Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1477 articles
Browse latest View live

Słuchawki MrSpeakers Aeon Flow Closed

$
0
0
Zdjęcie ze strony MrSpeakers


Wstęp
Jeszcze w grudniu zeszłego roku, z warszawskiego MIP Sp. z o.o. dotarły do mnie tytułowe słuchawki MrSpeakers Aeon Flow typu zamkniętego (zobacz TUTAJ i TUTAJ). Producent stylizuje ich nazwę na ÆON™ Flow. To słuchawki produkowane w USA, a konkretnie w San Diego, w Kalifornii. Zawierają planarne przetworniki magnetyczne z firmowymi technologiami V-Planar i Trueflow. Aeon wykorzystują specjalny stop niklu i tytanu (NiTinol) do produkcji pałąka. Podaje się go obróbce cieplnej do geometrii ustawnej. Pozwala to uzyskać bardzo wytrzymały materiał, mniejsze ciśnienie akustyczne oraz uzyskać tzw. efekt pamięci pałąka. ÆON™ Flow to bardzo intrygujące słuchawki.

MrSpeakers
Założycielem firmy MrSpeakers jest pan Dan Clark, który wcześniej był uznanym projektantem głośników - stąd właśnie wzięło się jego przezwisko MrSpeakers. Jakiś czas temu zainteresował się modyfikacjami planarnych słuchawek Fostex T50RP, tak zaczęła się jego przygoda ze słuchawkami. Wkrótce pan Clark skonstruował pierwsze własne. Tytułowe Aeon to przedstawiciele serii wprowadzonej właśnie w miejsce starszych (i tańszych) modeli bazujących na zmodyfikowanych Fostexach T50RP, czyli Alpha oraz Mad Dog.

Jak można przeczytać na firmowej stronie: "Dan Clark nie jest jedynym, który rzucił wyzwanie japońskiemu producentowi Fostex, ale jedynym który osiągnął sukces na skale światową. Dzisiaj Dan ma własny, opatentowany, zaprojektowany od podstaw płaski przetwornik magnetyczny zwany jako Flow".

W ofercie MrSpeakers wyodrębnić można trzy serie: Aeon, Ether oraz Voce (od serii średniej do referencyjnej). W każdej serii dane modele występują w kilku odmianach, kolejnych edycjach czy wersjach otwartych i zamkniętych (za wyjątkiem Voce - to są słuchawki elektrostatyczne). Dostępne są także rozmaite firmowe kable słuchawkowe, pady, wkładki do muszli i inne akcesoria.

Dużą zaletą MrSpeakers jest to, że jest to firma rzemieślnicza - tu nie powstają długie serie wszystkich modeli, bo każdy z nich ewoluuje wraz z postępem wiedzy i nowych rozwiązań technologicznych wprowadzanych przez pana Clarka. To duży atut. Wartością dodaną jest też to, że pan Clark czasami decyduje się na kolejne ulepszenia czy modernizacje po internetowych dyskusjach ze światowymi użytkownikami słuchawek MrSpeakers (np. na forum head-fi.org).

Wrażenia ogólne i budowa
Warto podkreślić, że Aeon Flow zawiera całą technologię referencyjnych słuchawek MrSpeakers Ether Flow w kompaktowej, wygodnej i ekonomicznie zaprojektowanej obudowie, zapewniając najlepszą jakość dźwięku Ether Flow w znacznie przystępniejszej cenie. Jak podaje MrSpeakers: "Kiedy skończyliśmy z produkcją Alpha oraz Mad Dog, obiecaliśmy dostarczyć inne modele, które zaspokoiłyby wszelkie potrzeby - w tym budżet przeznaczony na słuchawki. Nasze pierwsze próby okazały się sukcesem – Ether i Ether Flow łącznie zdobyły dwadzieścia nagród, nie tylko za wykonanie i design, ale przede wszystkim za dźwięk. W związku z tym przedstawiamy drugi model słuchawek, zaprojektowany od zera. AEON to dziedzictwo technologii z serii Ether Flow opakowane w mniejszą, równie wygodną obudowę ale w bardziej przystępnej cenie". Koniec cytatu. Innymi słowy, owe Aeon to niejako kompaktowa wersja Ether. I tańsza.

Słuchawki zapakowane są estetyczny czary kartonik z pokrywką zamykaną na boczne zatrzaski magnetyczne. Na zewnętrznej stronie owej czarnej pokrywy wytłoczono stylizowaną nazwę (wyrysowaną srebrną farbą) "ÆON Flow" razem z ilustracją słuchawek. W pudełku znajduje się sztywny pokrowiec na słuchawki zamykany dookoła na zamek błyskawiczny. (Oczywiście w pokrowcu tym są słuchawki). W komplecie nabywca otrzymuje: firmowy przewód słuchawkowy Dummer, drugi komplet welurowych padów, wkładki do muszli modulujące dźwięk (trzy rodzaje), ściereczkę z mikrofibry, instrukcję obsługi oraz certyfikat autentyczności. Jak widać, wyposażenie zdecydowanie wykracza poza standardowe.

Kształt Aeon Flow i ich konstrukcję trudno z czymkolwiek innym porównać, bo są pod tym względem bardzo oryginalne. Muszle są podobne do trójkątów z zaokrąglonymi rogami i lekkim wybrzuszeniem jednego z boków (taka nietypowa litera "D"). To, można napisać, kształt stricte anatomiczny, albo jeszcze precyzyjniej - organiczny, bo zaczerpnięty z biologii. Kształt muszli słuchawek, ich połyskliwy niebieski kolor oraz geometryczne grille (o fakturze włókien węglowych) najbardziej mogą się kojarzyć z ...oczami jakiegoś olbrzymiego owada. Pady wykonane są z grubej miękkiej gąbki z pamięcią kształtu. Pokryte są czarną skórką. Oczywiście, ich ukształtowanie jest całkowicie anatomiczne - pierwszorzędnie układające się dookoła uszu (i dobrze przez to tłumiące dźwięki z zewnątrz). Muszle mają wbudowane planarne przetworniki magnetyczne z firmowymi technologiami V-Planar i Trueflow.

Pałąk mocowany jest specjalną dźwigną z jednej tylko strony Aeon (od tyłu). Do produkcji pałąku wykorzystano specjalny stop niklu i tytanu (NiTinol). Podaje się go obróbce cieplnej do geometrii ustawnej, co pozwala uzyskać bardzo wytrzymały materiał, mniejsze ciśnienie akustyczne oraz uzyskać tzw. efekt pamięci pałąka. Pałąk od dołu ma przymocowaną skórzaną opaskę, która łagodnie osadza się na sklepieniu czaszki.

Firmowy przewód słuchawkowy o nazwie Dummer ma długość 180 cm. Zabezpieczony czarnym oplotem i zakończony wtyczką 3,5 mm, z gwintem na adapter 6,3 mm. Przewód do słuchawek mocowany jest dwoma mini-wtykami typu XLR 4-pin do obu muszli. Po ich wetknięciu, należy dokręcić wtyki gwintowaną nakrętką.

Jedna uwaga na temat kabla Dummer. Myślę, że producent powinien jeszcze pomyśleć nad jego dopracowaniem. I nie chodzi mi wcale o to, że wygląda jak trochę lepszy produkt DIY. W moim przekonaniu nie do końca sprawdza się sposób mocowania wtyków mini-XLR (wraz z nakrętkami) w muszlach słuchawek. Kilkakrotnie zadrzyło mi się w czasie testów, że przewody te (z jednej lub drugiej muszli) po prostu ...wypadły. A nie była to wina niedokręcenia nakrętek. Ponadto oplot kabla jest podatny na wybrzuszenia i strzępienie - niezbyt atrakcyjnie wygląda. W klasie i cenie słuchawek Aeon Flow należałoby dostarczać lepszej jakości przewód.

Ergonomia
Do ergonomii nie mam żadnych zastrzeżeń - nawet najmniejszych. Aeon Flow to są wyjątkowo wygodne i komfortowe słuchawki. Pady i muszle mają kształty anatomiczne - doskonale przypasowują się do części skroniowo-potylicznej czaszki wokół uszu jednocześnie w pełni mieszcząc ich małżowiny (problemem mogą być jedynie większe małżowiny, które nie zmieszczą się w padach). Pałąk jest lekki i elastyczny, jego skórzany stelaż łagodnie i miękko spoczywa na sklepieniu czaszki jednocześnie tworząc trzeci, sprężysty punkt podparcia słuchawek na głowie.

Oczywiście, zamknięty model słuchawek latem może być trudny w użytkowaniu ze względu na tendencję do grzania uszu. Ale to norma. Generalnie oceniam ergonomię tytułowych Aeon na bliską wzorowej.

Dane techniczne
- typ: wokółuszne, zamknięte
- przetworniki: planarne, jednostronne, V-Planar z przegrodami TrueFlow
- obudowy: stalowe oraz z tworzyw sztucznych i pałąk z NiTinolu
- opaska: skórzana i barwiona
- skuteczność: 92 dB/mW
- impedancja: 13 Ohm
- masa: 340 g


Kartonik zamykany jest na boczne zatrzaski magnetyczne

Ergonomiczne etui

Akcesoria


Słuchawki w etui

Etui od wewnątrz


Firmowy przewód Dummer

Owadzi kształt muszli

Gniazda słuchawkowe


Zewnętrzna część muszli o fakturze włókien węglowych


Ze wzmacniaczem Woo Audio M8 Eclipse

Gram ze wzmacniacza Taga Harmony THDA-500T v.2

Porównanie z Fostex TH-610



Pośród Fostex TH-610 i Pioneer HDJ-X10


Zestaw S.M.S.L.


Wrażenia dźwiękowe
Do testów używałem kilka wzmacniaczy słuchawkowych: Taga Harmony THDA-500T v.2 (czytaj test TU), S.M.S.L. SAP12 (test TU), Woo Audio M8 Eclipse (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), Pioneer U-05 (test TU) oraz Encore mDSD (test TU). Słuchawki porównawcze to HiFiMAN HE-5se, Final Audio Design Padora Hope VI, Fostex TH-610, Meze 99 Neo oraz Pioneer HDJ-X10. Przewód zasilający to Audiomica Laboratory Volcano Transparent, zaś interkonekty RCA to Black Cat Cable 3202.

Trzeba to jasno sobie powiedzieć. MrSpeakers Aeon Flow Closed to nie są słuchawki, które od razu przypadły mi do gustu. Musiałem najpierw je dobrze poznać lub innymi słowy - nauczyć się nich. One nie czarują ani jakąś obłędną przestrzennością, ani nie atakują rozłożystymi basami - tym bardziej nie proponują super skondensowanej średnicy. Dźwięk z początku może wydawać się wręcz chudy. (Tym samym stoją w dużej opozycji z takimi porównawczymi HiFiMAN HE-5se, które po założeniu na uszu momentalnie zdobywają i serce, i uszy słuchacza). Dlatego po wstępnych odsłuchach Aeon Flow Closed odłożyłem je na półkę na kilkanaście dni, zabierając się za inne testy. Jak się potem okazało, główna siła MrSpeakers leży gdzie indziej. Inaczej rozkładają akcenty. Ale jak się je pozna, to na słuchawki pada zupełnie inne światło.

Dla optymalnych odsłuchów Aeon Flow Closed należy spełnić dwa ważne postulaty. 1) Muszą być podłączone do stacjonarnego wzmacniacza słuchawkowego (żaden przenośny, no chyba że np. Woo Audio M8 Eclipse) - im wyższej klasy, tym Aeon odwdzięczą się lepszym (głębszym i przestronniejszym) brzmieniem. 2) Należy przygotować się na neutralny przekaz (nie podbarwiany).

Aeon Flow to są słuchawki o harmonijnym brzmieniem, a więc równym i proporcjonalnym w każdym z poszczególnych pasm. Są wyjątkowo neutralne w barwie, realistyczne w oddawaniu basów i średnicy, jak i wyeksponowane na górze. Najnaturalniejsze słuchawki z jakimi ostatnio miałem do czynienia. Nie chcę napisać przez to, że to typowo monitorowe słuchawki, bo tak nie jest, ale na pewno mają tendencję do obrazowania prawdy o nagraniach. Muzyka brzmi na nich nie tylko dokładnie i precyzyjnie, ale i stuprocentowo prawdziwie.

Zamknięte Aeony dostarczają dźwięk, który generuje mnóstwo powietrza wokół każdego instrumentu lub wokalu, odsłaniając wszystko, co istotne w nagraniu. Robią to z najwyższym stopniem realizmu. Wokale bezsprzecznie mogę nazwać wybitnymi - wychodzą do przodu, ale bez ostrzejszych dźwięków. Zróżnicowanie skali głosu ludzkiego jest fenomenalne - tekstura, faktura i barwa wokali to prawdziwe mistrzostwo. Trudno mi znaleźć w głowie jakieś słuchawki, które tak łatwo i bogato jak Aeon dawały pełen wgląd w zapis wokali (no może były to Pioneer SE-Master1). Detaliczność szczegółowość MrSpeakers są wprost fantastyczne.

Podobnie rzecz ma się z basami. Porównawcze słuchawki generowały go więcej i szerzej. Ale nie zawsze był on aż tak wysokiej jakości jaki miały Aeony. One nie proponują rozłożystego basu o silnym stanie skupienia oraz energii atomu. Skupiają się sub-basie, pokazują jego bogactwo, głębie i strukturę; dbają o masywność niskich tonów, acz nie pogłębiają ich, nie podkręcają. Zabiegają o naturalizm i fizjologię. Niekiedy może się więc wydawać, iż basów jest mniej, czy że są wręcz odchudzone (a nawet płaskie!) - ale to nieprawda. Basu jest tyle ile powinno być i jest bardzo wysokiej jakości. Jest, można napisać - ładny i atrakcyjny. Ciut zmiękczony, lecz tonalnie optymalnie wyważony.

Konkluzja
MrSpeakers Aeon Flow Closed to nie są uniwersalne słuchawki - wymagają doboru optymalnego wzmacniacza słuchawkowego. Po spełnieniu tego warunku rozkwitają niczym kwiat na wiosnę dostarczając harmonijny, naturalny i ultra-selektywny dźwięk o rasowej barwie słuchawkowego high-endu.

Cena w Polsce - 3 500 PLN.



Słuchawki Pioneer HDJ-X10

$
0
0
Design nowych Pioneer HDJ-X10 został nagrodzony

Zaawansowany przetwornik HDJ-X10

HDJ-X10 w wersji Custom


Wstęp
Niedawno gdzieś przeczytałem, że nowe japońskie Pioneer HDJ-X10 (zobacz TUTAJ) to "słuchawki dla Di-Dżejów, które brzmią fantastycznie". Na tyle dobrze, że nawet lepiej sprawdzają się w świecie domowego audio hi-fi, niż w stricte profesjonalnym. Dlatego napisałem list do polskiego dystrybutora marki Pioneer - firmy DSV Sp. z o.o. z Gdyni, z prośbą o wypożyczenie HDJ-X10 do testów. Niestety, nie otrzymałem najnowszej limitowanej wersji HDJ-X10C (zobacz TUTAJ), a po prostu "zwykłą" HDJ-X10, lecz za to w rzadszym kolorze srebrnym, a nie czarnym. Dobre i to.

Wrażenia ogólne i budowa
Słuchawki dostarczane są w stosunkowo niedużym, płaskim kartoniku w kolorze czarnym. Na nim znajdują się duże zdjęcia HDJ-X10. W kartoniku umieszczono kolejne pudełko typu szkatułka. Po otwarciu zobaczyć można twarde etui ze słuchawkami wciśnięte w ciemnoszarą piankową formę. Ranty pudełka są czerwone, a ono samo czarne. Kapitalnie taki kontrast wygląda. W górnej pokrywie ukryte jest niewielkie, płaskie pudełko z akcesoriami.

Słuchawki w płaskim etui transportowym spoczywają rozłożone na płasko. Wszelkie akcesoria ukryte są w dodatkowych schowku pod górną pokrywą szkatuły. Tamże znajdują się dwa przewody słuchawkowe - 1,2 metrowy spiralny (rozciągany do 3.0 m) i 1,6 metrowy prosty. Oba zakończone są wtykami 6,3 mm nakręcanymi na 3,5 mm. Spiralny jest gumowany, zaś prosty pokryty czarnym materiałowym oplotem. W zestawie są także instrukcja obsługi oraz gwarancja producenta.

Słuchawki wykonane są pierwszorzędnie i wyjątkowo solidnie. (Zresztą Pioneer chwali się, że HDJ-X10 przeszły test "US Military Standard Shock"). Piękny, nieco studyjny design oraz wysokogatunkowe materiały zastosowane do budowy. Zewnętrzna część muszli wykonana jest ze stali, zaś dźwignie pałąka z czystego aluminium. Muszle po bokach mają wbudowane twarde porowate, gumowate tworzywo sztuczne - podobnie jak w ich fragmentach zewnętrznych (tam, gdzie nie ma stalowej płytki). Tworzywo to chroni muszle przed ewentualnymi uszkodzeniami (np. podczas upadku). Gumowy pierścień służy też dla łatwiejszego chwytu (nie ślizgają się w dłoni). Pady są okrągłe, z ekologicznej skóry. Na poliuretanowych skórzanych nausznikach i pałąku znajduje się nanopowłoka, dzięki czemu są odporne na pot i łatwe do wycierania. Przewód słuchawkowy doprowadzany jest do lewej muszli.

Dźwignia pałąka mocowana jest centralnie do muszli. Jest tak skonstruowana, że można ją "wywinąć" do góry nogami, tym samym składając słuchawki do "pozycji embrionalnej". Dźwignie mają wbudowane sprężyny automatycznie utrzymując słuchawki w pozycji "gotowej do pracy". Aby złożyć słuchawki w celu włożenia ich do etui, należy przytrzymać muszle w pozycji "rozłożonej". W przeciwnym przypadku samoistnie się odwrócą.

Mechanizm łączący muszle z pałąkiem w całości wykonany jest z czystego aluminium. Poszczególne fragmenty konstrukcyjne są skręcane śrubami, nie są klejone. Pałąk wykonany jest ze stalowej szyny od góry i od dołu obudowanej miękką ekologiczną skórą. Mechanizm regulacji pałąka po obu stronach oznaczony jest skalą od 1 do 5,5. Na górze pałąka wyciśnięty jest szary napis "Pioneer DJ".

Ergonomia
Słuchawki są bardzo lekkie - 328 gram (bez przewodu). Na czasze i uszach leżą bardzo dobrze - zapewniają pełen komfort nawet podczas ciągłych kilkugodzinnych odsłuchów. Napięcie pałąka na głowę jest w sam raz - miękkie poduszki nie naciskają zbyt mocno na uszy. Kabel nie plącze się, nie mikrofonuje. Pady doskonale blokują zewnętrzny hałas otoczenia. Połączenie muszli z obudową nauszników tworzy szczelne zamknięcie wokół ucha, które odcina słuchacza od większości dźwięków świata zewnętrznego. Ergonomię mogę ocenić na stopień wzorowy. Nie mam uwag.

* * *

Kilka słów od producenta: "Pioneer DJ stworzył nową linię DJ-skich słuchawek, składającą się z modeli HDJ-X10, HDJ-X7 i HDJ-X5, oferujących zupełnie nowe doznania podczas miksowania.

Nowy, flagowy model HDJ-X10 został zaprojektowany z myślą o profesjonalnych DJ-ach, grających w klubach i na festiwalach. Stworzono go mając na uwadze częste podróże, jak również wygodę przy długotrwałym użytkowaniu. Jednocześnie, pozwala usłyszeć częstotliwości, które nie są poddane reprodukcji w innych słuchawkach DJ-skich, dzięki czemu jeszcze głębiej poczujesz swoją muzykę. Dzięki ich przetwornikom HD, słuchawki HDJ-X10 są pierwszymi na świecie, które produkują wysokiej rozdzielczości dźwięk od 5 Hz do 40 000 Hz. Gdy podłączysz je do naszego flagowego zestawu TOUR1 lub NXS2, możesz doświadczyć rozdzielczości do 96 kHz/24-bit z wyjątkową czystością brzmienia. Jako pierwsze na rynku DJ-skim, zostały także wyposażone w pady nauszne oraz pałąk pokryte wodoodporną nano-powłoką. Oznacza to, że przez długi czas będą wyglądać świeżo i nienagannie służyć.

Niezależnie od sposobu, w jaki najchętniej nosisz słuchawki podczas miksowania, możesz komfortowo używać słuchawek HDJ-X, dzięki wytrzymałemu mechanizmowi obrotowemu i obudowie, którą stworzyliśmy w odpowiedzi na opinie profesjonalnych DJów. Są one na tyle wytrzymałe, że pomyślnie przeszły testy wytrzymałościowe według standardu amerykańskiej armii MIL-STD-810G.

Słuchawki HDJ-X10 zostały wyposażone w nowe, 50-mm przetworniki HD, dzięki którym są pierwszymi słuchawkami DJ-skimi pozwalającymi na reprodukcję wysokiej rozdzielczości dźwięku od 5 Hz do 40 kHz. Bogaty bas i czyste brzmienie średnich i niskich tonów pozwalają na precyzyjne monitorowanie i głębsze odczuwanie muzyki.

