Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1477 articles
Browse latest View live

Przetwornik c/a Audio-GD NFB-7.77 - zapowiedź testu

$
0
0


Zdjęcia NFB-7.77 ze strony 4HiFi


Dziś z gliwickiego 4HiFi przyjechał do mnie nanowszy Audio-GD NFB-7.77  (zobacz TUTAJ). NFB-7.77 to w pełni zbalansowany przetwornik cyfrowo-analogowy, zbudowany na dwóch układach Sabre ES9038Pro pracujących w trybie dual mono. Wspaniała maszyna!
Cechy
•6 wejść cyfrowe: BNC 24bit/96KHz; 2xRCA 24 bit/192 kHz; Optical 24 bit/96 kHz; I2S; USB 32 bit/384 kHz;
•wyjście analogowe DAC: XLR/RCA/ACSS
•procesor FPGA
•Przetworniki DAC - 2 x Sabre ES9038Pro
•Obsługiwany format audio portu USB Amanero Combo 384 16/24/32-bit z obsługą częstotliwości próbkowania 44.1 kHz, 48 kHz, 88.2 kHz, 96 kHz, 176.4 kHz, 192 kHz, 384 kHz (Mac OS)
•Dyskretna konstrukcja modułu analogowego, w pełni zbalansowana, bez żadnego wzmacniacza operacyjnego w kanałach sygnałowych - ACSS (Audio-gd Current Signal System)
•Tor audio pozbawiony kondensatorów sprzęgających w module analogowym - Non-feedback
•Transformatory modułu zasilania 3 x R-core
•21 grup PSU stabilizacji zasilania
•próbkowanie SPDIF 44.1 kHz, 48 kHz, 88.2 kHz, 96 kHz, (192 kHz o ile wspiera źródło)
•Obsługa maksymalnie PCM 32 bit/384 kHz
•DSD, DXD
•Montaż przewlekany







Przerwa wakacyjna

$
0
0


Niniejszym zawiadamiam, że załoga Stereo i Kolorowo wyjechała na zimowe wakacje do dalekich, ciepłych krajów. Przerwa redakcyjna potrwa do 2 lutego. Wówczas też ukaże się plan recenzji na luty 2018 r.

Na wyjazd zabrałem następujące sprzęty hi-fi:

- wzmacniacz słuchawkowy i DAC Encore mDSD (zobacz TUTAJ),
- słuchawki Acoustic Research AR-H1 (zobacz TUTAJ),
- słuchawki (V-Moda Crossfade 2 Wireless (zobacz - TUTAJ).

Źródłem będą dwa iPhone'y oraz iPad Air 2 z zainstalowanym serwisem streamingowym Tidal HiFi.

Plan recenzji - luty 2018 r.

$
0
0


Dwutygodniowe zimowe wakacje w ciepłych krajach zakończone. Czas zabrać się za lutowe recenzje, tym bardziej że na wyjeździe miałem ze sobą dwie pary testowych słuchawek: bezprzewodowe V-Moda Crossfade 2 Wireless oraz magnetoplanarne Acoustic Research AR-H1.

1. Jako pierwszy, na dniach, ukaże się test bezprzewodowych słuchawek V-Moda Crossfade 2 Wireless (zobacz TUTAJ). Są to jeszcze mało znane w Polsce słuchawki amerykańskiej firmy, ale po stokroć warte szczególnej uwagi.




2. Zaraz potem planuję opublikować recenzję magnetoplanarncych słuchawek Acoustic Research AR-H1 (zobacz TUTAJ). To, podobnie jak V-Moda produkt amerykański, zupełnie nowy na rynku polskim.




3. Na początku stycznia br. przyjechał do mnie premierowy wzmacniacz zintegrowany Cayin CS-120A. Gigantyczna maszyna oparta w całości o tranzystory a nie o lampy elektronowe, do czego przecież Cayin przyzwyczaił już wielu użytkowników. A jak CS-120A gra? Zapraszam do lektury testu w pierwszej dekadzie lutego.




4. W kolejce czeka super-premierowy przetwornik cyfrowo-analogowy Audio-gd NFB-7.77 (zobacz TUTAJ). To DAC zbudowany na dwóch układach Sabre ES9038Pro pracujących w trybie dual mono. Multi-fukcjonalny i bardzo bogato wyposażony.




5. Pan Zbigniew Jerzyński z Hiend-Audio (firmowa strona TUTAJ) zapowiada rychłą wysyłkę swojego najnowszego "dziecka". Będzie to przewód zasilający Ziggy Picasso następca Ziggy Inception X.5. Jestem bardzo ciekawy tego nowego Piacassa. (poniżej zdjęcie poglądowe prototypu).



6. Być może w lutym gdyńskiemu dystrybutorowi DSV sp. z o.o. sp. k. uda się dostarczyć do testów premierowy odtwarzacz płyt CD/SACD i DAC Pioneer PD-70AE (zobacz TUTAJ). Urządzenie to okazało się być na tyle oczekiwane i pożądane, że znika z rynku niczym kamfora. Trzeba czekać.



7. Pozostałe ewentualne lutowe zapowiedzi opublikuję w miarę spływania do mnie kolejnych sprzętów do testów. Zapraszam do lektury Stereo i Kolorowo.

Słuchawki bezprzewodowe V-Moda Crossfade 2 Wireless

$
0
0
Pani na fotografii po prawej ma na uszach model Crossfade 2 Rose Gold z Bluetooth aptX; zaś pani po lewej model White - bez aptX 

Zewnętrze płytki na muszlach są wymienne - można je wymieniać na nieskończoną ilość wzorów, w tym o druku 3D (oba zdjęcia ze strony V-Moda)

Wstęp
Na początku stycznia warszawski Audiomagic.pl przesłał mi nowe słuchawki V-Moda Crossfade 2 Wireless (zobacz TUTAJ). Są to słuchawki bezprzewodowe wykorzystujące łączność Bluetooth. Mają wbudowany akumulator umożliwiający aż do 14 godzin odsłuchów non-stop. Zaś 30-minutowe doładowanie pozwala na kolejne 3 godziny użytkowania. Niezły wynik.
Firma V-Moda nie jest w Polsce jeszcze zbyt znana. Zupełnie niesłusznie. To marka amerykańska produkująca całkiem pokaźną rodzinę słuchawek, ale także głośniki bezprzewodowe oraz różne akcesoria. Jej partnerem strategicznym jest japońska firma Roland, znana głównie na rynku profesjonalnym. Inny partner to Boss Audio (też z rynku PRO). V-Moda reprezentuje luksusowy segment użytkowy lub około-luksusowy; design i wykonanie wszelkich produktów z jej logo to najwyższy poziom jakościowy. Z całą ofertą V-Moda można zapoznać się TUTAJ.

Tytułowe słuchawki zabrałem na dwutygodniowe wakacje w ciepłych krajach. "Napędzałem" je za pomocą iPhone 6S oraz iPad Air 2. Źródłem był serwis streamingowy Tidal HiFi. Ale zanim o samych wrażeniach dźwiękowych, najpierw wypada tradycyjnie napisać kilka słów o wrażeniach ogólnych i budowie.

Wrażenia ogólne i budowa
Słuchawki dostarczane są w niewielkim pudełku z klipsem zamykającym górne wieczko. Po jego otwarciu widać szarą gąbkę, pod którą znajduje się etui wraz ze słuchawkami i dwoma przewodami (słuchawkowy i USB do ładowania akumulatora). Tradycyjnie w opakowaniu znajduje się instrukcja obsługi oraz gwarancja. Etui transportowe wykonane jest z twardego, szarego tworzywa sztucznego wytłoczonego w kształt złożonych słuchawek V-Moda (tzw. egzoszkielet). Obie jego połówki łączą się za pomocą zamka błyskawicznego wszytego po obwodzie. Wnętrze wyściełane zostało pomarańczowym aksamitem/flanelą ochraniającą słuchawki przed zarysowaniem. Po obu bokach wnętrza etui wszyto elastyczne tasiemki. Pod nimi umieszczone są przewody. Pokrowiec na zewnątrz ma przymocowany karabińczyk służący do przytroczenia np. do szlufki spodni czy plecaka. Etui prezentuje się elegancko i solidnie.

Czego by nie napisać, należy przyznać iż słuchawki Crossfade 2 reprezentują bardzo wysoką ligę designu i wykonania. Materiały, z których je wykonano to luksusowe białe tworzywo sztuczne, pięknie obrobiona stal i wysokojakościowa sztuczna skóra. Poziom tip-top. Czuć i widać niebanalną jakość i prezencję. To nawet wyższy poziom wykonawczy niż skądinąd też doskonały w Sennheiser Momentum Wireless (czytaj test TUTAJ). Podsumowując ten akapit. Crossfade 2 najlepiej by określić jako "seksowne" słuchawki - takie sformułowanie najlepiej do nich pasuje.

Jak chwali się producent, V-Moda to wojskowa wytrzymałość i takie same użyte komponenty. Pałąk obciągnięty sztuczną skórą (od dołu wszyty jest pasek tkaniny) oparty jest o kompozytowy szkielet. Jest super-elastyczny i bardzo wytrzymały. Doskonale dopasowuje się do rozmiarów i kształtów czaszki. Po obu bokach wchodzą doń stalowe szyny regulacji objętości pałąka, które jednocześnie stanowią mocowanie muszli via rozwidlające się widełki. Widełki (w miejscach tuż nad muszlami) zaopatrzone są w zawiasy służące do "łamania" słuchawek celem ich złożenia. Mechanizm ten działa idealnie i stabilnie. Wszystkie elementy mocowane są za pomocą mini-śrubek. Zero kleju.

Pady wykonane są z delikatnej ekologicznej skóry, idealnie przylegają do uszu. Uszy w padach mieszczą się jedynie częściowo, na części małżowin usznych osiadają pianki padów. Nie jest to problem, bo pady, jak napisałem, są delikatne a poza tym wypełnione specjalną pianką pamięciową Bliss.

Muszle (średnich, kompaktowych rozmiarów) wykonane są z twardego białego tworzywa sztucznego. Na zewnątrz przykręcone mają metalowe płytki z wyciętym logo V-Moda, które równolegle pełni funkcję wentylacji akustycznej muszli. Co istotne, owe płytki są wymienne. Producent na zamówienie oferuje całą gammę różnych wzorów i kolorów, włączając w to wytłoczenia 3D i inne "kastomizowane".

Z muszli, w górę w stronę pałąka, wychodzą przewody słuchawkowe, które następnie wchodzą w pałąk. Pokryte są szarym tkanym oplotem. Lewa muszla od dołu ma gniazdo mini-USB do ładowania baterii, prawa zaś w tym samym miejscu - gniazdo jack dla ewentualnego przyłączenia przewodu słuchawkowego. Na prawej muszli zamontowano też kilka regulatorów. Na dole zewnętrznej strony znajduje się suwak dla aktywacji Bluetooth (wraz z bladoniebieską diodą). Oczywiście, raz sparowane urządzenia po jego włączeniu komunikują się automatycznie. Na górze muszli umieszczono kolejne regulatory, to trzy przyciski ściszające, pogłaśniające i dezaktywujące sygnał. Bardzo wygodna funkcja. I ergonomiczna.

Kilka słów od producenta. "V-Mode Crossfade 2 Wireless to mistrzowsko wykonane materiały - doskonałe lekkie komponenty metalowe, pianka pamięciowa BLISS i ponad 5-letnie doświadczenie w zakresie badań i rozwoju komfortu. Certyfikacja Hi-Res Audio (tryb przewodowy) - obsługa częstotliwości powyżej 40 kHz ze źródłami muzycznymi Hi-Res certyfikowana przez Japan Audio Society (JAS).

50-milimetrowy, dwu-membranowy przetwornik objęty wnioskiem patentowym - wewnętrzna i zewnętrzna część membrany odseparowuje bas od pozostałych pasm i sprawia, że nie "zalewa" on tonów średnich i wysokich. Jego jakość testowana jest na sześciu częstotliwościach, co owocuje ściślejszą konsystencją od konkurencji, często o rząd wielkości. Micro VAMP - technologia z legendarnego AMP/DACa V-Moda VAMP została skondensowana i zamknięta w obudowach Crossfade Wireless.

Analogowe, purystyczne zero opóźnienia - brak cyfrowego EQ kolorującego dźwięk, który zanieczyszcza dźwięk i powoduje niedopuszczalne opóźnienia w filmach, grach i podczas DJingu lub występów muzycznych.  Do 14 godzin bezprzewodowej muzyki, 30 minut szybkiego ładowania dla kolejnych 3 godzin bezprzewodowych odsłuchów i nieograniczony niczym czas przewodowych odsłuchów z analogowym przewodem zapewniającym praktycznie nierozróżnialny dźwięk. "Go the Distance" - sparuj słuchawki ze swoim urządzeniem Bluetooth i ciesz się odsłuchami w odległości do 10 metrów. Pasywna izolacja akustyczna - naturalne odcięcie się od niepożądanych hałasów z zewnątrz bez syczenia aktywnej redukcji szumów (ANC). Zawias CliqFold - objęty wnioskiem patentowym, luksusowy mechanizm zawiasowy, który pozwala precyzyjnie złożyć słuchawki, by zmieściły się do swojej małej obudowy egzoszkieletowej.

"Mind the Gap" - elegancki design oprawia naturalne linie rysów twarzy i minimalizuje nieestetyczną lukę. Ponad 5 lat badań i rozwoju w zakresie ergonomii, wynikiem których jest ergonomiczny pałąk i heksagonalny kształt obudów i nauszników, który w sposób naturalny dopasowuje się do linii rysów twarzy i minimalizuje przerwy. Opcjonalne zestawy personalizowanych tarcz "Custom Shield" - wydrukujemy 3D lub wygrawerujemy laserowo Twoje logo lub emblemat, zmień materiał i kolor swoich tarcz". Koniec cytatu.

Ergonomia
Pisząc krótko. Crossfade 2 to bardzo komfortowe słuchawki. Na głowie i uszach leżą pewnie i stabilnie jednocześnie nie uwierając, ani nie cisnąc. Izolacja dźwiękowa jest może nie idealna, ale na pewno poprawna. Dużym plusem jest długi czas żywotności baterii wynoszący aż 14 godzin (sprawdziłem, rzeczywiście tyle trzymają baterie). Z kolei krótkie, bo jedynie półgodzinne doładowanie pozwala cieszyć się muzyką prze kolejne 3 godziny.

Parowanie Bluetooth przebiega bardzo sprawnie i szybko, a sama łączność jest super stabilna. Nie zdarzyła mi się ani jedna przerwa w łączności, jakieś zakłócenia czy nawet sprzężenia. Brawo.

Ewentualnymi stronami ujemnymi wpływającymi na ergonomię i użyteczność Crossfade3 są: brak kodeku aptX (dostępny w modelu Crossfade 2 Rose Gold) oraz brak aktywnej redukcji szumów (konkurencja w porównywalnej cenie ma).

Specyfikacja
Typ: zamknięte, wokółuszne
Przetwornik: dynamiczny, dwu-membranowy, 50 mm
Moduł Bluetooth: Energooszczędny chipset Qualcomm CSR
Pojemność baterii: 430 mAh
Czas pracy w trybie bezprzewodowym: do 14 h
Latencja w trybie przewodowym: 0 ms
Pasmo przenoszenia: 5 - 40 000 Hz
Czułość: 100 dB @ 1 kHz 1 mW
Czułość mikrofonu: -42 dB @ 1 kHz
Pasywna izolacja akustyczna: -15 dB
Impedancja: 32 Ohm
Masa: 309 g



Estetyczne opakowanie



Pokrowiec w kształcie egzoszkieletu - super-solidny i super-ergonomiczny

Płytki na muszlach można okręcić i przymocować inne (dostępne jako opcja na zamówienie)


Wspaniały design rodem prosto z Włoch

Na przełączniku Bluetooth świeci się bladoniebieska dioda zaświadczająca o aktywnym połączeniu bezprzewodowym



Na dole lewej muszli gniazdo mini-USB przeznaczone dla ładowania akumulatora; na prawej - gniazdo przewodu słuchawkowego 


I kilka zdjęć w wakacyjnej scenerii:







Porównanie z magnetoplanarnymi Acoustic Research AR-H1









Przykłady słuchanych albumów z Tidal HiFi

Wrażenia dźwiękowe
Jak już pisałem we wstępie. Słuchawki zabrałem na dwutygodniowe wakacje. "Napędzałem" je za pomocą iPhone 6S oraz iPad Air 2. Źródło to serwis streamingowy Tidal HiFi. Jako słuchawki porównawcze wykorzystywałem magnetoplanarne Acoustic Research AR-H1, tanie Koss PortaPro oraz dokanałowe Final Audio Design Adagio V. Dodatkowo używałem wzmacniacz mobilny/DAC Encore mDSD

Jako że mobilne urządzenia Apple nie współdziałają z kodekiem aptX bezprzewodowego przesyłu Bluetooth, jakość sygnału nigdy nie była na poziomie 16 bit/44,1 kHz, mimo że Tidal HiFi taką usługę oferuje. Musiałem zadowolić się zwykłym (czyli stratnym) przesyłem 328 kb/s. Zresztą jedynie wersja V-Moda Crossfade 2 o nazwie Rose Gold opcję aptX proponuje. Jednak pomimo takich fizyczno-technicznych ograniczeń jakość dźwięku okazała się być nadzwyczaj dobra. Przekaz oferowany przez V-Moda był pełny, energetyczny i soczysty. Pełen wigoru i życia, nasączony tonalnie oraz bogaty w dźwięk. A równolegle czysty, rozciągnięty i szybki. Barwny i kolorowy.

