Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1508 articles
Browse latest View live

Kolumny podstawkowe Wigg Art Elodie

$
0
0


Kilka zdjęć Wigg Art Elodie wraz z firmowymi podstawkami (zdjęcia otrzymane z Wigg Art)


Wstęp
Jeszcze w te wakacje polski producent Wigg Art dostarczył mi do recenzji parę swoich najnowszych kolumn podstawkowych (wraz ze standami) o wdzięcznej nazwie Elodie, czyli francuskiego kobiecego imiona. Przypomnę, że wcześniej testowałem już dwie pary kolumn podłogowych Wigg Art. Były to modele Enzo (czytaj test TUTAJ) oraz Arvil (czytaj test TUTAJ). Uważam kolumny Wigg Art za doskonały przykład solidnej roboty konstrukcyjnej oraz wybitnego wykonania (firma używa wyłącznie naturalne forniry oraz przetworniki od renomowanych producentów) przy równoległym zachowaniu rozsądnych, polskich cen. Oczywiście, ich brzmienie również jest wyborne, o czym można było się przekonać między innymi na ubiegłorocznej wystawie Audio Video Show w Warszawie.
Wigg Art
Przy okazji wcześniejszych testów kolumn sporo już napisałem o firmie Wigg Art. Dziś więc przypomnę wyłącznie najważniejsze informacje. Wigg Art to polska manufaktura, z Bydgoszczy w Kujawsko-Pomorskiem. Właścicielem i konstruktorem jest pan Grzegorz Wielogórski. Pan Grzegorz założył firmę dziesięć lat temu, bo w roku 2007, choć oczywiście i wcześniej konstruował rozmaite kolumny. Warto podkreślić, że wszystkie prace wykonywane są od początku do końca w bydgoskim zakładzie – włączając w to cały proces stolarki wraz z okleinowaniem. To w stu procentach ręczna, wysokogatunkowa i czasochłonna precyzyjna robota! Do skrzynek wkładana jest starannie dobrana elektronika pochodząca od renomowanych producentów oraz takie same przetworniki – używane są produkcji skandynawskiej. To najczęściej norweski Seas lub duński Scan-Speak, czyli wysoka liga.
Firmowa oferta obejmuje trzy modele podłogowe: 2-drożne Axel, 2,5-drożne Enzo, 2-drożne Arvil oraz 3-drożne Yves. Jest też subwoofer Luc 250. Jak widać, poszczególne kolumny otrzymały nazwy pochodzące od francuskich imion męskich. Co istotne, firma może zastosować indywidualnie wybrany fornir przez klienta, a wybór oklein jest fantastyczny, bo niezwykle bogaty i szeroki.

„Podmarką” Wigg Art jest Vein Audio, czyli firmowy dział zajmujący się wytwarzaniem przewodów audio. Póki co, wyłącznie zasilających. Stereo i Kolorowo miało z nimi styczność - test przewodu Vein Audio Indigo przeczytaj TUTAJ.

Wrażenia ogólne i budowa
Mówiąc szczerze, trudno mi sobie przypomnieć jakieś kolumny, które byłyby tak doskonale wykończone jak te pochodzące z Wigg Art, a jednocześnie nie kosztowały kroci. Tak, Wigg Art przykłada bardzo dużą uwagę i wiele zaangażowania w proces cyzelowania powłoki zewnętrznej swych produktów (i wnętrza także). W rezultacie takie głośniki jak Enzo i Arvil trudno nie nazwać inaczej jak arcydzieła sztuki użytkowej - i piszę te słowa bez zbytniej emfazy, zresztą wystarczy popatrzeć na ich zdjęcia. Nie inaczej jest w modelu podstawkowym Elodie. Design i wykonanie najwyższej próby. Piękny, lekko pochylony kształt, wspaniały drewniany fornir z orzecha amerykańskiego.

Elodie to całkiem spore kolumny. Mają wysokość 36 cm przy porównywalnej głębokości 35 cm i szerokości 20 cm. Masa jednej sztuki wynosi aż 9 kg. Widać, że jest to rzetelna i masywna budowa. Fronty są nieco pochylone do tyłu celem korekcji spójności fazowej przetworników, ale taki zabieg dodaje również szyku i stylu. Drewniany fornir frontu i wierzchnich części położony jest w taki sposób, że usłojowanie na górnym płynnie układa się/przechodzi w jeden wzór. Żmudna robota, ale efekt jest doskonały. Co istotne ściany skrzynek klejone naprzemiennie - cienkie warstwy drewna z utwardzanym MDF, czyli kanapki. Nieczęsto taką technologię można spotkać we współczesnych produkcjach.

Do Elodie jako opcję można dokupić specjalne firmowe standy produkowane przez Wigg Art. Są zbudowane bardzo solidnie i precyzyjnie. Stopy oklejone są takim samym drewnianym fornirem jak skrzynki głośników tworzą więc wizualnie jeden wzór i komplet. Górna i dolna platforma wyposażone są w wysokie kolce. Górna platforma, na której za pośrednictwem kolców stoi kolumna wykonana jest z przezroczystego grubego akrylu. Z kolei dolna to masywna płyta MDF.
Tak producent opisuje swój nowy model: „Kolumna podstawkowa Elodie kształtem odbiega od poprzednich konstrukcji WIGG ART. Przednie jak i górne ścianki są lekko pochylone. Jest to konstrukcja od podstaw zaprojektowana i wykonana w całości przez firmę WIGG ART. Kolumny wykończone są głównie okleinami naturalnymi w wypadku Elodie jest to orzech amerykański. Sama konstrukcja, czyli obudowa Elodie wykonana jest z cienkich warstw drewna połączonych z utwardzanym MDF-em. Drewno z MDF-em klejone są przemiennie. Taka technologie pozwoliła na jeszcze większe zredukowanie rezonansów samej obudowy. Bas-reflex został wykonany z polerowanego aluminium w tylnej części obudowy.

W kolumnie Elodie zastosowane zostały głośniki dwóch firm: Seas i SB Acoustics.  Głośnik wysokotonowy to Seas z serii Excel  26 mm tekstylna kopułka wykonana z Sonomex-u. Front głośnika wysokotonowego wykonany jest z odlewanego aluminium o grubości 6 mm. Głośnik niskośredniotonowy to SB Acoustics - 17 cm stożek z membraną z modyfikowanej celulozy. W zwrotnicy wykorzystano wysokiej jakości cewki Jantzen Audio. Zastosowano tylko i wyłącznie kondensatory polipropylenowe firmy Clarity Cap.

Również stand do Elodie został specjalnie zaprojektowany aby był uzupełnieniem pod względem  estetycznym jak również brzmieniowym. Sam rdzeń standu został wykonany w takiej samej technologii jak obudowa kolumny, czyli klejone naprzemiennie - cienkie warstwy drewna z utwardzanym MDF-em. Część standu polakierowana jest elastycznym lakierem w kolorze czarnym pozostała część wykończona jest w kolorze kolumny. Standy wyposażone zostały również w kolce z podstawkami zabezpieczającymi".

Dane techniczne
Typ - 2-drożna podstawkowa, bass-reflex
Impedancja 8 Ohm
Moc wzmacniacza - min. 25 Wat
Pasmo przenoszenia - 48 - 25 000 Hz
Częstotliwość podziału - 2 600 Hz
Efektywność - 87 dB/2,8 V
Masa jednej sztuki - 9 kg
Wymiary - 20 x 36 x 35 cm (S x G x W)
Terminale głośnikowe przystosowane są do podłączeń widełkowych, bananowych i samych kabli.










Wrażenia dźwiękowe
Elodie najpierw przyłączyłem do wzmacniacza hybrydowego Pathos Classic One MKIII, a potem do tranzystorowego Hegel H160. Przewody głośnikowe (i inne też) to XLO serii PRO. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Podczas wcześniejszych testów modeli Enzo i Arvil podkreślałem ich niepospolicie piękną barwę brzmienia oraz wysoki stopień zróżnicowania tonalnego, w którym było nie tylko słychać doskonałą muzykalność, ale też wręcz duszę dźwięku. Wskazywałem też na wyjątkowo esencjonalną i żyzną średnicę ujawniającą mnóstwo detali i subtelności tonalnych. Dokładnie tak samo jest w Elodie. Ujmująca, bo polichromatyczna barwa, średnica nasączona po brzegi muzyką, jak i precyzja w oddawaniu większych i mniejszych pierwiastków tonalnych. Ale Elodie idzie jeszcze dalej. Kapitalnie ujawnia i operuje ładunkiem emocjonalnym zawartym w substancji nagrań, dociąża substancję muzyczną, dopełnia średnicę żarem i siłą, koncentruje ją i upłynnia. Średnica to pasmo, w którym bydgoskie skrzynki równają się z high-endem. Pokazują prawdziwe instrumenty, dbają o wielowarstwowość i heterogenność brzmienia oraz wydobywają świeżą soczystość średnich tonów.  Dzięki temu wokale i instrumenty brzmią wielce przekonująco, bo namacalnie i fizycznie. Z autentycznym pogłosem, dużą ilością powietrza dookoła, natlenowaniem i lekkością obrazu. Cały ich rysunek jest nie tylko wiarygodny i kompletny, lecz również finezyjny oraz wycyzelowany niczym Koh-i-noor.

Na duże uznanie zasługuje też przestrzeń kreowana przez podstawkowe Wigg Arty. To, że kolumny całkowicie "nikną" w pomieszczeniu odsłuchowym, a dźwięk z łatwością odrywa się od krawędzi skrzynek, to oczywistość. Istotne jest to, iż scena pozorna rozciąga się szerokim półkolem daleko w głąb linii głośników oraz szeroko na boki, poza boki kolumn. Całość sceny jest uporządkowana, harmonijna i holograficzna. Źródła pozorne są solidnie zogniskowane i precyzyjnie zlokalizowane - bez problemów można usłyszeć każdy pojedynczy instrument, czy wokal. A przy tym mają wyraźny obrys i wypełnienie, świetny koloryt oraz pierwszorzędną dźwięczność. Do tego dochodzi perfekcyjne stereo, jakie występuje wyłącznie w zaawansowanych monitorach. Zaś Elodie budują zjawiska stereofoniczne z lekkością i przekonaniem. Wręcz od niechcenia, jakby na luzie, a przecież to mistrzostwo świata w dziedzinie stereo.

Wartym podkreślenia jest duża energia grania tytułowych kolumn. Dynamika i ekspresja stoją na wysokim poziomie natężenia i jakości. Wszystko tu gra, wibruje i rwie się do tańca. Muzyka przekazywana jest z rozmachem, z całym przekonaniem, pełnym ciałem oraz sporą masą i substancją. Pomimo że Elodie to monitory, a nie podłogówki, to nie mają ani zahamowań, ani problemów by energetycznie grać. Z dużym przekonaniem i zaangażowaniem, lecz nie przekraczając ani razu norm kultury. Co istotne, niskie tony są przekonująco obfite i sprężyste, choć typowo monitorowe (czyli nieco od dołu przystrzyżone). Z kolei soprany są wysoce selektywne i jasne, lecz nie kolące uszu sybilantami. Wysokie są fantastycznie zszyte z pozostałymi zakresami, stanowią silną opokę dla energii kolumn.

Konkluzja
Jeżeli ktoś poszukuje monitorów do systemu hi-fi, które będą charakteryzować się przede wszystkim gęstą i nasączoną tonami średnicą, a także wybitną selektywnością oraz taką samą stereofonią i holografią grania uzupełnione wysmakowaną barwą, to wybór Wigg Art Elodie będzie więcej niż optymalny. To kolumny podstawkowe o pełnokrwistym brzmieniu celującym wprost w serce high-endu. Te cechy dźwiękowe uzupełnione są piękną stolarką oraz perfekcyjnym wykonaniem. Brawo Wigg Art!

Cena detaliczna  za parę kolumn: 12 500 PLN.
Cena detaliczna za parę standów: 2 500 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Cyrus ONE (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Inaudio FB 200C (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU), a także kolumny aktywne Fostex PM0.5d (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini.
DAC: Questyle CMA400i (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), 1ARC Arrow SE (test TU) i Synthesis Roma 79DC.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Revox B 261.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Wzmacniacz Hegel Röst (black version) - zapowiedź testu

$
0
0

Kilka dni temu krakowski dystrybutor Camax (zobacz TUTAJ) dostarczył mi nowy model wzmacniacza zintegrowanego Hegel Röst (zobacz TUTAJ). Do tej pory Röst proponowany był jedynie w kolorze białym, kolor czarny to zupełna nowość. Nie muszę przypominać, że Röst niedawno otrzymał prestiżową nagrodę "EISA Award" dla najlepszego wzmacniacza zintegrowanego roku 2017/2018. To wydarzenie mówi samo za siebie.

Producent wiele pisze o swoim nowym produkcie: "Hegel Rost to wzmacniacz stereofoniczny, oparty na rozwiązaniach flagowej integry Hegel H360. Inspirację dla nazwy można tłumaczyć dwojako. Röst to nazwa norweskiej wyspy położonej na dalekiej północy w archipelagu Lofoty i znanej z walorów krajobrazowych. Röst może oznaczać także głos.

Tor audio swoją genezę ma we wzmacniaczach H360 i H160. Układy analogowe są zasadniczo oparte na konstrukcji H360, ale przeskalowane na mniejszą moc. Natomiast z H160 zaczerpnięto konwerter cyfrowo-analogowy. Oprócz tego wdrożono też kilka usprawnień dla dalszej optymalizacji brzmienia. Zastosowno nową wersje firmowego układu SoundEngine. Jest on o 50% szybszy i szczególnie skutecznie radzi sobie z minimalizacją zniekształceń powstających gdy jeden element kończy przewodzenie, a drugi przewodzenie zaczyna (ang. crossover distortion). SoundEngine eliminuje te zniekształcenia w sposób dynamiczny i oprócz tego pozwala na uzyskanie wysokiego współczynnika tłumienia. Hegel zastosował we wzmacniaczu Röst nowe tranzystory wyjściowe, są one szybsze od poprzednio stosowanych i mogą dostarczyć prąd nawet do 50% większy. W stopniu wejściowym pracują ręcznie dobierane tranzystory FET. Do regulacji głośności zastosowano układy zaczerpnięte z wysokoprecyzyjnego sprzętu pomiarowego.

Zapożyczona z modelu H160 część cyfrowa pozwala na obsługę Apple AirPlay. Na wyposażeniu jest cyfrowe wejście koncentryczne RCA, trzy wejścia optyczne, wejście USB typ B i gniazdo Ethernet do połączenia z siecią (dla sterowania i strumieniowania audio). Zastosowano też firmową technikę regeneracji zegara. Dla sygnałów analogowych są trzy wejścia - jedno XLR i dwa RCA. Oprócz terminali głośnikowych jest też wyjście RCA o regulowanym poziomie i wyjście słuchawkowe. Röst wyróżnia się możliwościami współpracy z systemami automatyki. Ma on zainstalowane oprogramowanie Control4, czyli jednego z wiodących dostawców systemów automatyki. Takie funkcjonalności są spotykane w sprzęcie audio-wideo, ale nie w urządzeniach z kręgu audiofilskiego hi-fi. Sterowanie IP wzmacniacza Hegla jest w pełni otwarte, co pozwala na pisanie sterowników dla systemów automatyki takich jak Crestron czy Savant, czy na potrzeby innych aplikacji.

Obudowa została wykonana ze stali i aluminium i pomalowana na biało lub czarno. Gałki również zostały wykonane z aluminium. Wyświetlacz OLED świeci białym światłem. Do wyposażenia Rösta należy wykonany z bloku aluminium pilot zdalnego sterowania, ale sterowanie może się także odbywać poprzez domową sieć. Istnieje także wspomniana wyżej możliwość integracji z systemami inteligentnego domu".

Specyfikacja techniczna:
- Moc 2 x 75 W przy 8 ohm
- AirPlay
- UPnP / DLNA
- Control4
- Streamowanie muzyki z serwisów Tidal, TuneIn oraz z sieci domowej
- wejścia XLR, RCA oraz asynchroniczne USB-B
- Pasmo przenoszenia 5 Hz - 180 kHz
- Odstęp sygnał/szum > 100 dB
- Przesłuch między kanałami <  -100 dB
- Współczynnik tłumienia ponad 2 000
- Wymiary (z nóżkami) 430 x 100 x 310 mm
- Masa 12 kg



Pilot zdalnego sterowania dostarczany jest w eleganckim pudełku wraz z instrukcją obsługi


Front to klasyczny minimalizm estetyczny typowy dla Hegla; w Röst niespodzianka - wyjście słuchawkowe 6,3 mm


Bardzo wyraźny wyświetlacz OLED


Z Rösta można grać bezprzewodowo na dowolnym urządzeniu Apple via AirPlay

Kolumny Definitive Technology BP9060 - zapowiedź testu

$
0
0
BP9060 (zdjęcie ze strony Definitive Technology)

Białostocki dystrybutor Rafko dopiero co dostarczył do mnie amerykańskie kolumny Definitive Technology BP9060 (zobacz TUTAJ). Nie są to zwykłe kolumny pasywne, ani nawet typowo aktywne. To kolumny hybrydowe - bipolarne pasywne z wbudowanym subwooferem aktywnym. Czyli grają "do przodu", do "tyłu", a także zieją prądowym basem. Nieczęsto taką głośnikową "chimerę" można spotkać, ale dla Definitive Technology to codzienność. Od lat firma specjalizuje się w produkcji kolumn bipolarnych dodatkowo wspieranych wewnętrznym aktywnym głośnikiem basowym. Model BP9060 to stosunkowo nowe konstrukcje, pojawiły się na rynku w okolicy połowy zeszłego roku. Nie ukrywam, że od razu mnie zaciekawiły, tym bardziej że kilka razy miałem już do czynienia z hybrydami kolumnowymi Definitive Technology (czytaj testy TUTAJ). Atomowe uderzenie wysokogatunkowego basu połączone ze świetną ogólną czytelnością muzyki wraz z hektarową przestrzenią.

Cechy BP9060
  • głośniki wysokotonowe: 2 x 1 cal (2 x 25.4mm) z kopułką wykonaną z czystego aluminium obrabianego cieplnie z ruchomą cewką i tłumieniem cieczą magnetyczną - jeden umieszczony z przodu obudowy, drugi z tyłu obudowy;
  • głośniki średniotonowe: 3 x 4.5 cala (3 x 114 mm) zbudowane w oparciu o opatentowaną technologię Balanced Dual Surround System (BDSS) II generacji oraz o technologię Linear Response Waveguide dla jak najlepszego odtwarzania mikrodetali i lepszego rozpraszania fal dźwiękowych w celu uzyskania w pełni trójwymiarowej sceny muzycznej z czego jeden z tyłu obudowy;
  • głośniki niskotonowe: subwoofer aktywny 10 cali (25.40 cm). Membrany pasywne: 2 membrany pasywne 10 cali (25.40 cm);
  • obudowa: niskodyfrakcyjna typu Slim Designer z MDF medite o grubości 1 cala (2.54 cm).
Definitive Technology podłączyłem do wzmacniacza hybrydowego Pathos Classic One MKIII, potem je przypnę do tranzystorowego Hegel Röst. Przewody połączeniowe to Perkune Audiophile Cables serii Elite. Oj, super to gra! Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni. 


Aluminiowa rama podstawy, kolce, ślizgacze, śruby i instrukcja - konfekcja typu bombonierka


Aluminiowa nakładka na górną część kolumny; pod nią znajdują się konektory dla ewentualnego nałożenia kolejnego elementu głośnika, czyli rozbudowy



Czarna, gruba tkanina szczelnie okrywa kolumnę ze wszystkich czterech stron (przepraszam za tzw. łapkę na muchy w tle, ale trwa zmasowana napowietrzna inwazja komarów na Gdynię) 

Trudno BP9060 odmówić zarówno oryginalności, jak i urody


Definitive Technology w systemie

Odtwarzacz sieciowy Auralic Aries Mini

$
0
0

Aries mini w czarnej wersji (zdjęcie ze strony Auralic)

Wstęp
Bardzo mi wstyd. Warszawski dystrybutor MIP.bz dostarczył mi kostkę odtwarzacza sieciowego Auralic Aries Mini (zobacz TUTAJ) jeszcze na początku czerwca br. Zgodnie z umową, miałem napisać jego test w ciągu około miesiąca. Dziś mamy już połowę września, czyli przeciągnąłem to testowanie na ponad trzy miesiące. Na swoje usprawiedliwienie napiszę że już kilka razy zabierałem się za pisanie tekstu recenzji; ciągle miałem ją w głowie, ale wciąż nie mogłem przelać jej na "papier". Dla pewności napiszę więc jasno: Aries Mini to kapitalny sprzęt za umiarkowane pieniądze. Jestem nim urzeczony. Brzmienie, obsługa, ergonomia zasługują na najwyższe uznanie. W rezultacie tego zamówiłem dla siebie egzemplarz Auralic Aries Mini u dystrybutora. Na razie czekam, bo zamówiłem wersję białą, na ta ma przyjechać dopiero za około dwa tygodnie. I w zasadzie na tym mógłbym zakończyć niniejszy post, ale dla porządku napiszę jeszcze kilka słów. Do dzieła więc!
Auralic Limited
Firma została założona w 2009 roku w chińskim Hong-Kongu przez dwóch panów Xuanqian Wang i Yuan Wang. Nie, to nie są bracia, zbieżność nazwisk jest przypadkowa. Pierwszy z nich jest inżynierem elektronikiem, a jednocześnie realizatorem dźwięku oraz, co ciekawe, profesjonalnym pianistą. Natomiast drugi pan Wang studiował w USA socjologię i zarządzanie, a po powrocie do kraju zajął się produkcją narzędzi precyzyjnych oraz zaawansowanymi technologiami. Jak podaje firmowa historia, obaj spotkali się po raz pierwszy na festiwalu w Berlinie i tam w 2008 roku wykiełkował pomysł założenia firmy oferującej nową jakość w dziedzinie audio; sprzęt Auralic ma przenosić użytkownika wprost do sal koncertowych, przy czym ma się to odbywać się bez konieczności zarządzania skomplikowanymi ustawieniami, albowiem jednym z priorytetów firmy jest nadzwyczajna prostota obsługi sprzętów. Jak podają panowie Wang, sprzęt i oprogramowanie firmy Auralic ułatwiają melomanom odtwarzanie muzyki w wysokiej rozdzielczości w każdym pokoju w domu, przynoszą sterowanie wszystkimi urządzeniami audio za pomocą jednego kliknięcia na przenośnych urządzeniach, zapewniają odtwarzanie muzyki z dowolnych usług internetowych lub z lokalnej pamięci masowej, pozwalają odkrywać zupełnie nową muzykę, na podstawie własnego upodobania. Jednakże czego by nie napisać, przyznać trzeba, że Auralic wszedł łatwo i głęboko w światowy rynek audio hi-fi niczym nóż w masło.

Obecny katalog Auralic jest szeroki, choć zawężony do kilku segmentów. Koncentruje się na urządzeniach adresowanych do cyfrowego strumieniowania sieciowego, ale także zajmuje się wzmacniaczami słuchawkowymi (Aries, Aries Mini, Altair, Polaris). Ma w ofercie również zaawansowane końcówki mocy oraz przedwzmacniacz liniowy (Merak i Taurus Pre), a także procesor cyfrowy (Vega). Generalnie urządzenia z logo Auralic to poziom wysokiego high-fidelity z mocną predyspozycją i nawiązaniem do high-endu.
Wrażenia ogólne, budowa i obsługa
Jako że powłoka cielesna Aries Mini jest bardzo skromna (mała kostka z tworzywa sztucznego o wymiarach 13,5×13,5×2,8 cm, przy 0,8 kg masy), więc najpierw napiszę czym w istocie rzeczy jest to urządzenie i co potrafi. Zapewnia przede wszystkim szybki bezprzewodowy streaming, pozwalający przesyłać muzykę przechowywaną na dysku sieciowym, dysku USB albo w pamięci wewnętrznej urządzenia (opcjonalnie). Obsługuje takie serwisy strumieniujące muzykę jak Tidal, Qobuz, Spotify, czy Deezer. Wspiera również  inne źródła takie jak vTuner Internet Radio, AirPlay z urządzeń Apple oraz Songcast dla systemu Windows i Mac. Ma zaimplementowane oprogramowanie "AURALiC Lightning DS", które jest dostępne zarówno na iPada oraz na urządzenia z systemem Android. Do bezprzewodowego odtwarzania muzyki Aries wykorzystuje technologię Lightning Streaming, zaś gniazdo pamięci masowej pozwala obsługiwać zarówno 2,5 calowe dyski, jak i dyski SSD, które mogą być wykorzystywane do przechowywania własnej biblioteki muzycznej. Co istotne, odtwarzacz wyposażony jest w: 1) 32-bitowy czterordzeniowy procesor ARM Coretex-A9 z taktowaniem 1 GHz, 2) 512 MB wbudowanej pamięci RAM DDR3 oraz 3) 4 GB pamięci wewnętrznej. Z kolei zastosowana technologia AURALiC Tesla pozwala odczytywać bardzo szerokie spektrum różnych formatów audio. Watro wiedzieć, że platforma Tesla zapewnia moc obliczeniową na poziomie 25 000 MIPS (Million Instructions Per Second), która pozwala dekodować szerokie spektrum formatów audio, w tym AAC, AIFF, ALAC, APE, DIFF, DSF, FLAC, MP3, OGG, WAV, WMA i WV
Aries Mini może pochwalić się bardzo szybkim bezprzewodowym streamingiem muzyki w praktycznie każdej aktualnie dostępnej częstotliwości próbkowania, w tym w formatach Quad-Rate DSD i DXD. Dzięki wspominanemu już oprogramowaniu "AURALiC Lightning DS" streamer bezproblemowo może przesyłać muzykę przechowywaną na dysku sieciowym, zewnętrznym dysku USB albo w pamięci wewnętrznej urządzenia. Bezproblemowo można też strumieniować dźwięk z dowolnego sprzętu marki Apple via AirPlay.

