Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1482 articles
Browse latest View live

Słuchawki Meze 99 Neo

$
0
0

Wstęp
W zeszłym roku TUTAJ opisywałem zaskakujące słuchawki z Rumunii, czyli Meze 99 Classics. Nie ukrywam, że zarówno ich przemyślana i wyrafinowana budowa (m.in. całkowicie drewniane muszle), piękny design, jak i wyśmienite oraz dojrzałe brzmienie w pełni mnie przekonały. Meze 99 Classics okazały się być wybitnymi słuchawkami (w swojej cenie) pod każdym względem. Dlatego, kiedy pod koniec czerwca br. przedstawiciel firmy Meze Audio, pan Lorand Czibere, napisał do mnie list z zapytaniem, czy nie byłbym zainteresowany testami nowych słuchawek, niezwłocznie odpisałem: "Proszę natychmiast wysyłać te słuchawki!". Za trzy dni paczka nadana z rumuńskiego miasta Baia Mare była już u mnie w Gdyni. Te słuchawki to oczywiście tytułowe Meze 99 Neo (zobacz TUTAJ).

Wrażenia ogólne i budowa
Znakiem rozpoznawczym słuchawek Meze 99 Classics były nie tylko w całości drewniane muszle, ale także wręcz luksusowe wykończenie oraz wysoka dbałość o wszelkie szczegóły budowy, w tym i o takie akcesoria jak wykwintne etui transportowe, kapitalne przewody, itp. Nie inaczej jest w 99 Neo. Już samo opakowanie sygnalizuje, że zawiera coś wyjątkowego. Jest wysoce estetyczne, łatwo otwiera się (zamykane jest na magnetyczną klapkę) i szybko ukazuje wnętrze. A tam, w czarnej (wyciętej w obrys) gąbce, spoczywa eleganckie czarne etui transportowe. Jest wystarczająco twarde, by skutecznie chronić słuchawki przed uszkodzeniem, a także łatwe do schowania w torbie, bo płaskie W etui, w pozycji "embrionalnej" leżą słuchawki. W zestawie znajduje się owalne, materiałowe puzderko na okrętkę zamykane zamkiem błyskawicznym. Są tam: przewód słuchawkowy 1,2 m w nylonowym oplocie, adapter na 6,3 mm oraz rozgałęźnik samolotowy. Dziwne, ale nie znalazłem w opakowaniu kabla 3-metrowego, mimo że producent o takim informuje w opisie. Są za to instrukcja obsługi, certyfikat oryginalności i gwarancja.

Wydaje się, że Meze 99 Neo od Meze 99 Classics odróżniają się jedynie innymi zastosowanymi muszlami. W Classics są to muszle wykonane (w całości!) z sezonowanego drewna, zaś w Neo – z tworzywa sztucznego ABS (kopolimer akrylonitrylo-butadieno-styrenowy). Jest to plastik charakteryzujący się dużą udarnością, twardością oraz odpornością na zarysowania. Jest szeroko wykorzystywany w przemyśle, ale także w audio. Jest materiałem, z którego buduje się np. body wkładek gramofonowych, czy właśnie muszle słuchawek (ABS stosuje m.in. japoński producent Final Audio). Warto dodać, że zastosowanie plastiku w miejsce drewna nie obniżyło zanadto walorów estetycznych słuchawek Meze. To nadal świetny design o ponadzwyczajnych cechach budowy i wykonania. Meze 99 Neo są po prostu efektowne i urodziwe.

Jak można przeczytać na firmowej stronie: "Projekt modelu 99 Neo opiera się o bardzo doceniony przez wszystkich wcześniejszy model 99 Classic, ale myślą przewodnią było zrobić słuchawki tańsze nie tracąc walorów Classiców. Słuchawki łączą w sobie wysokiej jakości plastik ABS, pozłacany cynk i czarną skórę ekologiczną. Wszystko to zostało osadzone na stalowo-manganiowym stelażu anodyzowanym na czarny kolor. Te elementy razem tworzą niesamowitą całość i zwracają na siebie uwagę. Duże nauszniki z miękką gąbką pokrytą delikatnym materiałem i szeroki pałąk również nim powleczony zapewnia komfort nawet w czasie długich odsłuchów. Słuchawki są też w pełni serwisowalne, skręcane za pomocą śrub i nakrętek. Zero kleju. Wypinany kabel pozwala na jego bezproblemową wymianę".

Ergonomia
Ergonomia użytkowania 99 Neo stoi na identycznym poziomie jak 99 CLassics, czyli na średnim acz przyzwoitym poziomie. Nie są to najwygodniejsze słuchawki na świecie, ale do najbardziej niewygodnych też nie należą. Dłuższe odsłuchy (powyżej godziny, dwóch) mogą męczyć. Dzieje się tak, bowiem muszle są takiej wielkości, iż małżowiny uszne nie mieszczą się w nich całkowicie. Muszle trochę leżą na małżowinach, a częściowo wokół nich. Poza tym paskowy mechanizm samoregulacji pałąka nie jest do końca komfortowy, ma czasem tendencję do samoistnego ściągania paska, przez co słuchawki dodatkowo cisną uszy. Na szczęście system mocowania muszli do pałąka pozwala na rotacyjne ich obroty o jakieś 15-20 st. w pionie i poziomie, dzięki czemu precyzyjnie układają się na uszach. Same słuchawki mają masę 260 gram, czyli o 30 gram mniej niż drewniane 99 Classsics. 260 gram jest znośną masą, ale są oczywiście lżejsze słuchawki, ale już np. Sennheiser HD650 ważą identycznie, bo 260 gram. Z kolei tłumienie zewnętrznych hałasów przez pady jest dostateczne, nie ma się do czego przyczepić. 

Przewód obciągnięty jest nylonowym oplotem, który szoruje po odzieży, lecz zanadto nie mikrofonuje. Nie słychać pyknięć, czy szumów podczas odsłuchów. Denerwujący jest fakt, że przewód ma długość jedynie 1,2 metra – jest to stanowczo za krótko dla komfortowych odsłuchów, szczególnie dla wysokich osób, które podczas „chodzonych” odsłuchów trzymają odtwarzacz w kieszeni spodni. (Piszący te słowa ma 193 cm wzrostu). Po prostu przewód niepotrzebnie może naprężać się  a przez to ograniczać ruchy głowy, etc.  

Ogólnie komfort użytkowania oceniam na jakieś 4,5 w skali do 6. Meze 99 Neo, podobnie jak i drewnianym 99 Classisc, daleko do wysokiej wygody takich na przykład Beyerdynamic DT990, czy DT880.

Dane techniczne
Typ: dynamiczny, zamknięte
Przetwornik: 40 mm, neodymowy
Czułość: 103 dB przy 1 kHz, 1 mW
Zakres częstotliwości: 15 Hz - 25 000 Hz
Maksymalna moc wejściowa: 50 mW
Nominalna moc wejściowa: 30 mW
Impedancja: 26 Ohm
Pady: PU
Kabel: OFC w oplocie nylonowym, odłączany 1,2 m z mikrofonem i 3 m bez mikrofonu.
Wtyk: pozłacana wtyczka z przejściówką na dużego jacka i adapterem lotniczym
Masa: (bez kabla): 260 g.

Podróż z Baia Mare do Gdyni w trzy dni


Efektowne opakowanie

Etui transportowe to majstersztyk sztuki użytkowej

Meze leżą w etui transportowym w pozycji "embrionalnej"


Słuchawki po wyjęciu z futerału; czarna paczuszka zawiera przewód słuchawkowy i dwa adaptery


Karta gwarancyjna i instrukcja obsługi




Meze 99 Neo są bardzo urodziwe



Muszle z tworzywa ABS

Porowate muszle z ABS (kopolimer akrylonitrylo-butadieno-styrenowy)

Wszystkie elementy są skręcane śrubami; zero kleju!

Przetwornik zaklejony czarnym materiałem; czyżby znowu japoński Foster?

Wtyk słuchawkowy 3,5 mm i splitter

Przewód słuchawkowy doprowadzany jest do obu muszli; jest wypinany





Meze 99 Neo w towarzystwie odtwarzacza Questyle QP2R


Wrażenia dźwiękowe
Najpierw wpiąłem Meze 99 Neo do przenośnego odtwarzacza cyfrowego Questyle QP2R (zobacz TUTAJ). Potem do iFi micro iDSD Black Label (zobacz TUTAJ), gdzie źródłem były odtwarzacze sieciowe Auralic Aries Mini i Onkyo NS-6170. Używałem też wzmacniacz słuchawkowy/DAC Questyle CMA400i (zobacz TUTAJ). Słuchawki podpinałem też bezpośrednio do iPhone 6S i iPad Air 2. Słuchawki porównawcze to Final Audio Design Pandora Hope VI, Fostex TH-610 oraz MEE Audio Matrix 2. Muzyka w 90 % pochodziła z serwisu streamingowego Tidal HiFi i Master. Pozostałe 10 % to różne pliki cyfrowe, włączając w to format DSD.

Pierwsze wrażenia są fantastyczne. Bogaty, eufoniczny dźwięk z bardzo solidną poduszką basową, co w cenie słuchawek wycenionych w Polsce na 999 PLN jest wręcz ewenementem. Przekaz charakteryzuje się doskonałą dźwięcznością, potęgą i masą, a także zaskakującą, bo wyrafinowaną i wielopłaszczyznową przestrzennością. Dźwięk jest giętki, plastyczny i żywy, a równolegle nasycony i lekki. Do tego dochodzi głębia tonalna, kapitalnie widoczne zarówno bliskie, jak i dalekie plany, ogólna miąższość i soczystość.

Co ciekawe, 99 Neo, choć przecież o jakieś 350 PLN tańsze od 99 Classics, wcale od nich gorzej nie grają! A może nawet w paru aspektach lepiej? Wydaje się, ze 99 Neo korzystniej „ogarniają” przestrzeń, mają żywsze barwy i mocniejszy bit. W takiej charakterystyce brzmieniowej wszelkie nagrania brzmią lepiej i pełniej. Bardziej uniwersalnie. Oba modele cechują się świetną harmonią i spójnością oparte na mocnym basowym fundamencie i organicznym pogłębieniu. Instrumenty są dociążone i mocno obrysowane, dobrze zlokalizowane na scenie, rozciągnięte w przestrzeni oraz dopchnięte do przodu. Brzmienie jest bezpośrednie i fizyczne, ale nie męczące nachalnością, czy zbytnią agresywnością. Konstruktorzy zachowali zdrowe proporcje i umiar. Dźwięk jest wyrafinowany i błyszczący, ale nie przesadzony. Dużo tu się dzieje pod względem muzycznym - to taki mini-koncert w uszach, ale ani razu nie przeradzający się w huragan. Dźwięk nie przekracza granic rozsądku i zrównoważenia.

Czy powyższe granie można nazwać stricte audiofilskim? Może i nie, lecz przyjemność i komfort odsłuchów są rewelacyjne. Muzyka jest odbierana jako pełna i dokończona, obfita i rasowa. Mnie to w stu procentach przekonuje. Dzięki takiemu, a nie innemu charakterze gry Meze 99 Neo bezproblemowo współpracują ze wszelkimi urządzeniami przenośnymi. Ba! Wystarczy je podłączyć do „byle czego” i grają na pełni umiejętności, na „full-drive”, wyłuszczając zeń samo muzyczne dobro. Ich stopień synergii z takimi urządzeniami przenośnymi jak iPhone 6S, czy iPad Air 2 są pierwszorzędne. Można napisać, że „wszystko tu gra”. Co istotne, rumuńskie słuchawki kolorują gorsze nagrania, wygładzają nierówności, maskują niedociągnięcia, ujawniają i akcentują dobre tony, pogrubiają cieńsze linie, eksponują detale i rozpędzają basy. To brzmienie zsynchronizowane i kompletne. XXI-wieczne, można napisać.

Konkluzja
Meze 99 Neo to wykonawcza i dźwiękowa rewelacja. Nic dodać, nic ująć. Za niecałe 1 000 PLN nabywca otrzymuje wyjątkowo rozmyślnie i solidnie wykonany produkt lokalizowany blisko klasy luksusowej. Brzmieniowo charakteryzujący się żyznością, energią oraz wyrafinowaniem celującymi wprost w optimum dźwięku holistycznego i eufonicznego. Brawo Meze!

Cena w Polsce – 999 PLN


Przewód zasilający DC-Components Power 4 - zapowiedź testu

$
0
0
Kilka dni temu otrzymałem nowy przewód sieciowy do testów. To przewód o nazwie DC-Component Power 4, produkowany przez kłodzką firmę DC-Components. Przypomnę, że kilka lat temu opisywałem budżetowe kable tej firmy (zobacz TUTAJ); interkonekty RCA i sieciówkę używam do dziś.

Kilka słów od producenta o przewodzie zasilającym DC-Components Power 4: "Przewód powstał wg naszego najnowszego opracowania; ma konstrukcje wielożyłową przestrzenną, która spowodowała zwiększenie średnicy zewnętrznej kabla. Elementem przewodzącym są przewodniki z najwyższej jakości miedzi, każda z grup przewodników jest indywidualnie ekranowana i posiada konstrukcje minimalizującą negatywne wibracje. Dodatkowo użyto w kablu filtrów pasywnych eliminujących zakłócenia i negatywny wpływ czynników zewnętrznych. Kabel wyposażono w modyfikowane wtyki amerykańskiej firmy Wattgate. Wszystkie elementy przewodzące zostały specjalnie wypolerowane dla uzyskania jednolitej powierzchni i zwiększenia przewodności."

Przewód sieciowy Power 4 wpiąłem pomiędzy kondycjoner Xindak PC-200V a wzmacniacz lampowy Synthesis A100 Titan i rozpocząłem odsłuchy. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni, czyli już w sierpniu.









Wzmacniacz lampowy Synthesis A100 Titan

$
0
0

Synthesis A100 Titan w pełnym świetle i półmroku (oba zdjęcia ze strony Synthesis Art in Music)


Wstęp
Na początku czerwca br. od warszawskiego dystrybutora EIC odebrałem wielgachną paczkę o masie znacznie przekraczającej 45 kg! Wewnątrz znajdował się potężny wzmacniacz lampowy Synthesis A100 Titan (zobacz TUTAJ). W całości został wyprodukowany we Włoszech. Oparty jest o lampy elektronowe KT66 - osiem sztuk! Dostarcza astronomiczną (jak na lampę) moc 2 x 100 Wat w ultra-linearnej (UL) konfiguracji push/pull. Wyposażony jest także w wewnętrzny DAC 24 bit/192 kHz na kościach Wolfsona - Dual Mono 2 x Wolfson WM8740. Warto dodać, iż A100 Titan to najwyższy reprezentant serii Action (zobacz TUTAJ).
Tak, dziś zapraszam do lektury recenzji wzmacniacza lampowego ukierunkowanego na XXI wiek, bo z wewnętrznym DACiem z wejściami USB i koaksjalnym. Wystarczy wpiąć komputer albo odtwarzacz sieciowy i gra muzyka!

Synthesis Art in Music
Zanim zabiorę się za opis tytułowego wzmacniacza, wypada napisać kilka słów o firmie Syntesis Art in Music (bo tak brzmi pełna jej nazwa), albowiem jej sprzęt po raz pierwszy gości na łamach Stereo i Kolorowo. Synthesis Art in Music została założona w  1992 roku, czyli równe 25 lat temu. Zakład produkcyjny mieści się we włoskim Morrovalle (Marchia Ankońska), zaś biuro handlowe w Cornaredo (prowincja Mediolan). Firma obrała sobie za główny cel konstruowanie urządzeń, których głównym zadaniem nie jest jedynie reprodukcja dźwięku, lecz również zaoferowanie produktu o wyrafinowanej elegancji i muzykalnością - a wszystko to zawarte w jednym urządzeniu.
Przedsiębiorstwo specjalizuje się w budowie wzmacniaczy lampowych oraz sprzętach na nich opartych, choć są tu także urządzania strictetranzystorowe. Oferta dzieli się na trzy główne linie: Roma, Action i Mertopolis. Na rodzinę Roma składa się 10 urządzeń – można tu znaleźć przedwzmacniacz gramofonowy, wzmacniacz słuchawkowy, wzmacniacze lampowe, hybrydowe i jeden tranzystorowy. Są też dwa lampowe odtwarzacze CD/DACi. Na serię Action składają się trzy wzmacniacze lampowe, w tym tytułowy. Z kolei seria Mertopolis to urządzenia referencyjne. Są tu trzy gigantyczne wzmacniacze lampowe, najdroższy kosztuje około 80 000 PLN.

Wrażenia ogólne i budowa
To, że A100 Titan  jest wielki i ciężki, napisałem już we wstępie. Z dużym trudem wytargałem wzmacniacz z pudła i powoli przeniosłem go do dużego pokoju, a potem postawiłem na wierzchu szafki audio Solid Tech. Co za byk! Wymiary to 420 x 260 x 450 mm, a masa równe 40 kg. Zabrał większą część górnego blatu, a szafkę musiałem nieco odsunąć od ściany, aby móc swobodnie powpinać przewody do tylnego panelu. Nie muszę dodawać, że wzmacniacz A100 Titan reprezentuje typową włoską szkołę designu. Projekt i wykonanie są zachwycające. Wszelkie szczegóły i detale są wykończone z delikatesową drobiazgowością - dopasowane i wymodelowane aż do przesady. Piękna robota!
Oczywiście, te 200 Wat lampowej mocy operacyjnej (przy poborze mocy 450 Wat!) powoduje, że wzmacniacz grzeje jak diabeł. Zimą na pewno nie będzie trzeba używać kaloryferów. Latem trzeba odsunąć wzmacniacz od innych urządzeń, bo mocno je nagrzewa. Warto także zdjąć ochronną klatkę, zresztą wzmacniacz korzystniej prezentuje się bez niej.

Po włączeniu wzmacniacza do sieci, najpierw nagrzewane są lampy, a dopiero po ich odpowiednim wygrzaniu (trwa to około 60 sekund) A 100 Titan zaczyna grać. Ważne jest to dla żywotności lamp.


