Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1477 articles
Browse latest View live

Wzmacniacz hybrydowy Taga Harmony HTA-1200 - zapowiedź testu

$
0
0

Kilka dni temu odebrałem nowy hybrydowy wzmacniacz zintegrowany Taga Harmony HTA-1200 (zobacz TUTAJ). To wzmacniacz oparty o dwie lampy elektronowe 2AX7 w sekcji przedwzmacniacza z układem ze wspólną katodą oraz lampą 12AU7, które pełnią funkcję wzmacniacza buforowego. W końcówkach mocy zainstalowano zaś cztery tranzystory firmy Toshiba. Wzmacniacz pierwszy raz publicznie był prezentowany na warszawskiej wystawie Audio Video Show 2017. Jest "mniejszym bratem" modelu Taga Harmony HTA-2000B (który obecnie ma nową wersję oznaczoną jako HTA-2000B v.2). Na wspomnianym Audio Video Show pokazywany był też nieco odchudzony model HTA-900 (jeszcze w wersji przedprodukcyjnej). To miłe, że firma Taga Harmony po latach supremacji na rynku głośnikowym zdecydowała się także penetrować region wzmacniaczy zintegrowanych. Przypomnę, że Stereo i Kolorowo recenzowało już parę modeli wzmacniaczy z logo Taga Harmony, w tym topowy HTA-2000B (czytaj test TUTAJ).

Kilka słów od producenta: "TAGA Harmony HTA-1200 to wysokiej jakości zintegrowany hybrydowy wzmacniacz o mocy 80 W / 8 Ohm wykorzystujący lampy 12AX7 w sekcji przedwzmacniacza z układem ze wspólną katodą oraz lampami 12AU7 (które pełnią funkcję wzmacniacza buforowego) i czterech tranzystorów firmy Toshiba na wyjściu. Takie rozwiązanie zapewnia bardzo ciepły, liniowy i realistyczny dźwięk o wysokiej dynamicznej prezentacji. Lampy elektronowe oraz precyzyjny tranzystorowy stopień mocy zapewniają napięciową stabilność i bardzo niskie tętnienia prądu. Skutkuje to bardziej naturalnym i żywym dźwiękiem z głęboką wielowymiarową sceną. Wysokiej wydajności mocny toroidalny transformator o mocy 300 W dostarcza stabilnej, ciągłej i natychmiastowej mocy w każdym poziomie głośności. Z kolei wysokowydajny tranzystor wykorzystany w 0 dB obwodzie wzmocnienia prądowego uwalnia więcej brzmienia w muzyce, daje zastrzyk energii i dynamiki nawet najbardziej wymagającym kolumnom głośnikowym. Obwód lampowy połączony z kondensatorami MKP o audiofilskiej jakości umożliwia stabilne odtwarzanie dźwięku. Zainstalowany potencjometr głośności ALPS to minimalne szumy i przesłuchy międzykanałowe oraz oferuje doskonałą i precyzyjną obsługę jak również ogranicza błędy międzykanałowe".

Dane techniczne
Typ / Konstrukcja  Wzmacniacz hybrydowy
THD: Poniżej 0,1 % (1 kHz 1 W) 
Lampy 1 x 12AX7, 2 x 12AU7 
Moc wyjściowa na kanał / impedancja 2 x 120 W RMS / 4 Ohm, 2 x 80 W RMS / 8 Ohm
Klasa A/B 
Przetwornik Cyfrowo-Analogowy 24 bit/192 kHz Texas Instruments PCM-5100 
Złącza wejściowe cyfrowe Optyczne, Coaxial 
Złącza wejściowe analogowe  RCA Stereo: CD, Liniowe, AUX, 
Phono (MM/MC):
• Impedancja wejściowa 47 vkΩ/47 vpF | 100 vΩ/47 vpF
• Wzmocnienie 60 vdB | 54 vdB
• Napięcie wyjściowe 58 vmV | 6.8 vmV
• THD < 0.05 %
• SNR > 83 dB | > 70 dB 
Złącza wyjściowe analogowe RCA Pre-Out
Wyjście słuchawkowe:
• Impedancja: 32 - 300 Ω
• Moc wyjściowa: 350 mW 300 Ω, 1.2 W (32 Ω) 
Pasmo przenoszenia 20 Hz – 20 000 Hz (+/- 0.5 dB) 
Stosunek sygnał-szum 90 dB
Zużycie energii 220 - 230 V 50/60 Hz, 300 W
Wymiary (W x S xG) 11,8 x 43 x 37,5 cm
Masa 11,5 kg









Zestaw Resonus: monitory Studio, wzmacniacz Altum i DAC Dictum - zapowiedź testu

$
0
0
Jak już pisałem w grudniowych zapowiedziach testowych. Konsekwencją mojej wizyty na tegorocznym Audio Video Show w Warszawie było nawiązanie kontaktu z kilkoma nowymi firmami, których jeszcze nie było na Stereo i Kolorowo. Między innymi zachwycił mnie dźwięk zestawu produkowanego przez młodą polską krakowską firmę R e s o n u s (pisownia oryginalna, zobacz TUTAJ). Ten zestaw to komplet: monitory Resonus Studio, wzmacniacz Resonus Altum i DAC Resonus Dictum. W rezultacie wspomnianego zachwytu, poprosiłem konstruktorów o możliwość wypożyczenia zestawu do testów. Sprzęt dojechał do mnie pod koniec ubiegłego tygodnia. Dziś publikuję zapowiedź testu.

R e s o n u s to firma z Krakowa, została założona przez trzech młodych ludzi kilka lat temu. Na tegorocznym Audio Video Show pierwszy raz zaprezentowano główną część produkcji, czyli tytułowy zestaw monitory Studio, wzmacniacz Altum i przetwornik cyfrowo-analogowy Dictum. Oprócz tego Resonus wytwarza także głośniki na zamówienie, a nawet na szczególne zamówienie, bo to są głośniki spersonalizowane (jak można przeczytać na firmowej stronie). Noszą nazwę Resonus Teatrum. Motto firmy wyjaśnia poniższe zdanie: "Ideą systemu Resonus zakłada spójność brzmieniową. Brzmienie to charakteryzuje się dźwiękiem dynamicznym i szczegółowym, ale jednocześnie ciepłym, z nutą analogową. Każdy z elementów toru wprowadza własny akcent dając synergiczny efekt. Zdolność do wytwarzania przestrzennej sceny dźwiękowej i naturalność daje wrażenie odbioru muzyki na żywo".

Ustawiłem monitory Studio na standach Solid Tech, terminale głośnikowe spiąłem jumperami Perkune Audiophile Cables Elite. Do DACa podłączyłem kabel koaksjalny wyprowadzony z odtwarzacza sieciowego Auralic Aries Mini, DAC ze wzmacniaczem połączyłem interkonektami Perkune Audiophile Cables Elite, a głośniki kolejnym przewodem Perkune Audiophile Cables z serii Elite. I rozpocząłem odsłuchy. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.












Esoteric P-05X oraz Esoteric D-05X - transport SACD i DAC

$
0
0


Wstęp
Po testach kilku taniuchnych urządzeń (przetwornik c/a Encore mDSD, czy S.M.S.L. M7) i kilku droższych (m.in. kolumny Klipsch Forte III SE i wzmacniacz Yaqin MS-650B), przyszła pora na urządzenia ekstremalnie drogie (choć oczywicie, są jeszcze droższe zabawki hi-fi). To najnowszy japoński zestaw transport SACD i przetwornik cyfrowo-analogowy PCM/DSD: Esoteric P-05X oraz Esoteric D-05X (zobacz TUTAJ), w sumie kosztujący, bagatela - jakieś 90 000 PLN.

Zestaw ten przyjechał do mnie bezpośrednio z warszawskiej wystawy Audio Video Show, gdzie w zeszły weekend był po raz pierwszy prezentowany w Polsce. Sprzęt otrzymałem dzięki uprzejmości krajowego dystrybutora Esoteric Corporation - firmy EIC Sp. z o.o. z Warszawy (zobacz TUTAJ).

Esoteric Company
Zanim przejdę do opisu zestwu P-05X/D-05X, warto przybliżyć firmę Esoteric, bo pierwszy raz gości na łamach Stereo i Kolorowo. Firma wyrosła z TEAC (Tokio Television Acoustics Company - zobacz TUTAJ), której historia sięga roku 1953. TEAC (wraz z działem elektroniki TASCAM) to uznany japoński producent rozmaitych magnetofonów, odtwarzaczy CD, gramofony, wzmacniacza i wielu innych. Posiada wiele patentów, innowacyjnych rozwiązań technicznych, ogólnoświatową sieć sprzedaży, etc. W 1987 roku aby zapewnić wymagającym światowym melomanom najwyższą jakość dźwięku, stworzono markę Esoteric. W niej skupiono się na wytwarzaniu sprzętu stricte high-end. Pierwsze urządzenia z logo Esoteric to były dzielony odtwarzacz CD (transport i DAC) P-1/D-1 oraz cyfrowy rejestrator R-1 DAT.

Obecnie ofreta Esoteric jest bardzo rozbudowana i szeroka, obejmuje wiele odtwarzaczy i transporów SACD/CD, DACi, wzmacniacze zintegrowane, końcówki mocy i przedwzmacniacze, a także zintegrowane systemy audio, odtwarzacze sieciowe, a nawet kolumny głośnikowe (cała oferta - zobacz TUTAJ). Wspólnym mianownikiem wszystkich urządzeń Esoteric jest ich najwyższa jakość wykonania, najstaranniejszy dobór komponentów budowy, a co za tym idzie - dźwięk high-end. Innymi słowy, wszystkie produkty Esoteric zawierają w sobie najnowsze i najlepsze technologie XXI wieku.

Wracając do tytułowego zestawu. Esoteric P-05X/Esoteric D-05X to kolejni następcy modeli P-05/D-05. Zestaw ten został skonstruowany na 30-lecie pierwszej generacji dzielonego P-1/D-1, który powstał w 1987 roku a zawierał rewolucyjny mechanizm ultra-precyzyjnego napędu VRDS (zobacz TUTAJ). Potem wprowadzano kolejne modele P-70/D-70 (rok 2001), P-03/D-03 (2005 r.) i w końcu P-02X/D02X (2016 r.).

Wrażenia ogólne i budowa
Sprzęt dostarczany jest w dwóch osobnych, gigantycznych pudłach. Każde z nich jest bardzo ciężkie - masa jednego to około 20 kg, przy czym samo pojedyncze urządzenie to masa 14 kg (D-05X lub 13,5 kg (P-05X).

Stylistycznie zarówwno P-05X, jak i D-05X całkowicie miesczą się w stylistyce piękna typowego dla Esoteric. Luksusowe sprzęty z obudowami wyciętymi ze srebrzysto-białego aluminium. Można napisać, że to takie aluminiowe monolity z niewielką tylko ingerencją na frontach, przy czym zainstalowane są tam jedynie najpotrzebniejsze regulatory (i wyświetlacze).

Wrażenia dźwiękowe
Oj, trudno było mi podczas testów uzyskać równocenny sprzęt do tytułowego. Dysponowałem wówczas jedynie moim dyżurnym odtwarzaczem płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO (kiedyś kosztujący niecałe 7 000 PLN), jak i zestawem DAC Auralic Aries Mini wraz z DAC Pioneer U-05 (w sumie około 6 000 PLN).  Czyli sprzęt ogólnie porównawczy był zazwyczaj około 10 x tańszy, niż tytułowy. Co można z tego dowiedzieć się? Jak to przekłada się na ostateczne brzmienie różnych układów audio hi-fi? Oto jest pytanie (cytując klasyka).











Odtwarzacz strumieniowy Pioneer N-70AE

$
0
0


Pioneer N-70AE (zdjęcia ze strony Pioneer)

Wstęp
Pod koniec września z gdyńskiego DSV Sp. z o. o. Sp. K. przyjechał do mnie najnowszy topowy odtwarzacz strumieniowy Pioneer N-70AE (czytaj TUTAJ). To, jak określa go dystrybutor, odtwarzacz sieciowy ze zintegrowanym dwupasmowym WiFi, AirPlay, odtwarzaniem HiRes Audio, zintegrowanymi usługami muzycznymi (w tym Tidal, Spotify, Qobuz, itd.), FireConnect dla odtwarzania Multi-Room, radiem internetowym, wejściami i wyjściami cyfrowymi. Całości dopełnia fakt zaimplementowania ultra konwertera c/a 2 x ESS SABRE 9016 DSD z odseparowanymi kanałami. Po prostu Pioneer N-70AE to urządzenie na wskroś multifukcjonalne, godne XXI wieku.

Dodam, że niedawno opisywałem inny streamer (i amplituner) firmy Pioneer a mianowicie model NC-50DAB (czytaj test TUTAJ), a wcześniej dwa streamery przenośne XDP-100R (czytaj TUTAJ) oraz XDP-300R (czytaj TUTAJ).

Wrażenia ogólne i budowa
Odtwarzacz strumieniowy gabarytami i designem w stu procentach komponuje się z topowym firmowym wzmacniaczem zintegrowanym Pioneer A-70DA (czytaj test TUTAJ). Oprócz tytułowego modelu N-70AE są jeszcze niższe N-50AE i N-30AE. Odpowiadają im kolejno wzmacniacze A-50DA i 30. Są też oczywiście stosowne odtwarzacze płyt kompaktowych. Jest w czym wybierać.

Tym razem dystrybutor DSV Sp. z o.o. Sp. K. dostarczył do mnie wersję srebrną urządzenia - moim zdaniem prezentuje się ona o wiele lepiej niż wersja czarna jak smoła. Panel frontowy z czystego aluminium wygląda rewelacyjnie. Ale warto też nadmienić, że sprzęt zapakowany jest w duże pudło z białego kartonu. Wewnątrz spoczywa N-70AE bezpiecznie opatulony grubymi styropianowymi formami. W komplecie nabywca otrzymuje dwie antenki WiFi, pilot zdalnego sterowania wraz z dwoma bateryjkami, przewód 2 x RCA i kabel sieciowy. Są jeszcze instrukcje obsługi oraz gwarancja. Instrukcja obsługi jest w zasadzie zbędna, bowiem cała inicjalizacja urządzenia przebiega całkowicie intuicyjnie i logicznie.

O tym, że wersja srebrna (versus czarna) wygląda rewelacyjnie, już wcześniej napisałem. Panel frontowy wykonany jest z czystego (surowego) białego aluminium lekko szczotkowanego i potem polerowanego. Piękna robota. Duży fragment płyty czołowej zajmuje kolorowy wyświetlacz LCD o przekątnej 3,5 cala. Na nim wyświetlane są okładki odtwarzanych albumów, ich tytuły i tytuły utworów, natężenie głośności i inne przydatne informacje. (Ekran nie jest dotykowy). Po prawej stronie wyświetlacza umieszczono kilka przycisków funkcyjnych służących do obsługi odtwarzacza (play, pause, etc), a także gniazdo słuchawkowe 6,3 mm i gałkę wzmocnienia głośności wzmacniacza słuchawkowego. Po prawej stronie srebrnego panelu zamontowano włącznik sieciowy wraz z diodą (czerwona - stand-by, niebieska - tryb aktywny). Zaraz obok włącznika sieciowego znajduje się rząd trzech niebieskich diod. Są to kolejno diody sygnalizujące tryb pracy "Direct" lub "Up-sampling" lub aktywny filtr (sharp/slow/short). Pod włącznikiem sieciowym zamontowano gniazdo USB dla podłączenia zewnętrznych urządzeń przenośnych.

Z tyłu znajduje się duża ilość rozmaitych gniazd. Od lewej są to: dwie pary wyjść analogowych (para klasycznych RCA i para symetrycznych XLR) oraz duża grupa wejść i wyjść cyfrowych. Dwa wyjścia cyfrowe: Toslink i koncentryczne, cztery wejścia cyfrowe: Toslink, koncentryczne, USB typu B dla podłączenia komputera i USB typu A dla zewnętrznego dysku. Całości dopełnia gniazdo Ethernet dla kablowego połączenia sieciowego. W zasadzie zbędne albowiem komunikacja z Internetem odbywa się bezprzewodowo poprzez dwie antenki WiFi wkręcane w dwa specjalne gniazda znajdujące się na tylej płycie. Jest tam jeszcze gniazdo "Control Out" dla spięcia urządzenia z innym Pioneer. Opis kończy dwubolcowe gniazdo zasilania IEC.

Urządzenie posadowione jest na solidnych stopach antywibracyjnych. Sprzęt waży niemało, bo aż 11,4 kg.

Obsługa odbywa się z pomocą pilota zdalnego sterowania lub dowolnym urządzeniem typu smatfon lub tablet. Moim zdaniem, najlepiej pobrać np. z App Store aplikację Pioneer Remote App i wyłącznie ją posługiwać się podczas obsługi N-70AE. Jest prosta, intuicyjna i klarowna. A do tego estetyczna graficznie. Dla uczciwości opisu należy podkreślić, że aplikacja obsługująca sprzęty Auralic jest jeszcze prostsza a równolegle bogatsza, bardziej rozbudowana.

A teraz kilka informacji dostarczonych przez dystrybutora. W przypadku modelu N-70AE wszystkie osiągnięcia Pioneer zdobyte w dziedzinie odtwarzania muzyki zostały połączone w jednym odtwarzaczu i są zintegrowane najnowocześniejszą technologią odtwarzania strumieniowego. Każdy styl muzyki, z każdego źródła i w każdym formacie plików, dzięki audiofilskiemu przetwornikowi cyfrowo-analogowemu N-70AE, jest jeszcze bardziej naturalny, bogaty i przejmujący, niż kiedykolwiek wcześniej. Wysokiej jakości obwody ESS SABRE 9016 z odseparowanymi kanałami, w pełni zbalansowane przetwarzanie sygnału, HiBit32 (upsampling) i funkcja Lock Range Adjust działają aby zapewnić najwyższą jakość muzyki. Dzięki swojej ogromnej elastyczności, N-70AE nie tylko poprawia dźwięk, lecz również pozwala zwiększyć wybór muzyki. Słuchaj milionów utworów zgromadzonych w usługach streamingowych: Spotify, Deezer i Tidal, odsłuchuj jedną spośród tysięcy bezpłatnych stacji radia internetowego lub wysyłaj strumieniowo swoje lokalne biblioteki muzyki do DSD i HiRes. Jeżeli muzyka pochodzi z tabletu lub ze smartfonu, do dyspozycji jest Bluetooth, AirPlay, zintegrowana technologia Chromecast oraz (po bezpłatnej aktualizacji firmware) PlayFi, oferując dla każdego mobilnego źródła muzyki zawsze optymalny sposób odtwarzania. Dzięki wejściom optycznym, koncentrycznym i USB, z zaawansowanej techniki przetworników N-70AE korzystają dodatkowo również źródła zewnętrzne, jak komputer, odbiornik telewizji satelitarnej lub klasyczny odtwarzacz CD.
Bogaty wybór muzyki dzięki Tidal, Spotify, wbudowanemu Chromecast, Wi-Fi i Bluetooth
Ciesz się praktycznie nieograniczoną ilością muzyki. Odtwarzacze sieciowe audio obsługują interfejs Spotify Connect, Wbudowany Chromecast, Wi-Fi i Bluetooth, umożliwiając użytkownikom przesyłanie strumieniowo muzyki ze smartfonów Android oraz urządzeń iPad, iPhone, iPod Touch i komputerów z systemem Windows, komputerów Mac i Chromebook.

Informacje o utworze i okładki albumów
Urządzenia wyświetlają okładkę albumu w wysokiej rozdzielczości wraz z tytułem albumem, nazwą utworu lub informacjami o strumieniu danych na 3,5-calowym ekranie LCD. Doświadczenie słuchania wzbogacone jest odpowiednimi informacjami, które mają ułatwiać rozeznanie w odtwarzanej muzyce.

Podwójny moduł Wi-Fi 5 GHz (11 a/n) i 2,4 GHz (11 b/g/n)
Obydwa urządzenia wyposażone są w moduł Wi-Fi pracujący w dwóch pasmach (5 GHz (11a/n) i 2,4 GHz (11b/g/n), dzięki czemu bezprzewodowa komunikacja jest bardziej odporna na zakłócenia. Ponadto dwuzakresowy moduł Wi-Fi czyni instalację początkową znacznie prostszą niż w przeszłości.

Obsługa dysków USB "Plug-and-Play"
Do odtwarzaczy można podłączyć dysk twardy plug-and-play do gniazda USB i korzystać z bibliotek muzycznych w wysokiej rozdzielczości.

Odczyt popularnych źródeł dźwięku wysokiej rozdzielczości
N-70AE obsługuje dźwięk Hi-Res Audio w różnych formatach i z różnych nośników. Można odtwarzać pliki DSD do 11,2 MHz i materiał PCM zakodowany w formatach FLAC/WAV /AIFF/Apple Lossless 384 kHz / 24-bitowe.

Intuicyjne sterowanie i transmisja strumieniowa dzięki Pioneer Remote App
Intuicyjnie wybieraj utwory z usług strumieniowych, przeglądaj biblioteki na urządzeniu, podłączonym komputerze lub dysku USB i sprawnie obsługuj N-70AE przy użyciu smartfona lub tableta z zainstalowaną bezpłatną aplikacją Pioneer Remote App.

Planowane udoskonalenia funkcji serwera plików HDD
Urządzenie zawiera funkcję zapisu danych na dysku twardym USB oraz obsługę pobierania plików muzycznych we współpracy z serwisem muzycznym e-onkyo. Słuchaj wysokiej jakości dźwięku zakupionego w różnych miejscach - w tym w podróży - bez użycia komputera. Wystarczy pobrać je bezpośrednio na dysk twardy USB podłączony do N-70AE.

Usługi streamingowe i radio internetowe
Ciesz się słuchaniem muzyki, którą lubisz dzięki usługom strumieniowym Spotify, TIDAL i Deezer. Urządzenie posiada również aplikację radia internetowego TuneIn, oferującą dostęp do ponad 100 000 stacji radiowych z audycjami muzycznymi, sportowymi, talk show z całego świata

Wbudowany Chromecast
Wbudowany Chromecast umożliwia korzystanie z urządzenia mobilnego, do strumieniowania ulubionej muzyki, radia lub podcastów. Można sterować dźwiękiem gdziekolwiek w domu korzystając z aplikacji obsługujących technologię wbudowanego Chromecast na swoim osobistym urządzeniu smartfon, tablet, iPad, telefon i tablet z systemem Android, laptop Mac i z systemem Windows oraz Chromebook).

AirPlay Wireless Audio
Użytkownicy AirPlay mają pełny dostęp i kontrolę nad odtwarzaniem swojej biblioteki muzyki iTunes za pośrednictwem N-70AE. Można szybko i łatwo cieszyć się muzykę wraz z dostępem do informacji o utworze oraz okładką albumów na wyświetlaczu LCD.

Podwójny moduł Wi-Fi
Korzystaj z funkcji sieciowych, takich jak odtwarzanie bezprzewodowe dźwięku Hi-Res przez bezprzewodową sieć LAN. Wbudowany moduł bezprzewodowy Wi-Fi jest dwupasmowy, obsługujący zarówno częstotliwości 5 GHz, jak i 2,4 GHz. Korzystając z pasma 5 GHz, możesz cieszyć się stałą i nieprzerwaną transmisją dużych plików Hi-Res Audio.

Odtwarzanie plików audio Hi-Res przez USB/sieć
Można odtwarzać pliki DSD do 11.2 MHz oraz pliki WAV, FLAC, AIFF 192 kHz/24-bit. Ponadto urządzenie odczytuje pliki Apple Lossless z nośników USB lub z sieci.

Dysk HDD Plug and Play
Podłącz dysk HDD do gniazda USB i słuchaj ulubionych list muzycznych bez konieczności korzystania z komputera. Można również przenosić pliki z komputera na dysk HDD przez sieć domową, gdy dysk HDD jest podłączony do N-70AE.

Multi-room Audio
Funkcja Multi-room oferuje różne rodzaje słuchania muzyki FireConnectTM umożliwia transmisję bezprzewodową dźwięku oraz zewnętrznych źródeł podłączonych przez analogowe wejścia do głównego urządzenia systemu - od usług strumieniowych, po płyty winylowe - na kompatybilnych z technologią FireConnectTM głośnikach w innych pokojach. Wybór muzyki, grupowanie głośników oraz zarządzeni odtwarzaniem w cały domu odbywa się z poziomu smartfona z zainstalowaną aplikacją Remote App (iOS i AndroidTM).