Sprzęt wyposażony jest w dwa analogowe wyjścia wysokiej jakości wykorzystujące technologię ESS SABRE DACchip: ES9018K2M. Streamer wyposażono również w wejścia Gigabit Ethernet, port na dwupasmowe WiFi 802.11ac, wejścia USB i dla opcjonalnego zewnętrznego dysku 2,5’ HDD lub SSD. Ponadto urządzenie oferuje wyjście USB audio, które jest kompatybilne z przetwornikami DAC (sic!) i nie wymaga dodatkowego sterownika, by działać na komputerach Mac. Streamer posiada również cyfrowe wyjścia audio na kable koncentryczne oraz Toslink z możliwością obsługi maksymalnej częstotliwości próbkowania 24 bit/192 kHz. Pojedyncze analogowe wyjście prowadzące do wbudowanego przetwornika DAC obsługuje wszystkie częstotliwości próbkowania, w tym formaty Quad-Rate DSD i DXD. 


Na górnym rancie frontu znajdują się trzy przyciski służące do bezpośredniej obsługi urządzenia -  w zasadzie niepotrzebne albowiem całe sterowanie odbywa się za pomocą tabletu. W tym celu używałem iPad Air 2 na zmianę z iPad Air. Wystarczy pobrać aplikację "AURALiC Lightning DS" z App Store i już. Po kliknięciu w ikonkę "Device List" cały proces inicjalizacji, konsolidacji i łączenia następuje automatycznie i intuicyjnie. Auralic sam wszystko wyszukuje i proponuje rozwiązania. Może najwyżej zapytać o hasło do Wi-Fi i o podobne rzeczy (oczywiście, warto najpierw go przypiąć do zasilania i, ewentualnie, do sieci internetowej). Prowadzi odbiorcę jak dorosły prowadzi dziecko za rękę. Nie spotkałem się dotychczas z tak nieskomplikowanym urządzeniem pod względem aplikacji i uruchamiania. (Aktywne połączenie sygnalizuje zapalona biała dioda na korpusie). Kiedy już ten proces zakończy się (a trwa nie dłużej niż kilka minut), można rozpocząć strumieniowanie muzyki: z dysku, z komputera, z radia internetowego lub dowolnego serwisu streamingowego. Wybrałem Tidal HiFi/Master. I tu niespodzianka. Aries bez problemu odtwarza pliki MQA do częstotliwości 24 bit/192 kHz! Można poszaleć wśród kilka tysięcy obecnie dostępnych albumów HD w Tidal. Aktualny natężenie strumieniowania wyświetlane jest na ekranie tabletu.


Jakość i łatwość obsługi aplikacji "Lightning DS" na iPad Apple zasługuje na osobny elaborat. Jest nie tylko w pełni dopracowana estetycznie i plastycznie, ale także niezwykle logiczna, intuicyjna do kwadratu - czytelna i dostępna w wielu ustawieniach, poziomach, konfiguracjach. Menu jest wyraźne i poukładane. Np. Tidal jest pobierany niezależnie od własnego programu głównego (firmy Tidal). Auralic tworzy własną wersję aplikacji Tidal na ekranie tabletu - zarówno stronę startową, podstrony, wizualizacje okładek albumów, ich opisy, powiązania z innymi albumami, etc. I są one o niebo lepsze niż te proponowane oryginalnie przez Tidal! To zaawansowanie i ergonomia oprogramowania "Lightning DS" nałożone na Tidal jest fascynująca. Nijak ma się do oprogramowania proponowanego przez takich tuzów jak Onkyo, czy Pioneer. Te zestawione z aplikacją Auralica prezentują się niczym ubodzy i brzydcy krewni.

Podstawowe dane techniczne

•Obsługa serwisów streamingowych TIDAL, Qobuz, Spotify
•Lokalna biblioteka uPnP/DLNA z dysku NAS/USB/SATA
•Radio internetowe
•AirPlay i Songcast
•Obsługa formatów AAC, AIFF, ALAC, APE, DIFF, DSF, FLAC, MP3, OGG, WAV, WV and WMA
•Częstotliwości próbkowania: PCM 44.1 kHz – 384 kHz 32 bits, DSD64, DSD128, DSD256
•Wejścia: RJ45 Gigabit Ethernet, Dual-Band WiFi, USB 2.0 dla pamięci masowej
•Wyjścia: USB 2.0 Audio do DAC-a, coax, toslink, analogowe stereo



Auralic Aries Mini to mała, czarna kostka z tworzywa sztucznego

Z tyłu jest dość gęsto; zastosowane przewody to interkonekty Haiku-Audio i optyczny Belkin Pure AV Optic (skądinąd fantastyczny kabel świałowodowy)

Po lewej dwa wzmacniacze tranzystorowe: Hegel H160 i Hegel Röst; po prawej - hybrydowy Pathos Classic One MKIII

Po prawej kolumna Inaudio FB 200C na głośniku szerokopasmowym

Na podstawkach aktywne monitory Fostex PMO.5d


Spojrzenie na cały system odsłuchowy


Podstrony w aplikacji "Lightning DS"; nie spotkałem bardziej dopracowanej i przyjaznej aplikacji - no może poza porównywalną w urządzeniach Lumin

Dostęp do wielu stacji radiowych

"Moje ulubione" w Tidal HiFi/Master

Biblioteka plików MQA w Tidal



Trzy wersje graficzne odtwarzanego albumu


Pliki wysokiej częstotliwości MQA to dla Aries Mini bułka z masłem






Kilka przykładów strumieniowanych albumów

Wrażenia dźwiękowe

Auralic Aries Mini używałem głównie jako streamer Tidal HiFi/Master wykorzystując zarówno jego wyjścia analogowe, jak i cyfrowe (USB, optyczne i elektryczne). Jako zewnętrzne DACi posłużyły: Questyle CMA400i oraz iFi iDSD Black Label i wzmacniacze z wbudowanymi konwerterami c/a - Hegel Röst, Hegel H160 i Synthesis A100 Titanium. Okablowanie to XLO serii PRO. Sterowanie i obsługę zapewniały tablety iPad Air i iPad Air 2. Pełna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Od razu przejdę do konkretów. Auralic Aries Mini ma dwa oblicza dźwiękowe, w zależności w jakiej aplikacji go używać. Z wyjść analogowych Aries Mini proponuje brzmienie atrakcyjne w odbiorze - pełne i radosne, plastyczne i angażujące. Rozbudowane i konkretne. Dźwięk okazał się być świetnie napowietrzony, odpowiednio dociążony i co najważniejsze - kompletny i żywy. Bez odczuwalnych kompresji, niedostatków dynamiki, czy płaskości - z klarowną głębią i super przestrzenią. Strukturalny. Basy są elastyczne i sprężyste, średnica - gęsta i nasycona z kapitalną projekcją wokali, zaś soprany - doświetlone i rozdzielcze (przejrzyste). Całość muzyki brzmi organicznie i namacalnie. Muzykalnie. A do tego fantastycznie dynamicznie i wysoce energetycznie. To przedział dobrego, choć budżetowego odtwarzacza płyt CD (z poziomu 2 000 - 3 000 PLN). Jednakże używany jako punkt odniesienia streamer Onkyo NS-6170 na wyjściach analogowych okazał się pokazywać więcej szczegółów, prezentował więcej klasy, brzmiał całościowo dostojniej i czyściej. Bardziej gładko, bardziej aksamitnie.


No dobrze, ale co się stanie z brzmieniem kiedy do wyjść cyfrowych Ariesa Mini podłączyć pełnowymiarowy zewnętrzny DAC? Czy wolumen ogólnej poprawy dźwięku będzie realnie odczuwalny? A jeżeli tak, to o jaką wartość? Odpowiedź na powyższe pytania jest prosta - tu zachodzi duża zmiana. Aries Mini przepoczwarza się w rasowy i stylowy transport, który dostarcza wysokogatunkowy cyfrowy sygnał, następnie "obrabiany" przez dodatkowy DAC (im wyższej klasy, tym proporcjonalnie korzystniej). Dzięki temu dźwięk zyskuje na wierności, na masie, na rozmachu i na żyzności. Zdecydowanie polepsza się także selektywność i rozdzielczość dźwięku. Uwalniane są mniejsze detale, poszerza i pogłębia scena, wzbogaca się bujność i eufonia tonalna. Pojawia się dodatkowy blask w muzyce, uwidacznianych więcej jej kolorów i odcieni, polepsza się kontrast, dodawane jest powietrze pomiędzy dźwiękami, odrywane są od siebie pojedyncze, sąsiadujące z sobą tony, itp.

Najbardziej podobało mi się połączenie Aries Mini wraz z Questyle CMA400i (w czasie testu nie dysponowałem wyższej klasy przetwornikiem c/a). Questyle, można rzec, narzucił Ariesowi swój organiczny charakter brzmienia, określił i wytyczył kierunek dźwięku. Dźwięku harmonicznego i konsonansowego z równoległym dogłębnym wysyceniem i piękną analogową barwą. Świetne rezultaty otrzymałem także pod wpięciu Aries Mini do wewnętrznych DACów wzmacniaczy Hegel H160 i Hegel Röst. Do Aries Mini warto dodawać przetworniki w cenie od 1 000 PLN w górę. Przyrost jakości jest już odczuwalny. Ale najlepsze rezultaty brzmieniowe uzyskać można przy bardziej zaawansowanych konwerterach c/a. Widziałbym tu takie jak: Audiobyte Black Dragon, Hegel HD12 i HD25, tańszy Musical Fidelity MX-DAC, czy nawet polski STELaudio DAC 04.

Jedyną sprawą, do której można się przyczepić to fabrycznie dołączany zasilacz. To marnej jakości, zwykły zasilacz impulsowy. Swoją podstawową funkcję spełnia oczywiście bardzo dobrze, ale można mieć wątpliwości co do faktu, czy przypadkiem "nie sieje" zanieczyszczeniami prądowymi. Auralic oferuje jako opcję dodatkowy zasilacz liniowy, lecz jego koszt to 1 299 PLN, czyli, w porównaniu do ceny samego streamera, niemało. Na szczęście takowy można zamówić w Polsce - np. w firmie Tomanek, gdzie ceny zasilaczy do Aries Mini kształtują się od już od 300 do 600 PLN.

Konkluzja
Aurlic Aries Mini to produkt zaawansowany, wszechstronny i w pełni dopracowany, a do tego bajecznie prosty w obsłudze. Wyprzedza w tym konkurencję o kilka lat. To małe pudełeczko nie dość, że potrafi odczytać i przetworzyć chyba każdy sygnał cyfrowy (włączając w to DSD) i strumieniować wszelkie dostępne serwisy streamingowe, to jeszcze zapewniające wysoce kaloryczny dźwięk oparty o pełną harmonię, głęboką analogowość i bajeczną barwę. Dodatek zewnętrznego DACa pozwala ujawnić jeszcze więcej zalet Ariesa Mini - dotyczy to szczególnie poprawy selektywności, głębi tonalnej oraz wierności brzmienia. Tak, czy inaczej - Auralic Aries Mini to znakomite urządzenie. Genialna proporcja jakość/umiejętności/cena. Jestem nim zafascynowany!

Cena w Polsce - 2 249 PLN.

Epilog
W rezultacie powyższego testu zdecydowałem o pozostawieniu u siebie Ariesa Mini. Zamówiłem u dystrybutora MIP.bz nowy egzemplarz w kolorze białym. Na adresowany dla niego zewnętrzny DAC wybrałem Pioneer U-05 (czyta test TUTAJ). Ich wspólne połączone siły przenoszą dźwięk, może nie na wyżyny high-endu, ale z pewnością na poziom rasowego odtwarzacza płyt kompaktowych zahaczającego o pułap cenowy około 10 000 PLN. 

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Synthesis A100 Titan (test TU), Hegel Röst, Cyrus ONE (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Inaudio FB 200C (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU), Definive Technology BP9060 i Guru Audio Junior (test TU), a także kolumny aktywne Fostex PM0.5d (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Onkyo NS-6170 (test TU).
DAC: Questyle CMA400i (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), 1ARC Arrow SE (test TU) i Synthesis Roma 79DC.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Luxman T-50A.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Wzmacniacz Xindak A-06 New Edition

$
0
0

Wzmacniacz Xindak A-06 New Edition (dwa zdjęcia ze strony Xindak) 

Wstęp
Na początku września br. z warszawskiego Polpaku przyjechał do mnie nowiusieńki tranzystorowy wzmacniacz zintegrowany Xindak A-06 New Edition (zobacz TUTAJ). Oczywiście, to odświeżona wersja dobrze znanego i lubianego modelu Xindak A-06 sprzedawanego od wielu, wielu lat. Co konkretnie poprawili konstruktorzy, nie wiem, ale na pewno dodano DAC Texas Instruments PMC2704 z cyfrowym wejściem optycznym i elektrycznym (wejście USB DAC też jest, ale było także w poprzedniej wersji). Z kolei liczbę wejść analogowych zredukowano do dwóch par RCA (wcześniej było to aż pięć par). A-06 New Edition prezentuje się typowo dla Xindak - solidna budowa, oszczędna stylistyka.

Uważny czytelnik bloga Stereo i Kolorowo na pewno zauważył, że urządzenia dalekowschodniej firmy Xindak są przeze mnie tutaj dość cyklicznie opisywane. Do tej pory pojawiło się pięć wzmacniaczy, przedwzmacniacz gramofonowy, olbrzymie monitory MS-1201, komplet przewodów, jak i dwa kondycjonery zasilania. Jednej z nich, czyli Xindak PC-200V, używam na stałe. Z powyższej przyczyny pominę zwyczajowe przybliżanie i opisywanie firmy Xindak i jej produktów - czyniłem to wielokrotnie przy poprzednich okazjach. Przechodzę od razu do dzisiejszego głównego bohatera, czyli do wzmacniacza A-06 New Edition.

Wrażenia ogólne i budowa
Xindak A-06 New Edition to najtańszy wzmacniacz tranzystorowy w firmowej ofercie. (Tańszy jest jedynie lampowy Xindak MT-2). Najtańszy nie znaczy, że zły, czy niepełnowartościowy (zresztą jego cena i tak wynosi 3 000 PLN). Wystarczy zdjąć pokrywę i zobaczyć co jest w środku, a tam panuje ład, porządek oraz komponenty, jakich nie powstydziłyby się najbardziej renomowane firmy. Już sam wielgachny transformator toroidalny (zajmujący nieomal połowę wnętrza) budzi szacunek i zaufanie. Jest też DAC Texas Instruments PMC2704.

Z zewnątrz nowy Xindak prezentuje się bardzo klasycznie. To skromny, ale estetyczny design - prosta aluminiowa płyta czołowa i stalowa obudowa wzmacniacza pomalowana na czarno. Wizualnie wzmacniacz nawiązuje do np. kondycjonera sieciowego PC-200V. Identyczne wymiary, takie same przyciski, itd. Nowa wersja A-06 wygląda analogicznie jak poprzednia. Inne są tylko opisy pięciu przycisków. W nowym wzmacniaczu trzy przyciski dotyczą wejść cyfrowych (USB, Toslink i koaksjalny S/PDIF), a dwa pozostałe wejść analogowych (w poprzedniej wersji są cztery wejścia analogowe i jedno cyfrowe USB). Identyczne są gałki wzmocnienia i włączniki sieciowe. Aktywne źródło sygnalizowane jest niebieską świecącą się dookoła przycisku. Przyjemnie to wygląda.

Najwięcej różnic można zauważyć z tyłu urządzenia. W porównaniu do A-06 przybyły dwa wejścia cyfrowe - Toslink i koaksjalne S/PDIF (USB są w obu wersjach). Ubyły za to dwie pary analogowych wejść RCA. Z tylu znajdują się jeszcze pojedyncze terminale głośnikowe oraz gniazdo sieciowe IEC. To wszystko. Podstawowe potrzeby są zaopatrzone, a co więcej, jest swobodny dostęp do niezłego wewnętrznego konwertera c/a via aż trzy gniazda cyfrowe. W komplecie znajduje się pilot zdalnego sterowania.

Owszem, można zżymać się, że producent nie zaopatrzył nowego Xindaka w wyjście słuchawkowe, przedwzmacniacz gramofonowy, czy modną ostatnio łączność bezprzewodową Bluetooth. Ale wystarczy popatrzeć na umiarkowaną cenę wzmacniacza przy równoległej niezłej budowie wewnętrznej - na czymś trzeba było zaoszczędzić, lepiej więc, że uczyniono to na dodatkach, niż na ogólnej architekturze wewnętrznej.

Jak można przeczytać na firmowej stronie: "Xindak A-06 New Edition to stereofoniczny, zintegrowany wzmacniacz mocy, w pełni kontrolowany pilotem zdalnego sterowania. Jest to bazowy wzmacniacz w ofercie firmy Xindak, który został specjalnie zaprojektowany dla audiofilów i entuzjastów wysokiej jakości muzyki hi-fi. A-06 pomimo wysokiej jakości brzmienia charakteryzuje się wciąż zasadą prostoty budowy. W konstrukcji wykorzystano wysokiej jakości toroidalny transformator dostarczający odpowiednich ilości mocy dla urządzenia i specjalizowany przekaźnik obsługujący przełącznik wejść. W celu zwiększenia trwałości konstrukcji i uniknięciu uszkodzeń, zastosowano przekaźnik odłączający wyjście na kolumny głośnikowe, w przypadku wystąpienia zwarcia. Stopień napięciowy wzmacniacza wykorzystuje wyborowe układy wzmacniania AD712, a pierwszy stopień końcówki mocy wykorzystuje wysokiej jakości układy Toshiba 2SK170 F.E.T. Z kolei podwójne tranzystory Hitachi 2SD667/2SB647 są wykorzystywane dla wzmacniania napięcia. Stopień wyjścia na obydwu kanałach wykorzystuje dwie pary wysoko-prądowych podwójnych tranzystorów Sanken 2SC4468/2SA1695. Urządzenie posiada wbudowane funkcje auto-protekcji: ochrona przy włączeniu, ochrona prądowa i protekcja przy wyłączeniu. Wzmacniacz stereo Xindak A-06 dzięki innowacyjnej konstrukcji gwarantuje najlepszą jakość brzmienia w swoim przedziale cenowym. Xindak A-06 New Edition został dodatkowo wzbogacony o DAC z wejściami: optical, coaxial, USB".

Parametry techniczne
Moc wyjściowa: 80 W x 2 (8 Ohm)
Pasmo przenoszenia: 5 Hz -100 KHz (0, -3 dB)
THD: ≤ 0,03%
Współczynnik S/N: ≥ 88 dB (ważone A)
Czułość wejściowa: 300 mV
Zużycie energii: 380 W
Wymiary (W x H x D): 430 mm × 110 mm x 352 mm
Masa netto: 8,5 kg

Solidny sposób pakowania

Wzmacniacz dodatkowo owinięty jest w aksamitny worek

Klasyczny design Xindak; estetycznie, ale bez fajerwerków



Sześć przycisków na froncie: lewy to włącznik sieciowy, a pięć prawych to selektory źródeł

Niebieskie podświetlenie wokół przycisków prezentuje się znakomicie

Solidna pokrywa

Widok z boku


Z tyłu znajdują się dwie pary wejść analogowych, trzy wejścia cyfrowe i dwie pary terminali głośnikowych; jest też gniazdo sieciowe IEC 


Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza przypinałem przede wszystkim trzy pary kolumn: podstawkowe Guru Monitor oraz podłogowe Living Voice Auditorium R3 i Definitive Technology BP9060. Używałem odtwarzacz sieciowy Auralic Aries Mini jako transport cyfrowy sygnału do wewnętrznego przetwornika wzmacniacza A-06 NE. Przewody to głównie Perkune Audiophile Cables serii Elite. Cała lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na dole niniejszego tekstu.

Kwota 3 000 PLN za wzmacniacz zintegrowany to jednocześnie dużo i niedużo. W tej cenie i niższej można znaleźć wiele dobrych wzmacniaczy. Jest Marantz PM7005, jest NAD C338, jest Atoll IN50 SE, są wreszcie różne Yamahy, Onkyo i Pioneery. Jest w czym przebierać i wybierać - trzeba jakoś na tym tle wyróżniać się. Od razu więc napiszę, że Xindak A-06 New Edition rzeczywiście wybija się, ale nie designem, bo ma uboższy niż konkurentów. Wyróżnia się przede wszystkim dźwiękiem. A ten jest świetny. To dociążone i substancjalne brzmienie uzupełnione dobrą rozdzielczością i pełną harmonią tonalną. Dźwięk jest jędrny i obfity, ale proporcjonalny. Soczysty i gęsty, lecz nie kleisty; z prawidłową głębią i kontrastowym tłem. Zaopatrzony w odpowiednią strukturę dynamiczną i kompozycję barwową. Czuć i słychać wyraźną linię basową, zwartą, szybką i dynamiczną, lecz nie utwardzoną. Sprężystą do kwadratu. Zaś inne zakresy nie mają żadnych kłopotów aby z tego basowego potoku wydobyć się i zaświadczyć o swoim istnieniu. Zarówno średnica, jak i soprany żyją i cieszą się swobodą na tle mocarnego basu. Jest równowaga i konsonans. Taką zaawansowaną kompozycję i symbiozę dźwiękową nie często można spotkać i w droższych wzmacniaczach. Brawo!

Oczywiście, A-06 NE nie potrafi w pełni przybliżyć się do natury każdego dźwięku, nie zagląda we wszelkie struktury tonalne, nie odkrywa najmniejszego planktonu dźwiękowego, a skupia się na ogóle muzyki. Podąża za muzykalnością, kreśli rysunek, generalizuje. Nie jest ani lupą, ani tym bardziej mikroskopem. Xindak jest przewodnikiem po świecie muzycznym, pokazuje ją niezwykle atrakcyjnie i przyjaźnie. Każda materia dźwiękowa zabrzmi co najmniej bardzo dobrze, o ile nie wspaniale. Otrzyma wypełnienie, zdrowy wymiar, organiczne ciepło i dotykalną fizyczność. Zostanie nasączona po brzegi dźwiękami, dopełniona życiem i oddechem. Zostanie solidnie zrównoważona i porządnie ustrukturyzowana. Oderwana od nudy i pospolitości. Odsłuchy na nowym Xindaku nie męczą uszu, nie nużą, a wręcz odwrotnie - są przyjacielskie i relaksacyjne.

Kilka słów o wewnętrznym przetworniku cyfrowo-analogowym. To niezła kość Texas Instruments PMC2704. Może nie jest wybitna, ani droga, ale powszechnie stosowana jako karta dźwiękowa, używana też w nowoczesnych smartfonach na Androidzie. Wewnętrzny DAC należy więc traktować jako wartość dodaną wzmacniacza Xindak. Nie rozświetli gorzej zrealizowanych nagrań, nie porozkleja zbrylonych dźwiękowych grud, nie doda magicznego blasku, ani nie nadmucha powietrza w struktury muzyczne. Można PMC2704 nazwać solidnym rzemieślnikiem. Zawiaduje sygnałem cyfrowym w sposób rzetelny i racjonalny. W rezultacie dźwięk pochodzący czy to z komputera, czy z TV cyfrowej ma dobrą masę i wypełnienie, przyjemną rozdzielczość oraz konkretną przejrzystość. Brzmi czysto, przezroczyście i bezpośrednio. Dużo w nim precyzji i substancji. Mniej zaawansowanej selektywności i dalekich wybrzmień. Konwerter w A-06 NE jest logicznym substytutem przetwornika, który trzeba by było dokupić osobno, a kosztowałby w okolicach 300 PLN. (Może trochę więcej). Dobrze wiec, że jest.

Konkluzja
Jeżeli ktoś ma do wydania na nowy wzmacniacz (wraz z DACiem) nie mniej, nie więcej, a dokładnie 3 000 PLN, to nie potrzebuje daleko poszukiwać. Xindak A-06 New Edition spełnia wymagania nie tylko rzetelnego wzmacniacza oferującego masywny, żyzny i organiczny dźwięk, ale oferuje także nutkę wyższego zaawansowania tonalnego znanego z droższych konstrukcji. Wartością dodaną jest wewnętrzny DAC na PMC2704 - może nie wybitny, ale zupełnie przyzwoity i rzetelny. Polecam Xindak A-06 New Edition z czystym sercem! Pierwszorzędna proporcja jakość budowy/dźwięk/cena.

Cena w Polsce - 2 999 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Hegel Röst, Cyrus ONE (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU), Definive Technology BP9060 i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Questyle CMA400i (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), 1ARC Arrow SE (test TU) i Synthesis Roma 79DC.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman T-50A.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Słuchawki Pioneer SE-Monitor5 - zapowiedź testu

$
0
0
SE-Monitor5 (zdjęcie ze strony Pioneer)

Dziś od gdyńskiego dystrybutora DSV Sp. z o.o. odebrałem całą paletę sprzętu marki Pioneer. Będę go sukcesywnie zapowiadać i opisywać. Przyjechały też wreszcie nowe słuchawki Pioneer SE-Monitor5 (zobacz TUTAJ), których byłem niezmiernie ciekaw. Jak podaje producent, SE-Monitor5 to słuchawki silnie nawiązujące do referencyjnych Pioneer SE-Master1 (czytaj test TUTAJ), albowiem wiele rozwiązań weń zastosowanych wykorzystanych zostało po raz pierwszy właśnie w tym topowym modelu.