Co istotne, panorama stereo oraz przestrzeń rysowane są szeroko i rozlegle. Ma się wrażenie wręcz dookolnego dźwięku otaczającego głowę z każdej strony. Perkusjonalia stukają na dalekich bokach uszu, sięgając znacznie poza muszle. Zaś wybrzmienia instrumentów żyją zawieszone w realnym 3D i są jednoznacznie słyszalne. Jednocześnie ułuda głębi jest znakomita, w cenie słuchawek fantastyczna i rzadko spotykana u konkurencji bezprzewodowej. Przestrzeń (jak na przesył nie kablowy a napowietrzny) jest wyraźna, zaopatrzona w poszczególne plany, dobrze zorganizowana i harmonijna. Po prostu rewelacja.

Dużą zaletą tytułowych słuchawek (oprócz opisywanej już wcześniej doskonałej przestrzenności) jest wysoka jakość niskich tonów, a także średnich. Basy są elastyczne, sprężyste i plastyczne. Wyraziste i mocne. Nie są jednak ani podkolorowane, ani przepalone. Owszem, są energetyczne i dynamiczne, ale nie rozwlekłe, czy nienaturalnie pogłębione. Są pierwszorzędnie kontrolowane, z perfekcyjnym impaktem. Można napisać, iż niskie charakteryzują się siłą i mocą, lecz jest to fizjologiczny poziom a nie podrasowany. Być może zwolennicy obfitego i bardzo niskiego basu nie będą zadowoleni, ale moim zdaniem takie optimum jest korzystne dla prawidłowego wyrażania niskich tonów.

Jeśli chodzi natomiast o średnicę. Jest wystarczająco gęsta i rozdzielcza aby móc usłyszeć dużo smaczków w muzyce, uchwycić niuanse i subtelności, czy głębię tonalna instrumentów. Można pokusić się o sformułowanie, iż średnie tony są dobrze selektywne i plastyczne a przy tym śpiewne i gładkie. Atrakcyjne w odbiorze. Przy czym należy zauważyć, że owa średnica nie jest tak rozdzielcza, ani szczegółowa jak w konstrukcjach stricte audiofilskich (piszę cały czas o przesyle bezprzewodowym V-Moda) np. w porównawczych Acoustics Research AR-H1. Nie ma aż takiego wyrafinowania, zaawansowanej analityczności, selektywności i zróżnicowania. Lecz jak na konstrukcje Bluetooth i tak jest co najmniej bardzo dobrze, o ile nie fantastycznie. Średnica budowana jest w sposób pełny, żyzny i ciepły. Odsłuchy są obfitują w organiczny i fizjologiczny materiał, zaopatrzone są w substancjalne wypełnienie i rytm oraz posiadają nad wyraz przyjazny styl gry. Tak powinny brzmieć rasowe słuchawki.

Konkluzja
V-Moda Crossfade 2 to bezkompromisowe bezprzewodowe słuchawki. Są nadzwyczaj solidnie, trwale i rzetelnie zbudowane z materiałów klasy de-lux. Design wysokiej klasy dla bardziej wymagających odbiorców. Bluetooth w opisywanym modelu nie jest zaopatrzony w kodek aptX, czego i tak urządzenia przenośne Apple nie obsługują (problem będzie w innych urządzeniach niż Apple). Crossfade 2 oferują żyzny, obfity i rozległy dźwięk z nasączona średnica oraz mocnymi, ale nie przeładowanymi basami. Dla mnie dwa tygodnie spędzone w towarzystwie tytułowych słuchawek to bardzo przyjemne doświadczenie obfitujące w czystą muzykalność i satysfakcjonującą bezpretensjonalność odsłuchów. Rekomendacja!!!

Cena w Polsce - 1 439 PLN.



Słuchawki planarne Acoustic Research AR-H1

$
0
0

Słuchawki Acoustic Research AR-H1 (zdjęcia z firmowej strony)


Wstęp
Na początku stycznia br. od białostockiego dystrybutora Rafko przyjechały do mnie ciekawe słuchawki Acoustic Research AR-H1 (zobacz TUTAJ). To modele planarne, zwane także pod nazwami magnetoplanarne lub ortodynamiczne. Zamiast przetworników dynamicznych mają zainstalowane cienkie metalowe wstęgi, które pobudzane są w polu magnetycznym sygnałem elektrycznym tym samym drgając a przez to jednocześnie generując falę akustyczną, czyli ostaecznie dźwięk. Co ciekawe, pomimo tak zaawansowanej konstrukcji i niemałych rozmiarów, słuchawki te przewidziane są przede wszystkim do zastosowań mobilnych takich jak przenośne odtwarzacze, a nawet zwykłe smatrfony (sic!). Świadczy o tym także krótki fabryczny przewód słuchawkowy (1,2 m), mały jack 3,5 mm, jak i niska impedancja 33 Ohm. 

Acoustic Research
Acoustic Research (zobacz TUTAJ) to amerykańska firma bardzo zasłużona dla sprawy audio hi-fi, szczycąca się ponad 60-cio letnią historią. Do niedawna koncentrowano się wyłącznie na tradycyjnych komponentach audio (m.in. głośniki, kolumny, gramofony), zaś parę lat temu powstał dział produkcji słuchawek oraz adresowanych doń odtwarzaczy przenośnych. Oferowanych jest kilka słuchawek nausznych i dousznych. Z kolei odtwarzacze przenośne to modele ARM20, ARM200 i ARM2. Jet też DAC USB ze wzmacniaczem słuchawkowym o symbolu ARUA1. Oprócz tego Acoustic Research wytwarza kilka gatunków przewodów, jak i wtyki.

Dla porządku napiszę jeszcze, że Audio Research wchodzi w skład większej korporacji VOXX International (zobacz TUTAJ), do której przynależą też takie marki jak Klipsch, Magnat, Heco, Oehlbach, RCA, czy Audiovox. Doprawdy, doborowe towarzystwo.

Wrażenia ogólne i budowa
Słuchawki dostarczane są w niedużym opakowaniu z czarnego błyszczącego kartonu z uchylnym górnym wiekiem. Po jego otwarciu (i zdjęciu wierzchniej koperty z instrukcją i gwarancją), oczom ukazują się słuchawki wsunięte na płasko w wyciętą czarną gąbkę, która jest bardzo solidną dlań ochroną. Pod spodem gąbki znajduje się przewód słuchawkowy (bardzo wysokiej jakości, z wkręcanym dużym wtykiem na mały wtyk), a także filcowy woreczek-pokrowiec. Bogiem a prawdą, należałoby liczyć na jakiś lepszy i solidniejszy pokrowiec na słuchawki, tym bardziej że ich cena nie wynosi 500 PLN, a znacznie więcej.  

AR-H1 reprezentują wysokiej klasy design i takie samo wykonanie. Stylistyka przypomina nieco vintage, ale to lekkie nawiązanie. Finezyjnie wygięty w kwadrat stalowy pałąk z sub-pałąkiem skórzanym osiadającym na czaszce oraz duże muszle z metalowymi siateczkami po bokach. Pałąk łączy się z muszlami za pośrednictwem stalowych widełek przykręconych mini-imbusami. Taki wzór słuchawek przypomina jakieś archaiczne konstrukcje, lecz w przypadku Acoustics Research budowa jest na wskroś nowoczesna. Muszle zawierają 86-milimetrowe przetworniki napędzane magnesami neodymowymi osiągające nietypowo wysoką dla słuchawek planarnych skuteczność na poziomie aż 100 decybeli. Jak podaje producent, zmierzone pasmo przenoszenia sięga aż 70 000 Hz, zaś bas schodzi do 10 Hz, co jest wartością większą, niż potrzeba. A to wszystko przy impedancji 33 Ohm, która pozwala na swobodny odsłuch ze smartonu lub jeszcze lepiej - z firmowego odtwarzacza przenośnego.

Muszle po bokach mają zamontowane metalowe matowo-czarne siateczki/grille o niezwykle finezyjnej strukturze. Trójkąciki okładające się w okręgi, pogrupowane rzędami - niczym jakieś arabeski. Siateczki obramowane są metalowymi pierścieniami o brązowym kolorze będące zewnętrznymi częściami owalnych muszli. Od wewnątrz doń wpięte doń są (za pośrednictwem zatrzasków) pady z białkowej skóry z grubą warstwą gąbki w środku. Pady są galanteryjnej jakości i są bardzo szerokie. Pewnie zmieszczą się w nich największe uszy - nawet słonia. Do obu muszli od spodu doprowadzany jest przewód słuchawkowy via gniazda słuchawkowe. Akceptują zwykłe mini-jacki co daje popis dla zwolenników recablingu. Nie ma żadnej blokady uniemożliwiającej przypadkowe wyciągnięcie kabla z gniazda.

Kilka słów od producenta. "Acoustic Research AR-H1 to hi-endowe słuchawki planarne o ciepłym, miękkim i niezwykle gładkim brzmieniu. Dzięki zastosowaniu planarnego przetwornika impedancja jest zawsze niezmienna - w całym paśmie  przenoszenia. To minimalizuje straty energii i sprawia, że słuchawki pracują wydajnie w pełnym paśmie - szczególnie w najwyższym paśmie, gdzie w przypadku klasycznych przetworników dynamicznych impedancja rośnie co utrudnia skuteczne oddawanie dźwięku. Otwarta obudowa pozwala na wielogodzinny odsłuch w komfortowych warunkach i znacząco podnosi przestrzenność brzmienia". 

Ergonomia
O ergonomii mogę napisać tylko jedno słowo - idealna! AR-H1 to niezwykle komfortowe słuchawki, a to z racji: 1) dużych i miękkich padów w całości mieszczących małżowiny uszne, 2) szerokiego pałąka i jego inteligentnego mechanizmu łatwo przystosowującego się do kształtu czaszki, 3) niewielkiej masy 390 gram (niewielkiej jak na magnetostaty) oraz 4) braku imadłowego ścisku muszli do wewnątrz. Wygoda i poręczność to bardzo silna strona Acoustic Research. Całości dopełnia odpinany przewód słuchawkowy wpinany do obu muszli. Tłumienie dźwięków zewnętrznych jest minimalne, ale to norma w słuchawkach o budowie otwartej.

Dane techniczne
Przetworniki magnetostatyczne (wstęgowe)
Konstrukcja obudowy otwarta
Skuteczność 100 dB
Impedancja 33 Ohm
Zniekształcenia THD < 1 %
Pasmo przenoszenia 10 - 70 000 Hz
Długość przewodu 1,2 m
Typ wtyku 3,5 mm mini jack
Rozmiar przetwornika 86 mm
Masa (bez kabla) 390 gram
I kilka zdjęć z wakacji:







AR-H1 plus iPad Air 2 z Tidal HiFi

Zbliżenie na wzmacniacz/DAC Encore mDSD

Na pierwszym planie bezprzewodowe V-Moda Crossfade 2 Wireless

Wrażenia dźwiękowe
Tytułowe słuchawki zabrałem na dwutygodniowe wakacje. Źródłem był zwykły iPhone 6S (na przemian z iPad Air 2) zaopatrzony we wzmacniacz słuchawkowy/DAC Encore mDSD (czytaj test TUTAJ), zaś muzyka pochodziła z serwisu Tidal HiFi/Master. Oprócz tego słuchawki podpinałem (ale nie na wakacjach, oczywiście) do pełnoprawnego wzmacniacza Pioneer U-05 (czytaj test TUTAJ) oraz S.M.S.L. M7 (czytaj TUTAJ), gdzie źródłem był streamer Auralic Aries Mini. Słuchawki porównawcze to Fostex TH-610 (test TUTAJ), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TUTAJ) oraz V-Moda Crossfade 2 Wireless (test ).
No cóż. Jestem pod absolutnym wrażeniem nowych Acoustics Research - mogę je opisać jedynie w samych superlatywach. To referencyjna przestrzeń, pierwszorzędne stereo, doskonała spektakularność i kreacja grania (tzw. performance). Do tego dokłada się nadzwyczajna selektywność, niezła rozdzielczość i przyzwoita szczegółowość (ale bez kliniczności), napowietrzenie i wysycenie tonalne. Naprawdę, trudno nie zachwycić się magnetoplanarnymi AR-H1. Pytanie - czy są dostępne na rynku subiektywnie lepsze słuchawki w cenie Acoustics Research? Oczywiście, że są. Ale w kolejnych słowach postaram się przekonać Czytelnika, że AR-H1 zdecydowanie warte są bliższej uwagi, bo są jedyne w swoim rodzaju.
Magnetoplanarne Acoustics Research kreują bardzo rozległą scenę, na której bardzo wyraźnie i jednoznacznie rysowane są poszczególne instrumenty i wokale. Plany są zróżnicowane i, co najważniejsze, pogłębione i precyzyjnie umieszczone na siatce 3D. Bez wysiłku dają się usłyszeć instrumenty grające na przedzie sceny, w jej środku, w głębi, jak i w rozłożeniu poziomym (od jednej strony do drugiej). Pisząc szczerze, dawno nie słyszałem aż tak zjawiskowej przestrzeni w słuchawkach, a jeżeli już to w cenie w okolicach lub powyżej kwoty 10 000 PLN.
Godne pochwały są także harmonia i zróżnicowanie tonalne, głębokość dźwięku oraz nasycenie brzmienia. Balans tonalny ociera się o wysokie poziomy high-fidelity - nic na siebie nie nachodzi, nie rezonuje. Tony są finezyjnie obrysowane, napełnione muzyką - pogłębione. Nasycenie i natężenie brzmienia są nieomal idealne. Makro- i mikro-dynamika grania są bez zastrzeżeń. Dobra jest również motoryka i rytmiczność brzmienia. Można przyczepić się jedynie do jednej rzeczy w AR-H1. To zakres i jakość niskich tonów.
Niestety, przy całej doskonałości magnetoplanarnych Acoustics Reserach, ich pięknej przestrzenności, wysublimowanym nasyceniu tonalnym i żyzności brzmienia w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu. Średnio-niższe basy (bo te wyższe są OK) są nieco odchudzone, bez wyraźnego pogłębienia, niezbyt nisko schodzące. Nie mają atomowej mocy, są mniej dynamiczne niż u konkurencji. Są też troszkę spłaszczone, mniej zróżnicowane. Tak, jakby zamiast dużych kolumn podłogowych grały podstawkowe z małym głośnikiem basowym. Piszę o tej czesze otwarcie, bo może ona być niedomogą dla niektórych użytkowników AR-H1. Jednakże dla mnie nie jest, albowiem ponad masywny i wielowymiarowy bas bardziej cenię sobie przestrzenność i selektywność grania podparte zróżnicowaną i soczystą, zaś akurat tego tytułowym słuchawkom nie brakuje. A nawet więcej - mają bajońską obfitość.
Na koniec kilka słów o współpracy z przyłączanymi urządzeniami. Jak pisałem we wstępie - większość odsłuchów prowadziłem podłączywszy AR-H1 do zwykłego iPhone'a 6S (i czasem iPoda Air 2). Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, albowiem producent sam do takich działań zachęca. Wskazują też na to (a nawet wręcz rekomendują) 33 Ohmy impedancji słuchawek, a więc takie dość łatwe dla urządzeń przenośnych. Jednakże, moim zdaniem, optimum grania (tzn. mocy, drive'u, nasycenia i wybarwienia) osiągnąć można dopiero po zastosowaniu wzmacniacza słuchawkowego. Nawet mały (i tani) Encore mDSD powodował, że muzyka brzmiała pełniej i żyźniej. Z lepszym podkładem, z większą starannością, jak i nieco szybciej. Z kolei zastosowanie pełnowymiarowych wzmacniaczy słuchawkowych (tu Pioneer U-05 i S.M.S.L. M7) nie powodowało aż tak spektakularnie odczuwalnego przyrostu jakościowego, choć oczywiście był - i to nie mały. Na pewno opłacalny.
Konkluzja
Amerykański Acoustic Research "wysmażył" swoje pierwsze słuchawki magnetoplanarne - i od razu bingo! Model AR-H1 charakteryzuje się kapitalną konstrukcją, wysokojakościowymi materiałami zastosowanymi do budowy, jak i niebanalnym designem. Dźwiękowo to przede wszystkim przestrzeń, selektywność, nasycenie i detaliczność. Dużo powietrza, dużo wybrzmień, dużo emocji. Referencyjna średnica, rozświetlona góra, zaś niższe basy nieco odchudzone (co przy słuchawkach planarnych jest zazwyczaj normą). Doskonałe słuchawki do urządzeń przenośnych a nawet smartfonów. Polecam posłuchać bez uprzedzeń, bo może okazać się, że Acoustic Research AR-H1 to słuchawki, których od lat bez powodzenia poszukujecie. Dla mnie - wielka miłość od pierwszych odsłuchów.
Cena w Polsce - 3 195 PLN.