Niezależna linia uziemienia w 4-żyłowym przewodzie słuchawek daje doskonałą separację lewego i prawego kanału, poprawiając jakość dźwięku. Dodatkowo, model HDJ-X10 wyposażono w wytrzymałe gniazdo mini-XLR dla jeszcze wyższej jakości połączenia. Komora bass reflex w górnej części obudowy gwarantuje głęboki bas.

Wszystkie modele z serii HDJ-X przeszły testy wytrzymałościowe wg. wojskowego standardu (USA) MIL-STD-810G. Ruchome części zostały wykonane z wytrzymałego metalu aby zapewnić wieloletnie użytkowanie (HDJ-X10 i HDJ-X7). Poliuretanowa pianka pokrywająca pady nauszne oraz pałąk w słuchawkach HDJ-X10 jest odporna na zachlapania, dzięki czemu możesz ją swobodnie czyścić po użyciu.

Przy projektowaniu nowych słuchawek tworzymy mnóstwo prototypów, które dajemy pod ocenę profesjonalnym DJ-om. Na podstawie ich opinii wiemy, że słuchawki HDJ-X są komfortowe, niezależnie od stylu ich noszenia. Aby zapewnić najlepsze dopasowanie, słuchawki HDJ-X posiadają elastyczny, wytrzymały pałąk. Przed rozpoczęciem produkcji poddaliśmy pałąk testom, podczas których był otwierany i zamykany 20 000 razy.

Jako następcy modelu HDJ-2000, słuchawki HDJ-X odziedziczyły popularne, profesjonalne funkcje, takie jak elastyczne części zapewniające wygodne monitorowanie niezależnie od sposobu noszenia. Obudowa modelu HDJ-X10 posiada mechanizm auto-powrotu, przez co słuchawki wracają samoczynnie do neutralnej pozycji..

Możesz łatwo wymienić odłączany przewód lub pady nauszne we wszystkich słuchawkach z linii HDJ-X za pomocą części zamiennych (sprzedawanych oddzielnie). Gdy podróżujesz możesz być pewien, że Twoje słuchawki HDJ-X10 są bezpieczne, dzięki dołączonemu etui transportowemu. Etui posiada także wewnętrzne kieszenie na akcesoria, takie jak pamięć USB czy karta SD. HDJ-X10 dostarczane są wraz z dwoma, odłączanymi przewodami: 1,2 m przewód rozciągany (do 3 metrów) oraz 1,6-metrowy przewód prosty". Koniec cytatu.

Dane techniczne
Typ: Zamknięte słuchawki dynamiczne
Pasmo przenoszenia: od 5 Hz do 40 000 Hz
Impedancja: 32 Ω
Skuteczność: 106 dB
Maksymalna moc wejściowa: 3 500 mW
Przetwornik: φ 50 mm
Przewód: 1,2 m spiralny (rozciągany do 3.0 m) i 1,6 m prosty
Masa: 328 g (bez przewodu)
Akcesoria: ø 6.3 mm stereo adapter (gwintowany) i etui transportowe






Estetyczny sposób pakowania


Dwa przewody w komplecie - profesjonalny, spiralny oraz tradycyjny

Przewód 1,6 m powleczony czarnym oplotem


Słuchawki w etui transportowym


Przewód mocowany jest do lewej słuchawki za pomocą gniazda mini-XLR







Piękny design; super-trwałe wykonanie

Zawiasy można wyginać na 180 st.

W taki sposób także można złożyć Pioneery


Wykonanie słuchawek HDJ-X10 to wysoka próba

Wzmacniacz słuchawkowy Woo Audio M8 Eclipse


W towarzystwie słuchawek Fostex TH-610 i MrSpeakres Aeon Flow

 
Zestaw S.M.S.L.


Wzmacniacz słuchawkowy Taga Harmony THDA-500T v.2


Wrażenia dźwiękowe
Do testów używałem kilka wzmacniaczy słuchawkowych: Taga Harmony THDA-500T v.2 (czytaj test TU), S.M.S.L. SAP12 (test TU), Woo Audio M8 Eclipse (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), Pioneer U-05 (test TU) oraz Encore mDSD (test TU). Używałem także iPhone 6S i XR. Słuchawki porównawcze to HiFiMAN HE-5se, Final Audio Design Padora Hope VI, Fostex TH-610, Meze 99 Neo oraz MrSpeakers Aeon Flow Closed. Przewód zasilający to Audiomica Laboratory Volcano Transparent, zaś interkonekty RCA to Black Cat Cable 3202.

Jak już pisałem we wstępie, głównym przeznaczeniem Pioneer HDJ-X10 jest studio i scena; to są, krótko pisząc, słuchawki profesjonalne. Ale na tyle dobre, że z powodzeniem mogą być używane do tradycyjnych domowych odsłuchów (o czym zresztą świadczy dodatek przez producenta zwykłego kabla oprócz spiralnego). Zaś japoński Pioneer zaaplikował na tyle dobre przetworniki, iż trudno modelu HDJ-X10 nie uznać za wybitny (w swojej cenie). Proszę chociażby popatrzeć na ich pasmo przenoszenia rozciągające się w zakresach od 5 Hz do 40 000 Hz.

Pioneery oferują obfity, gęsty i soczysty dźwięk jakim nie powstydziłyby się słuchawki hi-fi. To brzmienie namacalne, żyzne i barwne - z głębokim basem, skondensowaną, lecz czystą średnicą oraz jasnymi i wyrazistymi sopranami. Skala rozciągnięcia i obecności niskich tonów może wręcz zaskakiwać natężeniem i spektakularnością. Przy czym basy te pomimo dużej obecności i sporego bitu, nie są ani kluchowate, ani zbyt zmiękczone. Są optymalnie dopalone, z widocznymi warstwami i gęstą substancją. W słuchawkach profesjonalnych często niskie basy są dodatkowo podkręcane, aby DJ mógł w klubie usłyszeć je przy wyższych częstotliwościach. Pionneer też ma podrasowane basy, ale uczynione jest to dość nieinterwencyjnie - w miarę fizjologicznie. Nie przeszkadza w normalnych odsłuchach, a wręcz pomaga (np. podczas słuchania z iPhone'a). 

Średnica jest skondensowana, acz doskonale czytelna i dobrze artykułowana. Nie nachodzi na wyższy bas, nie zlewa się z niższymi sopranami. Dzięki temu charakterystyka basu jest głęboka i bogata, średnie częstotliwości czyste i szczegółowe, a wyższa góra jest wyraźna, z dużą ilością powietrza. Całość brzmienia jest lekko zaokrąglona, namacalna i o przyjaznym charakterze. Duże znacznie ma tu zaawansowana przejrzystość, którą można usłyszeć za pomocą różnych elementów muzycznych, takich jak faktura wokali czy dynamika bębnów. Energia grania nie jest ograniczana ani spowolnionymi basami (bo takich tutaj w ogólne nie ma), ani przytępieniem góry (soprany są otwarte i jasne). Do tego jeszcze dochodzi scena dźwiękowa - szeroka i otwarta. Doprawdy, uniwersalność i harmonijność muzyczna HDJ-X10 jest wprost fantastyczna!

Konkluzja
Pioneer HDJ-X10 to wyjątkowo udane słuchawki. Lekkie i wygodne, a pancernie zbudowane - przeszły testy "US Military Standard Shock". Niby przeznaczone dla Di-Dżejów, ale pierwszorzędnie sprawdzają się w audio hi-fi. Zapewniają bogaty i głęboki dźwięk - z substancjalnym basem, barwną i szczegółową średnicą oraz napowietrzonymi sopranami. To brzmienie dojrzałe i otwarte - dla wymagających melomanów i świadomych audiofilów. Słuchawki zestawione już ze zwykłym iPhonem zapewniają pełnowymiarowy spektakl muzyczny wysokiej klasy. Polecam nowe Pioneer HDJ-X10, bo w swojej umiarkowanej cenie pod każdym względem są rewelacyjne!

Cena w Polsce - 1 249 PLN.


Zdjęcie z Internetu

Plan recenzji - kwiecień 2019 r.

$
0
0
Paleta kolorów Audiovector SR 3 Avangarde


W kwietniu plan testów i recenzji przedstawia się następująco:

1. Na początek chciałbym opisać duńskie kolumny podłogowe Audiovector SR 3 Avangarde (czytaj zapowiedź TUTAJ). To głośniki, które od razu podbiły moje uszy. I serce. To dźwięk marzeń, a zestawiony z lampą - wręcz bajeczny. Oj, trudno będzie mi się z nimi rozstawać.




2. Zaraz potem planuję zrecenzować interkonekty Black Cat Cable 3202 (zobacz TUTAJ). Bez kozery mogę napisać, że są to wyjątkowe kable. Ultra-precyzyjnie wykonywane według skomplikowanej technologii zwijania poszczególnych żył i nawijania nań izolacji. To musi przekładać się na ich wyjątkowe brzmienie - i rzeczywiście przekłada się.




3. W kolejce czekają nowe słuchawki planare HiFiMAN HE5se (czytaj zapowiedź testu TUTAJ). Chyba najlepsze audiofilskie słuchawki w relacji cena/jakość, z jakimi ostatnio miałem do czynienia. Kładą duży nacisk na muzykalność, nie pomijając przy tym ani selektywności, ani przestrzenności.




4. Od kilku tygodni testuję premierowy wzmacniacz lampowy Unison Research Preludio (czytaj TUTAJ) na lampach elektronowych KT88. Wzmacniacz ten czaruje zarówno dźwiękiem, jak i atrakcyjnym wzornictwem. Bardzo przyjemne urządzenie.




5. W kwietniu ma pewno zabiorę się za wzmacniacz/odtwarzacz sieciowy iEAST StreamAmp AM160 (zobacz TUTAJ). Niezwykle ciekawy sprzęt strumieniujacy także mój ulubiony Tidal, a dodatkowo zaopatrzony w niezły wzmacniacz klasy D. Bardzo mi przykro, że recenzja tak się opóźnia, bo wstępnie planowałem ją w grudniu ubiegłego roku....




6. Niedawno przyjechał do mnie ciekawy polski przewód USB M&B Audio Cable Diamond 1 m. (czytaj zapowiedź TUTAJ). IC Diamond jest zbudowany na bazie przewodników solid core - srebro z dodatkiem złota. Izolatorami przewodników jest teflon, powłoka to PVC.





7. W zeszłym tygodniu to testów otrzymałem zestaw Solid Core Audio: Power No. 2 PRO i Audio Power Supply (zobacz zapowiedź TUTAJ), czyli przewód zasilający i listwę sieciową. Piękny projekt, wspaniałe wykonanie.




8. Czekam na przesyłkę nowego wzmacniacza hybrydowego Taga Harmony HTA-2500B (zobacz TUTAJ). To bardzo zaawansowana maszyna na lampach 12AX7-T PSVANE Treasure Mark II w sekcji przedwzmacniacza. Moc urządzenia wynosi 2 x 200 Wat w dual-mono.


Kolumny podstawkowe Studio 16 Hertz Canto Grand New - zapowiedź testu

$
0
0


Na łamach Stereo i Kolorowo opisywałem wszystkie po kolei modele kolumn podstawkowych pochodzących z tyskiej manufaktury Studio 16 Hertz prowadzonej przez pana Grzegorza Rogalę. Były to modele Canto z rozmaitymi oznaczeniami: One, One New, Two, Three, Three SE oraz Grand (czytaj recenzje TUTAJ). Niedawno pan Rogala poinformował mnie, że właśnie pracuje nad koleiną reinkarnacją renomowanego modelu Canto Grand, który otrzymał nazwę Canto Grand New (poprzednia wersja zobacz TUTAJ). Wczoraj nowe gotowe głośniki do mnie przyjechały, dziś je wypakowałem i wstępnie obfotografowałem. Niestety, pan Rogala jeszcze nie ujawnił mi, co tam konkretnie ulepszył w Grand New (versus Grand). Jak tylko się dowiem, uzupełnię niniejszy wpis.
















Słuchawki Pioneer HDJ-X10 C - zapowiedź testu

$
0
0


Niedawno na Stereo i Kolorowo opisywałem nowe słuchawki profesjonalne Pioneer HDJ-X10 (czytaj TUTAJ recenzję). Nie ukrywam, że bardzo mnie zachwyciły zarówno swoją ultra-solidną budową, ciekawym designem, jak i pełnym brzmieniem. Napisałem (cytuję): "HDJ-X10 niby przeznaczone dla Di-Dżejów, ale pierwszorzędnie sprawdzają się w klasycznym audio hi-fi. Zapewniają bogaty i głęboki dźwięk - z substancjalnym basem, barwną i szczegółową średnicą oraz napowietrzonymi sopranami. To brzmienie dojrzałe i otwarte - dla wymagających melomanów i świadomych audiofilów. Słuchawki zestawione już ze zwykłym iPhonem zapewniają pełnowymiarowy spektakl muzyczny wysokiej klasy. Polecam nowe Pioneer HDJ-X10, bo w swojej umiarkowanej cenie pod każdym względem są rewelacyjne!".

Wówczas też wyraziłem rozczarowanie, że nie otrzymałem do recenzji najnowszej, limitowanej wersji w edycji karbonowej, a "zwykłą", ale w kolorze srebrnym. Wczoraj, po kontakcie z dystrybutorem DSV Sp. z o.o. Sp. K., moje marzenia się spełniły - po południu najnowsze Pioneer HDJ-X10 C (zobacz TUTAJ) do mnie dojechały!

Pioneer HDJ-X10 C to ulepszona wersja flagowych, profesjonalnych słuchawek HDJ-X10 w limitowanej wersji z włókna węglowego. Specjalne materiały użyte w tym wyjątkowym modelu nie tylko zapewniają doskonały wygląd, ale także pomagają w odsłuchu utworów z nieskazitelną jakością dźwięku i komfortem nawet podczas długotrwałego użytku.

Użyte włókno węglowe w obudowach redukuje niepożądane wibracje i filtruje niepotrzebny hałas, a dodatkowe metalowe poszycie zapewnia dźwięk o wyższej rozdzielczości w szerszych częstotliwościach. Konstrukcja jest tak samo trwała jak oryginał, dla wydłużenia żywotności prostego przewodu podczas intensywnego użytkowania, został on pokryty wyjątkowo wytrzymałym aramidem.

Dane techniczne
- typ: zamknięte słuchawki dynamiczne,
- pasmo przenoszenia: 5 Hz do 40 000 Hz,
- impedancja: 32 Ω,
- skuteczność: 106 dB,
- maksymalna moc wejściowa: 3 500 mW,
- przetwornik: φ 50 mm,
- przewód: 1.2 m spiralny (rozciągany do 3,0 m); 1.6 m prosty pokryty włóknem aramidowym,
- masa: 332 g (bez przewodu),
- akcesoria: ø 6,3 mm stereo adapter (gwintowany), etui transportowe.





















Kolumny podłogowe Audiovector SR 3 Avantgarde

$
0
0

Do wyboru, do koloru - kilkanaście wersji kolorystycznych Audiovector SR 3

Skrzynki w białym wybarwieniu (trzy powyższe zdjęcia ze strony Audiovector)


Wstęp
Jakieś dwa i pół roku temu na łamach Stereo i Kolorowo testowałem duńskie podłogówki Audiovector Ki 3 Super (czytaj test TUTAJ). Nie ukrywam, że kolumny te wówczas wywarły na mnie szalenie dobre wrażenie. Jednak skandynawska szkoła akustyczna jest na tyle silna, że nieomal każde głośniki z tamtych stron są wybitne (choć równolegle - i nie tanie, ale to inna sprawa). Dlatego bardzo ucieszyłem się, kiedy nadarzyła się okazja wypożyczenia do testów innych, już z wyższej półki, kolumn ze stajni Audiovector. Tym razem prosto z cieszyńskiej firmy Voice Sp. z o.o. przyjechały do mnie podłogówki Audiovector SR 3 Avantgarde (zobacz TUTAJ) w bajecznie nieziemskim kolorze obudowy "Piano Midnight Blue". Coś pięknego!

Seria SR to podstawkowe SR 1, podłogowe SR 3 i SR 6 oraz centralne SR C i subwoofer SR SUB. Obejmuje takie odmiany jakościowe jak "Super" (podstawowy), "Signature" (wyższy), tytułowy "Avangarde" oraz "Avangarde Arreté" (topowy). Co nietypowe, każdy z niższych modeli może zostać w każdej chwili zapgrejdoway do wyższego. Można także zlecić odświeżenie (renowację), a nawet np. przemalowanie skrzynek. Takie cuda możliwe są tylko w duńskim Audiovector!

Czytelnika zainteresowanego historią i ofertą firmy Audiovector zapraszam do TEGO linku, gdzie to już raz opisywałem przy okazji recenzji głośników Audiovector Ki 3 Super.

Wrażenia ogólne i budowa
Kolumny dostarczane są w dwóch dużych pudłach, dodatkowo owiniętymi folią ochronną. Skrzynki wewnątrz kartonów unieruchomione są grubymi formami z twardej pianki, opakowane są też fizelinowymi workami. Aby wyjąć kolumny z pudeł wystarczy je zeń wysunąć (oczywiście, po postawieniu kartonów pionowo i wcześniejszym otwarciu wieka). Potem należy zdjąć worki. I już. Głośniki gotowe są do użytku. Nie trzeba niczego przykręcać, niczego wkręcać (można ewentualnie wkręcić firmowe kolce znajdujące się w wyposażeniu). SR 3 dostarczane są w formie "ready-tu-use". Bezpośrednio po ich wyjęciu z kartonów można je ustawiać w docelowym miejscu. Bardzo to wygodne.

Jak już pisałem we wstępie, SR 3 Avangarde to wyjątkowo urodziwe kolumny. Przykładnie wykonane, luksusowo wykończone, wycyzelowane aż do przesady. Po prostu piękne - klasa "tip-top". Dużo urody dodaje niesamowite wykończenie skrzynek w nietypowym kolorze "Piano Midnight Blue". Mogę zapewnić Czytelnika, że żadne moje zdjęcie w pełni nie okazuje efektowności i piękna tego wykończenia. Na żywo wybarwienie "Piano Midnight Blue" prezentuje się wprost rewelacyjnie. Zresztą nabywca może wybierać w sporej ilości rozmaitych wybarwień SR 3 - zdaje się, że podstawowych jest ich aż 17, ale są też dostępne inne kolory na życzenie. (Proszę też spojrzeć na zdjęcia na samej górze niniejszego tekstu).

Kolumny są bardzo zgrabne, smukłe, postawne - lecz jak jak na podłogówki niezbyt duże, to wymiary przypominające kompaktowe (103 x 19 x 33 cm). Warto zauważyć, iż ścianki boczne zostały wygięte (zaokrąglone) w taki sposób, aby obudowa naśladowała przekrój kropli wody. Bardzo wąską ściankę tylną także specjalnie zaokrąglono. W górnej części obudowy (z tyłu) znajdują się dwa otwory, odprowadzające ciśnienie z głośnika nisko-średniotonowego. Zasłania je stalowa, czarna siatka. To część opracowanego przez Audiovectora systemu SEC, którego celem jest poprawa sceny dźwiękowej. Co istotne, kolumny od dołu stoją na specjalnej konstrukcji ożebrowaniu, przez które uchodzi powietrze z bass-refleksów umieszczonych od spodu skrzynek. Bardzo oryginalne rozwiązanie. Ma za zadanie precyzyjnie dostrajać niskie częstotliwości (bardziej niż tradycyjny port skierowany do tyłu).

W górnej części wąskiego frontu (tylko 19 cm) zamontowano grubą płytę, do której dopiero przykręcono trzy przetworniki. Do tej płyty można zamontować maskownicę (jest w komplecie), ale w moim przekonaniu skrzynki znacznie lepiej prezentują się bez niej. Przetworniki otoczone są je metalowymi pierścieniami, które przykręcono nietypowymi śrubami  (z trzema dziurkami). Wstęgowy wysokotonowy otoczony jest natomiast aluminiowym pierścieniem ze stożkowym zagłębieniem pośrodku (dyfuzor). Wykończenie i sposób montażu to ultra-precyzyjna robota. I niezwykle czysta.

Jak podaje producent, przetwornik wysokotonowy to wstęgowy Air Motion Transformer. Montowany jest w Avangarde (nie ma go w niższych modelach). W szczególności ma poprawiać rozdzielczość detali i "prędkość" dźwięku. Ma także pomagać w wytworzeniu otwartego i przewiewnego pola dźwiękowego. Reprodukuje zakres od 2,9 kHz do ponad 50 kHz. Jest częściowo wentylowany, co ma dodatkowo poprawiać odpowiedź impulsową. Poniżej wstęgi wysoktonowego znajduje się stożek nisko-średniotonowy z korektorem fazy. Niskotonowy jest stosowany zarówno w modelu Avantgarde, jak i Arreté; został wyposażony w ażurowy kosz.

Od tyłu obudowy zamontowano pozłacane potrójne (sic!) terminale, które umożliwiają podłączenie kolumn w tri-ampingu lub tri-wiringu, a, co ciekawe, dzięki firmowemu rozwiązaniu o nazwie „Active Direct Concept” – także za pośrednictwem zwrotnicy aktywnej. Producent zapewnia, że efektem tego rozwiązania ma być poprawa dynamiki i reprodukcji detali nagrań.