3.5” kolorowy wyświetlacz LCD
Urządzenie posiada 3.5” kolorowy wyświetlacz LCD, na którym można poruszać się po przejrzystym graficznym menu użytkownika. Ponadto na wyświetlaczu pojawia się kolorowa grafika przedstawiająca okładkę albumu na którym znajduje się aktualnie słuchany utwór.

Intuicyjne sterowanie dzięki aplikacji Pioneer Remote App (iOS/Android)
Korzystaj z wygodnej obsługi swoich urządzeń dzięki aplikacji sterującej Pioneer Remote, którą można zainstalować na iPad / iPhone / iPod touch lub smartfon z systemem Android.

Specyfikacja techniczna
- Trójkomorowa ekranowana obudowa izoluje od siebie blok cyfrowy, obwód cyfrowy i zasilanie dla analogowego bloku / obwodu
- Podwójne transformatory
- Wysokiej klasy podzespoły włącznie ze specjalnie zaprojektowanymi kondensatorami zasilania i maszynowo obrobionymi gniazdami RCA
- Sztywna podstawa
- Aluminiowy panel przedni i boczne
- Wbudowany Chromecast
- Certyfikat Apple AirPlay
- Gotowy na Spotify, TIDAL i Deezer Music
- Radio internetowe (tuneIn)
- 8-kanałowy napęd równoległy z przetwornikami SABRE ultra DAC (wersje 90165x2)
- Odtwarzanie materiału DSD 11,2 MHz
- Odtwarzanie WAV / FLAC / Apple Lossless / AiFF / ALAC 192 kHz / 24-bity
- USB-DAC (do 384 kHz / 32-bity LPCM, 11,2 MHz DSD)
- Wzmacniacz słuchawkowy Texas Instrument TPA6120
- Tryb Direct dla wiernego odtwarzania oryginalnego dźwięku
- Przetwarzanie dźwięku Hi-bit32
- Częstotliwość próbkowania do 384 kHz
- Filtr cyfrowy (SHARP / SLOW / SHORT)
- Odzyskiwanie jakości dźwięku Auto Sound Retriever
- Automatyczna kontrola poziomu
- Funkcja regulacji zakresu blokady (redukcja jittera przez regulację dokładności zakresu blokady)
- Odtwarzanie bez przerw (WAV / FLAC / AiFF / ALAC)
- 3,5-calowy kolorowy wyświetlacz LCD
- Funkcja przyciemniania wyświetlacza (Dimmer)
- Automatyczny wyłącznik
- Aktualizacja oprogramowania (USB / NETWORK)
- 2 Wejścia USB (1 przód, 1 tył) typ A, dla nośnik USB / dysk HDD
- Wejście USB-DAC 1 in (typ B)
- Ethernet x 1
- Gniazdo słuchawkowe
- Wyjście analogowe x 1 (pozłacane RCA)
- Cyfrowe wejście / wyjście koncentryczne (pozłacane)
- Cyfrowe wejście / wyjście optyczne
- Wyjście Control do sterowania podłączonym urządzeniem przy pomocy aplikacji zdalnego sterowania Pioneer
- Zasilanie: AC 220-240 V, 50/60 Hz
- Zużycie energii: 40 W
- Zużycie energii w trybie gotowości: 0,3 W (w trybie gotowości sieciowej 2,0 W)
- Wymiary (szer. x wys x gł.): 435 x 121 x 364 mm
- Masa: 11,4 kg



Świeża dostawa prosto z Pioneer Polska

Duży i ciężki karton z odtwarzaczem

Solidny sposób pakowania

Najpierw należy podłączyć odtwarzacz do sieci internetowej; wybieram sieć "Stereo i Kolorowo"!



Wyświetlacz jest niezwykle kontrastowy

Do obsługi odtwarzacza najlepiej pobrać aplikację "Pioneer Remote"

AirPlay? - No problem!

Bogactwo wyboru źródeł może przyprawić o zawrót głowy




Sterowanie via "Pioneer Remote" jest dziecinnie proste




Odtwarzacz w towarzystwie Pioneer U-05, czyli przetwornika c/a i wzmacniacza słuchawkowego

Na szafce, po lewej - dwa wzmacniacze Hegel; po lewej - tytułowy odtwarzacz i DAC Pioneer U-05

System odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Pioneer N-70AE porównywałem bezpośrednio z odtwarzaczem sieciowym Onkyo NS-6170, a także z Auralic Aries Mini (zestawionym łącznie z DAC Pioneer U-05). Wykorzystam także przetworniki c/a zamontowane w wzmacniaczach Hegel Rost i Hegel H160. Używałem również nowy DAC S.M.S.L. M7. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Odtwarzacz Pioneer kosztuje w Polsce niecałe 5 800 PLN, jest to więc cena odpowiadająca odtwarzaczom płyt kompaktowych ze średniego pułapu hi-fi. Tyle na przykład, mniej więcej, kosztuje doskonały Naim CD-5si albo całkiem niezły Yamaha CD-S1000. Czy odtwarzacz sieciowy N-70AE ma szansę zbliżyć się do ich umiejętności brzmieniowych? Oczywiście, że tak! A nawet więcej - tytułowy odtwarzacz bez problemu jakością dźwięku przewyższa te odtwarzacze kompaktowe. Jeden warunek - dostarczony sygnał musi bezwarunkowo być wysokiej jakości, czyli co najmniej FLAC 16 bit/44,1 kHz. Wówczas osiągane brzmienie z pewnością przebija poziom 10 000 PLN oferowany przez rasowe CD playery. A nawet znacznie wyższy. I piszę te słowa z pełną recenzencką odpowiedzialnością.

Jeżeli miałbym w skrócie opisać dźwięk N-70AE to na pewno znalazłyby się tu takie określenia jak: niepospolita przestrzenność, pierwszorzędna selektywność, analogowa barwa brzmienia, wysublimowany cyzelunek tonalny, a także ultra-precyzyjna lokalizacja źródeł pozornych. Pioneer bardzo dba o ogólną harmonię, wypełnienie i napowietrzenie dźwięku. Czuć w nim realną treściwość muzyki i jej zawieszenie w przestrzeni; słychać bliższe i dalsze plany - bez problemu można rozróżniać poszczególne warstwy, w tym te głębsze. A przy tym odtwarzacz bezkonfliktowo łączy gęstą substancję i selektywność w jeden spójny byt - dookreślony i wyrazisty. Owe zaawansowanie brzmienia sięga bardzo wysokiego pułapu. Fascynującą jest także dźwięczność jaką operuje japoński odtwarzacz. To dźwięczność ukazująca możliwości tonalne instrumentów - wybrzmiewają pełną piersią, oddychają swobodnie, mają wyraźne obrysy, jak i tlen wokół siebie. Żyją i grają autentycznie. Podobną pełnokrwistą i wyrafinowaną dźwięczność można usłyszeć w urządzeniach stricte high-endowych. To bardzo duża zaleta Pioneera!

Co istotne, brzmienie w swej plikowej istocie jest bardzo nasycone i energiczne, a równolegle płynne i gładkie. Płynie jak rącza rzeka, leje się niczym woda w fontannie, itp. To otwartość, żyzność i świeżość połączona z super rytmicznością i świetnym atakiem, podparte wybitną plastycznością oraz kapitalną rozdzielczością. Jest też podkreślenie i głębia niskich tonów, szczególnie wyższego podzespołu. W rezultacie całość brzmienia odbierana jest jako wyrafinowana oraz perfekcyjnie ułożona, a równolegle jako dobitna i autentyczna. Jest miejsce na substancję, kontur, teksturę i barwę, ale także na detal i uderzenie. Satysfakcjonująca muzykalność pełną gębą.

Czy Pioneer N-70AE jest urządzeniem referencyjnym? Czy zapewnia dźwięk high-endowy? Oczywiście, że nie. Nie zdarzają się takie cuda, aby urządzenie kosztujące poniżej 10 000 PLN grało identycznie jak te w cenach powyżej 40 000 - 50 000 PLN. Nie mniej jednak styl gry N-70AE, jego ogół, jądro, fundament i sedno lokalizują brzmienie w samym centrum referencji. Kwintesencja dźwięku Pioneera lokują go w sercu high-endu, w dół zaś ciągną go niedomogi (jak na referencję) selektywności i przestrzenności, brak wyrafinowanych subtelności, odchudzenie niskich tonów, itp. Ale ogólny bilans zalet i wad wychodzi na mocny plus. Mnie to całkowicie przekonuje.

Konkluzja
Pioneer N-70AE to super-nowoczesny i omnipotentny odtwarzacz sieciowy. Technologicznie zaawansowany, konstrukcyjnie przebogaty, wizualnie dopracowany. Zapewnia żyzny i eufoniczny dźwięk o świetnej selektywności i holograficznej przestrzenności. Jest stricte analogowy oraz doskonale muzykalny. Wyróżnienie roku Stereo i Kolorowo w segmencie odtwarzacz sieciowy. Pełna i bezwarunkowa rekomendacja! 

Cena w Polsce - 5 799 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Hegel Röst (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) oraz Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Definitive Technology BP9060 (test TUTAJ), Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Onkyo NS-6170 (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 oraz iFi micro iDSD Black Label (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Goldring 1042 (test TU) i Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman 5T10.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Pioneer SE-Monitor5 (test TU), Fostex TH-7 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacz słuchawkowy: Divaldi AMP-02.
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Esoteric P-05X oraz Esoteric D-05X - transport SACD i DAC

$
0
0

Dwa zdjęcia ze strony Esoteric Company

Wstęp
Po testach kilku taniuchnych urządzeń (przetwornik c/a Encore mDSD, czy S.M.S.L. M7) i kilku droższych (m.in. kolumny Klipsch Forte III SE i wzmacniacz Yaqin MS-650B), przyszła pora na urządzenia ekstremalnie drogie (choć oczywicie, są jeszcze droższe zabawki hi-fi). To najnowszy japoński zestaw transport SACD i przetwornik cyfrowo-analogowy PCM/DSD: Esoteric P-05X oraz Esoteric D-05X (zobacz TUTAJ), w sumie kosztujący, bagatela - jakieś 90 000 PLN.

Zestaw ten przyjechał do mnie bezpośrednio z warszawskiej wystawy Audio Video Show, gdzie w zeszły weekend był po raz pierwszy prezentowany w Polsce. Sprzęt otrzymałem dzięki uprzejmości krajowego dystrybutora Esoteric Corporation - firmy EIC Sp. z o.o. z Warszawy (zobacz TUTAJ).

Esoteric Company
Zanim przejdę do opisu zestwu P-05X/D-05X, warto przybliżyć firmę Esoteric, bo pierwszy raz gości na łamach Stereo i Kolorowo. Firma wyrosła z TEAC (Tokio Television Acoustics Company - zobacz TUTAJ), której historia sięga roku 1953. TEAC (wraz z działem elektroniki TASCAM) to uznany japoński producent rozmaitych magnetofonów, odtwarzaczy CD, gramofony, wzmacniacza i wielu innych. Posiada wiele patentów, innowacyjnych rozwiązań technicznych, ogólnoświatową sieć sprzedaży, etc. W 1987 roku aby zapewnić wymagającym światowym melomanom najwyższą jakość dźwięku, stworzono markę Esoteric. W niej skupiono się na wytwarzaniu sprzętu stricte high-end. Pierwsze urządzenia z logo Esoteric to były dzielony odtwarzacz CD (transport i DAC) P-1/D-1 oraz cyfrowy rejestrator R-1 DAT.

Obecnie ofreta Esoteric jest bardzo rozbudowana i szeroka, obejmuje wiele odtwarzaczy i transporów SACD/CD, DACi, wzmacniacze zintegrowane, końcówki mocy i przedwzmacniacze, a także zintegrowane systemy audio, odtwarzacze sieciowe, a nawet kolumny głośnikowe (cała oferta - zobacz TUTAJ). Wspólnym mianownikiem wszystkich urządzeń Esoteric jest ich najwyższa jakość wykonania, najstaranniejszy dobór komponentów budowy, a co za tym idzie - dźwięk high-end. Innymi słowy, wszystkie produkty Esoteric zawierają w sobie najnowsze i najlepsze technologie XXI wieku.

Wracając do tytułowego zestawu. Esoteric P-05X/Esoteric D-05X to kolejni następcy modeli P-05/D-05. Zestaw ten został skonstruowany na 30-lecie pierwszej generacji dzielonego P-1/D-1, który powstał w 1987 roku a zawierał rewolucyjny mechanizm ultra-precyzyjnego napędu VRDS (zobacz TUTAJ). Potem wprowadzano kolejne modele P-70/D-70 (rok 2001), P-03/D-03 (2005 r.) i w końcu P-02X/D02X (2016 r.).

Wrażenia ogólne i budowa
Sprzęt dostarczany jest w dwóch osobnych, gigantycznych pudłach (a w każdym pudle są jeszcze dwa, czyli zastosowano potrójne opakowania!). Każde z nich jest bardzo ciężkie - masa jednego to około 20 kg, przy czym samo pojedyncze urządzenie to masa 14 kg (D-05X) lub 13,5 kg (P-05X). Nie jest to mało.

Stylistycznie zarówno P-05X, jak i D-05X całkowicie mieszczą się w stylistyce piękna typowego dla Esoteric. Luksusowe sprzęty z obudowami wyciętymi ze srebrzysto-białego aluminium. Można napisać, że to takie aluminiowe monolity z niewielką tylko ingerencją na frontach, przy czym zainstalowane są tam jedynie najpotrzebniejsze regulatory (i wyświetlacze). Piękna rzecz - komplet Esoteric to z pewnością ozdoba każdego salonu.

W transporcie P-05X zastosowano znany na świecie mechanizm VRDS-NEO WMK-5 likwidujący drżenie i niestabilność płyty występujące w czasie jej szybkiego wirowania w trakcie odczytu. Warto wiedzieć, że takie technologie obejmujące czynności mechaniczne takie jak otwieranie i zamykanie tacy, zaciskanie płyty, podlegają ochronie patentowej. Duża część zastosowanych obwodów cyfrowych występujących w P-05X (w tym zegar taktujący) zaadaptowane zostały z flagowych transportów: Grandioso P1 i P-02X. Zainstalowany układ zasilania został zrealizowany z wykorzystaniem dużego, a nawet ponadwymiarowego, transformatora toroidalnego. W urządzeniu wykorzystano precyzyjny układ przesuwanego osiowo czytnika stosowany wcześniej we flagowym transporcie Grandioso P1. Kiedy soczewka porusza się podczas odczytu, jej oś optyczna jest zawsze ustawiona pionowo, co zapewnia ultraprecyzyjny odczyt danych.

P-05X najlepiej połączyć z firmowym z konwerterem D-05X przy pomocy firmowego połączenia Esoterica ES-LINK4, zapewniającego bardzo szerokie pasmo (48 bit/352.8 kHz PCM), znakomitą prędkość transferu i ekstremalną czystość przekazywanego sygnału. ES-LINK4 pozwala na wykonanie wielu procesów cyfrowych jeszcze po stronie transportu i przekazanie takiego ciągu bitów w trzech separowanych sygnałach cyfrowych (audio data; RL clock; bit clock signals) do konwertera cyfrowo-analogowego wykorzystując przewód HDMI.

Konwerter cyfrowo-analogowy D-05X
 skonstruowany jest jako typowy Dual Mono. Układy kanału lewego i prawego od początku do końca są od siebie fizycznie oddzielone - od zasilania, przez dekodowanie sygnału aż po analogowe stopnie wyjściowe. W obwodzie przetwarzania sygnału cyfrowego na analogowy zastosowano po cztery na kanał przetworniki Asahi Kasei Microdevices AK4497, zapewniające bezpośrednie przetwarzanie sygnału DSD 22.5 MHz, jak i przetwarzanie sygnału PCM z 34 bitową rozdzielczością (nadaje to takie cechy sygnału jak gładkość i delikatność przy jednoczesnym dynamizmie). Dekodowanie sygnału z rozdzielczością 34 bitów zapewnia 1024 razy większą ilość poziomów cyfrowych niż dekodowanie z rozdzielczością 24 bitów.

Jak można przeczytać na firmowej stronie. Urządzenie wyposażone jest w wejście asynchroniczne USB (B) gotowe do przyjęcia sygnału: DSD do 22.5 MHz i PCM do 32-bit/768 kHz. Wejścia cyfrowe koaksjalne i optyczne, obsłużą sygnał: PCM do 192 kHz/24-bit i DSD 2.8 MHz. Dwa cyfrowe wejścia XLR będą współpracowały z sygnałami: 48-bit/192 kHz (ES-LINK3), 24-bit/384 kHz (Dual AES 8Fs) i DSD do 5.6 MHz. Konwerter D-05X
 wyposażony jest w solidny zasilacz oparty na dwóch transformatorach toroidalnych. Analogowy stopień wyjściowy skonstruowany jest z wykorzystaniem technologii HCLD (High Current Line Driver) i zdolny jest do pracy z bardzo wysoką prędkością narastanie sygnału - 2000V/µs. Wysoka wartość prądu wyjściowego i bardzo szybki „slew rate” konieczne są do odtworzenia sygnału analogowego o bardzo wysokiej dynamice i szerokim paśmie przenoszonych częstotliwości. Dostępne są wyjścia sygnału analogowego: XLR lub RCA.



Obudowy wykonane są z białego aluminium



Oba komponenty połączone są dwoma symetrycznymi przewodami XLR


Gram z płyt SACD

Design by Esoteric


Spojrzenie na system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
W trakcie testów używałem oba komponenty Esoteric, nie odsłuchiwałem ich osobno. Jako łącznik cyfrowy zastosowałem dwa przewody XLR (Audiomica Laboratory Rhod Reference). Kable RCA do wzmacniacza to Audiomica Laboratory Europa Ultra Reference M3. Przewody zasilające to Perkune Audiophile Cables. Płyty to głównie albumy SACD, czasem CD. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu. Dodam, że test trwał jedynie dwa dni, ponieważ dystrybutor użyczył mi zestaw na jeden listopadowy weekend.

Oj, trudno było mi podczas testów pozyskać równocenny sprzęt porównawczy do tytułowego. Dysponowałem wówczas jedynie moim dyżurnym odtwarzaczem płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO (kiedyś kosztujący niecałe 7 000 PLN), jak i zestawem DAC Auralic Aries Mini wraz z DAC Pioneer U-05 (w sumie około 6 000 PLN). Miałem też odtwarzacz sieciowy Pioneer N-70AE. Czyli sprzęt ogólnie porównawczy był zazwyczaj około 10 x tańszy niż tytułowy. Jak to przekłada się na ostateczne porównawcze brzmienie różnych układów audio hi-fi? Otóż od razu napiszę, że różnica w dźwięku jest kolosalna, choć może nie dotycząca samej muzykalności, tonalności i wymiaru dźwięku, lecz przede wszystkim takich cech jak precyzja, analityczność, selektywność i rozdzielczość. Zestaw Esoteric zapewnia ultra-plastyczne brzmienie - bardzo zawiesiste i masywne, a równolegle namacalne i wiarygodne do sześcianu. Jednocześnie dotykalne i sensualne. Dodaje nasycenia, pogłębia i ujędrnia przekaz, jak i wydobywa niuanse oraz szczegóły. Zwielokrotnia dźwięczność, potęguje obecność instrumentów, szlifuje tonalne blaski i cienie, uwypukla wokale i co tam jeszcze. Dzięki temu zyskuje dźwiękowa gładkość, delikatność oraz, co niezwykle ważne - dynamizm i energia grania. 

Ogólnie pisząc, japoński komplet przywraca wiarę w stary format CD/SACD, albowiem nawet super rozdzielcze pliki (np. 24 bit/192 kHz) nie brzmią tak dobrze jak odtworzona na Esoteric "zwykła" (czyli 16 bit/44,1 kHz) płyta CD. Pojawiają się detale, głębia tła, wielowymiarowość przestrzeni, miąższ i sprężystość brzmienia, wyrazistość i dokładność dźwięku oraz niesamowita wręcz plastyczność. To jest nieprawdopodobne. Namacalność i bezpośredniość bliskie są ideałowi znanemu z koncertów na żywo. Można poczuć prawdziwą naturę odbieranej muzyki - jej tonalność i żywość. Instrumenty są równo wykrajane w przestrzeni, mają realny oddech i wymiar, powietrze i rezonans. Z kolei wokale nabierają wigoru, witalności i krwi - są uplastyczniane oraz nasączane barwami. Brzmią naturalnie a jednocześnie autentycznie. Otrzymują zapach, smak i aromat, gdyby posłużyć się organoleptycznym porównaniem. Podsumowując, zestaw Esoteric P-05X oraz Esoteric D-05X pozwala na maksymalizację i optymalizację dźwięku zapisanego na płycie CD, która pomimo swych fizycznych ograniczeń okazuje się wciąż wspaniałym medium dla przekazu muzyki.

Powyższe moje zachwyty potęgowały się jeszcze bardziej kiedy zamiast płyt CD używałem krążków SACD - plastyczność, nasycenie i żywość dźwięku, jak i jego naturalność i wiarygodność przechodziły na wyższy stopień jakościowy, ilościowy i gatunkowy. Tu pojawiał się w dźwięku realny high-end oraz referencja. To dźwięk idealny. Doniosły, nasączony, rozdzielczy oraz napowietrzony, otwarty i bezpośredni. 

Niestety, nie miałem możliwości przetestować firmowego połączenia Esoteric ES-LINK4, zapewniającego bardzo szerokie pasmo (48 bit/352.8 kHz PCM). Dystrybutor po prostu zapomniał włożyć przewód do kartonu. Myślę, że przy takim rekomendowanym połączeniu jakość dźwięku może być jeszcze wyższa niż opisywana przeze mnie powyżej.

Konkluzja
Japoński duet Esoteric P-05X i Esoteric D-05X to dźwiękowa referencja udowadniająca, że format CD/SACD jest wciąż żywy i z powodzeniem może być high-endowym źródłem. Jestem pod dużym wrażeniem marki Esoteric (i z pewnością rychło pojawi się ona u mnie ponownie).

Ceny w Polsce - Esoteric P-05X - 45 000 PLN, Esoteric D-05X - 45 000 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) i Cayin A-55 TP (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Klipsch Heresy III Anniversary, Studio 16 Hertz Canto Grand (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Pioneer N-70AE (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), iFi nano iOne (test TU), NuPrime DAC-9 oraz Encore mDSD.
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900, Tivoli Model One (test TU) i Luxman 5T10.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU), Divaldi AMP-02 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Chris Rea „Road Songs for Lovers” - 2 x LP 45 RPM

$
0
0
(Materiały prasowe)

Stary Mistrz brytyjskiego blues-rocka znowu przypomina o sobie. Przypomina o sobie świetną płytą zatytułowaną „Road Songs for Lovers” wydaną 29 października 2018 r. Myślę, że Chrisa Rea nie trzeba bliżej przedstawiać - sprzedał więcej niż 30 mln płyt na całym świecie. Skomponował, zaśpiewał i zagrał (na gitarach) takie przebojowe utwory jak "On the Beach", "Let's Dance", "Josephine", "Looking for the Summer', czy w końcu "The Road to Hell".

Niestety, Mistrz ostatnio dość poważnie choruje. W 2001 roku przeszedł operację usunięcia raka trzustki, zaś w 2016 roku przeszedł udar mózgu. Niedawno zaś stracił przytomność podczas jednego z koncertów aktualnej trasy koncertowej. Tym bardziej cieszy nowa płyta "Road Songs for Lovers". Optymistyczna, pogodna, czasem melancholijna, ale nie smutna. Chris po raz kolejny uruchamia na niej cały swój przebogaty arsenał gitar, śpiewa swoim charakterystycznym nieco zachrypniętym, ale ciepłym głosem. Stylistycznie konsekwentnie porusza się w dobrze znanym klimacie - piosenek drogi z lekkim bluesowym podkładem. Można mieć wrażenie, że słychać tu melodie już gdzieś wcześniej słyszane na albumach Chrisa lub oscylujące wokół nich. Nie jest to żadna ujma - tej płyty słucha się pierwszorzędnie!

Nie lada gratką dla winylowców jest album "Road Songs for Lovers" wydany na dwóch czarnych krążkach 180 gram. Przy czym wersja standardowa to wersja 2 x winyl 45 RPM (!), czyli wydawnictwo stricte audiofilskie (nie wydano, póki co, wersji 33 1/3 RPM). Płyta dzięki temu brzmi świetnie - plastycznie, głęboko i soczyście. Wspaniały prezent na Święta!