 

Kari Bremnes "Det Vi Har" - 2 x LP

$
0
0

Materiały prasowe

Kari Bremnes ze swoim systemem audio hi-fi (zdjęcie ze strony Tidal)


19 stycznia br. ukazała się nowa płyta norweskiej wokalistki i kompozytorki Kari Bremnes zatytułowana "Det Vi Har". (W Norwegii premiera miała miejsce już 22 września 2017 r.). Od czasu koncertu artystki (w którym miałem przyjemność uczestniczyć) w szczecińskiej Trafostacji Sztuki w sierpniu 2013 roku , jestem więcej niż jej zagorzałym zwolennikiem. Jestem jej podległym wielbicielem. Wyznawcą. Piękny, charyzmatyczny głos, niebanalne poetyckie teksty, jak i surowa, bo inspirowana skandynawskim klimatem, muzyka. Zresztą Kari na stałe mieszka na północnych Lofotach, więc surowość muzyki jest niejako wkomponowana weń genetycznie.

Pani Bremnes próbowała zdobyć świat anglojęzycznym albumem "Norwegian Moods" wydanym w 2000 roku, a potem, przez następnych kilka lat, nagrywała równolegle wersje angielskie i angielskie płyt. Z podboju świata anglojęzycznego za wiele nie wyszło, może i lepiej, bo Kari najlepiej słuchać kiedy śpiewa oryginalnie po norwesku. Wówczas jej głos i muzyka brzmią najbardziej przekonująco, wręcz magnetycznie.

Album "Det Vi Har" zawiera 11 kompozycji utrzymanych w typowym stylu dla Kari, czyli mieszanki melancholii, zadumy i elegii, podpartej pięknymi melodiami i dość żwawym rytmem. Całość muzyki osadzona jest na instrumentach akustycznych, ale bogato wspieranych elektroniką - co jest nowością w twórczości pani Bremnes. Taka fuzja dla mnie, jako zwolennika elektroniki, jest łatwostrawna, lecz dla ortodoksów może nie być. Wartym podkreślenia jest fakt, że produkcja, realizacja i tłoczenie albumu jest doskonałe - strice audiofilskie. Jakość nagrania to referencja. Nie dziwota zresztą, albowiem Kari jest koneserem dobrego dźwięku. W domu na Lofotach posiada bardzo zaawansowany system high-fidelity. Składa się on z kolumn Bowers&Wilkins 802D, wzmacniacza Lyngdorf TDAI-2170 oraz końcówki mocy Classe CA-M600. Jak podaje Internet, pani Bremnes głównie streamuje muzykę z Tidal HiFi (zobacz TUTAJ).

Jak napisałem, "Det Vi Har" to realizacja w pełni audiofilska - dwa winyle 180 gram. Brzmią głęboko, plastycznie, z dużym nasyceniem. Wielki bas, gęsta średnica, wyraźna góra. Wspaniała, bardzo żyzna produkcja. Zresztą i oprawa graficzna też jest doskonała. Edycja również. Lekkim rozczarowaniem jest fakt, iż winyle wsunięte są w zwykłe, papierowe koperty, a nie w takie zawierające folie antystatyczne. (Po zakupie płyty, od razu przełożyłem płyty do kopert z foliami). W zestawie oprócz winyli znajduje się też płyta kompaktowa albumu.










Słuchawki Fostex T60RP - zapowiedź testu

$
0
0
 
 
Dopiero co od warszawskiego dystrybutora MIP.bz obebrałem najnowsze japońskie słuchawki Fostex T60RP (zobacz TUTAJ). To słuchawki, można napisać, głęboko osadzone w firmowej tradycji Fostex. Nawiązują do linii wywodzącej się bezpośrednio z lat 70-tych XX wieku. Zainstalowane mają mambrany RP (Regular Phase), pierwszy raz zainstalowane właśnie w tamtych czasach. Absolutną tu nowością jest zastosowanie drewna mahoniu jako materiału do budowy muszli. Nowe są także pady ze spacjalnego tworzywa o niskim współczynniku odpychania. Co ciekawe, jako opcja dostępny jest także przewód zbalansowany, rzecz rzadko spotykana w słuchawkach < 1 500 PLN.

Nowe Fostexy będę testować z przenośnymi wzmacniaczami/DACami Encore mDSD oraz S.M.S.L. iDEA. Nie omieszkam przyłączyć ich też do stacjonarnych wamcniaczy Pioneer U-05 oraz Hegel H160. Zapraszam do lektury recenzji za kilkanaście dni.


* * *
 
Główne cechy:
• Wyposażone w opatentowane przez Fostex membrany RP, wykonane z folii polyimidowej z wytrawianiem folii miedzianej. Magnes neodymowy zapewnia szeroką reprodukcję częstotliwości oraz posiada doskonałe właściwości przejściowe, jak również wysoką tolerancję wejściową do 3 000 mW.
• Drewniane obudowy wykonane z mahoniu afrykańskiego pomagają uzyskać jeszcze większą głębię dźwięku membran RP.
• Nowe odłączane złącze typu prostego oferuje nie tylko standardowe połączenie niezbalansowane, ale także różne rodzaje połączeń zbalansowanych dla najnowszych DAP-ów z odpowiednimi złączami, jak również wzmacniaczy słuchawkowych w celu zapewnienia czystej reprodukcji dźwięku bez zakłóceń i wysokiej separacji.
• Standardowe i opcjonalne kable z materiału OFC zapewniają wysoką rozdzielczość i precyzyjny dźwięk w całym zakresie częstotliwości.
• Skórzane pady nauszne z prawdziwej skóry oraz nowe pady wokółuszne zapewniają doskonałe dopasowanie i komfort użytkowania przez długi czas.
Specyfikacja techniczna:
• Typ: Półotwarte
• Impedancja: 50 Ohm
• Czułość: 92 dB / mW
• Maksymalna moc wejściowa: 3 000 mW
• Pasmo przenoszenia: 15 - 35 000 Hz
• Waga: około. 380 g (bez kabla)
• Akcesoria: ET-RP3.5UB, adapter 3,5 mm do 1/4 ", etui transportowe, naklejka z logo Fostex.
Kable opcjonalne:
• ET-RP3.5UB, 3,5 mm, niezbalansowany (kabel identyczny z załączonym w zestawie ze słuchawkami)
• ET-RP2.5BL, 2,5 mm, zbalansowany
• ET-RP4.4BL, zbalansowany 4,4 mm
• ET-RPXLR, zbalansowany XLR
Opcjonalne pady:
• EX-EP-RP60
 
 
 
  
 
 



Wzmacniacz Cayin CS-120SA

$
0
0
CS-120SA - zdjęcie ze strony Cayin
Wstęp
Dalekowschodni Cayin (a w zasadzie Zhuhai Spark Electronic Equipment Co. Ltd., bo tak brzmi nazwa firmy) od kilku już lat przyzwyczaja światowych audiofilów, że nie jest już producentem sprzętu opartego wyłącznie na lampach elektronowych. W ostatnim czasie pojawiła się cała seria urządzeń nawet już nie hybrydowych (lampowo-transystorowych) ale stricte tranzystorowych. Ba! - wprowadzono też liczne sprzęty przenośne jak odtwarzacze plikowe, DACi, mini-wzmacniacze, etc. Cayin powoli, acz skutecznie, rozszerza swoje portfolio. Pokłosiem tego jest również najnowszy TRANZYSTOROWY wzmacniacz zintegrowany, czyli tytułowy Cayin CS-120SA (zobacz TUTAJ). Przyjechał do mnie w ubiegłym miesiącu prosto od krajowego dystrybutora Cayin - firmy Studio 16 Hertz z Tych. Nota bene równolegle znanego i cenionego wytwórcy fantastycznych kolumn głośnikowych o tej samej nazwie (zobacz TUTAJ).

Cayin
Jako że już wielokrotnie opisywałem sprzęty marki Cayin, przypomnę jedynie najważniejsze informacje o producencie. Właścicielem marki Cayin jest duża firma Zhuhai Spark Electronic Equipment Co. LTD zlokalizowana w mieście Zhuhai w chińskiej prowincji Guangdong (pol. Kanton) w południowych Chinach. Przedsiębiorstwo zostało założone w 1993 roku jako inwestycja gigantycznej chińskiej firmy AVIC International Co., LTD z myślą o projektowaniu i wytwarzaniu profesjonalnych urządzeń audio klasy hi-fi. Z czasem utworzono własną markę Cayin, która często funkcjonuje na rynku pod nazwą Cayin Spark. Przez ponad 20 lat funkcjonowania przedsiębiorstwo intensywnie inwestowało w bazę projektowo-badawczą, produkcyjną oraz kontrolną, a także w doświadczoną i kreatywną kadrę inżynierską. W efekcie tego Cayin stał się jedną z najbardziej rozpoznawanych chińskich marek na świecie, a Zhuhai Spark Electronic Equipment Co,. Ltd najbardziej znaną chińską firmą przemysłu audio hi-fi. Przedsiębiorstwo zatrudnia około 150 wysoko wykwalifikowanych pracowników, w tym aż 20 inżynierów. Aktualne moce produkcyjne określane są na 50 000 sztuk urządzeń na rok. Firma eksportuje swoje wyroby do ponad 20 krajów zarówno europejskich, jak i amerykańskich oraz azjatyckich. Godnym podkreślenia jest że, Cayin wytwarza też urządzenia na zamówienie dla największych tuzów rynku audio hi-fi (nie piszę jakich, ale jest to łatwe do wyszukania w Internecie).

Wrażenia ogólne i budowa
Zanim przejdę do opisu powłoki zewnętrznej i funkcji Cayin CS-120SA warto zaznaczyć, że jest to wzmacniacz tranzystorowy, zaopatrzony w japońskie tranzystory Hitachi 2SK1058/2SJ162. Co istotne, wewnątrz zainstalowano pełnoprawny DAC PCM DSD oparty o kość AK4490 japońskiej firmy Asai Kasei Microdevices. Wzmacniacz ma dwa tryby pracy: Hi-Power i Lo-Power, ten pierwszy dostarcza moc 2 x 55 Wat, zaś drugi - 2 x 120 Wat. Przy czym maksymalny pobór mocy to aż 600 Wat!

Urządzenie dostarczane jest w gigantycznym podwójnym kartonie. Ma to swoje uzasadnienie albowiem CS-120SA to bardzo duży kloc - ma duże rozmiary (435 x 470 x 174 mm) oraz dużą masę (26 kg). Nie są to aż tak olbrzymie gabaryty jak opisywany przeze mnie niedawno Yaqin MS-650B (czytaj test TUTAJ), ale do wypakowania z pudła i ustawiania Cayina na półce także potrzeba nieco krzepy.

Wracając do zawartości opakowania. W zestawie znajduje się oczywiście przewód sieciowy, instrukcja obsługi oraz płytka instalacyjna drivery wewnętrznego przetwornika cyfrowo-analogowego. Są też białe rękawiczki bawełniane oraz komplet zapasowych bezpieczników. Jest również i pilot zdalnego sterowania - masywny, aluminiowy.

Obudowa wzmacniacza jest wyjątkowo solidna i masywna - uwagę zwracają boczne użebrowania sporych radiatorów, których zadaniem jest odprowadzanie nadmiaru ciepła z wnętrza obudowy albowiem urządzenie grzeje niczym piec martenowski. Cała obudowa wykonana jest z grubych metalowych płyt, co ma oczywisty wpływ na masę urządzenia (26 kg). Górna płyta jest przykręcona ośmioma imbusami - więc z łatwością można dobrać się do wnętrza (jeżeli ktoś potrzebuje).

Design CS-120SA jest charakterystyczny dla wzmacniaczy Cayina (niezależnie czy lampowych, czy tranzystorowych). To wizualna asceza z logicznym umieszczeniem regulatorów na froncie i typowymi dla marki przyciskami i regulatorami. Cayin przez lata wykształcił własny styl - i to doskonale widać.

Panel frontowy to solidna metalowa płyta, na której po środku wkomponowano płytę akrylową, zaś po obu jej bokach wstawiono aluminiowe nakładki z nią się łączące i tworzące jedność. Bardzo atrakcyjnie to wygląda. Centralną część panelu (na akrylowej jego części) zajmuje gigantyczne aluminiowe pokrętło głośności, które w środku ma wbudowany wychyłowy wskaźnik VU dodatkowo podświetlany na biało. Wielce intrygujący gadżet. Po obu bokach gałki wzmocnienia (ale już na aluminiowych płytach) wycięto po pięć okienek (czyli razem jest ich 10), w których umieszczono białe napisy podświetlane od środka. Informują o wybranym aktualnie źródle (trzy analogowe RCA, analogowe XLR i trzy cyfrowe), wybranym trybie pracy (Hi-Power i Lo-Power) oraz aktywnej funkcji wyciszenia (tzw. mute). Do wyboru źródła służy przycisk znajdujący się po lewej stronie gałki wzmocnienia, a po przeciwnej stronie zamontowano przycisk trybu pracy Hi-Power lub Lo-Power -  ten pierwszy dostarcza moc 2 x 55 Wat, zaś drugi - 2 x 120 Wat. Co ciekawe, wskaźniki (diody) pokazujące częstotliwość próbkowania DACa PCM DSD (opartego o kość AK4490 japońskiej firmy Asai Kasei Microdevices) umieszczono z ...tyłu urządzenia. Bardzo to nietypowe. I niepraktyczne, bo trudno spodziewać się, że ktoś będzie zapuszczał żurawia wgłąb szafki audio. Z drugiej strony można ustawić CS-120SA na szafce w taki sposób, aby móc swobodnie zajrzeć na tylny panel.

Tył urządzenia zajmuje dość spora ilość rozmaitych gniazd jaki i wspomniane powyżej diody wskazujące częstotliwość próbkowania sygnału (PCM i DSD). Jest ich aż 10 i są różnokolorowe. Znajdują się tuż nad wejściami cyfrowymi (S/PDIF koaksjalne oraz USB - brak Toslink) do wewnętrznego konwertera c/a. Jest też wyjście cyfrowe koaksjalne. Górną część panelu tylnego zajmują wejściowe gniazda analogowe - para XLR (bardzo solidnych) oraz trzy pary RCA. Poniżej zamontowano pojedyncze terminale głośnikowe podobne do WBT. Po prawej stronie zamontowano gniazdo sieciowe IEC (zintegrowane z komorą bezpiecznika), a tuż nad nim centralny włącznik zasilania. Wzmacniacz posadowiony jest na czterech stopach antywibracyjnych gumowej jakości.

Dane techniczne
Moc wyjściowa: Hi-Pwr: 2 x 120 W (1 kHz, 8 Ω), Lo-Pwr: 2 x 55 W (1 kHz, 8 Ω)
Pasmo przenoszenia: <= 20 Hz – 35 kHz (+/- 1 dB)
Zniekształcenia THD: 0,2 % (1 kHz, 100 W, 8 Ohm)
Stosunek sygnał/szum: 90 dB
Czułość wejściowa: 600 mV
Pobór mocy: < 5 W (stand-by), 280 W (Lo-Pwr), 600 W (Hi-Pwr)
Wymiary (S x G x W): 435 x 470 x 174 mm
Masa: 26 kg



Bardzo solidny sposób pakowania


Niezły design a'la Cayin


Żebra, wszędzie żebra


Olbrzymia gała-regulator z wkomponowanym weń VU-metrem

Tył urządzenia (zdjęcie ze strony Cayin)

Wejścia i wyjście cyfrowe z tylu urządzenia; uwagę zwracają diodowe sygnalizatory częstotliwości próbkowania usadowione nad wejściami cyfrowymi (a nie na froncie!)