Pośród terminali głośnikowych można znaleźć tajemniczy przełącznik hebelkowy oznaczony jako "ARA". Trudno zorientować się do czego służy. Jak się okazuje, jest to włącznik systemu ARA (Audiovector Room Adaptation). System ten montowany tylko w modelach Avantgarde i Avangarde Arreté; pozwala przystosować parametry pracy kolumn do specyficznych warunków akustycznych nowoczesnych pomieszczeń (dużo szyb, metal, gołe betonowe ściany, etc.). Po jego aktywacji ma występować neutralizacja efektu echa.

Kilka słów od producenta. "Pierwszy tweeter w modelu Avantgarde skonstruowaliśmy w oparciu o model Signature. Potem jednak skorzystaliśmy z Air Motion Transformer w zupełnie nowej formie, która wyzwoliła rewolucyjne możliwości: jeden głośnik dający zakres od 2 900 Hz do ponad 50 000 Hz!

To było spełnienie marzeń. Zamiast korzystać z super-tweetera z jego wszystkimi problemami fazowymi, Ole Klifoth i jego zespół postanowili wykorzystać tylko jeden doskonały przetwornik. Ciągłe badania nad szybkością nowego głośnika średniotonowego oraz zwrotnicy były niezbędne do uzyskania płynnego przejścia od średnich do wysokich tonów.

Nowy głośnik średniotonowy został specjalnie zaprojektowany do 10 000 Hz. Tweeter Avantgarde zbudowany w technologii Air Motion Transformer został pozbawiony kompresji, a dzięki konfiguracji SEC, która pozwala na częściowe wentylowanie głośnika, jest on szybki i bardzo przejrzysty, niczym głośnik elektrostatyczny. Jednak dynamika jest z pewnością na wyższym poziomie". Koniec cytatu.

Specyfikacja techniczna
- Pasmo przenoszenia (- 6 dB): 26 Hz - 52 000 Hz
- Czułość (8 Ohm): 91,5 dB
- Nominalna impedancja: 8 Ohm
- Częstotliwości podziału zwrotnicy: 240/2 900
- Konstrukcja: trójdrożna
- Wytrzymałość mocowa: 300 W
- Wymiary (HxWxD): 103 x 19 x 33 cm
- Masa jednej sztuki: 27 kg


Prosty, acz bezpieczny sposób pakowania skrzynek


Piękny design i ultra-precyzyjne wykonanie Audiovector SR 3 Avantgarde




Wstęga głośnika wysokotonowego w technologii Air Motion Transformer




Wybarwienie skrzynek "Midnight Blue Piano" prezentuje się bardzo efektownie

Przekrój "kropli wody"


SR 3 Avangarge w towarzystwie głośnika Living Voice Auditorium R3



Kilka spojrzeń na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Tytułowe głośniki zasilane były przede wszystkim przez trzy wzmacniacze: dwa lampowe Line Magnetic LM-845IA (na lampach Psvane Acme 845) i Haiku-Audio Origami 6550 SE oraz tranzystorowy Hegel H160. Przewody głośnikowe to za każdym razem Black Cat Cable Coppertone. Kolumny porównawcze to Living Voice Auditorium R3. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Audiovector SR 3 Avantgarde to nie są wybredne głośniki. Po ich ustawieniu w pomieszczeniu i po przypięciu do testowych wzmacniaczy (na pierwszy ogień poszedł lampowy Line Magnetic) od razu i bezwarunkowo zagrały kapitalnie. Na pełną parę, potoczyście, z zaawansowaną finezją, super-rozdzielczo i ultra-plastycznie. Trudno mi nawet było uwierzyć, że aż tak doskonały dźwięk jest możliwy do osiągnięcia w moim dość akustycznie wymagającym pomieszczeniu (dużo gołych ścian, osiem dużych okien, etc.). A tymczasem pojawiły się tutaj dalekie pogłosy, dodatkowe szczegóły, zawiłe basy, wysycenie tonalne i żywość brzmienia. Naprawdę byłem pod dużym wrażeniem tego, z jaką łatwością i otwartością duńskie skrzynki potraktowały dźwięk. 

Powyższe zjawiska może nie tyle zwielokrotniły się, co znaturalizowały się po aktywacji systemu ARA (Audiovector Room Adaptation) - przede wszystkim ustąpił efekt echa, zaś ciągnące się basy po podłodze złagodniały i wyprostowały się. Ustabilizowały się. Można napisać, że SR 3 Avangarde całkowicie zaaklimatyzowały się z nie łatwą akustyką mojego pomieszczenia.

Duńskie skrzynki pomimo faktu, że są rozmiarów bliskich kompaktowych, to absolutnie nie mają problemów z oddaniem wysokiej energii nagrań, rozmachem dźwiękowym, obrazowaniem skoków dynamiki na dużą skalę czy budowaniem sporego natężenia akustycznego. Czynią to zupełnie jak znacznie większe skrzynki. Co istotne, moc i melodyjność nie zmieniają się wraz ze wzrostem poziomów głośności. Muzyka nadal jest całkowicie proporcjonalna, dostarczana z równym zapałem i pełnym wysyceniem (jak przy niższych głośnościach).

Warto zwrócić uwagę na fakt, że bas jest olbrzymi i pełny, średnica czytelna oraz gęsta jak krem, zaś soprany super-rozdzielcze - czytelne i kontrastowe niczym jasno białe litery na czarnym tle. To brzmienie szczegółowe, zwinne i głębokie. Z perfekcyjnym balansem tonalnym. Energiczne i ekstensywne, acz wyważone. Nieprzesadzone i nieprzesłodzone. Muzykalne do kwadratu, lecz pięknie precyzyjne. Finezyjne. Naprawdę można zdziwić się doskonałą eufonią SR 3 Avangarde. Tak brzmi realny high-end. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Kolumny Audiovector SR 3 Avantgarde miałem u siebie na odsłuchach dobrze ponad miesiąc, mogłem więc wsłuchać się w ich dźwięk więcej niż dokładnie. Pisząc ten tekst (i równolegle słuchając wciąż SR 3) próbowałem znaleźć w nich jakąś słabszą stronę, coś co można by nazwać wadą lub defektem - w dźwięku, w barwie, w przekazie. Otóż nic nie znalazłem. SR 3 Avangarde są skrojone doskonale. Stanowią zamkniętą perfekcję konstukcyjno-dźwiękową. Owszem, to dźwięk specyficzny (precyzyjny, rozdzielczy, plastyczny i masywny), lecz w swojej kategorii jest dopracowany na 100 procent. Nie ma się tu do czego przyczepić. No bo przecież nie do ceny, która jest jaka jest, czyli niestety dość wysoka (około 35 000 PLN za parę). 

Konkluzja
Audiovector SR 3 Avantgarde to są głośniki idealne w każdej kategorii. Idealne pod względem budowy, wykończenia oraz dźwięku. To produkt skończony i dopracowany - totalny. Dźwiękowo lokujący się w strefie realnego high-endu. Polecam Audiovector SR 3 Avantgarde, bo to głośniki na długie lata. Docelowe. Rekomendacja na pięć gwiazdek!!! 
         
Audiovector SR 3 Avantgarde, cena w Polsce - 31 990 PLN (za dwie sztuki). Dopłata do lakieru "Piano Midnight Blue" - 3 100 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Line Magnetic LM-845IA (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Lector ZAX 70 (test TU), Unison Research Preludio  i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se, MrSpeakers Aeon Flow Closed, Pioneer DHJ-X10 (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwa sieciowa: Solid Core Audio Power Supply.
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Przedwzmacniacz gramofonowy Audiokultura Iskra 1 - zapowiedź testu

$
0
0



Kilka dni temu listownie zwrócił się do mnie konstruktor warszawskiej firmy Audiokultura z zapytaniem, czy nie chciałbym zapoznać się z ich przedwzmacniaczem gramofonowym o wdzięcznej nazwie Audiokultura Iskra 1 (zobacz TUTAJ). To przedwzmacniacz zbudowany w topologii wzmacniacz -> pasywny filtr RIAA -> wzmacniacz; przeznaczony dla wkładek typu MM oraz MC - i z dużą ilością różnych regulacji i ustawień. Wyposażony w układy zmiennej regulacji impedancji (100 Ohm - 75 kOhm), pojemności wejściowej (0 - 467 pF) oraz wzmocnienie całkowite regulowane skokowo w zakresie od 35 dB do 70 dB, co pozwala na dokładne dopasowanie wielu wkładek gramofonowych Moving Magnet oraz Moving Coil.

Co ciekawe, Iskra 1 może jeszcze nie jest zbyt znana w Polsce, lecz na świecie jak najbardziej. Konstruktor Audiokultury, pan Arek, poinformował mnie, że sprzedał już około 60 sztuk do Australii i podobną ilość do USA i Kanady. Myślę, że warto bliżej zapoznać się z przedwzmacniaczem gramofonowym Iskra 1...















Słuchawki magnetoplanare HiFiMAN HE5se

$
0
0
10 lat HE5, a więc i jubileuszowy model HE5se (zdjęcie ze strony HiFiMAN)

Wstęp
Dawno na Stereo i Kolorowo nie pojawiały się słuchawki amerykańskiej firmy HiFiMAN (choć w sumie opisałem ich z sześć - siedem modeli). Ostatnio były to HIFiMAN Edition S (czytaj test TUTAJ) i HiFiMAN HE-1000 (czytaj TUTAJ), ale to było już ponad dwa lata temu. Dlatego bardzo ucieszyłem się kiedy przedstawiciel białostockiego Rafko zaproponował mi do testów najnowsze słuchawki tejże firmy. Z trzech zaproponowanych (w cenach od 18 000 PLN do 3 500 PLN) ostatecznie wybrałem najtańsze - są to HiFiMAN HE5se (zobacz TUTAJ) należące do serii Premium. HE5 obecne są na rynku od 10 lat, choć były pod drodze unowocześniane (dostępne jako HE5LE). Aktualna ich wersja, czyli HE5se powstała właśnie jako edycja jubileuszowa na dziesięciolecie. Ponoć wyprodukowano ich zaledwie 500 sztuk na cały świat.

Wrażenia ogólne i budowa
Producent podkreśla w materiałach informacyjnych, że model HE5 to jeden z najbardziej znanych, a nawet kultowych modeli HiFiMANa. Jak podaje: "10 lat temu okrzyknięto go jednym z najlepiej brzmiących produktów w historii". Nowa i ulepszona wersja HE5se ma zaś kontynuować ten trend. Cytuję: "Nowa rewizja to zredefiniowany powrót do technologii i rozwiązań, które przyczyniły się do uznania pierwszych słuchawek HiFiMAN za rewolucję w dziedzinie konstrukcji nausznych w XXI wieku". Niestety, 10 lat temu nie miałem okazji testować słuchawek HE5 - nie mogę więc HE5se z nimi porównywać (nawet poprzez reminiscencje). Znam za to dobrze modele HE-400 (test TUTAJ) oraz HE-500 (czytaj test TUTAJ), więc na nich oprę porównania (oraz na HE-1000 i Edition S wspomnianych we wstępie).

Warto zacząć opis od przedstawienia różnic w HE5se względem oryginalnych HE5LE (czyli bezpośrednio poprzedniej wersji):
- o 4 decybele wyższa skuteczność
- kabel zakończony mini-jackiem
- wyższa impedancja - 41 Ohm w stosunku do 38 Ohm
- niższa masa - 387 gram w stosunku do 402 gram
- całkowicie nowy pałąk o hybrydowej konstrukcji
- nowe gniazda mini-jack pochylone o 10 stopni dla wygody używania
- asymetryczne gąbki typu focuspad obszyte welurem i skórą.

Słuchawki zbudowane są dość charakterystycznie dla HiFiMAN, czyli duże okrągłe muszle,  finezyjnie wygięty pałąk ze anodyzowanej na czarno stali, jak i stalowe grile (siateczki) na bokach muszli. Jeżeli jeszcze do tego dodać bardzo duże (i pojemne) welurowo-skórzane pady oraz duże litery "H" namalowane po obu bokach pałąka, to mamy 100 % HiFiMANa w HiFiMANie. Owszem, nieco koloryzuję, ale design HiFiMANa trudno pomylić z innym. To niejako fuzja pełnej użytkowości z komfortem doskonałym oraz całościowej solidności wykonania. Pierwszorzędna robota. Słuchawki zbudowane są niezwykle rzetelnie i trwale. Są chyba niezniszczalne.

W nowej wersji zastosowano również zupełnie nowy przewód. To już nie jest kabel przypominający wytwory DIY (jaki pamiętam, był montowany we wczesnych wersjach HiFIMAN), a w pełni profesjonalny. Powleczony został lekką otuliną z brązowo-złotowego tworzywa. Bardzo przyjemnie to wygląda. Kabel do słuchawek podłączany jest przy pomocy złączy 3,5 mm jack, które usytuowane są na muszlach pod kątem 10 stopni. Pozwala to uniknąć naprężeń i odgnieceń, zapewniając większą żywotność kabla oraz oczywiście wyższy komfort użytkowania.

Producent chwali się, że zastosował w HE5se bardzo lekką, a przy tym wyjątkowo precyzyjną membranę o grubości jednego nanometra, co pozwala "osiągnąć przestrzeń i soniczny realizm, jakich nie oferuje żadna inna konstrukcja w tym pułapie cenowym".

Ergonomia
Ergonomię oceniam na stopień wzorowy. Jedne z najwygodniejszych słuchawek, z jakimi miałem do czynienia. Zapewnia to m.in. nowy, ulepszony względem klasycznej wersji HE5 pałąk, czyli hybrydowe połączenie materiałów i kształtów, które kapitalnie amortyzuje masę słuchawek (387 gram) i idealnie dopasowuje się do kształtu czaszki słuchacza. Dzięki temu nawet wielogodzinny odsłuch nie sprawia najmniejszego dyskomfortu. Dodatkowo pomagają w tym również poduszki nauszne typu FocusPad wypełnione pianką z pamięcią kształtu i obszyte materiałem z połączenia skóry i weluru delikatnie oplatających małżowinę uszną.

Jedyny minusik to doprowadzenie przewodu do obu muszli, a nie jednej (co powoduje czasem jego plątanie się). Ale jeżeli taki drobiazg ma za zadanie poprawiać dźwięk kosztem delikatnego zmniejszenia komfortu użytkowania słuchawek, to nie mam zastrzeżeń.

Dane techniczne
Impedancja: 41 Ω
Skuteczność: 91,2 dB
Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 35 000 Hz
Masa: 387 g



Design i wykonanie HE5se to klasa premium

Metalowy grill

Dwa gniazda dla wtyków przewodu słuchawkowego

Fragment padów stykający się z uszami wykonany został z tkaniny, pozostała część z eko-skóry

Stalowy pałąk a pod nim skórzana opaska


Wtyk kątowy

Jakość nowego przewodu słuchawkowego HiFiMAN zasługuje na najwyższe uznanie

Przewód nie plącze się, nie zawija samoistnie




Wieża S.M.S.L. to doskonały mini-system nabiurkowy: DAC, wzmacniacz słuchawkowy oraz zasilacz liniowy



Niepozorny wzmacniacz Taga Harmony THDA-500T v.2 pierwszorzędnie zgrywał się z HE5se










Kilka przykładów słuchanych albumów z Tidal HiFi/MQA


Wrażenia dźwiękowe
Jako wzmacniacze słuchawkowe używałem: NuPrime DAC10-H (test TUTAJ), Pioneer U-05 (test TUTAJ), Hegel H160 (test TUTAJ), S.M.S.L. SAP12 (test TUTAJ), Taga Harmony THDA-500T v.2 (test TUTAJ) oraz Encore mDSD (test TUTAJ). Słuchawki porównawcze to: MrSpeakers Aeon Flow Closed (test TUTAJ), Pioneer HDJ-10X (test TUTAJ), Pioneer HDJ-10X C, Fostex TH-610 (test TUTAJ), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TUTAJ) oraz Meze 99 Neo (test TUTAJ). Przewód zasilający to Solid Core Audio Power No. 2 PRO, a interkonekty to Black Cat Cable 3202. Muzyka w całości pochodziła z serwisu streamingowego Tidal HiFi/MQA via Auralic Aries Mini.

Na początek jedna ważna uwaga. HiFiMAn HE5se to nie są słuchawki, które powinno się podłączać bezpośrednio do smartfonów czy tabletów. Nie żeby z nimi nie zagrały, bo zagrają. Po prostu szkoda ich dużego potencjału na takie zestawienia. HE5se dla optymalnego brzmienia powinny być podłączone do wzmacniacza słuchawkowego. Wówczas ich dźwięk rozkwita pełnym kwiatostanem, głęboko oddycha płucami i czaruje muzykalną magią. A, zapewniam, nowe HiFiMAN zasługują na taką kompozycję, albowiem to są kapitalne słuchawki. O ponadprzeciętnie sugestywnym dźwięku. Wręcz niespotykanym w klasie cenowej HE5se. Ale do rzeczy.

Tytułowe słuchawki charakteryzuje gęsty, bardzo napowietrzony i rozdzielczy dźwięk o fascynującej głębi tonalnej oraz jednocześnie (!) o rewelacyjnym nasyceniu i dużej skali. To brzmienie obfite, soczyste, z rozmachem, bardzo szybkie i ekstensywne do kwadratu. Ma się wręcz wrażenie zanurzenia w strumieniu dźwięku, bo tenże podawany jest żywo i naturalistycznie. To uczucie, jakby włożyć uszy w jakąś hipotetyczną rzekę, w której zamiast wody głównym szerokim nurtem płynie eufoniczna muzyka o dużym natężeniu i zaangażowaniu akustycznym - z piękną barwą i bogatym kontentem. Substancjalna i żyzna, a równolegle elegancka i finezyjna. Z zawansowanym wycyzelowaniem tonalnym. 

HE5se to także rozległa przestrzeń - ale nie taka "od ucha do ucha", czyli rozkładająca się głównie w głowie, a wychodząca szerokim horyzontalnym łukiem przed twarz słuchacza (i na boki). Do tego dochodzi przykładne stereo klasy high-fidelity. Rozłożenie instrumentów i głosów na scenie tworzy ułudę muzyki na żywo, wszystko słychać precyzyjnie zlokalizowane, usystematyzowane i poukładane jak w belgijskiej bombonierce. Na to nakłada się wielowarstwowość brzmienia oraz modelowa wręcz tonalność muzyki - jej dotykalność i fizyczność, jak i bliskie oraz dalekie wybrzmienia, aury i pogłosy. Nie raz łapałem się na tym, że podczas odsłuchów płyt na HiFiMAN odwracałem się do tyłu słysząc z tamtego kierunku jakiś intrygujący dźwięk (a którego nie było słychać na innych słuchawkach!). Doprawdy, imaginacja efektów przestrzennych 3D jest wprost holograficzna - zdolność budowania realnie trójwymiarowej sceny muzycznej przez HE5se jest fenomenalna! Niepowtarzalna.

W zasadzie te peany na cześć jubileuszowych HiFiMAN mógłbym ciągnąć w nieskończoność. To są słuchawki, które od razu totalnie mnie przekonały ultra-rozdzielczą średnicą, zachwycającą głębią przestrzeni, doskonałym wysyceniem tonalnym, jak i swojego rodzaju fizjologiczną gładkością. Jedynie należy zdawać sobie sprawę, że niskie tony są tutaj w planarach innej kategorii niż w słuchawkach dynamicznych. Owszem, ogólne brzmienie jest tu substancjalne i dociążone, acz bas nie jest aż tak ofensywny i atomowy jaki można uzyskać w klasycznych przetwornikach. Nie jest tak żywiołowy, ani spektakularny. Jednak to nie oznacza, że jest gorszy. Jest po prostu inny. Mniej nachalny, ale zdecydowanie szybszy i bardziej energetyczny. Bardziej zaokrąglony, raczej zdystansowany. Nie stojący na pierwszej linii. Za to bardziej wyrafinowany, o naturalnej barwie. Dla mnie właśnie takie niskie tony są bardziej akceptowalne, bo prawdziwsze.

Na koniec istotna rada dla osób, które koniecznie muszą słuchać via iPhone lub inny smartfon. Dla celów niniejszej recenzji podłączałem także HE5se do mojego iPhone XR, ale dodatkowo zaopatrzając go w przenośny wzmacniacz słuchawkowy Encore mDSD. Nie jest to wzmacniacz stacjonarny (a jaki jest optymalny dla testowanych słuchawek), ale zapewniam - uzyskany dźwięk był bardzo dobry. Wysokokaloryczny, dobrze selektywny, z pogłębieniem tonalnym, oraz, co bardzo interesujące - pierwszorzędnie przestrzenny! Nie były to szczyty high-endu, ale brzmienie okazało się być bardzo przyzwoite. Bez śladu kompresji lub zniekształceń.

Konkluzja
HiFiMAN HE5se to są bardzo wyrafinowane słuchawki magnetoplanarne. Nie dziwota, że producent nieprzerwanie od 10 lat je produkuje (choć HE5se to już kolejna edycja pierwotnych). Słuchawki charakteryzują się bardzo przestrzennym a jednocześnie dociążonym i rozdzielczym brzmieniem o nasyconych barwach i kapitalnej głębi tonalnej. W relacji cena/budowa/jakość dźwięku nowe HE5se są trudne do pobicia! Polecam posłuchać, bo łatwo je pokochać. 

Dla mnie - bezwarunkowa miłość już od pierwszych odsłuchów. Wpisuję HE5se na krótką listę moich ulubionych słuchawek.