Lista utworów
A1 Happy On The Road  3:46 
A2 Nothing Left Behind  5:29 
A3 Road Songs For Lovers  4:13 
B1 Money  5:57 
B2 Two Lost Souls  4:46 
B3 Rock My Soul  4:07 
C1 Moving On  5:10 
C2 The Road Ahead  4:16 
C3 Last Train  6:33 
D1 Angel Of Love  4:29 
D2 Breaking Point  5:53 
D3 Beautiful  3:40 

Bass Guitar – James Ahwai
Drums – Martin Ditcham
Guitar, Lead Vocals – Chris Rea
Keyboards – Neil Drinkwater
Rhythm Guitar – Robert Ahwai

Label: BMG
Format: 2 × winyl, LP, 45 RPM, Stereo 
Data wydania: 29 października 2017 r.










Słuchawki Audictus Achiever

$
0
0
Słuchawki Achiever (zdjęcie ze strony Audictus)

Wstęp
W tym roku powstała kolejna (kolejna po Krüger&Matz) polska marka słuchawkowa - to Audictus (zobacz TUTAJ). Specjalnie nie piszę, "o polskich słuchawkach", a o słuchawkowej polskiej marce właśnie. Albowiem identycznie jak w przypadku Krüger&Matz, w Polsce, w Audictus opracowywane są koncepcje i projekty słuchawek, zaś te produkowane są na Dalekim Wschodzie. Tak, czy inaczej, to budujące i korzystne, że powstają nowe firmy, których celem i misją jest wytwarzanie słuchawek, Ale wracając do Audictus. Póki co, przedsiębiorstwo ma w ofercie sześć modeli słuchawek - trzy douszne i trzy nauszne. Wszystkie mieszczą się w pułapie cenowym pomiędzy 80 - 250 PLN, co nie jest przecież bez znaczenia. W pełni demokratyczna dostępność hi-fi.

Przy pierwszym kontakcie z działem marketingu Audictus poprosiłem do testów jakiś model nauszny, ale nie wiedziałem jaki konkretnie wybrać. W rezultacie tego zamiast jednego, przyjechały aż trzy, czyli wszystkie nauszne. To modele Achiever, Dreamer i Creator z serii City Soul. Słuchawki dotarły w zeszłym miesiącu, czyli w listopadzie. Muszę pochwalić firmę Audictus, bowiem słuchawki kosztują poniżej 250 PLN, a wykonane są doskonale. Bardzo estetyczne opakowania, rzetelna budowa z solidnych materiałów (tworzywo ABS, aluminium i ekologiczna skóra) pierwszorzędny design i niezłe wyposażenie. Model Achiever w komplecie zawiera nawet bardzo poręczne etui transportowe. Ma też odpinany przewód słuchawkowy, zaś same słuchawki mają składaną konstrukcję. Wszystkie modele są fabrycznie wyposażane w regulatory i mikrofony przypinane na przewodzie słuchawkowym.

Ostatecznie na pierwszy testowy ogień wybrałem "topowe" słuchawki Audictus, czyli model Achiever. Pozostałe (Dreamer i Creator) opiszę innym razem. Dlaczego nie opisuję wszystkich razem? Albowiem uznałem, że słuchaweczki te są na tyle interesujące, że zasługują na osobne monografie. Do dzieła więc!

Wrażenia ogólne i budowa
Przy pierwszym kontakcie ze słuchawkami Achiever trudno uwierzyć, że kosztują one około 200 PLN, bowiem ich wysoka jakość wykonania, zastosowane materiały, bogactwo akcesoriów, jak i samo opakowanie zdają się mówić zupełnie coś innego. Prezentują poziom znacznie wyższy niż ich cena (zresztą inne słuchawki marki Audictus także!).

Słuchawki dostarczane są w bardzo estetycznym opakowaniu - rozkładanym kartoniku (na część dolną i wieko). Na szarym, błyszczącym kartonie nadrukowane są duże fotografie Achiever. Bardzo efektownie to wygląda. W pudełku znajduje się etui transportowe (równie estetyczne jak słuchawki i opakowanie). Etui jest świetne - płaskie, wykonane z tkanych materiałów, ale twarde. Odporne ma nawet bardzo silny nacisk lub upadek z dużej wysokości (ale nie z dziesiątego piętra, oczywiście). W dolnej części etui umieszczono wytłoczenia, które są futerałem dla Achiever. Idealnie skrojone pod obrys złożonych słuchawek. Nieczęsto aż tak staranne i przemyślane rozwiązania można spotkać - i to nawet w przedziale do 1 000 PLN (nawiasem mówiąc to ewenement - podobne rozwiązanie przychodzi mi do głowy przy słuchawkach Meze 99 Neo, czy Beyerdynamic T50p).

Wracając do wyposażenia. Oprócz powyżej zachwalanego etui transportowego, w komplecie znajduje się także materiałowy woreczek ochronny. W zestawie jest też instrukcja obsługi, gwarancja i odłączany przewód słuchawkowy z przymocowanym nań mikrofonem oraz regulatorem. Kabel ma długość 120 cm, powleczony jest gumowatym płaszczem - nie plącze się, nie zwija, nie mikrofonuje. Oba wtyki są proste, pozłacane. Tuleje wtyków wykonane są z metalu, a nie z plastiku - brawo.

Z drugiej strony przydałby się jeszcze jeden przewód w komplecie - nieco dłuższy niż fabryczny (1,2 m). Optymalne około 2 metrowy. Ale nie ma co zanadto wybrzydzać.

Po wyjęciu Archiever z pokrowca od razu czuć i widać, że ma się do czynienia z rzetelnym produktem. Wszystko jest dokładnie spasowane, wypolerowane i wykonane - żadnych niedoróbek, czy niedociągnięć (jak to mają czasami słuchawki takich tanich marek jak wspominane we wstępie Krüger&Matz, czy dodatkowo Superlux). Może nie jest to przedział premium, ale wykonanie Audictus jest więcej niż poprawne. Solidne, twarde i odporne czarno-matowe tworzywo ABS (kopolimer akrylonitrylo-butadinenowo-styrenowy) zastosowane do budowy muszli, aluminiowe kapsle na zewnętrznych częściach muszli, stalowy pałąk obciągnięty sztuczną skórą (a od spodu z dodatkową poduszeczką), wygodny mechanizm regulacji, miękkie pady (odpinane, trzymają się na czterech zaciskach) ze stosunkowo dużymi poduszkami pokryte ekologiczną skórą miłą w dotyku i estetyczną w prezencji. W cenie 200 PLN naprawdę nie ma się do czego przyczepić. 

Ważną cechą konstrukcji tytułowych słuchawek jest fakt, iż poszczególne ich fragmenty zostały poskręcane, a nie posklejane. Widoczne są główki śrubek na muszlach (po cztery w każdej) i na pałąku przy mechanizmie regulacji (też po cztery na każdej stronie). Zupełnie jak w np. o wiele droższych Meze 99 Neo. Nieprawdopodobna rzecz.

Ergonomia
Archiever są lekkie, ale wydają się być bardzo trwałe i solidne. Z racji niedużej masy własnej, jak i miękkich, grubych padów oraz szerokiej poduszki pod pałąkiem w zasadzie nie czuć ich na głowie i uszach. Pady wygodnie osiadają na małżowinach usznych dopasowując się do ich kształtu wręcz wzorowo. Słuchawki na czaszce układają się zaś lekko i dokładnie. Nie cisną, nie uwierają. Problem może być jedynie w przypadku dużych głów, albowiem mechanizm regulacji objętości pałąka jest dość ograniczony (u mnie takich problemów nie było). Innymi słowy, na wielkie łby nie nadają się.

Co istotne, tłumienie zapewniane przez pady jest bardzo dobre. Tłumią odgłosy zewnętrzne w sposób rzetelny i istotny. Podobnie w odwrotną stronę - muzyka ze słuchawek "nie ucieka". Można je używać w obecności innych osób, bez przeszkadzania im. To ważna zaleta.

Dane techniczne
• Przetworniki: 40 mm, dynamiczne, zamknięte
• Pasmo przenoszenia: 20 - 20 000 Hz
• Impedancja: 32 Ohm
• Czułość: 103 dB
• Masa (bez kabla): 138 g


Trzech muszkieterów marki Audictus - nauszne Dreamer, Creator i Archiever 


Bogate wyposażenie - etui transportowe, materiałowy woreczek ochronny, wymienny przewód słuchawkowy, instrukcja obsługi, etc.  


Złożone Archiever bezpiecznie spoczywają w pokrowcu transportowym 



Słuchawki tanie, a prezentujące się niczym klasa premium. Niezwyczajna rzecz...







Kilka przykładów słuchanych albumów (via Tidal HiFi)

Wrażenia dźwiękowe
Jako słuchawki porównawcze używałem głównie tańsze modele z mojej kolekcji, czyli Encore RockMaster Live, Senncheiser PX100 oraz Koss PortaPro, ale nie uniknąłem też konfrontacji z droższymi Fostex TH-610, Meze 99 Neo i Final Audo Design Pandora Hope VI. Wzmacniacz słuchawkowy to najczęściej Encore mDSD, a potem S.M.S.L. M7 i Pioneer U-05. Źródła to przeważnie iPad Air 2 i iPhone 6S (z serwisem Tidal HiFi), jak i również streamer Auralic Aries Mini.

Pytanie. Czy budżetowe słuchawki za 200 PLN mogą dobrze grać? Bez żadnych uprzedzeń napisze, że jak najbardziej tak. Znam tu takie przykłady jak Senneheiser PX100, Koss PortaPro, Encore RockMaster Live, czy Creative Arvana Live! Ale czy nieznane jeszcze w zeszłym roku Adictus Achiever też mogą dobrze zagrać? Odpowiedź brzmi - tak! Tytułowe słuchawki zapewniają bardzo ładny i przyjazny dźwięk - harmonijny, barwny i potoczysty, ale dobrze rozciągnięty oraz masywny. Całość brzmienia jest dobrze ułożona i poukładana. Doskonale czuć strukturę muzyki, substancję instrumentów i wypełnienie wokali. To pozytywna i ważna wartość.

Średnica jest nieco zagęszczona i przybliżona, ale dzięki temu wyraźna i dosadna. Słychać w niej "dużo" dźwięku - jest mięsista i skondensowana. ale nie przeładowana - całkiem rozdzielcza i odkrywcza. Z kolei niskie tony są mocne i żywe, choć nie zapuszczają się w najniższe rejestry. Są sprężyste i giętkie, lecz nie nazbyt (przesadnie) obfite. Nie po atomowemu mocarne. (Tu tzw. basoluby mogą nieco kręcić nosem, ale dla mnie bas jest optymalny). Zaś soprany są raczej jasne i intensywne w wymiarze i strukturze. Pokazują i światło, i nasycenie. Są lekko zaokrąglone, a czasem nawet wycofane. Nie sprzyja to rozdzielczości, ale zapewnia komfort odsłuchów bez wyostrzeń i szkła. Coś, za coś - tu kompromis jakościowy jest widoczny, ale zapewniający dobry balans brzmienia. Ogólnie rzecz biorąc, dźwięk oferowany przez Achiever jest zrównoważony i tonalnie nasączony.

Można mieć zastrzeżenia do szerokości i głębokości sceny, bo ta jest raczej niezbyt rozbudowana, ale dla uczciwości należy napisać, że w porównywalnym poziomie cenowym to norma, standard. Scena bardziej rozkłada się na boki (i to niedalekie), niż w głąb. Nie słychać wyraźnie poszczególnych warstw, nie ma dalekiego tła, czy super głębi - całość przekazu koncentruje się na frontowych obszarach. Przy czym taki, a nie inny charakter soniczny nie przeszkadza w realistycznych i przyjemnych odsłuchach. Po pewnym czasie słuchacz zapomina o efektach 3D, a skupia się wyłącznie na muzyce. A ta przez Archiever jest podawana sugestywnie i ekspresyjnie.

Kilka słów o źródłach. Moim zdaniem głównym przeznaczeniem Archiever będą przede wszystkim smartfony. W takim zestawieniu słuchawki te czują się bezpiecznie i wygodnie. Mój iPhone 6S nie miał żadnych problemów z pełnym i zadowalającym wysterowaniem. Nie brakowało ani pary, ani mocy, ani masy. Słuchawki dużo wybaczają gorszym realizacjom, nie dudniąc i jednocześnie nie sybilizując. Są łatwe w adaptacji i przystosowywaniu się do każdego gatunku muzycznego. Inaczej mówiąc, są uniwersalne. Dźwięk ulega jeszcze lekkiej poprawie, kiedy dodać mobilny wzmacniacz słuchawkowy. U mnie był to Encore mDSD - tu nieco zyskiwała przestrzeń, cyzelunek instrumentów oraz dopełnienie tonalne. Poprawiał się też atak i energia grania. Co do innych wzmacniaczy, czyli znacznie droższych - to używałem ich wyłącznie w celu praktyczno-teoretycznego testu. Nie one są realnym adresem dla Audictus Achiever.

Konkluzja
Audictus Achiever to słuchawki młodej, polskiej firmy spod Poznania. Skonstruowane zupełnie bez żadnych uprzedzeń, kompleksów i zahamowań - i to pomimo niskiej ceny (200 - 250 PLN). Bardzo rzetelna budowa, solidne materiały, niezły design oraz bogate wyposażenie. Dźwięk może niezbyt przestrzenny i z lekkimi ubytkami w selektywności, lecz w swojej ogólnej cenie więcej niż doskonały. Harmonijny, tonalnie bogaty, z nasączoną średnicą, niezłym basem oraz doświetlonymi sopranami. Pierwszorzędne słuchawki do smatrfonów - można napisać, iż grają z nich muzykę jak ta lala!

Cena w Polsce - 199 - 249 PLN.


Wzmacniacz hybrydowy Taga Harmony HTA-1200

$
0
0
HTA-1200 (zdjęcie ze strony Taga Harmony)
Wstęp
Na początku grudnia od dystrybutora (i równolegle producenta) Polpak z Warszawy odebrałem nowy hybrydowy wzmacniacz zintegrowany Taga Harmony HTA-1200 (zobacz TUTAJ). To integra oparta o dwie lampy elektronowe 12AX7 w sekcji przedwzmacniacza z układem ze wspólną katodą oraz lampą 12AU7, która pełni funkcję wzmacniacza buforowego. W końcówkach mocy zainstalowano zaś cztery tranzystory firmy Toshiba. W środku urządzenia zaimplementowano DAC Texas Instruments PCM5100. Wzmacniacz pierwszy raz publicznie był prezentowany na warszawskiej wystawie Audio Video Show 2017. Jest "mniejszym bratem" modelu Taga Harmony HTA-2000B (który obecnie ma nową wersję oznaczoną jako HTA-2000B v.2). Na wspomnianym Audio Video Show pokazywany był też nieco odchudzony model HTA-800 (jeszcze w wersji przedprodukcyjnej). To miłe, że firma Taga Harmony po latach supremacji na rynku głośnikowym zdecydowała się także penetrować region wzmacniaczy zintegrowanych.

Przypomnę, że Stereo i Kolorowo recenzowało już parę modeli wzmacniaczy z logo Taga Harmony, w tym topowy HTA-2000B (czytaj test TUTAJ). Wzmacniacze są rzetelnie wykonywane i dysponują świetnym dźwiękiem - lekkim, aksamitnym i plastycznym. A do tego są więcej niż rozsądnie wyceniane; lubię takie rzeczy opisywać. Zaś firma Polpak/Taga Harmony zasługuje na dużą pochwałę za prowadzenie polityki umożliwiającej szeroki dostęp do dobrych sprzętów hi-fi nieomalże każdemu. Bez kompleksów i nabzdyczania się Polpak/Taga Harmony konsekwentnie projektuje w Europie (i czasem na Tajwanie) nowe konstrukcje kolumn, wzmacniaczy i innych urządzeń, by następnie zlecać ich produkcję w wyselekcjonowanej fabryce na Dalekim Wschodzie.

Wrażenia ogólne i budowa
Wzmacniacz dostarczany jest w dużym, podwójnym pudle charakterystycznym dla Taga Harmony - z wydrukowanymi nań wielkimi, czarnymi literami "Taga Harmony". Wewnątrz, pośród piankowych wytłoczyn, spoczywa HTA-1200 - dodatkowo owinięty materiałowym workiem ze ściągaczem. W komplecie są też aluminiowy pilot zdalnego sterowania (bardzo ładny), kabel zasilający, instrukcja obsługi wraz z gwarancją. To wszystko. Zresztą niczego więcej nie potrzeba.

No cóż, design wzmacniacza nie jest zbytnio wyrafinowany. Ze względów ekonomicznych postawiono na oszczędność wizualną, a nawet na prostotę. Przy czym owa stylistyczna prostota jest całkowicie akceptowalna. Obudowa wykonana jest z blach stalowych, zaś płyta czołowa z grubej płyty aluminiowej anodowanej na czarno. Brak tu jakichkolwiek udziwnień, czy fajerwerków. Jedynym uatrakcyjnieniem jest szklana wstawka po środku frontu, za którą widoczne są trzy lampy elektronowe (dwie 12AX7 sekcji przedwzmacniacza i jedną 12AU7 bufora). Bardzo to ładnie się prezentuje - zwłaszcza po zmroku. Lampy są dodatkowo podświetlane dyskretnym pomarańczowym światłem. Można je wyłączyć, stosowny guzik znajduje się na panelu tylnym.

Na płycie czołowej umieszczono sporo przycisków i regulatorów, jak i diod. Po dwóch stronach "okienka z lampami" zainstalowano duże gałki wzmocnienia (po prawej) i selektora źródeł (po lewej). Warto podkreślić, że gałka wzmocnienia wyposażona jest w czerwoną diodę, która kręci się wraz z nią dając widoczny znak ustawianego poziomu głośności. Natomiast dolny rząd od lewej zajmują kolejno: 1) przycisk włącznika sieciowego, 2) gniazdo słuchawkowe 6,3 mm, 3) trzy diody sygnalizujące wybór źródła analogowego (CD, LINE i AUX), 4) przycisk podbicia dźwięku (LOUD), 5) detektor podczerwieni, 6) przycisk DIRECT (sygnał omijający regulację barwy), 7) trzy diody sygnalizujące wybór wejścia phono lub cyfrowego (optyczne lub elektryczne), 8) pokrętło regulacji sopranów i 9) pokrętło regulacji basów. Uff, trochę tego jest. Może te dwa ostatnie nie są zbytnio potrzebne, ale od takiego przybytku głowa nie boli. Oczywiście, większością funkcji można także sterować z poziomu pilota zdalnego sterowania (poza regulacją barwy dźwięku oraz trybami LOUD i DIRECT).

Tył wzmacniacza to niezła gęstwina rozmaitych gniazd. Od lewej zainstalowano cztery pary analogowych gniazd wejściowych RCA, w tym nieco oddzielone od nich gniazda przedwzmacniacza gramofonowego (i obok zacisku uziemienia). Co ciekawe, w sąsiedztwie wejść phono znajduje się przełącznik wyboru trybu wkładki umożliwiający odbiór zarówno sygnałów MM i MC. Bliżej środka zamontowano dwa gniazda cyfrowe (Toslink i coaxial) oraz parę RCA wyjścia z przedwzmacniacza (można tu podłączyć m.in. subwoofer). Zaraz obok znajduje się przełącznik "Dimmer" służący do wyłączania podświetlenia "okienka" z lampami na froncie. Po prawej, skrajnej stronie zamontowano gniazdo wejściowe IEC i tuż nad nim dwie pary gniazd głośnikowych. Te gniazda głośnikowe są umieszczone nieco nieszczęśliwie. Nie dość, że są bezpośrednio obok wejścia zasilania, to jeszcze po skrajnej stronie tyłu wzmacniacza - mało to ergonomiczne. O wiele lepiej byłoby je umieścić centralnie. Choć, jak rozumiem, taki zabieg wymuszony został wewnętrzną budowa wzmacniacza.

Kilka słów od producenta: "TAGA Harmony HTA-1200 to wysokiej jakości zintegrowany hybrydowy wzmacniacz o mocy 80 W / 8 Ohm wykorzystujący lampy 12AX7 w sekcji przedwzmacniacza z układem ze wspólną katodą oraz lampą 12AU7 (która pełni funkcję wzmacniacza buforowego) i czterech tranzystorów firmy Toshiba na wyjściu. Takie rozwiązanie zapewnia bardzo ciepły, liniowy i realistyczny dźwięk o wysokiej dynamicznej prezentacji. Lampy elektronowe oraz precyzyjny tranzystorowy stopień mocy zapewniają napięciową stabilność i bardzo niskie tętnienia prądu. Skutkuje to bardziej naturalnym i żywym dźwiękiem z głęboką wielowymiarową sceną. Wysokiej wydajności mocny toroidalny transformator o mocy 300 W dostarcza stabilnej, ciągłej i natychmiastowej mocy w każdym poziomie głośności. Z kolei wysokowydajny tranzystor wykorzystany w 0 dB obwodzie wzmocnienia prądowego uwalnia więcej brzmienia w muzyce, daje zastrzyk energii i dynamiki nawet najbardziej wymagającym kolumnom głośnikowym. Obwód lampowy połączony z kondensatorami MKP o audiofilskiej jakości umożliwia stabilne odtwarzanie dźwięku. Zainstalowany potencjometr głośności ALPS to minimalne szumy i przesłuchy międzykanałowe oraz oferuje doskonałą i precyzyjną obsługę jak również ogranicza błędy międzykanałowe".

Dane techniczne
Typ / Konstrukcja  Wzmacniacz hybrydowy
THD: Poniżej 0,1 % (1 kHz 1 W) 
Lampy 1 x 12AX7, 2 x 12AU7 
Moc wyjściowa na kanał / impedancja 2 x 120 W RMS / 4 Ohm, 2 x 80 W RMS / 8 Ohm
Klasa A/B 
Przetwornik cyfrowo-analogowy 24 bit/192 kHz Texas Instruments PCM5100 
Złącza wejściowe cyfrowe Optyczne, Coaxial 
Złącza wejściowe analogowe  RCA Stereo: CD, Liniowe, AUX, 
Phono (MM/MC):
• Impedancja wejściowa 47 vkΩ/47 vpF | 100 vΩ/47 vpF
• Wzmocnienie 60 vdB | 54 vdB
• Napięcie wyjściowe 58 vmV | 6.8 vmV
• THD < 0.05 %
• SNR > 83 dB | > 70 dB 
Złącza wyjściowe analogowe RCA Pre-Out
Wyjście słuchawkowe:
• Impedancja: 32 - 300 Ω
• Moc wyjściowa: 350 mW 300 Ω, 1.2 W (32 Ω) 
Pasmo przenoszenia 20 Hz – 20 000 Hz (+/- 0.5 dB) 
Stosunek sygnał-szum 90 dB
Zużycie energii 220 - 230 V 50/60 Hz, 300 W
Wymiary (W x S xG) 11,8 x 43 x 37,5 cm
Masa 11,5 kg


Super solidny sposób pakowania


Design oszczędny i ascetyczny, ale na swój sposób urokliwy


Bardzo estetyczny pilot zdalnego sterowania

"Okienko z lampami" za dnia...

...i po zmroku

Metalowa gałka regulacji głośności z wtopioną czerwoną diodą

Tył urządzenia

Zdjęcie wnętrza (ze strony Taga Harmony) - szyk, ład i świetne komponenty

Po lewej - mały iFi iOne; na obudowie wzmacniacza biała kostka streamera Auralic Aries Mini

HTA-1200 wyposażony jest również we wzmacniacz słuchawkowy z wyjściem 6,3 mm; na zdjęciu słuchawki Fostex TH-610


Rzut oka na cały system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza przyłączałem trzy pary kolumn: podłogowe Living Voice Auditorium R3 i Klipsch Heresy III Anniversary oraz monitory Resonus Studio. Wzmacniacze porównawcze to lampowy Yaqin MS-650B, hybrydowy Pathos Classic One MKIII oraz tranzystorowe Hegel H160 i Resonus Altum. Przewody głośnikowe to za każdym razem XLO UltraPLUS U6-10. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

HTA-1200 kosztuje w Polsce niecałe 4 500 PLN, jest to więc pułap już nie budżetowy, ale jeszcze nie w pełni średni (jeśli wziąć pod uwagę cenę). To niełatwy przedział cenowy, bo konkurencja w nim przeolbrzymia. Jednakże z tej konfrontacji nowy Taga Harmony wychodzi więcej niż obronną ręką. Nie dość, że jest bardzo bogato wyposażony (DAC Texas Instruments PCM5100), przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC, lampy w układzie przedwzmacniacza, etc., to przede wszystkim dysponuje kapitalnym dźwiękiem. To dźwięk bardzo żywy i energiczny, bezpośredni i masywny (a nawet potężny), lecz równolegle pozbawiony nachalności i szklistości. Stricte analogowy. Można napisać, że panuje tu pełna harmonia i uporządkowanie. Stuprocentowy balans tonalny.