Na samej górze magnetofon Marantz, po środku - DAC Audio-gd NFB-7.77

Cayin CS-120SA w systemie testowym

Po prawej stronie (na podłodze) stoi wzmacniacz lampowy Cayin MS-650B

Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza najpierw podłączyłem moje dyżurne kolumny podłogowe Living Voice Auditorium R3, potem zaś podstawkowe Resonus Studio. Wewnętrzny DAC we wzmacniaczu "nakarmiłem" sygnałem cyfrowym pochodzącym ze streamera sieciowego Auralic Aries Mini. Wzmacniacze porównawcze to Cayin MS-650A, Hegel H160 i Pathos Classic One MKIII. Przewody za każdym razem to Perkune Audiophile Cables serii Elite. Szczegółowa lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Kilka słów użytkowych. Aby wzmacniacz osiągnął optimum swoich zdolności sonicznych najpierw musi porządnie się nagrzać. Zabiera to jakieś 15 - 20 minut od chwili włączenia, potem sprzęt gra na 100 % swojego potencjału. Poza tym najwyższej jakości sygnał zapewniają gniazda XLR - jest czyściej, przestrzenniej i bardziej zróżnicowanie. Jeżeli chodzi natomiast o różnice w trybach pracy Hi-Power (2 x 120 W)  i Lo-Power (2 x 55 W). Wygodna rzecz, bo umożliwiająca dostosowanie wzmacniacza do współpracy z różnymi kolumnami. U mnie, wbrew rekomendacji dystrybutora Studio 16 Hertz, lepiej (i to zdecydowanie lepiej!) sprawdził się tryb Lo-Power, najprawdopodobniej dlatego że używałem przede wszystkim wysokoskutecznych kolumn Living Voice Auditorium R3 o efektywności 94 dB. W trybie Hi-Power było po prostu "za dużo" dźwięku - zbyt obfitego, za bardzo nachalnego i bezpośredniego. Zaś w Lo-Power wszystko było idealne. Symetryczne i proporcjonalne.

Na początek opisu wrażeń odsłuchowych napiszę, że CS-120SA to specyficznie grający wzmacniacz - we własnym stylu, indywidualnym sznycie, oryginalnej estetyce. Nie, absolutnie proszę się nie zrażać, albowiem pomimo. iż charakterystyka brzmieniowa tranzystorowego Cayina nieco odbiega od typowej średniej audio hi-fi, to jest brzmienie na wskroś atrakcyjne, mocno sugestywne i przepięknie soczysto-plastyczne. Silnie podkreślające średnicę, pogrubiające basy, jak i ogólnie zagęszczające dźwięk, ale w korzystnym znaczeniu tego słowa. CS-120SA swym dźwiękiem przypomina nieco konglomerat brzmienia typowego dla lamp elektronowych KT88 ("mięso" w dźwięku i plastyczny bas), firmy Musical Fidelity (nieprawdopodobna, nomen omen, muzykalność) oraz Naim (motoryczny bas, substancjalna, lecz czytelna do kwadratu, średnica). Taki to właśnie, w skrócie pisząc, jest tranzystorowy najnowszy Cayin. 

W rezultacie powyższego, piec ten niezbyt dobrze zgra się z ciepłymi kolumnami, takimi, które mają tendencję do zagęszczania i dodatkowego wypełniania średnicy. Takowe zestawienie może być dość trudnostrawne przynosząc ciepłą i lepką kluchę o zbyt gęstej treści i zbitej substancji. Zaś z kolumnami szybkimi, transparentnymi oraz rozdzielczymi powinno być bardzo dobrze, o ile nie wybitnie. Śpieszę więc zapewnić Czytelnika, iż moje testowe Living Voice i Resonus zagrały idealnie! Dziarsko i witalnie. Absolutnie bez mułu i bez woalki - na 100 % drive'u. Czysto i transparentnie.  

Muszę uczciwie zaznaczyć, iż lubię styl brzmienia jaki reprezentuje tytułowy Cayin - bezpretensjonalne granie umocowane na lekko podpalonym, motorycznym basie, połączone z żyzną i soczystą średnicą, jak i śpiewnymi sopranami nie zdradzającymi żadnych tendencji do syczenia i natarczywości. Plastyczna i masywna charakterystyka z powiększoną i poszerzoną sceną, z organicznym brzmieniem oraz dużą bezpośredniością. Przy czym jest to przekaz na wskroś kulturalny - obfity, acz subtelny. Cielesny, lecz sensualny. Dbający zarówno o ogół nagrania, jak i jego szczegóły i detale. Nacechowany harmonią i proporcjonalnością - dobrze skrojony. Fizjologiczny.

Wypada wspomnieć o wewnętrznym DACu, tym bardziej że to niebagatelny przetwornik PCM DSD oparty o kość AK4490 japońskiej firmy Asai Kasei Microdevices. Porównywałem go z z trzema konwerterami: Pioneer U-05, S.M.S.L. M7 oraz Audio-gd NFB-7.77, a więc z urządzeniami z trzech odmiennych półek cenowych. Uczciwie trzeba przyznać, że Cayin bardzo dobrze zna się na aplikacjach konwerterów - i to też tu słychać. Może wewnętrzny DAC nie gra jak high-end, lecz jest to poziom rzetelny i uczciwy, zapewniający dobrą rozdzielczość, niezłe wysycenie oraz więcej niż prawidłową równowagę tonalną. Doświetlający większe i mniejsze szczegóły, precyzyjnie obrysowujący dźwięki, wypełniający chudawe tony. Do strumieniowania Tidal HiFi/Mastrer wystarczający z nawiązką. A nawet ciut więcej.

Konkluzja
Cayin CS-120SA to mocarny tranzystorowy wzmacniacz o motorycznym, bezpretensjonalnym i przestrzennym brzmieniu, z lekkim pogrubieniem basów oraz dogęszczeniem średnicy. Dysponujący plastycznym, wysokoefektywnym i żyznym dźwiękiem, zapewniającym koncertowe i substancjalne granie na bardzo wysokim poziomie jakościowym. Warunek sine qua non - optymalny dobór kolumn, najlepiej szybkich i transparentnych. W takich warunkach Cayin CS-120SA zagra idealnie, bo synergicznie i na 100 % potencjału. Wartością dodaną wzmacniacza jest jego solidny wewnętrzny DAC (AK4490 Asai Kasei Microdevices), który jest więcej niż li tylko czczym dodatkiem, a pełnowartościowym urządzeniem. Brawo Cayin!

Cena w Polsce - 12 000 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Yaqin MS-650B (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Resonus Studio (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU), Audio-gd NFB-7.77, Resonus Dictum (test TU), iFi nano iOne (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.
Przewody audio rozmaite, ale głównie Perkune Audiophile Cables.



Mobilny wzmacniacz/DAC DSD S.M.S.L. iDEA - zapowiedź testu

$
0
0


W tym tygodniu od warszawskiego MIP, razem ze słuchawkami Fostex T60RP (czytaj zapowiedź testu TUTAJ), odebrałem najnowszy mobilny wzmacniacz słuchawkowy/DAC S.M.S.L. iDEA (zobacz TUTAJ oraz TUTAJ). To maleństwo (masa 9,4 grama, rozmiary 6,0 x 1,6 x 0,6 cm) wyposażone jest w bardzo zaawansowane podzespoły wewnętrzne. Kość DAC to XMOS SABRE9018Q2C DSD512, a to już poziom "nie w kij dmuchał". Taka kość montowana jest zazwyczaj w o wiele droższych urządzeniach, zaś przecież tytułowe kosztuje mniej niż 500 PLN. Wręcz nieprawdopodobne jak ostatnimi czasy rozwinęła się miniaturyzacja w audio hi-fi! To już prawdziwe high-fidelity dla mas. 

Producent rekomenduje używać iDEA jako support dla słuchania muzyki ze smartfonów i tabletów, a nawet komputerów, albowiem w znaczący sposób polepsza jakość odbieranego dźwięku via słuchawki. Sprawdziłem - rzeczywiście, mały iDEA może ze smartfonem zdziałać cuda. U mnie to iPhone 6S. Ale o tym napiszę szczegółowo za kilkanaście dni - zapraszam. 

Kilka słów od producenta. SMSL iDEA to miniaturowe urządzenie zdolne przekształcić każdy telefon lub tablet z wsparciem USB OTG w świetne narzędzie do odtwarzania muzyki w wysokiej jakości. Nowy model SMSL jest niezwykle małym urządzeniem, bez trudu można zamknąć go w dłoni, pomimo tego zastosowane w nim podzespoły są bliźniacze do konstrukcji stosowanych w sprzęcie stacjonarnym. To czyni z niego świetną alternatywę dla niezależnych odtwarzaczy i DAC'ów stacjonarnych.

Sercem urządzenia jest zaawansowany przetwornik DAC SABRE 9018Q2C. Gwarantuje on rewelacyjną jakość dźwięku, jest stosowany w wielokrotnie droższym sprzęcie i wspiera najbardziej zaawansowane formaty DSD w tym DSD512. Dodatkowo zastosowanie przetwornika XMOS 2 generacji pozwala na natywne wsparcie gęstych formatów audio. Nad niskim poziomem zniekształceń czuwają bardzo dobrze dobrany niskoszumowy układ zasilania oraz zegar jittera od Silicon Labs.

Miniaturowa obudowa skrywa zawiera najpotrzebniejsze elementy takie jak:
•złącze micro USB, służące do podłączenia telefonu, tabletu czy też komputera.
•złącze słuchawkowe jack 3,5mm do podłączenia słuchawek lub aktywnych głośników
•przyciski regulacji głośności
•dioda statusu pracy

Specyfikacja:
Wejście: Micro USB
Wyjście: Jack 3,5 mm
THD: 0,0011 %
SNR: 108 dB
Dynamika: 121 dB
Zakres impedancji słuchawek: 16 - 300 Ohm
Moc wzmacniacza słuchawkowego: 35,8 mW (32 Ohm, THD=0,1%); 31,6 mW (64 Ohm, THD=0,1%)
Wspierane formaty: 44,1 kHz, 48 kHz, 88,2 kHz, 96 kHz, 176,4 kHz, 192 kHz, 352,8 kHz, 384 kHz, 705,6 kHz, 768 kHz, DSD64, DSD128, DSD256, DSD512
Obsługa USB: 16 bitów, 24 bity, 32 bity, 1 bit
W komplecie:
•przewód USB A - micro USB
•przewód micro USB - micro USB
•przewód micro USB - USB typ C
Masa: 9,4 g
Wymiary: 60 x 16 x 6 mm






Przenośny odtwarzacz cyfrowy Acoustic Research M2 - zapowiedź testu

$
0
0


Kilka dni temu białostocki dystrybutor Rafko dostarczył mi odtwarzacz przenośny Acoustic Research M2 (zobacz TUTAJ) obsługujący cyfrowe pliki wysokiej częstotliwości (hi-res) oraz formaty DXD i DSD. Poprosiłem o niego ponieważ wcześniej otrzymałem słuchawki planarne Acoustic Research AR-H1 (czytaj test TUTAJ), które wywarły na mnie bardzo korzystne wrażenia odsłuchowe - pomyślałem więc, że warto by mieć pełen firmowy komplet odtwarzacz i słuchawki. Kiedy zaś na początku stycznia br. otrzymywałem do testów magnetoplanarne AR-H1, odtwarzacz jeszcze nie był w Polsce dostępny - stało się to dopiero niedawno. Tyle tytułem wyjaśnienia.

Co istotne, odtwarzacz ma wbudowany przetwornik DAC Burr-Brown PCM1794A z natywną obsługą plików DSD oraz DXD.  Za obsługę słuchawek odpowiada klasyczny wzmacniacz w klasie A z napięciem wyjściowym aż 3,7 V RMS, zaś natężenie dźwięku reguluje klasyczny analogowy potencjometr firmy Alps. Odtwarzacz operuje na klasycznej analogowej ścieżce sygnałowej w autorskiej technologii M-Class. Pojemność baterii sięga wyników najlepszych na rynku smartfonów i wynosi aż 4 200 mAh. Szeroką funkcjonalność zapewnia 5-calowy dotykowy wyświetlacz obsługiwany przez procesor Qualcomm Snapdragon. System operacyjny to Android 4.3 zoptymalizowany pod kątem maksymalnej jakości dźwięku z możliwościami zainstalowania aplikacji takich jak Tidal czy Spotify. Ciekawostką jest obsługa masowych pamięci przez USB-OTG.

Najważniejsze cechy:
• Wzmacniacz słuchawkowy w klasie A TI TPA6120A2 z napięciem wyjściowym 3,7 V
• Wzmacniacze operacyjne: Burr-Brown OPA2134
• W pełni analogowa ścieżka sygnału w autorskiej technologii M-Class
• Obudowa wykonana ze szkła, aluminium i miedzi
• W pełni analogowy potencjometr ALPS
• Oparty o Android z możliwościami instalowania aplikacji stron trzecich np. Tidal, Spotify, Deezer, Qobuz
• Podwójne oscylatory kwarcowe dla likwidacji zniekształceń czasowych jitter
• Oddzielne wyjście liniowe 3,5 mm
• Regulacja EQ z presetami  (Normal, Classic, Dance, Flat, Folk, Heavy Metal, Hip Hop, Jazz, Pop, Rock, User) oraz efektami specjalnymi np. 3D podbicie basu itd.
• Wi-Fi: 802.11 B/G/N
• Wyświetlacz: 5 cali 720 px
• Wbudowana pamięć: 64 GB
• Pojemność baterii: 4 200 mAh
• Procesor: Qualcomm MSM8926
• Przetwornik DAC: Burr-Brown PCM1794A
• Rozszerzenia pamięci przez USB OTG i MicroSD
• Obsługa kart pamięci MicroSD oraz USB-OTG do 256 GB
• Odtwarza pliki: ALAC, FLAC, WAV, DSD oraz DXD bez użycia DoP







Interkonekty RCA Black Rhodium Symphony 18 - zapowiedź testu

$
0
0

W zeszłym tygodniu bielsko-bialski Encore 7, znany także z produkcji m.in. doskonałych wzmacniaczy lampowych, przesłał mi spory set brytyjskich przewodów Black Rhodium. Tytułem wyjaśnienia dodam, iż Encore 7 blisko współpracuje z polskim dystrybutorem marki Black Rhodium - firmą Hi-Fi Studio z Bielska-Białej. Stąd Encore 7 jako nadawca przewodów.

Ale przechodząc do sedna rzeczy. Do testów otrzymałem następujące przewody:
1) interkonekty analogowe RCA Black Rhodium 18 (zobacz poprzednią wersję TUTAJ),
2) interkonekty analogowe XLR Black Rhodium Sonata VS-1 (zobacz TUTAJ) oraz
3) przewody głośnikowe Black Rhodium Quickstep 3 m (zobacz TUTAJ).

Zajmę się przede wszystkim przewodem Black Rhodium Symphony 18 (z wtykami RCA) pozostałe potraktuję, póki co, jako punkt odniesienia i tło. Być może i je w przyszłości opiszę osobno. 

Warto podkreślić, że model Symphony 18 jest następcą bardzo popularnego kabla Symphony, który przestaje już być produkowany. Jak podkreśla producent, Symphony 18 będzie należał do nowej serii produktowej o nazwie "INTRO", w której mieścić się będą przewody o wysokiej jakości brzmienia i muzykalności przy zachowaniu przystępnych cen. Wprowadzenie serii „INTRO” stanowi integralną część inicjatywy Black Rhodium, mającej na celu uproszczenie liczby różnych produktów i odniesienie ich do założeń marketingowych Black Rhodium. Krótko mówiąc, seria Black Rhodium INTRO będzie zawierać do 4 różnych produktów, oferujących dźwięk wysokiej jakości, dostępnych w umiarkowanych cenach.