Cena w Polsce - 3 490 PLN.


Interkonekty Black Cat Cable seria 3202

$
0
0
Skan tyułowej strony Black Cat Cable

Wstęp
W połowie stycznia br. razem ze wzmacniaczem Lector ZAX-70 (czytaj recenzję TUTAJ) od państwa Joanny i Kamila Szumilas (to polscy dystrybutorzy), do testów otrzymałem interkonekty analogowe Black Cat Cable serii 3202 o długości 1,5 metra (zobacz TUTAJ). Co prawda za dużo o tych przewodach mi nie było wiadomo, ale wystarczyło otworzyć Internet by sprawdzić, że otrzymały masę rozmaitych nagród i zdobyły rzesze zwolenników w świecie audio-stereo. Firma Black Cat Cable mieści się obecnie w Cumming w USA (a do niedawna w japońskim Tokio). Prowadzona jest przez pana Chrisa Sommovigo. Tak, tego samego Sommovigo, który wcześniej odpowiadał za kable takich marek jak Kimber Kable (np. słynny kabel cyfrowy Illuminati), Stereovox i Stereolab. Od 2010 roku zaś zawiaduje własną marką - właśnie Black Cat Cable

Przypomnę, że Black Cat Cable (zobacz TUTAJ) to dość niewielka manufaktura. Jak podaje Chris - firma rzemieślnicza. Każdy kabel jest wykonywany własnoręcznie przez właściciela. Miesięcznie powstaje więc nie więcej jak kilka tysięcy różnych przewodów. Warto wiedzieć, że konstruktor i właściciel firmy - pan Sommovigo, opracował skomplikowane maszyny bardzo finezyjnie i precyzyjnie skręcające oraz nawijające kable. W Internecie można znaleźć sporo ciekawych filmików pokazujących jak Chris wykorzystuje swoje maszyny do produkcji przewodów audio.

Wkrótce po otrzymaniu Black Cat Cable 3220 otrzymałem też inne kable tej firmy. Tym razem były to głośnikowe serii Coppertone (czytaj test TUTAJ). Z uwagi na fakt, że Coppertone i 3202 pochodzą z różnych dwóch serii, postanowiłem rozbić ich recenzję na dwie. Uznałem, że tak będzie przejrzyściej. I uczciwiej.

Wrażenia ogólne i budowa
Nie przypadkiem nazwa kabla brzmi "3202", albowiem Chris tak zaprojektował kabel, iż każdy składa się z 32 indywidualnie emaliowanych żyłek czystej miedzi splecionych w bardzo cienką rurkę przeciwbieżnych helis wokół cienkościennej teflonowej rurki (PTFE). Zaś wewnątrz tej teflonowej rurki znajdują się dwa, skręcone z sobą druciki o firmowej nazwie Airwave. (Tu zastosowany został proces o nazwie Nami [jap. fala] korzystający z izolacji powietrznej utrzymującej te dwa druciki po środku rurki PTFE). Innymi słowy 32 + 02 = 3202. Bardzo pomysłowe. Co istotne, zewnętrzny płaszcz wykonany jest technice Matrix-32. To coś na kształt klasycznego warkocza, ale w tym przypadku przestrzennego, owiniętego wokół rdzenia. Czyli mamy tu kolejną liczbę 32. Oczywiście, każdy przewód 3202 jest wykonywany ręcznie przez Chrisa na jego wymyślnych "przędzarko-nawijarkach". Nietypowy projekt, niełatwe wykonanie, ale efekt wizualny jest znakomity.

Przewody dostarczane są w efektownym czarno-czerwonym rozkładanym pudełku ozdobionym podobizną czarnego kota. Na pudełko wsunięta jest biała tekturowa okładka. Piękna robota.


Budowa interkonektu 3202 (zdjęcie ze strony Black Cat Cable)

Ochronna koperta


Opakowanie i grafika Black Cat Cable to dzieło sztuki użytkowej


Przewody zwinięte w pudełku



Firmowe wtyki RCA o nazwie "Lovecraft Mini" - zdaje się, że kłania się pan Houellebecq



3202 to bardzo estetyczne kable



3202 podłączone do wzmacniacza Lector ZAX 70

W tle dwa wzmacniacze: Lector ZAX 70 oraz Haiku-Audio Origami 6550 SE


Dwa spojrzenia na system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Interkonekty Black Cat Cable serii 3202 głównie testowałem w towarzystwie wzmacniacza Lector ZAX-70 (które to połączenie rekomenduje sam Lector), ale także polskiego wzmacniacza lampowego Haiku-Audio Origami 6550 SE oraz też lampowego Line Magnetic LM-845IA. 3202 używałem jako połączenie z DAC NuPrime DAC-10H z powyższymi wzmacniaczami. Szczegółowa lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Po wpięciu interkonektów Black Cat Cable do systemu nastąpiła subtelna, acz istotna zmiana w brzmieniu. Przede wszystkim na głębi i obszerności zyskały zjawiska przestrzenne. Scena nie tylko się wydłużyła i pogłębiła horyzontalnie, lecz także poszerzyła się wertykalnie. Przestrzeń rozdęła się niczym wielki nadmuchany balon - w tym przypadku był to "balon dźwiękowy". Co istotne, instrumenty i wokale istniejące w owej przestrzeni przybrały dodatkowego ciała i substancji, jak i stały się lepiej widoczne, bo zyskały mocniej obrysowane kontury oraz bardziej dostrzegalną powierzchowność. Ale także lepiej słyszalną barwę i głębszą masę. Oraz wysublimowanie.

Można powyższe zjawisko przyrównać nie tyle do "efektu ścierania kurzu z powierzchni", a do stanu wyższej efektywności dźwiękowej, czy lepszej sprawności brzmieniowej połączonej z dodatkowym naświetleniem (doświetleniem) sceny jakimiś hipotetycznymi snopami ciepłego światła. Światła niosącego jasność, promienistość i energię. Dzięki temu cały przekaz stał się także bardziej zróżnicowany, nacechowany fizycznością, dokładniej wypełniony zawartością muzyczną.

Interkonekty 3202 to także przykładna harmonizacja sesnu stricto, czyli zestrojenie poszczególnych elementów przekazu w harmonijną całość. Przewody ładnie porządkują całość brzmienia, jednocześnie uprecyzyjniając, wygładzając i odstesowując muzykę, dając jej oddech, świeże powietrze oraz przyjemną detaliczność, która jednak nie ma cech ani ostrości, ani suchości, ani metaliczności. Black Cat Cable niejako grają "złotym środkiem" dostarczając otwartość i porządek, acz stawiając ultra-precyzję na dalszych miejscach.

Dokładne odwzorowanie wszelkich zjawisk pozornych nie jest dla 3202 priorytetem, jest drugoplanowe. Tu przede wszystkim liczy się proporcjonalność i symetria dźwięku, zaś bezkompromisowa szczegółowość niekoniecznie. Przynosi to kapitalną muzykalność - fizjologiczną i organiczną, lecz jeżeli ktoś koniecznie potrzebuje pedantycznej wyrazistości brzmienia, to musi sięgnąć po droższe interkonekty (oczywiście, mogą to także być modele ze stajni Black Cat Cable).

Konkluzja
Interkonekty Black Cat Cable serii 3202 to przewody, które harmonizują, uefektywniają i poszerzają dźwięk. Są muzykalne i barwne, dając dźwiękowi "drugi oddech" oraz przenosząc go na wyższe poziomy energii. Dla mnie 3202 to spore odkrycie dźwiękowe, a przede wszystkim - dużo frajdy z odsłuchów. Polecam Black Cat Cable 3202, bo to są bardzo rzetelne kable w relacji cena/jakość!

Cena Black Cat Cable seria 3202 - 849,95 USD (za dwa odcinki 1,5 m zakończone wtykami RCA "Lovecraft Mini").

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Line Magnetic LM-845IA (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Lector ZAX 70 (test TU), Unison Research Preludio i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se, MrSpeakers Aeon Flow Closed, Pioneer DHJ-X10 (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwa sieciowa: Solid Core Audio Power Supply.
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Wzmacniacz lampowy Unison Research Preludio

$
0
0


Preludio to bardzo efektowny włoski design oraz ultra-precyzyjne wykonanie (trzy zdjęcia ze strony Unison Research)


Wstęp
No i pojawia się kolejna recenzja wzmacniacza lampowego firmy Unison Research na stronach Stereo i Kolorowo. Po opisach Unison Research Sinfonia Anniversary (czytaj recenzję TUTAJ) i Unison Research Simply Italy USB (recenzja TUTAJ) tym razem z przyjemnością testuję premierowy (w Polsce) włoski Unison Research Preludio (zobacz TUTAJ), a który to dotarł do mnie niecałe dwa miesiące temu - prosto od warszawskiego dystrybutora EIC Sp. z o.o. 

Model Preludio to przedstawiciel klasycznej serii wzmacniaczy lampowych Unison Research, do której przynależą wspomniany powyżej Sinfonia, a także Performance. Zaś Preludio, jak zdradza zresztą już sama jego nazwa, to model podstawowy. (Preludium to instrumentalna forma muzyczna, która jest wstępem do większego dzieła muzycznego). Oparty jest zaledwie o dwie lampy 6550 oraz dwie ECC82. Naprawdę ciekawa rzecz. Ortodoksyjna. To purystyczna konstrukcja typu single-ended.

Wrażenia ogólne i budowa
Jak podaje producent: "Będący częścią naszej klasycznej linii wzmacniaczy lampowych, w skład której wchodzą Sinfonia i Performance, zintegrowany wzmacniacz Preludio kontynuuje podejście techniczne, dźwięk i estetykę swego większego rodzeństwa. Już sam wygląd Preludio jest z pewnością imponujący; jest on jednak również wyjątkowo niezawodny dzięki unikalnym rozwiązaniom konstrukcyjnym, wysokiej jakości materiałom i stosowaniu się do najwyższych standardów". Nic dodać, nic ująć - Preludio mieści się w ogólnej estetyce włoskich wzmacniaczy lampowych firmy Unison Research. To identyczny design z frontem (i częścią obudowy) wykonanym z eleganckiego litego i polerowanego drewna mahoniu, szczotkowana stalowa płyta nałożona na górną obudowę, aluminiowe ożebrowania po obu bokach oraz czarne czapki transformatorów. Piękna włoska robota - ultra-precyzyjna i efektowna!

Na drewnianym mahoniowym froncie (wysoka jakość polerowanego drewna!) w jednym szeregu umieszczono identyczne trzy stalowe pokrętła wytoczone w finezyjny kształt - wydłużony, lekko zwężający się do przodu, na końcu ścięty. Każde pokrętło ma wyżłobienie, które wskazuje aktualne jego położenie. 

Pierwsze pokrętło od lewej odpowiada za wybór źródła (cztery liniowe i jedno magnetofonowe), środkowe za kontrolę głośności, zaś prawe za wybór opcji "Source" lub "Monitor", co jest przydatne przy nagrywaniu muzyki na magnetofon (taki miły retro-dodatek). Po lewej stronie środkowego pokrętła znajduje się jasnozielona dioda sygnalizująca przyłączenie wzmacniacza do sieci, a po prawej stronie umieszczono "oko podczerwieni" do zdalnego sterowania (pilot znajduje się w komplecie - to efektownie wyrzeźbiony kawałek drewna). Powyżej środkowego pokrętła wymalowano estetyczny czarny napis "Preludio". A jeszcze wyżej, ale już na górnej pokrywie, znajduje się efektowna inkrustacja ze srebrno-złotym logo "UR", czyli Unison Research.

Na górnej pokrywie (częściowo drewnianej) zamontowano płytę ze szczotkowanej stali. W niej są wycięte cztery okrągłe otwory na lampy elektronowe. Wzmacniacz dostarczany jest z czterema lampami (rosyjskie Tung-Sol) znajdującymi się małym pudełku wyłożonym gąbką. Należy je zamontować we własnym zakresie. Na środkowej pokrywie transformatora wymalowano instrukcję jak lampy prawidłowo osadzać. Nic prostszego, tym bardziej, że Preludio wyposażony jest w autobias (czyli układ automatycznej regulacji prądu spoczynkowego lamp mocy). Wzmacniacz nie jest wyposażony w klatkę ochronną na lampy elektronowe. Szkoda.

W tylnej części górnej pokrywy znajdują się trzy transformatory przykryte czarnymi puszkami. Zamontowane są do obudowy, ale dookoła puszek znajduje się drewniana wstawka - z identycznego drewna z jakiego wykonany jest front (i częściowo przedni fragment górnej pokrywy). Po obu bokach, ale jedynie w przedniej części korpusu, zamontowano efektowne aluminiowe radiatory-żebra, które jednak nie wystają poza obrys obudowy. Co ciekawe, płaski włącznik/wyłącznik zasilania znajduje się na prawym boku obudowy, tuż za radiatorami.

Z tyłu, po prawej stronie, zamontowano aż pięć wejść RCA i dwa wyjścia RCA (jedno w formie "przelotki", a drugie jako "pre-out"). Po lewej stronie tylnego panelu (ale bliżej środka) znajdują się cztery solidne terminale głośnikowe. Producent nie zdecydował się na osobne odczepy dla poszczególnych impedancji głośnikowych (najczęściej to 4 Ohm i 8 Ohm). Te w Preludio są wspólne dla różnych impedancji. Po lewej skrajnej stronie zamontowano gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z pomieszczeniem bezpiecznika. Całość urządzenia spoczywa na czerech stopach antywibracyjnych o solidnej budowie.

Specyfikacja techniczna
- Lampy 2 x 6550/KT88, 2 x ECC82
- Pasmo przenoszenia 15 - 50 000 Hz
- Impedancja wejścia 47 kΩ
- Impedancja wyjściowa 6 Ω
- Moc wyjściowa 14 Wat / kanał
- Wejścia analogowe 4 liniowe, 1 tape
- Stopień wyjścia Single-ended, ultralinear, Class-A
- Bezpieczniki T2A od 100 V do 130 V, T1A od 220 V do 240 V
- Pilot zdalnego sterowania IR, kotrola głośności
- Negative feedback 10 dB
- Wyjścia analogowe 1 tape, 1 subwoofer
- Pobór mocy 200 W
- Wymiary (S x W x G) 375 x 180 x 400 mm
- Masa 18,50 kg

Dostawa prosto od dystrybutora EIC Sp. z o.o.




Solidny sposób pakowania




Wzmacniacz jeszcze bez lamp elektronowych

Logo Unison Research

Gruba płyta ze szczotkowanej stali

Lampy elektronowe dostarczane są w pudełku wyłożonym gąbką

Po obu bokach znajdują się aluminiowe radiatory w kształcie żeber


Drewniany front z polerowanego mahoniu


Trzy stalowe gałki zainstalowane na froncie


Na podstawie Rogoz-Audio

Unison Research Preludio kontra Line Magnetic LM-845IA


Dwa ogólne spojrzenia na system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Jako że Preludio dysponuje dość ograniczoną mocą 2 x 14 Wat, dlatego podłączałem doń wyłącznie wysoko-efektywne zespoły głośnikowe. Były to Living Voice Auditorium R3 (o skuteczności 94 dB) oraz Audiovector SR 3 Avangarde (91,5 dB). Przewody głośnikowe to Black Cat Coppertone na zmianę z XLO UltraPLUS U6-10. Wzmacniacze lampowe porównawcze to Line Magnetic LM-845IA oraz Haiku-Audio Origami 6550 SE. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Jak pisałem we wstępie, przed wzmacniaczem Preludio testowałem dwa inne lampowce marki Unison Research - były to Unison Research Sinfonia Anniversary i Unison Research Simply Italy USB. Dlatego mogę zupełnie autorytatywnie skonstatować, iż Preludio gra w stu procentach w stylu charakterystycznym dla firmowego "soundu" Unison Reseach. To przede wszystkim bajecznie brzmiące soprany, bo słodko i plastycznie, a także na wskroś ekspresyjna i emocjonalna średnica - gęsta i namacalna niczym letni słoneczny żar. 

Całości przekazu uzupełnia zaangażowany i żarliwy, acz szczegółowy i sugestywny przekaz - pozbawiony jakichkolwiek kleistości i bryłowatości (z jakimi to cechami czasem utożsamia się tzw. lampowy dźwięk). Barwa bliska jest słodyczy, ale to słodycz wyrafinowana - zaprawiona pierwiastkiem miękkości i soczystości, a nawet niejakiej krągłości. Z głębią, z miąższem, z bogactwem kolorów. To brzmienie dźwięczne, płynne i efektywne. Eleganckie.

Owszem, niezbyt duża moc wzmacniacza (2 x 14 Wat) nawet przy podłączeniu wysoko-skutecznych kolumn nie pozwala na zbyt duże zabawy z wyższymi poziomami głośności, ale, zapewniam, nie jest źle. Wzmacniacz gra rytmicznie i eufonicznie, żywo i atrakcyjnie, choć czasem może brakować mu zarówno mocy, jak i większego basu. Te "braki" rekompensowane są doskonałą kontrolą dźwięku oraz pierwszorzędnym jego obrazowaniem. Brzmienie zawsze jawi się jako naturalne i zdrowe, bez poczucia sztuczności, czy przegrzania. 

Preludio po mistrzowsku wręcz ukazuje złożoności muzyki, zapewnia wyrafinowaną głębię tonalną, dba o pełne nasycenie brzmienia oraz o jego efektowną wyrazistość i czytelność, nawet jeżeli jest ona lekko "przetarta" przez lampy, a więc nieco zdystansowana. Ale jest atrakcyjnie finezyjna - gładka i kremowa jak świeżo bita śmietana. Podsumowując akapit. Dźwięk Preludio oscyluje w bezpiecznych granicach charakterystycznych dla stajni Unison Research i zasługuje wyłącznie na pochwały. Jest lampowy w ogóle, acz precyzyjny i konkretny w szczególe. 

Konkluzja
Unison Research Preludio to piękna wysokojakościowa robota, jak i bardzo włoski oryginalny design oraz lite drewno mahoniu użyte do budowy. Dźwiękowo to 100 % brzmienia lampowego charakterystycznego dla Unison Research. Czyste brzmienie typowe dla wzmacniaczy lampowych - szczere, pełnokrwiste i muzykalne aż do przesady. Atrakcyjne, żywe i jednocześnie naturalne. Zmysłowe i subtelne, acz także i z niezbędnym wykopem. Polecam Unison Research Preludio, bo to bajkowy wzmacniacz!

Cena w Polsce - 11 990 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Line Magnetic LM-845IA (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Lector ZAX 70 (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed (test TU), Pioneer DHJ-X10 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwa sieciowa: Solid Core Audio Power Supply.
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Solid Core Audio: Power No. 2 PRO i Power Supply, przewód zasilający i listwa sieciowa

$
0
0


Trzy zdjęcia ze strony Solid Core Audio


Wstęp
Kilkanaście dni temu odezwał się listownie do mnie pan Roman Kęskiewicz z firmy Solid Core Audio z zapytaniem, czy nie byłbym zainteresowany przetestowaniem jego produktów stosowanych w zasilaniu audio hi-fi.. Szczerze pisząc, wówczas nie za bardzo słyszałem o takiej marce. Ale po przejrzeniu firmowego katalogu okazało się, że Solid Core Audio oferuje bardzo interesujące rzeczy (i to w rozsądnej cenie!). Mnie bardzo zaintrygowała listwa zasilająca - wspaniale wykonana, a nie kosztująca majątku. W rezultacie tej konwersacji ostatecznie przyjechał do mnie komplet listwa zasilająca Solid Core Audio Power Supply (zobacz TUTAJ) oraz przewód zasilający Solid Core Audio Power No. 2 PRO (zobacz TUTAJ).

Solid Core Audio
To polska manufaktura, z Pabianic pod Łodzią. W ofercie znajduje się sporo rozmaitych przewodów: zasilające, głośnikowe, interkonekty analogowe oraz cyfrowe. Są także takie akcesoria jak podkładki antywibracyjne oraz mata antywibracyjna. W przygotowaniu są kondycjoner sieciowy oraz transport cyfrowy. Osobne miejsce w portfolio zajmują listwy antyprzepięciowe, które można zamówić w kilku odmianach. Solid Core Audio dystrybuuje również takie produkty jak wtyki sieciowe, gniazda tablicowe oraz gniazda IEC. Firma zajmuje się także profesjonalnymi pomiarami akustycznymi (m.in. pomiary akustyki pokoi odsłuchowych, kin domowych i sal konferencyjnych czy doradztwo oraz projektowanie adaptacji akustycznych - zobacz TUTAJ).

Wrażenia ogólne i budowa
Listwa Power Supply
Trzeba to sobie szczerze napisać. Nie jest łatwo kupić porządną listwę zasilającą, która łączyłaby w sobie najważniejsze dwie cechy: była solidnie zbudowana z materiałów wysokiej jakości oraz nie kosztowałaby dużej ilości pieniędzy - oraz dodatkowo, była efektowna wizualnie. Takie właśnie walory zdaje się zawierać nowa polska listwa sieciowa Solid Core Audio Power Supply.