Pioneer informuje, że w SE-Monitor5 zaimplementowano najnowszy przetwornik z nanowłókien celulozowych, co jest połączeniem światów biologii i technologii. Podstawą tego przetwornika (o przedziale częstotliwości 5 - 85 000 Hz i średnicy 55 mm) jest pulpa drewniana przetworzona do nanoskali, zaś sam sterownik stworzono w celu zapewnienia pełnej wierności przy słuchaniu muzyki. W słuchawkach zastosowano innowacyjne technologie i rozwiązania, a także specjalnie dobrane materiały - np. użyto technologię dyfuzora, jak i płynną strukturę zawieszenia, co ma całkowicie eliminować zniekształcenia. Do konstrukcji muszli zamiast tworzywa sztucznego zastosowano bardzo sztywny materiał ze stopu magnezu - ma to zwalczać rezonanse. Główne komory wyposażono w wyprofilowane dyfuzory, których zadaniem jest rozpraszać ciśnienie akustyczne na podłączone "podkomory", w których znajdują się ujścia. Taka budowa ma obniżać ciśnienie akustyczne za sterownikiem, zapewniając naprężony, czysty i dobrze zdefiniowany bas.

Słuchawki zaopatrzone są w dwie pary padów (welurowe i skórzane) z wewnętrzną inteligentną pianką zapamiętującą wcześniejszy kształt ułożenia na uszach. Są też aż trzy różne przewody słuchawkowe wysokiej jakości, w tym przewód zbalansowany z wtykiem 4-biegunowym 2,5 mm.












Wzmacniacz słuchawkowy/przedwzmacniacz gramofonowy Divaldi AMP-02 - zapowiedź testu

$
0
0

Divaldi AMP-02 (zdjęcia ze strony Divaldi)


Zgodnie z wrześniowym planem, krakowski dystrybutor Mediam niedawno przesłał na testy najnowszy produkt marki Divaldi. To Divaldi AMP-02 (zobacz TUTAJ), czyli wzmacniacz słuchawkowy z zainstalowanym przedwzmacniaczem gramofonowym dla wkładek typu MM i MC. Przypomnę, że niedawno opisywałem poprzednią wersję wzmacniacza, czyli Divaldi AMP-01 (czytaj test TUTAJ). AMP-02 to rozwinięcie konstrukcyjne względem AMP-01. Nowy model został wyposażony w dodatkowy stopień gramofonowy dla wkładek typu MC. Na spodzie obudowy umieszczono kilkustopniowy selektor dopasowania dla wkładek gramofonowych  MC (w zakresie 10 Ohm – 100 Ohm). Co ciekawe, AMP-02 bez problemu może pracować jako przedwzmacniacz do końcówki mocy tranzystorowej, lampowej lub wzmacniacza zintegrowanego, gdzie można wykorzystać fakt wbudowania stopnia gramofonowego – Phono MM/MC. Wyjście sygnału może być wtedy wyprowadzone z gniazda wyjścia słuchawkowego poprzez konektor jack stereo/RCA stereo (dostępny jako opcja). Wzmacniacz słuchawkowy zapatrzony jest w system opóźnionego załączania słuchawek. Wyjście obsługujące słuchawki ma rozmiar 6,3 mm.

Obudowa wzmacniacza została wykonana z jednolitej bryły wysokiej jakości aluminium. Przedwzmacniacz  jest wyposażony w niezależny zasilacz dla napięcia przemiennego AC 16 V. Został stworzony z myślą o wzmacniaczach słuchawkowych z serii AMP. Stanowi element opcjonalny w wypadku wzmacniacza AMP-01, natomiast dla AMP-02 jest niezbędny do pracy. (W zasilaczu zamontowany jest osobny wyłącznik zasilania 230 V). Designem nawiązuje do serii wzmacniaczy AMP. Wykonany został z jednolitej bryły wysokiej jakości aluminium (podobnie jak przedwzmacniacz). W konstrukcji zastosowany został specjalnie zaprojektowany transformator toroidalny.


Do przedwzmacniacza AMP-02 najpierw podłączyłem słuchawki Pioneer SE-Monitor5, a potem Fostex TH-610. Wieczorem "pobawię się" przedwzmacniaczem gramofonowym. Użyję go go gramofonu Nottingham Analogue Horizon w wkładką MM Ortofon 2M Black. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.


* * *
Parametry techniczne
AMP-02
Moc wyjściowa 850 mW (Class A), 3,5 W max. (impuls)
Obciążenie wyjścia min 30 Ohm – 600 Ohm (użyteczny zakres dynamiki zależny jest od typu zastosowanych słuchawek, 30 Ohm - 600 Ohm)
Obciążenie wejść gramofonowych MM 47 kOhm (100pF), MC 10/22/33/50/100/2400 Ohm
Dynamika 80 dB
Pasmo przenoszenia wejście liniowe 20 - 20 kHz / 0,5 dB, wejście gramofonowe dla RIAA 20 – 20 kHz / 1,5 dB
Zniekształcenia 0,2 % przy 1 kHz
Wzmocnienie napięciowe stopnia mocy 20 dB
Wzmocnienie napięciowe stopnia MM 1 kHz 40 dB
Wzmocnienie napięciowe dodatkowego stopnia MC 20 dB
Wejście RCA stereo 1 x liniowe , RCA stereo 1 x gramofonowe MM/MC
Dopasowanie do wkładki MM 47 kOhm (100 pF)
Dopasowanie do wkładki MC 10/12/15/18/22/33/50/100 Ohm
Wyjście słuchawkowe gniazdo jack stereo 6,3 mm
Zasilanie 16 V AC
Pobór prądu 1 A max
Pobór mocy 15 W max
Obciążalność wyjść max 0,5 A/kanał (impuls)
Materiał aluminium
Wymiary szerokość 115 mm wysokość 53 mm głębokość 102 mm
Masa 700 g
Kolor biały/czarny/złoty
ZASILACZ 
Moc 20 W dla napięcia wyjściowego AC 16 V
Napięcie pracy 230 V 50 Hz lub opcjonalnie 240 V / 120 V / 100 V; 50/60 Hz
Materiał aluminium
Wymiary  wysokość 33 mm głębokość 96 mm szerokość 115 mm
Masa 620 g
Kolor biały/czarny/złoty








Odtwarzacz strumieniowy Pioneer N-70AE - zapowiedź testu

$
0
0



Pioneer N-70AE (zdjęcia ze strony Pioneer)

Kilka dni temu z gdyńskiego DSV Sp. z o. o. Sp. K. przyjechał do mnie najnowszy topowy odtwarzacz strumieniowy Pioneer N-70AE (czytaj TUTAJ). To, jak określa go dystrybutor, odtwarzacz sieciowy ze zintegrowanym dwupasmowym WiFi, AirPlay, odtwarzaniem HiRes Audio, zintegrowanymi usługami muzycznymi (w tym Tidal, Spotify, Qobuz, itd.), FireConnect dla odtwarzania Multi-Room, radiem internetowym, wejściami i wyjściami cyfrowymi. Całości dopełnia fakt zaimplementowania ultra konwertera c/a 2 x ESS SABRE 9016 z odseparowanymi kanałami. Po prostu Pioneer N-70AE to urządzenie na wskroś multifukcjonalne, godne XXI wieku.

Pioneer N-70AE będę porównywać bezpośrednio z odtwarzaczem sieciowym Onkyo NS-6170, a także z Auralic Aries Mini z DAciem Pioneer U-05. Wykorzystam także przetworniki c/a zamontowane w wzmacniaczach Hegel Rost i Hegel H160. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni, czyli już w październiku.

* * *
(Posłużę się niniejszym opisem M-70AE dostarczonym przez dystrybutora, bo jest wyjątkowo rozbudowany i wyczerpujący). W przypadku modelu N-70AE wszystkie osiągnięcia Pioneer zdobyte w dziedzinie odtwarzania muzyki zostały połączone w jednym odtwarzaczu i są zintegrowane najnowocześniejszą technologią odtwarzania strumieniowego. Każdy styl muzyki, z każdego źródła i w każdym formacie plików, dzięki audiofilskiemu przetwornikowi cyfrowo-analogowemu N-70AE, jest jeszcze bardziej naturalny, bogaty i przejmujący, niż kiedykolwiek wcześniej. Wysokiej jakości obwody ESS SABRE 9016 z odseparowanymi kanałami, w pełni zbalansowane przetwarzanie sygnału, HiBit32 (upsampling) i funkcja Lock Range Adjust działają aby zapewnić najwyższą jakość muzyki. Dzięki swojej ogromnej elastyczności, N-70AE nie tylko poprawia dźwięk, lecz również pozwala zwiększyć wybór muzyki. Słuchaj milionów utworów zgromadzonych w usługach streamingowych: Spotify, Deezer i Tidal, odsłuchuj jedną spośród tysięcy bezpłatnych stacji radia internetowego lub wysyłaj strumieniowo swoje lokalne biblioteki muzyki do DSD i HiRes. Jeżeli muzyka pochodzi z tabletu lub ze smartfonu, do dyspozycji jest Bluetooth, AirPlay, zintegrowana technologia Chromecast oraz (po bezpłatnej aktualizacji firmware) PlayFi, oferując dla każdego mobilnego źródła muzyki zawsze optymalny sposób odtwarzania. Dzięki wejściom optycznym, koncentrycznym i USB, z zaawansowanej techniki przetworników N-70AE korzystają dodatkowo również źródła zewnętrzne, jak komputer, odbiornik telewizji satelitarnej lub klasyczny odtwarzacz CD.

Bogaty wybór muzyki dzięki Tidal, Spotify, wbudowanemu Chromecast, Wi-Fi i Bluetooth
Ciesz się praktycznie nieograniczoną ilością muzyki. Odtwarzacze sieciowe audio obsługują interfejs Spotify Connect, Wbudowany Chromecast, Wi-Fi i Bluetooth, umożliwiając użytkownikom przesyłanie strumieniowo muzyki ze smartfonów Android oraz urządzeń iPad, iPhone, iPod Touch i komputerów z systemem Windows, komputerów Mac i Chromebook.

Informacje o utworze i okładki albumów
Urządzenia wyświetlają okładkę albumu w wysokiej rozdzielczości wraz z tytułem albumem, nazwą utworu lub informacjami o strumieniu danych na 3,5-calowym ekranie LCD. Doświadczenie słuchania wzbogacone jest odpowiednimi informacjami, które mają ułatwiać rozeznanie w odtwarzanej muzyce.

Podwójny moduł Wi-Fi 5 GHz (11 a/n) i 2,4 GHz (11 b/g/n)
Obydwa urządzenia wyposażone są w moduł Wi-Fi pracujący w dwóch pasmach (5 GHz (11a/n) i 2,4 GHz (11b/g/n), dzięki czemu bezprzewodowa komunikacja jest bardziej odporna na zakłócenia. Ponadto dwuzakresowy moduł Wi-Fi czyni instalację początkową znacznie prostszą niż w przeszłości.

Obsługa dysków USB "Plug-and-Play"
Do odtwarzaczy można podłączyć dysk twardy plug-and-play do gniazda USB i korzystać z bibliotek muzycznych w wysokiej rozdzielczości.

Odczyt popularnych źródeł dźwięku wysokiej rozdzielczości
N-70AE obsługuje dźwięk Hi-Res Audio w różnych formatach i z różnych nośników. Można odtwarzać pliki DSD do 11,2 MHz i materiał PCM zakodowany w formatach FLAC/WAV /AIFF/Apple Lossless 384 kHz / 24-bitowe.

Intuicyjne sterowanie i transmisja strumieniowa dzięki Pioneer Remote App
Intuicyjnie wybieraj utwory z usług strumieniowych, przeglądaj biblioteki na urządzeniu, podłączonym komputerze lub dysku USB i sprawnie obsługuj N-70AE przy użyciu smartfona lub tableta z zainstalowaną bezpłatną aplikacją Pioneer Remote App.

Planowane udoskonalenia funkcji serwera plików HDD
Urządzenie zawiera funkcję zapisu danych na dysku twardym USB oraz obsługę pobierania plików muzycznych we współpracy z serwisem muzycznym e-onkyo. Słuchaj wysokiej jakości dźwięku zakupionego w różnych miejscach - w tym w podróży - bez użycia komputera. Wystarczy pobrać je bezpośrednio na dysk twardy USB podłączony do N-70AE.

Usługi streamingowe i radio internetowe
Ciesz się słuchaniem muzyki, którą lubisz dzięki usługom strumieniowym Spotify, TIDAL i Deezer. Urządzenie posiada również aplikację radia internetowego TuneIn, oferującą dostęp do ponad 100 000 stacji radiowych z audycjami muzycznymi, sportowymi, talk show z całego świata

Wbudowany Chromecast
Wbudowany Chromecast umożliwia korzystanie z urządzenia mobilnego, do strumieniowania ulubionej muzyki, radia lub podcastów. Można sterować dźwiękiem gdziekolwiek w domu korzystając z aplikacji obsługujących technologię wbudowanego Chromecast na swoim osobistym urządzeniu smartfon, tablet, iPad, telefon i tablet z systemem Android, laptop Mac i z systemem Windows oraz Chromebook).

AirPlay Wireless Audio
Użytkownicy AirPlay mają pełny dostęp i kontrolę nad odtwarzaniem swojej biblioteki muzyki iTunes za pośrednictwem N-70AE. Można szybko i łatwo cieszyć się muzykę wraz z dostępem do informacji o utworze oraz okładką albumów na wyświetlaczu LCD.

Podwójny moduł Wi-Fi
Korzystaj z funkcji sieciowych, takich jak odtwarzanie bezprzewodowe dźwięku Hi-Res przez bezprzewodową sieć LAN. Wbudowany moduł bezprzewodowy Wi-Fi jest dwupasmowy, obsługujący zarówno częstotliwości 5 GHz, jak i 2,4 GHz. Korzystając z pasma 5 GHz, możesz cieszyć się stałą i nieprzerwaną transmisją dużych plików Hi-Res Audio.

Odtwarzanie plików audio Hi-Res przez USB/sieć
Można odtwarzać pliki DSD do 11.2 MHz oraz pliki WAV, FLAC, AIFF 192 kHz/24-bit. Ponadto urządzenie odczytuje pliki Apple Lossless z nośników USB lub z sieci.

Dysk HDD Plug and Play
Podłącz dysk HDD do gniazda USB i słuchaj ulubionych list muzycznych bez konieczności korzystania z komputera. Można również przenosić pliki z komputera na dysk HDD przez sieć domową, gdy dysk HDD jest podłączony do N-70AE.

Multi-room Audio
Funkcja Multi-room oferuje różne rodzaje słuchania muzyki FireConnectTM umożliwia transmisję bezprzewodową dźwięku oraz zewnętrznych źródeł podłączonych przez analogowe wejścia do głównego urządzenia systemu - od usług strumieniowych, po płyty winylowe - na kompatybilnych z technologią FireConnectTM głośnikach w innych pokojach. Wybór muzyki, grupowanie głośników oraz zarządzeni odtwarzaniem w cały domu odbywa się z poziomu smartfona z zainstalowaną aplikacją Remote App (iOS i AndroidTM).

3.5” kolorowy wyświetlacz LCD
Urządzenie posiada 3.5” kolorowy wyświetlacz LCD, na którym można poruszać się po przejrzystym graficznym menu użytkownika. Ponadto na wyświetlaczu pojawia się kolorowa grafika przedstawiająca okładkę albumu na którym znajduje się aktualnie słuchany utwór.

Intuicyjne sterowanie dzięki aplikacji Pioneer Remote App (iOS/Android)
Korzystaj z wygodnej obsługi swoich urządzeń dzięki aplikacji sterującej Pioneer Remote, którą można zainstalować na iPad / iPhone / iPod touch lub smartfon z systemem Android.

Specyfikacja techniczna:
- Trzy komorowa ekranowana obudowa izoluje od siebie blok cyfrowy, obwód cyfrowy i zasilanie dla analogowego bloku / obwodu
- Podwójne transformatory
- Wysokiej klasy podzespoły włącznie ze specjalnie zaprojektowanymi kondensatorami zasilania i maszynowo obrobionymi gniazdami RCA
- Sztywna podstawa
- Aluminiowy panel przedni i boczne
- Wbudowany Chromecast
- Certyfikat Apple AirPlay
- Gotowy na Spotify, TIDAL i Deezer Music
- Radio internetowe (tuneIn)
- 8-kanałowy napęd równoległy z przetwornikami SABRE ultra DAC (wersje 90165x2)
- Odtwarzanie materiału DSD 11,2 MHz
- Odtwarzanie WAV / FLAC / Apple Lossless / AiFF / ALAC 192 kHz / 24-bity
- USB-DAC (do 384 kHz / 32-bity LPCM, 11,2 MHz DSD)
- Wzmacniacz słuchawkowy Texas Instrument TPA6120
- Tryb Direct dla wiernego odtwarzania oryginalnego dźwięku
- Przetwarzanie dźwięku Hi-bit32
- Częstotliwość próbkowania do 384 kHz
- Filtr cyfrowy (SHARP / SLOW / SHORT)
- Odzyskiwanie jakości dźwięku Auto Sound Retriever
- Automatyczna kontrola poziomu
- Funkcja regulacji zakresu blokady (redukcja jittera przez regulację dokładności zakresu blokady)
- Odtwarzanie bez przerw (WAV / FLAC / AiFF / ALAC)
- 3,5-calowy kolorowy wyświetlacz LCD
- Funkcja przyciemniania wyświetlacza (Dimmer)
- Automatyczny wyłącznik
- Aktualizacja oprogramowania (USB / NETWORK)
- 2 Wejścia USB (1 przód, 1 tył) typ A, dla nośnik USB / dysk HDD
- Wejście USB-DAC 1 in (typ B)
- Ethernet x 1
- Gniazdo słuchawkowe
- Wyjście analogowe x 1 (pozłacane RCA)
- Cyfrowe wejście / wyjście koncentryczne (pozłacane)
- Cyfrowe wejście / wyjście optyczne
- Wyjście Control do sterowania podłączonym urządzeniem przy pomocy aplikacji zdalnego sterowania Pioneer
- Zasilanie: AC 220-240 V, 50/60 Hz
- Zużycie energii: 40 W
- Zużycie energii w trybie gotowości: 0,3 W (w trybie gotowości sieciowej 2,0 W)
- Wymiary (szer. x wys x gł.): 435 x 121 x 364 mm
- Masa: 11,4 kg


Świeża dostawa z Pioneer Polska

Duży i ciężki karton z odtwarzaczem

Solidny sposób pakowania

Najpierw należy podłączyć odtwarzacz do sieci internetowej; wybieram sieć "Stereo i Kolorowo"!


Wyświetlacz jest niezwykle kontrastowy

Do obsługi odtwarzacza najlepiej pobrać aplikację "Pioneer Remote"

AirPlay? - No problem!



Sterowanie via "Pioneer Remote" jest dziecinnie proste


Odtwarzacz w towarzystwie Pioneer U-05, czyli przetwornika c/a i wzmacniacza słuchawkowego

Hegel Röst - wzmacniacz z DAC

$
0
0
Biała wersja Rösta

Zdjęcie wnętrza (oba powyższe zdjęcia ze strony Hegel Music Systems)


Wstęp
Na samym początku września krakowski dystrybutor Camax (zobacz TUTAJ) dostarczył mi nowy model wzmacniacza zintegrowanego Hegel Röst (zobacz TUTAJ). Do tej pory Röst proponowany był jedynie w kolorze białym, kolor czarny to zupełna nowość. Kolor czarny obudowy został wprowadzony niejako na specjalne (i usilne) życzenie odbiorców. Okazuje się, że białe jest piękne, ale czarne jeszcze piękniejsze!
Warto w tym miejscu przypomnieć i napisać, że Röst niedawno otrzymał prestiżową nagrodę "EISA Award" dla najlepszego wzmacniacza zintegrowanego roku 2017/2018. To wydarzenie mówi samo za siebie i jest olbrzymim wyróżnieniem dla firmy Hegel.

I kończąc wstęp jeszcze kilka słów od siebie. Do tej pory na Stereo i Kolorowo opisałem z kilkanaście urządzeń norweskiej firmy Hegel, a w tym kilka wzmacniaczy. Były to Hegel H70, H80, H100, H160, H200 i H360. Jestem i byłem właścicielem dwóch: najpierw H100, a potem H160, który jest ze mną szczęśliwie do dziś. To rzetelny wzmacniacz, który gra jak złoto. Szczery i uczciwy dla nagrań, organiczny i fizjologiczny dla muzyki, eufoniczny i plastyczny dla odbiorcy.


Wrażenia ogólne, budowa i funkcjonalność

Główny konstruktor firmy Hegel - pan Bent Holter - ostatnimi czasy znacząco zwiększył częstotliwość firmowych premier. Do niedawna była to jedna, góra dwie premiery na kilka lat, zaś w bieżącym i poprzednim roku sypnęło nowymi Heglami jak grzybami po deszczu. Pojawił się znakomity DAC Hegel HD30, zaraz potem odtwarzacz płyt kompaktowych Mohican, następnie wzmacniacz Röst w białym (!) wykończeniu, zaś niedawno zaprezentowano światu nowy wzmacniacz zintegrowany Hegel H90. Równolegle zdecydowano o produkcji wzmacniacza Röst w czarnym kolorze. Pierwszy z nich trafił właśnie do Stereo i Kolorowo na bieżące testy. Można by zapytać dlaczego Bent Holter postanowił produkować Röst także i czarnym kolorze (obok białego). Okazało się, że heglowi nabywcy uwielbiają kolor czarny i w takiej, a nie innej barwie pragną mieć sprzęt. Stąd też czarny jak smoła Röst.
Jak podaje na swojej stronie Hegel, słowo Röst to nazwa jednej z najpiękniejszych wysp Norwegii, znajdującej się daleko na północ na Lofotach. Ale Röst może również oznaczać „głos, mowę”. Czyli w istocie całość „Hegel Röst” oznacza nie mniej, nie więcej jak „głos Hegla”.

Norweski producent od kilkunastu lat przyzwyczaja swoich odbiorców do, nazwijmy to eufemistycznie, stonowanej stylistyki swoich urządzeń. Minimalizm w skandynawskim wydaniu, w norweskiej odmianie ascezy. No bo jak wygląda nowy Röst? Skromnie. Tak samo jak inne wzmacniacze Hegla, a niemal identycznie jak model H80. Gruba frontowa płyta z odlewanego aluminium, a na froncie symetrycznie umieszczone dwie duże aluminiowe gałki (wzmocnienia i selekcji źródeł). Pomiędzy nimi zaś znajduje się spory wyświetlacz. To nowy wyświetlacz OLED (zupełnie inny niż w pozostałych wzmacniaczach – biały, bardzo kontrastowy). I to jest pewnego rodzaju odmiana. Na ekranie wyświetlacza ukazują się duże cyfry sygnalizujące poziom wzmocnienia, litery opisujące aktywne źródło oraz, co jest nowością, wartości aktualnej częstotliwości próbkowania (od 44,1 kHz do 194 kHz). Na froncie, po prawej stronie jest jeszcze gniazdo słuchawkowe 6,3 mm. Włącznik zasilania zamontowano od spodu, trzeba wsunąć palce pod obudowę (w okolicy lewego pokrętła). Całość stalowej obudowy posadowiona jest na trzech wysokich nóżkach od spodu podgumowanych.


Na wyposażeniu tylnego panelu znajduje się cyfrowe wejście koncentryczne RCA, trzy wejścia optyczne Toslink (AKM AK4396 24 bit/192 kHz), wejście USB typu B (Tenor TE7022 - 16 bit/44,1 kHz) i gniazdo Ethernet RJ45 do połączenia z siecią (dla sterowania i strumieniowania audio). Dla sygnałów analogowych są trzy wejścia - jedno symetryczne XLR i dwa niesymetryczne RCA. Jest też wyjście RCA o regulowanym poziomie i wyjście słuchawkowe (umieszczone oczywiście z przodu). Całość uzupełniają dwie pary terminali głośnikowych w akrylowych, przezroczystych obudowach. Górne są nieco odsunięte względem dolnych.


Producent informuje o Röst, że jego wewnętrzna architektura audio swoją genezę ma we wzmacniaczach H360 i H160. Układy analogowe są oparte na topowej konstrukcji integry H360, ale ogólnie przeskalowane na mniejszą moc. Natomiast z H160 przetransferowano konwerter cyfrowo-analogowy (czyli podobny do Hegel HD12). Wykorzystana z modelu H160 sekcja cyfrowa pozwala na obsługę Apple AirPlay. Zastosowano też firmową technikę regeneracji zegara. Oprócz tego wdrożono też kilka usprawnień dla dalszej optymalizacji brzmienia. Zaaplikowano nową wersje patentowego układu SoundEngine. Jest on o połowę szybszy i szczególnie skutecznie radzi sobie z minimalizacją zniekształceń powstających wtedy, kiedy jeden element kończy przewodzenie, a drugi przewodzenie zaczyna (ang. crossover distortion). SoundEngine eliminuje te zniekształcenia w sposób dynamiczny i oprócz tego pozwala na uzyskanie wysokiego współczynnika tłumienia. Hegel zastosował we wzmacniaczu Röst nowe tranzystory wyjściowe (2SA2121/2SC5949 Toshiby); są one szybsze od poprzednio stosowanych i mogą dostarczyć prąd nawet do 50% większy. W stopniu wejściowym pracują ręcznie dobierane tranzystory FET. Do regulacji głośności zastosowano układy zapożyczone z wysokoprecyzyjnego sprzętu pomiarowego.