Stalowy front urządzenia centralnie zajmuje duża, lecz płaska gałka wzmocnienia siły głosu. Jej obręcz nieco wystaje półkoliście poza panel frontowy, co jest elementem dekoracyjnym. Po prawej stronie frontu umieszczono sześć przycisków służących do wyboru źródła (w tym i dwóch cyfrowych), a nad nimi bursztynowe diody, które zapalają się nad aktywnym aktualnie przyciskiem. Na przedłużeniu linii przycisków znajduje się „oko” podczerwieni. Na przeciwległej stronie umieszczono przycisk sieciowy obwiedziony podświetlaną mini-obręczą. Wszystkie przyciski i gałka wmontowane są w aluminiową listwę dekoracyjną, która wpasowana jest w czarny front (czarne aluminium).


Na górnej pokrywie znajduje się jakby stalowa taca, w której zamontowano aż 12 lamp elektronowych: 8 x KT66 Golden Lion oraz po dwie 12BH7 i 12AX7. Z tyłu „tacki” umieszczono dużą, czarną puszkę transformatorową, która tworzy kolorystyczną jedność z pozostałą częścią obudowy (jest cała czarna). W zestawie znajduje się masywna klatka ochronna z chropowatej stali. Przykręcona jest czterema śrubkami imbusowymi. Najlepiej od razu ją zdemontować, bo nie dodaje uroku (no chyba, że ktoś ma małe dzieci, kota, psa, itp).

Z tyłu zamontowano bardzo wysokiej jakości gniazda głośnikowe oraz RCA. Terminale głośnikowe rozmieszczono po obu bokach (choć prawy, skrajny zajmuje gniazdo IEC i włącznik sieciowy). Pośrodku umieszczono pięć par złoconych gniazd RCA (cztery wejściowe oraz jedno wyjściowe z przedwzmacniacza). Jest jeszcze gniazdo S/PDIF oraz USB. Nieco dziwi brak obecności wyjść gniazd zbalansowanych XLR. W cenie wzmacniacza powinno to być normą i oczywistością.

Wzmacniacz spoczywa na czterech aluminiowych nóżkach z wkładką z mocnej gumy - zostały wyselekcjonowane z myślą o zminimalizowaniu wibracji poprzez odizolowanie wzmacniacza od otoczenia. Urządzenie wyposażone jest w pilot zdalnego sterowania. Duży i ciężki, bo także metalowy. Co ciekawe, od spody przyklejono cztery silikonowe podkładki, dzięki czemu sterownik cicho i bezboleśnie można kłaść na blacie stołu, nawet takiego ze szklanym blatem.


Jak podaje producent, wszystkie lampy, z wyjątkiem KT66, posiadają stabilizowane obiegi prądu stałego podgrzewacza, redukujące buczące szumy do nieomal niesłyszalnego minimum. W transformatorze wyjścia zastosowano żelazo i silikon wysokiej klasy, zapewniające doskonałą reprodukcję i rozpiętość częstotliwości. Dzięki nowo zaprojektowanemu specjalnie dla A100 Titan transformatorowi wyjścia możliwa jest reprodukcja wysoce delikatnego i precyzyjnego dźwięku, wiernego oryginalnemu nagraniu. Zasilacz i transformatory wyjścia utrzymywane są przez wyjątkowo sztywną strukturę „H”, która zapewnia urządzeniu ochronę przed niepożądanymi wibracjami, co jeszcze bardziej przyczynia się do zredukowania niechcianych szumów w lampach. Wszystkie lampy zostały wyselekcjonowane po dokonaniu dwustopniowego rozgrzewania. Kontrolowana całkowicie maszyna steruje procesem i, po jego zakończeniu, wybiera doskonałe lampy, które zapewniają doskonałą równowagę.

Dane techniczne
Lampy mocy (każdy kanał) 4 x KT66
Lampa sterująca (każdy kanał) 12BH7
Stopień wejściowy (każdy kanał) ECC83/12AX7
Pasmo przenoszenia 20 Hz – 20 000 Hz - 0,5dB
Impedancja wejścia 50 kΩ (line)
Czułość 200 mV / 100 W
Impedancja wyjściowa 6 Ω
Konfiguracja stopnia mocy Ultralinear 43% tap
Moc wyjściowa 100 W RMS przy 6 Ω (każdy kanał, klasa AB1)
Pobór mocy 450 W
Sterowanie (Front) Odbiornik podczerwieni, pokrętło głośności, przyciski wyboru źródła, włącznik zasilania
Sterowanie (Tył) Gniazdo zasilania, pozłacane gniazda RCA, pozłacane terminale głośnikowe, przycisk zasilający, gniazdo USB
Przetwornik D/A Dual Mono 2 x Wolfson WM8740
Stosunek sygnału do szumu > 90 dB (A-ważone)
Wejścia analogowe 4 x liniowe - SAT, RADIO, DVD, CDP
Wejścia cyfrowe 1 x USB (PC-Mac), 1 x S/PDiF
Kompatybilne formaty PCM Stereo 32 – 192 kHz
Upsampling 192 kHz/24 bit
Stopień wyjścia NJM2114L Op-Amp
Wyjścia analogowe 1 Pre Out
Wyjście analogowe 1 V RMS
Wykończenia Stalowe
Wymiary (S x W x G) 420 x 260 x 450 mm
Masa 40 kg
Może tego nie widać dokładnie na zdjęciu, ale pudło ze wzmacniaczem ma rozmiary lodówki


Wysoce finezyjna robota!

Wystające do góry pokrętło głośności

Osiem lamp mocy KT66 firmy Golden Lion

Tył wzmacniacza (zdjęcie ze strony Synthesis)

Po prawej, skrajnej stronie - wzmacniacz hybrydowy Pathos Classic One MKIII


Po prawej stronie Synthesis, na standzie Rogoz-Audio, wzmacniacz lampowy Audion Sterling 20th Anniversary EL34 oraz odtwarzacz sieciowy Auralic Aries Mini; na kolumnie leży iFi micro iDSD Black Label

Na zewnątrz - kolumny Living Voice Auditorium R3; wewnątrz - Inaudio FB 200C


Prawy, dolny róg: nowe płyty London Grammar oraz Duda/Kanaan/Rudź "3C" - polecam!

Na standach Solid Tech stoją monitory aktywne Fostex PM0.5d (będą wkrótce bohaterami osobnej recenzji)



Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza podłączałem przede wszystkim dwie pary kolumn: Living Voice Auditorium R3 oraz Inaudio FB 200C. Źródło analogowe to gramofon Nottingham Analogue Horizon wraz z przedwzmacniaczem 1ARC Arrow SE; źródła cyfrowe to odtwarzacze sieciowe Auralic Aries Mini i Onkyo NS-6170. Przewody to zestaw XLO PRO. Pełna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.
Olbrzymia moc (jak na "lampę") 2 x 100 Wat, a także gigantyczny pobór mocy 450 Wat robią swoje. Brzmienie włoskiego wzmacniacza można scharakteryzować jako mocarne, muskularne i energetyczne. To dźwięk niezwykle bezpośredni, cielesny i fizyczny, wręcz dotykalny. Panują moc, żar i dynamika - ekspresja i temperament. Przy czym owa energia nie jest jakaś brutalna, czy barbarzyńska. Jest wyrafinowana - z polotem elegancji i szyku, a dzięki temu bardzo przyjemna w odbiorze, bo w pełni fizjologiczna. Instrumenty i wokale mają świetne wypełnienie i nasączenie tonalne; są plastyczne, sprężyste i elastyczne. Średnica jest wyjątkowo bogata. Czuć wibracje powietrza wokół instrumentów, jak i ich oddech oraz substancję. Brzmienie jest typu gęstego i skondensowanego, a równolegle świetnie czytelne oraz wyraziste. Można napisać, że Synthesis gra wyjątkowo barwnie i trójwymiarowo, celując wprost w istotę muzyki, eksponując dynamikę i energię, a także pierwszorzędną artykulację oraz rozdzielczość. Jednocześnie nie słychać żadnych dźwiękowych grud, obciążenia dźwięku, czy rozlazłości basów. Harmonia i kompozycja brzmieniowa są wspaniałe!

Pomimo dużej masy i natężenia dźwięku generowanego przez A100 Titan nie ma problemu z czytelnością detali. Owa spora energia grania nie przykrywa, nie zasłania sobą szczegółów nagrań, które są świetnie widoczne, a kiedy potrzeba nawet dodatkowo eksponowane. Podobnie rzecz ma się z niskimi tonami. Przy takim huraganowym przekazie zawsze istnienie niebezpieczeństwo zaburzenia proporcji basów, które mogą otrzymywać niepotrzebne karykaturalne podkręcenie. Tymczasem Synthesis, owszem, pompuje bardzo mocne basy, ale ani razu nie przekracza granic dobrego smaku. Niskie są wyjątkowo żywe i mocne, jak i doskonale sprężyste i rozciągnięte, lecz świetnie kontrolowane i punktualne aż do bólu. Brak napuszenia i tłustości. Odsłuchy muzyki z dużą zawartością np. kontrabasu, czy gitar basowych to nieomal poezja. Grube struny basowe są mięsiste; są wypełnione soczystym miąższem; są pełne, wyraźne oraz mają zjawiskowe wybrzmienia. Mają swój początek, dźwięczne istnienie oraz powolny, aczkolwiek słyszalny, szeroki koniec. Na pewno dużo uroku niskim tonom dodają lampy elektronowe KT66 (i to w szalonej ilości aż 8 sztuk!). Dostarczają nie tylko żarliwość oraz lekkie zaokrąglenie (typowego dla lamp), ale również emocjonalność, płynność i głębię. Przez to przekaz niejako staje się kompletny, rasowy i pełnokrwisty. 


Kilka słów o wewnętrznym DACu. Przypomnę, jest to DAC 24 bit/192 kHz na kościach Wolfsona (firmy Cirrus Logic) - a konkretnie Dual Mono 2 x Wolfson WM8740, czyli zaskakująco wysoka półka. Można czepiać się jedynie faktu, że nie dekoduje sygnału DSD. Brzmienie DACa jest gładkie (ale nie wygładzone), przestrzenne i nieźle selektywne. Z barwą i z kolorem. Lekkie, ale dogęszczone. Wchodzące daleko w warstwę muzyczną i rytmiczną. Odkrywcze i analityczne, ale nie suche i kliniczne. Ogólnie charakterystyka brzmienia przetwornika w stu procentach komponuje się ze stylem gry A100 Titan. To ciepło i masa dopełnione rozdzielczością oraz bogactwem tonalnym. Brzmienie w stylu eufonicznym i galanteryjnym. Mniej tu "organiczności" niż np. w konwerterach Hegla, ale więcej melodyjności niż w, dajmy na to, NuForce. Całościowo rzecz biorąc, wewnętrzny DAC zasługuje na wysoką, ale nie najwyższą ocenę. Mocna czwórka (w skali do pięciu).


Konkluzja
Synthesis A100 Titan to oryginalna włoska produkcja - efektowny design, wysokiej jakości materiały, dopieszczenie detali budowy. Nietypowa aplikacja aż ośmiu lamp elektronowych KT66 przynosząca gigantyczną moc 2 x 100 Wat, przy poborze mocy 450 Wat (!). Niezły wewnętrzny DAC Dual-Mono 2 x Wolfson WM8740.

Dźwięk charakteryzuje się potęgą przekazu z pierwszorzędną żyznością oraz soczystością brzmienia. To uzupełnione jest świetną detalicznością oraz wysoką rozdzielczością. Całość dźwięku jest harmonijna i proporcjonalna. Wysoce plastyczna. Odsłuchy czarują magią bezpośredniej obecności muzyków w pomieszczeniu odsłuchowym - i nie są to czcze słowa. Synthesis A100 Titan generuje prawdziwą muzykę - w rzeczywistym znaczeniu tego słowa. 

Cena w Polsce - 26 000 PLN.
   
System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Audion Sterling 20th Anniversary EL34, Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Inaudio FB200 C (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini.
DAC: Questyle CMA400i (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Revox B 261.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Fostex TH-7, Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.




Plan recenzji - sierpień 2017 r.

$
0
0
Niestety, w lipcu nie udało mi się przeprowadzić wszystkich planowanych testów. Dużą ich część muszę więc przenieść na sierpień. Z kolei nowości testowych w sierpniu będzie niewiele. Załoga Stereo i Kolorowo planuje też dziesięciodniowy urlop. Trzeba korzystać z uroków lata!

Sierpniowy plan recenzji przedstawia się następująco:
1. Jako pierwsze opiszę premierowe monitory aktywne Fostex PM0.4c oraz Fostex PM0.5d (zobacz zapowiedź TUTAJ) wraz z regulatorami głośności Fostex PC-1e (zobacz TUTAJ) oraz Fostex PC-1000USB-HR2 (zobacz TUTAJ). Ten drugi wyposażony jest w DAC wysokiej rozdzielczości 24 bit/96 kHz. Monitory i regulatory to kapitalny zestaw nabiurkowy - poręczny i dysponujący dźwiękiem niezłej klasy.




2. Zaraz potem chciałbym zmierzyć się ze wzmacniaczem lampowym Audion Serling 20th Anniversary "Hard Wired" na lampach EL34 (zapowiedź TUTAJ). "Katuję" go już od dobrych kilku tygodni. Piękne, bo bogate i eufoniczne brzmienie.




3. W kolejce cięgle czekają nowe słuchawki Fostex TH-7 (zobacz TUTAJ). Słucham na nich muzyki od ponad półtora miesiąca; ich test mam już "w głowie", ale ciągle coś mi przeszkadza, aby przenieść go na klawiaturę. Obiecuję, że w sierpniu zrobię to na pewno!



4. Podobnie jak ze słuchawkami Fostex TH-7 rzecz ma się z odtwarzaczem sieciowym Auralic Aries Mini (zobacz zapowiedź TUTAJ). Już kilka razy zabierałem się za pisanie tekstu recenzji, ale wciąż nie mogę jej dokończyć. Jednocześnie zapewniam, że Aries Mini to kapitalny sprzęt za umiarkowane pieniądze. Jestem nim urzeczony.



5. Niedawno z Kłodzka przyjechał do mnie ciekawy przewód zasilający DC-Components Power 4 (zobacz TUTAJ). Planuję jego test gdzieś w połowie sierpnia.



6. W lipcu chciałem opisać kilka przewodów Monkey Cable (czytaj TUTAJ). Przewody nie leżą cierpliwie i nie czekają na testy, a są aktywnie wpinane w różne konfiguracje sprzętowe. W tym miesiącu napiszę o nich kilka słów.



7. Jako że warszawski EIC niedawno został wyłącznym polskim dystrybutorem brytyjskiej firmy Cyrus niebawem spodziewam się przesyłki sprzętu tej marki. Przedstawiciel EIC zapowiada wysyłkę nowego urządzenia o nazwie Cyrus ONE (zobacz TUTAJ).



Tak wyglądają zapowiedzi testów. Być może w sierpniu jeszcze coś niespodziewanie do mnie przyjedzie, wówczas poinformuję o tym osobnym wpisem. Zapraszam do lektury Stereo i Kolorowo!

Monitory aktywne Fostex PM0.4c i Fostex PM0.5d

$
0
0


Wstęp
Nie ukrywam, że od wielu lat jestem dużym zwolennikiem japońskiej firmy Fostex/Foster i mam do niej spory sentyment. Kiedyś, w dawnych latach, konstruowałem dla siebie kolumny na głośnikach szerokopasmowych Fostex. Od tego czasu bardzo polubiłem to przedsiębiorstwo, albowiem relacja jakość dźwięku/wykonanie/cena okazały się być fantastyczne. Jakieś 10 lat temu kupiłem też słuchawki Fostex T-7, które bardzo przypadły mi do gustu.

Przypomnę, że niedawno testowałem premierowy komplet: wzmacniacz słuchawkowy/DAC i słuchawki Fostex HP-A4BL oraz Fostex TH-610 (czytaj TUTAJ). Słuchawki Fostex TH-610 zostały u mnie na stałe i są moimi ulubionymi. Zaś aktualnie piszę test (równolegle z tytułowym) nowych słuchawek Fostex TH-7 (zapowiedź TUTAJ).

Gdzieś w połowie lipca br. warszawski dystrybutor MIP przesłał do mnie dwie pary najnowszych monitorów japońskiej firmy Fostex. Są to monitory aktywne Fostex PM0.4c z membraną średnio-niskotonową z włókna szklanego o średnicy 4 cali oraz monitory aktywne Fostex PM0.5d z membraną o średnicy 5 cali, również z włókna szklanego. Z kolei wysokotonówki to jedwabne kopułki 19 mm.

Fostex Company
Dla porządku rzeczy przypomnę klika najważniejszych informacji o japońskiej firmie Fostex. Powstała w Tokio w 1973 roku jako komercyjna część innego japońskiego przedsiębiorstwa, czyli Foster Electric Company, Ltd (istniejącego od 1949 roku). W skrócie pisząc, Foster zajmowało się i zajmuje przede wszystkim produkcją rozmaitych podzespołów audio hi-fi takich jak głośniki, przetworniki, czy słuchawki. Produkowane tu są także sygnalizatory magnetyczne, mini-głośniki dynamiczne, podzespoły audio używane w samochodach i wiele innych. Z kolei Fostex na bazie produktów Fostera (głównie przetworników głośnikowych) produkuje gotowe kolumny głośnikowe oraz słuchawki. W ostatnich czasach Fostex zaczął także wytwarzać rozmaite wzmacniacze słuchawkowe, DACi i inne. Fostex to również duża produkcja dla rynku PRO takich sprzętów jak mikrofony, rejestratory, różne urządzenia peryferyjne, ale także słuchawki monitorowe, itp. Foster/Fostex to także duży producent sprzętu OEM dla innych marek, by wymienić tylko dwa z brzegu: Denon i Creative. Z kolei przetworniki Fostera można znaleźć w gigantycznej liczbie rozmaitych słuchawek produkowanych przez wiele światowych marek.

Wrażenia ogólne i budowa
Zarówno Fostex PM0.4c, jak i PM0.5d należą do monitorów aktywnych nowej serii PM0 (litery P i M oraz liczba zero). Oprócz nich są też tu monitory PM0.3d o średnicy woofera 3 cale. Monitory te zastępują dotychczasowe PM0.3n, PM0.4n i PM0.5n. Seria PM0 wspierana jest subwooferem Fostex PM-SUBmini2. Występują w trzech odmianach kolorystycznych frontów: czarnym, szarym oraz białym. Do mnie dotarła wersja czarna.