Solid Core Audio Power Supply to ortodoksyjna antyprzepięciowa listwa sieciowa (nie ma tu funkcji filtrowania prądu). Zabezpieczenie stanowi bezpiecznik 16 A Schurter Ceramic (Made in Switzerland), zaś warytor to Epcos (Made in Germany). Okablowanie wewnętrzne to miedź typu solid core (2,5 mm) w otulinie PVC. Główne jej cechy to: 1) wyjątkowo eleganckie wzornictwo łączące aluminium z naturalnym drewnem, 2) duża masa zapewniająca stabilność nawet przy stosowanym bardzo sztywnym okablowaniu, 3) starannie dobrane materiały najwyższej jakości, 4) doskonała dynamika oraz 5) ręczne wykonanie przy zachowaniu pełnej powtarzalności.

Myślę, że nie muszę dokładnie opisywać listwy pod względem estetyki, bo to doskonale widać na zdjęciach. Power Supply prezentuje się rewelacyjnie! Połączenie drewna i aluminium, z jakiej zbudowana jest tej obudowa przynosi piękne efekty - trudno mi je nawet przyrównać do jakiejś innej produkcji w zbliżonej cenie. Do tego dochodzi pięć solidnych gniazd typu Schuko Silver (zobacz TUTAJ) zamontowanych na górze obudowy. Za jednym z boków wypalony jest duży napis "Solid Core Audio". Na jednym z węższych boków zamontowano gniazdo IEC Furutech FI-06 G (zobacz TUTAJ) do przyłączenia zewnętrznego przewodu sieciowego (w moim przypadku używałem firmowego przewodu Power No. 2 PRO). Obok gniazda Furutech (ale na wspólnej płytce) znajduje się włącznik sieciowy zintergowany z bezpiecznikiem.

Listwa posadowiona jest na czterech gumowych stopach antywibracyjnych. Od spodu wkręcone są śruby mocujące dolną pokrywę. Niestety, dostanie do środka listwy nie jest możliwe bez uszkodzenia firmowych plomb, nie mogłem więc wykonać zdjęć wnętrza.

Jak dowiedziałem się w liście od producenta: "Każda listwa ma wklejony płaskownik z metalu w ramach bezpieczeństwa, więc dostanie się do środka nie jest takie proste, nie mniej jednak środek nie jest tajemnica, bo jest tam praktycznie pusto. To nie jest listwa filtrująca, tylko antyprzepięciowa. Oferuje rozwiązanie totalnie purystyczne, czyli listwę z gniazdem IEC Furutecha gdzie nie ma
zabezpieczenia antyprzepięciowego, można to potocznie nazwać "przedłużaczem" audio na bardzo dobrych komponentach. Generalnie nie jestem zwolennikiem filtracji w listwach bo 99% z nich "zamula" dźwięk. Obecnie pracuję aby przyszłościowo wprowadzić do sprzedaży kondycjoner, który będzie miał 3 gniazda filtrowane a 3 niefiltrowane, wtedy spadek dynamiki poprzez filtracje zostaje zrekompensowanych ustabilizowaniem parametrów prądowych". Koniec cytatu.

Power No. 2 PRO
Jak można przeczytać na firmowej stronie, Solid Core Audio Power No. 2 PRO to kabel przeznaczony do wzmacniaczy zintegrowanych końcówek mocy listew i kondycjonerów. Łączny przekrój wiązek miedzi wynosi 15,1 mm. Przeplatana budowa wewnętrznych wiązek tworząca charakterystyczną spiralę to nie tylko estetyka ale również poprawa jakości brzmienia. Wtyk IEC zbudowany z miedzi pokrytej galwanicznie warstwą złota lub rodu, natomiast wtyk Schuko to mosiądz pokryty złotem lub rodem (opcja za dopłatą).

Od siebie dodam, że Power No.2 PRO dostarczany jest w płaskim kartonowym pudełku. Producent zadbał o to, aby poinformować użytkownika o prawidłowym podłączeniu wtyku przewodu do kontaktu elektrycznego - stosowna instrukcja znajduje się w pudełku. Kabel prezentuje się rzetelnie i solidnie. Czarny pokrywa całą zewnętrzną powierzchnię, dodatkowo w miejscu połączeń z wtykami (oraz po środku przewodu) zaopatrzono go w czarne termokurczliwe koszulki. Przez zewnętrzny płaszcz widać zarysy dwóch skręcanych/przeplatanych ze sobą żył - są spiralnie owinięte wokół siebie.

Specyfikacja techniczna
– Zakres pracy: 110 - 240 V 50/60 Hz
– Obciążalność: (ciągła): 16 A
– Przekrój całkowity: 22 mm
– Płaszcz zewnętrzny: Teflon/PVC
– Przekrój żył: 6 x 2,2 mm Cu + 1 x 2,5 mm Cu
– Ekran: 2 x folia miedziana, 2 x siatka miedziana





Opakowania



Przewód zasilający to bardzo solidna robota; na wtykach zaznaczona jest "gorąca"żyła

Bezpieczny sposób pakowania


Listwa Power Supply to obudowa z czystego aluminium oraz naturalnego drewna

Pięć gniazd

Gniazda typu Schuko (Silver)

Gniazdo Furutech wraz z włącznikiem sieciowym

Efektowne logo


Przewód wykonany jest z dwóch skręcanych/przeplatanych ze sobą żył

Aluminiowa dolna klapa (zaplombowana)


Spojrzenie na cały system odsłuchowy (powyżej trwają równoległe testy przedwzmacniacza gramofonowego Audiokultura Iskra 1) 


Wrażenia dźwiękowe
Listwę Power Supply przypiąłem za pośrednictwem firmowego przewodu zasilającego Power No. 2 PRO do gniazda elektrycznego w ścianie. Ale wpinałem też ten zestaw do kondycjonera sieciowego Xindak PC-200V traktując ową listwę i przewód sieciowy jako rozgałęźnik prądu. Listwa odniesienia to Sonus Oliva, a także Bada LB-5600 oraz wspomnainy Xindak PC-200V. Do listwy przyłączałem przede wszystkim trzy wzmacniacze: Line Magnetic LM-845IA, Haiku-Audio Origami 6550 SE oraz Unison Research Preludio. Do testów wykorzystywałem także przetwornik c/a NuPrime DAC10-H (i wzmacniacz słuchawkowy!), jak i dwa przedwzmacniacze gramofonowe: Audiokultura Iskra 1 oraz Musical Fidelity MX-VYNL. Całość sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Solid Core Audio Power Supply to listwa rozgałęziająca prąd, z funkcją anty-przepięciową. Nie ma tu żadnych układów filtrujących prąd, nic go nie modyfikuje, nie kondycjonuje. To purystyczna konstrukcja, której zadaniem jest po prostu (albo aż) dostarczać pełnowartościowy prąd do urządzeń audio-stereo (i ewentualnie do tzw. kina domowego), czyli kolokwialnie pisząc - to po prostu jest "przedłużacz" albo "rozgałęźnik" audio na bardzo dobrych komponentach. I tak należy je traktować. Tak używać, tak odsłuchiwać.

Połączenie przewodu Solid Core Audio Power No. 2 PRO i listwy Power Supply wraz z odsłuchiwanymi urządzeniami przede wszystkim przynosi skutek w brzmieniu postaci dynamiki, dynamiki i jeszcze raz dynamiki. To, można napisać, czysta efektywna energia dźwiękowa zamieniana w spektakularny obraz muzyczny. Zastosowanie duetu Solid Core Audio przyjemnie, bo jednoznacznie zwiększa masę brzmienia, poprawia odczucia witalności przekazu, wpływa na jego ekstensywność i ekspansywność. 

Dźwięk staje się bardziej ofensywny - jest jakby go fizycznie więcej, ma potężniejszy wymiar, wyższy stan obecności. Ale także jest gęstszy, mocniej skondensowany. To silniejsze natężenie plus lepsza sprężystość oraz masywniejsze skupienie brzmienia. To również niejaka akceleracja dźwięku, ale taka precyzyjna i otwarta. Kapitalnie różnicująca przekaz. Wszystkie tony lepiej słychać - głębiej, szybciej i potężniej. Owszem, powyższa zmiana (zmiany) nie jest duża, a raczej subtelna, ale jest jednoznacznie słyszalna (nawet dla niezbyt wyrobionego ucha).


Podczas odsłuchów albumu Todda Terjego "It's Album Time" (2014 r. Tidal HiFi FLAC 16 bit/44,1 kHz) zauważyłem nie tylko delikatne pokreślenie ogólnej dynamiki brzmienia, ale także swoiste dopieszczenie rozdzielczości (co może być pochodną naturalnych własności mechanicznych drewna zastosowanego do konstrukcji obudowy). Fortepian Yamahy uzyskał efektowny koloryt, bardziej widoczny bas lewych klawiszy, jak i dodatkowe różnicowanie plastyczności tonalnej. Listwa Solid Core Audio wraz z przewodem pomogły dźwięczności uzyskać wyższy stan obecności.



Na płycie Jenny Lewis "On the Line" (2019 r. Tidal MQA 24 bit/96 kHz) jej głos zabrzmiał wyraźnie, z korzystnym nasyceniem, a także bardzo widocznie na pierwszym planie sceny. Został dokładnie wykrojony z tła instrumentów akompaniujących, lecz jednocześnie pozostawał w stałej z nimi komunikacji i korelacji. Uzyskany całościowy efekt muzyczny mogę przyrównać do przekazu ciepłego i płynnego - wręcz lejącego się (bo płynnego). Pojawiło się delikatne uspokojenie i korzystne "spowolnienie" brzmienia, które przypominało analogowy dźwięk płyty winylowej. Pliki MQA zabrzmiały jaśniej, precyzyjniej i dynamiczniej.



Idąc dalej. Album Active Child "You Are All I See" (2011 r. Tidal 16 bit/44,1 kHz) zaprezentował dobrze doświetloną harfę lidera projektu, czyli Patricka Jamesa Grossiego. Jego charyzmatyczny, choć miękki głos doskonale został zsynchronizowany i zespolony z jego harfą. Zaś harfa nie jest łatwym instrumentem ani dla nagrań, ani tym bardziej dla reprodukcji przez systemy audio-stereo. Tymczasem (po podłączeniu audio do tytułowych listwy i przewodu ) instrument ten pokazuje optymalną dynamikę i żywszy wymiar dźwięczności. Oraz lepszą namacalność i szerszą skalę. To bardzo duża zaleta.



Kolejny album, to muzyka klasyczna. "O Crux Benedicta - Lent and Holy Week at the Sistine Chapel" Sistine Chapel Choir/Massimo Palombella (2019 r. Tidal MQA 24 bit/96 kHz). Tu pojawiła się przede wszystkim większa potęga brzmienia, lepsze dookreślenie tonalne, szersze otwarcie i szybszy dźwięk. Chór otrzymał prawdziwszą prezentację, mocniejszy "sound", głębszą barwę oraz czytelniejsze zmiany tych barw podczas licznych ewolucji tonalnych, tempa i natężenia śpiewu. To dźwięk świeży i jasny.  

Konkluzja
Podsumowując opis pabianickiego zestawu, trzeba jedną sprawę napisać jasno. Komplet listwa plus przewód zasilający to koszt około 1 800 PLN (w promocji), więc jak na standardy audio hi-fi nie jest to dużo. Zaś jakość zastosowanych materiałów, czyste i precyzyjne wykonanie oraz wspaniały design (szczególnie listwy) predysponują je do klasy znacznie wyższej. Dodatkowo ich wpływ na brzmienie systemu audio jest bardzo pozytywny i dobroczynny, wręcz błogosławiony. Kiedy zaś popatrzeć na wybujałe propozycje cenowych takich listew (bez przewodów) jak np. Cardas Nautilus Power, Nordost QBase 4 MkII czy IsoTek EVO3 Sirius, a nawet polskiego Verticum Aria, to można śmiało napisać, że tytułowa propozycja jest więcej niż okazyjna. Jest bezkonkurencyjna. Deklasująca konkurencję. 

Myślę że zestaw Solid Core Audio: Power No. 2 PRO i Power Supply jest wyjątkowo rozsądną propozycją "rozdzielania" prądu celem zasilania systemów hi-fi. Bezwarunkowa rekomendacja! (U mnie listwa Solid Core Audio Power Supply pozostaje jako stałe wyposażenie systemu).

Ceny w Polsce: 
- przewód zasilający Solid Core Audio: Power No. 2 PRO - 999 PLN - 1 199 PLN (w zależności od rodzaju wtyków: złocony lub rodowany);
- listwa sieciowa Solid Core Audio Power Supply - 899 PLN (cena w aktualnej promocji).

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Line Magnetic LM-845IA (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Unison Research Preludio (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed (test TU), Pioneer DHJ-X10 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).

Wzmacniacz/odtwarzacz sieciowy iEAST StreamAmp AM160

$
0
0


Trzy zdjęcia ze strony iEAST


Wstęp
iEAST StreamAmp MA160 (zobacz TUTAJ) do testów przyjechał do mnie jeszcze w grudniu zeszłego roku - prosto od warszawskiego dystrybutora MIP Sp. z o.o. Ten ciekawy sprzęt trudno precyzyjnie nazwać jednym słowem, albowiem łączy w sobie kilka różnych funkcji. iEAST StreamAmp AM160 producent określa jako "bezprzewodowy wzmacniacz i streamer stereo multi-room". Wewnętrzny wzmacniacz to klasa D o mocy 2 x 80 Wat. Urządzenie może strumieniować (przewodowo lub bezprzewodowo) w zasadzie w dowolny sposób wykorzystując wiele źródeł, uwzględniając w to takie serwisy i protokoły jak Tidal, Deezer, AirPlay, Spotify, Qobuz, DLNA, jak i wiele innych. Do AM160 wystarczy podłączyć parę kolumn, spiąć urządzenie np. ze smarfonem - i można na nim grać całą muzykę świata!

iEAST
To dalekowschodnia firma, a konkretnie chińska. Na firmowej stronie (zobacz TUTAJ) brak jakichkolwiek informacji na temat kiedy powstała, ani kto za nią stoi. Ale jeżeli nieco pogrzebać w Internecie, można dowiedzieć się kilku ciekawych faktów. Firma rozpoczęła działalność pod koniec 2014 r. w Shenzhen. Jest częścią znacznie większej chińskiej firmy ShenZhen Uyesee Technology Co. Ltd. (zobacz TUTAJ), która specjalizuje się w bezprzewodowej transmisji strumieniowej audio oraz w oprogramowaniu komputerów przemysłowych. Jest też dużym producentem sprzętu OEM. To tu na zamówienie powstają m.in. adaptery Wi-Fi Chromecast Audio, oryginalnie fabrycznie zwane jako AudioCast M5 (zobacz TUTAJ) czy też produkty firmowane przez amerykańskiego Amazona. Co istotne, firmowe motto brzmi, by "oferować produkty na poziomie Sonosa w przystępnej cenie", co mówi samo za siebie.

iEAST oferuje szeroką gamę produktów, które umożliwiają łatwe przesyłanie dźwięku do wielu pomieszczeń w domu. Są to wspomniany już AudioCast M5, bezprzewodowe wzmacniacze stereo multi-room iEAST AMP-150A i iEAST AMP-AMP150B, streamery z DAC iEAST M20 i iEAST M30 (znany też jako model iEAST PRO) oraz absolutna nowość - komplet 4-strefowy streamer oraz 8-kanałowa końcówka mocy iEAST M400/AMP400. W portfolio znajdują się także różne głośniki instalacyjne.

Nawiasem pisząc, streamer iEAST M30 (zobacz TUTAJ) to ekstraordynaryjna rzecz. To bezprzewodowy odtwarzacz sieciowy/streamer/DAC/mutli-room, który obsługuje pliki FLAC do 24 bit/192 kHz; zamknięty w aluminiowej obudowie, z pokładowym przetwornikiem c/a HiFi Sabre ES9023 z Time Domain Jitter Eliminator. Można z niego wyjść albo analogowo, albo wyjściem cyfrowym S/PDIF. Obsługuje najrozmaitsze serwisy typu Tidal, Spotify, Deezer - i co tam jeszcze. A to wszystko za przystępne 499 PLN. Warto to kiedyś będzie opisać na stronach Stereo i Kolorowo.

Wrażenia ogólne i budowa
iEAST StreamAmp dostarczany jest w niewielkim kartoniku, bo i on sam jest niewielkiej postury (200 x 116 x 30 mm, przy 650 gramach masy). W zestawie znajduje się dość sporo akcesoriów: zasilacz 32 V - 5 A, kabel zasilający, antena WiFi, para interkonektów stereo RCA, zestaw głośnikowych wtyków bananowych (4 szt.), instrukcja obsługi. Brak pilota zdalnego sterowania, ale w tym przypadku jest on po prostu zbędny. Sterownie urządzeniem odbywa się za pomocą urządzenia peryferyjnego np. smartfona, tableta.

Jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny i design, to nie ma tu co za dużo opisywać. Ot, niewielka kompaktowa obudowa wielkości książki. Ale obudowa ta wykonana jest z czystego aluminium barwionego na czarno-szaro. Na froncie, po prawej stronie umieszczono stosunkowo dużą gałkę wzmocnienia sygnału. Po lewej stronie umieszczono hebelkowy włącznik sieciowy, zaś bezpośrednio pod nim diodę opisaną jako "Source", czyli źródło (podczas korzystania z funkcji sieciowych StreamAmpa dioda świeci na zielono, a po aktywacji wejścia liniowego - na czerwono). Po środku znajduje się gniazdo USB 2.0.

Z tyłu uwagę przede wszystkim przykuwają dwie pary terminali głośnikowych, tradycyjnych zakręcanych na plastikowe zaciski, ale pomniejszonych do skali 1:2 (w stosunku do takich normalnej wielkości). Po lewej, bliżej środka zamontowano parę gniazd wejściowych RCA dla przyłączenia dowolnego źródła analogowego. Zaraz obok przykręcono port anteny WiFi (jest w komplecie) i następnie gniazdo sieciowe LAN (po nimi jest przycisk WPS do parowania urządzeń). Na skraju prawej strony znajduje się gniazdo zasilania dla zewnętrznego zasilacza 32 V - 5 A.

Kilka słów od producenta: "iEAST AM160 to bezprzewodowy wzmacniacz stereo multi room. Potężny wzmacniacz cyfrowy WiFi zapewnia niesamowite brzmienie w każdym pomieszczeniu. Łącząc się z pasywnymi głośnikami o odpowiedniej mocy, iEAST StreamAmp AM160 zmienia tradycyjny system audio w bezprzewodowy, co pozwala na łatwiejsze sterowanie bezprzewodowym systemem audio. iEAST StreamAmp AM160 nie wymaga specjalistycznej wiedzy technicznej o łączności bezprzewodowej. Podłącz urządzenie iEAST StreamAmp AM160 do pasywnych głośników w pomieszczeniu, w którym chcesz słuchać muzyki, połącz się z domową siecią WiFi za pomocą aplikacji iEAST Play postępując zgodnie z prostymi komunikatami na ekranie oraz głosowymi. Już po kilku minutach będziesz odtwarzał swoją ulubioną muzykę". Koniec cytatu.

Rzeczywiście, aplikacja mobilna systemu iEAST Play zastosowana na np. iPada przebiega błyskawicznie, łączenie jest bezproblemowe, zaś sama apka iEAST - łatwa i przyjemna w obsłudze. W pełni intuicyjna. Po zaaplikowaniu Tidal "śmiga" jak szalony. Nie ma najmniejszych problemów ani z inicjacją aplikacji, ani z rozpoczęciem strumieniowania. A jak AM160 gra? Zapraszam do dalszej lektury.

Polski manual dostępny jest TUTAJ.

Dane techniczne
WiFi: IEEE 802.11 b/g/n, 2.4 GHz, odłączana antena 3cdB
LAN: 10/100M Ethernet
Wejścia: Line-In stereo RCA
USB: host, v2.0
Wzmacniacz: 2 x 80 W, max, D-class
Oporności głośników: 4 - 8 Ohm
Złącze głośnikowe: wtyki bananowe, widełki, kabel
SNR: > 80 dB (Net/USB), > 90 dB (LineIn)
Pliki hi-res: dekodowanie do 24 Bit/192 kHz
Obsługiwane formaty: APE, FLAC, WAV, Apple Lossless (ALAC), MP3, AAC, AAC+,
Obsługiwane serwisy: Spotify, Qobuz, Tidal, Pandora, vTuner, Napster, TuneIn, HeartRadio i inne
Obsługiwane systemy: iOS, Android, Windows, Mac
Obsługiwane protokoły: DLNA, Airplay, Spotify connect, Tidal, Qplay
Zasilanie: DC 32 V 5 A (pobór ok. 10 W podczas odtwarzania)
Wymiary: 200 x 116 x 30 mm (bez anteny)
Masa: 650 gram
Obudowa: aluminiowa, pasywne chłodzenie
Warunki pracy: 0 - 40 st. C, wilgotność do 85 % (bez kondensacji)
Inne: mechaniczny włącznik ON/OFF, pokrętło regulacji mocy wzmacniacza, dioda statusu
W zestawie: iEast AM160, zasilacz 32 V - 5 A, kabel zasilający, antena WifF, kabel audio stereo RCA, zestaw głośnikowych wtyków bananowych (4 szt.), instrukcja obsługi.