Czego by nie napisać, należy zauważyć, iż Röst wyróżnia się rozbudowanymi możliwościami współpracy z systemami automatyki domowej. Ma zainstalowane oprogramowanie Control4, czyli jednego z wiodących dostawców systemów automatyki. (Tego typu funkcjonalność jest często spotykana w sprzęcie audio-wideo w USA, ale raczej nie w urządzeniach z kręgu audiofilskiego hi-fi). Sterowanie IP wzmacniacza Hegla jest w pełni otwarte, co pozwala na pisanie sterowników dla systemów automatyki takich jak Crestron czy Savant, czy na potrzeby innych aplikacji.


Dla mnie jako zwolennika firmy Apple, istotne jest, że wzmacniacz bezproblemowo obsługuje aplikację AirPlay. Jednakże Hegel nie zaproponował stricte bezprzewodowej wersji AirPlay. Wzmacniacz dla działania tej funkcji musi być połączony "na sztywno" z siecią internetową, czyli kablem. Wygląda to tak, że w router należy wpiąć przewód sieciowy LAN, a ten w gniazdo Ethernet Rösta. Dalej można już działać bezprzewodowo. Za pośrednictwem urządzeń Apple można już napowietrznie strumieniować muzykę (czyli z iPhone'ów, iPadów i MacBooków). Funkcja AirPlay działa fantastycznie, bez przerywania, bez kompresji i bez szumów. Jest idealnie.


Specyfikacja techniczna
- Moc 2 x 75 W przy 8 Ohm
- AirPlay
- UPnP / DLNA
- Control4
- Streamowanie muzyki z serwisów Tidal, Spotify, TuneIn oraz z sieci domowej
- wejścia XLR, RCA oraz asynchroniczne USB-B
- Pasmo przenoszenia 5 Hz - 180 kHz
- Odstęp sygnał/szum > 100 dB
- Przesłuch między kanałami <  -100 dB
- Współczynnik tłumienia ponad 2 000
- Wymiary (z nóżkami) 430 x 100 x 310 mm
- Masa 12 kg


Karton z Hegel Röst

Wzmacniacz w pudle szczelnie opatulony jest piankami 


Pudełeczko z pilotem zdalnego sterowania. sieciówką i instrukcją obsługi


Sto procent Hegla w Heglu; design typowy dla tej norweskiej firmy


\
Wyświetlacz OLED jest bardzo kontrastowy


Na dole Hegel H160

Łatwa obsługa strumieniowania za pośrednictwem AirPlay 

Na stojakach monitory Guru Junior



Na zewnątrz głośniki Living Voice Auditorium R3; wewnątrz - Definifive Technology BP9060


Wrażenia dźwiękowe
Jako wzmacniacze odniesienia używałem przede wszystkim (a jakże!) Hegel H160, potem Pathos Classic One MKIII oraz Audion Sterling 20th Anniversary EL34. DAC porównawczy to Pioneer U-05, iFi micro iDSD Black Label oraz wewnętrzny w Hegel H160. Kolumny to Living Voice Auditorium R3 na zmianę z Definitive Technology BP9060. Okablowanie pochodziło z Perkune Audiophile Cables serii Elite. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Producent podaje, że najnowszy Röst to niejako "odchudzona" hybryda wzmacniaczy H360 i H160. To konstrukcja pochodząca wprost z H360, ale ogólnie przeskalowana na mniejszą moc. Natomiast z H160 przetransferowano konwerter cyfrowo-analogowy (czyli taki bardzo podobny do Hegel HD12). Trudno mi tą informacją polemizować, bo dźwiękowo tak faktycznie jest. Röst zaskakuje swobodą dynamiczną, olbrzymią precyzją grania, dogłębnym dopracowaniem dźwięków i galanteryjnym cyzelowaniem tonów, a także przyjemnym w odbiorze organicznym stylem gry (zupełnie jak czyni to H360!). Nowy wzmacniacz zapewnia nie tylko wysokokaloryczne brzmienie, jak i wysoką wierność i dokładność, ale również bardzo rozłożystą (szeroką i głęboką) przestrzeń. Scena jest kapitalnie poukładana, wybornie wielowymiarowa, gęsta i plastyczna. Instrumenty i wokalne są na niej osadzone starannie i rygorystycznie, wręcz fotograficznie. Odwzorowanie przestrzeni dokonywane przez wzmacniacz jest fenomenalne. To swoboda, obszerność, przejrzystość i nasycenie na najwyższym poziomie. 


Jednakże równolegle warto zauważyć, że Hegel ma bardzo neutralne brzmienie. Ogół dźwięku, jego przenikliwość i przestrzenność są malowane neutralnie, wzmacniacz nie ma tendencji ani do ocieplania, ani do ochładzania przekazu. Wszystko jest podporządkowane jednemu celowi - zaawansowanej i konsekwentnej wierności. Dlatego mniej wyrobionym słuchaczom na początku może wydawać się, że Röst jest "bezbarwny", albowiem nie upiększa rzeczywistości, nie podkręca niskich tonów, nie wysyca sopranów. Röst gra muzykę, tak jak jest ona podawana ze źródła. A czyni to wspaniale - nasyca powietrzem każdy ton, różnicuje barwy, eksponuje detale, dba o optymalny wyraz basów, zapewnia rozbudowaną rozdzielczość średnicy, itd. Czy trzeba jeszcze więcej o tym pisać?

Kilka słów o wewnętrznym DACu. Firma informuje, że jest on przeniesiony z Hegel H160. A przypomnę, iż w tym modelu zaimplementowano przetwornik bardzo podobny do Hegel HD12 (nie jest dokładnie taki sam, a konstrukcyjnie zbliżony). Dla wejść cyfrowych koaksjalnych jest to AKM AK4396 - 24 bit/192 kHz, zaś wejście USB typu B obsługuje Tenor TE7022 - 16 bit/44,1 kHz. Jaki więc dźwięk oferuje wewnętrzny konwerter c/a? To typowy Hegel. 100 % Hegla w Heglu. To masywność, gęstość i namacalność zaprawione organicznym komponentem, dodatkowo uzupełnione żywym i szybkim rytmem oraz wzbogacone dalekim czarnym tłem, na którym odciskają się liczne mikroelementy i niuanse. Panuje pełna spójność brzmienia oraz zaawansowana dźwięczność charakterystyczna dla przekazu wysokiej wierności. Jest też zadziwiająco potężną sceną (a dokładniej - zadziwiająca w tym przedziale cenowym).

W skrócie można napisać, że wewnętrzny DAC gra z emfazą, ubogaca i optymalizuje dźwięk. Nadaje mu wymiar, rozmiar, kształt i ...dźwięczność. Szlifuje, poleruje i nabłyszcza. Dzięki temu każdy cyfrowy sygnał "przepuszczony" przez konwerter Rösta zyskuje na barwie, na soczystości i rozdzielczości. Zostaje zawieszony w realnym 3D, zogniskowany i uporządkowany. Oczywiście, przetwornik Hegla w owym porządkowaniu i ubogacaniu dźwięku nie jest do końca doskonały. Podaje smaczny i żywy, aczkolwiek łatwostrawny dźwięk, ale jest to niejako jego przybliżenie, rysunek, estymacja. Do high-endu sporo tu jeszcze brakuje. HD12 to nie referencyjny HD30. Ale zarówno ogół, jak i szczegół charakteru przetwornika zapewnia fascynujący, bo plastyczny i muzykalny spektakl. Dźwięk z komputera zawsze zabrzmi wybornie.

Nie byłbym sobą, gdybym nie napisał choć trochę o wyjściu słuchawkowym. Hegel nie umieszcza wzmacniaczy słuchawkowych we wszystkich swoich urządzeniach. W zasadzie montuje je począwszy od modelu H160, a wcześniej pojawił się też w DACu HD12. Obecnie wyjście słuchawkowe oprócz Rösta, ma też nowy wzmacniacz H90. Nie mają go topowe H360 i H30. Hegel tłumaczy, że montuje wyjścia słuchawkowe jako pełnoprawne urządzenia, a nie jako zwykły dodatek. Stąd pewnie taka oszczędność.

Parę słów użytkowych. Po włożeniu wtyku słuchawkowego do gniazda 6,3 mm, wzmacniacz automatycznie zmniejsza poziom natężenia sygnału dźwięku na wartość „20”. Podczas przyłączenia wtyku słuchawkowego, z wnętrza urządzenia słychać eleganckie „kliknięcie”. Identycznie dzieje się w kierunku odwrotnym – przy wyjmowaniu wtyku, najpierw rozchodzi się dźwięk z wnętrza, a potem nastaw siły głosu wraca na „20” – i to mimo, iż podczas odsłuchów na słuchawkach ustawiło się gałkę wzmocnienia na inną wartość.

OK. Ale jak brzmi Rösta z "dziurki" słuchawkowej? Dźwięk wyjścia słuchawkowego jest równoważny z ogólnym charakterem brzmienia Rösta. To dźwięk przede wszystkim bujny i energetyczny, do tego przestrzenny i świetnie zorganizowany, a następnie wysycony detalami, masywny i mocny. Czysty, transparentny i tonalny. Bajecznie barwny - nasycony pastelami i doświetlony ostrzejszymi kolorami. To poziom rasowego i pełnowymiarowego wzmacniacza słuchawkowego. Wszystkie pary przyłączanych słuchawek (Fostex TH-610, Pioneer SE-Monitor5 i Final Audio Design Pandora Hope VI) zagrały na pełni swoich możliwości. Dźwięk był eufoniczny, kształtny i soczysty niczym świeża brzoskwinia.

Konkluzja
Hegel Röst to urządzenie na wskroś nowoczesne, funkcjonalne i użyteczne. Ma zainstalowany fantastyczny DAC, wyposażone jest w różnego rodzaju systemy łączności i automatyki (w tym AirPlay i oprogramowanie Control4), może być pełnoprawnym streamerem, ma wreszcie pełnokrwisty wzmacniacz słuchawkowy. W zasadzie wystarczy do niego dobrać optymalne głośniki i hajda - muzyka gra nawet z np. smartfona. I to jak gra! Dźwięk Rösta to konglomerat energii, wysycenia, bogactwa tonalnego i przestrzenności z detalicznością, subtelnością i kulturą. Nie dziwota więc, że szanowne grono EISA uznało go za wzmacniacz roku 2017/2018. Ze swej strony mogę się jedynie przyłączyć do tego chóru pochlebców. Hegel Röst to wzmacniaczo-DAC na szóstkę z plusem. Polecam.

Cena w Polsce - 10 990 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Xindak A-06 New Edition (test TU), Cyrus ONE (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU), Definive Technology BP9060 i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU), Pioneer N-70AE i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU), 1ARC Arrow SE (test TU) i Synthesis Roma 79DC.
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman T-50A.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Pioneer SE-Monitor5, Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Słuchawki Encore RockMaster Live

$
0
0
Encore RockMaster Live (zdjęcie ze strony dystrybutora)

Wstęp
Dziś publikuję recenzję nowych słuchawek o dźwięcznej nazwie Encore RockMaster Live (zobacz TUTAJ). Nazwa wskazuje, że można mieć do czynienia ze słuchawkami o dość wysokich aspiracjach, bo padają tu takie określenia jak "Rock", "Master" i "Live". Tymczasem słuchawki te kosztują w Polsce około 130 PLN (słownie - sto trzydzieści złotych). Nie, proszę nie odchodzić od monitora, nie zamykać klapy laptopa, ani opuszczać niniejszej strony, bo są to naprawdę ciekawe nauszniki. Ale zacznę jeszcze inaczej. Opowiem pewną historię.

Od NuForce do Encore Design Ltd.
Była sobie kiedyś kalifornijska firma NuForce, założona w 2005 roku przez grupę zapaleńców audio hi-fi mających zamiar konstruować i wytwarzać nietypowe sprzęty audio oparte o własne rozwiązania i doświadczenia. NuForce mocno i głęboko weszło w rynek high-fidelity; wytwarzano tu bardzo interesujące wzmacniacze cyfrowe, pierwszorzędne DACi, wzmacniacze słuchawkowe, a nawet słuchawki (często, nawiasem mówiąc, opisywane na Stereo i Kolorowo). Niestety, rozmaite zawirowania rynkowe spowodowały, że NuForce stracił płynność finansową. W 2014 roku został przejęty przez Coretronic Corporation; od tego czasu współtworzy przedsiębiorstwo Optoma NuForce (zobacz TUTAJ). Część załogi z pierwotnego NuForce stworzyła swoje niezależne firmy. Pierwszą jest NuPrime Audio (zobacz TUTAJ), do której przeniesiono sporo patentów i know-how, a nawet całych urządzeń NuForce (i to głównie z wyższego segmentu). Zaś druga firma, która wykiełkowała z dawnego NuForce, to właśnie ...Encore Design Ltd. (zobacz TUTAJ). Jak można przeczytać na jej stronie: "Firma Encore Design Ltd. została założona przez tworców NuForce. Innowacyjny rdzeń przedsiębiorstwa utworzony jest przez rzeszę utalentowanych inżynierów w Stanach Zjednoczonych, Danii, na Tajwanie i Chinach. Poza swoim stałym zespołem projektowym Encore współpracuje z grupą starannie wyselekcjonowanych, wysokiej jakości producentów, którzy wprowadzają swoje produkty na rynek za pośrednictwem marki Encore i ogólnoświatowych kanałów dystrybucji. Zgodnie z naszym modelem współpracy handlowej partnerzy firmy Encore zachowują prawa własności intelektualnej do swoich produktów".

Obecnie Encore Design Ltd. ma w swojej ofercie parę przenośnych DACów, a także kilka par słuchawek. Dużym przebojem okazały się być wprowadzone na rynek w ubiegłym roku Encore RockMaster OE (zobacz TUTAJ). Zaś niedawno pojawił się model Encore RockMaster Live, czyli główni bohaterowie niniejszej recenzji. Słuchawki przyjechały do mnie z warszawskiego salonu Audiomagic.pl. Słuchałem na nich muzyki przez dobrych kilka tygodni. Proszę wierzyć lub nie, ale w swojej cenie to są prawdziwi "killerzy". Do rzeczy więc.

Wrażenia ogólne i budowa
Słuchawki RockMaster Live otrzymałem od Audiomagic.pl jako tzw. sample (zapakowane po prostu w folię bąbelkową), trudno mi opisywać zewnętrze opakowanie i jego zawartość, bo ich po prostu nie widziałem. Skupię się więc na samych słuchawkach. Prezentują się, co tu dużo pisać, bardzo przeciętnie. Nie zachwycają ani specjalną urodą, ani jakimś wyszukanym wzornictwem. Ot, proste słuchaweczki z tworzywa sztucznego wykonane na wzór i podobieństwo popularnych AKG Y40. Jednakże do samego wykonania nie można się przyczepić. Solidny plastik i inne materiały, trwałe elementy, dobre ich spasowanie. Pałąk wykonany jest ze stali, obciągnięty ekologiczną skórką w części centralnej, od spodu stykającą się z czaszką, zaś po obu bokach zatopiony w czarnym tworzywem sztucznym, które z kolei przechodzą w składane zawiasy dalej łączące się z muszlami. Prosta konstrukcja, ale przemyślana. Obie muszle, lewa i prawa, pochodzą z jednej sztancy. Prawa ma w dolnej części zaślepkę dla przewodu słuchawkowego, a lewa nie ma już tej zaślepki, bo w tym miejscu zamontowano gniazdo typu mini-jack (oczywiście, dla przymocowania kabla słuchawkowego). Taki zabieg na pewno pozwala zoptymalizować koszty produkcji, choć piękna nie dodaje.

Wracając do budowy muszli. Jak już napisałem, wykonane są z twardego plastiku. Są płaskie i okrągłe, maja średnice około 5 centymetrów, od środka zaopatrzone w dość płytkie pady z ekologicznej skóry. Zewnętrzne, płaskie powierzchnie koncentrycznie sfrezowano tak, przypominały stal. Całkiem nieźle to wyszło. Po środku tych pierścieniowych frez umieszczono duże logo Encore.

Przewód słuchawkowy jest zadziwiająco wysokiej jakości. Nie dość, że jest odłączany, to wyposażony w złocone wtyki. Na całej długości powleczony jest czarnym materiałowym oplotem. I to nie jakimś byle jakim, ale porządnym! Ogólnie przewód wygląd na solidny i jest estetyczny. Nie plącze się, nie zwija. Wartością dodaną, jest fakt, że użytkownik w każdej chwili może nabyć i podłączyć inny kabel, albowiem wtyk i gniazdo w lewej muszli są standardowe. Inna sprawa, czy taka operacja jest rzeczywiście opłacalna, patrząc na cenę słuchawek i rzetelność budowy kabla.

Ergonomia
Muszle, jak napisałem, nie są ani szerokie, ani głębokie. Pady nie mieszczą małżowin usznych, a po prostu spoczywają na ich powierzchniach. Jednak z uwagi na bardzo niską masę słuchawek, praktycznie nie ciążą na uszach. A tym bardziej nie ściskają ich bo siła zacisku pałąka nie jest za wysoka. W rezultacie Encore założone na uszy są mało odczuwalne. Można je bez zmęczenia używać i z kilka godzin non-stop. Pady całkiem nieźle izolują od środowiska zewnętrznego (można napisać nawet, że "zatrzymują dźwięk w środku muszli"). Natomiast kabel nie mikrofonuje i nie zwija samoistnie. Ogólnie rzecz biorąc, ergonomia zasługuje na najwyższe uznanie. Brawo.
Dane techniczne
Przetworniki: 38 mm, dynamiczne
Konstrukcja: zamknięta
Pasmo przenoszenia: 20 - 20 000 kHz
Impedancja: 32 Ohm
Czułość: 98 dB
Masa (bez kabla): 125 g.



Koncentryczne frezy po zewnętrznych stronach muszli dają ułudę stali






Przyjemne dla oka wzornictwo


Kabel jest odłączany


Muzyka w 100 % pochodziła w Tidal HiFi

Wrażenia dźwiękowe
Encore podłączałem przede wszystkim do urządzeń przenośnych typu iPhone, czy iPad, ale także do wzmacniacza słuchawkowego iFi micro iDSD Black Edition. Słuchawki porównawcze to Meze 99 Neo i Fostex TH-610. Używałem też Koss PortaPro i Sennheiser PX100. Muzyka pochodziła z serwisu streamingowego Tidal HiFi/Master.

Podłączając pierwszy raz RockMaster Live do źródła (a było to dobrych dwa miesiące temu, jeszcze przed ich rynkową premierą) kompletnie nie wiedziałem jakiego dźwięku się spodziewać. Dystrybutor nie ujawnił, ani pochodzenia słuchawek, ani ich nazwy. Napisał tylko, żebym ich posłuchał, a potem w skrócie wyraził o nich opinię. Jak widać, potem nastąpił ciąg dalszy, bo oprócz przesłanej do Audiomagic.pl opinii, teraz pojawia się też test. Widać warto było...

Po powyższym wstępie, napiszę więc, iż tytułowe słuchawki okazały się dla mnie być podobnym zaskoczeniem (odkryciem?), jakim kiedyś były Koss PortaPro. Nie chcę przez to napisać, że brzmią tak samo, ale kilka podobieństw na pewno można się doszukać. To przede wszystkim analogiczna potęga przekazu. Po nałożeniu Encore na uszy, z muszli wydobywa się intensywna fala dźwięku, gęsta i soczysta, a równolegle zrównoważona i wyjątkowo harmonijna. Tak, jakby przyłożyć bezpośrednio uszy do jakichś czarodziejskich źródeł dźwięku. W Koss PortaPro przeżywałem identyczne niespodzianki, no bo jak z ich dwóch, bądź co bądź, lichutkich muszli może wydobywać się aż tak "atomowy" dźwięk, a do tego jeszcze trójwymiarowy? Oczywiście, tajemnica tkwi przede wszystkim w konstrukcji przetworników, a te w obu modelach są co najmniej bardzo dobre.

Kolejnej analogii z PortaPro można doszukać się w łatwości operowania zarówno rytmem, jak i barwą oraz bezproblemowego zapewniania sporego poziomu nasycenia tonalnego. Można scharakteryzować to jako umiejętność budowania masywnej i solidnej podstawy basowej z jednoczesnym sprężystym pulsem, zapewniania bogatych barw instrumentów i wokali i na końcu napełniania tego środowiska bogatym życiem oraz głęboką miąższością. Umożliwia to bardzo satysfakcjonujące odsłuchy na wysokim poziomie muzycznym i instrumentalnym. Jest eufonia, jest fun, ale jest też odpowiednia proporcja i symetria dźwięku. Muzyka z takich źródeł jak iPhony, czy iPady zawsze brzmi doskonale.

No dobrze, w poprzednich akapitach nachwaliłem się RockMaster Live co niemiara. Czy rzeczywiście słuchawki za 130 PLN są aż tak doskonale i nie mają żadnych wad? Odpowiedź jest dość prosta i oczywista. Encore kreślą obraz muzyczny grubą kreską, owszem, intensywną, kolorową i bogatą w środki wyrazu, ale ogólnie powierzchowną, czyli bez wchodzenia w drobniejsze szczegóły. Bez dogłębnej analizy, bez sięgania w głąb, bez wybujałej rozdzielczości. W rezultacie tego są wyrozumiałe i łaskawe dla gorzej zrealizowanych nagrań, bo nie eksponują ich wad. Można też przyczepić się do umiejętności budowania realnej sceny 3D, bo ta ma wyraźne niedomogi. Nawet porównawcze Koss PortaPro i Sennheiser PX100 szerzej i głębiej ujawniają przestrzeń (choć nadal tylko na poziomie dostatecznym). Czy te niedomogi i niedociągnięcia w czymś wadzą RockMaster Live? Absolutnie nie! Grają tak, jakby zaraz miałby skończyć się świat! Muzyka rulez!

Konkluzja
Encore RockMarster Live to niedrogie, a dobre słuchawki. Skromna budowa, ale solidna i trwała. Przemyślana. Wysoki poziom ergonomii. And last, but not least - pierwszorzędnie muzykalne brzmienie typu live. Mocarne, gęste i proporcjonalne. Świetne słuchaweczki do wszelkich smartfonów. Rekomendacja!

Cena w Polsce - 129 PLN.


1976: A Space Odyssey | Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir - płyta winylowa

$
0
0


Niestety, Zbigniew Wodecki zmarł niedawno w wieku 67 lat. Ale pozostawił po sobie wiele ciekawych płyt, kompozycji, piosenek. Jedną z najciekawszych pozycji w Jego dyskografii był album z 2015 roku zatytułowany dość niezwykle bo "1976: A Space Odyssey | Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra and Choir". Płyta ta niedawno została wznowiona na winylu - 30 czerwca br. ukazała się reedycja.

Historia i pomysł na płytę były proste. Artyści Mitch&Mitch zachwycili się twórczością Artysty, zaprosili go na jeden wspólny koncert w 2012 roku, który okazał się być sukcesem. Następnie namówili do całego koncertu, a w zasadzie na wspólne odegranie archiwalnej płyty Mistrza z 1976 roku zatytułowanej po prostu "Zbigniew Wodecki". Koncert, który znalazł się na płycie "1976: A Space Oddyssey", odbył się 30 kwietnia 2014 roku w Studio Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie z zastosowaniem bardzo zaawansowanego sprzętu nagrywającego. Składa się na niego 13 utworów zaaranżowanych na 43-osobową orkiestrę (Polska Orkiestra Radiowa), utrzymanych w stylistyce bossanovy, samby i rumby. Album okazał się być sporym sukcesem, szybko uzyskał status platynowej płyty, zaś kilka piosenek wspięło się na szczyty listy przebojów PR3. Otrzymał też dwa "Fryderyki 2016": za najlepszy album popowy i za najlepszą piosenkę "Rzuć to wszytko co złe".

Edycja winylowa wydana została przez Lado ABC w kooperacji z Agora SA. Uwagę zwraca wysoka jakość poligrafii, grafiki, jak i stylistyka okładek utrzymanych w manierze lat 70-tych XX wieku. W dwóch kopertach antystatycznych (!) znajdują się dwie płyty winylowe 180 gram. I teraz najważniejsze. Jakość dźwięku jest fantastyczna! To realizacja stricte audiofilska. Jedno z najlepszych nagrań koncertowych jakie słyszałem. Kapitalne natężenie i masa dźwięku, super przestrzeń, wyborna detaliczność. Zresztą to nie przypadek. Niedawno miałem przyjemność uczestniczyć w realizacji i rejestracji nowego projektu Mitch&Mitch zatytułowanego "Nowe brzmienie jazzu i piosenki" (zobacz TUTAJ) w Filharmonii Szczecińskiej. Olbrzymia orkiestra i chór, a realizacja dźwiękowa na najwyższym poziomie.

Opisywany winyl pochodzi z salonu hi-fi Vinyl Goldmine z Bielska-Białej.