Monitory aktywne (określane też przez producenta jako "Personal Studio Monitors") Fostex PM0.4c i Fostex PM0.5d mogą być przyłączone bezpośrednio do komputera lub za pośrednictwem przedwzmacniacza. Co ciekawe, Fostex oferuje do monitorów własny regulator głośności PC-1e (zobacz TUTAJ) lub kontrolery z DAC - są to Fostex PC-1000USB (zobacz TUTAJ) lub Fostex PC-1000USB-HR2 (zobacz TUTAJ) akceptujący sygnał o wysokiej częstotliwości. Tym samym w łatwy sposób można skonstruować pełnoprawny system studyjny lub nabiurkowy. Wysoka jakość dźwięku, ergonomia oraz profesjonalna stylistyka w jednym, czyli synonim słowa Fostex!

Na moją prośbę dystrybutor MIP dosłał mi dwa kontrolery głośności: Fostex PC-1e (zobacz TUTAJ) oraz Fostex PC-1000USB-HR2 (zobacz TUTAJ) wyposażony w DAC wysokiej rozdzielczości 24 bit/96 kHz (Burr-Brown PCM5101A), co w zupełności umożliwia odbiór sygnału MQA z Tidal Masters! Świetna rzecz. Wystarczy podłączyć tego malucha do komputera (instalacja przebiega samoczynnie), a do niego monitory aktywne Fostex - i już. DAC konwertuje sygnał cyfrowy via gniazdo USB, a regulatorem w prosty sposób można sterować głośnością monitorów. Najtańszy nabiurkowy system hi-fi jaki znam, a jednocześnie o wysokiej jakości dźwięku.

* * *
Fostex PM0.4c 
Charakteryzują się przede wszystkim kompaktowym wymiarem. Posiadają bardzo efektywny wzmacniacz oraz całkowicie przeprojektowany 100 mm woofer i 19 mm tweeter. PM0.4c zostały wykonane z wysokiej jakości materiałów wraz z profesjonalnie wykończoną matową przednią ścianką. Prezentują się całkiem przyjemnie, choć oczywiście sricte w stylu profesjonalnym. Bardzo rzetelna i czysta robota.

Z tyłu jedna kolumna jest wyposażona w regulator głośności, włącznik sieciowy, a także dwa wejściowe gniazda RCA i jedno sieciowe (tzw. ósemka). Są tu także dwa zaciskowe terminale głośnikowe, które należy połączyć przewodem (jest w zestawie) z drugim monitorem. W przypadku używania zewnętrznego regulatora głośności Fostex, regulator siły głosu na monitorku należy odkręcić na maksimum. 

Specyfikacja techniczna:
• Woofer z włókna szklanego i tweeter z jedwabną kopułką
• Wzmacniacz Bi-amp z wysoką efektywnością 30 W (LF) i 30 W (HF)
• Wysokiej jakości matowa ściana przednia
• 2 x wejścia; RCA, regulator głośności
• Pasmo przenoszenia 60 Hz - 20 000 Hz
• Wymiary 130 x 220 x 169 mm
• Masa jednej sztuki 2,4 kg.  
  
Fostex PM0.5d
Monitory Fostex PM0.5d są następcami klasycznego modelu PM-0.5n. Nowe 0.5-tki zostały wyposażone w nowy wzmacniacz cyfrowy o wysokiej skuteczności 35 W (LF) i 23W (HF) oraz nowo zaprojektowane przetworniki średnio- i wysoko-tonowe. Monitorki zewnętrznie mało różnią się od modelu PM.04c - są od nich nieco większe i mają (z tyłu) więcej gniazd. Oba PM0.5d na frontach mają diody sieciowe, w PM0.4c - tylko jeden monitor.

Każdy z monitorów ma osobny wzmacniacz, a przez to i własne gniazdo sieciowe (tzw. ósemka) oraz własny włącznik sieciowy i pokrętło głośności. Oprócz gniazd RCA, oba głośniki mają również gniazda na jack 6,3 mm (TS phone) i równolegle na XLR 3-PIN. Odpowiednie przewody z wtykami TS phone są w komplecie, XLR 3-PIN - brak. W przypadku korzystania z zewnętrznego regulatora głośności, pokrętła głośności na obu monitorów należy rozkręcić na maksimum.  

Cechy:
• nowo zaprojektowany 5-calowy woofer z włókna szklanego i 3/4-calowy tweeter z jedwabną kopułką; 
• wzmacniacz cyfrowy z wysoką efektywnością 35W (LF) i 23W (HF) mocy wyjściowej; 
• wysokiej jakości matowa ściana przednia dostępna w trzech wersjach kolorystycznych (czarna, szara i biała);
• 2 x wejścia; TS phone i RCA PIN;
• funkcja oszczędzania energii zgodna z dyrektywami Europejskimi ErP.

Specyfikacja techniczna:
• 2-drożna obudowa bass-reflex, głośnik niskotonowy z włókna szklanego 
• 5"głośnik wysokotonowy 3/4"
• Pasmo przenoszenia 55 - 30 000 Hz (+/- 3 dB)
• Obudowa drewniana
• Wejście: XLR / TRS (zbalansowane), RCA (niezbalansowane)
• Wymiary (W x H x D): 165 x 270 x 215 mm
• Masa jednej sztuki: 4,5 kg

Tuż po dostawie monitorów

Dwa spore kartony




Więcej niż solidne opakowanie





Fostex PM0.4c




Fostex PM0.5d

Dwie pary monitorów Fostex

Monitory Fostex PM0.5d w dużym systemie; przedwzmacniacz to iFi iDSD Black Label


Monitor Fostex PM0.5d stoi na standzie Solid Tech

Opakowania regulatorów głośności Fostex


Zbliżenie na Fostex PC-1000USB-HR2 - regulator głośności, DAC i wzmacniacz słuchawkowy (!)

Tył Fostex PC-1000USB-HR2

Fostex PC-1e(B)





Tylne panele regulatorów

Rozebrany Fostex PC-1000USB-HR2



Kość Burr-Brown PCM5101A w regulatorze Fostex PC-1000USB-HR2





Fostex PM0.4c jako monitory bliskiego pola



Fostex PM0.5d jako monitory bliskiego pola

Zbliżenie na laptop i regulator głośności/DAC

Na pierwszym planie słuchawki Fostex TH-7

Po lewej stronie komputera widoczne są dwa regulatory głośności

Wrażenia dźwiękowe
Fostex PM0.4 c używałem jako monitory bliskiego pola stawiając je na biurku, zaś Fostex PM0.5d także jako monitory bliskiego pola, ale również ustawiałem je na standach głośnikowych i używałem w dużym pomieszczeniu odsłuchowym (30 m2). Podczas odsłuchów jako monitorów bliskiego pola wykorzystywałem regulatory głośności Fostex (przypinając je do komputera). Z kolei do regulacji Fostex PM0.5d (kiedy stały w dużym pokoju) używałem przede wszystkim przedwzmacniacz iFi micro iDSD Black Label, który w takim zestawieniu sprawdził się zadziwiająco dobrze.

Nowe monitorki Fostexa nie mają zbytnio wygórowanych cen. Cena modelu PM0.4c kształtuje się w okolicy 900 PLN (za parę), zaś PM0.5d - 1 500 PLN (para). Nie jest to dużo jak na sprzęt audio hi-fi, ale w segmencie profesjonalnym jest to normalna cena, czyli optymalna. Owszem, nie należy spodziewać się tu referencyjnego brzmienia, bo to po prostu niemożliwe, ale zapewniam, że monitory Fostera grają naprawdę dobrze, a nawet lepiej. Obie pary mają zbliżoną charakterystykę dźwięku, choć model PM0.5d ma obszerniejszy dźwięk, nieco niżej schodzący, a także ogólnie silniejszy, co może wynikać z faktu, iż zastosowane są tu wzmacniacze w każdym z monitorów (PM0.4c ma wzmacniacz zainstalowany tylko w jednym monitorze, drugi jest napędzany za pośrednictwem przewodu głośnikowego).

Monitory aktywne Fostex najlepiej sprawdzają się jako tzw. monitory bliskiego pola. Wystarczy je ustawić na biurku, podłączyć zasilanie, podpiąć komputer via regulator Fostex PC-1e lub Fostex PC-1000USB-HR2 i nastawić muzykę np. z serwisu streamingowego Tidal Hi-Fi. Brzmienie jest bardzo energetyczne, żywe i obszerne. A nawet zaskakująco obszerne jak na tak małe monitory. Obszar przestrzeni, na którym operują głośniki obejmuje kilka metrów do przodu i z metr, dwa na boki. To wystarcza, aby poczuć "dotyk" muzyki, jej realne istnienie, uderzenie, masę i wymiar. Instrumenty mają sowite wypełnienie, kapitalną dźwięczność, jak i gęstą substancję. Z kolei wokale brzmią naturalnie i optymalnie, są dobrze wykrojone z tła instrumentów, przekonują wyczuciem i niezłą rozdzielczością. Ogól przekazu czaruje nie tylko świetną dynamiką i pierwszorzędną ekspresją, lecz również przykładną, bo symetryczną harmonią oraz zrównoważoną barwą - typową dla monitorów. Dla mnie to spora zaleta Fostexów, grają zdrowym i soczystym dźwiękiem - bez żadnych zahamowań ani uprzedzeń. Bez kompleksów względem droższych konstrukcji budują realny i bezpośredni obraz muzyczny. Czego chcieć więcej w budżetowym mini-systemie nabiurkowo-komputerowym?

Kilka słów o regulatorach głośności Fostex. Fostex PC-1e to najprostszy i najtańszy model (110 PLN). Ma wejście stereo na mały jack i dwa wyjścia RCA. Przekazuje bezpośredni sygnał z komputera (lub z DACa) do monitorów. Jego zaletą jest to, że w monitorach można ustawić siłę głosu na maksimum, a regulację dźwięku dokonywać wyłącznie via Fostex PC-1e. Wygodne jest to w przypadku, kiedy stosuje się zewnętrzny DAC pozbawiony funkcji przedwzmacniacza.

Natomiast regulator Fostex PC-1000USB-HR2 to zupełnie inna liga niż podstawowy PC-1e. Przede wszystkim wyposażony jest w rasowy przetwornik cyfrowo-analogowy USB - i nie byle jaki a w Burr-Brown PCM5101A (!). Kość tę rutynowo montowana jest w kilku urządzeniach Cayin, a także w odtwarzaczach CD Yamaha i wielu urządzeniach przenośnych audio. Pozwala na dekodowanie sygnału wysokiej częstotliwości do 24 bit/96 kHz, co umożliwia bezproblemowe odsłuchy Tidal Master, czyli streaming formatu MQA. Dodatkowo, PC-1000USB-HR2 zainstalowany ma wzmacniacz słuchawkowy z wyjściem na mini-jack 3,5 mm. Innymi słowy, regulator Fostex to jednocześnie DAC USB hi-res, przedwzmacniacz liniowy oraz wzmacniacz słuchawkowy. I to w cenie 429 PLN! Oczywiście, nie muszę wspominać, że owe mini-urządzenie bardzo przyjemnie gra. Oferuje czysty i przestrzenny dźwięk o dużym ciężarze oraz zadziwiającej rozdzielczości.

Konkluzja
Monitory aktywne Fostex PM0.4c i Fostex PM0.5d to pierwszorzędna propozycja dla melomanów poszukujących niedrogiego, a rzetelnego systemu hi-fi na biurko; dla osób pracujących na komputerze, etc. To system plug-and-play, bo z własnym wzmacniaczem/wzmacniaczami. Dodatkowo może być uzupełniony firmowymi regulatorami głośności Fostex PC-1e lub Fostex PC-1000USB-HR2. Ten drugi wyposażony jest w pełnowartościowy DAC HD 24 bit/96 kHz. Jakość budowy, wykonania, a przede wszystkim dźwięku, gwarantowane są super-solidną marką japońskiej firmy Fostex/Foster. Rewelacyjny sprzęt w swojej cenie. Polecam z czystym sercem!

Ceny w Polsce
Fostex PM0.4c - 899 PLN (para);
Fostex PM0.5d - 1 498 PLN (para);
Fostex PC-1e - 110 PLN;
Fostex PC-1000USB-HR2 - 429 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Audion Sterling 20th Anniversary EL34, Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Inaudio FB200 C (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini.
DAC: Questyle CMA400i (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Revox B 261.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Fostex TH-7, Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Wzmacniacz Cyrus ONE - zapowiedź testu

$
0
0
Zgodnie z sierpniowymi zapowiedziami, dziś przedstawiam nowy brytyjski wzmacniacz Cyrus ONE (zobacz TUTAJ), choć samo określenie "wzmacniacz" nie jest tu do końca precyzyjne. Owszem, Cyrus ONE to wzmacniacz zintegrowany oparty o układy typu D, czyli cyfrowe (trzeciej generacji, mocy 2 x 100 Wat), ale to nie wszystko. Urządzenie wyposażone jest również w nowoczesny odbiornik Bluetooth aptX, co powinno ucieszyć i zainteresować młode pokolenia melomanów często wspierających się strumieniowaniem muzyki via smartfon. Dodatkowo sprzęt ma zainstalowany przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek typu MM (Moving Magnet), a także pełnowartościowy wzmacniacz słuchawkowy z pełnowymiarowym gniazdem 6,3 mm. Co istotne, pokładowy wzmacniacz słuchawkowy jest klasy AB, a załączony odcina główne zasilanie od wzmacniacza głównego, przez co słuchawki są "karmione" wyłącznie wysokokalorycznym prądem, którym nie muszą się z nikim dzielić. Sprytne. Podobne rozwiązania stosują japońskie Leben, czy Accuphase...

Ciekawym rozwiązaniem stosowanym w Cyrus ONE jest też automatyczne dopasowywanie wzmacniacza do impedancji przyłączanych głośników. Fabrycznie system ten nosi nazwę SID – (detekcja impedancji głośnika). Innymi słowy, Cyrus ONE toleruje i akceptuje wszystkie typy głośników, a te niezależnie od oporności, wpina się do gniazd, a wzmacniacz sam wewnętrznie doń  dopasowuje się, czy to wartość 4, czy 6, czy 8 Ohm.

O innych ułatwieniach typu funkcja AV Bypass, umożliwiająca wpięcie wzmacniacza do domowej instalacji kina domowego, czy funkcjach przedwzmacniacza, napisze już przy okazji właściwego testu. Póki co, do Cyrus ONE przypiąłem kolumny Living Voice Auditorium R3, podłączyłem sieciówkę DC-Components Power 4 i "odpaliłem" Tidal HiFi via Bluetooth. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.










Interkonekty XLR: Monkey Cable Concept i Monkey Cable Clarity

$
0
0



Wstęp
Już raz na Stereo i Kolorowo miałem do czynienia z przewodami Monkey Cable, ale było to dawno, a kable te jedynie "przeleciały" podczas innej recenzji. Było to przy okazji testu kolumn Definitive Technology BP8060 "Super Towers" (czytaj test TUTAJ
) a zastosowane przewody to subwooferowe Monkey Cable serii Clarity. Głośniki Definitive Technology wymagają przewodów subwooferowych albowiem są to kolumny hybrydowe, częściowo pasywne (tony wysokie i średnie), a częściowo aktywne (tony niskie). Kable Monkey przyniosły wówczas poprawę i wyrównanie basu, który otrzymał większy wolumen oraz propagację, ale także i kontrolę, punktualność oraz zwartość. Mówiąc krótko – stał się doskonalszy i czystszy.

Niedawno, bo w pod koniec czerwca białostocki dystrybutor Rafko, przesłał mi testów kilka kompletów kabli Monkey Cable, prosząc abym spokojnie się z nimi zapoznał, a potem ewentualnie napisał test. I tak, przez cały lipiec osłuchałem je w różnych konfiguracjach, dziś w pierwszej dekadzie sierpnia publikuje test.

Kilka słów o firmie Monkey Cable
Monkey Cable zostało założone przez pana George'a Parnella w Hampshire (United Kingdom) w 2010 rok, czyli stosunkowo niedawno. Jak można przeczytać na firmowej stronie: "Marka Monkey powstała, aby ułatwić wybór współczesnym konsumentom na rynku audio-video". Stąd narodził się pomysł zaprezentowania trzech odmiennych serii dla zasadniczo różnych użytkowników. Na niełatwym, bo przepełnionym rynku akcesoriów zdecydowano się zaprojektować produkty w myśl - "należy zacząć tam, gdzie inni skończyli". Dlatego materiały z których wyprodukowano poszczególne serie okablowania są o poziom lepsze od najlepszych oferowanych na rynku (w porównywalnej cenie) . W przeciwieństwie do innych marek, w Monkey Cable postanowiono budować przewagę konkurencyjną przede wszystkim produktami - ich jakością oraz - oczywiście - brzmieniem. Tzw. magiczny marketing tu nie istnieje, rzetelność stoi na pierwszym miejscu.

Tak Monkey Cable pisze o sobie: "Niezależnie od serii, którą wybierzesz możesz być pewny, że wszystkie nasze produkty spełniają poniższą charakterystykę:
- produkowane są z materiałów o parametrach lepszych niż konkurencyjne produkty w danym segmencie cenowym,
- produkujemy z użyciem najlepszych technik mechaniki precyzyjnej,
- produkujemy wg. własnych innowacyjnych projektów - nie stosujemy brandingu produktów innych producentów pod naszą marką,
- szanujemy Twój czas i pieniądze - otrzymasz od nas dożywotnią gwarancję na produkty Monkey Cable".

Aktualna oferta Monkey Cable jest zaskakująco bogata i szeroka. Obejmuje trzy zasadnicze serie: podstawową Concept, średnią Clarity i nieco wyższą Connoisseur. Brak tu przewodów high-endowych, czy nawet high-fidelity w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, czyli audiofilskim. Przewody Monkey Cable rzadko przekraczają cenę 1 000 PLN, a jeżeli już to są to zaawansowane kable HDMI serii Connoisseur. Portfolio zawiera rozmaite przewody RCA, XLR, głośnikowe, subwooferowe, cyfrowe, optyczne, HDMI i inne. Brak przewodów zasilających. Projekty i koncepcje kabli Monkey Cable powstają w Wielkiej Brytanii, zaś cała produkcja odbywa się w Państwie Środka, co jest normą we współczesnym świecie.