Zaskakujący jest fakt, że wzmacniacz zapewnia bardzo rozległą i wielowymiarową scenę, wręcz horyzontalną - zupełnie jak w droższych urządzeniach. Przestrzeń jest budowana szeroko, przy czym nie jest to jakieś sztuczne rozciągnięcie, a rzeczywiste odwzorowanie sceny, czyli precyzyjnie rozłożonych na niej instrumentów i wokali. Ułuda prawdziwego 3D jest silna i bezwzględna. Tym bardziej, że i głębia sceny również jest pierwszorzędnie oddawana. Tu przychodzą mi na takie zaawansowane oraz renomowane analogie konstrukcyjne jak NAD, czy Rotel, gdzie zagadnienie realizmu przestrzeni muzycznej oraz pełnia stereo traktowane są z należną atencją. Tak, scena, jak i stereofonia w nowym HTA-1200 są niezwykłe. Cyzelunek, wymiar i gradacja na piątkę z plusem.

W zasadzie każdy gatunek muzyczny zagrany na Taga Harmony ma szansę zabrzmieć pełnowymiarowo i spektakularnie. Wzmacniaczowi nie brakuje ani pary, ani drajwu, ani tym bardziej efektywnej energii. Czy to wysublimowana klasyka, czy pogięta elektronika, czy wreszcie ostry rock, to HTA-1200 buduje żywy koncert z dużą ilością nut i wybrzmień, z powydobywanymi niuansami nagrań i z poodkrywaną głębią tonalną. Czuć naturalny wymiar instrumentów, ich obrys, jak i wibrujące powietrze wokół. Dzięki temu zarówno odsłuchy kameralistyki, czy rozbudowanych składów są wielce satysfakcjonujące. Nie mam zastrzeżeń i uwag. 

Z racji, iż wzmacniacz ma kilka lamp (przedwzmacniacz i bufor), dźwięk jest z lekka "podgrzany", a przez to przywilejujący średnicę względem innych pasm. Nie jest to ani osłodzenie, ani ocieplenie, ani tym bardziej zamazanie średnich tonów. Lampy wprowadzają do brzmienia niejaką fizjologiczność i organiczność, które nadają nieco wyższą temperaturę wokalom, czy takim instrumentom jak fortepian, gitary i saksofony. Przynoszą też plastyczność i charyzmę, dopełnienie i ciepłą otoczkę; zapewniają czytelność, fizyczność i sensualizm. A przy okazji wprowadzają delikatne zaokrąglenie i ciut misiowaty aksamit, tępiąc przy tym metalowe wybrzmienia blach oraz ścinając ostre kolce najwyższych sopranów. Coś za coś.

Kilka słów o zainstalowanym wewnętrznym przetworniku cyfrowo-analogowym. Jego serce stanowi kość firmy Texas Instruments o symbolu PCM5100 (często występujący ze starą nazwą Burr-Brown) o maksymalnej rozdzielczości 24 bit/192 kHz. To popularna kość wykorzystywana przez tak renomowane firmy jak Marantz, czy Harman/Kardon. Przy okazji napiszę, że Taga Harmony już od kilku lat konstruuje własne konwertery c/a, tak więc ma wypracowane własne konw-how w tej dziedzinie. Niestety, producent nie zdecydował się na montaż pełnoprawnego DACa w HTA-1200 obsługującego też wejście USB - ograniczył możliwości jedynie dla przyjęcia sygnałów cyfrowych via S/PDIF Toslink lub coaxial. Nie można napisać, że zainstalowany przetwornik jest jakoś super-rozdzielczy, czy ultra-neutralny, bo tak nie jest. To raczej prosty DAC będący wartością dodaną wzmacniacza. Ma miłą barwę dźwięku, ożywia i nasącza nijaki sygnał cyfrowy doprowadzany np. z telewizji kablowej, czy z telewizora. Zapewnia dodatkową masę i żyzność brzmienia, a jednocześnie uwalnia dźwięk od cyfrowego osuszenia i kompresji. Tylko tyle i aż tyle.

Konkluzja
Jeżeli ktoś ma do wydania nie więcej i nie mniej niż około 4 500 PLN na wzmacniacz, a preferuje stricte analogowy dźwięk z pięknie poszerzoną sceną oraz z pierwszorzędnie masywnym i plastycznym przekazem, to nie musi daleko szukać. Taga Harmony HTA-1200 spełni te oczekiwania z nawiązką, a dodatkowo zaoferuje wewnętrzny DAC, wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC i słuchawkowy. Polecam Taga Harmony HTA-1200, bo to wzmacniacz z lampową duszą i muzykalnym sercem! 

Cena w Polsce - 4 299 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) i Resonus Altum.
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Klipsch Heresy III Anniversary, Resonus Studio i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Pioneer N-70AE (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), Resonus Dictum, iFi nano iOne (test TU), NuPrime DAC-9 oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Kondycjoner masy QAR Dynamit

$
0
0

Wstęp
Na początku czerwca br. opisywałem nowy polski projekt będący kondycjonerem masy, czyli QAR S-15 (czytaj test TUTAJ). Wówczas ów projekt był jeszcze realizacją na pograniczu światów DIY i profesjonalnego. Niemniej jednak jego wpływ na dźwięk systemu audio hi-fi okazał się być frapująco korzystny i sensowny. Dlatego umówiliśmy się z konstruktorem QAR, panem Kubą Rysiem, że kiedy ukończy kolejny przedsięwzięcie, tym razem już w pełni komercyjne, prześle mi ten produkt do testów/odsłuchów. Tym projektem jest oczywiście QAR Dynamit; przeznaczony jest do kondycjonowania kolumn głośnikowych. Dynamit przyjechał do mnie w połowie listopada. Dziś, po około 1,5 miesiąca dokładnych eksperymentów, odsłuchów i porównań, publikuję test.

Wrażenia ogólne i budowa
Tak, jak poprzedni kondycjoner masy QAR S-15, który miałem na testach, był jeszcze produktem w zasadzie przedprodukcyjnym, tak nowy Dynamit jest już projektem w pełni zrealizowanym, dokończonym. Jest projektem w całości fabrycznym, można napisać - choć oczywiście QAR to firma o charakterze manufaktury.

Na dużą pochwałę zasługuje forma opakowania kondycjonera. Nie jest to jakiś ordynaryjny karton, a w nim sprzęt. Owszem, karton jest, ale jedynie jako zewnętrzna ochrona. Zaś w nim znajduje się piękna metalowa walizeczka, która jest opakowaniem właściwym QAR. W niej, w finezyjnie powycinanej czarne gąbce, bezpiecznie spoczywają dwa "Dynamity", zaś obok nich, w osobnej komorze, dwa przewody uziemiające, a także taśmy służące do przytroczeń do monitorów. Pełna profeska!

No cóż. Kondycjonery Dynamit warte są swojej nazwy. Otóż wyglądają jak dwie laski ...dynamitu. Wydłużone walce zamknięte w drewnianej obudowie. Po środku korpusów mają przyklejone papierowe tabliczki znamionowe, zaś po ich obu stronach - rzepy do mocowania pasków do montażu do monitorów. Ogólnie rzecz biorąc, wykonanie i design stoją na wysokim poziomie. Nie ma się do czego przyczepić. To poziom jakościowy porównywalny ze szwedzką Enterq (też skądinąd manufaktura).

Trudno ustalić, co konkretnie znajduje się wewnątrz kondycjonerów, bo konstruktor jest więcej niż powściągliwy w udzielaniu takich informacji, Udało mi się ustalić, co następuje. "Głównymi składnikami kondycjonera Dynamit są minerały specjalnie dla tego projektu wyselekcjonowane. Urządzenia podłącza się za pomocą konfekcjonowanego przewodu wtykiem kątowym typu banan pod minusowy zacisk głośnikowy. Poza odprowadzeniem ładunków elektrostatycznych oraz ochroną EMI/RFI, celem jest nie ingerowanie w zwrotnicę kolumn. Podłączenie kondycjonera tylko pod minus gwarantuje brak ingerencji w zwrotnice. Jednocześnie poprzez takie podłączenie szumy zbierane są poprzez kabel głośnikowy ze wzmacniacza lub końcówki mocy".

Jak podaje konstruktor - pan Kuba Ryś, "Dynamit" na początku miał być mniejszy i lżejszy tak, aby można kondycjoner przymocować do kabla głośnikowego. Podczas prac, badań oraz testów, w wyniku wysokiej skuteczności uzyskanej oraz samej masy, obudowa została zwiększona. Dynamit ustawia się za kolumną, zaś przewód jest na tyle długi by swobodnie podłączyć do kolumny wolno stojącej. Dla monitorów przewidziany jest montaż kondycjonera do standu za pomocą taśmy typu rzep, która jest w zestawie. Moim zdaniem jednak taki montaż taśmą jest mało użyteczny. Bardzo trudno solidnie i równo przyczepić kondycjoner do monitora. Lepiej po wpięciu przewodu do ujemnego terminala po prostu położyć go na górnej powierzchni skrzynki.



Estetyczne opakowanie - walizka; walizka ta przychodzi dodatkowo zapakowana w karton ochronny


W walizce, w gąbkowej otulinie, leżą dwa Dynamity, taśma mocująca i dwa przewody


"Dynamit" leży za kolumną


Dynamit przyłączony do ujemnego terminala; postawiony za kolumną




Trudno przyczepić taśmą "Dynamit" do monitora; lepiej po prostu położyć go na skrzynce


Spojrzenie na cały system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Kondycjoner Dynamit przyłączałem do następujących par kolumn głośnikowych: Klipsh Forte III Special Edition, Living Voice Auditorium R3, Klipsch Heresy III Anniversary oraz Resonus Studio. Kompletna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Tak, jak pisałem przy teście kondycjonera masy QAR S-15, zmiany powodowane przez tego typu urządzenia są początkowo trudno wyczuwalne i dość subtelne, a przez to dość trudne w interpretacji. Niemniej jednak, po kilku porównaniach i eksperymentach (odsłuchy z i bez kondycjonera) staje się oczywistym fakt, że kondycjoner ma istotny wpływ na dźwięk. Dobroczynny i korzystny wpływ, należy napisać. QAR S-15 wygładzał brzmienie i uspokajał, jednocześnie nie odbierając mu ani energii, ani rozmachu. Natomiast z QAR Dynamit jest podobnie, ale też nieco odmiennie. Przyłączając go do terminali głośnikowych (ujemnych) można uzyskać lekkie pogłębienie dźwięku, jak i jego odkrycie. Objawia się to przede wszystkim poprawą różnicowania tonalności w całym zakresie (czyli realnego odczuwania poszczególnych tonów, pótonów, współbrzmień i zachodzących relacji pomiędzy nimi), a także polepszeniem efektywnej masy i substancji brzmienia. 

Zmiana w dźwięku powodowana przez "Dynamity" to taki rodzaj zjawiska, jakby ktoś przyłączył jakieś małe silniczki do membran głośników. Dźwięku po prostu jest więcej, jest bardziej zróżnicowany, lepiej nasączony oraz bardziej nadmuchany powietrzem. Owszem, ktoś może powiedzieć, że podobne zjawisko można osiągnąć stosując np. bardziej wydajny wzmacniacz do kolumn, ale zapewniam - to nie to samo. QAR powoduje też przejście dźwięku na wyższy stopień galanteryjności, rozdzielczości i kultury. Brzmienie staje się dojrzalsze, lepiej zorganizowane w przestrzeni, bardziej rozproszone na siatce 3D, lecz także i mocniej skupione w jednorodnej substancji brzmieniowej. Bardziej dokonane. Istotniejsze. A równolegle znikają brudy i interferencje tła - całość przekazu jest bardziej widoczna i czytelna.

Dzięki obecności kondycjonera Dynamit po prostu więcej i lepiej słychać. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Pytanie, czy rzeczywiście wydatek 3 700 PLN jest tego wart? Czy nie lepiej te pieniądze zainwestować w zmianę obecnych kolumn na bardziej zaawansowane? Na to pytanie każdy meloman musi sobie odpowiedzieć sam. Moim zdaniem, kiedy osiągnie się już jakiś głośnikowy konsensus (czyli będzie się już miało optymalne głośniki), warto zastanowić się nad jakimś logicznym ich upgradem, zaś QAR Dynamit na pewnym poziomie audiofilskiego zaawansowania wydaje się być prostym i rozsądnym wyborem umożliwiającym bezdyskusyjną poprawę dźwięku bez koniecznej ingerencji w strukturę i konstrukcję głośników. Polecam posłuchać, bo warto!

Cena w Polsce - 3 700 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Taga Harmony HTA-1200 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU) i Resonus Altum.
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Klipsch Forte III Special Edition (test TU), Klipsch Heresy III Anniversary, Resonus Studio i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Pioneer N-70AE (test TU) i Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), Resonus Dictum, iFi nano iOne (test TU), NuPrime DAC-9 oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



[Audio vintage]: magnetofon kasetowy Marantz 5020

$
0
0
Marantz 5020 w drewnianym wykończeniu (zdjęcie dzięki uprzejmości Marantz Vintage - TUTAJ)

O firmie Marantz na Stereo i Kolorowo pisałem już wielokrotnie. I to zarówno o jej współczesnych urządzeniach, jak i tych vintage. Np. w zeszłym roku opisywałem ciekawy radioodbiornik z 1978 Marantz Stereophonic Tuner 2110 (czytaj TUTAJ) z zamontowanym oscyloskopem. Doskonałe radio!

Kim dla firmy Marantz była i jest osoba Kena Ishiwaty, to chyba wie każde dziecko, a nawet może i niemowlę. To postać ikoniczna dla całego audio hi-fi. Mistrz i ambasador dźwięku. Podczas ostatniej wystawy Audio Video Show w Warszawie, piszący te słowa, miał możliwość poznać Kena, bezpośrednio porozmawiać i posłuchać jego ciekawych opowieści o obecnych i dawnych konstrukcjach audio. Spotkanie to odbyło się w piątek wieczorem w pokoju Nomos Audio Vintage. Nie było go w oficjalnym programie, wejście tylko dla "wtajemniczonych". Pana Ishiwata zaprosił do Polski krajowy przedstawiciel firmy Denon&Marantz - Horn Distribution, zaś Nomos Audio Vintage jako wielbiciel dawnych urządzeń Marantz przygotował całą wystawę całej baterii rozmaitych sprzętów tej marki z lat 70-tych i 80-tych XX wieku, oczywiście pięknie odrestaurowanych. Pan Ishiwata omówił i przybliżył publiczności (około 30 osób) tajniki filozofii Marantz, odkrył "duszę" starych sprzętów i historię ich powstawania. Przedstawił też najważniejsze dla dźwięku idee techniczne, a także swoje spojrzenie na przeszły, obecny i przyszły świat hi-fi. Spotkanie trwało półtorej godziny, było bardzo interaktywne i miłe. Moją "zdobyczą" było uzyskanie autografu Mistrza na magnetofonie kasetowym Marantz 5020, który to jest przedmiotem niniejszego tekstu.

Magnetofon Marantz 5020 to model pochodzący z roku 1977. (Jest "mniejszym bratem" wyższego modelu 5220.) Produkowany był w japońskich zakładach Maranzta. Występował w wersji normalnej, czyli stalowej obudowie lub dodatkowo z drewnianą skrzynką. Technicznie nie reprezentuje jakiegoś high-endu - to przykład typowej, rzetelnej i solidnej japońskiej magnetofonowej konstrukcji końca lat 70-tych XX wieku. Ciekawostką może być fakt odmiennego (niż w wielu innych magnetofonach) sposobu ładowania kasety. Otóż w tym celu należy otworzyć klapkę ochronną (służy do tego specjalny przycisk), włożyć kasetę to środka, a następnie ręcznie docisnąć ją do dołu. Ciekawa koncepcja.

O sile i powodzeniu modelu Marazntz 5020 decyduje coś innego niż jego wewnętrzna konstrukcja (skądinąd bardzo dobra). To świetny design lokujący się w samym centrum "marantz'owskiej" stylistyki. Zamiast przycisków sterujących mechaniką odtwarzania i przewijania kasety zastosowano przełączniki hebelkowe - świetnie to wygląda. Ponadto dużego uroku dodają dwa ponadwymiarowe wskaźniki wychyłowe - intensywnie oświetlane, w kolorze niebiesko-pomarańczowym. Z kolei z uwagi na to, że kaseta leży pod niskim kątem w mechanizmie odtwarzania, widać ją całą; w tym obracające się rolki - dodatkowo oświetlane od góry mocnym żarówkowym światłem. Kapitalnie to się prezentuje. Magicznie!   

Dźwięk magnetofonu 5020 mogę określić jako plastyczny, nasycony i eufoniczny. Barwny, soczysty i harmonijny. Uwypuklający średnicę, dodający życia, zabiegający o muzykalność i soczystość brzmienia. Na pewno nie jest to dźwięk referencyjny, ale to dźwięk fizjologiczny i organiczny. Bardzo atrakcyjny, przyjazny i powabny. Nie tuzinkowy. Dla mnie Marantz 5020 to jeden z najlepiej grających magnetofonów z przedziału średniego. Łatwy do pokochania.

Opisywany Marantz 5020 pochodzi z salonu i serwisu Nomos Audio Vintage (zobacz TUTAJ).


Ken opowiada o audio


Ken podpisuje sprzęty Marantz

Moje zdjęcie przerobione przez facebookową grupę zwolenników Marantza (TUTAJ)

Ken podpisuje album Marantz

Autor bloga Ludwik Hegel z Kenem (autor zdjęcia Lech Spaszewski)


Magnetofon z podpisem Mistrza

Autograf Kena Ishiwata


Zamiast przycisków - przełączniki hebelkowe; za nimi, za okienkiem, leży kaseta magnetofonowa 

Pomarańczowo-zielone podświetlenie wskaźników

Wskaźniki wychyłowe (nieudolny GIF autorstwa własnego)

5020 w moim systemie

NuPrime DAC-9 i NuPrime STA-9: DAC/przedwzmacniacz i końcówka mocy

$
0
0




NuPrime DAC-9 i NuPrime STA-9 (zdjęcia ze strony NuPrime)


Wstęp
Tym razem przedstawiam Czytelnikowi ultra-ciekawy zestaw: przetwornik cyfrowo-analogowy i przedwzmacniacz linowy - NuPrime DAC-9 (zobacz TUTAJ) oraz stereofoniczna końcówkę mocy NuPrime STA-9 (zobacz TUTAJ). NuPrime DAC-9 i NuPrime STA-9 przyjechały do mnie pod koniec listopada, tuż po warszawskiej wystawie Audio Video Show, gdzie grały w sali Rafko z nowymi monitorami Melodika. Kto, był mógł się przekonać o fantastycznych umiejętnościach dźwiękowych zestawu NuPrime (zresztą monitorów Melodika także). Ale zanim o tytułowym zestawie, najpierw kilka słów o firmie NuPrime, bo jest z tym nieco zamieszania i niedopowiedzeń. 

NuPrime Audio
Z firmą NuPrime Audio łączą się niejako także dwie inne - NuForce i Encore Design Ltd. Niedawno opisywałem słuchawki Encore RockMaster Live (czytaj TUTAJ), a zaraz potem mobilny DAC/wzmacniacz słuchawkowy Encore mDSD (czytaj TUTAJ). Objaśniłem wówczas wzajemne powiązania tych trzech firm. Przypomnę pokrótce. Na początku było kalifornijskie przedsiębiorstwo NuForce, założone w 2005 roku przez pana Jasona Lima celem konstruowania innowacyjnych sprzętów hi-fi, opartych o własne rozwiązania i doświadczenia. NuForce szybko i głęboko wsiąkło w rynek high-fidelity; wytwarzano tu bardzo interesujące wzmacniacze cyfrowe, pierwszorzędne DACi, wzmacniacze słuchawkowe, a nawet słuchawki (urządzenia często, nawiasem mówiąc, opisywane na Stereo i Kolorowo). Niestety, rozmaite zawirowania rynkowe spowodowały, że NuForce stracił płynność finansową. W 2014 roku został przejęty przez Coretronic Corporation; od tego czasu jest częścią przedsiębiorstwa Optoma NuForce (zobacz TUTAJ). Część załogi z pierwotnego NuForce (wraz z jej oryginalnym założycielem - Jasonem Limem) założyło osobne przedsiębiorstwa. Pierwszym jest NuPrime Audio (zobacz TUTAJ), do której przeniesiono sporo patentów i know-how, a nawet całych urządzeń NuForce (i to głównie z wyższego, referencyjnego segmentu). Zaś druga firma, która wykiełkowała z dawnego NuForce, to wspomniana na początku akapitu Encore Design Ltd. (zobacz TUTAJ). Tyle tytułem wyjaśnienia.

Obecna oferta NuPrime jak na przedsiębiorstwo o trzyletnim stażu na rynku jest zadziwiająco szeroka, choć oczywiście częściowo wynika to z wyniesienia z NuForce kilku projektów. Ale stworzono też parę całkowicie nowych. Portfolio podzielone jest na pięć stref: 1) wzmacniacze i przedwzmacniacze, 3) DACi i wzmacniacze słuchawkowe, 3) odtwarzacze i serwery sieciowe, 4) kino domowe i 5) audio bezprzewodowe. Wśród wzmacniaczy królują amplifikacje hybrydowe typu A +D, topowy wzmacniacz oznaczony jest symbolem IDA-16. Referencyjny DAC to model DAC-10H z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym. Design NuPrime wyróżnia się futurystycznymi i geometrycznymi kształtami obudów, które często przypominają metalowe monolity o kanciastych krawędziach. Bardzo oryginalnie to wygląda.

Wrażenia ogólne i budowa
NuPrime DAC-9 to, jak określa go producent, audiofilski referencyjny studyjny przetwornik DAC stereo 32/384 / DSD256. Producent nazywa go referencyjnym, zaleca do odsłuchu w profesjonalnych studiach nagraniowych. Wyposażone w komplet zbalansowanych złącz cyfrowych i analogowych oraz obsługę PCM384kHz i DSD256. Zawiera wysokiej klasy przedwzmacniacz z potencjometrem opartym o cyfrową drabinkę rezystorową ze skokiem 0.5 dB, co umożliwia podłączenie przetwornika bezpośrednio pod końcówkę mocy np. NuPrime STA-9. Sercem DAC-9 jest 32-bitowy przetwornik marki AKM - najwyższy model AK4490EQ. Sygnał z gniazd wejściowych jest przetwarzany przez autorski procesor FPGA NuPrime SRC IC. Całość sterowana jest mikroprocesorem z retencją pamięci. Wewnątrz zamontowano ultra niskoszumne tranzystory polowe JFET.

Z kolei NuPrime STA-9 to końcówka mocy stereo o mocy 2  x 120 W (lub mono 1 x 290 W RMS) w klasie A+D. Konstrukcja końcówki mocy bazuje na połączeniu dwóch klas - A oraz D. To bardzo wydajny wzmacniacz mocy o charakterze brzmienia wzmacniacza lampowego (konstruktorzy celowo wzmocnili przebieg drugiej harmonicznej, która sprawia, że dźwięk odbierany jest jako cieplejszy). Dlatego, jak podaje producent, dźwięk STA-9 łączy w sobie: 1) barwny, ciepły dźwięk, 2) szeroką, bogatą scenę dźwiękową oraz 3) wysoki poziom dynamiki i szybkość dźwięku, a do tego 4) idealnie ciemne tło, super niskie zniekształcenia i poziom szumów dla lepszej detaliczności i przestrzenności Najważniejsze cechy STA-9 to układy ULCAM (Ultra-Linear Class A Module) o parametrach znanych z urządzeń o kilka klasy wyższych, udoskonalone końcówki mocy w klasie D przełączające się przy 550 kHz (w przeciwieństwie do klasycznych, które przełączają się przy 300 kHz), jak i super-liniowy klasyczny zasilacz toroidalny. Całość osadzona na antywibracyjnych stopach izolujących autorskiej konstrukcji.