Lista utworów
1. Opowiadaj mi tak
2. Rzuć to wszystko co złe
3. Pieśń ciszy
4. Wieczór już
5. Ballada o Jasiu i Małgosi
6. Panny mego dziadka
7. Dziewczyna z konwaliami
8. Kochałem panią kilka chwil
9. Posłuchaj mnie spokojnie
10. Przedmieście
11. Odjechałaś tak daleko
12. Partyjka
13. Minha Teimosia, Uma Arma Pra Te Conquistar
14. Panny mego dziadka
Lado ABC/Agora SA










Plan recenzji - październik 2017 r.

$
0
0
Plan recenzji na październik 2017 r. przedstawia się następująco:

1. Jako pierwszy opiszę włoski przedwzmacniacz gramofonowy Synthesis Roma 79DC (czytaj zapowiedź TUTAJ). Piękny design, multi-funkcjonalność oraz wyborne brzmienie.



2. Potem chciałbym napisać kilka zdań o nowych przewodach głośnikowych Perkune Audiophile Cables serii Elite (zapowiedź testu TUTAJ). Ich twórca, pan Paul Goodwin, pisze o nich, że "brzmią naprawdę dobrze - rewelacyjnie". I trudno mu, po empirycznych odsłuchach, nie przyznać racji. 



3. W kolejce czekają duże kolumny bipolarne Definitive Technology BP9060 (zobacz TUTAJ). Reprezentują bardzo wysoką klasę dźwięku, przy czym jest to inny gatunek dźwięku, do którego zwykły audiofil jest przyzwyczajony. To brzmienie niezwykle przestrzenne, wielowymiarowe i potężne. Niewątpliwie ciekawe i inspirujące.



4. Następnie planuję publikację testu poświęconego najnowszym japońskim słuchawkom Pioneer SE-Monitor5 (czytaj zapowiedź TUTAJ). Nie ukrywam, że mam duży sentyment do urządzeń marki Pioneer. Niedawno zachwyciły mnie referencyjne słuchawki Pioneer SE-Master1, z modelem SE-Monitor5 jest podobnie...



5. W październiku przyjdzie też czas na opis nowego odtwarzacza sieciowego Pioneer N-70AE (czytaj TUTAJ). Niezwykle dopracowana maszyna, która bez kompleksów może stawić czoła najlepszym tego typu konstrukcjom.



6. Równolegle ze słuchawkami Pioneer SE-Monitor5 testuję także najnowszy wzmacniacz słuchawkowy Divaldi AMP-02 (czytaj zapowiedź TUTAJ) z Krakowa. To jednocześnie pełnoprawny przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC.



7. Krakowski dystrybutor Camax Sp. z o.o. zapowiada rychłą wysyłkę bezprzewodowego DACa iFi nano iOne (zobacz TUTAJ). Ciekawe urządzenie integrujące domowy system hi-fi.



8. Na opis czeka także sprzęt z półki vintage. Mowa oczywiście o tunerze analogowym Luxman T-50, ale zostawiam go na deser. Nie ma co się zanadto śpieszyć.



9. Poza tym mam w planach jeszcze kilka urządzeń. Zapowiem je na bieżąco, od razu jak je otrzymam od dystrybutorów. Nie piszę teraz co to konkretnie będzie, bo jeszcze nie ustaliłem dokładnych modeli do recenzji.

Zapraszam do październikowej lektury Stereo i Kolorowo

Przedwzmacniacz gramofonowy Synthesis Roma 79DC

$
0
0
Wykończenie frontu w drewnie wenge (zdjęcie ze strony Synthesis) 

Wstęp
Na początku września od przedstawiciela warszawskiego dystrybutora EIC Sp. z o.o. otrzymałem przedwzmacniacz gramofonowy Synthesis Roma 79DC (zobacz TUTAJ). To przedwzmacniacz oparty o trzy lampy elektronowe: dwie ECC82 w stopniach wyjściowych i jedną ECC83 w stopniu wzmocnienia. Urządzenie w całości produkowane jest we Włoszech, co zresztą zdradza już sama nazwa "Roma". Nie mówiąc już o designie, który jest typowy dla włoskiego designu, czyli szykowny i elegancki. Panel frontowy jest dostępny w różnych wykończeniach - w kilku drewnianych wybarwieniach oraz w czystym aluminium. Przedwzmacniacz przeznaczony jest dla wkładek MM, MC i MC+. Ma mnóstwo nastawów i regulacji, a wszystkie są łatwe w obsłudze, bo wybierane pokrętłem lub przyciskami.

Zanim przejdę do opisu Roma 79DC, przypomnę jeszcze, że niedawno opisywałem gigantyczny wzmacniacz lampowy Synthesis A100 Titan (czytaj test TUTAJ) oparty na aż ośmiu (sic!) lampach elektronowych KT66. Ma moc 2 x 100 Wat, zaś gra jak marzenie.

Wrażenia ogólne i budowa
Roma 79DC to obecne jedyny przedwzmacniacz w ofercie Synthesis. Ale może tak lepiej? Zamiast rozdrabniać się na kilka phono-stage, warto uwagę skupić na konstrukcji jednego urządzenia, ale porządnego. 79DC jest przedstawicielem średniej linii nazwanej "Roma" (zobacz TUTAJ), do której przynależą także liczne wzmacniacze (lampowe, hybrydowe i cyfrowe), lampowe odtwarzacze płyt CD, wzmacniacze słuchawkowe, a nawet przetwornik cyfrowo-analogowy. Seria ta jest bardzo rozbudowana, liczy aż 16 pozycji. Przypomnę, że seria referencyjna to Metropolis, a średnio-wyższa - Action.

Przedwzmacniacz opakowany jest w spore pudło z grubego kartonu. Wewnątrz, pośród grubych piankowych form, bezpiecznie spoczywa urządzenie. W komplecie nabywca otrzymuje też kabel zasilający, instrukcję obsługi oraz gwarancję producenta. To wszystko, zresztą nic więcej nie potrzeba do szczęścia.

Gabaryty wynoszą 26 x 9,5 x 38 cm, czyli mniej więcej połowę klasycznego sprzętu hi-fi. Masa to 5 kg. Obudowa wykonana jest z blachy stalowej. Całość posadowiona jest na solidnych czterech stopach antywibracyjnych, od spodu podgumowanych. Phono-stage produkowany jest we Włoszech.

Sprzęt prezentuje się bardzo efektownie; można nawet napisać, że jest niezwykle piękny i nie będzie to nadużycie. Dużo szyku i uroku nadaje panel frontowy wykonany z naturalnego drewna bejcowanego na czerwono-brązowo i lakierowanego na wysoki połysk (taka wersja do mnie dotarła). Po bokach panel ma wyrzeźbione po cztery głębokie nacięcia. Są dostępne także inne wzory frontów: ciemne drewno, wenge, orzech, czarny lakier, biały lakier, srebrne aluminium i czarne aluminium. Nieczęsto można spotkać aż tak bogaty wybór odmian kolorystycznych, ale w serii Roma to najnormalniejszy standard.

Drewniany front tworzy jakby ramę dla czarnego panelu, na którym umieszczono po lewej stronie czarną gałkę, po prawej włącznik sieciowy oraz pomiędzy nimi spory biały wyświetlacz ciekłokrystaliczny. Gałka odpowiada za wybór odpowiednich kondensatorów dla wkładek MM (w przedziale 47/100/150/200/270/370 pF) i impedancji dla wkładek MC i MC+ (22/47/100/150/330/1 kΩ). Odpowiednio wybrana wartość pojawia się na wyświetlaczu. Regulacji wyboru typu wkładki (MM, MC i MC+) dokonuje się za pomocą małego przycisku usytuowanego tuż obok gałki. Tryb pracy także jest wyświetlany na ekranie LCD. Powyższe operacje te są proste i intuicyjne, nie trzeba zaglądać do instrukcji obsługi.

Z tyłu znajduje się płytka z polerowanej stali. Na niej zamontowano po parze wejść i wyjść RCA (brak gniazd XLR), zacisk uziemienia oraz gniazdo sieciowe IEC. Tłoku tu nie ma.

Producent tak pisze o Roma 79DC: "Wszystkie istotne podzespoły tego przedwzmacniacza liniowego, na które składają się dwie lampy ECC83/12AX7 i jedna ECC82/12AU7 napędzane są przez wielostopniowy, w pełni regulowany zasilacz.

Konstrukcja ta zoptymalizowana została poprzez potężne, ekranowane transformatory mocy redukujący interferencje. Szereg metalizowanych polipropylenowych kondensatorów wysokiej klasy steruje obwodami sygnału audio. Stopień wejścia MM stosuje tranzystor nisko-szumowy JFet z oddzielnie regulowanym intensywnie filtrującym zasilaczem redukującym interferencje i szumy. Zastosowanie w stopniu wyjścia lampy ECC82/12AU7 zapewnia temu urządzeniu bardzo niską impedancję wyjścia bez straty sygnału.

Roma 79DC wyposażony jest w łatwo wybieralne kondensatory (MM) i impedancje (MC) dla wkładek przy użyciu zamontowanego na przedzie pokrętła wyboru, co odzwierciedlane jest również na wyświetlaczu LCD na panelu przednim".


Dane techniczne
Stopień wzmocnienia (każdy kanał) 1 X ECC83 (MM) + JFET (MC stage) o ultra niskim poziomie szumu
Stopień wyjścia (każdy kanał): 1/2 X ECC82
Pasmo przenoszenia 20 Hz - 20 000 Hz +- 0,5 dB (krzywa RIAA)
Wzmocnienie (MM) 40 dB
Wzmocnienie (MC) 60 dB
Wkładki Możliwość wyboru za pomocą pokrętła na panelu frontowym
MM: 47kΩ 47/100/150/200/270/370 pF
MC: 100pF 22/47/100/150/330/1 kΩ
Stosunek sygnału do szumu > 80 dB (MM), > 60 dB (MC)
Pobór mocy 30 W
Wymiary (S x W x G) 260 x 95 x 380 mm
Masa 5,00 kg








Wnętrze (zdjęcie ze strony Synthesis)



Wrażenia dźwiękowe
Jako przedwzmacniacze porównawcze używałem Musical Fidelity MX-VYNL oraz 1ARC Arrow SE. Gramofon to Nottingham Analogue Horizon; wkładka MM Ortofon 2M Black. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Na sam początek napiszę, że dla uzyskania optymalnego brzmienia przedwzmacniacz powinien przed odsłuchami zasadniczymi porządnie się wygrzać. Moim zdaniem, optymalnie ze dwie godziny, tak aby lampy elektronowe były solidnie nagrzane. To jest ważne, Wówczas jakość dźwięku jest bezwzględnie najwyższa. A jaki to konkretnie dźwięk?

Włoski przedwzmacniacz Roma 79DC ma bardzo płynny, organiczny i harmonijny dźwięk o wysokim stopniu wysycenia i nasączenia tonalnego. To brzmienie na wskroś muzykalne, eufoniczne i barwne. Gęste i soczyste, a równolegle czyste i transparentne. Bardzo, ale to bardzo fizjologiczne. Taki charakter brzmienia można spotkać wyłącznie w urządzeniach o zaawansowanej konstrukcji oraz o wysokim poziomie zastosowanego know-how, zaś firma Synthesis niewątpliwie posiada takie zaplecze. I to słychać w każdym aspekcie dźwiękowym takim jak: rozciągnięcie basu, wypełnienie i dopełnienie średnicy, daleka głębia, czarne tło instrumentów, ich dokładna separacja, czy cyzelunek tonów. Całość dźwięku jest wzorcowo spójna, precyzyjna i stabilna. Z emfazą i "połyskiem". Łagodna dla uszu, pluszowa - bez techniczności, czy kliniczności. Emocjonalna.

Obecność lamp elektronowych w przedwzmacniaczu ma swoje oczywiste i naturalne konsekwencje w dźwięku. To przede wszystkim leciutkie ocieplenie brzmienia oscylujące jednakże w granicach naturalności przyprawionej zastrzykiem dodatkowych kalorii. Po drugie, to także niejakie zmiękczenie dźwięku objawiające się stępieniem najwyższych sopranów, ułagodzenie brzmienia, bez jego odchudzania. I wreszcie lampy przynoszą nadprogramowe zróżnicowanie barw, wyższy stopień ich nasączenia kolorami, dalszy poziom intensywności oraz odcieni. Owszem, należy mieć świadomość, iż włoski przedwzmacniacz upiększa i koloryzuje rzeczywistość, odbiega nieco od wierności i prawdy, ale jeżeli ma to przynieść efekt w postaci wyższej satysfakcji odsłuchów to dlaczego nie godzić się na to? Mi taka "kolorowanka" nie przeszkadza, a wręcz odwrotnie. Muzyka zyskuje nie tylko na barwie i intensywności nut, ale także ogólnie na wolumenie i natężeniu. Sprzyja to analogowemu brzmieniu płyt winylowych, które otrzymują więcej życia, wigoru i plastyczności.

Konkluzja
Synthesis Roma 79DC to piękne wykonanie, ujmujące włoskie wzornictwo, bogata funkcjonalność, jak i zaawansowana konstrukcja. Brzmienie przedwzmacniacza najlepiej opisują takie słowa: organiczna barwa, pełnokrwiste brzmienie nasączone muzyką aż po brzegi, delikatna jedwabistość i analogowe ciepło. Wspaniały przedwzmacniacz gramofonowy z gorącą duszą i wielkim sercem do grania. Polecam na 100 %.

Cena w Polsce - 6 500 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Xindak A-06 New Edition (test TU), Hegel Röst (test TU), Cyrus ONE (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU), Definitive Technology BP9060 i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU), Pioneer N-70AE i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU) i iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman T-50A.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Pioneer SE-Monitor5, Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy/DAC: Questyle CMA400i (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


DAC DSD/wzmacniacz słuchawkowy S.M.S.L. M7 - zapowiedź testu

$
0
0
Zdjęcie M7 ze strony S.M.S.L.

Kilka dni temu z warszawskiego MIP.bz odebrałem najnowszy wzmacniacz słuchawkowy/DAC DSD o nazwie S.M.S.L. M7 (zobacz TUTAJ oraz zobacz TUTAJ). Powłoka zewnętrzna urządzenia może nie jest zbyt wyszukana (choć obudowa to aluminium wycinane na obrabiarkach CNC), ale w audio najbardziej liczy się wnętrze. A tu znajdują się takie perełki jak: podwójny DAC AK4452 (!), XMOS Xcore 200 XU208, wzmacniacz słuchawkowy na TPA6120A2, czy transformator TRIAD oraz kondensatory Nichicon serii FW i Panasonic serii FJ. Warto dodać, że maksymalna rozdzielczość to 32 bit/768 kHz i DSD512. Nieźle jak na takiego malucha! 


* * *

Tradycyjnie w zapowiedzi testu cytuję kilka słów od dystrybutora. SMSL M7 to kompaktowych rozmiarów urządzenie wykonane z najwyższą dbałością o szczegóły. Jego niewielkie rozmiary powodują, że pomimo dużych możliwości, nie zabierze dużo miejsca na biurku użytkownika. Aluminiowa, czarna obudowa, w której pracują wysokiej klasy podzespoły, świetnie prezentuje się na biurku. Minimalistyczne wykonanie i przejrzysty panel użytkownika sprawiają, ze użytkowanie tego urządzenia będzie prawdziwą przyjemnością.
Przedni panel posiada podstawowe elementy nawigacyjne takie jak przełącznik trybu pracy, potencjometr, wskaźnik próbkowania odtwarzanych plików oraz gniazdo słuchawkowe w standardzie jack 6,3 mm.  

SMSL M7 wyposażono w komplet złączy z tyłu obudowy. Ich bogactwo pozwala na wykorzystanie urządzenia w wielu konfiguracjach: 
- złącze USB pozwala na podłączenie przetwornika do komputera i korzystanie w trybie zewnętrznej karty dźwiękowej. Słuchanie z laptopa nie musi być teraz kompromisem pomiędzy wygodą i jakością. Złącze USB wspiera również mobilne urządzenia takie jak tablety i telefony z obsługą USB OTG oraz USB Audio.

- złącza optyczne i coaxialne świetnie sprawdzą się do podłączenia takich urządzeń jak odtwarzacz sieciowy, dekoder telewizji czy też telewizor.

- złącza wyjściowe RCA pozwalają na wykorzystanie SMSL M7 jako DAC i wykorzystanie go jako źródło do domowego sytemu stereo. To złącze również sprawdzi się do podłączenia aktywnych monitorów. Wysoka jakość przetwornika pracującego na zaawansowanych podzespołach z pewnością poprawi jakość muzyki na domowym sprzęcie stacjonarnym


- złącze do przewodu zasilania - w modelu M7 nie mamy dodatkowego zasilacza, jest on wbudowany wewnątrz obudowy. Cechuje się wyjątkową jakością dzięki wykorzystaniu wydajnego i niskowibracyjnego transformatora TRIAD (USA) oraz ekstremalnie niskoszumowych regulatorów LDO.
SMSL M7 wykorzystuje wiele nowych technologii, jedną z nich jest nowy przetwornik USB XMOS 2 generacji. Przetwornik został skonstruowany specjalnie do pracy z gęstymi plikami o wysokiej rozdzielczości. DSD512 nie stanowi problemu dla tego układu; jest to wyjątkowa cecha dla produktu w tak atrakcyjnej cenie.

Kolejną nowością jest zastosowanie przetworników DAC od Asahi Kasei model AK4452. Są to jedne z najnowszych DAC'ów na rynku. SMSL postanowił nie oszczędzać i w modelu M7 zastosował ich aż dwa. Niezależne sekcje DAC dla lewego i prawego kanału wpływają na jeszcze lepszą separację kanałów i lepsze filtrowanie dźwięku. Przetworniki charakteryzują się świetnymi parametrami THD+N 107 dB oraz SN 115 dB.

Za wzmocnienie sygnału odpowiada potężny wzmacniacz TPA6120a2 produkowany przez Texas Instruments. Taki wzmacniacz bez problemu poradzi sobie z napędzeniem bardzo wymagających słuchawek. SMSL M7 sprawdzi się ze słuchawkami o impedancji nawet 300 Ohm.

Dla zapewnienia jeszcze lepszej filtracji i czystości dźwięku urządzenie wyposażone zostało również w niezależny, osobny zegar jittera oraz najwyższej klasy kondensatory od legendarnych marek Panasonic (seria FJ) i Nichicon (seria FW).


Specyfikacja:

Złącza wejścia: USB/optyczne/koaksialne
Złącza wyjścia: 6.35 mm jack/RCA
THD +N przedwzmacniacz: 0.00068 %
THD +N wyjście słuchawkowe: 0.0036 %
SNR przedwzmacniacz: 107 dB 
SNR wyjście słuchawkowe: 107 dB
Dynamika: 116 dB
USB tryb transmisji: Asynchroniczna
USB wsparcie OS: Windows 7/8/8.1/10; Mac OSX 10.6
USB głębia: 16 bit, 24 bit, 32 bit, 1 bit
USB wsparcie plikówDSD 2.8224/5.6448/11.2896/22.5792 MHz
USB wsparcie plikówPCM 44.1/48/88.2/96/176.4/192/352.8/384/705.6/768 kHz
Złącze optyczne/coaxialne próbkowanie: 44.1/48/88.2/96/176.4/192 kHz
Moc wzmacniacza słuchawkowego: 
138 mW32 Ohm,THD=0.1 %
110 mW64 Ohm,THD=0.1 %
58 mW150 Ohm,THD=0.1 %
30 mW300 Ohm,THD=0.1 %
RCA poziom wyjścia: 4 Vrms
Zużycie energii: 4.3 W
Zużycie energii w trybie czuwania: 0.9 W
Wymiary: 188 x 84 x 51 mm 
Masa : 911 g










Słuchawki Pioneer SE-Monitor5

$
0
0
Zdjęcie ze strony Pioneer

Wstęp
W drugiej połowie września br., od gdyńskiego dystrybutora DSV Sp. z o.o., odebrałem nareszcie nowe japońskie słuchawki Pioneer SE-Monitor5 (zobacz
TUTAJ i TUTAJ), których byłem niezmiernie ciekaw. Miałem je otrzymać do testów jeszcze przed wakacjami, ale pierwsza dostawa do Polski rozeszła się dosłownie "na pniu". No cóż, nie było rady, trzeba było czekać długie trzy miesiące. Oczywiście, SE-Monitor5 to słuchawki silnie nawiązujące do referencyjnych Pioneer SE-Master1 (czytaj test TUTAJ), albowiem wiele rozwiązań weń zastosowanych wykorzystanych zostało po raz pierwszy właśnie w tym topowym modelu. Następnie zbliżony patent użyto w średnich Pioneer SE-MHR5 (czytaj test TUTAJ). Nie ukrywam, że SE-Master1 zauroczyły mnie kompletnie, nawet chciałem je dla siebie nabyć, ale cena zaczynająca się powyżej 10 000 PLN znacząco studziła moje apetyty. A dodatkowo przecież pochodzę z Poznania…

Wrażenia ogólne i budowa
Na początek tego rozdziału napiszę, że firma Pioneer idzie jak burza. Po zrealizowaniu fuzji pod koniec 2015 r. z Onkyo i ze strategicznym sprzymierzeniem z Gibson Brands/TEAC (połączonym ze wzajemnym dużym nabyciem udziałów), uzupełnione o TAD Labs (zobacz TUTAJ) bardzo szybko nabiera wiatru w żagle. W zeszłym roku zaprezentowano flagowe słuchawki Pioneer SE-Master1, a także czerpiące z ich rozwiązań (i o wiele tańsze) Pioneer SE-MHR5 z przewodem zbalansowanym. W tym roku, jak już pisałem we wstępie, zaoferowano model średni Pioneer - SE-Monitor5 - konstrukcyjnie także mocno umocowany w referencyjnym.

Słuchawki dostarczane są w sporym kartonie, w którym znajduje się tekturowa szkatuła. Wewnątrz, w gąbkowej formie wyciętej misternie w obrys słuchawek, bezpiecznie spoczywają SE-Monitor5. Co istotne, w komplecie dostępne są aż trzy różne przewody słuchawkowe: dwa niesymetryczne (o długości 1,6 m i 3 m), podwójne, ze standardowymi złączami stereo 3,5 mm oraz jeden przewód  (1,6 m) z wtykiem stereo 4-biegunowym, 2,5 mm, pasujący do kompatybilnych odtwarzaczy DAP. W zestawie znajdują się też dwa komplety padów skórzane (założone już na muszle) oraz welurowe (w pudle). Ich piankowe poduszki na uszy zapamiętują kształt, mają regulowane zawieszki, które zapewniają stabilne dopasowanie. Oprócz powyższego, w opakowaniu jest też welurowy woreczek transportowy, przejściówka na duży jack, instrukcja obsługi i gwarancja.

Trudno Pioneer SE-Monitor5 nazwać bardzo podobnymi do SE-Master1. Oprócz samych muszli (i to w zasadzie ich rozmiarów, zewnętrznych pierścieni i padów), pozostałe części są inaczej wykonane, choć utrzymane w analogicznej stylistyce. Design i fizjonomia to najwyższy poziom słuchawkowego wyrafinowania. Okrągłe muszle są szerokie i głębokie (10 x 4 cm), wewnątrz zaopatrzone w grube klinowe pady z "inteligentną" gąbką zapamiętującą kształt czaszki użytkownika. W komplecie są dwie pary padów (welurowe i skórzane). Muszle w całości wykonane są z metali - boczne pierścienie to duraluminium (od góry wywierconych jest tam po pięć otworów wentylacyjnych); zewnętrzne pokrywy to stop aluminium z magnezem, powierzchniowo anodowane na czarny mat. Zaś centralne pierścienie muszli pokryte są czystą miedzią - bardzo efektownie to wygląda (miedzią pokryte są także wszystkie tuleje wtyków słuchawkowych). W połowie powierzchni muszli słuchawki są "trzymane" przez szerokie duraluminiowe widełki wieszaków łączące się w sztywne szyny, które są jednocześnie suwakami do regulacji obwodu pałąka. Szyny te suwają się w dwóch trzpieniach umieszczonych po dwóch stronach pałąka. Wykonane są z czarnego, twardego tworzywa sztucznego (w SE-Master1 to wysokogatunkowe duraluminium). Bo bokach mają umieszczone tabliczki z logo "Pioneer". Szyna pałąka jest rozdwojona, w całości powleczona skórką, od spodu z dodatkową gąbką.

Wartym podkreślenia jest fakt, iż SE-Monitor5 dostarczane są z aż trzema (!) zestawami wymiennych kabli audio - 1,6 m i 3 m dla konwencjonalnych, niesymetrycznych wyjść audio (z użyciem 3-biegunowych złączy 3,5 mm), a także 1,6-metrowa wersja przewodu specjalnie do zbalansowanego dźwięku   (4-biegunowe, złącze 2,5 mm). Przewody są pojedyncze, splecione na całej długości. Wszystkie kable (z drutu OFC Litz) są pokryte czarnym tkanym oplotem w celu zapobiegania zakłóceniom elektromagnetycznym. Wykonanie przewodów jest rewelacyjne. Wtyki zaopatrzone są miedziane tuleje. Konektory są oczywiście złocone.