Najważniejsze cechy Symphony 18 to:
• Wysokiej jakości pozłacane złącza RCA o profilu klepsydry, które są łatwiejsze w użyciu podczas podłączania z tyłu sprzętu,
• Wysokiej jakości rodowane wtyki XLR dla poprawy jakości dźwięku dla użytkownikó systemów zbalansowanych,
• Niskie zniekształcenia „zjawiska zbliżenia” dzięki lepszej separacji niż zwykle pomiędzy przewodami z powodu impedancji 110 Ohm,
• Zastosowanie srebrnych lutów w złączach,
• Niskie chwilowe zniekształcenia fazowe („Transient Phase Distortion” TPD) dzięki innowacyjnym rozwiązaniom.



















Przetwornik c/a Audio-gd NFB-7.77

$
0
0


Zdjęcia NFB-7.77 ze strony 4HiFi



Wstęp
Kilka lat temu opisywałem na blogu dwa urządzenia dalekowschodniej marki Audio-gd. Były to: wzmacniacz słuchawkowy i DAC Audio-gd NFB-28 (czytaj test TUTAJ) oraz wzmacniacz zintegrowany i słuchawkowy Audio-gd Precision 1 (czytaj TUTAJ). Wywarły one na mnie bardzo pozytywne wrażenie brzmieniowe. Świetne sprzęty za więcej niż rozsądne pieniądze. Ich mankamentem była jedynie ich, łagodnie pisząc, nienachalna uroda. Ale cóż, Audio-gd stawia przede wszystkim na wysoką jakość podzespołów wewnętrznych, nie przejmując się zbytnio powłoką zewnętrzną i designem. A ten jest, jaki jest, czyli nie piękny.

Jakoś tak złożyło się, że potem ( już po opisie powyższych urządzeń) na kilka lat urwał mi się kontakt z polskim dystrybutorem Audio-gd - firmą 4HiFi z Gliwic. Odświeżyłem go dopiero na ubiegłorocznej wystawie Audio Video Show w Warszawie. Najpierw przyjechał do mnie wzmacniacz lampowy Yaqin MS-650B (czytaj test TUTAJ), bo 4HiFi to także polski dystrybutor Yaqin. Zaś zaraz potem umówiliśmy się na dostawę jakiegoś ciekawego sprzętu Audio-gd. 

W rezultacie powyższego, w połowie stycznia br., prosto z gliwickiego 4HiFi przyjechał do mnie najnowszy Audio-gd NFB-7.77 (zobacz TUTAJ). NFB-7.77 to w pełni zbalansowany przetwornik cyfrowo-analogowy, zbudowany na dwóch układach Sabre ES9038Pro pracujących w trybie dual mono. Wspaniała maszyna!

Wrażenia ogólne i budowa
Przetwornik dostarczany jest z 4HiFi do klienta w potrójnym (!) pudle. Fabrycznie pakowany jest w podwójny, ale polski dystrybutor pakuje go jeszcze w jeden karton i ze dwie warstwy foli bąbelkowej. Ostatecznie otrzymuje się gigantyczny karton z DACiem zapakowanym niczym struktura powieści "Rękopis znaleziony w Saragossie" Jana Potockiego, czyli szkatułkowo. Po uporaniu się z wypakowywaniem sprzętu, otrzymuje się w sumie dość niewielki przetwornik (w stosunku do rozmiarów pierwotnego pudła), instrukcję obsługi i zwykły przewód sieciowy. To wszystko - szału nie ma. Drivery należy pobrać sobie we własnym zakresie z Internetu, bo płytki instalacyjnej brak.

O designie typowym dla marki Audio-gd napisałem już we wstępie, określając go jako "nienachalny". Taki też jest najnowszy NFB-7,77 - prosta aluminiowa (!) czarna obudowa bez żadnych udziwnień, czy ozdób. To pułap wizualny typowy dla urządzeń profesjonalnych z lekką tendencją do DIY. Jedyną "fantazją" jest aluminiowy front z zaokrąglonymi bokami. Na froncie umieszczono zaś jedynie najpotrzebniejsze regulatory: włącznik sieciowy oraz dwa przyciski sterujące wyborem źródła. Aha, jest jeszcze miniaturowy wyświetlacz ukazujący niebieskie cyfry od 1 do 6, które oznaczają kolejno wybierane źródła (gniazda USB, optyczne, dwa współosiowe, BNC i I2S). Brak pilota zdalnego sterowania.

Z tyłu urządzenie prezentuje się lepiej niż z przodu - fascynująca liczba rozmaitych gatunków gniazd! Po obu skrajnych stronach panelu zamontowano po trzy pary wyjściowych gniazd analogowych: XLR, RCA oraz ACSS. Te ostatnie to niejako standard w urządzeniach marki Audio-gd (adresowane doń przewody można nabyć w 4HiFi w bardzo konkurencyjnej cenie i jakości - TUTAJ). Idąc dalej z gniazdami. Cyfrowych gniazd wejściowych jest aż sześć: BNC (rozdzielczość maksymalna 24 bit/96 kHz), 2 x współosiowe (24 bit/192 kHz), optyczne (24 bit/96 kHz), magistrala I2S na złączu RJ45 (to nie jest Ethernet!) oraz USB (32 bit/384 kHz). Gniazda cyfrowe zostały umieszczone w osobnej sekcji, pośrodku tylnego panelu, a gniazda wyjściowe po obu jej stronach (osobno lewe i osobno prawe). Poniżej sekcji gniazd cyfrowych zamontowano gniazdo zasilające IEC. Jak widać, bogactwo i różnorodność wejść i wyjść może przyprawić o zawroty głowy.

Warto podkreślić, iż urządzenie spoczywa na czterech stopach antywibracyjnych ponadstandardowej jakości. Nie są to zwykłe jakieś gumowe stopki, a finezyjne konstrukcje doskonale tłumiące ewentualne wibracje i rezonanse podłoża.

Myślę, że nie ma co opisywać budowy wewnętrznej, albowiem dużo o niej mówi zdjęcie wnętrza, jak i poniższe dane techniczne. To w pełni zbalansowany przetwornik cyfrowo-analogowy, zbudowany na dwóch układach Sabre ES9038Pro od ESS Technology, pracujących w trybie dual mono. Tip-top.

Dane techniczne
•6 wejść cyfrowych: BNC 24 bit/96 kHz; 2 x RCA 24 bit/192 kHz; Optical 24 bit/96 kHz; I2S; USB 32 bit/384 kHz;
•wyjście analogowe DAC: XLR/RCA/ACSS
•procesor FPGA
•Przetworniki DAC - 2 x Sabre ES9038Pro
•Obsługiwany format audio portu USB Amanero Combo 384 16/24/32-bit z obsługą częstotliwości próbkowania 44.1 kHz, 48 kHz, 88.2 kHz, 96 kHz, 176.4 kHz, 192 kHz, 384 kHz (Mac OS)
•Dyskretna konstrukcja modułu analogowego, w pełni zbalansowana, bez żadnego wzmacniacza operacyjnego w kanałach sygnałowych - ACSS (Audio-gd Current Signal System)
•Tor audio pozbawiony kondensatorów sprzęgających w module analogowym - Non-feedback
•Transformatory modułu zasilania 3 x R-core
•21 grup PSU stabilizacji zasilania
•próbkowanie S/PDIF 44.1 kHz, 48 kHz, 88.2 kHz, 96 kHz, (192 kHz o ile wspiera źródło)
•Obsługa maksymalnie PCM 32 bit/384 kHz
•DSD, DXD
•Montaż przewlekany
•THD 0,0002 %
•Moc pobierana 58 Wat
•Rozmiary 430 x 430 x 93 mm (S x G x W)
•Masa 15,5 kg





Na górze magnetofon Maranz; na dole wzmacniacz Cayin CS-120A

Spojrzenie ogólne na system odsłuchowy; białe kolumny to najnowsze Quadral Platinium + Nine

Wrażenia dźwiękowe
Jako porównawcze przetworniki cyfrowo-analogowe wykorzystywałem Pioneer U-05, Resonus Dictum i S.M.S.L. M7 oraz wewnętrzne we wzmacniaczach Hegel H160 i Cayin CS-120SA. Źródła to komputer MacBook Pro, odtwarzacz płyt kompaktowych Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz streamer Auralic Aries Mini. Przewody łączące DAC i wzmacniacz to XLR Black Rhodium Sonata VS-1, przewody głośnikowe - Black Rodium Quickstep z wtykami GN-1. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Jak już to wcześniej pisałem przy okazji testów innych urządzeń Audio-gd. Ich umiejętności dźwiękowe są odwrotnie proporcjonalne do ich surowego i niepięknego wyglądu zewnętrznego. Są takimi brzydalami o pięknej duszy - pełnej, harmonijnej i wysublimowanej. To, można napisać, przedział brzmienia zrównoważonego, zagęszczonego tonalnie, nasyconego niuansami, a równolegle plastycznego i dynamicznego. Lecz tytułowy DAC idzie jeszcze dalej - z łatwością przebija barierę high-fidelity i lokuje się już w przedziale z napisem high-end. Może jeszcze nie w samym centrum high-endu, ale na pewno w jego realnym zasięgu. Świadczy o tym eufoniczny styl gry, który z dużą emfazą ukazuje całość muzyki dodatkowo zaprawionej całą chmarą subtelności, wybrzmień oraz niuansów.

Te powyższe cechy precyzyjnie naniesione są na "przestrzeń doskonałą" - scena dźwiękowa wydaje się być idealna. Szeroka, głęboka, rozciągnięta po horyzont. Każdy instrument, każdy głos, każda nuta ma swoje ściśle przyporządkowane miejsce na siatce 3D - jest kapitalnie obrysowany, ma masę, miąższ i substancję, brzmi wyraźnie i jednoznaczne. Takie rzeczy ostatnio słyszałem w konstrukcjach o wiele droższych - np. referencyjnym DACu Hegel HD30 (a jego cena to około 20 000 PLN). To identyczna pełna symetria dźwięku, jego wyrafinowanie i energia. Uwagę również zwraca stuprocentowa transparentność, głębia i wysycenie, jak i naturalna analogowa barwa dźwięku. Organiczna i plastyczna. Gładka i płynna.

Tytułowy DAC gra gęstą i barwną muzykę o substancjalnym wyrazie, pełnym kolorycie oraz wysokiej temperaturze. To przekaz nie tylko rozdzielczy i precyzyjny, jak i dobrze widoczny, lecz także lekko zaprawiony ciepłem i nasączony dźwięcznością. Bogaty w detal, lecz nie kliniczny, czy zbyt analityczny. Ze zdrową proporcją pomiędzy detalicznością a muzykalnością. Sięgający głęboko, lecz nie odkrywający artefaktów i brudów. Dzięki temu każdy rodzaj nagrań ma szansę zabrzmieć równolegle atrakcyjnie i wyraźnie. Z dobrą głębią i przyjemną błyszczącą powierzchownością. Nieco organicznie, ale i selektywnie. Przynosi to piękny realizm i autentyzm, ale absolutnie bez poczucia nienaturalności, czy nie daj Boże - sztuczności. Dźwięk jest odbierany jako pierwszorzędnie prawdziwy; jako dotykalny i sensualny do kwadratu. O ile nie do sześcianu.

Kilka słów o gniazdach cyfrowych. A jest ich aż sześć (BNC, 2 x koaksjalne, Toslink, magistrala I2S na złączu RJ45 oraz USB). Nie testowałem BNC i I2S. Zaś z pozostałych czterech, na pierwszy szereg wybijają się gniazda koaksjalne (współosiowe). Najwięcej było tu odczuwalnej rozdzielczości, transparentności i zjawiskowej szybkości dźwięku. Nie żeby te pozostałe były gorsze, lecz że, te koaksjalne najprzedniej przekazywały substancję muzyczną. Bez oporów, bez kompresji, bez śladów szklistości czy ziarnistości.

Konkluzja
Co tu dużo konkludować? Najnowszy przetwornik cyfrowo-analogowy Audio-gd NFB-7.77 to wybitne urządzenie w swojej cenie. Może nie najpiękniejsze, nie raczące oczu wyszukanym designem, lecz za to po stokroć wynagradzające tę ułomność nieprawdopodobnie dojrzałym i absolutnie wyrafinowanym brzmieniem, którym nie powstydziły by się DACi z przedziału 15 000 - 20 000 PLN. I piszę te słowa z pełną recenzencką odpowiedzialnością. Audio-gd NFB-7.77 jest fenomenalny - cyzeluje i katalizuje sygnał cyfrowy; powoduje, że muzyka nabiera ciała, barwy, dźwięczności i rozdzielczości. Polecam!

Cena w Polsce - 8 675,18 PLN (tak, nie 8 675 PLN, lecz tyle, ile tu widnieje z osiemnastoma groszami - to indywidualna precyzja dystrybutora).

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Xindak CS-120A (test TU), Yaqin MS-650B (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Quadral Platinium + Nine, Resonus Studio (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: Pioneer U-05 (test TU), S.M.S.L. M7 (test TU)Resonus Dictum (test TU), iFi nano iOne (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Dell Latitude E6440.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i 1ARC Arrow SE (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU) i Marantz 5020 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU), Audictus Achiever (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Pioneer U-05 (test TU) i S.M.S.L. M7 (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.
Przewody audio rozmaite, ale głównie Perkune Audiophile Cables.


Audion Silver Night PX25 Anniversary H/W i Audion Premier 2 Box Line Phono, wzmacniacz i przedwzmacniacz - zapowiedź testu

$
0
0

W zeszłym tygodniu krakowski Mediam przysłał do mnie trzy pudła z bardzo interesującym sprzętem. To lampowy wzmacniacz mocy Audion Silver Night PX25 (zobacz TUTAJ) oraz przedwzmacniacz liniowy z przedwzmacniaczem gramofonowym MM Audion Premier 2 Box Line Phono (zobacz TUTAJ) w dwóch osobnych obudowach (zasilacz i przedwzmacniacz). Wzmacniacz lampowy Silver Night PX25, jak sama nazwa wskazuje, oparty jest na dwóch lampach elektronowych PX25 (czeskiej produkcji KR Audio); ma moc 2 x 8 Wat. To konstrukcja triodowa z zerowym sprzężeniem zwrotnym. Może pracować w trybie stereofonicznej końcówki mocy lub jako wzmacniacz zintegrowany, przy czym zalecane jest zastosowanie zewnętrznego przedwzmacniacza. Obecny model Silver Night PX25 to jeden z najpopularniejszych modeli firmy Audion - aktualny model to już piąta generacja tego produktu, który pierwotnie trafił do sprzedaży w 1987 roku, czyli ponad 30 lat temu.

Z kolei Audion Premier 2 Box Line Phono to przedwzmacniacz liniowy oraz przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek MM z osobnym modułem zasilacza. To konstrukcja aktywna klasy A. Posiada cztery wejścia liniowe oraz wejście przedwzmacniacza gramofonowego MM z możliwością przełączania z poziomu przedniego panelu. Ma też dwa wyjścia liniowe oraz bezpośrednie, stałe wyjście magnetofonowe. W modelu tym zastosowano budowę beztransformatorową, a katoda nie jest sprzężona z żadnymi wyjściowymi elementami nawijanymi. W standardzie użyto dwie rosyjskie lampy NOS 6H1N-EB.

Wzmacniacz i przedwzmacniacz połączyłem przewodami Black Rhodium Symphony 18. Podłączyłem kolumny Quadral Platinium + Nine (o skuteczności 89 dB), a potem przyłączę głośniki Living Voice Auditorium R3 (94 dB). Przewody głośnikowe to Black Rhodium Quickstep. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.







Kolumny podłogowe Quadral Platinium+ Nine - zapowiedź testu

$
0
0

Jak widać na powyższym zdjęciu, dwa głośniki niskotonowe zamontowane są ...wewnątrz skrzynki "twarzami" do siebie (zdjęcie podkradzione ze strony audiophile.org)

Kilka dni temu niezrównany lotny przedstawiciel firmy EIC Sp. z o.o. przywiózł do mnie do Gdyni najnowsze kolumny niemieckiego Quadrala. To piękne Quadral Platinium+ Nine (zobacz TUTAJ). Jako że kolumny te zapakowane są w gigantyczne pudła oraz same w sobie ważą sztuka ponad 30 kg, wypakowanie z auta, przeniesienie do windy, a następnie wniesienie do mieszkania i wypakowanie skrzyń nie było zadaniem łatwym. Ostatecznie, po około 30 minutach walk z ich dużą masą oraz skręcaniem podstaw, udało się bezpiecznie ustawić kolumny w miejscu docelowym. 