Cały katalog wraz z cennikiem dostępny jest pod TYM linkiem.

Wrażenia ogólne i budowa
Dystrybutor Rafko do testów przesłał mi trzy komplety kabli: Monkey Cable Concept 2 x XLR 1,2 m (zobacz TUTAJ), Monkey Cable Clarity 2 x XLR 1,2 m (zobacz TUTAJ), a także cyfrowy (koaksjalny) Monkey Cable Clarity Coaxial 1 m. Do niniejszej recenzji wybrałem dwa pierwsze, zaś o tym trzecim jedynie wspomnę. Nie żeby Clarity Coaxial był jakiś gorszy, ale musiałem dokonać jakiejś selekcji na potrzeby testów, a trudno porównywać ze sobą przewód koaksjalny z analogowym. Postanowiłem skupić się na odsłuchach zbalansowanej transmisji sygnału audio, o czym szerzej w rozdziale "Wrażenia dźwiękowe".

Monkey Cable Concept XLR
To podstawowe przewody XLR w firmowej ofercie; występują w dwóch różnych długościach: 0,6 m i 1,2 m. Pomimo że są to najtańsze kable XLR Monkey, to jakość wykonania, estetyka i solidność zastosowanych materiałów są wręcz przykładne. Rzetelne polerowane i lakierowane wtyki XLR pokryte 24-karatowym złotem (na złączach), wysokiej jakości przewody otulone izolację w niebieskim kolorze. Żyły wykonane z miedzi OFC o czystości 99,999 %, konstrukcja wewnętrzna Quad-Core Pro Studio, złącza 4 x 22 AWG (19 AWG na kanał), podwójny ekran w 95 % pokryta oplotem. Średnica pojedynczego przewodu wynosi 9 mm.

Monkey Cable Clarity XLR
Reprezentują średnią serię Clarity; występują, podobnie jak przewody Concept, w dwóch długościach: 0,6 m i 1,2 m. Wykonanie i estetyka stoją oczywiście na jeszcze wyższym poziomie niż w Concept, choć większość parametrów technicznych jest identyczna. Wtyki XLR są odlewane, polerowane, częściowo chromowane, a częściowo pokryte lakierem. Złącza są pokryte 24-karatowym złotem. Końcówki są elastyczne, dopasowują się do gniazd zapewniając pewność styków. Żyły wykonane z miedzi OFC o czystości 99,999 %, konstrukcja wewnętrzna Quad-Core Pro Studio, złącza 4 x 22 AWG (19 AWG na kanał), potrójny ekran (w Concept jest podwójny) w 95 % pokryta oplotem. Średnica pojedynczego przewodu wynosi 11 mm. Przewody pokryte są czarnym oplotem.

Monkey Cable Clarity Coaxial 1 m
Dla porządku podaję jeszcze dane przewodu koaksjalnego. Żyła wykonana z miedzi OFC o czystości 99,999 %, potrójny ekran w 95 % pokryta oplotem (płaszczem) z mylaru. Wtyki pokrywane 24-karatowym złotem.

Opakowania Monkey Cable Clarity i Concept

Sposób pakowania Clarity XLR zasługuje na duże uznanie



Więcej niż solidne wtyki XLR serii Clarity


Wtyki XLR mają konektory złocone 24-karatowym złotem

Czarny zewnętrzny oplot kryje trzywarstwowy ekran ochronny


Ekonomiczne opakowanie Concept XLR; aby je otworzyć, należy je rozciąć


Concept XLR zaraz po wyjęciu z opakowania są nieco pogięte; trzeba trochę czasu, aby się rozprostowały


Całkiem niezłe wtyki jak na ekonomiczną cenę przewodów


Niebieska zewnętrzna izolacja ciekawie się prezentuje


Opakowanie przewodu cyfrowego Monkey Clarity Coaxial

Monkey Clarity Coaxial ma potrójny ekran; na zewnątrz płaszcz z mylaru




Wrażenia dźwiękowe
Monkey Cable Concept XLR i Clarity XLR wpinałem pomiędzy wzmacniacze Hegel H160 i Pathos Classic One MKIII, a przedwzmacniacz gramofonowy Musical Fidelity MX-VYNL lub DAC Questyle CMA400i. Używałem też powyższe przewody do monitorów aktywnych Fostex PM0.5d. Wszystkie te urządzenia wyposażone są w gniazda symetryczne. Pozostała część urządzeń towarzyszących wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu. Interkonekty XLR porównawcze to Melodika Purple Rain MD2X20 (test TUTAJ), XLO PRO (test TUTAJ) i Audiomica Laboratory Rhod Reference (test TUTAJ). 

Przewody Clarity XLR kosztują w Polsce niecałe 1 300 PLN, ale patrząc na ich precyzyjne wykonanie i ogólną doskonałą prezencję, producent bez problemu mógłby na nie zażądać co najmniej ze dwa razy więcej. Tym bardziej, że brzmieniowo charakteryzują się niezłym zaawansowaniem. Dźwięk jest otwarty i szczegółowy, barwny i energetyczny, a także zaprawiony w masę i substancję. Żyzny. Co ciekawe, brzmienie jest przykładnie neutralne, pozbawione podbarwień, zabarwień i podkręceń. Czyste. Blisko mu do stuprocentowego dźwięku studyjnego, co jest sporą zaletą. Przekaz jest równy, spójny i  proporcjonalny. Bez agresji, bez afektacji, bez bezczelności - to granie wyraźne i pełne, ale uprzejme i kulturalne. Clarity XLR to świetny wybór do systemów audio wyższej klasy niż budżetowa, myślę że co najmniej do średniej. Z DACiem Qudioquest CMA 400i stworzył fascynujący i synergiczny duet.

Natomiast Concept XLR mają podobną sygnaturę brzmieniową jak Clarity XLR -  spójne, masywne i dynamiczne, a równolegle nieźle naturalne i neutralne, bo wyważone i symetryczne. Cechujące się dźwięcznością oraz plastycznością. Co istotne, nie ma tu żadnych ostrości, ani szklistości. Owszem, Concept nie mają wyższego zaawansowania typowego dla przewodów Clarity, ale ogół przekazu mają identyczny. Dlatego najlepszym dla nich przeznaczeniem będą urządzenia niewymagające głębokiej finezji, ale potrzebujące masy i energii. Na pewno sprawdzą się jako interkonekty dla wzmacniaczy tranzystorowych i monitorów aktywnych. Pierwszorzędny wybór, a do tego wyjątkowo ekonomiczny - atrakcyjny. Bardzo dobra proporcja jakość/cena.

Ceny w Polsce
Monkey Cable Clarity XLR 1,2 m - 1 299 PLN,
Monkey Cable Concept XLR 1,2 m - 569 PLN,
Monley Cable Clarity Coaxial 1 m - 299 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Audion Sterling 20th Anniversary EL34, Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Inaudio FB200 C (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także kolumny aktywne Fostex PM0.5d (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini.
DAC: Questyle CMA400i (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Revox B 261.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Fostex TH-7, Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


[Audio vintage]: radioodbiornik Revox B261

$
0
0

Opisywany tuner został wypożyczony z salonu audio-vintage Nomos z Warszawy

Revox/Studer
Na początek kilka słów o firmie Revox (oryginalna pisownia to ReVox). Została założona w Szwajcarii w Herisau 1951 w roku jako spółka-córka innej słynnej szwajcarskiej firmy Studer. Ta zaś powstała w 1948 roku (ufundowana przez dr Willi Studera) i koncentrowała się na segmencie profesjonalnym/studyjnym audio (wyposażenie radiowe, sprzęt do nagrywania, miksujący, etc). Pierwszą marką Revox był Dynavox. Pod nią powstał pierwszy magnetofon szpulowy Dynavox 100, a wkrótce pojawił jego sukcesor - już pod logo Revox - T26. W 1960 roku wyprodukowano stereofoniczny magnetofon D36, w 1963 - G36, a potem, w 1967 roku, udoskonalony A77 ze sterowanym elektronicznie mechanizmem "direct drive capstan". Oba modele okazały się być wielkim sukcesem - sprzedały się w ilości ponad 80 000 sztuk. Generalnie Revox głównie koncentrował się na technice zapisu/odczytu magnetofonowego, którego stał się wręcz synonimem. Synonimem maksymalnego zaawansowania i innowacyjności. Można tu wymienić kilka modeli magnetofonów z brzegu: Revox A700, B77, PR99 i PR99 MKII, a także późniejsze C274 i C278. Szczytem technologicznym był magnetofon B215 sterowany trzema mikroprocesorami, a wprowadzony na rynek już w 1985 roku.

We wczesnych latach 80-tych XX wieku Revox zainwestował w konstrukcje sprzętu high-fidelity. Tak najpierw powstała seria B7xx, a w połowie lat 80-tych - seria B2xx. Produkowano liczne wzmacniacze, amplitunery, odtwarzacze CD, magnetofony, itp. Do dziś sprzęty te uchodzą za przykład nie tylko doskonałego dźwięku, zaawansowanych technologii, ale także specyficznego, bo jedynego w swoim rodzaju, designu. Opierał się on na skrzyżowaniu funkcjonalności, użyteczności ze studyjną powierzchownością, co wynikało z faktu, iż większość sprzętów Revox wprost wywodziło się ze studyjnej firmy-matki Studer. Na przykład odtwarzacze płyt CS Revox B225 i B226 w większości konstrukcyjnie opierały się na profesjonalnych Studer A725 i A727. Podobnie było z większością tunerów radiowych. W 1994 roku Revox stał się częścią amerykańskiego koncernu Harman International, zaś w 1996 roku zmarł założyciel firm Revox/Studer pan Willi Studer. Obecnie Studer wchodzi w skład Harman International, z kolei Revox jest własnością większościowych szwajcarskich udziałowców instytucjonalnych i prywatnych. Chodzą słuchy, że w Revox trwają prace nad wznowieniem produkcji magnetofonów...

Ciekawa strona m.in. o Revox i jej historii TUTAJ.

Radioodbiorniki Revox
Revox technologię odbioru fal radiowych z eteru zaaplikował już w bardzo wczesnych produktach, albowiem już magnetofon szpulowy T26 wyposażony był w prosty radioodbiornik, a był to rok 1951. Jednakże pierwszy niezależny tuner radiowy powstał dopiero w 1969 roku - to model A76. Produkowany był nieprzerwanie do 1977 roku, choć w kolejnych generacjach MKII i MKIII. W 1973 roku zaprezentowano wysokiej jakości radioodbiornik/przedwzmacniacz A720, a wkrótce potem - w 1978 roku - model B760, który kosztował podówczas aż 1 650 USD. W 1983 roku przedstawiono nowy radioodbiornik B261, który wkrótce (rok 1988) otrzymał aż trzech następców B260, B260-S i B260-E. W międzyczasie (1986 rok) wprowadzono wzmacniacz z tunerem oznaczony jako B286, jak i B285. Co ciekawe, B286 występował także w wersji wyłącznie FM. W 1987 roku zdecydowano o rozpoczęciu produkcji modelu niższego B160, a potem od 1992 roku - C160. 1990 rok to start modelu H6, a potem cyfrowego H7. Historia produkcji radioodbiorników w Revox kończy się pod koniec XX wieku - w 1993 roku pojawił się B26 Emotion (koszt to 1 600 CHF) i, póki co, jest zdaje się ostatnim.

Studer A726, czyli studyjna wersja tunera Revox B261 (zdjęcie z internetu)

Revox B261
Produkowany był przez Revox/Studer w szwajcarskim zakładzie w Loffingen w latach 1982 - 1987. Kosztował wówczas 2 125 CHF (albo 1 500 USD). Jego bezpośrednim następcą był model B260 (oraz model specjalny B260-S) produkowany w latach 1988 - 1991. B261 ma design typowy dla firmy Revox/Studer, czyli stricte nawiązujący do studyjnego. Taka stylistyka może się podobać lub nie, ale trudno jej odmówić oryginalności oraz wyjątkowości. Na pewno trudno pomylić ja z innymi markami. Warto wiedzieć, że w Revox B261 to w rzeczywistości "domowa" wersja radioodbiornika studyjnego Studer A726 (zobacz TUTAJ) - te dwa modele różnią się w istocie tylko tym, że ten drugi ma na froncie specjalne uchwyty do mocowania w rackach.

Tuner zamknięty jest w stalowej obudowie, front to aluminiowa płyta z mnóstwem przycisków i regulatorów. Duża część regulatorów jest przykryta zdejmowaną szybką z przezroczystego tworzywa sztucznego - pod nią znajdują się m.in. przyciski do sterowania licznymi funkcjami dostrajania częstotliwości, w tym wybór automatycznego strojenia w krokach 50 kHz lub 12,5 kHz (0,5 MHz lub 0,0125 MHz), detunowania częstotliwości w przedziałach 0,0125 MHz. Są także regulatory do ustawiania mono/stereo, wyciszania, kalibracji, przyciski wyboru drugiej anteny (antena A/B), separacji kanałów, ale także gniazdo słuchawkowe 6,3 mm wraz z regulacją głośności, co było (i jest) bardzo rzadko spotykane w radioodbiornikach.

Nad szybką/klapką zamontowano dwa wyświetlacze (podświetlane fluorescencyjnie na jasno-zielono) - pierwszy, prawy ma dwa wskaźniki wychyłowe sygnalizujące siłę sygnału i skalę dostrojenia, zaś drugi LCD może wyświetlać listę nazw, zaprogramowanych numerów lub częstotliwości stacji. Specjalny regulator do tego służący znajduje się pod akrylową szybką. Na linii wyświetlaczy, po ich prawej stronie znajdują się długie dwa rzędy dwudziestu dwóch aluminiowych przycisków strojenia stacji, a na ich prawej skrajnej stronie umieszczono duży, pojedynczy dwudziesty trzeci przycisk - to włącznik/wyłącznik zasilania. Jak widać, radioodbiornik B261 jest bardzo bogato wyposażony - można na różne sposoby bawić się dostrajaniem sygnału i wyborem różnych funkcji. Funkcjonalność jest wręcz doskonała. Tuner był opcjonalnie wyposażany w pilot zdalnego sterowania B201.

Brzmienie Revox B261 charakteryzuje się dużą selektywnością, czystością oraz nieprawdopodobną przestrzennością. To jeden z najlepiej brzmiących tunerów z jakimi miałem od czynienia! (Lepszy był tylko polski Amplifikator FM). Zresztą nie dziwota to. Na niemieckojęzycznych forach uważa się, że ​​B261 "jest równy jest topowemu modelowi B760 we wszystkich aspektach". Dodatkowo, że jest "prawie niezniszczalny i brzmi fantastycznie. Niestety, Rexox B261 do wysoce klarownego, mocnego i przestrzennego dźwięku potrzebuje porządnej anteny. To nie jest wysoce czuły japoński tuner, który dobrze stroi na tzw. kawałku drutu. Revox wymaga co najmniej kilku metrów kabla antenowego, a najlepiej profesjonalnej anteny. Wówczas odwdzięczy się krystalicznym i czystym dźwiękiem o fantastycznym rozciągnięciu oraz głębi. Referencyjnym.

Cały prospekt/instrukcja obsługi Revox B261 dostępny jest TUTAJ. Całość w PDF - TUTAJ. Prospekt w języku niemieckim - TUTAJ.

* * *

W Polsce marka Revox/Studer nie jest zbyt popularna, w przeciwieństwie do krajów niemieckojęzycznych gdzie ma status kultowej. Być może bierze się to z tego, że w Polsce do niedawna występowały spore kłopoty z serwisowaniem sprzętów Revox. Na szczęście powstało kilka bardzo rzetelnych serwisów, które wyspecjalizowały się także w urządzeniach Revox, w tym i warszawski Nomos. Zresztą dla chętnego nic trudnego, w Sieci do znalezienia są liczne firmy zajmujące się naprawą i serwisem Revox/Studer - chociażby niemiecki Revox-Online (zobacz TUTAJ). Ponadto, jak wiadomo, Revox/Studer mają własny format wtyków zasilających, więc kabel sieciowy ze "zwykłym" wtykiem nie będzie tu pasować. Często można słyszeć opinie, że oryginalny kabel sieciowy Revox to koszt kilkuset złotych. A tymczasem takowy kabel bez żadnych problemów można nabyć za kilkanaście Euro (zobacz TUTAJ), czyli około 50 PLN.

Kopalnia informacji o Studer/Revox w języku niemieckim - TUTAJ.
Szwajcarska strona Revoxsammler - TUTAJ.
Dużo informacji o Revox, o dziwo, na polskojęzycznych stronach Wikipedii - TUTAJ.



Zdjęta akrylowa szybka przykrywająca dolną partię regulatorów

Dwa duże fluoroscencyjne wyświetlacze





Ilość regulatorów, przycisków i funkcji przyprawia o zawrót głowy


Ponadczasowy design

Logo ReVox z 1966 roku

Poster B261 z katalogu Revox z 1986 roku (zobacz TUTAJ)

Revox B261 w studio i w domu

Wieża Revox; na pierwszym planie pilot zdalnego sterowania IR - dwie powyższe reprodukcje pochodzą z katalogu Revox z 1984 roku (zobacz TUTAJ)

Słuchawki Fostex TH7

$
0
0


Cztery wersje kolorystyczne TH7 (zdjęcie ze strony Fostex Japan)

Wstęp
Słuchawki Fostex TH7 to już kolejny sprzęt kultowego japońskiego Fostexa, który testuję w tym roku. Namnożyło się nowości, więc jest co opisywać. Niedawno recenzowałem słuchawki Fostex TH-610 wraz ze wzmacniaczem słuchawkowym/DACiem Fostex HP-A4BL (czytaj TUTAJ), potem był cały set monitorów aktywnych Fotsex PM0.5d i Fostex PM0.4c wraz z regulatorami Fostex PC-1e oraz Fostex PC-1000USB-HR2 (czytaj TUTAJ). Poza tym, nie ma co ukrywać, bardzo lubię produkty marki Fostex/Foster, o czym wielokrotnie pisałem na blogu, nie ma więc co tego powtarzać.

W połowie czerwca br. warszawski dystrybutor MIP przesłał mi najnowsze słuchawki Fostex TH7 (zobacz TUTAJ), abym je przetestował. Słucham więc na nich muzyki już od około dwóch miesięcy, dopiero dziś publikuję test. Nie wynika to ani z opieszałości, ani z niechęci do Fostex TH7, a niestety z ciągłego braku czasu. Z drugiej strony przez te dwa miesiące osłuchałem się dość dobrze z nimi, tak więc mam nadzieję, że test będzie rzetelny i prawdziwy do kwadratu.