Niewielkie, płaskie pudełko

Dwie przegródki - osobna na AM160 i osobna na akcsoria

Zasilacz, przewód sieciowy, 4 sztuki wtyków bananowych, interkonekt RCA i instrukcja obsługi

Aluminiowa obudowa

Duże pokrętło głośności

Hebelkowy włącznik zasilania i gniazdo USB 2.0 dla przyłączenia zewnętrznej pamięci

Dwie pary terminali głośnikowych, para gniazd wejściowych RCA, port anteny WiFi, gniazdo LAN i gniazdo sieciowe dla zewnętrznego zasilacza


Takie kabelki użyłem do połączeń z monitorami (kable z chińskiego Aliexpess za kilkanaście PLN)




Gram na głośnikach Guru Audio Junior

Porównanie gabarytów z lampowym Line Magnetic LM-845IA


Gram testowo na głośnikach Living Voice Auditorium R3 - co za obfity i żywiołowy "sound"!


Konfigurowanie aplikacji na iPad Air 2 przebiega błyskawicznie - zajęło mi to kilkadziesiąt sekund

iEAST strumieniuje "wszystko"



Moja biblioteka muzyczna Tidal wyświetlana w aplikacji iEAST Play 

Podczas odtwarzania muzyki na iEAST można wybrać opcję wizualną obracającej się płyty winylowej - fajna rzecz!






Kilka przykładów strumieniowanych albumów z Tidal HiFi


Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza przyłączałem przede wszystkim dwie pary kolumn podstawkowych: Guru Audio Junior oraz Studio 16 Hertz Canto Grand New (tak, wiem że, to być może nieco za "dobre" głośniki dla AM160, ale innych w czasie testów nie miałem na podorędziu). Serwis streamingowy to Tidal HiFi/MQA. Kabelki to tanie przewody konfekcjonowane bananami, kupione na Aliexpress za kilkanaście złotych. System porównawczy wypunktowany jest na samym dole niniejszego tekstu.

O obsłudze AM160 napisałem już w poprzednich akapitach, ale powtórzę, że inicjacja i konfiguracja firmowej aplikacji mobilnej iEAST Play jest w pełni intuicyjna i nieskomplikowana. Nawet trzyletnie dziecko sobie z nią poradzi. Obsługa także jest prosta i czytelna. Nie mam żadnych uwag. No może za wyjątkiem atrakcyjności wizualnej iEAST Play, bo nie jest ona taka bogata wizualnie i rozbudowana jak w np. w sprzętach firmy Auralic, ale zapewniam, że nie jest źle (proszę zobaczyć poniżej wklejone skany ekranu iPada z uruchomioną iEAST Play). Natomiast sam proces stremowania muzyki (np. z Tidal) to czysta przyjemność - funkcja ta jest bardzo zaawansowana i przebiega bez najmniejszych problemów. Super.

Jeśli chodzi o brzmienie wzmacniacza (i samego streamera), to naprawdę nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać, choć oczywiście wcześniej pobieżnie przejrzałem internetowe opisy AM160. Po podłączeniu głośników do iEAST i uruchomienia funkcji strumieniowania via Tidal HiFi/MQA, co prawda "szczęka mi nie opadła do podłogi", ale prawie. Zapewniam Czytelnika, że w zestawieniu z niewygórowaną ceną urządzenia uzyskiwany dźwięk był bardzo, bardzo dobry.

Zaskakująca dla mnie były potęga i obszerność dźwięku, jakim dysponuje StreamAmp - szczególnie w zestawieniu z jego dość mikrymi gabarytami. (Choć sama deklaratywna moc wzmacniacza cyfrowego 2 x 80 Wat musi budzić szacunek). iEAST gra mocnym, wręcz żywiołowym przekazem o dużym nasyceniu tonalnym oraz niezłej transparentności. Dużo tu się dzieje w dźwięku, dużo w nim słychać. Nie ma problemów ani z ukazywaniem dalszej głębi, ani z optymalnym wyrażaniem zjawisk przestrzennych. Brzmienie jest typu soczystego, obszernego i zaangażowanego. Muzyka jest odbierana jako kompletna i naturalna. Uniwersalna. Nieco jakby krągła i przyjemnie uprzejma, ale równolegle bez zbytnich ostrości i przykrych zarysowań ogólnego przekazu, bądź co bądź, przecież kreowanego przez wzmacniacz typu D.

Co istotne, także przestrzeń generowana przez tytułowy wzmacniacz była wystarczająco szeroka i głęboka, by prawidłowo budować prawie całą scenę odsłuchową. Choć więcej tu dzieje się z przodu sceny, na pierwszych planach, niż głębiej. Ale lokalizacja źródeł pozornych była sugestywna i jasno określona w 3D. Instrumenty miały wyraźny kontur, bogate wypełnienie oraz dobrą namacalność. Zaś ogniskowanie wokali było żywe, naturalne oraz klarowne. Więcej niż poprawne. Muzykalne.

Na koniec kilka słów o współpracy z kolumnami. Jak napisałem na początku tego rozdziału, do Stream Amp AM160 przyłączałem dwie pary głośników, stosunkowo dość drogich w porównaniu do ceny samego urządzenia. Były to Guru Audio Junior (6 000 PLN) oraz Studio 16 Hertz Canto Grand New (6 590 PLN). To głośniki o dość ofensywnym brzmieniu, ekspansywnym, acz płynnym i ciepławym. Do iEAST przypasowały znakomicie dając duży i bogaty dźwięk - wysoko-klasowy. Bardzo przestrzenny i tonalnie nasycony. W ramach testu podłączyłem też do wzmacniacza moje ulubione podłogowe Living Voice Auditorium R3 (cena katalogowa to 21 090 PLN). Co za pełny bas o świetnej kontroli, co za gęsta i kremowa średnica i wreszcie - co za mocny "sound and bit"! Niestety, po dłuższym wsłuchaniu się w muzykę, można było odkryć pewne braki w dalszej głębi sceny (dźwięk kumuluje się na pierwszym planie), niedostatki mikroelementów brzmienia (mniejsza selektywność) oraz ogólnie mniejszą tzw. kulturę grania (czasem dość wyostrzony dźwięk, a nawet natarczywy). Ale całościowo jak na mały "klocek" za 1 300 PLN AM160 sprawdzał się znakomicie w oddawaniu realizmu i "mięsa" dźwięku.

Oczywiście, nikogo nie namawiam do zakupu kolumn w cenie 3x wyższej niż sam AM160, bo to lekki absurd. Myślę że do iEAST pasowałyby takie głośniki podstawkowe jak Pylon Audio Pearl Monitor czy Pylon Audio Opal Monitor. Ale też np. STX Electrino M-100, STX MX-140 lub Q Acoustics QA 3020i. A nawet Pioneer S-P01-LRW.

Konkluzja
Wzmacniacz/odtwarzacz sieciowy iEAST StreamAmp AM160 to doskonały sprzęt zarówno do strumieniowania muzyki (Tidal, Spotify, Qobuz, etc), jak i do jej odtwarzania na głośnikach. Zamontowany streamer jest dopracowany i wysokiej jakości, zaś wzmacniacz klasy D dostarcza żywy, bogaty i mocarny dźwięk z gęstą średnicą oraz sprężystymi basami. Nie jest to co prawda brzmienie stricte audiofilskie, ale zdecydowanie wysokiej jakości i dobrej klasy. Wystarczy do AM160 dobrać optymalne głośniki z przedziału około 1 000 - 1 500 PLN i cała muzyka świata jest w zasięgu ręki (i uszu). Rekomendacja!

Cena w Polsce - 1 299 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Line Magnetic LM-845IA (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Unison Research Preludio (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand New, Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed (test TU), Pioneer DHJ-X10 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).



Interkonekt cyfrowy M&B Audio Cable Diamond USB 1 m.

$
0
0


Wstęp
W połowie marca br. dojechała do mnie paczka z najnowszym przewodem USB M&B Audio Cable Diamond o długości 1 metra. To nowa pozycja w katalogu firmy M&B Audio Cable (zobacz TUTAJ) prowadzonej przez pana Marka Brożka z Turzy Śląskiej. Przypomnę, że niedawno testowałem na Stereo i Kolorowo interkonekty analogowe M&B Audio Cable Diamond o długości 1 metr (czytaj test TUTAJ). IC Diamond jest zbudowany na bazie przewodników solid core - srebro z dodatkiem złota. Izolatorami przewodników jest teflon, powłoka to PVC. Ciekawe jak spisze się jego wersja USB? Zapraszam do lektury testu.

Wrażenia ogólne i budowa
O samej budowie Diamond USB, a tym bardziej i jego anatomii, nie napiszę za dużo. Na firmowej stronie M&B Audio Cable na próżno szukać takich informacji, zaś pan Brożek nie przysłał mi żadnych dodatkowych informacji. Powtórzę więc to, co wiem: IC Diamond jest zbudowany na bazie przewodników solid core - srebro z dodatkiem złota. Izolatorami przewodników jest teflon, powłoka to PVC. Przewód obciągnięty jest estetyczną koszulką we wzory czarno-czerwono-białe. Wtyki USB powleczone są czarnym płaszczem termokurczliwym. Na nim widnieją napisy "Diamond M&B Audio Cable". Konektory wtyków USB są złocone.

Przewody dostarczane są w metalowej puszce na klisze filmowe z logo "M&B Audio Cable". Ta zaś spakowana jest w płaskie kartonowe pudełko, dodatkowo opakowana w kilka warstw tzw. folii bąbelkowej. Prosto, a estetycznie i bezpiecznie.





Bardzo solidny sposób pakowania

Opakowanie to metalowa puszka na klisze filmowe



Złocone konektory

Zbliżenie na oplot


Testy na zestawie S.M.S.L.


Spojrzenie ogólne na system odsłuchowy oraz pomieszczenie odsłuchowe


Wrażenia dźwiękowe
Przewód USB M&B Audio Cable Diamond używałem jako połączenie pomiędzy komputerem (MacBook Pro) a kilkoma przetwornikami cyfrowo-analogowymi: NuPrime DAC10-H, Pioneer U-05 i S.M.S.L. M8A. Przewód porównawczy USB to zwykły przewód za około 10 PLN. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Na początek postawię kazuistyczne pytanie - czy cyfrowy przewód USB może wpływać na dźwięk systemu audio hifi? Przecież "USB to kabel cyfrowy, więc nie ma znaczenia w przypadku dźwięku czy będzie ze złota, czy z miedzi. Sygnał jest przesyłany cyfrowo - 01010101, więc to samo będzie na kablu za 10 PLN z Allegro". (cytat za listem pewnego Czytelnika do mnie). Otóż moim zdaniem jednak jakość i wykonanie przewodu cyfrowego (USB, optycznego czy elektrycznego) ma znaczenie dla zapewnienia optymalnego dźwięku. Może nie jest ono tak fundamentalne jak przy przewodach głośnikowych czy interkonektach analogowych, ale jest istotnie oddziałujące na brzmienie. Czyli słyszalne i odczuwalne w stopniu ważnym acz nie newralgicznym, co zupełnie uprawnia do tego, aby do zagadnienia przewodnictwa interkonektów cyfrowych podchodzić poważnie - ale i w sposób proporcjonalnie roztropny.

Po zamianie zwykłego przewodu na USB M&B Audio Diamond nie nastąpiła żadna spektakularna zmiana w brzmieniu, bo to niemożliwe. Ale po kilku minutach odsłuchów stało się oczywistych kilka  pozytywnych ewolucji. To przede wszystkim przejście przekazu na wyższy poziom dźwięczności - zwiększenie energii, poprawa artykulacji, progres w odczuwaniu siły i masy tonalnej. To tak, jakby brzmienie zyskało na wadze, zostało dociążone i przyśpieszone, a jednocześnie usunięte zostały jakieś potencjalne przeszkody do prawidłowego (optymalnego) odbioru muzyki. To niejako otwarcie dźwięku na korzyść i substancję przekazu.

Co ciekawe, przewód Diamond jednoznacznie wpływał także na samą "gładkość" brzmienia, ugładzał je i dopieszczał (ale nie spłaszczał). Bez równoległego poczucia zmniejszania rozdzielczości czy selektywności samej muzyki. A z inspirującą dodatkową przejrzystością prezentacji, z dobrym nasyceniem i bogactwem brzmienia (soczystością). Można napisać, iż sama średnica czy bas nie uległy zmianie - a jedynie wektory je opisujące. Wyższy poziom fizyczności, zaangażowania, bezpośredniości czy przejrzystości. Lepsze nasączenie muzyką i wyraźniejsza obecność dźwięków.

Konkluzja
Interkonekt cyfrowy M&B Audio Cable Diamond  USB 1 m. to przewód zbudowany na bazie przewodników solid core - wysokogatunkowego srebra z dodatkiem złota, czyli anatomicznie to bardzo solidny kabel. Korzystnie wpływa na dźwięk systemu hi-fi - "odkrywa" i akceleruje brzmienie dostarczając lepsze jego dopełnienie, nasączenie oraz wygładzenie. Myślę że wydatek kwoty 949 PLN w pełni uzasadnia kupno tytułowego kabla, albowiem jego obecność jest po prostu dobroczynny.

Cena w Polsce - 949 PLN za odcinek o długości 1 metr.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Line Magnetic LM-845IA (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU), Unison Research Preludio (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand New, Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed (test TU), Pioneer DHJ-X10 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwa sieciowa: Solid Core Audio Power Supply (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).

  

Kolumny podłogowe PMC fact.8 - zapowiedź testu

$
0
0
PMC fact.8, a w tle londyński widok wprost na katedrę św. Pawła. Nieźle, bo... 

...prawie jak w logo Thames


Kolumna podłogowa PMC fact.8


Od polskiego dystrybutora EIC Sp. z o.o. właśnie dotarły do mnie bardzo interesujące kolumny podłogowe PMC fact.8 (zobacz TUTAJ) w luksusowym wykończeniu. To nie są nowe konstrukcje, albowiem weszły na rynek jakieś 10 lat temu, czyli w 2009 roku. Ale nadal są perłami w koronie brytyjskiej The Professional Monitors Corporation Limited, bo tak brzmi pełna nazwa PMC. Przedsiębiorstwo zostało założone w 1991 roku przez dwóch inżynierów - pana  Petera Thomasa, wcześniej pracującego dla BBC, oraz pana Adriana Loadera z FWO Bauch. PMC to synonim dźwięku referencyjnego, znajdującego wielu użytkowników profesjonalnych, ale także coraz częściej i ze świata audiofilskiego.

* * *

Kika słów od producenta: "Dzięki korzyściom płynącym z zaawansowanej technologii linii transmisyjnej ATL™, podłogowa kolumna głośnikowa fact.8 wytwarza majestatyczną moc i skalę, które są w stanie wypełnić pomieszczenia średniego i dużego rozmiaru budząc zachwyt dynamicznym dźwiękiem.

Całość dopełniają dwa bliźniacze głośniki basowe i głośnik wysokotonowy ultra wysokiej rozdzielczości linii fact, które tworzą wszechogarniający, żywy obraz dźwiękowy, docierający do wszystkich słuchaczy.

Te precyzyjne głośniki najwyższej próby są idealnie zintegrowane z wysoce wyrafinowaną siecią zwrotnicy 24dB na oktawę i, w połączeniu z wyjątkowo stabilną obudową ATL™, tworzą one całkowicie naturalny i wyrafinowany balans, z zawieszonymi w przestrzeni, nieomal namacalnymi partiami wokalnymi". Koniec cytatu.















Zestaw Primare I35 Prisma i Primare CD35 Prisma: wzmacniacz z DAC oraz odtwarzacz CD z funkcjami sieciowymi - zapowiedź testu

$
0
0



Kilka dni temu z cieszyńskiego Voice Sp. z o.o. dotarł do mnie bardzo interesujący zestaw "Made in Sweden": Primare I35 Prisma (zobacz TUTAJ) oraz Primare CD35 Prisma (zobacz TUTAJ). Pod tymi symbolami kryją się wzmacniacz zintegrowany oraz odtwarzacz płyt CD, ale dodatkowo wzbogacone o liczne funkcje. Wzmacniacz I35 Prisma zawiera wbudowany DAC (PCM 768 kHz i DSD256) oraz jest wyposażony w funkcje sieciowe. Jak to określa producent: "I35 Prisma zapewnia łączność multi-room/multi-zone oraz obsługę odtwarzania mediów zarówno zapisanych na dysku, jak i strumieniowanych, przewodowych i bezprzewodowych z dowolnego urządzenia mobilnego za pośrednictwem dedykowanej aplikacji sterującej.

Oprócz obsługi Bluetooth®, AirPlay oraz Spotify Connect Prisma oferuje wbudowany Chromecast, wyjątkowy portal streamingowy umożliwiający bezpośrednie połączenie z setkami aplikacji do strumieniowania mediów, co zapewnia najlepsze osiągalne brzmienie i wygodę użytkowania. Dzięki wbudowanej technologii Chromecast rodzina urządzeń Prisma zyskała też na funkcjonalności - jest teraz kompatybilna z serwisem Roon, co powinno ucieszyć wszystkich wielbicieli doskonałego brzmienia."

Z kolei Primare CD35 Prisma to zaawansowany odtwarzacz płyt kompaktowych. Wyposażony jest w najnowocześniejszy napęd CD firmy TEAC z technologią łączności i sterowania Prisma, co stwarza, że odtwarzacz CD35 Prisma jest wyczerpującym źródłem muzyki cyfrowej. Całkowicie nowa, referencyjnie zrównoważona sekcja DAC dostarcza sygnał do dokładnie dostrojonej, zrównoważonej sekcji wyjść analogowych.

Jak podaje producent: "Każdy element odtwarzacza CD35 Prisma – zarówno napęd, DAC, stopień wyjściowy, jak i technologia łączności i sterowania Prisma – przyczynił się do powstania praktycznie najlepszego odtwarzacza CD, jaki firma Primare kiedykolwiek zaoferowała". Podobnie jak wzmacniacz I35, tak samo odtwarzacz CD35 wyposażony jest w firmową technologię PRISMA, która umożliwia liczne funkcje sieciowe (identyczne jak w I35 Prisma) - łączność bezprzewodowa Bluetooth®, AirPlay, Spotify Connect, wbudowany moduł Chromecast.


















Głośniki bezprzewodowe Bluetooth/WiFi: RIVA Arena i RIVA Festival

$
0
0
RIVA Arena i Festiwal w wersji białej i czarnej (zdjęcie RIVA Audio)


Wstęp
Aby w sposób satysfakcjonujący słuchać muzyki, nie każdy meloman musi od razu zaopatrywać się w klasyczny system audio hifi (czy w tzw. kino domowe). W dzisiejszych czasach wybór sprzętu audio jest bardzo szeroki. Od dłuższego czasu wygodną opcją przeznaczoną do odtwarzania muzyki (filmów, audycji słownych, itp.) są wolnostojące głośniki bezprzewodowe wykorzystujące m.in. Bluetooth, WiFi. AirPlay, DLNA, etc. Osobny wzmacniacz, przewody połączeniowe, liczne źródła zostały tu wyeliminowane - do strumieniowania muzyki w zupełności wystarcza np. smatrfon, zaś owe głośniki bezprzewodowe załatwiają resztę łącząc w sobie funkcje wzmacniacza, streamera, głośnika i czego tam jeszcze. A że ich jakość z roku na rok rośnie, pojawiają się także takie zaawansowane systemy bezprzewodowe multi-room jak tytułowe RIVA. To XXI wiek pełną gębą!

Do testów od warszawskiego dystrybutora przyjechały do mnie dwa głośniki: mniejszy RIVA Arena (zobacz TUTAJ) oraz większy RIVA Festival (zobacz TUTAJ).

RIVA Arena w czynnikach pierwszych (zdjęcie RIVA Audio)

RIVA Arena - budowa i wrażenia ogólne
W kartonie oprócz samego głośnika znajdują się cztery przewody zasilające z różnymi wtyczkami (dla różnych standardów geograficznych) i instrukcje obsługi (skrócona i rozbudowana). To wszystko. Razem z głośnikiem Arena otrzymałem także dodatkową do niego baterię, którą przyczepia się do jego obudowy. Bateria to opcja - należy zakupić ją osobno.

Arena to niewielki kompaktowy głośnik typu multi-room z serii WAND firmy RIVA. Zasilany jest na prąd elektryczny, ale można do niego dokupić opcjonalną baterię o żywotności ponad 20 godzin. Co istotne, głośnik można skonfigurować oraz sterować za pomocą aplikacji Google Home. Ma wbudowanych wiele różnych możliwości łączności takich jak: Wi-Fi, DLNA, AirPlay i Bluetooth. Bezproblemowo streamuje dzięki zawartości audio wbudowanym Chromecast, Spotify Connect i wielu innych. Obsługuje audio o wysokiej rozdzielczości do 24 bitów / 192 kHz, co sprawia, że usłyszysz nawet najdrobniejsze detale.

Producent podkreśla, że "dzięki zastosowaniu opatentowanej technologii Trillium, głośnik ma być idealną propozycją dla entuzjastów muzyki, którzy oczekują maksymalnie naturalnego brzmienia". Całość urządzenia jest napędzana wzmacniaczem o mocy 50 Wat współpracującym z procesorem DSP. Arenę można połączyć z drugim takim samym głośnikiem tworząc zestaw stereo albo z większym Festiwal - tym samym umożliwiając np. budowę systemu multi-room. Można oczywiście Arenę łączyć z większą ilością głośników niż jeden - potencjał rozbudowy jest nieograniczony.