Urządzenia zapakowane są w dwa płaskie pudełka z szarego kartonu. W nich znajdują się kolejne pudełka - już z kolorowymi nadrukami i zdjęciami sprzętów. Wewnątrz pudeł nie ma za dużo akcesoriów - ot, przewody sieciowe, piloty zdalnego sterowania, instrukcje obsługi i gwarancje. To wszystko, ale nie ma co wydziwiać. To, co potrzebne - jest.

Zestaw NuPrime nie jest jakoś przesadnie wizualnie wyszukany - to raczej stonowana stylistyka, lecz o oryginalnych kształtach wyprofilowanych frontów. Te są od góry i dołu pościnane, zaś na górnym profilu umieszczono srebrzyste firmowe logo. Całość prezentuje się ładnie i estetycznie, ale też na swój sposób nieco niepokojąco. Frapująco.

DAC-9 na froncie ma umieszczone jedynie dwa regulatory - pokrętła. Lewy odpowiada za wybór źródła (i ewentualnie podgląd częstotliwości pracy DACa), zaś prawy to typowy regulator głośności (i przycisk Mute). Pomiędzy pokrętłami znajduje się "wyświetlacz", choć to w rzeczywistości nietypowa matryca uzyskana dzięki perforacji płyty czołowej. Kapitalnie to wygląda, choć z dalszej odległości jest mało widoczne. Niemniej jednak swoją funkcję spełnia idealnie. Nieco dziwi brak wyjścia słuchawkowego, lecz DAC-9 nie ma takiej funkcji - jest albo przetwornikiem cyfrowo-analogowym lub przedwzmacniaczem liniowym (lub jednocześnie obiema tymi funkcjami).

Tył DACa jest zaskakująco gęsto pokryty rozmaitymi gniazdami. I tak - centralne miejsce zajmują dwie pary wyjść analogowych - zbalansowane XLR i niezbalansowane RCA (oba służą także do przyłączenia firmowej końcówki mocy STA-9. Po lewej stronie umieszczono sporo gniazd wejściowych - parę analogowych RCA oraz całą rzeszę cyfrowych: optyczne, współosiowe, USB typu A (dla komputera) i USB typu B (to gniazdo dla opcjonalnej anteny Bluetooth lub WiFi), a także AES/EBU. Po lewej stronie znajduje się cyfrowe gniazdo wyjściowe Toslink, jak i gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z włącznikiem sieciowym. Powyżej zamontowano wkręcaną tuleję bezpiecznika.

Urządzenie spoczywa na firmowych stopach antywibracyjnych specjalnej, wielowarstwowej konstrukcji. To autorski patent NuPrime.

Końcówka mocy STA-9 wizualnie kształt oraz formę ma identyczne jak DAC-9. Odróżnia je jedynie zawartość frontu i tyłu. Front to zupełnie "goła" powierzchnia bez żadnych regulatorów. Znajduje się tu jedynie mała dioda zaświadczająca o aktywności pracy wzmacniacza. Z kolei tył w odróżnieniu od frontu jest znacznie bardziej bogatszy. To przede wszystkim centralnie umieszczone dwie pary terminali głośnikowych - solidnych, metalowych, pozłacanych. Zamontowane są dość nietypowo, bo po skosie, ale dzięki temu przewody głośnikowe nie leżą na sobie, a naprzemiennie obok siebie (sprawdzałem, świetna rzecz). Po prawej stronie tylnego panelu znajdują się dwie pary gniazd wejściowych (np. z przedwzmacniacza DAC-9) - jedna para symetryczna XLR i jedna niesymetryczna RCA. Obok umieszczono specjalny hebelkowy przełącznik RCA/XLR. Oznacza to, że jednocześnie aktywna jest tylko jedna para gniazd wejściowych. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się też przełącznik hebelkowy oznaczony jako "stereo-mono". Służy on do wyboru trybu pracy końcówki mocy - albo jako stereofonicznej końcówki albo mono. W tym drugim przypadku potrzebne są oczywiście dwa STA-9, aby uzyskać system stereo. Wówczas moc pracy urządzenia rośnie z 2 x 120 Wat do nieprawdopodobnych 2 x 290 Wat.

Kończąc opis tylnego panelu. Po jego lewej stronie zamontowano gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z włącznikiem sieciowym, a tuż obok znajduje się gniazdo bezpiecznika. Urządzenie spoczywa na 4. stopach antywibracyjnych, identycznych jak w przypadku DAC-9.

Dane techniczne DAC-9
Przetwornik DAC High Sound Quality Premium 32-bit Stereo DAC (AK4490 EQ) - PCM 384 / DSD256
Zniekształcenia THD 0,0015 %
Pasmo przenoszenia 10 - 80 000 Hz
Impedancja wyjściowa 100 Ohm
Zakres dynamiki 113 dB
Wysokość 5,5 cm
Szerokość 23,5 cm
Głębokość 28,1 cm
Masa 2,3 kg

Dane techniczne STA-9
Moc ciągła (RMS) 2 x 120 W lub 1 x 290 W.
Klasa wzmacniacza A+D
Zniekształcenia THD 0,02 %
Pasmo przenoszenia 10 - 50 000 Hz
Czułość wejścia 1,5 V RMS
Impedancja wejściowa 47 000 Ohm
Wzmocnienie 22 dB
Stosunek sygnał/szum 95 dB
Dwa tryby pracy: stereo / mono
Zużycie prądu min. 16 W
Wysokość 5,5 cm
Szerokość 23,5 cm
Głębokość 28,1 cm
Masa 4,75 kg
Opakowania a'la pudło do pizzy




Niezwyczajny design - futurystyczny minimalizm

"Wyświetlacz" to perforowany front z wewnętrzną matrycą

Dwie gałki na froncie DAC-9


Zbliżenie na "wyświetlacz" - trudno mu odmówić oryginalności i urody

Tył urządzeń; DAC-9 i STA-9 połączone są przewodami XLR Melodika

Sporo gniazd i przełącznków

Po prawej - dwa przełączniki hebelkowe; górny służy do aktywacji gniazd RCA lub XLR, dolny uruchamia tryb mono kocówki mocy



Zestaw NuPrime na platformie Rogoz-Audio

Na dole polski zestaw Resonus (DAC i wzmacniacz zintegrowany)

Spojrzenie na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Do kompletu NuPrime podłączyłem głośniki podłogowe Klipsch Heresy III Anniversary, a sygnał cyfrowy podałem z odtwarzacza strumieniowego Auralic Aries Mini. Używałem też moje dyżurne kolumny Living Voice Auditorium R3, jak i monitory Resonus Studio. Oba komponenty NuPrime połączyłem przewodami XLR Melodika, pozostałe okablowanie to w całości litewskie Perkune Audiophile Cables serii Elite. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Przy odsłuchach kompletu STA-9/DAC-9 pierwsze, co przyszło mi do głowy to to, że brzmienie jest jakby złożone z dwóch najważniejszych cech - połączenia nieprawdopodobnej energii z niezwyczajną, bo emocjonalną muzykalnością, podparte dodatkowo niezłą detalicznością z ogólnie potoczystym, płynnym i gładkim charakterem brzmienia o ciepławej barwie. To dźwięk stricte analogowy - świetnie dociążony, kolorowy i efektywny, ale z przebijającym się w każdym z pasm organicznym, nieco podgrzanym przekazem. Przynosi to bardzo przyjemny odbiór muzyki - fizjologiczny, wręcz sensualny. Kolorowe wokale, plastyczne instrumenty, giętki i sprężysty bas, a także świetliste soprany. Nie chcę pisać, że NuPrime brzmi jak "lampa", bo tak w 100 % nie jest, ale kilka cech tzw. brzmienia lampowego na pewno można się tu doszukać. Jednak w przeciwieństwie doń panuje tu też pierwszorzędna szybkość i czystość dźwięku nacechowana przestrzennością i zaskakująco dobrą głębią. Konstruktorom udało połączyć się dwa sprzeczne żywioły (czyli muzykalność i szczegółowość) w jeden. Zresztą NuPrime sam się tym chwali pisząc: "wzmocniono przebieg drugiej harmonicznej, która sprawia, że dźwięk odbierany jest jako cieplejszy".

W brzmieniu NuPrime nie ma żadnych wyczuwalnych ostrości, jazgotów, czy kłucia. Całość jest naturalna, spójna i harmonijna, lecz równolegle nie wycofana. Ostrość (np. blach perkusyjnych) jest pokazywana neutralnie, miękko i delikatnie. Podczas uderzenia pałeczką w czynel jego metaliczność jest przedstawiana wyraźnie (brzęcząco i szortsko), ale nie szkliście lub kanciaście. Zaś atak jest pokazywany więcej niż doskonale - moment uderzenia pałeczki w blachę jest jednoznaczny i jednorodny, potem następuje soczyste wybrzmienie, aż do naturalnego wygaśnięcia (też dobrze widocznego). Podobnie sprawa ma się z pozostałymi instrumentami. Fortepian i gitary mają dobrze różnicowane struny, wibrujące i z pogłosem. Są słyszalne jako pojedyncze, mają nasycenie i powietrze. Może nie jest to poziom typowy dla high-endu, ale jak na swój przedział cenowy NuPrime sprawia się tu zupełnie nieźle. Występuje tu pierwszorzędna miąższość, soczystość i tonalność, uzupełnione wzorową mięsistością (czyli ukazywaniem pełnej i dociążonej struktury dźwięku).

Jak widać w parametrach technicznych, pojedyncza końcówka mocy pobiera jedynie 16 Wat mocy (nota bene ekologów pewnie taka informacja niezmiernie cieszy). Wydaje się to być niewiele, ale wzmacniacz bez problemu osiąga moc 2 x 120 Wat w trybie stereo lub 1 x 290 Wat w mono. I to czuć. Dźwięk budowany przez STA-9 ma dużą masę, potoczystość i dociążenie. Rozmach i energię. Niekiedy jednak przydało by się więcej gęstości (szczególnie w dolnych partiach kontrabasów). Cała owa moc i dynamika są dobrze kontrolowane, przyczepność basów do kolumn jest umiarkowana, a sprężystość - doskonała. Niestety, podczas testów dysponowałem tylko jedną końcówką mocy. Dodatek drugiej STA-9, zmostkowanie jej w tryb 2 x mono musi przynieść kolejne dobroczynne zmiany w dźwięku - wyższy poziom efektywności brzmienia, jeszcze głębszy bas, lepszą jego kontrolę. To duży atut NuPrime. Wraz z upływem czasu, nabywca w dowolnym czasie może rozbudować zestaw o kolejny klocek STA-9, uzyskując tym samym spory progres przy niedużych nakładach finansowych (niecałe 3 000 PLN). Kapitalna rzecz.

Kilka słów o walorach samego przetwornika cyfrowo-analogowego, czyli DAC-9. W tym celu do urządzenia doprowadzałem sygnał cyfrowy ze streamera Auralic Aries Mini na przemian z sygnałem pochodzącym z komputera (MacBook Pro). Wzmacniacz to Yaqin MS-650B lub Hegel H160. Indywidualny dźwięk zapewniany przez DAC-9 okazał się być bardzo transparentny i czysty, ale również eufoniczny i spójny; pokazujący szczegóły, równoważący średnicę, dbający o szeroką i głęboką scenę oraz zapewniający śpiewną barwę systemu. Przetwornik ma łatwą umiejętność podkreślania pojedynczych dźwięków (np. osobnych strun kontrabasu), a jednocześnie umiejętnie koncentruje całość przekazu w koherentny przekaz, z dużą harmonią wewnętrzną. Dźwięk jest w swej naturze neutralny, ale podlany kroplą fizjologicznego ciepła, zaprawiony analogową słodyczą, doprawiony szczyptą intensywnej świeżości i otwartości. To brzmienie żywe i plastyczne. Zdrowe.

Konkluzja
NuPrime DAC-9/STA-9 to system na wskroś nowoczesny, oparty o amplifikcaję cyfrową ICEpower, a przez to pobierający bardzo mało mocy. Nie mniej jednak inżynierowie NuPrime przygotowali melomanom nie lada niespodziankę. Z "czystej cyfry" uzyskali na wskroś analogowy dźwięk o wspaniałym rozmachu, dopełnieniu tonalnym, ze stricte analogowym (a nawet lampowym!) posmakiem. Całość brzmienia charakteryzuje się przejrzystością, neutralnością ze szczyptą organicznego sznytu, a także dużą energią grania. Wielofunkcyjny DAC (PCM i DSD) zapewnia przykładną rozdzielczość, optymalne wysycenie barw wokali i instrumentów oraz pierwszorzędną precyzję tonalną. Dużą zaletą jest fakt. że system w każdej chwili można rozbudować o kolejną końcówkę mocy STA-9. Pełna rekomendacja dla NuPrime DAC-9/STA-9!

NuPrime DAC-9 - cena w Polsce 3 595 PLN.
NuPrime STA-9 - cena w Polsce 2 990 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Taga Harmony HTA-1200 (test TU) i Resonus Altum.
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Klipsch Heresy III Anniversary, Resonus Studio i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DAC: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), Resonus Dictum, iFi nano iOne (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.
  

Sieciowy amplituner stereo Pioneer SX-N30AE - zapowiedź testu

$
0
0
Pioneer SX-N30AE w wersji srebrnej (zdjęcie ze strony Pioneer)

W tym tygodniu od gdyńskiego dystrybutora DSV Sp. z o.o. Sp. k. odebrałem najnowszy sieciowy amplituner stereo Pioneer SX-N30AE (zobacz TUTAJ). To jak określa go producent: "odbiornik sieciowy Pure Audio 2 x 110 W, z zintegrowanym dwupasmowym WiFi, Spotify, TIDAL, Deezer, TuneIn, zintegrowaną technologią Chromecast, DTS Play-Fi, optycznym wejściem cyfrowym, wejściami Phono i Line", czyli innymi słowy, jest to wzmacniacz zintegrowany stereo z rozbudowanymi funkcjami streamingu i tunerem. Dodatkowo urządzenie ma też wbudowany wewnętrzny DAC (PCM i DSD). Nieźle jak na urządzenie kosztujące mniej niż 2 500 PLN. Lecz do takiej multifunkcjonalności od kilku lat melomani są już dobrze przyzwyczajeni (vide takie marki jak Onkyo, Yamaha, Denon, czy właśnie Pioneer). Ciekawe więc jak tytułowy amplituner poradzi sobie na tle tej gęstej konkurencji?

Amplituner będę testować w połączeniu z kolumnami Living Voice Auditorium R3. Serwis streamingowy to Tidal HiFi/Master; odtwarzacz sieciowy to Auralic Aries Mini wraz z DAC Pioneer U-05. Zapraszam do lektury testu gdzieś w połowie stycznia 2018 r.

* * *

Kilka słów od producenta. SX-N30AE to najnowszy amplituner stereo od Pioneer. Nowe urządzenie wyposażono w mocne wzmacniacze Direct Energy, które osiągają doskonałą transmisję sygnału i wysoki stosunek sygnał/szum poprzez optymalizację obwodów i odpowiednie rozmieszczenie części. Dzięki temu urządzenie osiąga moc aż 135 Wat na kanał. Amplituner wyposażono w łączność bezprzewodową Bluetooth oraz Wi-Fi, tym samym do dyspozycji mamy możliwość stworzenia systemu multi-room FireConnect oraz korzystanie z DTS Play-Fi i wbudowanego Chromecasta. SX-N30AE posiada sześć wejść analogowych: jedno phono dla wkładek MM, dwa cyfrowe zarówno optyczne jak i koaksjalne oraz jedno wyjście line-out i jedno do podłączenia subwoofera. Ponadto dwa gniazda USB dają możliwość podłączenia dodatkowych źródeł cyfrowych. Najnowszy model oferuje również wsparcie dla bezprzewodowego odtwarzania muzyki z komputera PC lub serwera NAS podłączonego do sieci Wi-Fi. 

Wspierane są pliki MP3, WMA, AAC, 192 kHz High Res WAV/AIFF/FLAC, Apple Lossless oraz bezpośrednie odtwarzanie DSD 5.6/2.8 MHz. Można także korzystać z zasobów muzycznych serwisów takich jak: Spotify, TIDAL czy Deezer. SX-N30AE jest także kompatybilny z AirPlay, dzięki czemu łatwo odtworzymy muzykę bezprzewodowo z iPhone'a lub iPad'a. Wbudowany Chromecast pozwala na streamowanie ulubionych utworów, radio czy podcastów z urządzeń mobilnych wprost do głośników. Odtwarzaniem można sterować z dowolnego miejsca w domu, za pośrednictwem aplikacji kompatybilnych z Chromecast na iPhone, iPadzie, smartfonach Android, tabletach oraz komputerze Mac lub PC. SX-N30AE pozwala na odtwarzanie cyfrowego radia DAB dzięki dołączonemu adapterowi AS-DB100. Cyfrowe radio zapewnia znacznie lepszą jakość dźwięku oraz wyświetlanie np. autora utworu i dodatkowych informacji (zależne od nadawcy).









Plan recenzji - styczeń 2018 r.

$
0
0
Do Siego Roku 2018! (na zdjęciu reklama Uher z 1977 roku)

No i przyszedł Nowy Rok. Z tej okazji wszystkim Czytelnikom życzę "Do Siego Roku 2018"! Zaś plan styczniowych zapowiedzi na Stereo i Kolorowo przedstawia się następująco.

1. Na pierwszy ogień idzie polski zestaw R e s o n u s (pisownia oryginalna) składający się z kolumn podstawkowych Studio, wzmacniacza zintegrowanego Altus oraz przetwornika cyfrowo-analogowego Dictum (zobacz zapowiedź TUTAJ). Początkowo test miał ukazać się w grudniu, ale nawał pracy nie pozwolił mi na to. Może i lepiej, że ów test się przeciągnął, albowiem miałem możność głębiej wsłuchać się w zestaw Resonus, a ten - zapewniam, dysponuje fantastycznym brzmieniem.




2. Zaraz potem opublikuję test kapitalnych "podłogowych monitorów" Klipsch Heresy III Special Edition (czytaj anons TUTAJ). Te wysoko-efektywne (99 dB) kolumny zostały stworzone z okazji 70-lecia firmy Klipsch. Wymarzone skrzynki "pod lampę".



3. W kolejce czekają dwie pary słuchawek młodej polskiej firmy Audictus. To modele Creator i Dreamer (zobacz TUTAJ). Chciałbym je zrecenzować osobno, ale być może będę musiał je opisać razem (czyli w jednym teście). Czas pokaże.




4. W styczniu zaplanowałem też test nowego sieciowego amplitunera stereo Pioneer SX-N30AE (zobacz zapowiedź TUTAJ). Przyjechał do mnie zaraz po Świętach. Bardzo przyjazny i funkcjonalny sprzęt za więcej niż rozsądne pieniądze.




5. W związku z tym, że w styczniu tradycyjnie planuję dwutygodniowy wyjazd do ciepłych krajów, przez ostatnie dwa tygodnie stycznia nie będzie żadnych wpisów na blogu. Na wyjazd mam zamiar zabrać ze dwie pary słuchawek do testów i jakiś ciekawy odtwarzacz przenośny, ale jeszcze nie wiem co to konkretnie będzie. Dam znać w odpowiednim czasie.

Zapraszam do styczniowej lektury Stereo i Kolorowo!

Zestaw Resonus: monitory Studio, wzmacniacz Altum i DAC Dictum

$
0
0


Resonus Altum i Resonus Dictum


Dwa zdjęcia z listopadowej wystawy Audio Video Show w Warszawie; pokój Resonus w hotelu Radisson Blu Sobieski 

Wstęp
Jak już pisałem we wcześniejszych zapowiedziach testowych, konsekwencją mojej wizyty na tegorocznym Audio Video Show w Warszawie było nawiązanie kontaktu z kilkoma nowymi firmami, których jeszcze nie było na Stereo i Kolorowo. Między innymi zachwycił mnie dźwięk zestawu produkowanego przez młodą polską krakowską firmę R e s o n u s (pisownia oryginalna, zobacz TUTAJ). Ten zestaw to komplet: monitory Resonus Studio, wzmacniacz Resonus Altum i DAC Resonus Dictum. W rezultacie wspomnianego zachwytu, poprosiłem konstruktorów o możliwość wypożyczenia zestawu do testów. Sprzęt dojechał do mnie pod koniec listopada. Testy trwały półtora miesiąca, dziś zaś prezentuję ich rezultat.

R e s o n u s to firma z Krakowa, została założona przez trzech młodych ludzi kilka lat temu. Na tegorocznym Audio Video Show pierwszy raz zaprezentowano główną część produkcji, czyli tytułowy zestaw monitory Studio, wzmacniacz Altum i przetwornik cyfrowo-analogowy Dictum. Oprócz tego Resonus wytwarza także głośniki na zamówienie, a nawet na szczególne zamówienie, bo to są głośniki spersonalizowane (jak można przeczytać na firmowej stronie). Noszą nazwę Resonus Teatrum. Motto firmy wyjaśnia poniższe zdanie: "Ideą systemu Resonus zakłada spójność brzmieniową. Brzmienie to charakteryzuje się dźwiękiem dynamicznym i szczegółowym, ale jednocześnie ciepłym, z nutą analogową. Każdy z elementów toru wprowadza własny akcent dając synergiczny efekt. Zdolność do wytwarzania przestrzennej sceny dźwiękowej i naturalność daje wrażenie odbioru muzyki na żywo".

List od firmy R e s o n u s
Nieczęsto zdarza mi się kiedy proszę producenta/dystrybutora o kilka słów o nowym projekcie/produkcie otrzymać aż tak wyczerpującą informację jaka tym razem nadeszła od R e s o n u s. Poniżej więc wklejam więcej niż zdań będących rysem profilu działalności R e s o n u s wraz opisem wizji dźwięku, założeń oraz planów na najbliższą przyszłość (praktycznie jest to cały list, dokonałem jedynie niewielkich skrótów i małej ingerencji w tekst).

[List od pana Michała Mareczka, Kraków, dn. 6 grudnia 2017 r.] Wraz z Michałem Podgórskim w 2010 roku, dość spontanicznie, uznaliśmy, że zajmiemy się produkcją sprzętu audio. Oczywiście technika audio i muzyka oczywiście też była naszą pasją od zawsze, a ja od wielu lat konstruowałem hobbystycznie głośniki i wzmacniacze. Nie mniej jednak od tamtego czasu, budujemy i rozwijamy nasz własny system wysokiej klasy. Zaś w sierpniu tego roku (2017), po wcześniejszym dołączeniu Marcina Zborka powołaliśmy oficjalnie do życia firmę  R e s o n u s. Począwszy od Audio Video Show 2017 chcemy wejść na rynek i pokazać się szerszemu gronu odbiorców.

Zaczęliśmy od kolumn głośnikowych, które wielokrotnie modernizowaliśmy, jednak chcieliśmy zbudować cały system, który będzie spójny pod względem filozofii brzmienia. Miało dać to synergiczny efekt oraz chodziło też o możliwość zaoferowania kompletu, niemal "plug and play", który niezależnie od źródła wytworzy w miarę możliwości, najlepszy dźwięk. Ostatnie 4 lata poświęciliśmy na zbudowanie wzmacniacza oraz przetwornika cyfrowo-analogowego.

Jeśli chodzi o założenia brzmieniowe to każde z urządzeń było budowane w myśl tej samej idei. Po pierwsze, istotne były możliwości dynamiczne, które, wydaje mi się, odpowiedzialne są za wrażenie odbioru na żywo. Do tego, może trochę w opozycji, analogowe brzmienie ale wyrażane bardziej bogactwem transjentów niż nadmiernym kontrastowaniem pasma. Czyli bardziej bogata faktura niż dążenie do wyrazistości brzmienia, która to wyrazistość ładnie się prezentuje ale stwarza ryzyko odejścia od naturalności. Każdy z elementów toru dysponuje oczywiście innym arsenałem możliwości i wpływa na nieco inny aspekt brzmienia, dlatego tak ważne jest całościowe postrzeganie systemu audio.