Wrażenia ogólnie i budowa
To jedne z tańszych słuchawek Fostexa, przeznaczone głównie do zastosowania tzw. mobilnego. Jak podaje producent, to zmodyfikowani następcy modelu Fostex TH-7B i TH-7W, które z kolei zastąpiły wcześniejsze Fostex T5 i T7. Dawno temu TUTAJ opisywałem Fostex T7.
Najważniejsze cechy w porównaniu do wcześniejszych modeli Fostex TH-7B i TH-7W to:
• Na nowo zaprojektowana zamknięta obudowa, która daje doskonałą izolację akustyczną. Przetworniki 40 mm zapewniają nie tylko bardziej dynamiczny dźwięk, ale także bardziej naturalne wysokie tony.
• Kabel o długości 1,2 m, zakończony pozłacanym wtykiem stereo 3,5 mm.
• Wysokiej jakości skórzane nausznice, pozwalają na długi i wygodny odsłuch.
• Gumowa obudowa dostępna jest w czterech kolorach: czarnym, czerwonym, białym oraz turkusowym. 

Niewielkie, aczkolwiek estetyczne opakowanie, kryje jedynie słuchawki wraz z przymocowanym do nich na stałe przewodem 1,2 m z wtykiem 3,5 mm. Brak przejściówki na 6,3 mm i innych akcesoriów. Oczywiście, instrukcja obsługi i gwarancja są w kartonie. Wizualnie nowe Fostex mało różnią się od poprzedniego modeli Fostex TH-7B i TH-7W, a nawet jeszcze wcześniejszych Fostex T7 i T5. To w zasadzie identyczne muszle w kształcie kwadratów obwiedzione widełkami oraz podobny pałąk. Różnice dotyczą kilku detali. W TH-7B i TH-7W nasadki po obu stronach pałąkach (i przewody) były fioletowe lub żółte, tu w TH7 są w kolorze muszli i mechanizmu trzymającego je, czyli w tym przypadku białym. Poza tym nieco odmienne są napisy na muszlach. Zrezygnowano też z różnych kolorów padów i pałąków - w TH7 zawsze są czarne, niezależnie od wersji kolorystycznej. 
Ogólnie rzecz biorąc, TH7 utrzymane są w stylistyce studyjno-profesjonalnej, bo takie funkcje pełniły pierwowzory, czyli model T7. (Dziesięć lat temu urządzania i słuchawki mobilne były jeszcze raczej mało popularne). Nowe słuchawki Fostexa są, czego by nie powiedzieć, ładne i estetyczne. Mają swój unikalny design i trudno je pomylić z innymi. Tworzywa sztuczne są wysokiej jakości, trwałe, bardzo precyzyjnie obrobione, nie trzeszczące i nie brudzące się. Przewód, pomimo że, nie wypinany, to nie plącze się. Jest raczej sztywny, więc nie ma tendencji do samozwijania. Wtyk 3,5 mm ma złocone konektory. Zalany jest białym, gumowatym tworzywem sztucznym. Słuchawki produkowane są w chińskich zakładach Fostera.

Ergonomia
Ponieważ zarówno muszle, jak i pady są raczej szerokie, tak więc uszy prawie w całości w nich się mieszczą. Może się zdarzyć, że część małżowin usznych nie zmieści się, ale wówczas pady łagodnie je przykrywają, nie uciskając zanadto. Pałąk leży stabilnie i pewnie na sklepieniu czaszki, nie ściskając jej zbytnio. Regulacja mechanizmów pałąka i muszki jest całkowicie wystarczająca dla wygodnego ułożenia i optymalnego dopasowania. Fostex TH7 jako słuchawki o studyjnej proweniencji są tak skonstruowane, aby nawet wielogodzinne odsłuchy fizyczne nie męczyły ani uszu, ani czaszki, a równolegle zapewniały dość przyzwoitą izolację od akustycznych warunków zewnętrznych. Całość dopełnia fakt, że słuchawki mają niską masę 265 gram. Ergonomię używania TH7 oceniam na wzorową. Przykładną.

Dane techniczne
Typ: zamknięte słuchawki dynamiczne
Przetwornik: dynamiczny, 40 mm
Impedancja: 70 Ohm
Zakres częstotliwości: 10 - 35 000 Hz
Maksymalna moc wejściowa: 100 mW
Wtyk: prosty, pozłacany stereo 3,5 mm
Długość kabla: 1,2 m
Masa: 265 g

Słuchawki od razu po wyjęciu z opakowania

Klasyczny design Fostex rodem ze studia nagrań

Bardzo solidne białe tworzywo sztuczne: ten biały kolor jest bardzo ...biały (słuchawki leżą na białej szybie blatu stołu)

Duże wygodne pady i pałąk z poduszeczką od wewnątrz

Muszle od zewnątrz mają kształt kwadratu z zaokrąglonymi kątami

Fostex TH7 i odtwarzacz Questyle QP2R




Fostex TH7 i iFi micro iDSD Black Label

Fostex PC-1000USB-HR2 na froncie ma jedynie dużą gałkę siły głosu (i zieloną diodę)

Fostex PC-1000USB-HR2 ma wejście USB, parę wyjść RCA i gniazdo słuchawkowe 3,5 mm


Fostex TH7 w systemie nabiurkowym z regulatorem Fostex PC-1000USB-HR2 i monitorami aktywnymi Fostex PM.05d (zdjęcie powyżej) lub Fostex PM.04c (zdjęcie jeszcze wyżej)


Wrażenia dźwiękowe
Jako źródło używałem przenośny odtwarzacz Questyle QP2R (test TUTAJ), stacjonarny wzmacniacz słuchawkowy i DAC Questyle CMA400i (test TUTAJ) oraz iFi micro iDSD Black Label (test TUTAJ), a także iPhone 6S oraz iPad Air 2. Stosowałem też regulator głośności wraz z DAC (i wyjściem słuchawkowym) Fostex PC-1000USB-HR2 (test TUTAJ). Słuchawki porównawcze to Fostex TH-610 (test TUTAJ), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TUTAJ), MEE Audio Matrix 2 (test TUTAJ) oraz Meze 99 Neo (test TUTAJ). Używałem również komputery MacBook Pro i Dell Latitude E6440 wraz z serwisem streamingowym Tidal HiFi/Master.

Fostex/Foster zna się na produkcji słuchawek i przetworników słuchawkowych jak mało kto na świecie. Jest to jedna z niewielu firm, która w swoich produktach montuje wyłącznie własne przetworniki. Fostex wytwarza całą masę słuchawek przeznaczonych na rynek profesjonalny, a od kilkunastu lat także dla zastosowań hi-fi. Można napisać, że w modelu TH7 te dwa światy łączą się i przenikają wzajemnie. Są to słuchawki o profesjonalnym rodowodzie, ale "udomowione" - przystosowane dla domowego audio, w tym tego mobilnego. Nie mają więc płaskiej charakterystyki typowej dla monitorów studyjnych przeznaczonych stricte do kontrolowania rzeczywistego brzmienia, a przyprawione są dodatkowym basem oraz lekkim wyprofilowaniem średnicy. W związku z powyższym, dźwięk ma bardziej przyjazną definicję niż profesjonalna. Więcej tu plastyczności i żyzności, ale selektywność i czystość pozostają niezmienne. Panują ład i porządek oparte o obfity bas i kolorową średnicę. Co istotne, przestrzeń kreowana przez TH7 jest wyjątkowo rozbudowana, a do tego przykładnie i harmonijnie poukładana. Scena jest bardzo precyzyjna i przejrzysta. Wyraźna. Może nie jest to referencja, ale w cenie słuchawek nie ma zupełnie do czego się przyczepić.

Miłą cechą Fostex jest ich dynamiczne i mocne brzmienie, wysoce energetyczne. Pozwala to bezproblemowo obcować z każdym gatunkiem muzycznym - od symfoniki, poprzez elektronikę, aż do rocka. Słuchawki wytrawnie i lekko przekazują moc instrumentów, żar wokali, a także wszelkie wybrzmienia akustyczne. Kiedy potrzeba, pompują bas, a kiedy nie potrzeba - obchodzą się z nim delikatnie. Są zrównoważone i wyważone. Nie mają odczuwalnie podkręconych basów, co jest zaletą. Z kolei w średnicy daje się słyszeć lekkie "wypchnięcie" do przodu, co jest pochodną wyraźnego uprzywilejowania tego zakresu. W konsekwencji tego średnie tony wydają się być bliskie i bezpośrednie, lecz także gęste i nasycone. Dodatkowo występuje tu lekko "słodkawa" barwa, ale nie słodka! W związku z tym ogólna charakterystyka słuchawek jest fizjologiczna, bo jakby bardziej organiczna, niż analityczna. Może to być atutem przy odsłuchach bezpośrednio z takich urządzeń przenośnych jak smatrfony, gdzie lekkie "przetarcie" o ciepło przynosi dobroczynne rezultaty ożywienia i ubogacenia nagrań, w tym tych gorzej zrealizowanych.

Słuchawki pomimo dość wysokiej (jak na sprzęt mobilny) impedancji 70 Ohm bezproblemowo współpracują z takimi urządzeniami jak iPhone 6S, czy iPad Air 2. Dźwięk jest mocny, dynamiczny i pełny. Równolegle nie powodują przyśpieszonego rozładowania baterii ww. sprzętów. Innymi słowy, Fostex TH7 są dobrze przystosowane do współpracy ze smartfonami. Najwyższy poziom dźwięku uzyskać jednak można dopiero po zastosowaniu dodatkowego wzmacniacza słuchawkowego. Oczywiście, nie namawiam nikogo do zakupu takiego wzmacniacza jak Questyle CMA400i, czy mobilnego odtwarzacza Questyle QP2R, bo ich cena oscyluje około 4 000 PLN. A to przy cenie słuchawek 400 PLN będzie sporym mezaliansem, choć dźwięk będzie najlepszy. Rozsądnym wyborem dla TH7 będzie tzw. regulator głośności ...Fostex PC-1000USB-HR2, który w zasadzie jest mini-przedwzmacniaczem wraz z konwerterem c/a USB HD (24 bit/96 kHz) z wyjściem słuchawkowym - jego koszt to 429 PLN (zaś wersja 16 bit/44,1 kHz nawet tańsza, bo 289 PLN). Urządzenie to wpięte do komputera (np. z uruchomionym serwisem Tidal) dostarcza czysty i żywy sygnał słuchawkom, zaś Fostex TH7 wydają się dlań wprost komplementarne. Świetny dźwięk wysokiej klasy. Bez kompleksów trafiający w sedno przekazu hi-fi. Harmonijny, energetyczny, muzykalny.

Konkluzja
Fostex TH7 to wyjątkowe słuchawki - produkowane przez kultowego japońskiego producenta Fostex/Foster wyspecjalizowanego w technologii słuchawkowej. Owszem, TH7 to nie jest referencyjna propozycja, ani nawet średnia. To pozycja budżetowa w katalogu Fostex, lecz ze wszech miar warta uwagi. Dlaczego? Pierwszorzędny projekt i wykonanie wyprowadzone wprost z linii profesjonalnej Fostex, lecz stricte osadzone w segmencie hi-fi. TH7 wyewoluował z monitorowych, profesjonalnych T7 (po drodze były jeszcze pośrednie TH-7B i TH-7W). W konsekwencji TH7 przynoszą bogaty i eufoniczny dźwięk o energetycznym charakterze i żywej strukturze, lecz nie zapominający o wyraźnym detalu i szerokiej oraz głębokiej scenie. Pierwszorzędne słuchawki do iPhone'ów i innych smatrfonów, choć nie brzydzące się dobrym wzmacniaczem słuchawkowym lub przenośnym odtwarzaczem. Doskonała proporcja jakość budowy/dźwięk/cena. Z mojej strony stuprocentowa rekomendacja!

Fostex TH7 cena w Polsce - 399 PLN.


Mata do wkładki gramofonowej - Derenville Headshell-Contact-Mat

$
0
0


Dziś kilka słów o dość nietypowym akcesorium adresowanym dla gramofonów. To Derenville (zobacz TUTAJ) - mata anty-rezonansowa do główek ramion gramofonowych (nie wiem jak lepiej przetłumaczyć na polski określenie "Headshell-Contact-Mat") albo mata anty-rezonansowa do wkładek gramofonowych. Jej przeznaczeniem jest aplikacja pomiędzy wkładką a headshell’em ramienia gramofonowego. Ma eliminować rezonanse gramofonu i łożysk ramienia, a także znacząco poprawiać pracę wkładki gramofonowej, optymalizując rezonans wkładki odsprzedając ją od reszty układu. Warto podkreślić, że ze względu na ultra-cienką strukturę oraz zoptymalizowane właściwości mechaniczne nie zmienia kąta VTA ramienia (grubość maty to jedynie 0,38 mm).

Mata produkowana jest w Niemczech (w Lippstadt) przez AVDesignHaus (zobacz TUTAJ), czyli firmę wyspecjalizowaną w technologii gramofonowej. Jednak AVDesignHaus wytwarza tę matę na zlecenie innego gramofonowego tuzy, a mianowicie dla Dr.Feickert Analogue - i to w ofercie tej firmy mata znajduje się. Derenville występuje również w postaci dużej maty na talerz gramofonu, a także jako mniejsza dla sub-talerza gramofonów firmy Rega.

Powierzchnia maty obustronnie pokryta jest substancją silikopodobną, dzięki czemu ewentualne zanieczyszczenia nie przywierają do jej struktury. Jest obecność ma korzystnie wpływać na eliminacje mikro-rezonansów, poprawiając kontakt wkładki z ramieniem, a przez to wpływać na brzmienie analogów. Poprawiać ma definiowanie niskich tonów, ogólną czytelność brzmienia w całym zakresie częstotliwości. Rezultat jej zastosowania to dokładniejszy, lepiej zdefiniowany obraz muzyczny. Redukcja zniekształceń oraz lepsze pasmo przenoszenia. Szczególnie rekomendowana przez producenta w przypadku metalowych korpusów wkładek gramofonowych, gdzie metal wkładki przylega bezpośrednio do metalowej główki ramienia. Na logikę rzecz biorąc, zastosowanie podkładki headshellowej ma uzasadnione zastosowanie w przypadku większości ramion albowiem skutecznnie odprzęga wkładki od ramienia.

Użyłem Derenville Headshell-Contact-Mat pomiędzy wkładkę Ortofon 2M Black a główkę ramienia gramofonowego Iterspace 10'' gramofonu Nottingham Analogue Horizon (czytaj test TUTAJ). Mata okazała się być nieco większa (dłuższa) niż górna powierzchnia kontaktowa wkładki Ortofon. Jednak nie uciąłem jej, wystawała trochę do przodu i do tyłu. Czasem może pojawić się problem z właściwym wyregulowaniem wkładki, albowiem jej główka jest ciut przysłonięta matą. Naturalnie, po montażu maty, należy ponownie ustawić siłę nacisku igły, bo przecież mata tez ma swoją masę. Niewielką, ale ma. A to wpływa na nieduże siły ustawienia. Ortofon zaleca siłę nacisku wkładki 2M Black wyregulować na 1,5 grama.

Jakie są wrażenia dźwiękowe? Może nie są one wysoce spektakularne, lecz są rzeczywiście odbierane. Są nieduże, ale idące w korzystną stronę zmian. Warto zauważyć, że niektóre akcesoria tego typu zamiast autentycznie poprawiać dźwięk, "mulą" go i ograniczają. Ale nie w przypadku maty Derenville. Na pewno poprawie ulegają niskie tony, które zdają się być obszerniejsze i z lepszą kontrolą. Dodatkowo struktura muzyczna lekko wyostrza się, staje się bliższa i czytelniejsza. Ma nieco grubsze rysy, obrys. Ogólnie po zaaplikowaniu maty uzyskuje się uspokojenie i harmonizację brzmienia. Niejako wyższą czystość. A to wszystko dzięki eliminacji rezonansu w punkcie kontaktu body wkładki z metalową główką ramienia. Owszem, cena jednej maty nie jest niska, bo to koszt aż 185 PLN, ale warto taką inwestycję przedsięwziąć. Korzyść dla dźwięku płyt analogowych murowana.  

Cena w Polsce - 370 PLN (opakowanie zawiera dwie podkładki do headshella).


Opakowanie zawiera dwie maty

Made in Germany

Na czarnej gąbce, czarna mata


Mata ma strukturę włóknistego materiału, z obu stron powleczonego silikopodobną substancją

Gramofon Nottingham Analogue Horizon przed aplikacją maty; mata na talerzu to Harmonix TU-800EXi


Siłę nacisku igły wyregulowałem ciut powyżej rekomendowanych 1,5 grama

Mata nieco wystaje poza obrys powierzchni kontaktowej wkładki Ortofon 2M Black

Gramy!


Kolumny podstawkowe Wigg Art Elodie - zapowiedź testu

$
0
0
Wigg Art Elodie (zdjęcie ze strony producenta)


Niedawno bydgoski producent Wigg Art dostarczył mi parę swoich nowych kolumn podstawkowych o wdzięcznej nazwie Elodie. Przypomnę, że wcześniej testowałem już dwie pary kolumn podłogowych Wigg Art. Były to modele Enzo (czytaj test TUTAJ) oraz Arvil (czytaj test TUTAJ). Uważam kolumny Wigg Art za doskonały przykład solidnej roboty konstrukcyjnej oraz wybitnego wykonania (firma używa wyłącznie naturalne forniry) przy zachowaniu rozsądnych, polskich cen. Oczywiście, ich brzmienie również jest wyborne, o czym można było się przekonać między innymi na ubiegłorocznej wystawie Audio Video Show w Warszawie.

Tak producent opisuje swoje nowe modele: „Kolumna podstawkowa ELODIE kształtem odbiega od poprzednich konstrukcji WIGG ART. Przednie jak i górne ścianki są lekko pochylone. Jest to konstrukcja od podstaw zaprojektowana i wykonana w całości przez firmę WIGG ART. Kolumny wykończone są głównie okleinami naturalnymi w wypadku ELODIE jest to orzech amerykański. Sama konstrukcja, czyli obudowa ELODIE wykonana jest z cienkich warstw drewna  połączonych z utwardzanym MDF-em. Drewno z MDF-em klejone są przemiennie. Taka technologie pozwoliła na jeszcze większe zredukowanie rezonansów samej obudowy. Bas-reflex został wykonany z polerowanego aluminium w tylnej części obudowy.