Głośnik prezentuje się pierwszorzędnie - to futurystyczna forma wysokiego prostopadłościanu z obłymi krawędziami. Prawie w całości pokrytych metalową siateczką (maskownicą), która przykrywa sześć głośników - po dwa na każdej z trzech ścianek. Na tylnej ściance maskownice te zbiegają się, ale nie dotykają się bezpośrednio. Ich "łącznikiem" jest metalowa wstawka, na której (na jej środku) zainstalowano punkt mocowania głośnika (do ściany, do standu, etc.). Na dole owej metalowej płytki znajduje się niewielka wnęka - tamże można znaleźć gniazdo sieciowe (tzw. ósemka), gniazdo wejściowe typu jack 3,5 mm dla przyłączenia źródła analogowego lub optycznego (to gniazdo combo), gniazdo USB oraz przełącznik z trybu domowego na samolotowy (następuje dezaktywacja wszystkich sygnałów wysyłanych przez RIVA).

Na górnej płytce z błyszczącego białego tworzywa sztucznego zainstalowano duży zintegrowany klawisz wielofunkcyjny z obwódką świecącą w wielu kolorach (w zależności od wybranego trybu pracy: Bluetooth, WiF, itd.). Za jego pośrednictwem można parować urządzenia, wybierać tryb pracy i wejście, przełączać utwory, ściszać i pogłaśniać sygnał, etc.

Od spodu znajdują się dwie silikonowe płozy zabezpieczające przed przesuwaniem się po powierzchni, na której został postawiony. Na dolnej ściance umieszczono także gumową zaślepkę. Pod nią znajduje się port dla przyłączenia opcjonalnej baterii (jej koszt to 299 PLN). Zainstalowana bateria tworzy niejaką podstawkę pod głośnik i całkowicie zlewa się z bryłą Areny. Bardzo pomysłowe i funkcjonalne.

Dane techniczne
• głośniki: trzy przetworniki ADX, trzy pasywne radiatory
• moc wzmacniacza: 50 W
• wsparcie dla: MP3, ALAC, APE, FLAC, FLAC HD, HLS, WMA, RTSP, PCM/WAV, serwisów strumieniujących muzykę
• transmisja: Wi-Fi, Bluetooth, AUX, USB, Spotify Connect, AirPlay, NAS
• tryby: domowy i mobilny (Away mode)
• obsługa muzyki: 24-bit/192 kHz
• dodatki: opcjonalna bateria z czasem pracy do 20 godzin, walizka Travel Bag
• wymiary: 127 x 123,8 x 180 mm
• masa: 1,36 kg

RIVA Festival to zaawansowany system audio (zdjęcie RIVA Audio)


RIVA Festival - budowa i wrażenia ogólne
Podobnie jak w opakowaniu z Arena, w pudle wraz z głośnikiem Festival znajdują się cztery rodzaje kabli zasilających (dla różnych standardów geograficznych) oraz instrukcje obsługi. W przypadku Festival nie ma opcji zakupu dodatkowej baterii - sprzęt ten może być zasilany wyłącznie prądem elektrycznym.

RIVA Festival jest znacznie większy niż Arena - jakieś trzy-cztery razy (wymiary to 365 mm x 200 mm x 180 mm i masa 6,44 kg). To forma w poprzek wydłużona nieomal w całości powleczona srebrzystą siateczką (maskownica), która chroni aż trzy woofery, trzy głośniki wysokotonowe oraz cztery radiatory pasywne. Obudowa wykonana jest z drewna (!). Design oraz wykonanie są identyczne jak w przypadku Arena, czyli futurystyczne. To super-produkcja bliska luksusowej.

Na górnej ściance (z solidnego, twardego, czarnego tworzywa sztucznego) zamontowano zintegrowany wielofunkcyjny klawisz sterujący wszelkimi opcjami głośnika (pogłaśnianie i ściszanie sygnału, wybór źródła, rodzaj przesyłu bezprzewodowego, parowanie, etc.). W klawisz wmontowana jest owalno-kwadratowa podświetlana ramka, która świeci (pulsacyjnie lub na stałe) kilkoma kolorami w zależności od nastawionego trybu pracy (np. Bluetooth to cimnoniebieski).

Z tyłu umieszczono kilka gniazd. Gniazdo zasilające (tzw. ósemka), wejście optyczne, wejście analogowe 3,5 mm, złącze USB typu A (do ładowania i odtwarzanie muzyki). Od spodu umieszczono silikonowo-gumowe podstawki, które izolują głośnik od podłoża oraz zapewniają stabilność na wszelkich powierzchniach. Od spodu zamontowano także port dla przyłączenia opcjonalnego standu (zobacz TUTAJ).

Wnętrze kryje opatentowany 200-Watowy wzmacniacz 6-kanałowy (6-kanałowa technologia amplifikacji RIVA z zaawansowanym przetwarzaniem sygnału cyfrowego maksymalizuje jakość dźwięku) napędzających aż siedem przetworników ADX, z zaawansowaną technologią dźwięku Trillium dla uzyskiwania dźwięku stereofonicznego w każdym z głośników. Głośnik obsługuje sygnał 24-bit / 192 kHz. Sprzęt wyposażony jest w wiele opcji łączności, takich jak: Wi-Fi, DLNA, AirPlay i Bluetooth. Wbudowany został Chromecast, Spotify Connect i wielu innych. Dla pracy nie wymaga WiFi. Festival bezprzewodowo (firmowa aplikacja RIVA WAND) łączy się z każdym innym firmowym głośnikiem - możliwości i kombinacje funkcji multi-room są tu wręcz nieograniczone.

Specyfikacja techniczna
Głośniki: Trzy woofery, trzy wysokotonowe oraz cztery radiatory pasywne odtwarzające spektrum muzyczne zdecydowanie lepiej niż jakikolwiek porównywalny produkt.
Moc wzmacniacza: 200 Watów
Aplikacja sterująca: Aplikacja RIVA WAND dla iOS i Android
Zasięg Bluetooth: 33 FT
Obsługiwane formaty audio: MP3, ALAC, APE, FLAC, FLAC HD, HLS, WMA, RTSP i PCM / WAV
Audio wysokiej rozdzielczości: Obsługa 24-bit / 192kHz
Dźwięk stereo: Technologia ADX Trillium
Wymiary: 365 mm x 200 mm x 180 mm
Masa: 6,44 kg.



Kartony z RIVA Arena, RIVA Festival i baterią do RIVA Arena

Opcjonalna bateria do RIVA Arena


Karton z RIVA Festival

Cztery komplety kabli zasilających (z różnymi wtyczkami)



RIVA Arena z zainstalowaną baterią



Przy zmianie źródła (np. Bluetooth, WiFi, źródło analogowe zewnętrzne) zmienia się kolor świecącej ramki na klawiszu wielofunkcyjnym

Bateria całkowicie zlewa się z korpusem Areny


Tył Areny - gniazda i przełączniki

Gwintowany port dla montażu głośnika np. na ścianie

Solidny korpus RIVA Festival



Różne kolory świecącej ramki na klawiszu wielofunkcyjnym



RIVA Festival jest bardzo atrakcyjny wizualnie

Metalowa siateczka zakrywa głośniki i drewnianą obudowę

Tył urządzenia

Gniazda i przełączniki



RIVA Arena i RIVA Festival


Wrażenia dźwiękowe
Na początek napiszę, że pojedynczy głośnik wolnostojący nigdy nie zagra tak dobrze jak dwa osobne stereo. I to nawet pomimo naładowania go najnowocześniejszymi technologiami uprzestrzennienia i uplastyczniania dźwięku, czy to DSP, czy ADX Trillium, czy jeszcze czymś innym. Cudów nie ma, także w akustyce. Ale zapewniam, że konstruktorzy RIVA wykonali bardzo dobrą robotę i ułuda dźwięku dwukanałowego wydobywającego się z jednego głośnika jest bardzo wysoka. Wielce satysfakcjonująca.

Producent dla uzyskania optymalnego efektu "wirtualnej projekcji" zaleca ustawiać Arenę i Festival nie za blisko ścian pomieszczenia, ale też nie na jego środku. Należy tu poeksperymentować z lokalizacją głośnika dla uzyskania korzystnej proporcji między głębią i nasyceniem basów a słyszaną przestrzenią 3D. Efekt brzmieniowy okazuje się być znakomity! (szczególnie w przypadku RIVA Festival). Moje 30 m2 powierzchni odsłuchowej zostało sowicie nasączone jędrnym i zdrowym dźwiękiem o masywnej substancji i dobrej aranżacji przestrzennej.

Co istotne, zarówno Arena, jak i Festival (ten bardziej) emitują nie punktowe wiązki dźwiękowe, a budują rozległe pole dźwiękowe. Innymi słowy, nie słychać skąd wydobywa się dźwięk, albowiem jest tak rozkładany, że tworzy się szeroka jego perspektywa - przestrzeń odsłuchowa jest rozciągnięta nieomal jak w dobrych głośnikach stereo. Inna sprawa, że lokalizacja źródeł pozornych nie jest aż tak precyzyjna jak w klasycznym stereo. No cóż, coś za coś.

Na pochwałę zasługuje także duża plastyczność brzmienia, ponieważ wszelkie tony są sprężyste, giętkie i autentyczne w odbiorze. Soprany są doświetlone i wyraźne, średnica - dość gęsta, substancjalna, acz czytelna i w miarę selektywna (w Festival bardziej), zaś basy - prężne i potężne (co jest pochodną montażu m.in. pasywnych radiatorów). Poza tym sama barwa dźwięku jest przyjemna i atrakcyjna w odsłuchach. Doprawdy nie ma tu się do czego przyczepić.

Niskie tony są aktywne i głębokie - co szczególnie dobrze objawia się w RIVA Festival. Tu znacznie ma także rozmiar obudowy, bo z tej mniejszej w Arena trudno uzyskać, aż tak duży i solidny bas jak w większej w Festival. Ale i tak inżynierowie RIVA Audio wyjątkowo porządnie odrobili to zadanie, albowiem skala basu i jego wysoka jakość budzą duże uznanie. Podobnie jak dynamika grania, bo oba głośniki wręcz "eksplodują" dźwiękiem, co stawia je na półce równej z takimi markami jak Bose czy Sonos.

Konkluzja
Głośniki bezprzewodowe RIVA Arena i RIVA Festival to rzetelne, solidne i estetyczne konstrukcje, a do tego ultra-funkcyjne i bogato wyposażone. Zapewniają wyjątkowo zaawansowany dźwięk o wspaniałej przestrzeni, głębokim nasączeniu tonalnym i wysokiej dynamice. Oba głośniki można ze sobą spiąć tworząc mini-system typu multi-room (lub spiąć z dowolną liczbą innych głośników RIVA). RIVA Arena i Festival to dobry wybór dla nowoczesnych melomanów, którzy chcą się obyć bez dużej ilości głośników stereo, wzmacniaczy, kabli, etc. w swoim pomieszczeniu odsłuchowym. Ponadto Arena i Festival reprezentują znakomitą relację: jakość/cena!

Ceny w Polsce: RIVA Arena - 998 PLN, opcjonalna bateria dla RIVA Arena - 299 PLN, RIVA Festival - 1 699 PLN, stojak do RIVA Festival - 799 PLN.


Założyciel przedsiębiorstwa - pan Rikki Farr, zaczynał swoją profesjonalną karierę od nagłaśniania koncertów - stąd powyższe motto na stronie firmowej RIVA Audio

Plan recenzji - maj 2019 r.

$
0
0


W maju planuję opublikować następujące recenzje na łamach Stereo i Kolorowo (lub spodziewam się dostawy sprzętów hi-fi):

1. Jako pierwszy przygotowałem test nowych polskich głośników podstawkowych Studio 16 Hertz Canto Grand New (zobacz zapowiedź recenzji TUTAJ). Bardzo ciekawe konstrukcje.




2. Przy okazji Canto Grand New napiszę, że mam już u siebie nowe monitory Studio 16 Hertz Canto One New SE (zobacz TUTAJ wersję One New). Niebawem zapowiem je osobnym wpisem.



3. Na początku maja chciałbym zająć się premierowymi słuchawkami Pioneer HDJ-X10 C (zobacz TUTAJ). To ulepszona wersja flagowych, profesjonalnych słuchawek HDJ-X10 w limitowanej wersji z włókna węglowego.




4. W kolejce oczekuje bardzo intrygujący polski przedwzmacniacz gramofonowy Audiokultura Iskra 1 (zobacz TUTAJ). Słucham na nim już od kilku tygodni i muszę przyznać, że jest to wyjątkowo dobra konstrukcja w swojej cenie i wykonaniu.




5.  W tym miesiącu zajmę się kultowymi, brytyjskimi kolumnami głośnikowymi PMC fact.8 (zobacz TUTAJ). Uprzedzając fakty, napiszę iż te głośniki od razu przypadły mi do gustu. Zaimponowały selektywnością oraz miąższością grania.




6. Niedawno przyjechał do mnie zestaw z pogranicza high-endu. To szwedzki premierowy Primare I35 Prisma oraz Primare CD35 Prisma (czytaj TUTAJ), czyli wzmacniacz zintegrowany (i DAC) oraz odtwarzacz płyt kompaktowych z zainstalowanymi bardzo rozbudowanymi funkcjami sieciowo-streamingowymi.




7. Wciąż czekam na przesyłkę nowego wzmacniacza hybrydowego Taga Harmony HTA-2500B (zobacz TUTAJ). To bardzo zaawansowana maszyna na lampach 12AX7-T PSVANE Treasure Mark II w sekcji przedwzmacniacza. Moc urządzenia wynosi 2 x 200 Wat w dual-mono.



8. Najpewniej na początku maja dotrze do mnie nowy SPL Phonitor XE (zobacz TUTAJ) z Musictoolz. To bezkompromisowy wzmacniacz słuchawkowy z DAC. Najwyższy poziom dźwięku zapewnia nowatorski konwerter analogowo-cyfrowy DAC768, umożliwiający 32-bitową transmisję przy próbkowaniu PCM aż do 768 kHz, a w kodowaniu DSD, aż do poziomu DSD256.



9. Ponadto w maju spodziewam się także dostawy jednego lub dwóch wzmacniaczy zintegrowanych, kilka przewodów, dużej przesyłki z Encore7 (nowy wzmacniacz lampowy Egg-Schell wraz z głośnikami), etc. Zapraszam do lektury Stereo i Kolorowo!

Kolumny podstawkowe Studio 16 Hertz Canto Grand New

$
0
0
Canto Grand - przykład opcji okleiny (zdjęcie ze strony Studio 16 Hertz)


Wstęp
Na łamach Stereo i Kolorowo opisywałem nieomal wszystkie po kolei modele kolumn podstawkowych pochodzących z tyskiej manufaktury Studio 16 Hertz - prowadzonej przez pana Grzegorza Rogalę. Były to modele Canto z rozmaitymi oznaczeniami: One, One New, Two, Three, Three SE oraz Grand (czytaj recenzje TUTAJ). Niedawno pan Rogala poinformował mnie, że właśnie pracuje nad kolejną reinkarnacją renomowanego modelu Canto Grand, który otrzymał nazwę Canto Grand New (poprzednia wersja zobacz TUTAJ). Od razu więc poprosiłem o parę  głośników do testów. Przyjechały do mnie na samym początku kwietnia br. Dziś zapraszam do lektury recenzji.

Wrażenia ogólne i budowa
Przez ostatnie ponad 20 lat prowadzenia firmy Studio 16 Hertz pan Grzegorz Rogala przyzwyczaił swoich klientów do bardzo wysokiej jakości wytwarzanych kolumn; do dobrego dźwięku uzyskiwanego ze skrzynek, które w porównaniu z zachodnią konkurencją nie kosztują majątku, bo są rozsądnie wyceniane (choć najnowsze konstrukcje np. Ethos Ultimo to już duże pieniądze, ale dalej o wiele mniejsze, niż porównywalne pochodzące m.in. z Danii czy Niemiec). Kiedy kiedyś odsłuchiwałem duże podłogówki Minas Anor IIIs (czytaj mój test TUTAJ), miałem wrażenie obcowania ze skrzynkami, które dźwiękowo nawiązują do pełnej referencji, a ich cena wówczas w 2012 roku wynosiła zaledwie ...6 500 PLN. Takie jest właśnie Studio 16 Hertz.

Ponadto pan Rogala w zasadzie z każdym ze swoich klientów jest w ciągłym kontakcie - zawsze można zwrócić się do niego o jakieś ulepszenie głośników, apgrejd wnętrza czy nawet przemalowanie skrzynek lub wymianę całej obudowy. Wiem, bo sam z czegoś takiego korzystałem w pewnych skrzynkach Studio 16 Hertz. Ale wracając do głównego przedmiotu recenzji.

Nowe Canto Grand dostarczane są w sporym podwójnym kartonie. Bardzo solidnym i twardym kartonie, odpornym na wszelkie zewnętrze urazy. Skrzynki unieruchomione są w piankowych formach. (Co także jest sporym postępem w działalności Studio 16 Hertz, bo jeszcze niedawno korzystano tu z prostszych rozwiązań zabezpieczających transport głośników).

To trzeba napisać jasno. Głośniki prezentują się bardzo korzystnie - do testów otrzymałem monitory w wersji dębowego forniru barwionego na czarno. Bardzo czysto i równo położona okleina, a do tego pięknie wybarwiona z wyraźnym zaznaczeniem słojów drewna. Moje zdjęcia (patrz poniżej) nie do końca oddają to naturalne piękno, na żywo skrzynki wyglądają wręcz rewelacyjnie. Super-efektownie.

Jeśli chodzi o zmiany/poprawy w stosunku do wersji poprzedniej (czyli Canto Grand), to od razu rzuca się w oczy dość spore nachylenie frontów do tyłu - aż pięć centymetrów różnicy szczytu frontu od jego podstawy. Taki zabieg ma oczywiście wyrównywać zgodność fazową obu głośników - wysokotonowego (Morel) oraz nisko-średniotonowego (Scan Speaka serii Discovery). Na frontach zamontowano także metalowe płytki z nowym logo Studio 16 Hertz. Zaś z tyłu zauważalne są wysokojakościowe pojedyncze metalowe terminale głośnikowe (poprzednio były to dwie pary terminali).

Myślę że nie ma co tu silić się na zbytnią oryginalność, czyli na wymyślne opisy nowych Canto. Po prostu niniejszym przekazuję głos panu Rogali, który tak opisał Canto Grand New w liście skierowanym do mnie: "Po siedmiu latach od debiutu modelu kolumn Canto Grand mamy nowe jej wcielenie mianowicie Canto Grand New. Nowy model wizualnie różni się od poprzednika kilkoma cechami. Po pierwsze ścianka frontowa jest pochylona i to widać przy pierwszym kontakcie z kolumną, po drugie promień sfazowania na frontowej ściance jest szerszy, po trzecie tylny terminal to panel aluminiowy a na nim solidne złocone nakrętki w miejsce podwójnego terminala z tworzywa w poprzedniej wersji.

A co w środku? Tu również zmiany. Mamy nowe płytki drukowane miedziowane i cynowane niemieckiego producenta. Mamy ulepszoną zwrotnicę a w niej wyższej klasy komponenty takie jak cewka powietrzna niemieckiego Intertechnika nawinięta drutem o przekroju 1,4 mm2 w miejsce rdzeniowej poprzedniej wersji kolumn. To nadal kondensatory polipropylenowe, poliestrowe i metalizowane rezystory.

Przetworniki pochodzą od Morela (wysokotonowy) oraz Scan Speaka (nisko-średniotonowy). Wysokotonowy to miękka tekstylna membrana, ferrytowy pierścień magnetyczny oraz aluminiowy front panel. Midwoofer to seria Discovery, aluminiowy kosz, membrana z włókna szklanego a jego zaciski są złocone.

Skrzynka Canto One New to MDF grubości 19 mm, posiada wewnętrzne wzmocnienie, fornir to dąb barwiony na czarno. Wykończenie lakier półmat satyna. Kolumny posiadają maskownice, tradycyjnie mocowane za pomocą magnesów neodymowych. Kolumny dostarczane są w podwójnym opakowaniu, a same kolumny w solidnych 40 mm opakowaniu z pianki poliuretanowej. Gwarancja 24 miesiące". Koniec cytatu.

Dane techniczne
Pasmo przenoszenia: 48 - 25 000 Hz (+/-3 dB)
Moc nominalna/muzyczna: 110/170 W
Zalecana moc wzmacniacza: 20 - 180 W
Impedancja: 4 Ohm
Efektywność: 89 dB
Wymiary: 36 x 21 x 27,5 /32,5 cm
Masa jednej sztuki: 7,2 kg.


Podwójny karton

Głośniki opatulone są pianką poliuretanową


Skrzynki dodatkowe zabezpieczone są folią




Do testów otrzymałem skrzynki w naturalnej dębowej okleinie barwionej na czarno - piękna rzecz!