Pioneer informuje, że w SE-Monitor5 zaimplementowano najnowszy przetwornik z organicznych nanowłókien celulozowych (konstrukcja cross-free), co jest połączeniem światów biologii i technologii. Podstawą tego przetwornika (o przedziale częstotliwości 5 - 85 000 Hz i średnicy 55 mm) jest pulpa drewniana przetworzona do nanoskali, zaś sam sterownik stworzono w celu zapewnienia pełnej wierności przy słuchaniu muzyki. W słuchawkach zastosowano innowacyjne technologie i rozwiązania, a także specjalnie dobrane materiały - np. użyto technologię dyfuzora, jak i płynną strukturę zawieszenia, co ma całkowicie eliminować zniekształcenia. Do konstrukcji muszli zamiast tworzywa sztucznego zastosowano bardzo sztywny materiał ze stopu magnezu - ma to zwalczać rezonanse. Główne komory wyposażono w wyprofilowane dyfuzory, których zadaniem jest rozpraszać ciśnienie akustyczne na podłączone "podkomory", w których znajdują się ujścia. Taka budowa ma obniżać ciśnienie akustyczne za sterownikiem, zapewniając naprężony, czysty i dobrze zdefiniowany bas. Opatentowana aranżacja komory Double Headphone Chamber obejmuje także powiększoną komorę główną z wentylowanymi podkomorami (zapewniając zwarty bas), podczas gdy kosze przetworników o konstrukcji „Full Basket” ze stopów magnezowych (przy użyciu śrub, a nie kleju) zapewniają stabilne mocowanie przetworników w słuchawkach.

Ergonomia
Słuchawki nie są lekkie, ich masa zahacza o pół kilograma, a dokładnie to 480 gram (bez kabla). Tyle mniej więcej ważą magnetostaty, ale Pioneer to konstrukcje stricte dynamiczne. Od razu napiszę więc, że duża masa SE-Master5 nie jest żadnym problemem użytkowym. Dzieje się tak dźwięki inteligentnej konstrukcji zarówno pałąka, jak i padów. Pady są wycięte na kształt klinów, na całej swej powierzchni osiadają więc na kościach czaszki (dookoła uszu) tym samym równomiernie rozkładając ciężar. Trzecim punktem podparcia są miękkie poduszeczki pałąka, które z kolei przenoszą ciężar na sklepienie czerepu czaszki. W taki sposób w każdym punkcie styczności nacisk jest więcej niż umiarkowany. Oczywiście, samej masy 480 gram to nie znosi, ale przenosi ją z czaszki na kości i mięśnie szyi. A to jest do zniesienia nawet na dłuższy dystans. W rezultacie słuchawki nie cisną, nie uwierają, nie ciążą. Komfort użytkowania oceniam na stopień doskonały (ale nie na celujący).

Dodatkowo ergonomię użytkowania zwiększają aż trzy różne wymienne kable o długościach 1,6 m i 3 m. Ich struktura, budowa oraz zewnętrzna tkana powłoka są bardzo przyjazne. Ani nie plączą się, ani nie mikrofonują podczas "szurania" po odzieży.  Jedyne, do czego można się przyczepić, to brak przewodu zakończonego dużym jackiem 6,3 mm. Wszystkie zaopatrzone są fabrycznie we wtyki 3,5 mm, dodano doń jedynie adapter 3,5 mm - 6,3 mm. Ten brak uważam za minus.

Specyfikacja techniczna
• Przetworniki: Dynamiczne
• Konstrukcja obudowy: Zamknięte
• Impedancja: 40 Ohm
• Skuteczność: 99 dB
• Pasmo przenoszenia: 5 - 85 000 Hz
• Jakość kabla: OFC Litz
• Długość przewodu:   
- 1.6 m
- 3 m
• Typ wtyku:    
- 3.5 mm mini jack
- 2.5 mm
• Typ wtyku: Prosty
• Rozmiar przetwornika: 50 mm
• Opatentowana aranżacja komory Double Headphone Chamber
• Poduszki z pianki 3D z pamięcią kształtu


Opakowanie

Efektowna szkatuła

Bezpieczny sposób pakowania

Ponadstandardowe wyposażenie

Trzy komplety przewodów słuchawkowych, w tym jeden zbalansowany



Piękna robota!

Doskonały przewód słuchawkowy 1.6 m

Wieszak i szyna wykonane są z lekkiego duraluminium




Duraluminium, stop magnezu, stal i miedź...

Pady wycięte w kształt klina

Na górze obu muszli widoczne jest po pięć otworów wentylacyjnych

Luksusowe wykonanie, perfekcyjny design

Mój ulubiony wzmacniacz słuchawkowy/DAC Pioneer U-05


Divaldi AMP-02


S.M.S.L. M7


Zestaw odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Podczas odsłuchów miałem szczęście być zaopatrzony w dużą liczbę różnorodnych wzmacniaczy słuchawkowych. Były to: Pioneer U-05 (czytaj test TU), S.M.S.L. M7 i Divaldi AMP-02 oraz wyjścia słuchawkowe we wzmacniaczach Hegel H160 i Hegel Rost. Używałem również iPhone 6S oraz iPad Air2. Jako źródła posłużyły przede wszystkim dwa streamery: Pioneer N-70AE i Auralic Aries Mini. Słuchawki porównawcze to: Fostex TH-610, Final Audio Design Pandora Hope VI i Meze 99 Neo. Muzyka w 99 % pochodziła z serwisu streamingowego Tidal HiFi/Master.

Od razu trzeba napisać, że japoński Pioneer w swoich topowych modelach SE-Master1 i SE-Monitor5 postawił na nieco odmienną charakterystykę dźwięku niż to ma miejsce w wielu innych światowych konstrukcjach słuchawkowych. To przede wszystkim ultra-czystość, daleka wierność, zaawansowana transparentność, referencyjna rozdzielczość oraz ponad-zwyczajna przestrzenność i plastyczność brzmienia. Punkt ciężkości przekazu jest lekko przesunięty do góry, lecz jest to brzmienie wspaniale płynne i laminarne. Wydaje się, że, poszukiwacze podkręconej (podbitej) mięsistości, jak i tzw. basoluby i zwolennicy wybujałej średnicy mogą sobie odpuścić dalszą lekturę recenzji, bo najpewniej tytułowe słuchawki nie trafią w ich gust. Mnie taka specyfika i orientacja dźwięku bardzo przekonuje. Ujemną stroną powyższego stylu gry, może być fakt, iż te słuchawki bywają wymagające, a nawet bezlitosne, bezkompromisowe dla gorzej zrealizowanego materiału muzycznego... Mogą, ale nie muszą - o czym dalej.

Dźwięk SE-Monitor5 można określić jako świeży i gładki, odkrywczy i szybki, energetyczny i nasycony. Rozdzielczość, selektywność i przestrzenność stoją na poziomie sub-referencyjnym. Japońskie słuchawki zapuszczają się w rejony często niedostępne dla innych konstrukcji. Wydobywają i ujawniają całą masę szczegółów nagrań, przy czym czynią to naturalnie i bez zbędnych ostrości. Ukazują też więcej kolorów, ich głębszą barwę i odcień - doświetlają pastele, dbają o substancję i wymiar nagrań. Monitorują muzykę niczym uważni badacze, konstytuują ją, opisują na swój "japoński" sposób, pierwszorzędnie utrwalają obraz w uszach - i dalej - w mózgu. Dużo w tym brzmieniu nie tylko analityczności, ale także holografii, soczystości, jak i niepospolitej czystości podszytej zaawansowaną detalicznością i miłą w odbiorze subtelnością. To rasowa namacalność z wiernością połączone z precyzją oraz scenicznością, a pozbawiona kliniczności i sterylności. Realne high-fidelity z bardzo wysokiego poziomu.

A basy? Co z basami? - zapyta niejeden Czytelnik. Spokojnie - są, są - odpowiadam. Owszem, soprany i średnica są z lekka uprzywilejowane, środek ciężkości brzmienia jest o kilka centymetrów przesunięty do góry, aczkolwiek definicja basów jest więcej niż zadowalająca. Jest ich ogólnie mniej niż w np. takich Fostex TH-610 i nie są tak "przepalone" i przyciemnione jak w Sennheiser HD650 (swojego czasu moje ulubione słuchawki), lecz i tak są bardzo wyraziste, sprężyste i masywne. Wystarczająco mocne, aby w pełni i poprawnie wyartykułować takie instrumenty jak kontrabasy, gitary basowe, duże bębny, itd. Niskich tonów jest w bród i wcale nie są "monitorowe". Są za to fizjologiczne, proporcjonalne i wyważone. Żadnego sztucznego przepychu, zbyt dużych rozmiarów, czy niepotrzebnego rozdęcia. Słuchawki Pioneer to nie rozdętobasowe Beats! Basy są zdrowe, rytmiczne i giętkie, ale całkowicie oscylujące w granicach norm audiologicznych. Można napisać, że niskie tony są somatyczne i endogenne. Komplementarne. Naturalne.

Kolejne pytanie. Jakie wzmacniacze, które źródło jest optymalne dla SE-Monitor5? Im lepsze, tym korzystniej dla dźwięku. Przy czym słuchawki Pioneer nie stawiają jakichś ograniczeń jakościowych. I z iPhone, i z wzmacniaczem budżetowym, i takim high-endowym zagrają na 100 % swoich możliwości. Przy czym efekt jej gry w każdym przypadku będzie inny. Muzyka na iPhone zabrzmi kompletnie i lekko, ale na pewno będzie pozbawiona rozbudowanej sceny i zaawansowanej żyzności. Aby odkryć cały potencjał słuchawek należy posługiwać się jakimś naprawdę dobrym źródłem. Takim powinien być np. opisywany przez mnie niedawno przenośny wzmacniacz/streamer Pioneer XDP-300R (czytaj test TUTAJ) dodatkowo zaopatrzony w wyjście symetryczne, w które można wpiąć symetryczny kabel SE-Monitor5 (przypominam, jest w komplecie). Poza tym, właściwym i suplementarnym wzmacniaczem będzie (i jest!) firmowy Pioneer U-05. Kapitalny wzmacniacz i DAC za rozsądne pieniądze. Nie chcę przez to napisać, że do sprzętu Pioneer pasuje jedynie Pioneer, ale trzeba wiedzieć, iż dużo tu rzeczywistej symbiozy i synergii. Oczywiście, pozostałe testowe wzmacniacze również sprawiały się znakomicie. Bez zadyszki, bez chropowatości, bez nadęcia, a zawsze z energią, z duszą i z ciałem.

Konkluzja
Podsumowanie będzie krótkie. Pioneer SE-Monitor5 to doskonale zaprojektowane, finezyjnie wykonane i pierwszorzędnie wyposażone słuchawki. Jakość dźwięku - referencja. Przy czym jest to wyrafinowana audiofilska referencja. Uwaga! Słuchawki są wymagające względem źródła. Całą swoją moc, magię i potencjał ujawnią dopiero z adekwatnym doń przyłączonym urządzeniem i z poprawnie zrealizowanym materiałem muzycznym. Stuprocentowa rekomendacja!

Cena w Polsce - 4 490 PLN.







Kolumny bipolarne Definitive Technology BP9060

$
0
0

Definitive Technology BP9060 z modułami A90 (zdjęcia z mat. producenta)

Wstęp
Gdzieś w połowie września białostocki dystrybutor Rafko dostarczył do mnie amerykańskie kolumny Definitive Technology BP9060 (zobacz TUTAJ). Nie są to zwykłe kolumny pasywne, ani nawet typowo aktywne. To kolumny hybrydowe - bipolarne pasywne z wbudowanym subwooferem aktywnym. Czyli grają "do przodu", do "tyłu", a także zieją prądowym basem. Nieczęsto taką głośnikową "chimerę" można spotkać, ale dla Definitive Technology to codzienność. Od lat firma specjalizuje się w produkcji kolumn bipolarnych dodatkowo wspieranych wewnętrznym aktywnym układem głośników basowych. Model BP9060 to stosunkowo nowe konstrukcje, pojawiły się na rynku w okolicy połowy zeszłego roku. Nie ukrywam, że od razu mnie zaciekawiły, tym bardziej że kilka razy miałem już do czynienia z hybrydami kolumnowymi Definitive Technology (czytaj testy TUTAJ). Atomowe uderzenie wysokogatunkowego basu połączone ze świetną ogólną czytelnością muzyki wraz z hektarową przestrzenią.

Definitive Technology
Jako że na Stereo i Kolorowo już kilkukrotnie opisywałem kolumny amerykańskiej firmy Definitive Technology, przypomnę jedynie najważniejsze o niej informacje. Przedsiębiorstwo centralę główną ma w stanie Maryland, w miejscowości Owings Mills będącym obszarem niemunicypalnym miasta Baltimore. Definitive Technology jest bardzo znane na rynku amerykańskim, a jej produkty znajdują się pośród najlepiej sprzedających się w USA. Firma od wielu lat wytwarza innowacyjne kolumny i głośniki; posiada wiele różnorodnych patentów na konstrukcje i rozwiązania techniczne, które w wielu przypadkach są wyjątkowe lub rzadko spotykane w kolumnach innych producentów. Definitive Technology powszechnie montuje w kolumnach np. głośniki bi-polarne lub membrany bierne (na górnej, poziomej ściance, czy z boku, etc). Wytwarza też tzw. kolumny hybrydowe, czyli zaopatrzone równolegle w głośniki pasywne i aktywne. Od kilku lat produkowane są też tu słuchawki (kilka modeli). Godnym podkreślenia jest fakt, iż przedsiębiorstwo z Baltimore dostarcza nagłośnienie do futurystycznych samochodów Tesla...

W zeszłym roku przedsiębiorstwo zaprezentowało nową serię BP9000. Przynależą do niej BP9020, BP9040, BP9060 oraz BB9080, a także opcjonalne moduły A90 (specjalne nakładki na kolumny). Warto jednak przypomnieć, że historia modeli BP (BP to skrót od bi-polar) sięga roku 1991 kiedy to wprowadzono do sprzedaży pierwsze kolumny bipolarne oznaczone jako BP10. Stały się zresztą światowym przebojem i są sprzedawane aż do dzisiaj (!).

Wrażenia ogólne i budowa
Nie muszę pisać, że kolumny dostarczane są w dwóch gigantycznych kartonach, albowiem ich gabaryty też są duże: 113 x 15,2 x 33 cm (W x S x G) przy masie 22 kg/sztuka. W pudle, oprócz samych głośników, znajdują się także aluminiowe stelaże podstaw, zestaw śrub montażowych, dwa komplety kolców (zakończonych ostrą krawędzią lub suwakiem - do wyboru), dwa przewody sieciowe, gwarancje i instrukcje obsługi. Nabywca musi we własnym zakresie przykręcić spodnią szynę/stelaż podstawy. Nie jest to czynność trudna, ale uciążliwa ze względu na dużą masę własną kolumn i brak jakichkolwiek na nich punktów uchwytu. Na szczęście robi się to tylko raz. Kolumny oczywiście po montażu podstaw i ustawieniu w planowanym miejscu należy przyłączyć do zasilania przewodami sieciowymi IEC.

Jak prezentują się BP9060? No cóż, można napisać, że typowo dla stylu Definitive Technology. Smukłe, szczupłe i eleganckie słupki obciągnięte grubą, czarną tkaniną (akustycznie obojętną) maskującą liczne zamontowane głośniki. Do takiego designu firma przyzwyczaja już od wielu lat. Nie ma tuż żadnego galanteryjnego drewnianego forniru, bo nie może być - konstrukcje są przyporządkowane tylko jednemu nadrzędnemu celowi, czyli dźwiękowi. Przy czym model BP9060 wyróżnia się tym, że jest posadowiony na aluminiowych stelażach o bardzo wysokim poziomie jakościowym. Spełniają nie tylko rolę stabilizacyjną, ale także dodają rzeczywistego szyku i uroku. Na górze skrzynek umieszczono aluminiową płytkę; jest przymocowana za pomocą magnesu. Po jej zdjęciu uwidacznia się tajemnicze gniazdo - służy do przyłączenia dodatkowego, opcjonalnego modułu zgodnego ze standardami kina DTS:X oraz Dolby Atmos (moduł nazywa się A90). Na samym dole frontów zamontowano podświetlane na biało firmowe logo "D.". Można je wyłączyć, ale moim zdaniem o wiele lepiej kolumny wyglądają z zapalonym; szczególnie efektownie prezentuje się to wieczorami.

Z tyłu, u dołu ścianki, umieszczono metalową płytkę. Na niej znajdują się różne gniazda i regulatory. Są tam dwie pary terminali głośnikowych (jedne "normalne" i drugie dla "high chanel input only"); jest też gniazdo RCA LFE, gałka regulacji wewnętrznego wzmacniacza, wyłącznik frontowego podświetlanego logotypu oraz gniazdo sieciowe IEC. Jest jeszcze suwak zmiany napięcia 110V/230V.

Co istotne, wszystkie kolumny serii BP9000 są w pełni zgodne z nowymi standardami kina domowego DTS:X oraz Dolby Atmos. Umożliwia to dodatek dwudrożnego modułu, na który składa się głośnik średniotonowy i tweeter. Przetworniki te generują dodatkowe efekty przestrzenne ponad głową słuchacza. Moduł jest opcją w modelach BP9020, BP9040 i BP9060, a w BP9080 standardem. Głośników w jednej kolumnie zamontowanych jest aż siedem. Dwa wysokotonowe, trzy średniotonowe oraz dwa duże basowe. Oczywiście, część z nich umieszczona jest z tyłu skrzynek (tweeter i śreodniotówka), a pozostałe tej kategorii - na frontach. Z kolei dwie membrany niskotonowe zamontowane są po obu bokach kolumn, na dole. Taka to nietypowa konstrukcja. 

Najważniejsze cechy BP9060
- głośniki wysokotonowe: 2 x 1 cal (2 x 25.4 mm) z kopułką wykonaną z czystego aluminium obrabianego cieplnie z ruchomą cewką i tłumieniem cieczą magnetyczną - jeden umieszczony z przodu obudowy, drugi z tyłu obudowy;
- głośniki średniotonowe: 3 x 4.5 cala (3 x 114 mm) zbudowane w oparciu o opatentowaną technologię Balanced Dual Surround System (BDSS) II generacji oraz o technologię Linear Response Waveguide dla jak najlepszego odtwarzania mikrodetali i lepszego rozpraszania fal dźwiękowych w celu uzyskania w pełni trójwymiarowej sceny muzycznej z czego jeden z tyłu obudowy;
- głośniki niskotonowe: subwoofer aktywny 10 cali (25.40 cm). Membrany pasywne: 2 membrany pasywne 10 cali (25.40 cm);
- obudowa: niskodyfrakcyjna typu Slim Designer z MDF medite o grubości 1 cala (2.54 cm).

Budowa 
- konstrukcja 3-drożna
- budowa kolumny półaktywna (wymaga wzmacniacza)
- przetworniki dynamiczne
- głośniki wysokotonowe 2 x 1 cal (2 x 25.4 mm) z kopułką wykonaną z czystego aluminium obrabianego cieplnie z ruchomą cewką i tłumieniem cieczą magnetyczną - jeden umieszczony z przodu obudowy, drugi z tyłu obudowy 
- głośniki średniotonowe 3 x 4.5 cala (3 x 114 mm) zbudowane w oparciu o opatentowaną technologię Balanced Dual Surround System (BDSS) II generacji oraz o technologię Linear Response Waveguide (dla jak najlepszego odtwarzania mikrodetali i lepszego rozpraszania fal dźwiękowych w celu uzyskania w pełni trójwymiarowej sceny muzycznej
- głośniki niskotonowe subwoofer aktywny 10 cali (25.40 cm) 
- membrany pasywne: 2 membrany pasywne 10 cali (25.40 cm)
- obudowa niskodyfrakcyjna typu Slim Designer z MDF medite o grubości 1 cala (2.54 cm)
- wykończenie obudowy Akustycznie obojętny materiał, aluminiowe elementy ozdobne, aluminiowa stopa z dwoma typami nóżek do wyboru,
- cyfrowy wzmacniacz w klasie D z procesorem 56-bitowym i Inteligentną Kontrolą Basu,
- opcjonalnie: na szczycie kolumny dwudrożny moduł Dolby Atmos / DTS:X z głośnikiem wysokotonowym i średniotonowym,
- kolumna wykonana w opatentowanej technologii bipolarnej Patented Forward-Focused Bipolar Array (FFBP)

Parametry techniczne
- impedancja 8 Ohm
- skuteczność 92 dB
- moc ciągła (RMS) 300 W
- pasmo przenoszenia 18 - 40 000 Hz
- wysokość 113.03 cm
- szerokość 15.24 cm ze stopą 27.9 cm
- głębokość 33.02 cm
- masa jednej sztuki 22 kg


Dwa komplety podkładek/kolców pod kolumny, śruby, aluminiowy stelaż postawy i instrukcja obsługi

Kolumny prawie w całości obciągnięte są czarną tkaniną akustyczną

Górna aluminiowa płytka przymocowana jest za pośrednictwem magnesów; można ją zdjąć, by nałożyć opcjonalny moduł A90


BP9060 są mało fotogeniczne - są estetyczne, ale trudno zrobić im optymalne zdjęcie


Spojrzenie na system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Definitive Technology podłączyłem do wzmacniacza hybrydowego Pathos Classic One MKIII, potem do tranzystorowego Hegel Röst. Przewody połączeniowe to Perkune Audiophile Cables serii Elite. Źródła to przede wszystkim dwa odtwarzacze sieciowe: Auralic Aries Mini oraz Pioneer N-70AE. DAC to Pioneer U-05 i S.M.S.L. M7. Przewody połączeniowe i głośnikowe to Perkune Audiophile Cables serii Elite. Pełna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Tytułem wstępu. W związku z konstrukcją bipolarną BP9060 (czyli głośniki "wychodzące" zarówno do przodu, jak i tyłu skrzynek, a także na boki - głośniki niskotonowe) warto je ustawiać nieco dalej od ścian niż klasyczne kolumny. U mnie podczas odsłuchów stały jakieś 1,5 metra od tylnych ścian i około metra od bocznych. Nie żeby przysunięte blisko do ścian grały źle (sam producent nie narzuca tu żadnych restrykcji), lecz odsunięte, czyli mające wokół siebie sporo powierzchni, po prostu grają najlepiej. Mają najwięcej przestrzeni dla "oddechu" i rozpędzenia dźwięku. Dodam jeszcze, że powierzchnia mojego pomieszczenia odsłuchowego wynosi około 30 m2, lecz BP9060 zupełnie dobrze nagłośniły by i z 50 m2. Albo i więcej.

Każdy, kto miał do czynienia z konstrukcjami bi-polarnymi, wie że, mają one nieco inną "filozofię" dźwięku niż tradycyjne konstrukcje. A dodatkowo tytułowe głośniki wyposażone są jeszcze w dwa subwoofery z czterema w sumie membranami (czyli są to zasadniczo kolumny półaktywne). To musi inaczej grać niż zwykłe skrzynki. Otóż BP9060 generują tak szeroką i głęboką przestrzeń, że jest ona wręcz zjawiskowa. Holograficzna do kwadratu, a w zasadzie - do sześcianu. Scena rozkłada się horyzontalnie i wertykalnie. Dociera bardzo głęboko, układa się szeroko - ułuda 3D jest wręcz fenomenalna! Można poczuć się jak w dobrym kinie typu IMAX lub wprost jak na autentycznym koncercie. Przy czym scena nie jest jakoś sztucznie rozdęta, czy rozdmuchana. Jest równa, harmonijna i stabilna. Z precyzyjnie umieszczonymi źródłami pozornymi, które mają prawidłowe rozmiary i stabilny obrys. Z kolei samie zjawiska stereofoniczne definiowane są naturalnie i fizjologicznie. Bez popadania w przesadę, albo w niedomiar. Można napisać, że "wszystko tu gra".

Ważnym aspektem powyższego bi-polarnego dźwięku jest fakt, że kolumny nie generują ściśle określonego punktu stereo, w którym najlepiej słychać (czyli nie ma tu tzw. sweet-spotu). Ten punkt jest rozciągnięty w przestrzeni odsłuchowej, obejmuje dużą powierzchnię przed głośnikami. Umożliwia to komfortowe odsłuchy w pełnym stereo i 3D nawet sporej rodzinie siedzącej na rozłożystej kanapie, a nawet na podłodze. To jest duża korzyść Definitive Technology. Druga zaleta, to bardzo wysoka efektywność kolumn wynosząca aż 92 dB. Nie potrzeba tu więc jakiegoś superwydajnego wzmacniacza, wystarczy nawet niezbyt mocna lampa. Co więcej, przecież kolumny mają wbudowane dwa subwoofery aktywne, tudzież przy ich produkcję nie musi zanadto męczyć się wzmacniacz.

Muzyka generowana przez amerykańskie głośniki brzmi jako bardzo nasycona tonalnie, jest gęsta i masywna, a równolegle jest napowietrzona i lekka. Nic się nie zbryla, nie lepi - czuć zarówno powietrze, jak i wypełnienie dźwiękowe. Owszem, przekaz jest efektowny, bo nieźle poszerzony, dobarwiony życiem, nasączony rytmem, dociążony motorycznym basem, lecz jednocześnie swobodny i proporcjonalny. Dobrze kontrolowany i punktualny. Kiedy nastawić płytę z nagraniem koncertowym, kolumny od razu przenoszą słuchacza na prawdziwy spektakl. Fortepian ustawia się po prawej, nieco z tyłu, perkusja dobywa się z lewego boku, gitary są równomiernie poustawiane na dalszym tyle, a sekcja dęta - stoi zaraz za fortepianem. Natomiast wokalista stoi na środku pokoju i śpiewa ...jakby żywcem wykrojony z oryginalnego nagrania. Z takim przekazem typu "live" nie często można się spotkać w przypadku klasycznych konstrukcji głośnikowych, zaś dla Definitive Technology to normalka. Trzeba mieć też świadomość, że nie każdy odbiorca pragnie mieć zawsze "koncert w domu", a BP9060 inaczej niż w taki sposób nie potrafią grać. Poświęcają wyszukaną finezję i wysokie zaawansowanie dźwiękowe w ofierze przestrzenności i namacalności brzmienia. Stąd też rozgrymaszeni audiofile mogą kręcić nosem na BP9060, a koneserzy muzyki wszelakiej (a tej "live" w szczególności, uwzględniając w to też filmy) będą w siódmym niebie. Coś za coś.