W kolumnie ELODIE zastosowane zostały głośniki dwóch firm: Seas i SB Acoustics.  Głośnik wysokotonowy to Seas z serii Excel  26 mm tekstylna kopułka wykonana z Sonomex-u. Front głośnika wysokotonowego wykonany jest z odlewanego aluminium o grubości  6 mm. Głośnik niskośredniotonowy to SB Acoustics  17 cm stożek z membraną z modyfikowanej celulozy. W zwrotnicy wykorzystano wysokiej jakości cewki Jantzen Audio. Zastosowano tylko i wyłącznie kondensatory polipropylenowe firmy Clarity Cap.

Również stand do kolumny podstawkowej ELODIE został specjalnie zaprojektowany aby był uzupełnieniem pod względem  estetycznym jak również brzmieniowym. Sam rdzeń standu został wykonany w takiej samej technologii jak obudowa kolumny czyli klejone na przemiennie - cienkie warstwy drewna z utwardzanym MDF-em. Część standu polakierowana jest elastycznym lakierem w kolorze czarnym pozostała część wykończona jest w kolorze kolumny. Standy wyposażone zostały również w kolce z podstawkami zabezpieczającymi".

Dane techniczne
- typ 2-drożna podstawkowa, bass-reflex
- impedancja 8 Ohm
- moc wzmacniacza min. 25 W
- pasmo przenoszenia 48 - 25 000 Hz
- częstotliwość podziału 2 600 Hz
- efektywność 87 db/2,8 V
- masa jednej sztuki 9 kg
- wymiary 20 x 36 x 35 cm (szer.x gł.x wys.)
- terminale głośnikowe przystosowane są do podłączeń widełkowych, bananowych, samych kabli
- cena detaliczna  za parę kolumn: 12 500 PLN
- cena detaliczna za parę standów: 2 500 PLN









Przewód zasilający DC-Components Power 4

$
0
0

Wstęp
Pod koniec lipca przyjechał do mnie na testy nowy przewód sieciowy. To przewód o nazwie DC-Component Power 4, produkowany przez kłodzką firmę DC-Components. Przypomnę, że kilka lat temu opisywałem budżetowe kable tej firmy (zobacz TUTAJ); interkonekty RCA i sieciówkę używam do dziś.

DC-Components zajmuje się różnorodnymi modyfikacjami urządzeń audio takich jak na przykład wytłumianie obudowy, przeniesienie „wnętrzności” sprzętu do nowej obudowy, konstrukcje obudowy na zamówienie, apgrejd układu zasilania, instalacja zewnętrznych modułów zasilania, wymiana rezystorów i kondensatorów, montaż precyzyjnych zegarów taktujących, różne przeróbki układów cyfrowych i analogowych. W ofercie firmy można też znaleźć renowację starych sprzętów audio takich jak amplitunery, wzmacniacze lampowe i inne. DC-Components także nie gardzi odtworzeniami istniejącej obudowy, a również proponuje takie usługi jak: fornirowanie, malowanie, polerowanie, grawerowanie sprzętu audio, etc. Zakres serwisu jest doprawdy imponujący. Ponadto DC-Componets ma w ofercie mnóstwo podzespołów elektronicznych przeznaczonych do audio. Można tu znaleźć kondensatory, wtyki, gniazda, potencjometry, przewody, akcesoria gramofonowe i wiele, wiele innych. Firma zajmuje się również wytwarzaniem własnych przewodów opartych na sprawdzonych surowcach i materiałach. Stąd w portfolio szeroka oferta przewodów typu interkonekty, głośnikowe, cyfrowe, czy zasilające z logo DC-Components. Wszystkie one skonstruowane są na wtykach, które są w dystrybucyjnej ofercie, czyli takich firm jak: Wattgate, Schurter, Furutech, Balls, Neutrik i Cardas.

Wrażenia ogólne i budowa
"Power 4" dostarczany jest w sporawej skrzynce z tworzywa sztucznego, która prezentuje się niczym opakowanie wkrętarko-wiertarki. Jednakże wewnątrz wyścielona jest miękką gąbką, która bezpiecznie i stabilnie unieruchamia przewód kiedy skrzynka jest zamknięta. Bardzo praktyczne i pomysłowe rozwiązanie. I przy okazji ekonomiczne oraz poręczne. Przewód prezentuje się bardzo solidnie i estetycznie. Jest gruby, ale elastyczny. Pokryty jest czarnym oplotem ochronnym. Wtyki amerykańskiej firmy Wattgate obciągnięte są tworzywem termokurczliwym. Nie ma więc możliwości ich rozkręcenia. Mniej więcej na środku przewodu umieszczono dodatkową koszulkę termokurczliwą, na której widnieje napis "Power 4", zaś na koszulce wtyku IEC - "DC-Components". Na wtyku IEC oznaczono polaryzację konektorów za pomocą czerwonej kropki.

Kilka słów od producenta o sieciówce: "Przewód powstał według naszego najnowszego opracowania; ma konstrukcje wielożyłową przestrzenną, która spowodowała zwiększenie średnicy zewnętrznej kabla. Elementem przewodzącym są przewodniki z najwyższej jakości miedzi, każda z grup przewodników jest indywidualnie ekranowana i posiada konstrukcję minimalizującą negatywne wibracje. Dodatkowo użyto w kablu filtrów pasywnych eliminujących zakłócenia i negatywny wpływ czynników zewnętrznych. Kabel wyposażono w modyfikowane wtyki amerykańskiej firmy Wattgate. Wszystkie elementy przewodzące zostały specjalnie wypolerowane dla uzyskania jednolitej powierzchni i zwiększenia przewodności."



Skrzynka z DC-Components Power 4





"Power 4" bezpiecznie spoczywa pomiędzy dwiema warstwami gąbek





Zbliżenie na wtyk amerykańskiej firmy Wattgate

Solidny gruby, przewód w czarnym oplocie 

Czerwona kropka na wtyku Wattgate oznacza polaryzację

Wtyk Wattgate


Dwa spojrzenia na system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Najpierw przewód sieciowy "Power 4" wpiąłem pomiędzy kondycjoner Xindak PC-200V a wzmacniacz lampowy Synthesis A100 Titan, potem to samo uczyniłem wpinając Power 4 bezpośrednio do gniazda sieciowego w ścianie. Potem użyłem go po kolei do wzmacniaczy: Audion Sterling 20th Anniversary EL34, Pathos Classic One MKIII, Cayin A-55 TP, Cyrus ONE oraz Hegel H160 i rozpocząłem odsłuchy. Przyłączałem też go do źródeł takich jak odtwarzacz sieciowy Onkyo NS-6170, DAC Questyle CMA400i i odtwarzacz płyt CD Musial Fidelity A1 CD-PRO. Pełna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego testu. 

Przewody zasilające odniesienia to: XLO PRO (test TUTAJ), Hiend-Audio Ziggy Cheetah (test TUTAJ), KBL Sound Fluid (test TUTAJ), Perkune Audiophile Cables PRO (test TUTAJ), a także Audiomica Laboratory Excellence w modyfikacji Amber (zobacz TUTAJ). Pomocniczo stosowałem też przewód zasilający DC-Components serii budżetowej "1" oraz zwykłe sieciówki "komputerowe".

Od razu napiszę, że największy progres i korzyść z zastosowania "Power 4" występuje w przypadku wpięcia go do wzmacniacza - niezależnie lampowego, czy tranzystorowego, czy hybrydowego. Wydaje się, iż przewód ten jest w taki sposób skonstruowany, że najbardziej "lubi" silny prąd i w takim środowisku "czuje się" optymalnie. Jakie zmiany następują po aplikacji sieciówki DC-Components? To przede wszystkim niejakie pogrubienie przekazu, jego dociążenie i wysycenie (ale nie przeciążenie!). Dzięki temu przekaz staje się nie tylko większy i bliższy, ale również różnorodniejszy i bardziej substancjalny. Lepiej odczuwalny, rzeczywistszy. Poza tym "Power 4" czaruje dużą żywiołowością i energią, wiele w nim tzw. chęci do grania. Napędza, popycha i akceleruje dźwięk, dodaje mu dynamiki i szybkości, przy jednoczesnym odciążeniu istniejących hamulców i opóźnień w przekazie. To tak jakby udrożnić koryto strumienia, w którym zalegały muł i gałęzie powodujące zawirowania, lokalne spiętrzenia i blokady. Główny nurt staje się rączy i harmonijny, a także czystszy i przezroczysty. Niosący więcej masy i życia. Przy czym substancja ta jest uregulowana, dobrze kontrolowana i kształtna. Dobrze skanalizowana, uporządkowana, składająca się z wielu warstw i poziomów.

Powyższy charakter soniczny "Power 4"świetnie koresponduje z wzmacniaczami, o czym już napisałem wcześniej. Nagrania otrzymują więcej życia i energii, lecz również są dosadniej odkrywane i mają lepszą strukturę. Widać w nich więcej i głębiej. Łatwiej je usłyszeć, bo są powiększone i przybliżone. Prezentacja dźwięku czyniona przez kłodzką sieciówkę powoduje, że także przestrzeń jest wirtualnie poszerzana i pogłębiana, zaopatrzona w bogactwo tonalne i spójność, bez równoległej agresywności, czy nachalności, co jest bardzo pożądaną cechą świadczącą o zaawansowaniu "Power 4". Przynosi miłą dynamikę, gładkość i uporządkowanie brzmienia, przy temperowaniu nadmiernego harcowania sopranów i ogólnej szklistości oraz ostrości. Przy czym właściwy (poprawny) atak metalu talerzy typu hi-hat, ride i crash jest jak najbardziej zachowany i dźwięczny, a nawet wzmacniany i wyodrębniany (ale już nie podbijany). Podobnie rzecz ma się z niskimi tonami. Są rytmizowane i kanalizowane, ale zabezpieczone dodatkową sprężystością oraz korygowane wyższa energią i pozytywnym wymiarem 3D. Bez tendencji do niekontrolowanego rozlewania się, czy puchnięcia. Bas przenosi się na wyższy poziom jakości i sprawności. To kolejny atut opisywanego kabla sieciowego.

Tak, "Power 4" kapitalnie współpracuje ze wzmacniaczami. Sprawdza się tu idealnie. Jednakże do niektórych źródeł może być nieoptymalny, nie predysponowany. Dlaczego? Albowiem M\ma nieco niżej wyrażone aspiracje do ukazywania pełnej oraz zróżnicowanej rozdzielczości, a także określania rozbudowanej selektywności źródeł. Przy np. nagraniach wysokiej rozdzielczości może nieco brakować nie tyle ekspresji (bo ta będzie ponad zwyczajna), ale jasnego światła i dalszej detaliczności. Tak, czy inaczej "Power 4" to pierwszorzędny kabel. Polecam z całym przekonaniem, tym bardziej, że jego cena na tle jakości i solidności budowy, jak i super korzystnego wpływu na dźwięk są fantastyczne. Naprawdę warto posłuchać DC-Components Power 4!

Cena w Polsce - nie ustalona.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Syntesis A100 Titan (test TU), Audion Sterling 20th Anniversary EL34, Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Inaudio FB200 C (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także kolumny aktywne Fostex PM0.5d (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini.
DAC: Questyle CMA400i (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Revox B 261.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Asdomo - stojak do słuchawek

$
0
0


Zdjęcie ze strony Aliexpress.com

Dziś kilka słów o czymś nietypowym, ale bardzo przydatnym dla słuchawkowego audiofila. Chodzi mi o stojak do słuchawek. Kiedy ma się już upragnione słuchawki klasy hi-fi, trudno je trzymać byle gdzie - na biurku, czy w szufladzie, itp. Raz, że mogą się w taki sposób porysować i zakurzyć, ale także, dwa, uszkodzić przy jakiejś czynności niezwiązanej ze słuchaniem muzyki na nich. Spaść na podłogę, zostać uderzone, przewrócone, etc. Najlepiej słuchawki przechowywać na stojaku dla nich specjalnie adresowanym. Wówczas ryzyko przypadkowego uszkodzenia jest najmniejsze, a ich mechaniczna długowieczność wydłuża się do kwadratu. Słuchawki lubią być przechowywane w taki sposób.

No dobrze, już napisałem że porządne słuchawki powinny być przechowywane na solidnym stojaku. Ale skąd najlepiej go wziąć? Wybór takowych jest dość szeroki i bogaty we wzory oraz konstrukcje. Tanie kosztują już od około 50 PLN, lecz wykonane są najczęściej z lichego akrylu lub tzw. pleksi. Te droższe za około 100 PLN to zwykłe stojaki z drewnianym kołkiem albo z lepszego tworzywa sztucznego. Dopiero te całe drewniane, wyoblone w kształcie pałąka słuchawek, w stu procentach spełniają swoją nadrzędną rolę. Lecz jednocześnie są drogie lub bardzo drogie. Ich cena oscyluje pomiędzy 300 - 500 PLN, a nierzadko zbliża się do 1 000 PLN. Remedium na taki stan rzeczy może być zakup stojaka bezpośrednio w Chinach, które i tak wytwarzają dużą część światowych stojaków.

Historia przedstawia się następująco. Pod koniec lipca kupiłem na Aliexpress.com drewniany stojak gięty z litego drewna brzozy i sosny. Marka handlowa to Asdomo. Jego rozmiary wynoszą: 25,5 x 15 x 11 cm. Całość pokryta jest fornirem z orzecha. Stojak prezentuje się znakomicie, choć raczej nie luksusowo. Kosztował około 22 USD, co na złotówki (wraz z przesyłką) wyniosło równe 86 PLN. Czas oczekiwania na paczkę wyniósł trochę powyżej trzech tygodni. Przesyłka przychodzi do placówki Poczty Polskiej. Stojak jest bardzo bezpiecznie i solidnie zapakowany w materiałowy worek, karton i folię bąbelkową.

[Oczywiście, nie zachęcam nikogo do zakupów stojaka w Chinach, przedstawiam jedynie opcję dla ewentualnych zainteresowanych, bowiem Stereo i Kolorowo ma także jakąś racjonalną misję popularyzacyjną do wykonania i przeprowadzenia].

Cena stojaka Asdomo (w dniu publikacji) - 86 PLN.


Przesyłka prosto z Chin

Sposób pakowania jest więcej niż perfekcyjny i bezpieczny

Paczka zapakowana w materiałowy worek


Wygięta sklejka brzozowo-sosnowa


Od spodu przyklejone są cztery filcowe podstawki izolujące od podłoża




Słuchawki Fostex TH-610 osadzone na stojaku


Słuchawki Final Audio Design Pandora Hope VI

Wzmacniacz Cyrus ONE

$
0
0
Cyrus ONE, czyli nowoczesna klasyka (zdjęcie ze strony Cyrus Audio)

Wstęp
Dziś przedstawiam nowy brytyjski wzmacniacz Cyrus ONE (zobacz TUTAJ), choć samo określenie "wzmacniacz" nie jest tu do końca precyzyjne. Owszem, Cyrus ONE to wzmacniacz zintegrowany oparty o układy typu D, czyli cyfrowe (trzeciej generacji, mocy 2 x 100 Wat), ale to nie wszystko. Urządzenie wyposażone jest również w nowoczesny odbiornik Bluetooth aptX, co powinno ucieszyć i zainteresować młode pokolenia melomanów często wspierających się strumieniowaniem muzyki via smartfon. Dodatkowo sprzęt ma zainstalowany przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek typu MM (Moving Magnet), a także pełnowartościowy wzmacniacz słuchawkowy z pełnowymiarowym gniazdem 6,3 mm. Co istotne, pokładowy wzmacniacz słuchawkowy jest klasy AB, a załączony odcina główne zasilanie od wzmacniacza głównego, przez co słuchawki są "karmione" wyłącznie wysokokalorycznym prądem, którym nie muszą się z nikim dzielić. Sprytne. Podobne rozwiązania stosują japońskie Leben, czy Accuphase...

Firma Cyrus powstała w 1984 roku, pierwotnie założona z myślą o produkowaniu wzmacniaczy do kolumn Mission (już wcześniej tu wytwarzanych). Dlatego początkowo nazywała się Cyrus Mission, w miarę upływu czasu wyewoluowała do samodzielnej marki. Ma wielu oddanych zwolenników, swoje kluby, zloty fanów, etc. Na pewno jest kultowa na równi z takimi brytyjskimi legendami jak Naim, Linn, Spendor, czy Tannoy. Większość produktów Cyrus ma bardzo charakterystyczny projekt obudowy, bardzo zbliżony wizualnie do siebie i mało odbiegający od pierwowzorów z lat 80-tych XX wieku - firma wszystkie swoje sprzęty „upycha” w małą, kompaktową obudowę. Niezależnie, czy to jest odtwarzacz CD, wzmacniacz, czy końcówka mocy – rozmiar jest mniej więcej ten sam: 8 x 22 x 36 cm.

Przypomnę, że kilka lat temu TUTAJ opisywałem integrę Cyrus 6a. Tytułowy ONE został użyczony przez polskiego dystrybutora Cyrus - firmę EIC z Warszawy.

Wrażenia ogólne i budowa

O tym, że Cyrus ONE to nie tylko wzmacniacz zintegrowany w cyfrowej klasie D już napisałem. Wspominałem też, iż sprzęt wyposażony jest w nowoczesny odbiornik Bluetooth aptX. Dodatkowo ma zainstalowany przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek typu MM (Moving Magnet), a także pełnowartościowy wzmacniacz słuchawkowy z gniazdem 6,3 mm (załączony odcina główne zasilanie od wzmacniacza głównego). Ciekawym rozwiązaniem stosowanym w Cyrus ONE jest też automatyczne dopasowywanie wzmacniacza do impedancji przyłączanych głośników. Fabrycznie system ten nosi nazwę SID – (detekcja impedancji głośnika). Innymi słowy, Cyrus ONE toleruje i akceptuje wszystkie typy głośników, a te niezależnie od oporności, wpina się do gniazd, a wzmacniacz sam wewnętrznie doń  dopasowuje się, czy to wartość 4, czy 6, czy 8 Ohm.