Kolumny głośnikowe R e s o n u s  Studio, są kolumnami podstawkowymi o objętości około 15 litrów, typu bass refleks. Konstrukcja z MDF z solidnym podwójnym wzmocnieniem, tak zaprojektowanym, by dodatkowo zminimalizować fale stojące w obudowie. Od wewnątrz kolumny są oklejone matą gumową, tłumiącą drgania ścian. Wolna przestrzeń wypełniona jest częściowo wełną owczą. Frontowa ścianka jest modułowa. Głośnik niskotonowy przykręcony jest do zewnętrznej płyty, zaś głośnik wysokotonowy do wewnętrznej. Dzięki temu drgania głośnika niskotonowego w nieco mniejszym stopniu przenoszą się na głośnik wysokotonowy. Cały zaś moduł ścianki frontowej jest elastycznie wklejony do obudowy. Stanowi to kolejną barierę w propagacji drgań na boczne ściany. Głównym celem cofnięcia głośnika wysokotonowego względem niskotonowego jest wyrównanie płaszczyzn centrów promieniowania fali dźwiękowej oraz poprawienie koherencji fazowej. Wraz z odpowiednią konstrukcją zwrotnicy wpływa to na jednorodność pasma akustycznego oraz poprawienie efektów przestrzennych. Kształt gwiazdy wynika z potrzeby odpowiedniego rozproszenia odbić fali dźwiękowej uginającej się na krawędziach obudowy. Zwrotnica jest pierwszego rzędu, w której zastosowano wysokiej jakości elementy o dobrej tolerancji wyłącznie kondensatory MKP firm Mundorff oraz Jantzen, cewki Jantzen, rezystory Superes. Przetworniki pochodzą od Scan Speaka. Głośnik wysokotonowy to znany "pierścieniowiec" o jedwabnej kopułce, mający szerokie pasmo przenoszenia, stosowany w wielu znanych konstrukcjach. Głośnik nisko-średniotonowy to stosunkowo młoda konstrukcja będąca gruntowną modernizacją topowych głośników Vify (po przejęciu przez Scan-Speaka). Posiada odlewany kosz oraz lekką membranę z powlekanej plecionki z włókna szklanego. Charakteryzuje się on całkiem nisko i dobrze kontrolowanym basem oraz czytelnymi średnimi tonami. Efektywność kolumn  R e s o n u s  Studio to 89 dB@2.83 V, wraz ze stabilną charakterystyką impedancji oraz z niewymagającymi układami napędowymi przetworników z powodzeniem można je stosować do słabowitych wzmacniaczy lampowych.

Wzmacniacz  R e s o n u s  Altum oparty jest na znanej kości wśród DIY mianowicie jest to LM3886 będącej bazą do tzw. Gainclone'ów, bardzo sobie cenionych. W naszym rozwiązaniu układ LM3886 wsparty jest solidnym zasilaczem mającym bardzo duże rezerwy mocy. Nominalnie wzmacniacz jest projektowany jako 4 Ohmowy ale nie będzie miał problemów z kolumnami posiadającymi nadmierne spadki impedancji. Nie jest to jednak, mimo możliwości jakie daje kość LM3886 sama końcówka mocy. Stopień przedwzmacniacza oparty jest na równie znanym PGA2311, który jest wysokiej klasy tłumikiem rezystorowym sterowanym mikroprocesorowo z wbudowanym op-ampem. Głównym założeniem konstrukcyjnym było uzyskanie dużej dynamiki wzmacnianego sygnału wynikającej z szybkości działania oraz dużej wydajności prądowej wzmacniacza. Stosunkowo niewielka moc nominalna 2 x 70 Wat wynika z faktu, że wzmacniacz ma służyć do napędu głośników Resonus Studio o mocy 60 Wat. W praktyce potencjał wzmacniacza jest na tyle duży, że można polecać go do większych zestawów głośnikowych.
Sercem przetwornika cyfrowo-analogowego R e s o n u s  Dictum jest 18-sto bitowa kość Analog Devices AD1865 w chyba najlepszej gradacji N-K, stosowana m.in. w przetwornikach Audio Note. Typowa aplikacja NOS (ang. No-Over-Sampling) tego układu wraz z receiverem S/PDIF CS8414 umożliwia odczyt danych 24 bit/96 kHz. AD1865 charakteryzuje się analogowym brzmieniem; tutaj jednak dołożono starań aby ten charakter dodatkowo podkreślić. 

Stopień konwersji I/V oparto na wzmacniaczu operacyjnym i to nie byle jakim bo jest to Burson a stopień wyjściowy zawiera transformator, dzięki czemu wyjścia liniowe przetwornika są galwanicznie separowane. Również wejścia koaksjalne są separowane galwanicznie za pomocą transformatora. Szczególną uwagę poświęciliśmy zasilaniu układów przetwornika dlatego zastosowano w nim sześć niezależnych zasilaczy, każdy z własnym transformatorem. (przyp. red. Obecnie DAC posiada dwa wejścia cyfrowe - optyczne i współosiowe. W najbliższych planach jest instalacja asynchronicznego wejścia USB 24 bit/96 kHz. Taki model Dictum będzie droższy o 500 zł od standardowego).

Wzmacniacz i przetwornik mają podobną obudowę stalową/aluminiową z drewnianymi boczkami malowanymi lub w naturalnej okleinie. Oba urządzenia sterowane są za pomocą pilota. Sam pilot jest zaprojektowany specjalnie do tego zestawu a zasilany jest akumulatorem, który można ładować przez port USB. Nie ma więc problemu z nagłym wyczerpaniem baterii, po chwili ładowania jest już gotowy do pracy a akumulator wytrzymuje kilka miesięcy.

Niebagatelny wpływ na końcowe brzmienie systemu miał oprócz projektu, odpowiedni dobór podzespołów i ich producentów. Nad tym aspektem spędziliśmy dużo czasu, bo zależało nam, żeby uzyskać najlepszy stosunek jakości do ceny oraz też szukaliśmy unikatowych cech. Niejednokrotnie są to elementy dość egzotyczne lub nawet częściowo wycofane z produkcji. Stąd, pewną trudność przy produkcji stwarza pozyskiwanie tych części z różnych źródeł, które często się zmieniają a reprezentują różne zakątki świata i to niekoniecznie Chiny.

System powstał z myślą o zaawansowanym odbiorcy muzycznych doznań nie mniej jednak niekoniecznie dla pasjonata urządzeń hi-fi. Dlatego oferujemy kompletny zestaw nie wymagając od klienta znajomości parametrów technicznych, umiejętności czy możliwości konfigurowania systemu audio jako gwarancji uzyskania dobrego dźwięku. Bierze się z to z tego, że z założenia naszym odbiorcą są również zawodowi muzycy, szkoły i uczelnie muzyczne oraz wszyscy zawodowo i z pasji zajmujący się muzyką. Nie każdego z tej grupy interesuje techniczna strona odtwarzania muzyki ale każdy niewątpliwie jest bardzo wymagającym i krytycznym słuchaczem, który często na co dzień ma do czynienia z "żywymi" instrumentami.

Jak do tej pory urządzenia  R e s o n u s a  były intensywnie odsłuchiwane oraz też są w posiadaniu muzyków, realizatorów nagrań, nawet jako wyposażenie studia masteringowego oraz osób od lat pasjonujących się wysokiej jakości brzemieniem. Przy każdej okazji zbieramy opinie, uwagi i w ten sposób próbujemy zaspokoić potrzeby słuchaczy, nie tylko brzmieniowe.

Zdajemy sobie jednak sprawę, że jesteśmy nieznaną firmą w otoczeniu mocnej i dobrej konkurencji. Nie idąc na żadne kompromisy jakościowe zbudowaliśmy sprzęt, przy którym mamy założenie maksimum dźwięku za minimum ceny, bo to ceną musimy zmierzyć się z konkurencją. Cena zestawu to około 15 000 zł. Wzmacniacz i przetwornik po 4 000 zł, kolumny głośnikowe 5 500 - 6 000 zł (w zależności od wykończenia), do tego dochodzą solidne dociążane podstawki pod głośniki oraz dedykowane okablowanie. Jest to w jakimś sensie cena promocyjna bo chcemy tym systemem zaistnieć na rynku.

Przedstawiony zestaw traktujemy jako bazę pokoju czy studia odsłuchowego. Sukcesywnie będą rozwijane kolejne urządzenia. Aktualnie w testach jest preamp gramofonowy, kolejnym elementem będą, aktywne "doły" pod kolumny  R e s o n u s  Studio. Takie połączenie pozwoli rozbudować małe podstawkowce o solidny fundament basowy, znany z dużych kolumn podłogowych. Też na zasadzie plug and play. Możemy również wykonać głośniki na zamówienie, przykładowy projekt to  R e s o n u s Teatrum, który jest ulepszoną wersją R e s o n u s  Studio. Może wprowadzimy go do stałej oferty też. Dalsza przyszłość to już inna kategoria sprzętu, chciałbym bardziej położyć nacisk na innowacyjność jako środek do poprawy jakości dźwięku, już nawet pewne koncepcje mamy. [Koniec cytatu].

Wrażenia ogólne i budowa
Powyższy list od konstruktora Resonus (piszę Resonus, a nie R e s o n u s celem ułatwienia pisowni, dalej w tekście także) w zasadzie wyczerpał wszelkie informacje o budowie, czy jej zamysłach. Od siebie dodam jedynie kilka słów o estetyce i wykonaniu sprzętu, jak również trochę o jego funkcjonalności.

Poszczególne elementy systemu Resonus dostarczane są w osobnych czterech kartonach z grubej tektury. Zapakowane są bardzo solidnie w dodatkową czarną folię ochronną. Kartony wyściełane są porządną białą twardą gąbką powycinaną w obrysy urządzeń - żadnego styropianu. W pudłach, oprócz samych sprzętów, znajdują się jedynie najpotrzebniejsze elementy - pilot zdalnego sterowania oraz dwa przewody sieciowe. Niczego więcej. Instrukcję obsługi otrzymałem drogą mailową.

Jeśli chodzi o design urządzeń, to już na warszawskiej wystawie Audio Video Show byłem pod dużym wrażeniem widząc sprzęty Resonus pierwszy raz. Fajne to, kiedy młoda firma raczkująca w świecie hi-fi od razu przygotowuje tak zaawansowane pod względem wizualnym rzeczy. Wzmacniacz oraz DAC to bardzo przyjemne skrzynki o niebanalnej stylistyce. Fronty są czarne, z grubego akrylu, obudowy też czarne (z aluminium/stali), zaś boczki pokryte naturalnym drewnem (lakierowanym). Kapitalnie to wygląda! Design określiłbym jako oparty o vintage a równolegle mocno osadzony w nowoczesności.

Fronty, jak już napisałem, wykonane są z grubych czarnych płyt akrylowych. Po lewej stronie płyty te są przezierne - pod nimi znajdują się zielone wyświetlacze. Ten DACa pokazuje aktualne aktywne źródło (nie ma informacji o częstotliwości próbkowania), zaś ten wzmacniacza - wybrane źródło oraz natężenie wzmocnienia sygnału (liczbowo). Po włączeniu zasilania na wyświetlaczach (osobno na DAC i wzmacniaczu) przez kilka sekund świeci się nazwa R E S O N U S. Niezły bajer.

Wracając do frontów. Na ich centralnych miejscach zamontowano gałki (po jednej na każdym froncie, ma się rozumieć). Gałka służy do włączenia sprzętu (centralny włącznik zasilania znajduje się z tyłu urządzeń) - w tym celu należy ją przez chwilę przycisnąć. Po uruchomieniu wzmacniacza, naciskając gałkę dokonuje się selekcji źródeł, a kręcąc w lewo - pogłaśniania lub ściszania dźwięku. Z kolei gałka DACa odpowiada za jedynie za selekcję źródeł (należy są wcisnąć). Pomysłowe.

Z tyłu wzmacniacza znajdują się dwie pary bardzo solidnych terminali głośnikowych, cztery pary gniazd wejściowych RCA, gniazdo sieciowe IEC i (nad nim) podświetlany włącznik sieciowy. Tył przetwornika zajmują cztery gniazda cyfrowe (dwa optyczne i dwa współosiowe), para gniazd wyjściowych analogowych RCA, gniazdo IEC oraz identyczny jak we wzmacniaczu podświetlany włącznik sieciowy.

Monitory to przykład bardzo rzetelnej roboty. Stolarka skrzynek wykonana jest czysto i równo, zewnętrzne powierzchnie pokryte zostały pokryte naturalnym drewnianym fornirem. Skrzynki to spore (38,8 cm wysokości) klasyczne prostopadłościany bez żadnych udziwnień. Fronty to płyty (nałożone na skrzynki) pomalowane czarnym matowym lakierem. Boczne ranty są lekko zaokrąglone. Jak dowiedziałem się w Resonus, skrzynki w całości wykonywane są na zamówienie w jarocińskim Pylon Audio, a to bardzo doskonały adres. Oczywiście, całe wnętrze (montaż okablowania, zwrotnice, wytłumienie) to już robota Resonus. Dobór i strojenie głośników też. W tym miejscu należy wspomnieć o wysokotonówkach - to Scan-Speaki, ale umieszczone w gwiaździstych kołnierzach, spod których wyzierają czerwone powierzchnie. Zabójczo to się prezentuje. Oczywiście naczelną funkcją owych "gwiazd" jest optymalne rozpraszanie wysokich tonów oraz minimalizacja interakcji zachodzących pomiędzy falą akustyczną a obudową skrzynek.

Jest jeszcze pilot zdalnego sterowania - zasługuje na osobny opis. To nie jest jakiś seryjny pilot, jaki można kupić w Chinach albo sklepie typu "1001 drobiazgów". To w pełni autorski projekt Resonus - bardzo oryginalny i funkcjonalny. I, tak jak reszta sprzętu - designerski. Zbudowany jest z dwóch skręconych ze sobą aluminiowych płytek, pomiędzy nimi (po bokach) widoczne jest czarne, pofalowane tworzywo. Na górnej aluminiowej płytce umieszczono przyciski sterujące. To dwa pionowe rzędy przycisków - lewy dla obsługi wzmacniacza, a prawy dla DACa. To dwa przyciski uruchamiające i "usypiające" wzmacniacz lub przetwornik, zaś pozostałe odpowiadają za wybór źródła (wzmacniacz lub DAC), skokową dezaktywację głosu (tzw. mute), pogłaśnianie i ściszanie dźwięku. I kończąc opis sterownika. Z boku pilota umieszczono port mini-USB, za którego ładuje się wewnętrzny akumulator. Raz naładowany "trzyma" kilka miesięcy. Żadnych wewnętrznych baterii, żadnego uporczywego rozkręcania pilota związanego z okresową wymianą baterii. Rewelacja!

Podstawowe parametry techniczne
Wzmacniacz:  R e s o n u s  Altum
2 x 70W @ 4 Ohm
4 x wejścia niesymetryczne liniowe
3 separowane zasilacze
Zasilacz mocy 400 VA
Układ wzmacniacza mocy - LM 3886
Układ w stopniu przedwzmacniacza - PGA 2311
W: 77 mm, S:  240 mm, G: 313 mm

 ----------------------------------------------

Przetwornik:  R e s o n u s  Dictum
2 x we coax izolowane galwanicznie (transformator)
2 x we opt
Max. akceptowana rozdzielczość 24 bit
Max. akceptowana częstotliwość 96 kHz
1 x wy liniowe niesymetryczne izolowane galwanicznie (transformator)
6 separowanych zasilaczy
Układ dekodera SPDIF - CS 8414
Układ przetwornika C/A - AD 1865
W: 77 mm, S:  240 mm, G: 313 mm

 ----------------------------------------------

Głośniki:  R e s o n u s  Studio
Moc nominalna RMS: 55 W
Impedancja nominalna: 4 Ohm
Skuteczność: 89 dB [2.83 V/1 m]
Głośnik niskośredniotonowy - Scan Speak Discovery 18 cm
Głośnik wysokotonowy - Scan Speak Discovery
W: 388 mm, S: 200 mm, G: 320 mm


Dostawa z Resonus, czyli cztery kartony


Pierwszorzędny design wzmacniacza i przetwornika c/a

Drewniane boczki!


Wzmacniacz i DAC stoją na platformie Rogoz-Audio

Tył urządzeń

Wyświetlacz ukryty jest pod frontową płytą z akrylu


Monitor Studio; w tle system Resonus


Obudowy zamawiane są w jarocińskim Pylon Audio - świetne wykonanie


Zbliżenie na przetworniki

"Wąsy" jumperów głośnikowych Perkune Audiophile Cable serii Elite


A tu monitory Studio z zaaplikowanym kondycjonerem masy QAR Dynamit

Sterownik - piękna rzecz!

System Resonus w komplecie; ale pośród innych

Spojrzenie na system odsłuchowy

Kolumny Resonus Studio grają ze wzmacniaczem hybrydowym Taga Harmony HTA-1200


Wrażenia dźwiękowe
Monitory Studio ustawiłem na standach Solid Tech, podwójne terminale głośnikowe spiąłem jumperami Perkune Audiophile Cables Elite. Do DACa podłączyłem kabel koaksjalny wyprowadzony z odtwarzacza sieciowego Auralic Aries Mini; DAC ze wzmacniaczem połączyłem interkonektami Perkune Audiophile Cables Elite, a głośniki kolejnym przewodem Perkune Audiophile Cables z serii Elite. DACi porównawcze to Pioneer U-05, S.M.S.L. M7, NuPrime DAC-9 oraz wewnętrzny w Hegel H160. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Jak już pisałem we wstępie, brzmienie kompletu Resonus nie było dla mnie zaskoczeniem albowiem miałem okazję go wcześniej odsłuchiwać na ostatniej wystawie Audio Video Show w Warszawie. Choć oczywiście czymś innym jest odsłuch w "obcych" warunkach, a czymś innym we własnych, standaryzowanych - można napisać. Tymczasem okazało się, że u mnie w domu tytułowy zestaw zagrał jeszcze lepiej niż na wystawie! Nie wiem, czy to autosugestia, czy po prostu bardziej komfortowe warunki odsłuchów sprawiły, że klocki Resonusa zabrzmiały w każdym aspekcie porządniej, szerzej i głębiej. Dostarczyły pięknie plastyczny dźwięk o wybujałej muzykalności jak i z pierwszorzędnym nasyceniem tonalnym lokującym owe urządzenia w przedziale high-fidelity z napisami "Kultura - Zaawansowanie - Barwa - Dźwięczność". Resonus nie uwodzi słuchacza przesadnie rozbudowanym basem, nie sili się na atomowe podmuchy energii, nie zagęszcza sztucznie średnicy i równolegle nie rozdmuchuje sopranów - nic z tych rzeczy. Resonus przede wszystkim dba o pełną harmonię, czystość i naturalność dźwięku, pokazuje prawdziwy dźwięk o wyrafinowanej strukturze, ujawnia i podkreśla konstrukcję rytmu, melodii oraz tempa. Nie zapomina też o niuansach, subtelnościach i zawiłościach nagrań. W jednym słowie - Resonus to rasowy system hi-fi, wart sporej pochwały.

Jeżeli ktoś poszukuje agresywnego basu, przeskalowanych sopranów i ultra-mocnego grania, to Resonus nie okaże się właściwym adresem. Krakowski zestaw ma inaczej rozłożone atuty, o wiele inteligentniej. Przy słuchaniu muzyki każdy jej gatunek jest pokazywany nie tyle bezpiecznie, czy łagodnie, ale przede wszystkim obrazowo i czytelnie, ale kiedy potrzeba także ekspresyjnie i pełnokrwiście (oj, Resonus naprawdę potrafi "ryknąć"!). Najważniejsza jest tu barwa i czytelność brzmienia, następnie jego nasycenie i sugestywność, a na końcu dopiero ekspansywność i masa. To dźwięk adaptacyjny, można powiedzieć. Czyli taki bezproblemowo przystosowujący się do każdych nagrań, ich jakości i zawartości. Jednocześnie kapitalnie różnicowane są pojedyncze dźwięki, sublimowane wybrzmienia i krystalizowane niuanse (w tym największy udział ma DAC Dictum). Cienie, półcienie oraz jasności muzyki ukazywane są wyraziście i jednoznacznie, przy czym system dokonuje tego wyższym poziomem nasycenia brzmienia, a nie jakąś przesadnie rozbudowaną analitycznością, która mogłaby przynosić niechcianą sztuczność i suchość. Tu tego nie ma - całkowity analogowy powab, bez śladów cyfrowych osadów. Dominują potoczystość, naturalność i rozdzielczość. Precyzja i sensualność.

Kilka słów o niskich tonach. Oczywiście, częścią składową systemu są monitory Studio, które nigdy nie zagrają tak niskim i atletycznym basem jak podłogówki. Ale chcę niniejszym podkreślić, iż niskich tonów i tak jest sporo. A do tego potrafią nieźle uderzyć. Basy są rozłożyste i giętkie, doskonale sprężyste i szybkie. Z odpowiednim pomrukiem i akcentem, dobrą widocznością, mocną strukturą, jak i generalnie silnym wyrazem akustycznym. Co ważne, monitory Studio postawione w pomieszczeniu do 20 m2 absolutnie nie będą wymagać dołożenia subwoofera; podobnie zastosowane jako monitory bliskiego pola. Bardziej wymagającym melomanom pod względem rozmiarów i natężenia niskich tonów może ich czasem brakować. Mi nie brakowało, a stawiałem głośniki studio na 30 m2 powierzchni. Były widoczne i struny kontrabasu, i walenie w bębny, i niskie świsty saksofonu basowego. Mówiąc szczerze, bardziej preferuję lekki niedobór niskich, niż ich ordynarny nadmiar. Zaś w Resonus panują symetria dźwiękowa i balans tonalny, także w basach.

Trzeba pamiętać, że wzmacniacz Altum i DAC Dictum wyceniane są sztuka po 4 000 PLN, zaś monitory Studio to 6 000 PLN. W tej cenie można wydziwiać, wybrzydzać i narzekać na wiele aspektów brzmienia. Ale nie można tego czynić w Resonus. System najkrócej rzecz ujmując "gra jakby był znacznie droższy". Oprócz przymiotów, które już powyżej opisałem, dochodzi również zaawansowana stereofonia umożliwiająca dokładne lokowanie instrumentów i wokali na linii biegnącej od jednego monitora do drugiego. Przy tym dźwięk nie klei się do skrzynek, a łatwo się od nich odrywa swobodnie dryfując w głąb pomieszczenia. Przy okazji wspomnę, że głośniki Resonus bezproblemowo "nikną" w pokoju odsłuchowych (czyli nie słychać z jakiego miejsca wydobywa się dźwięk). Przestrzeń wyrażana jest szeroko i w miarę głęboko, nie jest to jakaś szczególnie daleka głębia, bo większość zjawisk pozornych rozgrywa się na pierwszym i drugim planie, a czasem jedynie na trzecim, czy czwartym. Tło jest wyraźne, ale nie doskonale czarne. Odciskają się na nim liczne szczegóły i detale nagrań, lecz nie wszystkie. Część jakby pozostawała w ukryciu, pod woalką. (Słychać to kiedy przełączać nagrania na droższe systemy). Ale dramatu nie ma - cała przestrzeń jest dobrze widoczna, zróżnicowana i nasycona. Ze słyszalnymi przejściami tonalnymi (gradient). Otwartość i rozmach sceny są więcej niż porządne, zaś jej jednorodność i struktura są imponujące.

I już prawie na koniec parę słów o przetworniku cyfrowo-analogowym Dictum. To, że jest konstrukcyjnie zaawansowany, napisałem już wcześniej. To 18-sto bitowa kość Analog Devices AD1865 w gradacji N-K (stosowana m.in. w przetwornikach Audio Note). Aplikacja typu NOS (ang. No-Over-Sampling) wraz z odbiornikiem S/PDIF CS8414. Podczas odsłuchów Dictum porównywałem bezpośrednio z NuPrime DAC-9, Pioneer U-05, S.M.S.L. 9, iFi nano iOne oraz z wewnętrznym w Hegel H160, czyli z różnymi pułapami cenowymi konwerterów c/a. Dictum w głównej mierze charakteryzuje się stricte analogowym brzmieniem, co w sumie może niewiele mówić, więc rozwinę tę myśl. To lekko ciepława barwa, ale nie gorąca, jak i nieco słodkawa, lecz nie cukrowa, kleista. To kropla ciepła i dwie krople słodyczy, którymi polany jest cały dźwięk. Daje to przekaz fizjologiczny, z organicznym podkładem, cielesnym i plastycznym wysyceniem (a jednocześnie nieźle rozdzielczym i selektywnym!). Przetwornik Resous zapewnia klimatyczne i soczyste brzmienie, dla którego nastrój muzyki jest najważniejszy. Afektowne, analityczne i kliniczne granie nie są priorytetami. Liczy się liryczność i zmysłowość dźwięku, a nawet pewnego rodzaju romantyzm. W związku z powyższym, Resous Dictum okazał się być dla mnie jednym z najciekawszych DACów, z jakimi miałem do czynienia ostatnimi czasy.