Konkluzja
Amerykańskie Definitive Techology BP9060 to niezwyczajne kolumny. To wyrafinowana konstrukcja bi-polarna z aktywnymi zespołami niskotonowymi. W rezultacie dźwięk przez nie oferowany to przede wszystkim rozmach, energia, masa, holografia i życie. Perfekcyjnie koncertowa "ściana dźwięku", ale wysoce proporcjonalna i pierwszorzędnie harmonijna. Kolumny idealne do dużych pomieszczeń we władaniu zażywnych melomanów i nieprzejednanych kinomanów.

Cena w Polsce - 12 995 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Xindak A-06 New Edition (test TU), Hegel Röst (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU), Pioneer N-70AE i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 oraz iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman T-50A.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Pioneer SE-Monitor5 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy: Divaldi AMP-02.
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



DAC iFi nano iOne - zapowiedź testu

$
0
0



Krakowski dystrybutor Camax na początku tego tygodnia przysłał mi na testy nowy DAC iFi nano iOne (zobacz TUTAJ). To małe i dość niepozorne urządzenie jest prawdziwym herosem jeśli chodzi o wielofunkcyjność. To przede wszystkim pełnowartościowy przetwornik cyfrowo-analogowy (na kości Burr-Brown) obsługującym (chyba) wszelkie dostępne formaty - włączając w to natywne DSD 256. Co istotne, dostęp do DAC może przebiegać dwoma sposobami: klasyczną, czyli przewodową drogą (via gniazda USB lub Toslink/koncentryczne) albo drogą bezprzewodową za pomocą transferu łączności Bluetooth wykorzystującego bezstratne kodeki aptX i ACC. Maluch bez problemu obsługuje też Google Chromecast. Jest również wyposażony w wyjście cyfrowe S/PDIF w związku z czym może pełnić rolę konwertera USB - S/SPIF. Ale to nie wszystko. "Wpakowano" weń mnóstwo patentów opracowanych w firmie-matce, czyli w Abbingdon Music Research (AMR). To układ zasilania USB z technologią "Active Noise Cancellation" - aktywnej redukcji szumów dla osiągnięcia jak najmniejszych zakłóceń (zmierzony poziom szumów jest około sto razy niższy, niż przy zastosowaniu typowego filtra); jest także galwanicznie izolowane wejście/wyjście S/PDIF; jest wreszcie, przetransportowane z referencyjnego odtwarzacza AMR DP-777, wejście wysokiej rozdzielczości na tranzystorach FET z femto precyzyjnym przetaktowaniem zegara. To wszystko powoduje, że iFi nano iOne (jak określa go producent) jest: "Uniwersalny. Kompaktowy. Kompletny".

Przypiąłem iFi nano iOne do mojego dyżurnego wzmacniacza Hegel H160. Jako donor sygnału Bluetooth wykorzystam iPad Air 2. Przepuszczę przezeń także sygnały cyfrowe pochodzące ze streamerów Pioneer A-70AE i Auralic Aries Mini. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.









Odtwarzacz strumieniowy Pioneer N-70AE

$
0
0


Pioneer N-70AE (zdjęcia ze strony Pioneer)

Wstęp
Pod koniec września z gdyńskiego DSV Sp. z o. o. Sp. K. przyjechał do mnie najnowszy topowy odtwarzacz strumieniowy Pioneer N-70AE (czytaj TUTAJ). To, jak określa go dystrybutor, odtwarzacz sieciowy ze zintegrowanym dwupasmowym WiFi, AirPlay, odtwarzaniem HiRes Audio, zintegrowanymi usługami muzycznymi (w tym Tidal, Spotify, Qobuz, itd.), FireConnect dla odtwarzania Multi-Room, radiem internetowym, wejściami i wyjściami cyfrowymi. Całości dopełnia fakt zaimplementowania ultra konwertera c/a 2 x ESS SABRE 9016 DSD z odseparowanymi kanałami. Po prostu Pioneer N-70AE to urządzenie na wskroś multifukcjonalne, godne XXI wieku.

Dodam, że niedawno opisywałem inny streamer (i amplituner) firmy Pioneer a mianowicie model NC-50DAB (czytaj test TUTAJ), a wcześniej dwa streamery przenośne XDP-100R (czytaj TUTAJ) oraz XDP-300R (czytaj TUTAJ).

Wrażenia ogólne i budowa
Odtwarzacz strumieniowy gabarytami i designem w stu procentach komponuje się z topowym firmowym wzmacniaczem zintegrowanym Pioneer A-70DA (czytaj test TUTAJ). Oprócz tytułowego modelu N-70AE są jeszcze niższe N-50AE i N-30AE. Odpowiadają im kolejno wzmacniacze A-50DA i 30. Są też oczywiście stosowne odtwarzacze płyt kompaktowych. Jest w czym wybierać.

Tym razem dystrybutor DSV Sp. z o.o. Sp. K. dostarczył do mnie wersję srebrną urządzenia - moim zdaniem prezentuje się ona o wiele lepiej niż wersja czarna jak smoła. Panel frontowy z czystego aluminium wygląda rewelacyjnie. Ale warto też nadmienić, że sprzęt zapakowany jest w duże pudło z białego kartonu. Wewnątrz spoczywa N-70AE bezpiecznie opatulony grubymi styropianowymi formami. W komplecie nabywca otrzymuje dwie antenki WiFi, pilot zdalnego sterowania wraz z dwoma bateryjkami, przewód 2 x RCA i kabel sieciowy. Są jeszcze instrukcje obsługi oraz gwarancja. Instrukcja obsługi jest w zasadzie zbędna, bowiem cała inicjalizacja urządzenia przebiega intuicyjnie i logicznie.

O tym, że wersja srebrna (versus czarna) wygląda rewelacyjnie, już wcześniej napisałem. Panel frontowy wykonany jest z czystego (surowego) białego aluminium lekko szczotkowanego i potem polerowanego. Piękna robota. Duży fragment płyty czołowej zajmuje kolorowy wyświetlacz LCD o przekątnej 3,5 cala. Na nim wyświetlane są okładki odtwarzanych albumów, ich tytuły i tytuły utworów, natężenie głośności i inne przydatne informacje. (Ekran nie jest dotykowy). Po prawej stronie wyświetlacza umieszczono kilka przycisków funkcyjnych służących do obsługi odtwarzacza (play, pause, etc), a także gniazdo słuchawkowe 6,3 mm i gałkę wzmocnienia głośności wzmacniacza słuchawkowego. Po prawej stronie srebrnego panelu zamontowano włącznik sieciowy wraz z diodą (czerwona - stand-by, niebieska - tryb aktywny). Zaraz obok włącznika sieciowego znajduje się rząd trzech niebieskich diod. Są to kolejno diody sygnalizujące tryb pracy "Direct" lub "Up-sampling" lub aktywny filtr (sharp/slow/short). Pod włącznikiem sieciowym zamontowano gniazdo USB dla podłączenia zewnętrznych urządzeń przenośnych.

Z tyłu znajduje się duża ilość rozmaitych gniazd. Od lewej są to: dwie pary wyjść analogowych (para klasycznych RCA i para symetrycznych XLR) oraz duża grupa wejść i wyjść cyfrowych. Dwa wyjścia cyfrowe: Toslink i koncentryczne, cztery wejścia cyfrowe: Toslink, koncentryczne, USB typu B dla podłączenia komputera i USB typu A dla zewnętrznego dysku. Całości dopełnia gniazdo Ethernet dla kablowego połączenia sieciowego. W zasadzie zbędne albowiem komunikacja z Internetem odbywa się bezprzewodowo poprzez dwie antenki WiFi wkręcane w dwa specjalne gniazda znajdujące się na tylej płycie. Jest tam jeszcze gniazdo "Control Out" dla spięcia urządzenia z innym Pioneer. Opis kończy dwubolcowe gniazdo zasilania IEC.

Urządzenie posadowione jest na solidnych stopach antywibracyjnych. Sprzęt waży niemało, bo aż 11,4 kg.

Obsługa odbywa się z pomocą pilota zdalnego sterowania lub dowolnym urządzeniem typu smatfon lub tablet. Moim zdaniem, najlepiej pobrać np. z App Store aplikację Pioneer Remote App i wyłącznie ją posługiwać się podczas obsługi N-70AE. Jest prosta, intuicyjna i klarowna. A do tego estetyczna graficznie. Dla uczciwości opisu należy podkreślić, że aplikacja obsługująca sprzęty Auralic jest jeszcze prostsza a równolegle bogatsza, bardziej rozbudowana.

A teraz kilka informacji dostarczonych przez dystrybutora. W przypadku modelu N-70AE wszystkie osiągnięcia Pioneer zdobyte w dziedzinie odtwarzania muzyki zostały połączone w jednym odtwarzaczu i są zintegrowane najnowocześniejszą technologią odtwarzania strumieniowego. Każdy styl muzyki, z każdego źródła i w każdym formacie plików, dzięki audiofilskiemu przetwornikowi cyfrowo-analogowemu N-70AE, jest jeszcze bardziej naturalny, bogaty i przejmujący, niż kiedykolwiek wcześniej. Wysokiej jakości obwody ESS SABRE 9016 z odseparowanymi kanałami, w pełni zbalansowane przetwarzanie sygnału, HiBit32 (upsampling) i funkcja Lock Range Adjust działają aby zapewnić najwyższą jakość muzyki. Dzięki swojej ogromnej elastyczności, N-70AE nie tylko poprawia dźwięk, lecz również pozwala zwiększyć wybór muzyki. Słuchaj milionów utworów zgromadzonych w usługach streamingowych: Spotify, Deezer i Tidal, odsłuchuj jedną spośród tysięcy bezpłatnych stacji radia internetowego lub wysyłaj strumieniowo swoje lokalne biblioteki muzyki do DSD i HiRes. Jeżeli muzyka pochodzi z tabletu lub ze smartfonu, do dyspozycji jest Bluetooth, AirPlay, zintegrowana technologia Chromecast oraz (po bezpłatnej aktualizacji firmware) PlayFi, oferując dla każdego mobilnego źródła muzyki zawsze optymalny sposób odtwarzania. Dzięki wejściom optycznym, koncentrycznym i USB, z zaawansowanej techniki przetworników N-70AE korzystają dodatkowo również źródła zewnętrzne, jak komputer, odbiornik telewizji satelitarnej lub klasyczny odtwarzacz CD.
Bogaty wybór muzyki dzięki Tidal, Spotify, wbudowanemu Chromecast, Wi-Fi i Bluetooth
Ciesz się praktycznie nieograniczoną ilością muzyki. Odtwarzacze sieciowe audio obsługują interfejs Spotify Connect, Wbudowany Chromecast, Wi-Fi i Bluetooth, umożliwiając użytkownikom przesyłanie strumieniowo muzyki ze smartfonów Android oraz urządzeń iPad, iPhone, iPod Touch i komputerów z systemem Windows, komputerów Mac i Chromebook.

Informacje o utworze i okładki albumów
Urządzenia wyświetlają okładkę albumu w wysokiej rozdzielczości wraz z tytułem albumem, nazwą utworu lub informacjami o strumieniu danych na 3,5-calowym ekranie LCD. Doświadczenie słuchania wzbogacone jest odpowiednimi informacjami, które mają ułatwiać rozeznanie w odtwarzanej muzyce.

Podwójny moduł Wi-Fi 5 GHz (11 a/n) i 2,4 GHz (11 b/g/n)
Obydwa urządzenia wyposażone są w moduł Wi-Fi pracujący w dwóch pasmach (5 GHz (11a/n) i 2,4 GHz (11b/g/n), dzięki czemu bezprzewodowa komunikacja jest bardziej odporna na zakłócenia. Ponadto dwuzakresowy moduł Wi-Fi czyni instalację początkową znacznie prostszą niż w przeszłości.

Obsługa dysków USB "Plug-and-Play"
Do odtwarzaczy można podłączyć dysk twardy plug-and-play do gniazda USB i korzystać z bibliotek muzycznych w wysokiej rozdzielczości.

Odczyt popularnych źródeł dźwięku wysokiej rozdzielczości
N-70AE obsługuje dźwięk Hi-Res Audio w różnych formatach i z różnych nośników. Można odtwarzać pliki DSD do 11,2 MHz i materiał PCM zakodowany w formatach FLAC/WAV /AIFF/Apple Lossless 384 kHz / 24-bitowe.

Intuicyjne sterowanie i transmisja strumieniowa dzięki Pioneer Remote App
Intuicyjnie wybieraj utwory z usług strumieniowych, przeglądaj biblioteki na urządzeniu, podłączonym komputerze lub dysku USB i sprawnie obsługuj N-70AE przy użyciu smartfona lub tableta z zainstalowaną bezpłatną aplikacją Pioneer Remote App.

Planowane udoskonalenia funkcji serwera plików HDD
Urządzenie zawiera funkcję zapisu danych na dysku twardym USB oraz obsługę pobierania plików muzycznych we współpracy z serwisem muzycznym e-onkyo. Słuchaj wysokiej jakości dźwięku zakupionego w różnych miejscach - w tym w podróży - bez użycia komputera. Wystarczy pobrać je bezpośrednio na dysk twardy USB podłączony do N-70AE.

Usługi streamingowe i radio internetowe
Ciesz się słuchaniem muzyki, którą lubisz dzięki usługom strumieniowym Spotify, TIDAL i Deezer. Urządzenie posiada również aplikację radia internetowego TuneIn, oferującą dostęp do ponad 100 000 stacji radiowych z audycjami muzycznymi, sportowymi, talk show z całego świata

Wbudowany Chromecast
Wbudowany Chromecast umożliwia korzystanie z urządzenia mobilnego, do strumieniowania ulubionej muzyki, radia lub podcastów. Można sterować dźwiękiem gdziekolwiek w domu korzystając z aplikacji obsługujących technologię wbudowanego Chromecast na swoim osobistym urządzeniu smartfon, tablet, iPad, telefon i tablet z systemem Android, laptop Mac i z systemem Windows oraz Chromebook).

AirPlay Wireless Audio
Użytkownicy AirPlay mają pełny dostęp i kontrolę nad odtwarzaniem swojej biblioteki muzyki iTunes za pośrednictwem N-70AE. Można szybko i łatwo cieszyć się muzykę wraz z dostępem do informacji o utworze oraz okładką albumów na wyświetlaczu LCD.

Podwójny moduł Wi-Fi
Korzystaj z funkcji sieciowych, takich jak odtwarzanie bezprzewodowe dźwięku Hi-Res przez bezprzewodową sieć LAN. Wbudowany moduł bezprzewodowy Wi-Fi jest dwupasmowy, obsługujący zarówno częstotliwości 5 GHz, jak i 2,4 GHz. Korzystając z pasma 5 GHz, możesz cieszyć się stałą i nieprzerwaną transmisją dużych plików Hi-Res Audio.

Odtwarzanie plików audio Hi-Res przez USB/sieć
Można odtwarzać pliki DSD do 11.2 MHz oraz pliki WAV, FLAC, AIFF 192 kHz/24-bit. Ponadto urządzenie odczytuje pliki Apple Lossless z nośników USB lub z sieci.

Dysk HDD Plug and Play
Podłącz dysk HDD do gniazda USB i słuchaj ulubionych list muzycznych bez konieczności korzystania z komputera. Można również przenosić pliki z komputera na dysk HDD przez sieć domową, gdy dysk HDD jest podłączony do N-70AE.

Multi-room Audio
Funkcja Multi-room oferuje różne rodzaje słuchania muzyki FireConnectTM umożliwia transmisję bezprzewodową dźwięku oraz zewnętrznych źródeł podłączonych przez analogowe wejścia do głównego urządzenia systemu - od usług strumieniowych, po płyty winylowe - na kompatybilnych z technologią FireConnectTM głośnikach w innych pokojach. Wybór muzyki, grupowanie głośników oraz zarządzeni odtwarzaniem w cały domu odbywa się z poziomu smartfona z zainstalowaną aplikacją Remote App (iOS i AndroidTM).

3.5” kolorowy wyświetlacz LCD
Urządzenie posiada 3.5” kolorowy wyświetlacz LCD, na którym można poruszać się po przejrzystym graficznym menu użytkownika. Ponadto na wyświetlaczu pojawia się kolorowa grafika przedstawiająca okładkę albumu na którym znajduje się aktualnie słuchany utwór.

Intuicyjne sterowanie dzięki aplikacji Pioneer Remote App (iOS/Android)
Korzystaj z wygodnej obsługi swoich urządzeń dzięki aplikacji sterującej Pioneer Remote, którą można zainstalować na iPad / iPhone / iPod touch lub smartfon z systemem Android.

Specyfikacja techniczna
- Trójkomorowa ekranowana obudowa izoluje od siebie blok cyfrowy, obwód cyfrowy i zasilanie dla analogowego bloku / obwodu
- Podwójne transformatory
- Wysokiej klasy podzespoły włącznie ze specjalnie zaprojektowanymi kondensatorami zasilania i maszynowo obrobionymi gniazdami RCA
- Sztywna podstawa
- Aluminiowy panel przedni i boczne
- Wbudowany Chromecast
- Certyfikat Apple AirPlay
- Gotowy na Spotify, TIDAL i Deezer Music
- Radio internetowe (tuneIn)
- 8-kanałowy napęd równoległy z przetwornikami SABRE ultra DAC (wersje 90165x2)
- Odtwarzanie materiału DSD 11,2 MHz
- Odtwarzanie WAV / FLAC / Apple Lossless / AiFF / ALAC 192 kHz / 24-bity
- USB-DAC (do 384 kHz / 32-bity LPCM, 11,2 MHz DSD)
- Wzmacniacz słuchawkowy Texas Instrument TPA6120
- Tryb Direct dla wiernego odtwarzania oryginalnego dźwięku
- Przetwarzanie dźwięku Hi-bit32
- Częstotliwość próbkowania do 384 kHz
- Filtr cyfrowy (SHARP / SLOW / SHORT)
- Odzyskiwanie jakości dźwięku Auto Sound Retriever
- Automatyczna kontrola poziomu
- Funkcja regulacji zakresu blokady (redukcja jittera przez regulację dokładności zakresu blokady)
- Odtwarzanie bez przerw (WAV / FLAC / AiFF / ALAC)
- 3,5-calowy kolorowy wyświetlacz LCD
- Funkcja przyciemniania wyświetlacza (Dimmer)
- Automatyczny wyłącznik
- Aktualizacja oprogramowania (USB / NETWORK)
- 2 Wejścia USB (1 przód, 1 tył) typ A, dla nośnik USB / dysk HDD
- Wejście USB-DAC 1 in (typ B)
- Ethernet x 1
- Gniazdo słuchawkowe
- Wyjście analogowe x 1 (pozłacane RCA)
- Cyfrowe wejście / wyjście koncentryczne (pozłacane)
- Cyfrowe wejście / wyjście optyczne
- Wyjście Control do sterowania podłączonym urządzeniem przy pomocy aplikacji zdalnego sterowania Pioneer
- Zasilanie: AC 220-240 V, 50/60 Hz
- Zużycie energii: 40 W
- Zużycie energii w trybie gotowości: 0,3 W (w trybie gotowości sieciowej 2,0 W)
- Wymiary (szer. x wys x gł.): 435 x 121 x 364 mm
- Masa: 11,4 kg



Świeża dostawa prosto z Pioneer Polska

Duży i ciężki karton z odtwarzaczem

Solidny sposób pakowania

Najpierw należy podłączyć odtwarzacz do sieci internetowej; wybieram sieć "Stereo i Kolorowo"!



Wyświetlacz jest niezwykle kontrastowy

Do obsługi odtwarzacza najlepiej pobrać aplikację "Pioneer Remote"

AirPlay? - No problem!

Bogactwo wyboru źródeł może przyprawić o zawrót głowy




Sterowanie via "Pioneer Remote" jest dziecinnie proste




Odtwarzacz w towarzystwie Pioneer U-05, czyli przetwornika c/a i wzmacniacza słuchawkowego

Na szafce, po lewej - dwa wzmacniacze Hegel; po lewej - tytułowy odtwarzacz i DAC Pioneer U-05

System odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Pioneer N-70AE porównywałem bezpośrednio z odtwarzaczem sieciowym Onkyo NS-6170, a także z Auralic Aries Mini (zestawionym łącznie z DAC Pioneer U-05). Wykorzystam także przetworniki c/a zamontowane w wzmacniaczach Hegel Rost i Hegel H160. Używałem również nowy DAC S.M.S.L. M7. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Odtwarzacz Pioneer kosztuje w Polsce niecałe 5 800 PLN, jest to więc cena odpowiadająca odtwarzaczom płyt kompaktowych ze średniego pułapu hi-fi. Tyle na przykład, mniej więcej, kosztuje doskonały Naim CD-5si albo całkiem niezły Yamaha CD-S1000. Czy odtwarzacz sieciowy N-70AE ma szansę zbliżyć się do ich umiejętności brzmieniowych? Oczywiście, że tak! A nawet więcej - tytułowy odtwarzacz bez problemu jakością dźwięku przewyższa te odtwarzacze kompaktowe. Jeden warunek - dostarczony sygnał musi bezwarunkowo być wysokiej jakości, czyli co najmniej FLAC 16 bit/44,1 kHz. Wówczas osiągane brzmienie z pewnością przebija poziom 10 000 PLN oferowany przez rasowe CD playery. A nawet znacznie wyższy. I piszę te słowa z pełną recenzencką odpowiedzialnością.

Jeżeli miałbym w skrócie opisać dźwięk N-70AE to na pewno znalazłyby się tu takie określenia jak: niepospolita przestrzenność, pierwszorzędna selektywność, analogowa barwa brzmienia, wysublimowany cyzelunek tonalny, a także ultra-precyzyjna lokalizacja źródeł pozornych. Pioneer bardzo dba o ogólną harmonię, wypełnienie i napowietrzenie dźwięku. Czuć w nim realną treściwość muzyki i jej zawieszenie w przestrzeni; słychać bliższe i dalsze plany - bez problemu można rozróżniać poszczególne warstwy, w tym te głębsze. A przy tym odtwarzacz bezkonfliktowo łączy gęstą substancję i selektywność w jeden spójny byt - dookreślony i wyrazisty. Owe zaawansowanie brzmienia sięga bardzo wysokiego pułapu. Fascynującą jest także dźwięczność jaką operuje japoński odtwarzacz. To dźwięczność ukazująca możliwości tonalne instrumentów - wybrzmiewają pełną piersią, oddychają swobodnie, mają wyraźne obrysy, jak i tlen wokół siebie. Żyją i grają autentycznie. Podobną pełnokrwistą i wyrafinowaną dźwięczność można usłyszeć w urządzeniach stricte high-endowych. To bardzo duża zaleta Pioneera!

Co istotne, brzmienie w swej plikowej istocie jest bardzo nasycone i energiczne, a równolegle płynne i gładkie. Płynie jak rącza rzeka, leje się niczym woda w fontannie, itp. To otwartość, żyzność i świeżość połączona z super rytmicznością i świetnym atakiem, podparte wybitną plastycznością oraz kapitalną rozdzielczością. Jest też podkreślenie i głębia niskich tonów, szczególnie wyższego podzespołu. W rezultacie całość brzmienia odbierana jest jako wyrafinowana oraz perfekcyjnie ułożona, a równolegle jako dobitna i autentyczna. Jest miejsce na substancję, kontur, teksturę i barwę, ale także na detal i uderzenie. Satysfakcjonująca muzykalność pełną gębą.

Czy Pioneer N-70AE jest urządzeniem referencyjnym? Czy zapewnia dźwięk high-endowy? Oczywiście, że nie. Nie zdarzają się takie cuda, aby urządzenie kosztujące poniżej 10 000 PLN grało identycznie jak te w cenach powyżej 40 000 - 50 000 PLN. Nie mniej jednak styl gry N-70AE, jego ogół, jądro, fundament i sedno lokalizują brzmienie w samym centrum referencji. Kwintesencja dźwięku Pioneera lokują go w sercu high-endu, w dół zaś ciągną go niedomogi (jak na referencję) selektywności i przestrzenności, brak wyrafinowanych subtelności, odchudzenie niskich tonów, itp. Mnie to całkowicie przekonuje.

Konkluzja
Pioneer N-70AE to supernowoczesny i omnipotentny odtwarzacz sieciowy. Technologicznie zaawansowany, konstrukcyjnie przebogaty, wizualnie dopracowany. Zapewnia żyzny i eufoniczny dźwięk o świetnej selektywności i holograficznej przestrzenności. Stricte analogowy oraz doskonale muzykalny. Wyróżnienie roku w segmencie odtwarzacz sieciowy. Pełna i bezwarunkowa rekomendacja! 