Cóż mogę o nich wstępnie napisać? Na pewno to, że są perfekcyjnie zbudowane, a do tego nieziemsko piękne (otrzymałem do testów białą wersję kolorystyczną). Warto podkreślić, iż przetworniki średniotonowe ustawione są w konfiguracji D‘Appolito, a niskotonowe wbudowane są we wnętrzu skrzynek. 

Póki co, kolumny podłączyłem do wzmacniacza lampowego Audion Silver Night  PX25 Anniversary H/W na czeskich lampach PX25 KR Audio. Wzmacniacz ma moc 2 x 8 Wat, ale wydaje się ona zupełnie wystarczająca do poprawnego napędzenia tytułowych kolumn, tym bardziej że dysponują dość solidną skutecznością 89 dB. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.

* * * 

Quadral wprowadził do swojej oferty głośnikowej nową linię Platinium+. W jej skład wchodzą cztery modele. Dwa z nich to potężne kolumny podłogowe „Nine” i „Seven”. Z kolei „Two” to ekskluzywny monitor podstawkowy, a „One” to głośnik centralny. We wszystkich produktach linii zastosowano głośniki niskotonowe i średniotonowe z membranami Altima® oraz pierścieniowe głośniki wysokotonowe RiCom+, zapewniające przetwarzanie najwyższych częstotliwości, aż do 48 kHz. W modelach podłogowych „Nine” i „Seven” zastosowano bardzo ciekawą konstrukcję komory ciśnieniowej. Solidne przetworniki basowe, wyposażone w duże magnesy i membrany ze stopu Altima® (aluminium, tytan, magnez), umieszczono poziomo w komorach górnej i dolnej i skierowane są „twarzami” do siebie. Wypromieniowane przez nie ciśnienie akustyczne zostaje skompresowane, zniekształcenia wynikające z niedokładności konstrukcyjnych przetworników zostają zminimalizowane, a szybki, mocny i dynamiczny bas wydostaje się z komory na zewnątrz przez przezroczyste akustycznie przednią i boczne ścianki. Przetworniki średniotonowe ustawione są w konfiguracji D‘Appolito. W modelach podłogowych wentylowane są obie komory. Model podstawkowy „Two” ma jeden tunel bass-reflex, natomiast głośnik centralny „one” wyposażony jest w membranę bierną.

Jak podaje producent, modele serii „Platinium+” zbudowane są z grubych płyt MDF i posiadają wewnętrzne wzmocnienia. Kolumny podłogowe wyposażone są mocne aluminiowe poprzeczki mocowane od spodu do podstawy, w które wkręcane są duże kolce stabilizujące całość, mogące być, w razie potrzeby, osłonięte gumowymi zaślepkami. Zwrotnice niskotonowa i średnio-wysokotonowa znajdują się na oddzielnych płytach, co minimalizuje interferencje między elementami. Na tylnym panelu, wszystkich konstrukcji umieszczono przełącznik migowy, regulujący dynamikę najwyższych tonów. Wewnątrz zastosowano solidne okablowanie, a najwyższej klasy wejściowe gniazda głośnikowe akceptujące grube przewody, wtyki bananowe i widełki.

Dane techniczne
Komora ciśnieniowa / bass-reflex
Moc maksymalna: 300 W
Głośniki: 2 x 210 mm, 2 x 155 mm, 1 x Tweeter RiCom+
Pasmo przenoszenia: 23 Hz - 48 000 Hz
Skuteczność: 89 dB
Impedancja: 4 Ω






Plan recenzji - marzec 2018 r.

$
0
0

Zima powoli kończy się - słońce topi śnieg, mróz ustępuje, a dni coraz to dłuższe. Zaś załoga Stereo i Kolorowo z nowymi siłami przystępuje do wczesnowiosennych testów. A te w marcu zapowiadają się wyjątkowo bujnie i różnorodnie. Mamy zapas sprzętów zgromadzony do testów, który wystarczy chyba aż do samego lata.

1. Jako pierwsze opiszę najnowsze japońskie słuchawki Fostex T60RP (zobacz zapowiedź TUTAJ) z muszlami wykonanymi z hebanu afrykańskiego. Są to konstrukcje półotwarte, niby adresowane głównie na rynek profesjonalny, lecz posiadające bardzo rasowe brzmienie, które na pewno zachwyci i wielu audiofilów. Mnie zachwyciły.




2. Zaraz potem zabieram się za test premierowych kolumn podłogowych prosto z Niemiec - Quadral Platinium+ Nine (zobacz TUTAJ). Mają one bardzo nietypową budowę, a w zasadzie rozmieszenie głośników. To że trzy z nich zamontowane są na frontach w typowym układzie D'Appolito to jeszcze nic. Dwa basowe głośniki umieszczone są we wnętrzach skrzynki, zamocowane na specjalnych stelażach - "twarzami" do siebie. Zaś specjalny tunel w kolumnie wyprowadza niskie tony na zewnątrz...




3. Białostocki dystrybutor Rafko do świetnych słuchawek magnetoplanarnych Acoustic Research AR-H1 niedawno dosłał mi firmowy przenośny odtwarzacz plikowy Acoustic Research M2 (czytaj zapowiedź TUTAJ) na kości DAC Burr-Brown PCM1794A z natywną obsługą plików DSD/DXD. To nieco starsza konstrukcja, bo sprzed dwóch lat, ale gra wyśmienicie.




4. W kolejce czeka pewien drobiazg, który jednak ma fundamentalny wpływ na jakość dźwięku - szczególnie tego odtwarzanego ze smartfonu. To mini-DAC i wzmacniacz słuchawkowy S.M.S.L. iDEA (zobacz TUTAJ). Pomimo swoich niewielkich rozmiarów, gra jak duży - ale nie nie dziwota to, bo na pokładzie ma zainstalowany XMOS, SABRE9018Q2C DSD512. Piękne granie - kaloryczne i plastyczne.




5. W połowie marca planuję opisać bardzo interesujący zestaw lampowy. To Audion Silver Night PX25 Anniversary H/W i Audion Premier 2 Box Line Phono (zobacz zapowiedź TUTAJ), czyli końcówka mocy oraz przedwzmacniacz (z phono MM) wraz z osobnym zasilaczem. Główne lampy to rzadko spotykane PX25 - tu czeskiej firmy KR Audio. Wzmacniacz ma moc 2 x 8 Wat. To konstrukcja triodowa z zerowym sprzężeniem zwrotnym. Może pracować w trybie stereofonicznej końcówki mocy lub jako wzmacniacz zintegrowany, przy czym zalecane jest zastosowanie zewnętrznego przedwzmacniacza, stąd też krakowski Mediam dostarczył mi także swój Audion Premier 2 Box Line Phono.




6. Aktualnie testuję także ciekawe przewody audio brytyjskiej marki Black Rhodium. Bielsko-bialski dystrybutor wysłał do mnie cały set tych przewodów (interkonekty analogowe RCA Black Rhodium 18interkonekty analogowe XLR Black Rhodium Sonata VS-1 oraz przewody głośnikowe Black Rhodium Quickstep 3 m), lecz obecnie koncentruję się na nowych interkonektach analogowych Black Rhodium Symphony 18 (zobacz TUTAJ).




7. Krakowski producent Haiku-Audio niedawno wysłał mi swój nowy wzmacniacz hybrydowy Haiku-Audio Bright MKIV (zobacz TUTAJ), ale nawet jeszcze go nie wypakowałem - mam nadzieję to uczynić w ciągu kilku kolejnych dni, wówczas też umieszczę szerszą zapowiedź.



8. Niestrudzony pan Zbigniew Jerzyński z  Hiend-Audio (firmowa strona TUTAJ) dostarczył mi aż trzy swoje nowe przewody zasilające do odsłuchów. Są to Inception X.5 na bazie wtyków Furutech i Wattgate, Inception X.5 tylko na Wattgate oraz Picasso na Furutech i Wattgate. Ciekawe co tym razem zaproponują te kable, bo poprzednie wspominam bardzo korzystnie.



9. W przyszłym tygodniu od dystrybutora Manufaktura Smaku ma nadejść najnowszy włoski wzmacniacz zintegrowany Monrio MC 207 mkII (zobacz TUTAJ), który ponoć w swojej cenie jest bezkonkurencyjny pod wieloma względami.



10. W marcu nie zabraknie też sprzętów z segmentu audio-vintage, a mam u siebie już dwa cacuszka prosto z warszawskiego Nomos Audio Vitage (zobacz TUTAJ). Tym razem przenoszę się w głębokie lata 60-te XX wieku...

Zapraszam do zimowo-wiosennej lektury Stereo i Kolorowo.

Wzmacniacz hybrydowy Haiku-Audio Bright MKIV - zapowiedź testu

$
0
0

Trochę więcej niż półtora roku temu opisywałem TUTAJ wzmacniacz zintegrowany Haiku-Audio Bright MKIII. Jego twórca i konstruktor, pan Wiktor Krzak z Krakowa, już wówczas na ukończeniu miał kolejną wersję oznaczoną jako MKIV (zobacz TUTAJ). Umówiliśmy się więc na rychłe przekazanie nowego wzmacniacza na testy. Jak widać, czas ten wydłużył się dość znacznie. Stało się to poniekąd za sprawą "klęski sukcesu" firmowych konstrukcji Haiku-Audio. Ich wysoka jakość wykonania połączona z kapitalnym brzmieniem wraz z rozsądną ceną sprawiły, że popyt stał się wyższy niż podaż, albowiem skromne zasoby osobowe manufaktury Haiku-Audio nie pozwalają na wysokonakładowe serie. Na ubiegłorocznym listopadowym Audio Video Show w Warszawie pozwoliłem sobie przypomnieć się panu Wiktorowi o obietnicy przesyłki nowego Bright MKIV, zaś ten zapewnił mnie, że zaraz po imprezie wyśle mi jeden egzemplarz na testy. Ale gdzie tam. Po Audio Video Show zamówienia jeszcze bardziej wzrosły, dystrybutorzy "rozdrapali" wszelkie dostępne wzmacniacze. A pan Krzak przystąpił do wytwarzania nowych ich serii. Upłynęły kolejne trzy miesiące zanim jeden Bright MKIV mógł wreszcie do mnie przyjechać. A dojechał w zeszłym tygodniu, czyli na sam koniec lutego. Taka to historia.

Co konkretnie poprawiono w wersji MKIV względem poprzedniej MKIII? Głównie zwiększono moc do 2 x 50 Wat, powiększono transformator toroidalny do 300 Wat, zastosowano lampy JJ ECC832 na złoconych podstawkach, wstawiono selektor wejść z hermetycznymi przekaźnikowymi na złoconej płytce, zainstalowano procesorowe sterowanie wraz z pilotem, zamontowano odseparowane zasilacze lamp lewy/prawy, ulepszono i poprawiono komponenty w najważniejszych miejscach układów, przyszykowano aluminiową obudowę i na koniec dodano nowe płytki drukowane - grubsze i z lepszym rysunkiem ścieżek. To wszystko sprawiło, że nowy Bright MKIV nie jest li jedynie polepszoną wersją starej, a w zasadzie zupełnie nową konstrukcją.

Do wzmacniacza podłączyłem kolumny podłogowe Quadral Platinium+ Nine przewodami Black Rhodium Quickstep. Sygnał doprowadziłem ze streamera Auralic Aries Mini via DAC Audio-gd NFB-7.77. I rozpocząłem odsłuchy. Nie chcę popadać w przesadę, ale w tym przypadku na uzyskany dźwięk określenie "bajka" nie będzie nadużyciem. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.









 

Słuchawki Fostex T60RP

$
0
0
Zdjęcie ze strony Fostex

Wstęp
W połowie lutego od warszawskiego dystrybutora MIP odebrałem najnowsze japońskie słuchawki Fostex T60RP (zobacz TUTAJ). To słuchawki, można napisać, głęboko osadzone w firmowej tradycji Fostex. Nawiązują do linii wywodzącej się bezpośrednio z lat 70-tych XX wieku. Zainstalowane mają membrany RP (Regular Phase), pierwszy raz montowane właśnie w tamtych czasach. Absolutną tu nowością jest zastosowanie drewna mahoniu jako materiału do budowy muszli. Nowe są także pady ze specjalnego tworzywa o niskim współczynniku odpychania. Co ciekawe, jako opcja dostępny jest także przewód zbalansowany, rzecz rzadko spotykana w słuchawkach < 1 500 PLN.

Kończąc wstęp, muszę napisać, że od lat jestem dużym zwolennikiem japońskiego Fostexa. Kiedyś nawet miałem kolumny DIY na ich głośnikach szerokopasmowych. Obecnie zaś słuchawki Fostex TH610 to moje podstawowe, które bardzo lubię i słucham z dużą satysfakcją. Być może, w związku z powyższym, nie jestem zbyt obiektywny w sprawie firmy Fostex, ale nic na to nie poradzę...

Czytelnika zainteresowanego wcześniejszymi recenzjami sprzętów Fostex, odsyłam do wyszukiwarki (na samej górze strony, po lewej). Wkleję TUTAJ tylko jeden link zawierający test monitorów aktywnych Fostex, gdzie znajduje się też krótka historia firmy Fostex/Foster.

Wrażenia ogólne i budowa
Słuchawki T60RP dostarczane są w wyjątkowo eleganckim czarnym pudle-szkatule, które wygląda jakby zawierały produkt powyżej w cenie powyżej 3 000 PLN, a nie poniżej 1 500 PLN. Pudło wykonane jest z twardego kartonu malowanego na czarny mat, dodatkowo przepasane papierową opaską. W pudle, pośród finezyjnie wyciętej szarej gąbki, bezpiecznie spoczywają słuchawki. Są świetnie unieruchomione - uszkodzenie podczas transportu w zasadzie całkowicie wykluczone. Pod gąbką znajduje się płaskie pudełeczko, którym można znaleźć przewód słuchawkowy wraz z adapterem na wtyk 6,3 mm. Jest też certyfikat, gwarancja i naklejka Fostex. Na samym spodzie pudła umieszczono materiałowy woreczek ochronny z zaciskiem. Trochę szkoda, że nie zdecydowano się na jakieś solidniejsze etui podróżne.

Opcjonalnie przewody słuchawkowe (aż cztery różne pary, w tym trzy zbalansowane z wtykami XLR, 2,5 mm i 4,4 mm) oraz dodatkowe pady są opcją. Trzeba je dodatkowo zamówić. Można to oczywiście uczynić przez polskiego dystrybutora MIP z Warszawy (MP3 Store).

Można napisać, że gdyby nie drewniane pady z mahoniu, to T60RP jak żywo przypominałyby inne firmowe słuchawki - te z linii profesjonalnej RP, czyli T20RPmk3, T40RPmk3 i T50RPmk3. Zresztą producent wcale nie ukrywa tego bliskiego pokrewieństwa, a nawet je podkreśla nomenklaturą. z której wynika, iż T60RP to najbardziej zaawansowany przedstawiciel linii RP.

Model T60RP ma pięknie wyrzeźbione i wyprofilowane muszle z afrykańskiego mahoniu. To drewno lite, a nie jakaś nakładka. Pięknie to wygląda! Po zewnętrznych stronach muszle mają po trzy płaskie nacięcia/wentylacje, przez co słuchawki nie są stricte zamknięte a półotwarte. Pozostałe elementy konstrukcyjne T60RP są w zasadzie identyczne jak u innych reprezentantów serii. Takie same pady i taki sam solidny pałąk pokryty czarną skórą ekologiczną. Pałąk po obu stronach łączy się z muszlami za pomocą dwóch sporych szyn (to dwa wystające druty, półkoliście zgięte, przymocowane centralnie do muszli). Dzięki takiemu zabiegowi słuchawki dopasowują się idealnie nawet do największych łbów, regulacja jest prosta, zaś muszle leżą stabilnie i solidnie. Ponadto takie, a nie inne rozwiązanie mechanizmu regulacji nadaje słuchawkom wygląd w pełni profesjonalny.

Do lewej muszli doprowadzony jest przewód słuchawkowy. Wpinany jest do gniazda 3,5 mm. Przewód wykonany jest całkiem nieźle, ma materiałowy oplot, ale wtyki mają gumowe, a nie metalowe tuleje. Konektory są złocone.

Ergonomia
Już powyżej wspomniałem, że tytułowe słuchawki dzięki wyjątkowo przyjaznemu sposobowi regulacji pałąka i muszli, są bardzo wygodne w noszeniu i eksploatacji. Leżą na uszach i czaszce idealnie. Duże i szerokie pady idealnie okalają małżowiny uszne. Nawet długie, wielogodzinne sesje odsłuchowe ani nie męczą, ani nie nużą. Ergonomię oceniam na bezwarunkową piątkę z plusem. Komfort nieomal doskonały.