Chciałbym podkreślić, że cały tytułowy zestaw tworzy symbiotyczno-synergistyczną kompozycję, która z kolei współtworzy dopracowaną i logiczną jedność. I koncepcyjnie, i wizualnie, i dźwiękowo. Poszczególne elementy systemu oddziałują na siebie wzajemnie, komponując ostateczny dźwięk. Budują go, reprodukują i cyzelują. Niemniej jednak każdy z poszczególnych elementów może być z powodzeniem stosowany także pojedynczo. DAC, wzmacniacz i kolumny. To pełnoprawne komponenty, które użytkowane osobno, również przyniosą wiele frajdy i zadowolenia każdemu uświadomionemu melomanowi. Nie chcę wskazywać palcem na najlepszy z komponentów zestawu Resonus, ale gdybym miał to zrobić to kolejność wyglądałaby następująco: DAC > monitory > wzmacniacz, przy czym są to niewielkie różnice (i bardzo subiektywne). Zarówno całość systemu Resonus, jak i jego poszczególne moduły reprezentują bardzo wysoki poziom konstrukcyjno-brzmieniowy, co na zakończenie powtarzam jak papuga jeszcze raz. 

Konkluzja
Zestaw Resonus, czyli monitory Studio, wzmacniacz Altum i DAC Dictum to w pełni zaawansowana, dopracowana i skończona produkcja. Bardzo przemyślana, konstrukcyjnie wysokich lotów, zaś designersko stojąca na poziomie artyzmu sztuki użytkowej. Brzmienie systemu charakteryzuje się pełnokrwistym realizmem, soczystą plastycznością, jak i rasową muzykalnością niespotykaną w urządzeniach masowej produkcji o porównywalnej cenie. I choć nie lubię takich porównań, muszę to napisać - gdyby system Resonus powstawał na Zachodzie, najpewniej kosztowałby ze dwa razy więcej, o ile nie trzy razy. Jestem pod dużym wrażeniem umiejętności kolektywu konstrukcyjnego firmy Resonus. Brawo Panowie, tak trzymać!

Ceny w Polsce: wzmacniacz Resonus Altum - 4 000 PLN, monitory Studio - 5 500 - 6 000 PLN (w zależności od wykończenia, przetwornik c/a Dictum - 4 000 PLN (wersja z DAC USB - 4 500 PLN).

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Taga Harmony HTA-1200 (test TU) i NuPrime STA-9 (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Klipsch Heresy III Anniversary i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), NuPrime DAC-9 (test TU), iFi nano iOne (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). 
Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Wzmacniacz Cayin CS-120A - zapowiedź testu

$
0
0

Dalekowschodni Cayin od kilku już lat przyzwyczaja światowych audiofilów, że nie jest już producentem sprzętu opartego wyłącznie na lampach elektronowych. W ostatnim czasie pojawiła się cała seria urządzeń nawet już nie hybrydowych (lampowo-transystorowych) ale stricte tranzystorowych. Ba! - wprowadzono też liczne sprzęty przenośne jak odtwarzacze plikowe, DACi, wzmacniacze, etc. Cayin powoli, acz skutecznie, rozszerza swoje portfolio. Pokłosiem tego jest również najnowszy TRANZYSTOROWY wzmacniacz zintegrowany, czyli tytułowy Cayin CS-120A (zobacz TUTAJ). Przyjechał do mnie w ubiegłym tygodniu prosto od krajowego dystrybutora Cayin - firmy Studio 16 Hertz z Tych. Nota bene równolegle znanego i cenionego wytwórcy fantastycznych kolumn głośnikowych o tej samej nazwie (zobacz TUTAJ).

Cayin CS-120A to wzmacniacz tranzystorowy, zaopatrzony w japońskie tranzystory Hitachi 2SK1058/2SJ162. Co istotne, wewnątrz zainstalowano pełnoprawny DAC PCM DSD oparty o kość AK4490 japońskiej firmy Asai Kasei Microdevices. Wzmacniacz ma dwa tryby pracy: Hi-Power i Lo-Power, ten pierwszy dostarcza moc 2 x 55 Wat, zaś drugi - 2 x 120 Wat. Przy czym maksymalny pobór mocy to aż 600 Wat! Urządzenie waży 26 kg, a więc niemało.

Do wzmacniacza podłączyłem moje dyżurne kolumny Living Voice Auditorium R3, zaś wewnętrzny DAC "nakarmiłem" sygnałem cyfrowym pochodzącym ze streamera sieciowego Auralic Aries Mini. Przewody to Perkune Audiophile Cables serii Elite. Zapraszam do lektury przyszłego testu, ale już raczej w lutym br.



Bardzo solidny sposób pakowania

Niezły design

Żebra, wszędzie żebra


Olbrzymia gała-regulator z wkomponowanym weń VU-metrem

Wejścia i wyjście cyfrowe z tylu urządzenia; uwagę zwracają diodowe sygnalizatory częstotliwości próbkowania usadowione nad wejściami cyfrowymi (a nie na froncie!)

Cayin CS-120A w systemie testowym

Kolumny podłogowe Klipsch Heresy III Anniversary

$
0
0


Trzy zdjęcia ze strony Klipsch (zobacz TUTAJ). Jak widać na zdjęciach nr 1 i nr 3, kolumny przypięte są do wzmacniacza lampowego Cayin A-88T MKII

Wstęp
Po teście rewelacyjnych kolumn Klipsch Forte III Special Edition (czytaj test TUTAJ), od razu zapragnąłem przesłuchać kolejne z serii Klipsch Heritage, czyli Klipsch Heresy III Anniversary (zobacz TUTAJ) stworzone specjalnie z myślą na jubileusz 70-lecia firmy. Niestety, listopadowa warszawska wystawa Audio Video Show "wyssała" od polskiego dystrybutora wszelkie kolumny Heritage na potrzeby tej imprezy. Dopiero tydzień później modele testowe stały się ponownie dostępnie. W rezultacie tego, przedstawiciel firmy EIC Sp. z o.o. dostarczył do mnie do Gdyni pod koniec listopada parkę Heresy III Anniversary. Muszę szczerze przyznać, że mój zachwyt tymi kolumnami jest nie mniejszy niż poprzednimi, czyli Forte III SE. Wspaniałe głośniki! Ale do rzeczy.

Wrażenia ogólne i budowa
Na początek kilka korporacyjnych, ale ważnych informacji. Amerykański producent Klipsch obchodził w zeszłym roku 70-lecie swojej działalności. Pierwszym produktem firmy była kolumna Klipschorn, zaprojektowana i stworzona przez fundatora Paula W. Klipscha w 1946 roku. Przez cały okres działalności przyświecały konstruktorom cztery podstawowe zasady:
1. Bardzo wysoka efektywność, a przy tym niskie zniekształcenia,
2. Szeroki zakres reprodukowanej dynamiki,
3. Kontrolowana kierunkowość,
4. Płaska charakterystyka pasma przenoszenia.

Jeśli chodzi o wrażenia ogólne. Głośniki są o wiele mniejsze od dużych Forte III SE - mniejsze i niższe. Ich wysokość to jedynie 60,5 cm, czyli mogłyby uchodzić za większe monitory (jak np. Harbethy) wymagające specjalnych standów. Jednakże Klipsch inaczej rozwiązał sprawę propagacji dźwięku i akustyki. Kolumny posadowione są na drewnianych "szynach", które odchylają je o jakieś 15 st. do tyłu. W rezultacie dźwięk niskich kolumn postawionych na podłodze rozchodzi się pod kątem do góry. (Mogę zapewnić, że scena nie prezentuje się na poziomie kolan, jak by pozornie się wydawało, a na wysokości uszu słuchacza). Takie, a nie inne rozmiary umożliwiają aplikację kolumn nawet w małych pomieszczeniach. Można napisać, że Heresy III Anniversary to kompaktowe kolumny podłogowe. Co istotne, wspomnianą "szynę" można zdemontować i ustawić kolumny po prostu na komodzie lub innych podstawkach. Tu producent zostawia wolną rękę użytkownikowi.

Samo wykonanie, stolarka i jakość zastosowanych materiałów do budowy to najwyższa półka. Wręcz luksusowa. Świetnie prezentuje się fornir, czyli naturalna okleina z drzewa Australian Walnut, znanego również jako Queensland Walnut. Charakteryzuje się bardzo szeroką gamą kolorów i wzorów. Zazwyczaj ma barwę jasno złotą poprzecinaną mocno kontrastującymi brązowymi, szarymi, czarnymi a nawet różowymi smugami o zróżnicowanym kształcie, czasami nawet falistym. Warto wiedzieć, że ów naturalny fornir został pieczołowicie spasowany, zaś raz skompletowana para przechodzi wspólnie wszystkie procesy produkcyjne, co zapewnia nie dość, że niemal identyczny wygląd zewnętrzny, ale także perfekcyjne sparowanie brzmieniowe produktów. Podkreślenia godną informacją jest, iż kolumna Heresy III budowana jest w niemal niezmienionej formie od 1957 roku. Produkcja oczywisście odbywa się w zakładach na terenie USA (Indianapolis).

Heresy III Anniversary to model trójdrożny. Zawiera trzy przetworniki, w tym dwa umieszczone w specjalnych hornach (tubach). Głośnik basowy na 12-calową membranę z masy celulozowej - jest lekka i bardzo ruchoma (elastyczna). Oferuje charakterystykę częstotliwościową w zakresie od 58 Hz (-3 dB) do około 800 Hz. Powyżej 800 Hz operuje kopuła tytanowa (umieszczona w hornie) 1,75" z komorą kompensacyjną. Za zakres od 5 kHz do 20 kHz odpowiada 1-calowa tytanowa kopuła z komorą kompensacyjną, zamontowana w specjalnej kwadratowej tubie Tractrix. Wszystkie głośniki pracują w obudowie zamkniętej (brak bass-reflexów). Efektywność kolumn to wysokie 99 dB.

Kolumny zaopatrzone są w maskownice z naturalnego płótna rozciągniętego na drewnianym stelażu. Maskownice montowane są na magnesy. Ich jasny płócienny kolor fantastycznie kontrastuje z ciemną barwą okleiny Australian Walnut. Po zdjęciu maskownicy ujawnia się chropowaty czarny mat lakieru, którym pokryte są fronty. Nawiasem mówiąc, oba warianty wizualne (z i bez maskownicy) kolumn prezentują się doskonale. Co zresztą idealnie widać na zdjęciach.

Dane techniczne
Moc ciągła 100 W
Moc szczytowa 400 W
Skuteczność 99 dB
Impedancja 8 Ω
Pasmo przenoszenia 58 - 20 000 Hz
Częstotliwość podziału zwrotnicy (średnie) 850 Hz
Częstotliwość podziału zwrotnicy (wysokie) 5 000 Hz
Maksymalny poziom akustyczny (db) 116 dB SPL
Parametry głośników
Głośnik wysokotonowy K-107-TI 1 - 2,54 cm kopułka tytanowa
Głośnik średniotonowy K-53-TI 1.75 - 4,45 cm kopułka tytanowa
Głośnik niskotonowy K-28-E 12 - 30,48 cm z włókna kompozytowego

Konstrukcja
Typ obudowy zamknięta
Materiał płyta MDF
Wysokość 605 mm
Szerokość 393 mm
Głębokość 336 mm
Masa 20,00 kg/sztuka





Wyśmienita stolarka; fornir Australian Walnut

Po zdjęciu maskownicy kolumna nadal reprezentuje klasyczne piękno 

Podwójne terminale głośnikowe fabrycznie zaopatrzone w jumpery głośnikowe 



Kilka zdjęć ukazujących Heresy III w towarzystwie sprzętu towarzyszącego

W roli głównej - Klipsch Heresy III Anniversary

Wrażenia dźwiękowe
Do Klipsch Heresy III Anniversary podłączyłem najpierw wzmacniacz hybrydowy Pathos Classic One MK III, a potem lampowy Yaqin MS-650B na bańkach 845 Psvane (kablami Perkune Audiophile Cables serii Elite). To były dwa główne wzmacniacze testowe. Kolumny porównawcze to przede wszystkim podłogowe Living Voice Auditorium R3, a następnie podstawkowe Resonus Studio. Używałem też kondycjoner masy (do głośników) QAR Dynamit. Przewody głośnikowe to Perkune Audiophile Cables serii Elite (i pozostałe przewody także z tej firmy). Całość sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Moje pierwsze zanotowane wrażenie z odsłuchów było następujące. Wspaniałe granie wysokiej klasy po stokroć godne nazwy high-fidelity. Przy czym owo określenie "high-fidelity" w tym przypadku jest niejako surowe, pierwotne, natywne - nie skażone zbytnim narostem technologicznym ostatniego półwiecza. Głośniki, można napisać, grają muzykę w sposób bezpretensjonalny i całkowicie naturalny. To dźwięk swobodny, niewymuszony, acz wysoce plastyczny i energetyczny. Tonalne nasączony i napełniony aż po same brzegi. Żywy, atrakcyjny i wciągający. Kompletny.

To dźwięk rozciągnięty horyzontalnie, z głęboką i szeroką, ale proporcjonalną sceną. Ujawniający mnóstwo szczegółów, różnicujący plany, odkrywający nawet niewielkie zmiany akustyczne. Heresy III gra szybko i atletycznie, ale jednocześnie czysto i naturalnie. Szerokie papierowe membrany basowe lekko i wyraźnie reprodukują niskie tony - i te mocniejsze, słabsze, jak i te niewielkie. Można napisać, że słychać nieomal wszystko. Odsłuchy np. muzyki akustycznej to poezja, uderzenia pałeczką, czy miotełką w bębny są oddawane w stu procentach realistycznie i wiernie. Każdy rytm ma swój osobny tor, swoje indywidualne istnienie. Struny gitar są sprężyste, giętkie i wibrujące .To brzmienie lekko ciepło, wzmocnione doskonałą dynamiką - nawet mosiądz blach jest przenoszony hojnie, bogato i wdzięcznie, zaś przy okazji subtelnie i fizjologicznie. Dawno nie słyszałem aż takiej autentyczności akustycznej. (No chyba, że w większych Klipsch Forte III SE).

Rzeczywiście, małe Klipsch generują dużo dźwięku. Przy czym jest to dźwięk wysokogatunkowy, głęboki, nasycony i wycyzelowany. Oparty na naturalności i tonalności. Zanurzony w symetrii i harmonii. Osadzony w trójwymiarze i perfekcyjnej stereofonii. Istotną cechą brzmienia Heresy III jest fakt, że pomimo instalacji aż dwóch głośników w tubach, brzmienie w ogóle nie jest ani natarczywe, ani agresywne, ani tym bardziej drażniące. To dźwięk powabny, fascynujący, by nie napisać - doskonały. Muzykalny do kwadratu, o ile nie do sześcianu. Finezyjny, wysublimowany i wyrafinowany - idealnie oddający klimat nagrań, atmosferę studia, przebieg koncertów. W jednym słowie - eufoniczny.

Do tego momentu Czytelnik został zasypany przeze mnie samymi ochami i achami na temat jubileuszowych Heresy III. Polał się pyszny miód i posypały słodkie maliny. Nasuwa się pytanie. Czy Heresy III mają więc jakieś wady? Czy to kolumny doskonałe? Odpowiedź brzmi - nie. Tytułowe Klipsch w swojej cenie grają bez wątpliwości idealnie, ale jest jeden haczyk. Potrzebują optymalnie dobranego wzmacniacza - i powinien to być co najmniej wzmacniacz hybrydowy (lampowo-tranzystorowy), a jeszcze lepiej typowo lampowy. Heresy III dopiero zestawione z taką amplifikacją pokażą cały swój potencjał, rozwiną szerokie skrzydła, ujawnią muzykalną i plastyczną duszę. U mnie najlepiej zagrały ze wzmacniaczem lampowym Yaqin MS-650B opartym na dwóch gigantycznych szklanych bańkach 845 Psvane. Mogę napisać, że to magiczny dźwięk typu dokonanego. Skończonego.

Konkluzja
Podsumowanie będzie krótkie, ale treściwe. Klipsch Heresy III Anniversary to fantastyczne kolumny! Muzykalna poezja dźwięku, realizm i wierność brzmienia, zaprawione fantastyczną strukturą i dotykalnością przekazu. Docelowe kolumny przeznaczone dla wymagających wzmacniaczy lampowych, adresowane dla uświadomionych audiofilów i wyrafinowanych melomanów. 100 % rekomendacji.

Klipsch Heresy III Anniversary, cena w Polsce -  14 000 PLN (para).

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Taga Harmony HTA-1200 (test TU) i NuPrime STA-9 (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Resonus Studio (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), Resonus Dictum (test TU), NuPrime DAC-9 (test TU), iFi nano iOne (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.
Przewody rozmaite, ale głównie Perkune Audiophile Cables.


Słuchawki Audictus: Dreamer i Creator

$
0
0

Creator

Dreamer (zdjęcia ze strony Audictus)

Wstęp
Niedawno opisywałem nowe słuchawki Audictus Achiever (czytaj test TUTAJ), które otrzymałem od młodej polskiej firmy spod Poznania. Słuchawki te zaimponowały mi bezpretensjonalnym i muzykalnym brzmieniem o bogatej średnicy i doświetlonymi sopranami. Ponadto Achiever są nieźle zbudowane i pierwszorzędnie wyposażone (solidne etui, odłączany przewód słuchawkowy, metalowe elementy wykończenia, itp) - i to wszystko w konkurencyjnej cenie około 200 PLN! To więcej niż okazja. Dziś czas przyjrzeć się bliżej tańszym "braciom" Achiever, czyli modelom Dreamer (zobacz TUTAJ) i Creator (zobacz TUTAJ). Dreamer kosztuje około 150 PLN, zaś Creator około 100 PLN. Niewiele to jak za słuchawki klasy hi-fi, ciekawe więc czy Dreamer i Creator mogą w jakimś stopniu dorównać wyższym Achiever? A jeżeli tak, to o jaki poziom?

Wrażenia ogólne i budowa
Dreamer i Creator, analogicznie jak Achiever, dostarczane są w solidnym, tekturowym pudełku z błyszczącego kartonu i z przymocowanym doń plastikowym wieszakiem. Po otwarciu pudełka ukazują się złożone słuchawki wciśnięte w ochronne formy z cienkiego tworzywa sztucznego. Brak tu etui ochronnego, tak przeze mnie chwalonego w Achiever. To pierwszy minus (a w zasadzie minusik, bo przecież pokrowiec nie jest obowiązkowy). Przewody są zwinięte i włożone pod spód formy. Niestety, przewody nie są odłączane - drugi minusik. W komplecie znajduje się wyłącznie gwarancja i mini-instrukcja obsługi. To wszystko. (O trzecim minusie napiszę w dalszym tekście).

Jeśli chodzi o design i wykonanie. Creator to słuchawki o porównywalnych rozmiarach jak Achiever. Zbudowane są prawie w całości z tworzywa sztucznego ABS, zaś poduszki padów i pod pałąkiem wykonane są z ekologicznej skóry (perforowanej). Pałąk jest składany i regulowany (do pewnego zakresu). Kapsle muszli zbudowane są z plastiku pokrytego farbą udającą aluminium (dość słabo udającego, należy dopisać). Pozostała część muszli to czarny matowy plastik. Słuchawki są zbudowane ze skręcanych, a nie klejonych elementów (duży plus!). Przewód słuchawkowy doprowadzany jest do lewej muszli. Przewód pokryty jest materiałowym oplotem, nieźle to wygląda. Na przewodzie zainstalowano regulator (z mikrofonem) obsługujący rozmowy telefoniczne oraz funkcje typu "ciszej - głośniej".

Z kolei Dreamer mają nieco lżejszą konstrukcję niż Creator, są też mniejsze - mają mniejsze muszle i węższy pałąk. To jakby wypadkowa modeli Creator i Achiever. Wizualnie prezentują się naprawdę nieźle. Przy czym wykonane są także nieomal w całości z tworzyw sztucznych ABS (pałąk, muszle, a pady z ekologicznej skóry) poza jednym wyjątkiem. Kapsle muszli mają nakładki na prawdziwej skóry lakierowanej na czarno i na brzegach przeszytej nićmi. Bardzo dobrze to wygląda. Tak jak Creator, słuchawki są zbudowane ze skręcanych, a nie klejonych elementów. Przewód jest doprowadzony do lewej muszli, jest nieodłączalny. Ma zainstalowany wielofunkcyjny regulator z mikrofonem. Niestety, nie wiadomo dlaczego producent nie zdecydował się pokryć przewodu (analogicznie jak w Creator) materiałowym, tkanym oplotem, a zwykłym gumowym.

Mój zachwyt a'propos wykonania Craeaor i Dreamer jest nieco mniejszy niż w przypadku Achiever. Pomijam już fakt braku pokrowca transportowego i nieodłączalnego przewodu słuchawkowego, bo bez tego można żyć. Sam design i konstrukcja są również bez zarzutu. Słuchawki są skręcane, a nie zwyczajnie klejone. W cenie słuchawek to i tak mistrzostwo świata. Mój zarzut dotyczy niezbyt starannego wykonania. Na przykład spod skórki naklejonej na kapsle muszli Dreamer leciutko wyziera mała plama kleju, srebrne kapsle muszli po bokach mają widoczne nieobrobione ślady wytłoczeń. Z kolei pady mogłyby być precyzyjniej (równiej) uszyte. To są oczywiście drobiazgi, ale istotnie wpływające na ogólną ocenę wizualną. (I to jest właśnie ten trzeci minus, o którym pisałem wcześniej). Naturalnie, w cenie słuchawek oscylującej pomiędzy 100 a 150 PLN byłoby nieuczciwością oczekiwać czegoś więcej, ale dla porządku rzeczy musiałem o tych lekkich niedoróbkach wspomnieć.

Ergonomia
Ergonomia to mocna strona słuchawek Audictus. Są lekkie - Dreamer 130 gram, Creator 168 gram. Dobrze leżą na małżowinach usznych i czaszce, nie cisną, nie uwierają. Układają się komfortowo i wygodnie. Miękkie i dość grube pady dobrze przywierają do powierzchni małżowin. Swobodnie można słuchać muzyki nawet przez długie godziny - i to bez większego zmęczenia. Creator mają większy stopień regulacji objętości pałąka niż Dreamer. Dreamer na duże głowy mogą okazać się po prostu za małe.

Ergonomię psują nieco przewody, które nie są odłączane, ale to szczegół nie wpływający na generalną wygodę noszenia Craetor i Dreamer. Samo tłumienie od warunków zewnętrznych stoi na przyzwoitym poziomie. Podobnie w drugą stronę - dźwięk "nie ucieka" ze słuchawek do otoczenia. Brawo.

Dane techniczne
Dreamer
Średnica przetworników 40 mm
Typ głośnika Neodymowy
Impedancja 32 Ω
Dynamika 103 dB +/-3 dB
Pasmo przenoszenia 20 Hz - 20 kHz
Masa 130 gram

Creator
Średnica przetworników 40 mm
Typ głośnika Neodymowy
Impedancja 32 Ω
Dynamika 102 dB +/-3 dB
Pasmo przenoszenia 20 Hz - 20 kHz
Masa 168 gram 

Solidne i estetyczne opakowania



Plastikowe formy zapewniają unieruchomienie słuchawek



Bardzo przyzwoity design i wykonanie Creator

Uwagę zwracają perforacje skóry padów



Kapsle z tworzywa ABS pomalowanego na "aluminiowo"

Przewód słuchawek Creator - materiałowy oplot


Dreamer to bardzo ładne słuchaweczki

Naturalna skóra na kapslach muszli





Piątka za design!

Skręcane, a nie klejone elementy.

Przetwornik

Zdjęty pad z muszli

Wrażenie dźwiękowe
Dreamer i Creator przede wszystkim podłączałem do smartfona iPhone 6S, jak i tabletu iPad Air 2. Stosowałem mobilny wzmacniacz słuchawkowy/DAC Encore mDSD, czasami też wzmacniacze słuchawkowe S.M.S.L. M7 i Pioneer U-05. Słuchawki porównawcze to Encore RockMaster Live, Audictus Achiever, Koss PortaPro i Sennheiser PX100. Muzyka w stu procentach pochodziła z serwisu sreamingowego Tidal HiFi.