Sprzęt wyposażony jest także w inne ułatwienia typu funkcja AV Bypass, umożliwiająca wpięcie wzmacniacza do domowej instalacji kina domowego. Posiada także funkcje przedwzmacniacza. Ta pierwsza wygodna jest w przypadku równoległego używania kina domowego. Działa w taki sposób, że Cyrus napędza dwa przednie głośniki stereo (połączone z nim kablami), zaś pozostałe głośniki obsługuje zintegrowany zeń amplituner kinowy. Druga funkcja, czyli przedwzmacniacza, wyprowadza z Cyrusa dwa gniazda RCA bezpośrednio z poziomu jego przedwzmacniacza. Można tu podpiąć np. końcówkę mocy (lub dwie końcówki mocy), subwoofer (lub dwa) albo nawet monitory aktywne. Na pewno taka cecha znacząco rozszerza umiejętności Cyrusa ONE.


Stylistyka ONE jest nieco odmienna od dotychczasowej w Cyrus, ale nadal z nią zbieżna. Rozmiar korpusu to połowa klasycznego - szerokość to jedynie 22 cm, przy głębokości 36 cm. Takie wymiary są charakterystyczne dla większości urządzeń Cyrus. W ONE korpus jednak nie jest odlewany, a zwykły stalowy. Podobnie rzecz ma się z frontem - nie jest odlany (razem z pozostałą częścią obudowy), a akrylowy. To gruba czarna akrylowa płyta, na której umieszczono dwa duże pokrętła. Taki design nawiązuje do wczesnego modelu ONE z lat 80-tych XX wieku. To estetyczny minimalizm. 

Wokół dwóch frontowych metalowych pokręteł (lewy odpowiada za selekcję źródeł, prawy za wzmocnienie) znajdują się powycinane otwory z białym diodowym podświetleniem. Przy lewym pokrętle jest takich otworów sześć, zaś dokoła prawego około dwadzieścia. Podczas ustawień selektora źródeł zapala się właściwa dioda (Bluetooth, Phono, źródło nr 3, nr 4, nr 5 oraz AV), a podczas regulacji głośności zapala się jedna dioda z wielu dookoła prawego pokrętła. Przy załączaniu urządzenia do sieci, rozbłyskują wszystkie diody falując w kilku kierunkach. Efektownie to wygląda. Diody świecą dość intensywnie, ale z poziomu pilota zdalnego sterowania (mały, płaski) można je przyciemnić, ale nie wyłączyć.

Pod akrylowym panelem, w wąskiej szczelinie frontu umieszczono kilka strategicznych punktów. Po lewej stronie niewielki przycisk zasilania, nie jest on zbytnio ergonomiczny. Pośrodku znajduje się "oko" podczerwieni, a po prawej - gniazdo słuchawkowe 6,3 mm. To wielki postęp w Cyrus, albowiem do tej pory najczęściej gniazdo słuchawkowe (i to rozmiaru 3,5 mm) umieszczano ...z tyłu obudowy.

Z tyłu, po dwóch przeciwległych stronach zamontowano po cztery terminale głośnikowe. To klasyczne terminale zaciskowe, z dokręcanymi fragmentami z tworzywa sztucznego. (Do tej pory Cyrus stosował terminale typu "Naim", czyli wbudowanymi w obudowę). Dwie pary terminali lewych i prawych umożliwiają bi-wiring. Mniej więcej po środku tylnego panelu umieszczono sześć par gniazd RCA. Są to kolejno od prawej: 1) gniazda wejściowe do przedwzmacniacza gramofonowego wraz zaciskiem uziemienia, 2) trzy pary wejściowe dla źródeł analogowych, 3) wejście AV i 4) wyjście z przedwzmacniacza. Po prawej znajduje się gniazdo sieciowe IEC. Jest jeszcze mini gniazdo USB - wyłącznie do upgrejdu oprogramowania. Brak wejść cyfrowych, bowiem ONE nie ma wbudowanego DACa, co nieco dziwi i ogranicza funkcjonalność. W XXI wieku taka opcja jest konieczna w takim urządzeniu jakim jest ONE. Jest "cyfrowy" i wszechstronny, a nie ma wewnętrznego cyfrowego DACa - nawet na USB.

W komplecie znajduje się mały i plaski pilot zdalnego sterowania typu Cyrus iR14. Dodawany jest w zasadzie pro forma, albowiem zaraz po zakupie ONE najlepiej pobrać aplikację na tablet lub smartfon "Cyrus ONE Remote", tym bardziej że przecież z takiego poziomu będzie się przesyłać sygnał Bluetooth (np. z serwisu streamingowego Spotify, Tidal, czy Deezer). Funkcja ta umożliwia dużo możliwości sterowania - jest nawet ustawienie balansu.

Z uwag użytkowych warto jeszcze podkreślić łączność Bluetooth. Ma kodek aptX umożliwiającą odbiór HD. Połączenie via Bluetooth nawiązywane jest sprawnie i szybko. Transmisja napowietrzna "trzyma" bardzo stabilnie, gra czysto i bez sprzężeń. Super.




Karton z Cyrus ONE

Bezpieczny sposób pakowania

Cyrus ONE po wyjęciu z pudła

Klasyczny design Cyrus


Dwa regulatory a wokół nich białe diody sygnalizacyjne 

Akrylowy front

Pilot zdalnego sterowania


Stalowa obudowa skręcona z dwóch części: dolnej i górnej

Tył jest szczelnie pokryty gniazdami

Podwójne terminale głośnikowe - nietypowe dla Cyrus, bo typowe (klasyczne)

Odsłuchy na słuchawkach Fostex TH-610



Obsługa za pośrednictwem Cyrus ONE Remote





Kilka próbek słuchanych płyt z Tidal HiFi



Odsłuchy via Auralic Aries Mini

Ogólne spojrzenie na system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Na początek do Cyrus ONE przypiąłem kolumny podłogowe Living Voice Auditorium R3, a potem podstawkowe Guru Monitor. Do wzmacniacza podłączyłem sieciówkę DC-Components Power 4, a jako przewody głośnikowe wybrałem litewskie Perkune Audiophile Cables. "Odpaliłem" też Tidal HiFi via Bluetooth. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Duża nominalna moc 2 x 100 Wat (przy obciążeniu 6 Ohm) sygnalizuje, że ONE nie jest ułomkiem pomimo skromnych rozmiarów obudowy. Lecz jest to moc "cyfrowa", czy więc nie okaże się "gorsza" od tradycyjnej, czyli tranzystorowej? Nic z tych rzeczy. Cyrus gra obfitym i żywym dźwiękiem, który równolegle jest bardzo barwny i plastyczny. To brzmienie szybkie i dynamiczne, lecz wyjątkowo spójne i rozdzielcze. Kierujące się w stronę muzykalności, a nie wyszukanej neutralności. Czuć nasycenie dźwięku, jego substancję i żar, przy czym obecne są szczególnie pierwsze i drugie plany. Te dalsze pozostają w cieniu frontowych. ONE skupia się na przedstawieniu i określeniu całego spektaklu muzycznego - robi to doskonale. Brzmienie jest spektakularnie nasączone muzycznym żywiołem, bogate w rytm i energię, zaopatrzone w silny i motoryczny bas, a do tego nieźle przejrzyste i czytelne. Z kapitalną przestrzenią oraz doskonałym uporządkowaniem. W cenie poniżej 4 000 PLN to zadziwiająca sprawa.

Wzmacniacz ładnie wydobywa krągłości instrumentów, podkreśla ich dźwięczność i wybrzmienia. Dba także o powietrze akustyczne dookoła nich, życie i tchnienie tonów, początek i koniec poszczególnych dźwięków, jak i symetryczne ich trwanie oraz zawieszenie w przestrzeni. Dzięki temu instrumenty brzmią bardzo sugestywnie i autentycznie. Są fizyczne i dotykalne. Podobnie rzecz ma się z wokalami. Mają bogatą strukturę i teksturę, są wyraziste i barwne, dobrze odciskane na tle, a nawet z lekka eksponowane do przodu, więc realistyczne. Pełne i efektywne. Miłe w odbiorze - klimatyczne. Co istotne, taki sposób prezentacji umożliwia rasowanie słabszych realizacji, bowiem zostają nieco ubarwione, użyźnione i pogłębione. Są przez to lepiej słyszalne i obfitsze. Bardziej strawne dla uszu, bo podkolorowane i jednocześnie dociążone. Może nie jest to w stu procentach zgodne z zasadami i prawami audiofilizmu, lecz bardzo dobroczynne dla dźwięku. Tym bardziej, że duża część użytkowników (szczególnie tych młodszych) jako główne źródło będzie używać smartfon wraz z łącznością napowietrzą Bluetooth. A w tym przekazie powyższe użyźnienie i ubogacenie przekazu będzie szczególnie pożądane, bo optymalizujący i energetyzujący niedoskonały przecież sposób transmisji. Efekt w Cyrus jest znakomity - eufonia i muzykalność do kwadratu. Trafia wprost w sedno i istotę muzyki.

Kilka słów o wzmacniaczu słuchawkowym i przedwzmacniaczu gramofonowym. Są więcej niż tylko zwykłym dodatkiem do wzmacniacza. To, można napisać, pełnoprawne i pełnowartościowe funkcje, które są wartością dodaną Cyrus ONE. Uruchomiony wzmacniacz słuchawkowy (wystarczy w tym celu po prostu wcisnąć wtyk do gniazda słuchawkowego) odcina główne zasilanie od wzmacniacza głównego, cały prąd i moc pozostają więc w zasobach wzmacniacza słuchawkowego. I to słychać. Słuchawki otrzymują potężną dawkę energii i dynamiki, dzięki temu brzmienie jest bezpośrednie, żywe i obfite. Zaś równolegle eksponowane są inne cechy ONE takie jak: barwność, głębia tonalna, świetna przestrzeń, dociążenie instrumentów, etc. Zapewniam, że Cyrus potrafi zdziałać ze słuchawkami więcej niźli zwykła "dziurka" we wzmacniaczu. To rzetelny wzmacniacz słuchawkowy, który bez problemu poradzi sobie ze słuchawkami nawet z przedziału wyższego niż 1 500 PLN.

Z kolei przedwzmacniacz gramofonowy nie jest aż tak rasowy jak wzmacniacz słuchawkowy. To solidny phono-stage dla wkładek MM, który charakteryzuje się niezłą plastycznością grania oraz rozbudowaną muzykalnością, co predysponuje go w sam raz dla tańszych wkładek. Takich w cenie około 500 - 600 PLN. Z nimi na pewno stworzy synergiczny duet i zgraną parę. Nie ma co się obrażać na Cyrusa, że nie zainstalował wyższej klasy phono, bo i tak zdecydowana większość odbiorców ONE będzie przyłączać doń budżetowy gramofon z budżetową wkładką. Świetnie będzie pasować tu np. gramofon Rega RP1 z wkładką Rega Carbon.

Konkluzja
Cyrus ONE to pierwszorzędna propozycja dla melomanów, którzy poszukują rzetelnego wzmacniacza o pięknej barwie i super muzykalności, lecz myślą także o odsłuchach muzyki na lepszych słuchawkach. Wartością dodaną jest wbudowany niezły przedwzmacniacz gramofonowy MM, jak i bezproblemowa łączność Bluetooth z kodekiem aptX. Cyrus ONE to wszechstronne urządzenie z wielkim sercem do grania. Trudno obojętnie obok niego przejść, albowiem swym charakterem dźwięku budzi bardzo pozytywne emocje. Polecam!

Cena w Polsce - 3 790 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Syntesis A100 Titan (test TU), Audion Sterling 20th Anniversary EL34, Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Inaudio FB200 C (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także kolumny aktywne Fostex PM0.5d (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini.
DAC: Questyle CMA400i (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Revox B 261.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Słuchawki Encore RockMaster Live - zapowiedź testu

$
0
0
Dziś zapowiedź testu nowych słuchawek o dźwięcznej nazwie Encore RockMaster Live. Nazwa wskazuje, że ma się do czynienia ze słuchawkami o dość wysokich aspiracjach, bo są takie określenia jak "Rock", "Master" i "Live". Tymczasem słuchawki te kosztują w Polsce około 100 PLN (słownie - sto złotych). Nie, proszę nie odchodzić od monitora, nie zamykać klapy laptopa, ani opuszczać niniejszej strony, bo są to naprawdę ciekawe nauszniki. Ale zacznę jeszcze inaczej. Opowiem pewną historię.

Była sobie kiedyś kalifornijska firma NuForce, założona w 2005 roku przez grupę zapaleńców audio hi-fi mających zamiar konstruować i wytwarzać nietypowe sprzęty audio oparte o własne rozwiązania i doświadczenia. NuForce mocno i głęboko weszło w rynek high-fidelity; wytwarzano tu bardzo interesujące wzmacniacze cyfrowe, pierwszorzędne DACi, wzmacniacze słuchawkowe, a nawet słuchawki. Niestety, rozmaite zawirowania rynkowe spowodowały, że NuForce stracił płynność finansową. W 2014 roku został przejęty przez Coretronic Corporation; od tego czasu tworzy przedsiębiorstwo Optoma NuForce (zobacz TUTAJ). Część ludzi z pierwotnego NuForce stworzyła swoje niezależne firmy. Pierwszą jest NuPrime Audio (zobacz TUTAJ), do której przeniesiono sporo patentów i know-how, a nawet urządzeń NuForce. Zaś druga firma, która wykiełkowała z dawnego NuForce to właśnie ...Encore Design Ltd. (zobacz TUTAJ). Jak można przeczytać na jej stronie: "Firma Encore Design Ltd. została założona przez tworców NuForce. Innowacyjny rdzeń przedsiębiorstwa utworzony jest przez rzeszę utalentowanych inżynierów w Stanach Zjednoczonych, Danii, na Tajwanie i Chinach. Poza swoim stałym zespołem projektowym Encore współpracuje z grupą starannie wyselekcjonowanych, wysokiej jakości producentów, którzy wprowadzają swoje produkty na rynek za pośrednictwem marki Encore i ogólnoświatowych kanałów dystrybucji. Zgodnie z naszym modelem współpracy handlowej partnerzy firmy Encore zachowują prawa własności intelektualnej do swoich produktów".

Obecnie Encore Design Ltd. ma w swojej ofercie parę przenośnych DACów, a także kilka par słuchawek. Dużym przebojem okazały się być wprowadzone na rynek w ubiegłym roku Encore RockMaster OE (zobacz TUTAJ). Zaś niedawno pojawił się model Encore RockMaster Live, czyli główni bohaterowie niniejszej zapowiedzi. Słuchawki przyjechały do mnie z warszawskiego salonu Audiomagic.pl (zobacz TUTAJ). Słucham już na nich od dobrych kilku dni. Proszę wierzyć lub nie, ale w swojej cenie to są "killerzy". Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.









Plan recenzji - wrzesień 2017 r.

$
0
0
W sierpniu nie zdążyłem dokończyć recenzji dwóch sprzętów, zacznę więc od nich pierwsze wrześniowe opisy.

1. Z sierpnia na wrzesień przenoszę test wzmacniacza lampowego Audion Serling 20th Anniversary "Hard Wired" na lampach EL34 (zapowiedź TUTAJ). Jak pisałem w sierpniu, "katuję" go już od kilku dobrych tygodni. Piękne, bo bogate i eufoniczne brzmienie. Test ukaże się na początku miesiąca.




2. Zaraz potem planuję zaległą recenzję Auralic Aries Mini (zobacz zapowiedź TUTAJ). Już kilka razy zabierałem się za pisanie tekstu recenzji, mam ją w głowie, ale w sierpniu nie zdążyłem przelać jej na "papier". Aries Mini to kapitalny sprzęt za umiarkowane pieniądze. Jestem nim urzeczony.




3. Na początku września chciałbym opisać nowe polskie kolumny podstawkowe bydgoskiego producenta Wigg Art. Wigg Art dostarczył mi parę swoich nowych kolumn podstawkowych o wdzięcznej nazwie Elodie. Przypomnę, że wcześniej testowałem już dwie pary kolumn podłogowych Wigg Art. Były to modele Enzo (czytaj test TUTAJ) oraz Arvil (czytaj test TUTAJ).




4. W kolejce czekają niedrogie słuchawki Encore RockMaster Live (czytaj zapowiedź TUTAJ). Bardzo udane budżetowe słuchaweczki. Nie mam uwag. Super!




5. Potem przyjdzie czas na norweski wzmacniacz zintegrowany Hegel Röst (zobacz TUTAJ). Tu nie potrzeba zbytniej reklamy. EISA Award 2017-2018 - najlepszy produkt w kategorii "wzmacniacz zintegrowany". To mówi samo za siebie.



6. Krakowski dystrybutor i producent  Mediam Sp. z o.o. zapowiada rychłą wysyłkę nowego wzmacniacza słuchawkowego i także przedwzmacniacza gramofonowego MM/MC Divaldi AMP-02 (zobacz TUTAJ). Zapowiada się bardzo ciekawie.




7. Warszawski Polpak na wrzesień anonsuje zmasowany nalot paczek ze sprzętem. Jako pierwsza ma zlądować nowa wersja wzmacniacza Xindax A-06 New Edition (zobacz TUTAJ).




8. Zaraz po Xindax A-06 mają nadejść nowości z Polpak, a konkretnie z Taga Harmony: Taga Harmony HTA-1200 oraz Taga Harmony TTA-1000. Ciekawe, jak ta marka szybko rozwija się...

9. Pan Paul Goodwin z Perkune Audiophile Cables (zobacz TUTAJ) zapowiada wysyłkę dwóch swoich nowych produktów: interkonektów analogowych RCA oraz zworek głośnikowych bi-wire. Te pierwsze, jak sam określa - "sounds really GREAT!". 

10. Z białostockiego Rafko mają przyjechać nietypowe kolumny bipolarne z wbudowanymi subwooferami Definitive Technology BP-9060 (czytaj TUTAJ). To odmienna filozofia hi-fi, ale posiadająca rzeszę światowych wielbicieli. Trzeba to przetestować!



11. Nie zabraknie sprzętu audio-vintage. Tym razem chcę wziąć na warsztat japoński radioodbiornik z 1979 roku - Luxman T-50A. Gra u mnie już od kilku dni.