Główne cechy
• Wyposażone w opatentowane przez Fostex membrany RP, wykonane z folii polyimidowej z wytrawianiem folii miedzianej. Magnes neodymowy zapewnia szeroką reprodukcję częstotliwości oraz posiada doskonałe właściwości przejściowe, jak również wysoką tolerancję wejściową do 3 000 mW.
• Drewniane obudowy wykonane z mahoniu afrykańskiego pomagają uzyskać jeszcze większą głębię dźwięku membran RP.
• Nowe odłączane złącze typu prostego oferuje nie tylko standardowe połączenie niezbalansowane, ale także różne rodzaje połączeń zbalansowanych dla najnowszych DAP-ów z odpowiednimi złączami, jak również wzmacniaczy słuchawkowych w celu zapewnienia czystej reprodukcji dźwięku bez zakłóceń i wysokiej separacji.
• Standardowe i opcjonalne kable z materiału OFC zapewniają wysoką rozdzielczość i precyzyjny dźwięk w całym zakresie częstotliwości.
• Skórzane pady nauszne z prawdziwej skóry oraz nowe pady wokółuszne zapewniają doskonałe dopasowanie i komfort użytkowania przez długi czas.
Specyfikacja techniczna
• Typ: półotwarte
• Impedancja: 50 Ohm
• Czułość: 92 dB / mW
• Maksymalna moc wejściowa: 3 000 mW
• Pasmo przenoszenia: 15 - 35 000 Hz
• Masa: około. 380 g (bez kabla)
• Akcesoria: ET-RP3.5UB, adapter 3,5 mm do 1/4 ", etui transportowe, naklejka z logo Fostex.
Kable opcjonalne:
• ET-RP3.5UB, 3,5 mm, niezbalansowany (kabel identyczny z załączonym w zestawie ze słuchawkami)
• ET-RP2.5BL, 2,5 mm, zbalansowany
• ET-RP4.4BL, zbalansowany 4,4 mm
• ET-RPXLR, zbalansowany XLR
Opcjonalne pady:
• EX-EP-RP60

Luksusowe opakowanie - jak dla słuchawek > 4 000 PLN

W komplecie krótki przewód słuchawkowy, adapter 6,3 mm i woreczek ochronny

Ochronna gąbka precyzyjnie wycięta na CNS

Budowa przetwornika Regular Phase (RP) - zdjęcie ze strony Fostex Japan



Klasyczny design linii Fostex RP - w pełni profesjonalny

Budulec muszli to heban afrykański

  


Trudno T60RP odmówić urody
 






Kilka próbek słuchanej muzyki z Tidal HiFi (FLAC 16 bit/44,1 kHz)


Wrażenia dźwiękowe
Fostexy przede wszystkim testowałem z przenośnymi wzmacniaczami/DACami Encore mDSD oraz S.M.S.L. iDEA plus iPhone 6S i iPad Air 2. Używałem także DAP Acoustic Research MA2. Nie omieszkałem przyłączyć ich też do stacjonarnych wzmacniaczy Pioneer U-05 oraz Hegel H160. Słuchawki porównawcze to Meze 99 Neo, Acoustic Research AR-H1 i Fostex TH610. Muzyka w 90 % pochodziła z serwisu streamingowego Tidal HiFi/Master, a w pozostałych 10 % z plików HD, w tym DSD.

Zdawało by się, że najnowsze T60RP w związku z ich formalną przynależnością do profesjonalnej firmowej linii RP (czyli niejako o stricte studyjnym przeznaczeniu) pozostaną tam na stałe używane głównie przez realizatorów dźwięku i muzyków. Jak wiadomo, słuchawki studyjne najczęściej charakteryzują się liniową sygnaturą brzmieniową - są jak monitory, których celem jest ukazanie naturalny obraz muzyki, bez przeinaczeń i bez upiększeń. Mają pokazać czysty dźwięk in statu nascendi, często zawierający brutalną prawdą o niedoskonałości nagrań. (Dlatego nieczęsto się zdarza, aby produkt ze świata z założenia przeznaczonego na rynek PRO robił karierę w domowym hi-fi). Jednakże w przypadku nowych Fostexów sprawa ma się nieco inaczej - znacznie korzystniej dla zwykłego słuchacza. Podobnie jak takie monitory Harbeth, Graham LS5/9, czy LS3/6 Stirling Broadcast swobodnie przenikają tę barierę "PRO/Home HiFi" lokując się gdzieś pośrodku. Na kompromisowej części wspólnej.

Najprościej napisać, że T60RP grają bardzo przyjaźnie - barwnie i harmonijnie, z dużym drivem i wysyconą średnicą, ale równolegle niezwykle lekko, czysto i detalicznie, dając niezły wgląd w strukturę i subtelności muzyczne, jak i w faktury oraz tekstury instrumentów. (Oczywiście, nie jest to tak analityczny i wnikliwy obraz jak w konstrukcjach droższych, ale i tak w cenie opisywanych Fostexów jest co najmniej dobrze). Na pochwałę zasługuje też realistyczna scena muzyczna, która przekracza granicę lokowania jej blisko głowy i uszu rozciągając się znacznie szerzej, i co bardzo istotne - także głębiej. Czuć oddech, czuć powietrze, czuć warstwy. W rezultacie przestrzeń pozorna umiejscowiona jest w półokręgu dookoła głowy słuchacza zapewniając nie tylko szeroki pierwszy i drugi rząd sceny, ale także głębszy, choć już znacznie mniej widoczny niż te przednie. Dzięki temu instrumenty i wokale mają nie tylko mocny zarys i realne istnienie, lecz też ścisłe przyporządkowanie przestrzenne o autentycznej strukturze i muzykalnym nasączeniu.

Co ważne, całość dźwięku podana jest w sposób potoczysty, spójny i precyzyjny, o wysokim współczynniku prawdy i naturalności, lecz równolegle o dużym potencjale organicznym i fizjologicznym. Muzyka brzmi bogato i soczyście, a jednocześnie precyzyjnie i wiarygodnie. Tak, jakby zawarto zdrowy kompromis pomiędzy profesjonalną naturalnością oraz symetrią typową dla studia nagrań a soczystością i barwnością dźwięku tak uwielbianą i pożądaną przez audiofilów. Takie są właśnie tytułowe Fostexy.

Jednakże największa siła i potencjał leżą gdzie indziej niż opisany powyżej optymalny balans pomiędzy harmonijnym graniem w stylu PRO a soczystością typową dla segmentu "home audio". Najbardziej przekonującą cechą T60RP jest ich plastyczne i sensualne brzmienie, bogate w subtelności, nasączone tonalnie, zaopatrzone w głębię - namacalne, czytelne, fizyczne i dotykalne. Można napisać, że to dźwięk eufoniczny albo akustyczny do kwadratu. Z pewnością do takiej charakterystyki (oprócz fostexowskich driverów RP) przyczyniają się duże drewniane muszle wyrzeźbione z naturalnego hebanu. Zaś heban jako drewno cechuje się wysoką twardością i znaczną gęstością. Jako taki jest powszechnie stosowany jako budulec wielu instrumentów muzycznych lub ich części. Wykorzystywany jest w lutnictwie np. jako postrunica i podbródek skrzypiec, gryf gitar, czy kontrabasów z uwagi na wysoką wytrzymałość mechaniczną oraz ciepłe i masywne brzmienie. Do budowy instrumentów wykorzystuje się mahoń afrykański (głównie pochodzący z Gabonu) oraz azjatycki. Ten pierwszy przynosi takie korzyści jak bardziej zwarty i skupiony (sążnisty) dźwięk z głębszym przydźwiękiem; daje szybszy dźwięk i szybciej reaguje na wydobywane dźwięku, jak i wydłuża czas samych wybrzmień. I to wszystko słychać w Fostex T60RP! Dlatego zaryzykuję twierdzenie, iż słuchawki te są czymś pośrednim pomiędzy studyjnymi z serii RP a innymi firmowymi "drewniakami", czyli TH610 i topowymi TH900 mkII.

Na koniec kilka słów o współpracy z urządzeniami źródłowymi. Oczywiście, głównym i nadrzędnym przeznaczeniem T60RP są przede wszystkim studio i estrada, ale na szczęście nie tylko. Zaadresowane bowiem zostały także równolegle dla urządzeń przenośnych i stacjonarnych audio hi-fi. W moim przekonaniu podłączone bezpośrednio do sprzętów przenośnych jak smartfony (u mnie iPhone 6S), czy tablety (u mnie iPad Air 2) nigdy nie zagrają na 100 % swych umiejętności i możliwości, a jedynie na 60 % - góra 70 %. Potrzeba im jak kani dżdżu dodatkowej amplifikacji, a tą zapewnią zewnętrzne wzmacniacze mobilne, najlepiej połączone z wewnętrznym przetwornikiem cyfrowo-analogowym. Jeżeli chcieć słuchać ze smatrfonów, to optymalnie zaopatrzyć się w takie urządzenia jak mini-wzmacniacze z DAC np. S.M.S.L. iDEA czy Encore mDSD. Dopiero wówczas słuchawki rozwijają swoje skrzydła dźwiękowe, rozkwitają barwą, ujawniają głębię potencjału. A jeszcze lepiej podłączyć je do wydajnego wzmacniacza jak testowany przeze mnie aktualnie Acoustic Research M2, ale to oczywistość.

Konkluzja
Jeżeli ktoś poszukuje w miarę niedrogich słuchawek o soczystym i energicznym brzmieniu, a równolegle jest zwolennikiem czystego, równego i plastycznego dźwięku z dość sporą analitycznością, to Fostex T60RP będą dla niego optymalnym wyborem. Słuchawki urzekają zaawansowaną tonalnością, głęboką barwą i jędrnym dźwiękiem zaopatrzonym w niezłą przestrzeń i całkiem sporo subtelności. Fostex T60RP to udana fuzja świata profesjonalno-studyjnego ze światem urządzeń stricte zaadresowanych do użytku domowo-przenośnego. Rekomendacja dla Fostex T60RP na sześć gwiazdek!

Cena w Polsce - 1 490 PLN.


Przedwzmacniacz gramofonowy Taga Harmony TTP-300 - zapowiedź testu

$
0
0


Obecnie wielu melomanów rozpoczyna przygodę z gramofonem (niektórzy kolejny raz w życiu) i z płytami analogowymi. Wybór gramofonów zrobił się przeolbrzymi. Niestety, w ślad za nimi równolegle nie podąża inna oferta elementów analogowego toru a mianowicie przedwzmacniaczy gramofonowych. Nie żeby ich nie było, bo są, ale w znacznie mniejszym wyborze niż gramofony. A takich tańszych to prawie w ogóle nie ma. Na szczęście w tę lukę idealnie wstrzela się polska firma Taga Harmony, która właśnie zaproponowała swój najnowszy produkt - przedwzmacniacz gramofonowy Taga Harmony TTP-300 (zobacz TUTAJ), który kosztuje 444 PLN. Czyli w sam raz dla melomanów, który nie planują wydać zbyt dużo pieniędzy na phono-stage. Co istotne, TTP-300 adresowany jest zarówno dla wkładek z ruchomym magnesem (MM), jak i z ruchomą cewką (MC).

Będę testować przedwzmacniacz TTP-300 z moim gramofonem Nottignham Analogue Horizon wraz z wkładką MM Ortofon 2M Black. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.

Główne cechy przedwzmacniacza:
• Układy scalone o bardzo niskich szumach własnych
• Ekstremalnie niska impedancja wyjściowa
• Przedni przycisk do wyboru wkładki MM/MC
• Dokładna korekcja krzywej RIAA
• Bardzo sztywna i luksusowa obudowa ze stali i aluminium zapewnia doskonałe ekranowanie przedwzmacniacza gramofonowego
• Pozłacane terminale RCA

Typ / Konstrukcja Wzmacniacz gramofonowy
Impedancja wejściowa MM: 47 kOhm/120 pF
MC: 100 Ohm/120 pF
Wzmocnienie MM: 40 dB
MC: 60 dB
THD MM: 0,01 %
MC: 0,05 %
Czułość wejścia Phono MM: 300 mV @ 3 mV/1kHz
MC: 300 mV @ 0.3 mV/1 kHz
Poziom szumu MM: 86 dB (94 dB - A ważone)
MC: 68 dB (75 dB - A ważone)
Korekcja RIAA 20 Hz - 20 000 Hz / max. 0,5 dB
Złącza wejściowe analogowe 1 x RCA Phono (MM/MC)
Złącza wyjściowe analogowe 1 x RCA Pre-Out
Pasmo przenoszenia 20 Hz - 35 000 Hz (0,5 dB)
Zużycie energii DC 12 V, 2 W
Wymiary (W x S x G) 5,4 x 11,3 x 11,3 cm
Masa 0,7 kg / szt.







Wzmacniacz zintegrowany Monrio MC207 MKII - zapowiedź testu

$
0
0


Wczoraj z podpoznańskiej Manufaktury Smaku (zobacz TUTAJ) dojechał do mnie najnowszy włoski wzmacniacz zintegrowany Monrio MC207 MKII. To nowa wersja topowej firmowej integry, wyposażona w DAC USB (opcja) oraz w nieco zmienionej aluminiowej płycie czołowej - bardziej dopracowanej, ładniejszej niż poprzednie. Inne ważne zmiany to instalacja transformatora na 500 VA (zamiast wcześniejszych 350 VA) oraz zastąpienie tranzystorów sano przez lepsze sanken. Jak podaje producent, dzięki tym modyfikacjom nowy wzmacniacz wprowadza muzykalniejsze brzmienie z bardziej kontrolowanym basem oraz lepszą szczegółowość. Nowością jest też dodatek DAC USB (taką wersję otrzymałem) obsługujący pliki do rozdzielczości 32 bit/192 kHz (zobacz TUTAJ).

Cechą charakterystyczną wzmacniacza jest nietypowy kształt gałki głośności - to wydłużony stożek nazywany jako "Pinokio" przez analogię do nosa jej bajkowej postaci. W takie gałki wyposażane są jedynie topowe integry MC207 i trudno je pomylić z innymi.

Firma Monrio to niewielka włoska manufaktura od około 30 lat prowadzona przez pana Giovanni Gazzolę. Nie jest to firma duża, ale przez lata wypracowała własny "sound", a przez to rzeszę oddanych zwolenników pośród melomanów z całego świata. W portfolio znajduje się cały wachlarz rozmaitych sprzętów począwszy od kilku odmian wzmacniaczy (w tym słuchawkowe), przedwzmacniaczy, końcówek mocy, odtwarzacze płyt CD, a skończywszy na dwóch modelach gramofonów i przedwzmacniaczu gramofonowym. Jak widać, oferta jest zaskakująco bogata - jej całość dostępna jest TUTAJ.

Do Monrio MC207 MKII podłączyłem kolumny Quadral Platinium+ Nine za pośrednictwem przewodów głośnikowych Black Rhodium Quickstep - i rozpocząłem odsłuchy. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.

Najważniejsze cechy
Moc wyjściowa: 140 W na kanał przy 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 10 Hz-100 kHz (-0,01 dB)
Zniekształcenia THD: 0,03 % (1 kHz, 8Ω)
Pobór mocy (bieg jałowy): 41 W
Wejścia: 4 liniowe RCA, wejście na końcówkę mocy (AV direct in)
Wejście USB dostępne tylko w opcji
Wyjścia: głośnikowe (para), pre-out, tape out
Czułość wejściowa/impedancja: 500 mV/20 kΩ
Wymiary (wys. x szer. x gł.): 94 x 438 x 377,5 mm
Masa: 15 kg









Przenośny odtwarzacz cyfrowy Acoustic Research M2 (ARM2)

$
0
0


Trzy zdjęcia ze strony Acoustic Research

Wstęp
W połowie lutego br. białostocki dystrybutor Rafko dostarczył mi plikowy odtwarzacz przenośny Acoustic Research M2 (zobacz TUTAJ) obsługujący cyfrowe pliki wysokiej częstotliwości (hi-res) oraz formaty DXD i DSD. (To także streamer, albowiem obsługuje też serwisy strumieniujące muzykę.) Poprosiłem o niego, ponieważ wcześniej otrzymałem słuchawki planarne Acoustic Research AR-H1 (czytaj test TUTAJ), które wywarły na mnie wielce korzystne wrażenia odsłuchowe - pomyślałem więc, że warto by mieć pełen firmowy komplet odtwarzacz i słuchawki. Kiedy zaś na początku stycznia br. otrzymywałem do testów magnetoplanarne AR-H1, odtwarzacz jeszcze nie był w Polsce oficjalnie dostępny - stało się to dopiero niedawno. Tyle tytułem wyjaśnienia.