Cena w Polsce - 5 799 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Hegel Röst (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Definitive Technology BP9060 (test TUTAJ), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 oraz iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman T-50A.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Pioneer SE-Monitor5 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy: Divaldi AMP-02.
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Przewody głośnikowe Perkune Audiophile Cables serii Elite

$
0
0

Wstęp
Na początku września br. otrzymałem przesyłkę z Wilna, prosto od konstruktora przewodów Perkune Audiophile Cables - pana Paula Goodwina. Nadmienię, iż testowałem i opisywałem już rozmaite kable Paula, zaś kilka z nich na co dzień używam w swym systemie audio hi-fi. Dlaczego? Bo świetnie brzmią, dostarczają piękny dźwięk o sporej dozie zaawansowania tonalnego. Tym razem do testów dostałem różne najnowsze przewody z serii Elite (zobacz TUTAJ), czyli obecnie najwyższe w ofercie. Będę więc testować przewody głośnikowe, interkonekty RCA oraz jumpery głośnikowe - wszystkie oczywiście z serii Elite. Ale na pierwszy ogień idą głośnikowce.

Perkune Audiopile Cables
Konstruktor, pan Paul Goodwin, tworzy swoje przewody na Litwie, w Wilnie. Z zawodu jest inżynierem "ropy i gazu", ale od wielu lat zajmuje się także muzyką. Gra na gitarze, a na studiach miał nawet własny zespół muzyczny.

Paul od kilku lat wytwarza kable, pierwotnie namówiony przez znajomych audiofilów z grupy zwolenników referencyjnych kolumn Tannoy. Najpierw były to pojedyncze sztuki, a obecnie Perkune Audiophile Cables oferuje całkiem sporo różnych przewodów. Paul ma własny patent na konstruowanie kabli. Do budowy interkonektów i głośnikowych używa najczęściej niedrogie kable mikrofonowe włoskie Tasker, które dodatkowo modyfikuje i magnetyzuje. Wybrał je spośród wielu innych, bo w jego przekonaniu świetnie brzmią. Na przykład podstawowe przewody głośnikowe są wyposażone w jedynie po dwa kable mikrofonowe zaopatrzone w dwie żyły 2 x 2,5 mm2. Jednakże Paul do sygnału powrotnego wykorzystuje miedziane ekrany (płaszcze), czyli każda pojedyncza żyła ma przekrój 0,5 mm2. Sam je lutuje wg. własnego sposobu albo łączy w sposób bezlutowy (co ma dawać jeszcze lepsze efekty brzmieniowe). Ma jeszcze kilka innych patentów, ale niezbyt chętnie o tym pisze. Najważniejsze, że jego kable rzeczywiście dobrze grają. Zresztą Paul prowadzi taką politykę sprzedaży, że po zakupie jego przewodów, kiedy jest się z nich niezadowolonym, można je bezkosztowo zwrócić. Zaś przy chęci np. zmiany wtyków, wystarczy przewody wysłać zwrotnie do Wilna, a Paul bezpłatnie dokona przeróbek. Uczciwy i rzetelny serwis. 

Budowa i wrażenia ogólne
W nowej serii Elite Paul rekomenduje po wyjęciu kabli z pudła nie dotykać gołymi rękoma (palcami) ani wtyków, ani konektorów - najlepiej użyć bawełnianych rękawiczek. Dlatego też przewody mają wszystkie wtyki zapakowane w foliowe woreczki. Dopiero podczas podłączania/instalacji kabli, woreczki należy ostrożnie zdjąć.

Tak pan Goodwin pisze o swoich przewodach serii Elite: "To są pięknie brzmiące kable połączeniowe i głośnikowe, ja o nich mówię, że są przezroczyste. Oznacza to, że moje kable mają minimalną oporność i pojemność, zarówno źródła jak i wzmacniacz uzyskują czyste brzmienie, wprowadzane są nowe możliwości soniczne do systemu dźwiękowego. Czy to hi-end, czy low-end, kable "Elite" pozwalają cieszyć się dźwiękiem typu high-fidelity dostępnym w low-endowej cenie!"

Co do samej budowy, to nie jestem w stanie za dużo napisać. Przewody, tradycyjnie dla Perkune Audiophile Cables, z zewnątrz pokryte są ciemnozielonym gumowatym termokurczliwym płaszczem pełniącym rolę ochronnej izolacji. Ta kurczliwa powłoka ma pełnić dodatkową rolę "amortyzacji szczelin powietrznych". Wewnątrz znajdują się dwa przewody mikrofonowe, nie wiem jakie, ale chyba tym razem nie są to włoskie Tasker. Przewody są montowane bez użycia lutowania. Na około 15 centymetrowych końcach kable rozdwajają się - zaopatrzone są w pozłacane (24 karat) wtyki bananowe Taga Harmony i obciągnięte wspólną z przewodami izolacją. W miejscu rozdwojenia (po obu końcach) zainstalowano ferrytowe pierścienie, także pokryte izolacją. Tuż obok znajduje się nalepka z logo Perkune. Przewody mają długość około 3,5 metra. Nie są sztywne, są giętkie. Przyjemne w dotyku.

Specyfikacja techniczna kabla Elite
- przewodniki: czerwona miedź OFC,
- izolacja: winyl,
- powłoka zewnętrzna: plastikowa folia termokurczliwa,
- średnica kabla: 6 mm,
- rozmiar przewodnika: 2,5 mm2, 13 AWG,
- liczba przewodników: 7 żył, każda żyła po 32 nici 0,125 mm,
- rezystancja: 0,02 Ohm/metr,
- pojemność: 0,75 pF/metr.

Wrażenia dźwiękowe
Przewody wpinałem pomiędzy wzmacniacz Hegel Rost a kolumny Living Voice Auditorium R3. Drugi komplet odsłuchowy to wzmacniacz Pathos Classic One MKIII i kolumny bipolarne Definitive Technology BP9060. Używałem też monitory Guru Junior. Przewody głośnikowe porównawcze to XLO UltraPLUS U6-10 (czytaj test TUTAJ), Cardas 101 Speaker (test TUTAJ) oraz Perkune Audophile Cables serii Standard (test TUTAJ). Pozostała cześć sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.
 
Po przypięciu kabli do moich głośników Living Voice Auditorium R3 od razu naszła mnie taka myśl: "Paul zna się na dźwięku jak mało kto, ma facet fenomenalne ucho do kabli". Dobry kabel powinien być neutralny - niczego nie powinien kolorować, nie ubarwiać, nie dodawać basu, ale także nie ujmować go, dbać o harmonię i spójność dźwięku, wreszcie winien budować "dalekie czarne tło", a jednocześnie zabiegać o subtelności. Krótko mówiąc - powinien być przezroczysty po to, aby oddawać najlepsze walory amplifikacji i głośników. I takie są właśnie nowe Elite. Muzyka brzmi bardzo koherentnie, w jakiś taki jedwabisty i piękny sposób, z miłym dla uszu powabem i wyraźną strukturą. Tło jest czarne, a na nim realizowane są dźwięki - te duże, małe i najmniejsze. Dźwięk jest głęboki, wielowarstwowy, plastyczny i pełny. Co istotne, instrumenty są precyzyjnie powycinane z przestrzeni, a jednocześnie stanowią jej immanentną i spójną część. Całość brzmienia można określić jako perfekcyjne realistyczną, namacalną i autentyczną. Kapitalna jest także szybkość narastania impulsów dźwięku, ta intensywność jest pierwszorzędna. Kabel przewodzi i oddaje muzykę jak błyskawica. Kwanty energii muzyki nie są niczym nieograniczane, mają szansę brzmieć wyraźnie i potoczyście. Żywo i dotykalnie.

Kolejnym atutem litewskich przewodów jest umiejętność rozciągania średnicy, uwalniania jej, pozbawiania ograniczeń, ujędrniania i leciutkiego pogrubiania (ale nie koloryzowania!). Dzięki temu pasmo to jest bardzo wyraziste, świetnie umocowane pomiędzy basami a sopranami. Bez problemu ujawniane są liczne szczegóły i detale nagrań, a przy okazji także ich artefakty (co może się podobać lub nie). Przewody Perkune na pewno możne nazwać analitycznymi i rozdzielczymi, lecz jest to analityka korzystna dla naturalności i energetyki muzyki. Może tylko czasem soprany mogą wydawać się zbyt wyraziste, ale jeszcze nie szkliste. Bas jest masywny, zwarty i giętki, nie kleisty. Czasem może winien być bardziej rozciągnięty. Warto podkreślić, iż dźwięk rozchodzi się do przodu, ale również w daleko w głąb sceny. Przestrzenność i wymiar sceny są nienaganne.

Taka, a nie inna charakterystyka przewodów Perkune predysponuje je do używania ich w systemach hi-fi zrównoważonych, ułożonych i dobrze skomponowanych. Tam, gdzie będą ich dopełnieniem i pokreśleniem, ale nie lekarstwem na brak basu, rozdzielczości, czy melodyjności. Wówczas otwierają i akcelerują brzmienie przenosząc je na wyższy poziom dźwięczności i żyzności, które trudno nie nazwać inaczej jak zaawansowanym i pełnokrwistym.

Cena w Europie za dwa przewody 3,5 m zakończone wtykami bananowymi -  595 Euro (z kosztami przesyłki).

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Hegel Röst (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Definitive Technology BP9060 (test TUTAJ), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU), Pioneer N-70AE (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 oraz iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman T-50A.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Pioneer SE-Monitor5 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy: Divaldi AMP-02.
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Przesyłka prosto z Litwy, z Wilna.

Do instalacji wtyków w gniazdach rekomendowane są bawełniane rękawiczki

Wtyki zapakowane są dodatkowo w foliowe woreczki; wtyków nie powinno dotykać się gołymi palcami

Zielony przewód Perkune serii Elite; wtyki od Taga Harmony


Dwa spojrzenia na systemy odsłuchowe

Wzmacniacz słuchawkowy/przedwzmacniacz gramofonowy Divaldi AMP-02

$
0
0

Divaldi AMP-02 (zdjęcia ze strony Divaldi)

Wstęp
W połowie września br. krakowski dystrybutor Mediam niedawno przesłał na testy najnowszy produkt marki Divaldi. To Divaldi AMP-02 (zobacz TUTAJ), czyli wzmacniacz słuchawkowy z zainstalowanym przedwzmacniaczem gramofonowym dla wkładek typu MM i MC. Przypomnę, że niedawno opisywałem poprzednią wersję wzmacniacza, czyli Divaldi AMP-01 (czytaj test TUTAJ). AMP-02 to rozwinięcie konstrukcyjne względem AMP-01. Nowy model został wyposażony w dodatkowy stopień gramofonowy dla wkładek typu MC. Na spodzie obudowy umieszczono kilkustopniowy selektor dopasowania dla wkładek gramofonowych  MC (w zakresie 10 Ohm – 100 Ohm). Co ciekawe, AMP-02 bez problemu może pracować jako przedwzmacniacz do końcówki mocy tranzystorowej, lampowej lub wzmacniacza zintegrowanego, gdzie można wykorzystać fakt wbudowania stopnia gramofonowego – Phono MM/MC.

Divaldi
Divaldi (zobacz TUTAJ) to marka stworzona przez krakowskiego dystrybutora Mediam. Jest zbitkiem dwóch słów pochodzących od osób odpowiedzialnych za powstanie i istnienie Divaldi: pana Włodzimierza Duvala - właściciela Mediam Group oraz głównego konstruktora - pana Waldemara Łuczkosia zwanego "Waldi".

Obecnie Divaldi proponuje wzmacniacz słuchawkowy AMP-01, tytułowy AMP-02 (wraz z zasilaczem), wzmacniacze zintegrowane INT-01 i INT-02, kondycjoner fotowoltaiczny IAP-01 oraz kolumny głośnikowe FS-01. Sprzęty oferowane są w kilku różnych wybarwieniach. Oprócz tego Divaldi wywarza takie akcesoria jak: stojaki do słuchawek (w kilku odmianach, w tym takiej pasującej do AMP-01 i AMP-02), podstawy pod kolumny i stoliki antywibracyjne. Myślę, że sporą część tych przedmiotów będzie można zobaczyć podczas tegorocznej wystawy Audio Video Show w Warszawie.

Wrażenie ogólne i budowa
AMP-02 dostarczany jest w eleganckim czerwonym pudełku z twardej tektury. Wewnątrz, pośród miękkiej gąbki, spoczywa przedwzmacniacz i zasilacz. Jest też przewód sieciowy (zakończony nietypowym wtykiem), przewód sieciowy łączący zasilacz z przedwzmacniaczem,  instrukcja obsługi oraz gwarancja producenta. Wraz z tymi przedmiotami otrzymałem też przejściówkę duży jack - 2 x RCA umożliwiającą wyprowadzenie sygnału z wyjścia słuchawkowego do np. końcówki mocy lub monitorów aktywnych, albowiem AMP-02 można wykorzystywać również jako zwykły przedwzmacniacz. Za przejściówkę należy jednak dodatkowo dopłacić. Nie ma jej w standardowym wyposażeniu.


Stojak na słuchawki HED-02 (zdjęcia ze strony Divaldi)

Całość może dopełnić opcjonalny stojak słuchawkowy Divaldi HED-02 (zobacz TUTAJ) albo Divaldi HED-03 (zobacz TUTAJ) wykonany z granitu i corianu. Na granitowej podstawie można ustawić zestaw Divaldi AMP-02 (lub oczywiście sam przedwzmacniacz AMP-01). Kapitalny pomysł.

Obudowa wzmacniacza została wykonana z jednolitej bryły wysokiej jakości aluminium. To wymyślny kształt spłaszczonego walca z wydrążoną od góry płytką. W tym zagłębieniu znajduje się pokrętło głośności, dodatkowo od spodu podświetlane. Nieziemsko to wygląda. Warto wspomnieć, że Divaldi otrzymał w tym roku prestiżową nagrodę za design przedwzmacniacza AMP-01: "IF Design Award 2017".

Z przodu zasilacza umieszczono wyłącznie jedną pomarańczową diodę sieciową, a w przedwzmacniaczu - tylko gniazdo słuchawkowe 6,3 mm. Najważniejsze rzeczy znajdują się z tyłu i ...pod spodem przedwzmacniacza. Pod spodem zamontowano dwa mini-regulatory do ustawiania oporności i pojemności wkładek MC i MM. Rozmieszczone są pomiędzy czterema gumowymi stopkami przykręconych śrubami imbusowymi, które jednocześnie służą po mocowania dolnej pokrywy przedwzmacniacza. Sprytne i poręczne.

Z kolei z tyłu znajdują się dwie pary złoconych gniazd RCA (wysokiej jakości) wyjściowych i wejściowych, hebelkowy przełącznik dla nastawu MM/MC i identyczny dla wyboru trybu pracy przedwzmacniacza liniowego lub phono-stage. Jest jeszcze zacisk uziemienia i mini-gniazdo sieciowe 16 V. Tu umieszcza się wtyk przewodu zasilającego doprowadzonego z zasilacza Divaldi (lub opcjonalnie innego). Natomiast z tyłu zasilacza znajduje się wejściowe "trójkątne" gniazdo zasilające 230 V, pięcio-bolcowe gniazdo (mini DIN) zasilające wyjściowe 16 V oraz hebelkowy włącznik/wyłącznik zasilania.   

Jak informuje producent, przedwzmacniacz  jest wyposażony w niezależny zasilacz dla napięcia przemiennego AC 16 V. Został stworzony z myślą o wzmacniaczach słuchawkowych z serii AMP. Stanowi element opcjonalny w wypadku wzmacniacza AMP-01, natomiast dla AMP-02 jest niezbędny do pracy. (W zasilaczu zamontowany jest osobny wyłącznik zasilania 230 V). Designem nawiązuje do serii wzmacniaczy AMP. Wykonany został z jednolitej bryły wysokiej jakości aluminium (podobnie jak przedwzmacniacz). W konstrukcji zastosowany został specjalnie zaprojektowany transformator toroidalny. Wyjście sygnału może być wtedy wyprowadzone z gniazda wyjścia słuchawkowego poprzez konektor jack stereo/RCA stereo (dostępny jako opcja). Wzmacniacz słuchawkowy zapatrzony jest w system opóźnionego załączania słuchawek. Wyjście obsługujące słuchawki ma rozmiar 6,3 mm.

Parametry techniczne
AMP-02
Moc wyjściowa 850 mW (Class A), 3,5 W max. (impuls)
Obciążenie wyjścia min 30 Ohm – 600 Ohm (użyteczny zakres dynamiki zależny jest od typu zastosowanych słuchawek, 30 Ohm - 600 Ohm)
Obciążenie wejść gramofonowych MM 47 kOhm (100pF), MC 10/22/33/50/100/2400 Ohm
Dynamika 80 dB
Pasmo przenoszenia wejście liniowe 20 - 20 kHz / 0,5 dB, wejście gramofonowe dla RIAA 20 – 20 kHz / 1,5 dB
Zniekształcenia 0,2 % przy 1 kHz
Wzmocnienie napięciowe stopnia mocy 20 dB
Wzmocnienie napięciowe stopnia MM 1 kHz 40 dB
Wzmocnienie napięciowe dodatkowego stopnia MC 20 dB
Wejście RCA stereo 1 x liniowe , RCA stereo 1 x gramofonowe MM/MC
Dopasowanie do wkładki MM 47 kOhm (100 pF)
Dopasowanie do wkładki MC 10/12/15/18/22/33/50/100 Ohm
Wyjście słuchawkowe gniazdo jack stereo 6,3 mm
Zasilanie 16 V AC
Pobór prądu 1 A max
Pobór mocy 15 W max
Obciążalność wyjść max 0,5 A/kanał (impuls)
Materiał aluminium
Wymiary szerokość 115 mm wysokość 53 mm głębokość 102 mm
Masa 700 g
Kolor biały/czarny/złoty
Zasilacz
Moc 20 W dla napięcia wyjściowego AC 16 V
Napięcie pracy 230 V 50 Hz lub opcjonalnie 240 V / 120 V / 100 V; 50/60 Hz
Materiał aluminium
Wymiary  wysokość 33 mm głębokość 96 mm szerokość 115 mm
Masa 620 g
Kolor biały/czarny/złoty


Design i wykonanie klasy mistrzowskiej


Gałka głośności podświetlana jest od spodu

Opcjonalny adapter do przedwzmacniacza

Z tyłu znajduje się dużo gniazd i przełączników

Słuchawki Pioneer SE-Monitor5

W towarzystwie Auralic Aries Mini

Wrażenia dźwiękowe
Do przedwzmacniacza AMP-02 najpierw podłączyłem słuchawki Pioneer SE-Monitor5, a potem kolejno Final Audio Design Pandora Hope VI, Fostex TH-610 i Meze 99 Neo. Wzmacniacze słuchawkowe porównawcze to Pioneer U-05, Hegel H160 i S.M.S.L. M7. Do testów przedwzmacniacza gramofonowego używałem gramofonu Nottingham Analogue Horizon w wkładką MM Ortofon 2M Black. Przedwzmacniacze porównawcze to Musical Fidelity MX-VYNL i 1ARC Arrow SE. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Na początek opiszę jak sprawuje się AMP-02 jako typowy wzmacniacz słuchawkowy. Już podczas testów DIvaldi AMP-01 przekonałem się, że konstruktor - pan Waldemar Łuczkoś, zna się na budowie słuchawkowców jak mało kto. W podsumowaniu testu AMP-01 tak napisałem: "Równolegle brzmi ekspansywnie i subtelnie, esencjonalnie i detalicznie, rytmicznie i lekko, a także przejrzyście - czysto".  Nie wiem, czy konstruktor cokolwiek zmieniał w budowie samego wzmacniacza, lecz na pewno dodatek osobnego zasilacza (z dużym transformatorem) może w dźwięku sporo zmienić. I rzeczywiście - ten dodatek istotnie zmienia dźwięk w dobrą stronę, taka separacja prądowa czyni wiele brzmieniowego pożytku. To przede wszystkim poszerzenie dźwięku objawiające się głębszą i szerszą sceną, co w przypadku słuchawek jest przecież trudne do uzyskania. Divaldi ładnie pokazuje poszczególne plany, różnicowanie warstw i sub-warstw muzycznych. Instrumenty lokowane są precyzyjnie i jednoznacznie. Stan skupienia tonalnego i substancja muzyczna są wyraźne i dookreślone.  Dzięki temu odsłuchy mają szanse być nie tylko przestrzenne i treściwe, ale także bezpośrednie i szczegółowe. Harmonijne i plastyczne.

Dużym zaskoczeniem może być fakt, iż wzmacniacz AMP-02 dysponuje bardzo mocnym i energetycznym dźwiękiem - wręcz atomowym. Co przy jego niedużych rozmiarach może dziwić. To brzmienie żarliwe, masywne i bogate. Eufoniczne i potężne. Podczas odsłuchów nigdy nie odczuwałem braku pary, czy dynamiki i to nie tylko tej aktualnej (rzeczywistej), lecz również tej podskórnej, potencjalnej. Wzmacniacz "czai się" i kryje ze swoim wysokim potencjałem energetycznym. Czeka tylko na silniejszy sygnał, by ryknąć i zawyć całą paszczą. W rezultacie Divaldi nie ma żadnych problemów aby poprawnie oddać nagłe skoki dynamiki, głośniejsze partie instrumentów, czy wyższe natężenie skali głosów lub rytmu bębnów. Podobnie jest w drugą stronę - pełna dyscyplina przy wygaszaniu mocy i dynamiki muzyki. Zgodnie z prawdą, wiernie i autentycznie.

Jakie słuchawki najlepiej pasują do AMP-02? Jak już wcześniej pisałem, używałem cztery pary: Pioneer SE-Monitor5, Final Audio Design Pandora Hope VI, Fostex TH-610 i Meze 99 Neo. Od razu więc napiszę, że najbardziej podobało mi się zestawienie z Fostex TH-610, a potem z Pioneer SE-Monitor5 i Final Audio Design Pandora Hope VI. Z kolei Meze 99 Neo niekoniecznie są przeznaczone do podpinania do wzmacniaczy stacjonarnych - wystarczy je nakarmić dobrym smartfonem, albo przenośnym odtwarzaczem plikowym. To jest ich królestwo.

Wracając do Fostex TH-610 i Pioneer SE-Monitor5 (oraz równolegle Final Audio Design Pandora Hope VI). Te pierwsze wygrały kapitalną namacalnością dźwięku i doskonałą rytmicznością połączoną z piękną barwą oraz niezłą selektywnością. Z kolei Pioneer SE-Monitor5 i Final Audio Design Pandora Hope VI zachwyciły nieprawdopodobnie układną przestrzenią oraz wyjątkową rozdzielczością podlaną świetną czystością i transparentnością brzmienia. Divaldi podkreślił jeszcze ich zalety, dostarczając wybujałą synergię i symbiozę.

Na koniec kilka słów o wewnętrznym przedwzmacniaczu gramofonowym. Niestety, nie miałem akurat na stanie żadnej wkładki typu MC. Dysponowałem jedynie moją dyżurną MM Ortofon 2M Black. Tak więc odsłuchy musiałem zawężać do typu MM. Divaldi jest zaopatrzony w bogaty zestaw możliwych wyborów pojemności i oporności wkładek. Nie ma z tym żadnego problemu - sposób regulacji jest prosty i nieskomplikowany. Czas na opis brzmienia. Tu też nie było zaskoczenia. Divaldi bardzo ładnie podkreśla "analogowość" czarnych płyt, wyłuskuje z nich ekspresją i barwę, uplastycznia je i harmonizuje. Zabiega o rytm, układa przestrzeń, dodaje mocy i życia. Uspokaja też zbytnią agresję, czy zbyt ostre kanty sopranów. Podsumowując w kilku słowach: Divaldi jako przedwzmacniacz gramofonowy uplastycznia i ożywia muzykę z winyli. Warto jednak w przyszłości pomyśleć o konstrukcji samodzielnego phono-stage Divaldi - efekt brzmieniowy może być jeszcze lepszy. 

Konkluzja
Divaldi AMP-02 to wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy i doskonały przedwzmacniacz gramofonowy zamknięte w jednej obudowie. Do tego dołączony jest niezależny zasilacz (z transformatorem toroidalnym). Design i wykonanie - klasa mistrzowska (o czym świadczy też nagroda IF Design Award 2017).

Brzmienie oferowane przez parkę Divaldi charakteryzuje się przede wszystkim energią i życiem, potem szczegółowością i harmonią tonalną, jak i doskonałą plastycznością i fizjologiczną barwą. Wzmacniacz słuchawkowy dysponuje mocarną siłą - napędzi wszelkie słuchawki. Z kolei phono-stage uatrakcyjnia i rasuje płyty winylowe niczym czysta kokaina mózg.

Za niecałe 5 000 PLN nabywca otrzymuje zaawansowane urządzenie typu "Al-in-One": przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC, wzmacniacz słuchawkowy w gniazdem 6,3 mm, przedwzmacniacz liniowy (tu potrzebny jest opcjonalny adapter za 290 PLN), a także pełnoprawny zewnętrzny zasilacz na toroidzie. Czego chcieć więcej?

Cena w Polsce (wzmacniacz Divaldi AMP-02 plus zasilacz) - 4 952 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Hegel Röst (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Definitive Technology BP9060 (test TUTAJ), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU), Pioneer N-70AE (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 oraz iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman T-50A.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Pioneer SE-Monitor5 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy: Divaldi AMP-02.
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Viewing all 1508 articles
Browse latest View live
<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>