Najkrócej pisząc. Dreamer gra bardzo podobnie do modelu Achiever. To brzmienie zaskakująco (jak na cenę 149 PLN) harmonijne, równe i ułożone. Nie przedobrzone, można napisać. Słuchawki oferują dźwięk dobrze zbudowany, klarowny i rytmiczny, optymalnie nasączony muzyką, a równolegle nie podbity basami i zbytnio nie rozjaśniony. Granie typu przyjaznego, z mięsem, z drivem i całkiem niezłą szczegółowością (ale bez przesady). Niskie tony są żwawe i bujne, lecz nie natarczywe. Zbalansowane. Z kolei średnica nie dominuje, nie jest wypychana do przodu, a stanowi równoprawne pasmo. Instrumenty są wystarczająco dźwięczne, choć mają ciut mniejsze rozmiary niż zazwyczaj. Natomiast scena głównie rozciągnięta jest na boki, nie sięga w głąb. Poszczególne plany są ledwo wyczuwalne, całość spektaklu muzycznego odbywa się na przedzie.

Ogólnie rzecz biorąc, Dreamer w swojej umiarkowanej cenie, naprawdę dobrej budowie i przyzwoitym wykonaniu zasługują na pochwałę. I to pomimo kilku drobnych potknięć, o których pisałem ma początku (plama kleju przy skórze naklejonej na kapsel muszli, brak odłączanego kabla, czy etui).

Creator z racji faktu, że mają nieco inną budowę mechanizmu regulacji pałąka i muszli (niż Achiever i Dreamer) na mojej głowie i uszach gorzej się układały. Nie jest to wada, ale warto przed zakupem przymierzyć słuchawki. Ale idąc do dźwięku. No cóż, to już nie jest granie typowe dla Achiever i Dreamer. Dźwięk jest trochę gorszej kategorii, ale nadal co najmniej dobry. Atrakcyjny, bogaty i różnorodny. Mniej spektakularny niż modelach wyższych, lecz żyzny, soczysty i zaprawiony muzykalnością. Basy są większe i mocniejsze (co może spodobać się dużej grupie odbiorców), aczkolwiek przez to nie są już tak dobrze naturalne, bo z lekka rozdmuchane. Zresztą sprzyjają temu zjawisku znacznie większe rozmiary muszli i głębsze pady. Scena odsłuchowa podobna jest do tej w Dreamer. Nie jest zawężona, lecz poszerzona też nie jest. Jest przyzwoicie rozciągnięta na boki, z małym jedynie pogłębieniem. Całość muzyki koncentruje się na pierwszych planach. Ale gra ta muzyka że hej!

Podsumowując. Model Creator jest przyzwoicie zbudowany, starannie wykonany (poza małymi niedoróbkami w obróbce plastiku muszli), a co najistotniejsze - rzetelnie i ładnie grający. W cenie 99 PLN trudno oczekiwać cudów, a Creator i tak oferuje bardzo wiele.

Dla mnie oba modele Audictus, czyli Dreamer i Creator (a także trzeci - Achiever, wcześniej opisywany) to spore odkrycie i frajda, że polska firma porwała się na konstruowanie i brandowanie słuchawek własnym, krajowym szyldem. Należy życzyć Audictus powodzenia i kontynuacji tej szczególnjej misji, bo dostarcza naprawdę solidne produkty bardzo rozsądnie wyceniane. Czas teraz na jakiś model typowo high-fidelity.

Ceny w Polsce: Audictus Dreamer - 149 PLN, Audictus Creator - 99 PLN.



Słuchawki planarne Acoustic Research AR-H1 - zapowiedź testu

$
0
0

Słuchawki Acoustic Research AR-H1 (zdjęcia z firmowej strony)


Kilka dni temu od białostockiego dystrybutora Rafko przyjechały do mnie ciekawe słuchawki. To Acoustic Research AR-H1 (zobacz TUTAJ). To modele planarne, zwane także jako magnetoplanarne lub ortodynamiczne. Zamiast przetworników dynamicznych mają zainstalowane cienkie metalowe wstęgi, które pobudzane są w polu magnetycznym sygnałem elektrycznym tym samym drgając a przez to jednocześnie generując falę akustyczną, czyli dźwięk. Co ciekawe, pomimo tak zaawansowanej konstrukcji i niemałych rozmiarów, słuchawki te przewidziane są przede wszystkim do zastosowań mobilnych takich jak przenośne odtwarzacze, a nawet zwykłe smatrfony (sic!). Świadczy o tym krótki fabryczny przewód słuchawkowy (1,2 m), mały jack 3,5 mm, jak i niska impedancja 30 Ohm.

Oczywiście, Acoustic Research (zobacz TUTAJ) to amerykańska firma bardzo zasłużona dla sprawy audio hi-fi, szczycąca się ponad 60-cio letnią historią. Do niedawna koncentrowano się wyłącznie na tradycyjnych komponentach audio (m.in. głośniki, kolumny, gramofony), zaś kilka lat temu powstał dział produkcji słuchawek oraz adresowanych doń odtwarzaczy przenośnych. 

Kilka słów od producenta. Acoustic Research AR-H1 to hiendowe słuchawki planarne o ciepłym, miękkim i niezwykle gładkim brzmieniu. Dzięki zastosowaniu planarnego przetwornika impedancja jest zawsze niezmienna - w całym paśmie  przenoszenia. To minimalizuje straty energii i sprawia, że słuchawki pracują wydajnie w pełnym paśmie - szczególnie w najwyższym paśmie, gdzie w przypadku klasycznych przetworników dynamicznych impedancja rośnie co utrudnia skuteczne oddawanie dźwięku. Otwarta obudowa pozwala na wielogodzinny odsłuch w komfortowych warunkach i znacząco podnosi przestrzenność brzmienia. 

Potężny, 86-milimetrowy przetwornik napędzany magnesami neodymowymi osiąga nietypowo wysoką dla słuchawek planarnych skuteczność na poziomie aż 100 decybeli. Realne, zmierzone pasmo przenoszenia sięga aż 70 000 Hz, zaś bas schodzi do 10 Hz, co jest wartością większą, niż potrzeba. A to wszystko przy impedancji 33 Ohm, która pozwala na swobodny odsłuch ze smartonu lub jeszcze lepiej - z firmowego odtwarzacza przenośnego. Tyle od producenta.

Dane techniczne
Przetworniki Magnetostatyczne (wstęgowe)
Konstrukcja obudowy otwarta
Skuteczność 100 dB
Impedancja 33 Ohm
Zniekształcenia THD < 1 %
Pasmo przenoszenia 10 - 70 000 Hz
Długość przewodu 1,2 m
Typ wtyku 3,5 mm mini jack
Rozmiar przetwornika 86 mm
Masa (bez kabla) 390 gram

Tytułowe słuchawki planuję zabrać na dwutygodniowe wakacje. Źródłem będzie zwykły iPhone 6S (na przemian z iPad Air 2) zaopatrzony we wzmacniacz słuchawkowy/DAC Encore mDSD, zaś muzyka będzie pochodziła z serwisu Tidal HiFi. Zapraszam do lektury testu w lutym br.











Sieciowy amplituner stereo Pioneer SX-N30AE

$
0
0
Pioneer SX-N30AE w wersji srebrnej


Pioneer SX-N30AE w wersjach srebrnej  i czarnej (zdjęcia ze strony Pioneer)

Wstęp
Pod sam koniec roku 2017 od gdyńskiego dystrybutora DSV Sp. z o.o. Sp. k. odebrałem najnowszy sieciowy amplituner stereo Pioneer SX-N30AE (zobacz TUTAJ). To jak określa go producent: "odbiornik sieciowy Pure Audio 2 x 110 W, z zintegrowanym dwupasmowym WiFi, Spotify, Tidal, Deezer, TuneIn, zintegrowaną technologią Chromecast, DTS Play-Fi, optycznym wejściem cyfrowym, wejściami Phono i Line, łącznością Bluetooth", czyli innymi słowy, jest to wzmacniacz zintegrowany stereo z rozbudowanymi funkcjami streamingu i tunerem. Dodatkowo urządzenie ma też wbudowany wewnętrzny DAC (PCM i DSD). Nieźle jak na urządzenie kosztujące mniej niż 2 500 PLN. Lecz do takiej multifunkcjonalności od kilku lat melomani są już dobrze przyzwyczajeni (vide takie marki jak Onkyo, Yamaha, Denon, czy właśnie Pioneer). Ciekawe więc jak tytułowy amplituner poradzi sobie na tle tak gęstej konkurencji?

Wrażenia ogólne i budowa
Tradycyjnie zacznę od opisu opakowania. Pioneer bardzo solidnie pakuje swoje urządzenia w duże kartony, większe niźli by nakazywała logika. Ma to znaczenie dla bezpiecznego transportu. Tym bardziej, że w kartonie zawsze znajduje się dużo ochronnych gąbek, styropianów, pianek, etc. Nie inaczej jest w przypadku SX-N30AE. Spoczywa unieruchomiony pośród czterech styropianowych form. W komplecie znajduje się pilot zdalnego sterowania (wraz z bateryjkami), dwie anteny, instrukcja obsługi i gwarancja. Przewód sieciowy jest przymocowany na stałe do obudowy.

Design amplitunera jest typowy dla stylistyki Pioneer kilku ostatnich lat. Prosty, lecz elegancki i efektowny aluminiowy front (anodyzowany na czarno), a na nim spory wyświetlacz. Zaś dookoła niego w kilku osobnych grupach - pokrętła i przyciski. Wyświetlacz LED jest multifunkcyjny. Wyświetlane są na nim wszelkie informacje o poziomie głośności, aktywnych źródle, stacji radiowej, trybie pracy, tytuły utworów i albumów podczas streamingu, etc. W dolną ramę wyświetlacza wkomponowano aż siedem przycisków funkcyjnych służących m.in. do obsługi tunera, programowania, ustawiania wyświetlacza, itp. Po prawej stronie ekranu wyświetlacza zainstalowano duże pokrętło głośności, a zaraz obok sześć małych przycisków do nastawów tunera. Na dole znajdują się trzy pokrętła ustawione w rzędzie. Są to kolejno regulatory sopranów, basów i balansu. Po lewej stronie panelu frontowego zamontowano przycisk sieciowy wraz z diodą. Obok jest druga dioda świecąca w trybie czuwania urządzenia. W bezpośrednim sąsiedztwie umieszczono przycisk "Direct" służący do ominięcia regulacji barwy dźwięku i balansu. Włączony świeci na niebiesko. Niedaleko zainstalowano pokrętło selektora źródeł (wewnętrzny tuner, streaming, kilka analogowych, dwa cyfrowe, bezprzewodowy Bluetooth). Oprócz powyższych regulatorów na płycie czołowej znajduje się dwa gniazda: USB dla przyłączenia zewnętrznego urządzenia przenośnego oraz słuchawkowe na duży jack 6,3 mm.

Z tyłu znajdują się podwójne terminale głośnikowe (po dwa dla lewej i prawej strefy), dwa rzędu ośmiu par gniazd RCA (w tym jedna para przedwzmacniacza gramofonowego MM i para wyjściowych Line-Out). Jest też gniazdo RCA adresowane dla podłączenia dodatkowego subwoofera. Po lewej stronie znajdują się (osobno wydzielone) dwa gniazda cyfrowe S/PDIF: optyczne Toslink i współosiowe (brak wejścia cyfrowego USB). Obok znajdują się gniazda LAN i USB dla zewnętrznej pamięci, a tuż pod nimi gniazda antenowe. Z tyłu są jeszcze dwie anteny (Wi-Fi i Bluetooth). Jak widać, tytułowy Pioneer wyposażony jest doskonale, bo ponadstandardowo.

O obsłudze nie ma co zbytnio się rozpisywać. Amplituner stereo to dość prosta rzecz pod tym względem. Jeśli chodzi zaś o obsługę streamingu, to sprawa też jest nieskomplikowana. Wystarczy podpiąć amplituner pod domową sieć WiFi i wprowadzić (via pilot zdalnego sterowania) hasła do np. Tidal i już - można grać. Podobnie z Bluetooth - nastawić źródło w amplitunerze na Bluetooth i sprawować urządzenie z drugim, a następnie na nim odwarzać muzykę. Pod względem komfortu i zasobów rozmaitych funkcji Pioneer SX-N30AE jest wręcz doskonały!

Kilka słów od producenta. SX-N30AE to najnowszy amplituner stereo od Pioneer. Nowe urządzenie wyposażono w mocne wzmacniacze Direct Energy, które osiągają doskonałą transmisję sygnału i wysoki stosunek sygnał/szum poprzez optymalizację obwodów i odpowiednie rozmieszczenie części. Dzięki temu urządzenie osiąga moc aż 135 Wat na kanał. Amplituner wyposażono w łączność bezprzewodową Bluetooth oraz Wi-Fi, tym samym do dyspozycji mamy możliwość stworzenia systemu multi-room FireConnect oraz korzystanie z DTS Play-Fi i wbudowanego Chromecasta. SX-N30AE posiada sześć wejść analogowych: jedno phono dla wkładek MM, dwa cyfrowe zarówno optyczne jak i koaksjalne oraz jedno wyjście line-out i jedno do podłączenia subwoofera. Ponadto dwa gniazda USB dają możliwość podłączenia dodatkowych źródeł cyfrowych. Najnowszy model oferuje również wsparcie dla bezprzewodowego odtwarzania muzyki z komputera PC lub serwera NAS podłączonego do sieci Wi-Fi. 

Wspierane są pliki MP3, WMA, AAC, 192 kHz High Res WAV/AIFF/FLAC, Apple Lossless oraz bezpośrednie odtwarzanie DSD 5.6/2.8 MHz. Można także korzystać z zasobów muzycznych serwisów takich jak: Spotify, TIDAL czy Deezer. SX-N30AE jest także kompatybilny z AirPlay, dzięki czemu łatwo odtworzymy muzykę bezprzewodowo z iPhone'a lub iPad'a. Wbudowany Chromecast pozwala na streamowanie ulubionych utworów, radio czy podcastów z urządzeń mobilnych wprost do głośników. Odtwarzaniem można sterować z dowolnego miejsca w domu, za pośrednictwem aplikacji kompatybilnych z Chromecast na iPhone, iPadzie, smartfonach Android, tabletach oraz komputerze Mac lub PC. SX-N30AE pozwala na odtwarzanie cyfrowego radia DAB dzięki dołączonemu adapterowi AS-DB100. Cyfrowe radio zapewnia znacznie lepszą jakość dźwięku oraz wyświetlanie np. autora utworu i dodatkowych informacji (zależne od nadawcy).


Pudło typowe dla Pioneer - duże i solidne


Bezpieczny sposób pakowania; wyposażenie standardowe

Pilot zdalnego sterowania

Klasyczny design Pionner - skromny, ale estetyczny

Dużo regulatorów

Po prawej - duża gałka regulacji głośności



Wyjątkowo duży wyświetlacz


Tył urządzenia - podwójne terminale głośnikowe, wejścia cyfrowe, multum wejść analogowych RCA, w tym phono, wyjścia w przedwzmacniacza, wyjście na subwoofer, gniazda antenowe i sieciowe, dwie anteny (WiFi i Bluetooth), itd.


Pioneer SX-N30AE stoi na wzmacniaczu Cayin CS-120A


Spojrzenie na cały system odsłuchowy

Wrażenia dźwiękowe
Amplituner testowałem w połączeniu z kolumnami podłogowymi Living Voice Auditorium R3 oraz podstawkowymi Resonus Studio. Serwis streamingowy to Tidal HiFi/Master; odtwarzacz sieciowy to Auralic Aries Mini wraz z DAC Pioneer U-05. Całość sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Do Pioneer SX-N30AE doprowadziłem sygnał z Tidal HiFi. Słuchałem też radia analogowego (PR3 Trójka). O dziwo (jak na niską cenę urządzenia), dźwięk okazał się być żywy, energetyczny i harmonijny. Dobrze ułożony, uporządkowany i czysty, a do tego sprężysty i soczysty. Może nie jest to poziom brzmienia urządzeń referencyjnych (co oczywiste), ale w dźwięku nic nie wadzi, nie przeszkadza, nie drażni. Sygnał jest dość transparentny i naturalny. Nie czuć zanadto ani większych podbarwień, ani głębszych pogrubień, czy retuszów. Dźwięk jest tak skonstruowany, aby był odbierany jako kształtny, pełny, żyzny i atrakcyjny. To brzmienie nasycone, obszerne oraz plastyczne, lecz bez większej rozdzielczości, audiofilskiej wyrazistości, jak i bez stuprocentowo naturalnej barwy. Dźwięk jest głównie nastawiony na średnicę, jej kształt i wymiar, choć oczywiście basy i soprany też współistnieją, choć nie są już tak zróżnicowane. Chcę jednak podkreślić że wolumen i kontent brzmienia SX-N30AE bardzo dobrze oddają istotę i sens muzyki, choć jest to pewnego przybliżenie i rysunek, a nie wierna fotografia lub kopia. Odsłuchy są przyjemne i nie męczące. A to już coś.

Scena budowana przez tytułowy amplituner Pioneer jest zaskakująco szeroka i rozłożysta, co w przypadku budżetowych urządzeń wcale nie jest takie oczywiste. Podobnie sprawa ma się ze stereo. Przestrzeń ładnie rozkłada się na boki ukazując dużą scenę muzyczną z dobrze poukładanymi nań poszczególnymi instrumentami (od jednej do drugiej strony). Jednakże całość zdarzeń odbywa się głównie na froncie, głębia jest umiarkowanie zaznaczona, zaś tło nie jest doskonale czarne. Pierwszy plan przynosi najwięcej informacji o nagraniach, to tu rozgrywa się większa część spektaklu. Jest to spektakl autentyczny - z dużymi (ale proporcjonalnymi) instrumentami, które mają sowitą masę i niezły obrys, z kolei wokale mają prawidłową ekspozycję i ciepławą barwę sprzyjającą każdemu gatunkowi muzycznymi, włączając w to nawet opery i oratoria. Pioneer potrafi grać. Brawo.

Konkluzja
Pioneer SX-N30AE to bezpieczny i optymalny (oraz niedrogi!) wybór dla melomana, który pragnie cieszyć się rzetelnym dźwiękiem o przyjaznej barwie, a równolegle dla melomana, który nie gardzi nowymi technologiami steramingowymi oraz bezprzewodowym przesyłem sygnału. Multum funkcji zaaplikowanych w Pioneer SX-N30AE wręcz poraża rozmaitością (streaming, łączność Bluetooth i WiFi, DAC PMC i DSD, phono, etc), co czyni go niezwykle konkurencyjnym na tle innych. A do tego dysponuje więcej niż dobrym dźwiękiem - rozległym, masywnym i bogatym, choć trudno nazwać go stricte audiofilskim. W ogólnym rozrachunku mocne pięć gwiazdek.

Cena w Polsce - 2 199 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Taga Harmony HTA-1200 (test TU), Cayin CS-120A i NuPrime STA-9 (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Resonus Studio (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), Resonus Dictum (test TU), NuPrime DAC-9 (test TU), iFi nano iOne (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.
Przewody audio rozmaite, ale głównie Perkune Audiophile Cables.
 

Słuchawki Bluetooth V-Mode Crossfade 2 Wireless - zapowiedź testu

$
0
0


Warszawski Audiomagic.pl dopiero co przesłał mi nowe słuchawki V-Moda Crossfade 2 Wireless (zobacz TUTAJ). Są to słuchawki bezprzewodowe wykorzystujące łączność Bluetooth. Mają wbudowany akumulator umożliwiający aż do 14 godzin odsłuchów non-stop. Zaś 30-minutowe doładowanie pozwala na kolejne 3 godziny użytkowania. Niezły wynik. V-Moda to marka amerykańska produkująca całkiem pokaźną rodzinę słuchawek, ale także głośniki bezprzewodowe oraz różne akcesoria. Jej partnerem strategicznym jest firma Roland, znana głównie na rynku profesjonalnym. V-Moda to segment luksusowy lub około-luksusowy; design i wykonanie wszelkich produktów z jej logo to najwyższy poziom jakościowy.

Słuchawki zabieram na dwutygodniowe wakacje. Będę je "napędzać" za pomocą iPhone 6S oraz iPad Air 2. Źródło to serwis streamingowy Tidal HiFi. Zapraszam do lektury testu w lutym br.

* * *

Kilka słów od producenta. V-Mode Crossfade 2 Wireless to mistrzowsko wykonane materiały - doskonałe lekkie komponenty metalowe, pianka pamięciowa BLISS i ponad 5-letnie doświadczenie w zakresie badań i rozwoju komfortu. Certyfikacja Hi-Res Audio (tryb przewodowy) - obsługa częstotliwości powyżej 40 kHz ze źródłami muzycznymi Hi-Res certyfikowana przez Japan Audio Society (JAS).

50-milimetrowy, dwu-membranowy przetwornik objęty wnioskiem patentowym - wewnętrzna i zewnętrzna część membrany odseparowuje bas od pozostałych pasm i sprawia, że nie "zalewa" on tonów średnich i wysokich. Jego jakość testowana jest na sześciu częstotliwościach, co owocuje ściślejszą konsystencją od konkurencji, często o rząd wielkości. Micro VAMP - technologia z legendarnego AMP/DACa V-Moda VAMP została skondensowana i zamknięta w obudowach Crossfade Wireless.

Analogowe, purystyczne zero opóźnienia - brak cyfrowego EQ kolorującego dźwięk, który zanieczyszcza dźwięk i powoduje niedopuszczalne opóźnienia w filmach, grach i podczas DJingu lub występów muzycznych.  Do 14 godzin bezprzewodowej muzyki, 30 minut szybkiego ładowania dla kolejnych 3 godzin bezprzewodowych odsłuchów i nieograniczony niczym czas przewodowych odsłuchów z analogowym przewodem zapewniającym praktycznie nierozróżnialny dźwięk. "Go the Distance" - sparuj słuchawki ze swoim urządzeniem Bluetooth i ciesz się odsłuchami w odległości do 10 metrów.

Przewodowo-bezprzewodowa hybryda - ciesz się największymi zaletami obu rozwiązań: bezprzewodowością kiedy potrzebujesz wolności, przewodem gdy padnie bateria, gdy potrzebujesz analogowej, zerowej latencji w grach, filmach czy podczas występów na żywo, lub gdy masz ochotę podłączyć słuchawki do zewnętrznego wzmacniacza. Pasywna izolacja akustyczna - naturalne odcięcie się od niepożądanych hałasów z zewnątrz bez syczenia aktywnej redukcji szumów (ANC). Zawias CliqFold - objęty wnioskiem patentowym, luksusowy mechanizm zawiasowy, który pozwala precyzyjnie złożyć słuchawki, by zmieściły się do swojej nieprawdopodobnie małej obudowy egzoszkieletowej.

"Mind the Gap" - Elegancki design oprawia naturalne linie rysów twarzy i minimalizuje nieestetyczną lukę. Ponad 5 lat badań i rozwoju w zakresie ergonomii, wynikiem których jest ergonomiczny pałąk i heksagonalny kształt obudów i nauszników, który w sposób naturalny dopasowuje się do linii rysów twarzy i minimalizuje przerwy. Opcjonalne zestawy personalizowanych tarcz "Custom Shield" - wydrukujemy 3D lub wygrawerujemy laserowo Twoje logo lub emblemat, zmień materiał i kolor swoich tarcz.

Wojskowa wytrzymałość. Praktycznie niezniszczalny pałąk STEELFLEX pokryty wegańską skórą, który pozwala użytkownikowi regulować siłę docisku i zapewnia znacznie większą wytrzymałość od zwykłych, plastikowych pałąków. Stalowa rama. Etui w formie egzoszkieletu. Są odporne na wysokie i niskie temperatury, wilgotność, mgłę solną i promienie UV.

Specyfikacja
Typ: zamknięte, wokółuszne
Przetwornik: dynamiczny, dwu-membranowy, 50 mm
Moduł Bluetooth: Energooszczędny chipset Qualcomm CSR
Pojemność baterii: 430 mAh
Czas pracy w trybie bezprzewodowym: do 14 h
Latencja w trybie przewodowym: 0 ms
Pasmo przenoszenia: 5 - 40 000 Hz
Czułość: 100 dB @ 1 kHz 1 mW
Czułość mikrofonu: -42 dB @ 1 kHz
Pasywna izolacja akustyczna: -15 dB
Impedancja: 32 Ohm
Masa: 309 g








Viewing all 1477 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>