Acoustic Research
Acoustic Research to firma amerykańska, wielce zasłużona dla światowego audio hi-fi. Ostatnimi czasy zaczęła także wytwarzać sprzęty o przeznaczeniu mobilnym, by nie rzec - stricte młodzieżowym. No, cóż - takie nastały czasy. Młodzi audiofile rządzą ze swoimi wypasionymi smartfonami, słuchawkami i DAPami, a starzy z dużymi nieprzenośnymi klamotami często muszą ustąpić im miejsca. Ale nie o tym chciałem pisać, a o Acoustic Research. Warto wiedzieć iż, firma ta wchodzi w skład większej korporacji VOXX International (zobacz TUTAJ), do której przynależą też takie marki jak Klipsch, Magnat, Heco, Oehlbach, RCA, czy Audiovox. A to doborowe towarzystwo bardzo wiele mówi o ich wspólnym potencjale twórczym.

W obecnym katalogu AR oferowanych jest kilka par słuchawek nausznych i dousznych. Z kolei odtwarzacze przenośne to takie modele ARM20, ARM200 i tytułowy ARM2. Jet też DAC USB ze wzmacniaczem słuchawkowym o symbolu ARUA1. Oprócz tego Acoustic Research wytwarza kilkanaście gatunków przewodów, jak i rozmaite wtyki.

Wrażenia ogólne i budowa
Na początek napiszę, że główny bohater niniejszego opisu, czyli odtwarzacz M2, to starszy model Acoustic Reearch, albowiem światło dzienne ujrzał jakieś trzy lata temu (maj 2015 r.), zaś w świecie hi-fi urządzeń przenośnych czas szybko ucieka. Na szczęście M2 w dniu premiery był na tyle innowacyjnym i nowoczesnym urządzeniem, że do dziś nie zestarzał się zbytnio, a nawet ciągle wyprzedza niektóre konkurencyjne. Ale do rzeczy.

Odtwarzacz dostarczany jest w dość skromnym, czarnym pudełku składającym się z pokrywki i podstawy. Na pokrywie wyciśnięte jest srebrne logo "AR". Wewnątrz pudełka, na tacce dookoła obłożonej czarną gąbką, spoczywa odtwarzacz zawinięty dodatkowo w materiałowy woreczek z aksamitu. Pod tacką znajduje się przewód USB do ładowania urządzenia, zasilacz oraz cały komplet wymiennych wtyczek sieciowych (UK, EU, JAP, USA). Są jeszcze dwie instrukcje - jedna obszerna, wielojęzyczna i druga skrócona, oparta na piktogramach.
   
Po wyjęciu odtwarzacza, pierwszym skojarzeniem jest jego dość spore podobieństwo do ...iPhone 6, z tym że, M2 jest grubszy i cięższy. No i nie ma zaokrąglonych rogów. Analogia ta dotyczy przede wszystkim dużego wyświetlacza zajmującego cały front. To kolorowy wyświetlacz 5 cali o rozdzielczości 720 px, czyli całkiem nieźle, choć można lepiej. Ogólnie rzecz biorąc, wykonanie, design i jakość zastosowanych materiałów to klasa luksusowa. Tip-top.

M2 ma budowę sawdwiczową: front w całości zajmuje szklany wyświetlacz przyklejony do środkowego aluminiowego korpusu (z zamontowanymi nań regulatorami), zaś tył to dodatkowe stalowe "body" jakby dołożone do korpusu. Ma ścięte krawędzie, przez co wygląda jak jakaś doklejony fragment odtwarzacza, ale w rzeczywistości to integralna jego część zawierająca większość wewnętrznych układów. Owo "body" wykonane jest ze szczotkowanej miedzi malowanej na czarno, po lewej części ma jedynie czarny akrylowy pasek (wstawkę).

Wracając do budowy. Jak napisałem, środkowy aluminiowy korpus wyposażony jest w regulatory. Na jego górnej części (nieco wystającej poza obrys wyświetlacza) zamontowano pokrętło głośności (potencjometr ALPS) - to aluminiowe kółko z nacięciami, czyli rozwiązanie tradycyjne a przez to bardzo wygodne. Użytkownik od razu ma łatwy dostęp do regulacji wzmocnienia.

Na prawym boku w rzędzie umieszczono cztery aluminiowe mini-przyciski. Od prawej do lewej: 1) włącznik sieciowy, 2) przycisk funkcji "do przodu, 3) "play" i "pause" i 4) "do tyłu". Zupełnie jak w starych walkmanach. Skrajnie po lewej znajduje się zasuwana pokrywka, pod którą kryje się slot na mini-kartę pamięci zewnętrznej do 256 GB.

Na dolnej krawędzi zamontowano dwa gniada 3,5 mm - wyjściowe słuchawkowe i wyjściowe analogowe "line-out" do podłączenia do zewnętrznego wzmacniacza. Pośrodku tych gniazd znajduje się koleje - to micro-USB służące do ładowania wewnętrznego akumulatora oraz do komunikacji z komputerem. Jest też mini-doda. Kiedy świeci się na zielono, sygnalizuje zapas prądu akumulatora. Poniżej poziomu 10 % naładowania zaczyna mrugać czerwonym światłem. Obok diody umieszczono "ratunkowe" gniazdo resetujące urządzenie do ustawień fabrycznych. Przydatna rzecz.

M2 to urządzenie "wszystkomające" i "wszystkogrające". Oparte jest na systemie operacyjnym Android, ma łączność bezprzewodową WiFi, obsługuje wszelkie serwisy streamingowe (w tym Tidal, Spotify, Quobuz), gra wszelkie pliki, w tym DSD. Wyposażony jest w rozmaite regulacje, ustawienia, filtry i co tam jeszcze. Dostęp do muzyki jest raczej prosty i logiczny. Urządzenie ma zaawansowaną budowę wewnętrzną opartą na topowych kościach. Jedynie co mi nieco przeszkadzało to niezbyt intuicyjna obsługa niektórych funkcji (np. obsługa Tidal jest zbyt pracochłonna), czy nieco za krótki czas żywotności baterii. Producent podaje, że to 8,5 godziny w przypadku odsłuchów plików PMC i 6,5 godziny dla DSD, ale w praktyce używając firmowe słuchawki planarne Acoustics Research AR-H1 czas ten skracał się drastycznie, nawet do niecałych 5 godzin. Ładowanie akumulatora okazało się być długie, bo sięgające nawet 2 - 3 godzin. Nie są to zachwycające parametry. Z drugiej strony mój całkowicie rozładowany iPad Air 2 też ładuje się z ze trzy godziny...

Co istotne, odtwarzacz ma wbudowany przetwornik DAC Burr-Brown PCM1794A z natywną obsługą plików DSD oraz DXD. Za obsługę słuchawek odpowiada klasyczny wzmacniacz w klasie A (2 x Burr-Brown OPA2134) z napięciem wyjściowym aż 3,7 V RMS, zaś natężenie dźwięku reguluje klasyczny analogowy potencjometr firmy ALPS. Odtwarzacz operuje na klasycznej analogowej ścieżce sygnałowej w autorskiej technologii M-Class. Pojemność baterii sięga wyników najlepszych na rynku smartfonów i wynosi aż 4 200 mAh. Szeroką funkcjonalność zapewnia 5-calowy dotykowy wyświetlacz obsługiwany przez procesor Qualcomm Snapdragon. System operacyjny to Android 4.3 zoptymalizowany pod kątem maksymalnej jakości dźwięku z możliwościami zainstalowania aplikacji takich jak Tidal czy Spotify. Ciekawostką jest obsługa masowych pamięci przez USB-OTG.

Najważniejsze cechy
• Wzmacniacz słuchawkowy w klasie A TI TPA6120A2 z napięciem wyjściowym 3,7 V
• Wzmacniacze operacyjne: 2 x Burr-Brown OPA2134
• W pełni analogowa ścieżka sygnału w autorskiej technologii M-Class
• Obudowa wykonana ze szkła, aluminium i miedzi
• W pełni analogowy potencjometr ALPS
• Oparty o Android z możliwościami instalowania aplikacji stron trzecich np. Tidal, Spotify, Deezer, Qobuz
• Podwójne oscylatory kwarcowe dla likwidacji zniekształceń czasowych jitter
• Oddzielne wyjście liniowe 3,5 mm
• Regulacja EQ z presetami (Normal, Classic, Dance, Flat, Folk, Heavy Metal, Hip Hop, Jazz, Pop, Rock, User) oraz efektami specjalnymi np. 3D podbicie basu itd.
• Wi-Fi: 802.11 B/G/N
• Wyświetlacz: 5 cali 720 px
• Wbudowana pamięć: 64 GB
• Pojemność baterii: 4 200 mAh
• Procesor: Qualcomm MSM8926
• Przetwornik DAC: Burr-Brown PCM1794A
• Rozszerzenia pamięci przez USB OTG i MicroSD
• Obsługa kart pamięci MicroSD oraz USB-OTG do 256 GB
• Odtwarza pliki: ALAC, FLAC, WAV, DSD oraz DXD bez użycia DoP












Słuchawki magnetoplanarne Acoustic Research AR-H1


Fostex T60RP


Final Audio Design Pandra Hope VI (obecnie Final Audio Sonorous VI)


Wrażenia dźwiękowe
Do tytułowego DAPa podłączałem następujące słuchawki: planarne Acoustic Research AR-H1 i Fostex T60RP, jak i dynamiczne Fostex TH610, Meze 99 Neo oraz Final Audio Design Pandora Hope VI (obecnie zwane jako Final Audio Snorous VI). Wzmacniacze porównawcze to Pioneer U-05 i Hegel H160, a także przenośne mini-wzmacniacze/DACi S.M.S.L. iDEA i Encore mDSD. Muzyka w 90 % pochodziła z serwisu streamingowego Tidal HiFi, a w pozostałych 10 % z plików cyfrowych o różnej gęstości, włączając w to DSD. Źródłem czasami też był Auralic Aries Mini z DAC Audio-gd NFB-7.77.

Jak już napisałem powyżej, M2 to nie jest najnowsza konstrukcja albowiem pochodzi sprzed około 3 lat. Zaś przez ten czas na rynku pojawiło się mnóstwo innych, podobnych konstrukcji. Czy więc M2 może z tej konfrontacji wyjść obronną ręką? Okazuje się, że tak - i to bez żadnych problemów. Przy czym nie piszę tutaj o obsłudze i ergonomii, bo z tą w M2 bywa niestety różnie, a wyłącznie o dźwięku. A ten okazuje się być wyraźny i krystaliczny od wysokiej góry, poprzez gęstą średnicę, aż do samego mocarnego dołu. Równolegle brzmienie jest przyjemnie zaokrąglone i uplastycznione, wypolerowane i wyszlifowane, ale nie wyostrzone, czy szkliste. Tłumiące i gładzące szorstkości. To taki rodzaj sygnatury, którą można opisać jako maksymalnie substancjalną, czyli fizyczną i namacalną do kwadratu. Brzmienie głównie oparte jest na miąższości i soczystości, ale jest też tonalnie pogłębione i wybitnie rozdzielcze, z dalekim tłem i wybujałym trójwymiarem. Zaprawione sensualną subtelnością i wyrafinowaną delikatnością.

Dużym atutem amerykańskiego odtwarzacza jest jego zaawansowana muzykalność, która objawia się następującymi cechami. Całość przekazu charakteryzuje się dużą naturalnością i harmonijnością, lecz w weń wpleciona jest niejaka okrągłość, słodkość i miękkość wynikające z podkręconej proporcji pomiędzy neutralną fizjologią a analogowym podgrzaniem tonów. W rezultacie następuje delikatne podkreślenie średnicy (ale w granicach normy), która jest pierwszorzędnie kontrolowana i eufoniczna - i to ona nadaje muzyce właściwe tempo i rytm. Dostarcza dźwięk pełen harmonicznych - namacalny, wysublimowany, żyzny i organiczny. Podczas odsłuchu ma się poczucie obcowania z obfitym i barwnym dźwiękiem, pełnym i autentycznym, nasączonym po brzegi muzyką. Jednocześnie jest to brzmienie łagodne i kulturalne - nienachalne i nie przesadzone. Optymalne, zrównoważone i proporcjonalne. Taka, a nie inna sygnatura brzmienia spowodowana jest indywidualnymi właściwościami wzmacniacza skonstruowanego w czystej klasie A. I to słychać.

Kilka słów o współpracy z poszczególnymi parami słuchawek (przypomnę, używałem planarne Acoustic Research AR-H1 i Fostex T60RP oraz dynamiczne Fostex TH610, Meze 99 Neo i Final Audio Design Pandora Hope VI). Najwięcej uwagi poświęciłem magnetostatycznym Audio Research AR-H1 jako słuchawkom adresowanym przez producenta dla tytułowego odtwarzacza. To słuchawki, które pomimo niskiej oporności 33 Ohm i dość wysokiej skuteczności 100 dB, to jednak dla prawidłowego napędzenia i wysterowania przetworników wstęgowych wymagające sporo prądu. Producent wyposażył M2 w klasyczny wzmacniacz w klasie A (2 x Burr-Brown OPA2134) z napięciem wyjściowym wynoszącym aż 3,7 V RMS. Takie parametry wydają się być wystarczające nie tylko dla magnetostatów, ale także dla jakichkolwiek innych wymagających słuchawek, włączając w to też typowo studyjne o oporności 300 Ohm. 

Słuchawki Acoustic Research AR-H1 podłączone do odtwarzacza M2 wydają się być dla niego wręcz stworzone (i tak jest w rzeczywistości). Budują wielką, bardzo rozległą scenę, na której bardzo wyraźnie i jednoznacznie rysowane są poszczególne instrumenty i wokale. Poszczególne warstwy i plany są zróżnicowane i, co najważniejsze, pogłębione i precyzyjnie umieszczone w trójwymiarze. Bez większego wysiłku dają się usłyszeć instrumenty grające na przedzie sceny, w jej środku, w głębi, jak i w rozłożeniu poziomym (od jednej strony do drugiej). Dźwięk jawi się jako bujny, harmonijny, wysycony i kompletny. Bez skazy.

Logiczną rzeczą jest, że jeżeli DAP M2 nie miał żadnych kłopotów z optymalnym wysterowaniem ortodynamicznych bezkompromisowych Acoustic Research AR-H1 to i z pozostałymi testowymi nie będzie mieć problemów. Jako drugie przyłączyłem Fostex T60RP z przetwornikami wstęgowymi Regular Phase (wykonane z folii polyimidowej z wytrawianiem folii miedzianej). I znowu bingo! Fostexy zagrały w sposób bardzo sympatyczny i wdzięczny - barwnie i harmonijnie, z dużym drivem i wysyconą średnicą, ale równolegle przyjemnie lekko, czysto i detalicznie, dając przy tym niezły wgląd w strukturę muzyczną, jak i w faktury oraz tekstury instrumentów. Mocarnie, ale i subtelnie. Lecz nie aż tak holistycznie, dokładnie i analitycznie jak firmowe AR-H1.

Jak łatwo się domyśleć, pozostałe słuchawki testowe (Fostex TH610, Meze 99 Neo i Final Audio Design Pandora Hope VI) także zademonstrowały wysoki poziom muzyczny, a różnice w brzmieniu wynikały z ich indywidualnych cech, a nie z charakteru gry odtwarzacza M2. Myślę więc, że nie ma co opisywać tego, co dostępne jest w innych recenzjach (w tym celu zapraszam do skorzystania z wyszukiwarki znajdującej się na górnej listwie strony Stereo i Kolorowo).

Konkluzja
Przenośny odtwarzacz cyfrowy (i streamer) Acoustic Research M2 to sprzęt technicznie i brzmieniowo wysoce zaawansowany . Pięknie, luksusowo i rzetelnie zbudowany. Dostarczający rasowy, eufoniczny i plastyczny dźwięk z lekkim ociepleniem i miłą słodkością, które w 100 % wpisują się w optimum dźwięku klasycznie analogowego. To brzmienie, które można określić jako fantastyczne i bezkompromisowe! Stroną ujemną odtwarzacza jest jego niezbyt przejrzysta i intuicyjna obsługa, jak i dość krótka żywotność baterii. Dodatkowo, dość wysoka cena jak na DAP może nieco oszałamiać.

Cena w Polsce - 4 595 PLN.

Viewing all 1477 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>