów. Więcej także tu pojawia się powietrza i oddechu - przestrzeń jest szerzej i głębiej zaznaczana. Zaś struktura dźwięku zyskuje na miąższu, wielowarstwowości i krągłości. Zaangażowaniu.

Niestety, lampy Psvane Acme nie są tanie (4 400 PLN za parę), przy cenie samego wzmacniacza stanowią nieomal 25 % jego wartości. Samo się więc nasuwa pytanie - czy rzeczywiście warto fabryczne niezłe lampy wymieniać na jeszcze lepsze? Tu każdy użytkownik musi odpowiedzieć sobie sam. Moim zdaniem, jak najbardziej warto. Odczuwalny progres dźwiękowy może okazać się większy niż w przypadku kupna nowego np. przewodu zasilającego. Należy o tym racjonalnie pomyśleć.

Konkluzja
Line Magnetic Audio LM-845IA to pełnokrwisty i ekspresywny wzmacniacz lampowy na bańkach 845. Po wymianie firmowych 845 na lampy premium Psvane Acme 845 wręcz zahaczający o serce lampowego high-endu. Piszący te słowa jest pod dużym wrażeniem zarówno zaawansowanych umiejętności dźwiękowych LM-845IA, jak i doskonałości samych lamp Psvane Acme 845. Proszę koniecznie ich posłuchać!

Line Magnetic Audio LM-845IA, cena w Polsce - 17 195 PLN.
Lampy elektronowe Psvane Acme 845, cena w Polsce - 4 399,99 PLN (za parę).

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Lector ZAX 70 (test TU), Unison Research Preludio  i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde, Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se, MrSpeakers Aeon Flow Closed, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Viewing all 1477 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>