Na górze wysokotonówka od Morela; na dole Scan Speak serii Discovery

Logo "Studio 16 Hertz"


Zbliżenie na Scan Speak serii Discovery

Głośnik wyskotonowy to izraelski Morel

Na tylnej ściance, na górze - duże otwory tuneli bass-reflexów

Pojedyncze terminale głośnikowe, ale wysokiej jakości





Canto Grand New postawiłem na szwedzkich podstawach Solid Tech Radius


Nowe Canto Grand napędzałem głównie dwoma wzmacniaczami: szwedzkim tranzystorowym Primare I35 Prisma oraz polskim lampowym Haiku-Audio Origami 6550 SE


Wrażenia dźwiękowe
Canto Grand New przyłączałem głównie do dwóch wzmacniaczy: Primare I35 Prisma oraz Haiku-Audio Origami 6550 SE. Głośnikowe przewody połączeniowe to XLO UltraPLUS U6-10. Porównawcze głośniki podstawkowe to: Guru Audio Junior oraz Martin Logan Motion 35XT. Podstawki do głośników to szwedzkie Solid Tech Radius Stand (zobacz TUTAJ). Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Poprzednią wersję Canto Grand New, czyli Canto Grand (czytaj test TUTAJ), testowałem około cztery i pół lat temu, nie mogę więc napisać, że porównywałem je bezpośrednio. Trochę tu czasu jednak minęło. Ale że miałem wówczas je dość długo u siebie, sporo z ich dźwięku pamiętam (zapamiętałem). O samym porównaniu technicznym obu edycji napisałem już wcześniej, ale dla porządku rzeczy powtórzę. Jak same głośniki pozostały identyczne (Morel na górze i Scan Speak Discovery na dole), tak zmiany w Grand New dotyczą nachylenia frontów do tyłu - to aż pięć centymetrów różnicy szczytu frontu od jego podstawy. Zaś z tyłu zauważalne są wysokojakościowe pojedyncze metalowe terminale głośnikowe (zamiast dotychczasowych podwójnych, ale nieco gorszej jakości). Ulepszono także zwrotnicę. Owe zmiany konstrukcyjne w dużym stopniu wpływają na brzmienie Canto Grand New, o czym za chwilę.

Pan Grzegorz Rogala tak konstruuje i stroi swoje kolumny podstawkowe, aby grały obfitym i spontanicznym dźwiękiem o dużym rozmachu, ale jednocześnie nie pozbawione były ani głębi tonalnej, ani wyrafinowania. Zarówno poprzednie, tak i obecne Canto Grand to granie skalą przywodzące kompaktowe kolumny podłogowe (tytułowe głośniki Studio 16 Hertz mają 36 cm wysokości przy około 30 cm głębokości). Sporo tu muzycznej masy, dużo energii i mnóstwo zawiesistej substancji brzmienia. Średnica jest bardzo rozbudowana względem esencjonalności i amplitudy grania, zaś basy mocne i energetyczne. Bardzo głębokie i rozciągnięte. Nasączone stuprocentową muzyką po same brzegi. Jednocześnie cały przekaz jest harmonijny, bardzo transparentny i czysty jak łza - a do tego przyjemnie rozdzielczy i nieźle selektywny.

Uderzenie i szybkość basów są na tyle optymalne, by wiarygodnie oddawać takie instrumenty jak kontrabas, gitara basowa czy nawet saksofon i klarnet basowy. Może nie jest to przekaz gigantyczny lub atomowy, ale niskie tony generowane przez skrzynki Studio 16 Hertz zasługują na sporą pochwałę. Nawet organy brzmią okazale i soczyście, choć oczywiście duże kolumny zrekonstruują je lepiej. Niemniej jednak ogólna jakość niskich tonów w wartościach bezwzględnych jest bardzo dobra, o ile nie wyśmienita. Dużo tu sprężystości, spójności i efektywności. Owszem, niskie są ciut podgrzane, ale nie znacząco dla całościowej naturalności przekazu. Są łatwe w odbiorze, komfortowe - nawet na dłuższą metę, a do tego nie są w ogóle napastliwe. Nie dominujące. Korespondujące z pozostałymi zakresami - ze śpiewną górą i z miąższystą, acz ciepławą średnicą.

Uwagę zwraca zaawansowany sposób, w jaki Canto budują przestrzeń, jak szeroko i głęboko jest ona definiowana, a także jej wysoka skala skonkretyzowanej precyzji. Instrumenty i wokale są punktowo rozkładane na scenie. Mają bardzo wyraźnie obrysowane kontury, bogaty kontent oraz stoją precyzyjnie zogniskowane w przestrzeni. Definicja i znaczenie holografii w przypadku Canto Grand New jest w pełni uprawniona i stricte profesjonalna. Dawno nie słyszałem aż tak trójwymiarowej głębi w dobrze znanych mi utworach jak np. Pink Floyd ("Time", "Comfortably Numb" lub "Hey You") czy kapitalnie dźwiękowo dookreślonych i skadrowanych gitar Becka (na albumie "Morning Phase" z 2014 roku). Rewelacja.

Ułuda przestrzenności jest doskonale wysublimowana i wydestylowana. Dlatego też nie dziwota, że skrzynki głośników całkowicie "znikają" z pomieszczenia odsłuchowego, zaś poszczególne dźwięki lekko i swobodnie odrywają się od ich krawędzi. Zaś scena pozorna rozciąga się szerzej niż one rozstawione na podłodze. O jakiś metr, a nawet półtora na oba boki. Z kolei stereofonię można bez kozery nazwać perfekcyjną. Pierwszorzędnie wyważoną i symetryczną do kwadratu.

Tytułowe głośniki dobrze się komunikują zarówno ze wzmacniaczem tranzystorowym (u mnie to przede wszystkim był Primare I35 Prisma, a potem Hegel H160) oraz lampowym (Haiku-Audio Origami 6550 SE i Line Magnetic LM-845IA). To naturalny dźwięk bez cienia fałszu, z wyjątkowo obszerną dynamiką, mocnym uderzeniem, drobiazgową selektywnością i bogatą barwą (o której mógłbym zresztą napisać osobny poemat). Z bliską i daleką głębią tonalną, fascynującą przestrzenią i plastyczną artykulacją. Odsłuchy wszelkich instrumentów akustycznych i towarzyszącym im wokalom (lub nie) to w pełni sensualny seans na pograniczu hipotetycznej baśniowości.

A jakie są tu słabsze strony - być może zapyta Czytelnik? Otóż mocne rockowe grania na Canto Grand New mogą mieć (i mają) mniej pazura i ostrości. Blachy mniej odczuwalnego metalu, większe bębny pozostają bez rozwiniętego pełnego rozmachu i silnego bitu. Czy to wada? Ależ skąd! To immanentna cecha głośników podstawkowych, a tytułowe i tak nieźle dają radę w tej kategorii.

Konkluzja
Co tu dużo podsumowywać? Kolumny podstawkowe Studio 16 Hertz Canto Grand New to są rewelacyjne konstrukcje w swojej cenie. Zarówno pod względem zastosowanych materiałów do budowy, samego wykonania, jak i oczywiście - brzmienia. Brzmienia charyzmatycznego, dużego, barwnego oraz nad zwyczaj przestrzennego. Rekomendacja na 5/5!

Cena w Polsce - 6 590 PLN (cena za parę, w komplecie znajdują się maskownice).

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Line Magnetic LM-845IA (test TU), Primare I35 Prisma, Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Audiovector SR 3 Avangarde (test TU), Martin Logan Motion 35XT (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także Pylon Audio Pearl 27 (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO i Primare CD35 Prisma.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), NuPrime DAC-10H (test TU), S.M.L.S. M8A (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed (test TU), Pioneer DHJ-X10 C, MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwa sieciowa: Solid Core Audio Power Supply (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).



Kolumny podstawkowe Studio 16 Hertz Canto One New SE - zapowiedź testu

$
0
0




Idąc za ciosem. Wczoraj opublikowałem test nowych kolumn podstawkowych Studio 16 Hertz Canto Grand New (czytaj recenzję TUTAJ), zaś dziś zapowiadam recenzję nowych monitorów Studio 16 Hertz Canto One New SE, czyli wersji specjalnej (One New zobacz TUTAJ). Będę miał przyjemność porównywać obie wersji bezpośrednio.

Wersja SE, czyli Special Edition jest wykonywana na indywidualne zamówienie. Względem standardowej uzyskała m.in. większe pochylenie frontu skrzynek, solidne aluminiowe terminale głośnikowe (wraz z nakrętkami) oraz kondensatory Audyn Cap 400V MKP. 

Canto One New to najmniejszy głośnik z tej serii przeznaczony do pomieszczeń 10 - 16 m2. Jak podaje konstruktor, pan Grzegorz Rogala: "Canto One New potrafi zagrać czysto i głośno, a także odtworzyć dynamikę orkiestry symfonicznej. Polecany wzmacniacz lampowy zbudowany w oparciu o pentody EL34".

I dalej: "Canto One New zbudowane są w oparciu o markowe przetworniki. Midwoofer ScanSpeak 15 W Discovery ma membranę z włókna szklanego, cewkę 32 mm, solidny 90 mm układ magnetyczny oraz kosz wykonany z aluminium. Jego średnica to 150 mm. Tweeter to jedwabna kopułka 28 mm chłodzona ferrofloidem na aluminiowym karkasie, front jest także aluminiowy. Firma produkująca ten głośnik to słynny izraelski Morel mający duńskie korzenie. Zwrotnice umieszczone są na płytce drukowanej miedziowanej i cynowanej dla uzyskania lepszej przewodności. To produkt niemieckiego Intertechnika. W środku zamontowana jest cewka na solidnym drucie 1,4 mm. Całość wyposażona jest w kondensatory Audyn Cap QS, Audyn oraz rezystory metalizowane. Zastosowane kable wykonane są miedzi beztlenowej o przekroju 1,5 mm. Wszystkie połączenia są lutowane. Nie przewiduje się wsuwek w naszych produktach. Z tyłu skrzynek umieszczono pojedyncze terminale połączeniowe. Akceptują wtyki bananowe, widełki jak i gołe kable do średnicy 6 mm. Otwór bass-reflexu znajduje się na tylnej ściance w osi głośnika wysokotonowego i ma średnicę 50 mm.

Skrzynki wykonano z MDF o grubości 19 mm na całości powierzchni. Obudowa została wykonana technologią obrabiarek numerycznych CNC, materiał łączony ma kąt 45 stopni z zamkiem. Wszelkie naprężenia w materiale będące wynikiem „pracy” drewna zostały wyeliminowane. Fornir nakładany jest na prasie na gotową skrzynkę i dalej obrabiany w procesie produkcji . To naturalny dąb, orzech, czereśnia pokryty dodatkowo podkładem/ barwnikiem. Całość wykończona lakierem odkrytoporowym półmatowym w ilości czterech warstw". Koniec cytatu.


















Bardzo solidne terminale głośnikowe



Porównanie z większymi Studio 16 Hertz Canto Grand New

Słuchawki Pioneer HDJ-X10 C - wersja karbonowa, limitowana

$
0
0



Słuchawki Pioneer HDJ-X10 C - cztery zdjęcia ze strony Pioneer DJ


Wstęp
Niedawno, bo około miesiąc temu, na łamach Stereo i Kolorowo opisywałem nowe słuchawki profesjonalne Pioneer HDJ-X10 (czytaj TUTAJ recenzję). Nie ukrywam, że bardzo mnie zachwyciły zarówno swoją ultra-solidną budową, ciekawym designem, jak i kompletnym brzmieniem. Napisałem wówczas (cytuję): "HDJ-X10 niby przeznaczone są dla Di-Dżejów, ale pierwszorzędnie sprawdzają się w klasycznym audio hi-fi. Zapewniają bogaty i głęboki dźwięk - z substancjalnym basem, barwną i szczegółową średnicą oraz napowietrzonymi sopranami. To brzmienie dojrzałe i otwarte - dla wymagających melomanów i świadomych audiofilów. Słuchawki zestawione już ze zwykłym iPhonem dostarczają pełnowymiarowy spektakl muzyczny wysokiej klasy. Polecam nowe Pioneer HDJ-X10, bo w swojej umiarkowanej cenie pod każdym względem są rewelacyjne!".

Podówczas wyraziłem też rozczarowanie, że nie otrzymałem do recenzji najnowszej, limitowanej wersji w edycji karbonowej, a "zwykłą", ale za to w kolorze srebrnym. Niedawno, po kontakcie z dystrybutorem DSV Sp. z o.o. Sp. K., moje tamtejsze marzenia się spełniły. Na początku kwietnia br. najnowsze Pioneer HDJ-X10 C (zobacz TUTAJ) do mnie wreszcie dojechały. Huuurrra! Dziś więc, z wielką przyjemnością, zapraszam Czytelnika do lektury ich recenzji.

Wrażenia ogólne i budowa
Najpierw kilka faktów. Jak podaje producent: "Pioneer HDJ-X10 C to ulepszona wersja flagowych, profesjonalnych słuchawek HDJ-X10 w limitowanej wersji z włókna węglowego. Specjalne materiały użyte w tym wyjątkowym modelu nie tylko zapewniają doskonały wygląd, ale także pomagają w odsłuchu utworów z nieskazitelną jakością dźwięku i komfortem nawet podczas długotrwałego użytku". Koniec cytatu.

Podobnie jak wersja standardowa (czyli HDJ-X10), tak i wersja kobaltowa dostarczana jest w niedużym, płaskim kartoniku z nadrukowanymi nań zdjęciami słuchawek oraz podstawowymi danymi technicznymi. W tym kartoniku/obwolucie znajduje się czarna szkatułka, w której dopiero można znaleźć pokrowiec ze słuchawkami (ułożony w piankowej formie). Pokrowiec jest podobny do tego od HDJ-X10, lecz jest ciut wyższej jakości - np. ma inną fakturę sztucznej skóry, złocone wstawki, etc. Wewnątrz opakowania są też dodatkowe akcesoria (w osobnej przegródce, na górnej klapie pudełka). Są to: dwa przewody - 1.2 m spiralny (rozciągany do 3,0 m) oraz 1,6 m prosty pokryty włóknem aramidowym, nakręcany na wtyk adapter 6,3 mm, gwarancja i instrukcja obsługi.

Sam design oraz wykonanie limitowanych Pionner HDJ-X10 C jest identyczny jak wersji klasycznej, czyli pierwszorzędny. Różnice dotyczą kilku elementów, ale o tym za chwilę. Oba HDJ-X10 charakteryzuje studyjne wzornictwo oraz wysokogatunkowe materiały zastosowane do budowy (przeszły testy "Standard Shock US Army"). Zewnętrzna część muszli wykonana jest ze stali, zaś dźwignie pałąka z czystego aluminium. Muszle po bokach mają wbudowane twarde porowate, gumowate tworzywo sztuczne - podobnie jak w ich fragmentach zewnętrznych (tam, gdzie nie ma węglowego pokrycia). Tworzywo to chroni muszle przed ewentualnymi uszkodzeniami (np. podczas upadku). Gumowy pierścień służy też dla łatwiejszego chwytu (nie ślizgają się w dłoni). Pady są okrągłe, z ekologicznej skóry. Pięknie to wszystko wygląda.

Teraz kilka słów o różnicach. Obudowy muszli zostały wykonane z karbonu, czyli włókna węglowego. Zastosowane włókno węglowe redukuje niepożądane wibracje i filtruje niepotrzebny hałas, a dodatkowe metalowe poszycie zapewnia dźwięk o wyższej rozdzielczości w szerszych częstotliwościach. Niektóre metalowe fragmenty pałąka i regulatorów zostały pokryte warstwą złota. Ponadto dla wydłużenia żywotności prostego przewodu 1,6 m podczas intensywnego użytkowania, został on pokryty wyjątkowo wytrzymałym aramidem (w wersji standardowej brak takiego aramidowego pokrycia).

Czego by nie napisać, to limitowane HDJ-X10 C prezentują się znacznie korzystniej niż te standardowe - to już klasa premium wykończenia i zastosowanych materiałów do budowy. Niestety, są o około 30-40 % droższe niż zwykłe HDJ-X10. Ale za luksus trzeba zapłacić, a w przypadku Pioneera to i tak jest to umiarkowana dopłata.

Dane techniczne
- typ: zamknięte słuchawki dynamiczne,
- pasmo przenoszenia: 5 Hz do 40 000 Hz,
- impedancja: 32 Ω,
- skuteczność: 106 dB,
- maksymalna moc wejściowa: 3 500 mW,
- przetwornik: φ 50 mm,
- przewód: 1.2 m spiralny (rozciągany do 3,0 m); 1,6 m prosty pokryty włóknem aramidowym,
- masa: 332 g (bez przewodu),
- akcesoria: ø 6,3 mm stereo adapter (gwintowany), etui transportowe.


























Wrażenia dźwiękowe
Tytułowe słuchawki podpinałem przede wszystkim do mini-zestawu S.M.S.L. składającego się ze wzmacniacza słuchawkowego SAP12, DACa M8A i adresowanego im zasilacza liniowego P2 (czytaj test TUTAJ). Ponadto wykorzystywałem dwa wzmacniacze słuchawkowe (i DACi): Pioneer U-05 (test TUTAJ) oraz NuPrime DAC-10H (test TUTAJ). Używałem również dwa smartfony (iPhone 6S i iPhone XR) oraz tablet (iPad Air 2) podłączone za pośrednictwem mojego ulubionego mobilnego wzmacniacza słuchawkowego (i jednocześnie DACa) Encore mDSD (czytaj test TUTAJ). Słuchawki porówanawcze to Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), HiFiMAN HE5se (test TU), MrSpeakers Aeon Flow Closed (test TU), Pioneer DHJ-X10 (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU). Odtwarzacz sieciowy to Auralic Aries Mini (czytaj test TUTAJ). Muzyka w 99% pochodziła z serwisu streamingowego Tidal HiFi/MQA.

Na pewno pierwsze pytanie, które ciśnie się do głowy Czytelnika to to, czy obie wersje Pioneera "zwykła" HDJ-X10 i karbonowa HDJ-X10 C w ogóle różnią się od siebie brzmieniowo? Przecież ich przetworniki, muszle, pałąki, etc. zbudowane są identycznie. Różnice konstrukcyjne dotyczą wyłącznie materiału zastosowanego do pokrycia muszli, czyli karbonu (włókna karbonowego) oraz aramidu w powłoce kabla 1,6 m (pomijam złote wstawki na pałąku, bo one mają znaczenie wyłącznie dekoracyjne). Ponadto, kiedy popatrzeć na ich parametry techniczne, to także są analogiczne: pasmo przenoszenia rozciągające się od 5 Hz do 40 000 Hz, impedancja 32 Ω, skuteczność 106 dB, maksymalna moc wejściowa: 3 500 mW i przetworniki - φ 50 mm. Nic dodać, nic ująć. A jednak przy bezpośrednim porównaniu obu edycji udało mi się wychwycić delikatne, acz istotne różnice w ich dźwięku.

Producent pisze o limitowanych Pioneer: "Zastosowane włókno węglowe redukuje niepożądane wibracje i filtruje niepotrzebny hałas, a dodatkowe metalowe poszycie zapewnia dźwięk o wyższej rozdzielczości w szerszych częstotliwościach". I nie są to czcze słowa. Owszem, ogólna charakterystyka brzmienia obu par słuchawek jest bardzo zbieżna (czyli bardzo dobra), ale dźwięk wersji karbonowej jest nieco lepszy, bo dojrzalszy i wyraźniej zogniskowany. Jakby bardziej elegancki i ułożony. Uszlachetniony. Zaopatrzony w większą głębię tonalną, wyższą skalę nasycenia oraz dopełnienia muzyką. Na pewno dopłata około 600 PLN do wersji karbonowej może mieć swoje dźwiękowe uzasadnienie (bo wizualne na 100% ma!). 

A podobieństwa brzmieniowe? Karbonowe wersje Pioneerów generalnie grają jak ich klasyczna odmiana, czyli rewelacyjnie. Zapewniają zwinny, obfity, gęsty i soczysty dźwięk jakim nie powstydziłyby się słuchawki high-fidelity. Dobrze dociążony, acz selektywny. To brzmienie namacalne, żyzne i barwne - z wyraźnym głębszym basem, skondensowaną, lecz czystą średnicą oraz doświetlonymi sopranami. Dalej to już mogę zacytować wyłącznie sam siebie (z recenzji HDJ-X10): "Skala rozciągnięcia i obecności niskich tonów może wręcz zaskakiwać natężeniem i spektakularnością. Przy czym basy te pomimo dużej obecności i sporego bitu, nie są ani kluchowate, ani zbyt zmiękczone. Są optymalnie dopalone, z widocznymi warstwami i gęstą substancją. W słuchawkach profesjonalnych często niskie basy są dodatkowo podkręcane, aby DJ mógł w klubie usłyszeć je przy wyższych częstotliwościach. Pionneer też ma podrasowane basy, ale uczynione jest to dość nieinterwencyjnie - w miarę fizjologicznie".

Konkluzja
Karbonowe Pioneer HDJ-X10 C to, podobnie jak ich wersja klasyczna HDJ-X10, doskonały wybór słuchawkowy, acz nie oczywisty na pierwszy rzut oka. Słuchawki o zastosowaniu i proweniencji głównie studyjnej, lecz w domowym audio hi-fi sprawdzające się idealnie. Dysponują obfitym i głębokim dźwiękiem - z substancjalnym basem, barwną i szczegółową średnicą oraz napowietrzonymi i soczystymi sopranami. W odróżnieniu od klasycznych karbonowe więcej mają w sobie dojrzałości brzmieniowej, są bogaciej nasączone muzyką. Dźwiękowo są bardziej wyrafinowane i wysmakowane. Zaś pod względem wykonawczo-wykończeniowym HDJ-X10 C to już klasa premium.

Cena w Polsce - 2 099 PLN. 


Viewing all 1477 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>