Zapraszam do wrześniowej lektury Stereo i Kolorowo!

Przedwzmacniacz gramofonowy Synthesis Roma 79DC - zapowiedź testu

$
0
0


Kilka dni temu od przedstawiciela warszawskiego dystrybutora EIC otrzymałem przedwzmacniacz gramofonowy Synthesis Roma 79DC (zobacz TUTAJ). To przedwzmacniacz oparty o trzy lampy elektronowe: dwie ECC82 w stopniach wyjściowych i jedną ECC83 w stopniu wzmocnienia. Urządzenie produkowane jest we Włoszech, co zresztą zdradza już sama nazwa "Roma", nie mówiąc o designie, który jest typowy dla włoskiego designu, czyli szykowny i elegancki. Panel frontowy jest dostępny w różnych wykończeniach - w kilku drewnianych wybarwieniach oraz w czystym aluminium. Przedwzmacniacz przeznaczony jest dla wkładek MM, MC i MC+. Ma mnóstwo nastawów i regulacji, a wszystkie są łatwe w obsłudze, bo wybierane pokrętłem lub przyciskami.

Producent tak pisze o Roma 79DC: "Wszystkie istotne podzespoły tego przedwzmacniacza liniowego, na które składają się dwie lampy ECC83/12AX7 i jedna ECC82/12AU7 napędzane są przez wielostopniowy, w pełni regulowany zasilacz.

Konstrukcja ta zoptymalizowana została poprzez potężne, ekranowane transformatory mocy redukujący interferencje. Szereg metalizowanych polipropylenowych kondensatorów wysokiej klasy steruje obwodami sygnału audio. Stopień wejścia MM stosuje tranzystor nisko-szumowy JFet z oddzielnie regulowanym intensywnie filtrującym zasilaczem redukującym interferencje i szumy. Zastosowanie w stopniu wyjścia lampy ECC82/12AU7 zapewnia temu urządzeniu bardzo niską impedancję wyjścia bez straty sygnału.

Roma 79DC wyposażony jest w łatwo wybieralne kondensatory (MM) i impedancje (MC) dla wkładek przy użyciu zamontowanego na przedzie pokrętła wyboru, co odzwierciedlane jest również na wyświetlaczu LCD na panelu przednim".


Synthesis Roma 79DC przyłączyłem do gramofonu Nottingham Analogue Horizon wraz z wkładką MM Ortofon 2M Black i rozpocząłem testy. Zapraszam do lektury recenzji za kilkanaście dni.






Wzmacniacz lampowy Audion Sterling Stereo 20th Anniversary “Hard-Wired”

$
0
0
Audion Sterling Stereo 20th Anniversary (zdjęcie ze strony Audion)

Wstęp

Jeszcze przed wakacjami krakowski Mediam przesłał do mnie wzmacniacz lampowy Audion Sterling Stereo 20th Anniversary "Hard Wired" na lampach EL34 (zobacz TUTAJ). A przypomnę, że niedawno recenzowałem inny wzmacniacz Audion, mianowicie Audion Silver Night 20th Anniversary 300B (czytaj test TUTAJ) na kultowych lampach 300B. Wersja na lampach EL34 ma nieco więcej mocy, bo 2 x 12 Wat w porównaniu do 300B, gdzie to było 2 x 7 Wat. Choć oczywiście „lampowa moc" nijak przekłada się na tranzystorową – wystarczy nadmienić, że Audion Sterling pobiera z sieci aż 140 Wat. Audion Sterling Stereo 20th Anniversary "Hard Wired" to wyższa wersja serii Sterling - montaż wewnętrzny w całości oparty jest o metodę "point to point", nie używane są żadne płytki drukowane, etc. 

Niestety, uroki wakacji, plaża i słońce, a także nawał innych okoliczności spowodowały, że nie zdążyłem napisać recenzji latem. Czynię to dopiero teraz, we wrześniu. Ale ten czas nie był stracony, albowiem z przyjemnością słuchałem muzyki na Audion Sterling. Znam go już "na wylot", więc i niniejszy test jest dość obiektywny.

Wrażenia ogólne i budowa
No cóż, o firmie Audion większość rzeczy już napisałem przy okazji poprzednich testów, myślę że nie ma co się powtarzać. Czytelnik żądny tej wiedzy na pewno zajrzy w odpowiednie miejsce Stereo i Kolorowo. Można jedynie przypomnieć, że Audion to brytyjska firma zarządzana przez Duńczyka, a wytwarzająca swoje produkty we Francji. Takie czasy. Audion to jeden z największych światowych producentów lampowych sprzętów audio hi-fi, a także licznych podzespołów i KITów wykorzystywanych przez innych. Wybór i oferta urządzeń lampowych jest przebogata. Wystarczy zajrzeć TUTAJ.
Jak wygląda tytułowy Audion Sterling Stereo 20th Anniversary? Tak jak zdecydowana większość innych firmowych wzmacniaczy lampowych. Wąska, ale wydłużona obudowa o do bólu klasycznym designie. Na froncie duża gała wzmocnienia i kilka przełączników hebelkowych. Z tyłu kilka wejść analogowych RCA, włącznik sieciowy i gniazdo IEC. Na górze stojące na sztorc lampy (w tym dwie EL34 firmy Electro Harmonix). Oczywiście, montaż, wykonanie i jakość zastosowanych materiałów to najwyższy poziom. Nabywca może wybierać w kilku wersjach budowy. Jest albo oparta na płytkach drukowanych, albo „hard-wired”. Ta druga, droższa dotarła do mnie.
W tym momencie warto oddać  głos producentowi, który tak pisze na swojej stronie. Zintegrowany wzmacniacz stereofoniczny Audion Sterling 20th Anniversary posiada wszystkie połączenia zrobione na sztywno, punkt po punkcie. Przy jego produkcji użyto lepszych podzespołów oraz większego, ręcznie wykonanego transformatora wyjściowego Audion (EI96). Ten pentodowy wzmacniacz stereofoniczny EL34 ma niewielkie sprzężenie zwrotne. Cała obudowa i osłona transformatora jest wykonana z czarnego aluminium malowanego proszkowo. Górna płyta oraz firmowa tabliczka są ze stali nierdzewnej wypolerowanej na wysoki połysk. Połączenie to pozwala uzyskać płynne przejścia, dobry odbiór sygnału oraz świetne krzywe reakcji. Różnica między modelami MK1 na płytce drukowanej, a modelami Anniversary jest wyraźnie słyszalna. Jest to spowodowane użyciem większych transformatorów oraz lepszych podzespołów.
Model Sterling jest przeznaczony do użytku z głośnikami o efektywności 89 dB lub większej. Tworzy idealne połączenie z naszymi kablami z serii Proton. Wzmacniacz posiada moc 12 Watów przy 8 omach. Można go także dostosować do współpracy z głośnikami 4-ohmowymi. Model zintegrowany posiada 5 wejść liniowych i bezpośrednie wyjście magnetofonowe, z możliwością przełączania z poziomu przedniego panelu.
Ponieważ urządzenie posiada regulację głośności na przednim panelu oraz pięć wejść stereo z tyłu, oznacza to, że nie trzeba podłączać przedwzmacniacza, chyba że potrzebny jest stopień gramofonowy. Wzmacniacz posiada automatyczny dobór prądu podkładu lamp. Współpracuje z dowolnymi lampami EL34 (urządzenie wyposażono w lampy Electro Harmonix).
Zintegrowany wzmacniacz Sterling jest wykonany z części pochodzących z Europy i Stanów Zjednoczonych. Producent stara się unikać chińskich podzespołów. Transformatory wyjściowe są nawijane przez Audiona, zgodnie z wyznaczonymi przez firmę standardami. Zaś wiele podzespołów jest wykonywanych na miejscu lub specjalnie na zamówienie przez zewnętrznych dostawców. Użyte lampy to Electro Harmonix EL34 i radzieckie lampy NOS 6H1N jako lampy końcowe i wejściowe.



"Goły" Audion Sterling bez lamp 


Montaż lamp elektronowych


Lampy elektronowe EL34 Electro-Harmonix oraz NOS 6H1N z dawnego ZSRR


Stalowa lustrzana blacha, a na niej lampy elektronowe - kapitalnie to wygląda!

Klasyczne wzornictwo Audion - nic dodać, nic ująć

Audion Sterling i Synthesis A100 Titan

Po lewej - gigantyczny wzmacniacz lampowy Synthesis A100 Titan; po prawej - kolumna na głośniku szerokopasmowym Inaudio FB 200C

Na podstawkach monitory aktywne Fostex PM0.5d

Na zewnątrz kolumny Living Voice Auditorium R3, wewnątrz - Inaudio FB 200C

Wrażenia dźwiękowe
Jako że producent zaleca podłączać do wzmacniacza kolumny o efektywności co najmniej 89 dB, w czasie testów używałem przede wszystkim dwie pary głośników: Living Voice Auditorium R3 o skuteczności 94 dB oraz Inaudio FB 200C - 98 dB. Okablowanie to przewody XLO serii PRO (czytaj TUTAJ). Pozostałe sprzęty towarzyszące wymienione są na końcu niniejszego tekstu.

Jak pisałem wcześniej, niedawno opisywałem innym model Audiona opartego na lampach 300B. Czy lampy EL34 serii Sterling dorównują kultowym bańkom 300B? Od razu napiszę, że jest to odmienna charakterystyka brzmienia, choć mająca też solidny wspólny mianownik. Lampy EL34 przede wszystkim inaczej modelują bas, są także w odbiorze bardziej dynamiczne i, co oczywiste, "produkują" nieco więcej mocy (12 Wat versus 7 Wat). Niskie tony nie są mniejsze, czy uboższe, a odmiennie wyrażane. Tak, jak 300B je eksponują i "wyostrzają", tak EL34 lekko zaokrąglają i wysycają. Dają także efekt przyjemnego głębokiego "szklanego pukania" przechodzącego niekiedy w "strzelanie" (nie wiem jak to lepiej określić). Dzięki temu takie instrumenty jak perkusje, kontrabasy, czy gitary basowe otrzymują realny kształt, dopełnienie i wyrazistość. Z drugiej strony 300B lepiej ten bas różnicuje i wyodrębnia. Coś za coś. 


Ponadto model EL34 ma więcej energii muzycznej, brzmi dobitniej i żywiej, lecz ciut miej w tym finezji i szyku, żyzności i głębi (niż w 300B). Nie są to duże różnice, ale są od razu zauważalne i słyszalne. Nie chcę przez to napisać, że jeden jest gorszy lub lepszy od drugiego, bo tak nie jest. To są przeciwstawne charaktery, inaczej rozkładające akcenty brzmieniowe; dwubiegunowo podążające w swoich kierunkach, lecz nadal mocno osadzone na lampowej żywotności, karmione ciepłem i żarem, lekko dosłodzone i zagęszczone. Wypełnione stuprocentową muzyką i nasączone tonalnością po brzegi. Wybór konkretnego modelu to indywidualne preferencje nabywcy wzmacniacza. Dla mnie korzystniej prezentuje się model Audion 300B - więcej tu magii i misterności, jak i lotności brzmienia oraz głębi tonalnej. Dźwięk jest bogaciej eksponowany, brzmi dokładniej i bardziej namacalnie.


Wracając do Sterling EL34. Jego immanentną cechą jest organiczne brzmienie, bardzo fizjologiczne i barwne. Intonacja średnicy jest doskonała, tempo basów - przykładne, zaś soczystość sopranów - dogłębna i wielopoziomowa. To brzmienie na wskroś eufoniczne, ubogacone i jędrne. Całościowo zharmonizowane, kształtne i stylowe. Zaawansowane i pełnokrwiste. Typowe dla bardzo dojrzałego hi-fi. Instrumenty i wokale dzięki temu istnieją rzeczywiście, są jednoznacznie osadzone w przestrzeni - są fizyczne i namacalne na całej siatce 3D. Posiadają dopasowaną i głęboką formę oraz strukturę, a równolegle są dociążone i masywne. Niosące mnóstwo dźwięku. 


Co istotne, dźwięk Sterlinga jest szybki, żwawy i dynamiczny. Nie ma żadnego ciągnięcia się, watowania, czy kleistości (jak to czasem jest w tańszych wzmacniaczach lampowych). Nie ma też mowy o nadmiernej słodyczy, tłustości, czy zbytnim ociepleniu przekazu. Dźwięk i pod tym względem jest wyważony i koherentny - wypoziomowany, można napisać. Podobnie rzecz ma się z niskimi tonami. Są ujędrnione i obfite, ale nie przesadzone. Mają dużo pulsu i energii, lecz są one zdrowe i optymalne. Zbalansowane i obiektywne. Autentyczne.

Konkluzja
Audion Sterling Stereo 20th Anniversary “Hard-Wired” to wzmacniacz lampowy dla zaawansowanych melomanów wiedzących, czego szukają. Albowiem wzmacniacz ten zapewnia doznania muzyczne na bardzo wysokim poziomie percepcji. Przynosi ekspresję, dopełnienie i wyrazistość, a także mocny, punktowy bas i barwną średnicę. Brzmienie jest bogate i eufoniczne - wprost magiczne. Mistrzostwo świata na lampach elektronowych EL34!  

Cena w Polsce - 11 400 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Syntesis A100 Titan (test TU), Cyrus ONE (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Inaudio FB 200C (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także kolumny aktywne Fostex PM0.5d (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini.
DAC: Questyle CMA400i (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), 1ARC Arrow SE (test TU) i Synthesis Roma 79DC.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Revox B 261.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Wzmacniacz Xindak A-06 New Edition - zapowiedź testu

$
0
0

Kilka dni temu z warszawskiego Polpaku przyjechał do mnie nowiusieńki wzmacniacz zintegrowany Xindak A-06 New Edition (zobacz TUTAJ). Oczywiście, to odświeżona wersja dobrze znanego i lubianego modelu Xindak A-06 sprzedawanego od wielu, wielu lat. Co konkretnie poprawili konstruktorzy, nie wiem, ale na pewno dodano DAC Texas Instruments PMC2704 z cyfrowym wejściem optycznym i elektrycznym (wejście USB DAC też jest, ale było także w poprzedniej wersji). Z kolei liczbę wejść analogowych zredukowano do dwóch par RCA (wcześniej było to aż pięć par). A-06 New Edition prezentuje się typowo dla Xindak - solidna budowa, oszczędna stylistyka.
Jak można przeczytać: "Xindak A-06 New Edition to stereofoniczny, zintegrowany wzmacniacz mocy, w pełni kontrolowany pilotem zdalnego sterowania. Jest to bazowy wzmacniacz w ofercie firmy Xindak, który został specjalnie zaprojektowany dla audiofilów i entuzjastów wysokiej jakości muzyki hi-fi. A-06 pomimo wysokiej jakości brzmienia charakteryzuje się wciąż zasadą prostoty budowy. W konstrukcji wykorzystano wysokiej jakości toroidalny transformator dostarczający odpowiednich ilości mocy dla urządzenia i specjalizowany przekaźnik obsługujący przełącznik wejść. W celu zwiększenia trwałości konstrukcji i uniknięciu uszkodzeń, zastosowano przekaźnik odłączający wyjście na kolumny głośnikowe, w przypadku wystąpienia zwarcia. Stopień napięciowy wzmacniacza wykorzystuje wyborowe układy wzmacniania AD712, a pierwszy stopień końcówki mocy wykorzystuje wysokiej jakości układy Toshiba 2SK170 F.E.T. Z kolei podwójne tranzystory Hitachi 2SD667/2SB647 są wykorzystywane dla wzmacniania napięcia. Stopień wyjścia na obydwu kanałach wykorzystuje dwie pary wysoko-prądowych podwójnych tranzystorów Sanken 2SC4468/2SA1695. Urządzenie posiada wbudowane funkcje auto-protekcji: ochrona przy włączeniu, ochrona prądowa i protekcja przy wyłączeniu. Wzmacniacz stereo Xindak A06 dzięki innowacyjnej konstrukcji gwarantuje najlepszą jakość brzmienia w swoim przedziale cenowym. Xindak A06 New Edition został dodatkowo wzbogacony o DAC z wejściami: optical, coaxial, USB".

Parametry techniczne
Moc wyjściowa: 80 W x 2 (8 Ohm)
Pasmo przenoszenia: 5 Hz -100 KHz (0, -3 dB)
THD: ≤ 0,03%
Współczynnik S/N: ≥ 88 dB (ważone A)
Czułość wejściowa: 300 mV
Zużycie energii: 380 W
Wymiary (W x H x D): 430 mm × 110 mm x 352 mm
Masa netto: 8,5 kg









Perkune Audiophile Cables Elite Series - zapowiedź testu

$
0
0
Właśnie otrzymałem przesyłkę od Paula Goodwina z Wilna, konstruktora przewodów Perkune Audiophile Cables. Opisywałem już różne kable Paula, kilka z nich na co dzień używam w swym systemie audio hi-fi. Tym razem do testów dostałem najnowsze przewody z serii Elite (zobacz TUTAJ), czyli obecnie najwyższe w ofercie. Będę więc testować przewody głośnikowe, interkonekty RCA oraz jumpery głośnikowe - wszystkie z serii Elite. Co ważne, Paul rekomenduje po wyjęciu kabli z pudła nie dotykać gołymi rękoma ani wtyków, ani konektorów - najlepiej użyć bawełnianych rękawiczek. Dlatego też przewody mają wszystkie wtyki zapakowane w foliowe woreczki.

Tak Paul Goodwin pisze o swoich przewodach serii Elite: "To są pięknie brzmiące kable połączeniowe i głośnikowe, ja o nich mówię, że są przezroczyste. Oznacza to, że moje kable mają minimalną oporność i pojemność, zarówno źródła jak i wzmacniacz uzyskują czyste brzmienie, wprowadzane są nowe możliwości soniczne do systemu dźwiękowego. Czy to hi-end, czy low-end, kable "Elite" pozwalają cieszyć się dźwiękiem typu high-fidelity dostępnym w low-endowej cenie!"

Jumpery wpiąłem do podwójnych terminali głośników Living Voice Auditorium R3, interkonekty pomiędzy przedwzmacniacz gramofonowy Synthesis Roma 79DC, a wzmacniacz Pathos Classic One MKIII, do niego zaś początkowe głośniki Living Voice za pośrednictwem przewodów głośnikowych. Testy wystartowały!








Viewing all 1482 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>