Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1477 articles
Browse latest View live

Kolumny podłogowe Xavian Jolly

$
0
0
Sześć dostępnych wybarwień skrzynek Xavian Jolly (zdjęcie ze strony Xavian)



Przy głośnikach Xavian Jolly pozuje ładniejsza część zespołu redakcyjnego Stereo i Kolorowo


Wstęp
Dawno na Stereo i Kolorowo nie opisywałem kolumn czeskiej firmy Xavian. Ostatnio pojawiły się one aż cztery lata temu - były to modele podstawkowy Neox 1 oraz podłogowy Neox 2 (czytaj ich recenzję TUTAJ i TUTAJ). Najwyższy czas więc to zmienić.

Pod koniec maja br. od polskiego dystrybutora Moje Audio (ale za pośrednictwem sopockiego salonu Premium Sound) to testów otrzymałem bardzo ciekawe kolumny podłogowe Xavian Jolly (zobacz TUTAJ oraz TUTAJ). Ich skrzynka zbudowana jest z litego drewna dębowego (a nie z płyt MDF oklejanych drewnianym fornirem!). Taka konstrukcja to ewenement w świecie high-fidelity, a już na pewno nie w przedziale cenowym poniżej 10 000 PLN. Ale włoski mistrz Roberto Barletta z firmy Xavian znany jest ze swej bezkompromisowości.

Do mnie dotarła wersja kolorystyczna Jolly o nazwie "Metropolitan Grey". To opcja droższa od podstawowej o niecałe 500 PLN.

Wrażenia ogólne i budowa
Głośniki dostarczane są w dwóch osobnych kartonach o niezbyt okazałych rozmiarach, bo i same Jolly nie są przecież duże. To kolumny kompaktowe lub nawet sub-kompaktowe. Wymiary skrzynek  wynoszą 900 x 170 x 200 mm - przy sporej masie aż 15 kg (sztuka), co jest pochodną zastosowania litego drewna do konstrukcji, ale także i piasku użytego to jej tłumienia. A to przecież swoje waży.

Powtórzę. Jolly to zestaw podłogowy w obudowie zamkniętej (z bierną membraną basową), dodatkowo tłumionej piaskiem. Jak podaje producent, konstrukcja ta czerpie inspirację z wcześniejszych modeli jak referencyjna Stella. Podobnie jak w Stelli zastosowano obudowę z litego drewna i technologię zwrotnic Fase Zero. Są tu zainstalowane głośniki własnej marki AudioBarletta. 15-centymetrowy głośnik niskośredniotonowy ma papierową membranę i miękka kopułka przeciwpyłowa, a także miedziany pierścień zwierający. 26-milimetrowy głośnik wysokotonowy ma impregnowaną kopułkę jedwabną.

Szczerze muszę napisać, że Jolly to jedne z najurodziwszych głośników jakie widziałem. Prawdziwa ozdoba każdego salonu. Mistrzowskie wykonanie i wycyzelowana stolarka. To ładne skrzynki z naturalnego drewna barwionego na szaro-brązowy kolor "Metropolitan Grey". Lekko matowe i lekko błyszczące powierzchnie z nienagannie wyeksponowanymi słojami i sękami drewna. Każda kolumna składa się z kilkudziesięciu drewnianych "klepek". Wyraźnie je widać, choć same szczeliny są niewidoczne. Kanty Jolly są zaś lekko zaokrąglone. Efektowne są także same proporcje skrzynek - wąskie i dość wysokie słupki dodatkowo posadowione na czarnych cokołach/podstawach. Do cokołów od spodu wkręcone są kolce.

Na gładkich frontach (brak widocznych punktów montażu maskownicy) umieszczono po trzy głośniki. Górny to 26-milimetrowa jedwabna kopułka, środkowy to papierowy 15-centymetrowy głośnik niskośredniotonowy (oba wyprodukowane we Włoszech na indywidualne zlecenie Roberto Barletty). Zaś dolny - no właśnie. Nie jest to głośnik w prawdziwym sensie tego słowa. To membrana bierna - producent zamiast bass-reflexu zastosował membranę bierną z przodu. Tak więc Jolly nie są kolumnami o konstrukcji zamkniętej sensu stricto. Innymi słowy to dwudrożny układ głośnikowy, ale wspomagany przez układ rezonansowy w formie membrany biernej zamiast tradycyjnego bas-refleksu. Ma to swój akustyczny sens i duże zalety. Pasmo basowe zostaje nieco bardziej wzmacniane, jak i niżej rozciągnięte, przy jednoczesnych występujących mniejszych zakłóceniach.

Tył skrzynek jest dość niekonwencjonalny. Na próżno szukać tam terminali głośnikowych w tradycyjnym kształcie i wymiarze. Mniej więcej po środku wysokości tylnej ścianki znajduje się owalne okienko (dziupla?), w którym umieszczono dwa otwory służące do przyłączania wyłącznie wtyków bananowych, Inne nie będą pasowały. Zupełnie jak w sprzętach brytyjskiej firmy Naim. Może się to podobać lub nie, lecz moim zdaniem takie rozwiązanie jest dość funkcjonale. Umożliwia przysunięcie skrzynek bardzo blisko tylnych ścian (o ile ktoś takiej pozycji potrzebuje). Bezpośrednio nad owym okienkiem, na drewnie skrzynek, wyciśnięto nazwę modelu Jolly wraz z napisem "Made in Czech Republic by Xavian". Fajnie to wygląda.

Dane techniczne
Rodzaj kolumn: podłogowe, dwudrożne
Efektywność: 85 dB
Impedancja: 8 Ω
Pasmo przenoszenia: 50 Hz - 20 000 Hz
Częstotliwość podziału: 3 500 Hz
Zalecana moc wzmacniacza: 30 - 140 Wat
Wymiary (W/S/G): 90/17/20 cm
Masa: 15 kg (sztuka)

Dwie paczki z Xavian Jolly

Solidny sposób pakowania


Skrzynki wykonane są z litego drewna dębowego



Dolny głośnik to w rzeczywistości membrana bierna

Galanteryjne wykonanie stolarki


Jolly to bardzo ładne głośniki

Terminale głośnikowe (a w zasadzie "dziurki" głośnikowe) umieszczone są w połowie wysokości skrzynek

Zbliżenie na terminale


Trzeba tu zastosować wtyki bananowe



Trzy spojrzenia na system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Głośniki Jolly przyłączałem przede wszystkim do następujących wzmacniaczy: Taga Harmony HTA-2500B, Primare I35 Prisma, Yaqin MS-90B i Hegel H160. Kolumny porównawcze to: Living Voice Auditorium R3 oraz Unison Research Max Mini. Przewody głośnikowe to XLO UltraPLUS U6-10. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wyszczególniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Xavian Jolly to nie są duże głośniki, warto więc ja ustawiać w niedużych pomieszczeniach. Optymalnie do jakichś 15 - 20 m2 powierzchni. Wówczas nasycenie tonalne będzie więcej niż wystarczające. Zaś w dużych pokojach Jolly nie będą miały przestrzeni do pełnego rozwinięcia skrzydeł - mogą zginąć. Zagrają nie wystarczająco mocno i  być może nawet niedokładnie. Jeśli chodzi o dobór wzmacniacza, to ten powinien być dość mocny, albowiem Jolly lubią prąd przy swoich 85 dB efektywności. Jakieś 2 x 40 Wat to absolutne minimum.

Czeskie głośniki czarują nie tylko wyglądem zewnętrznym (efektowne skrzynie z litego drewna dębowego), ale i kunsztownym dźwiękiem. Po ich przyłączeniu do wzmacniacza szybko objawia się pełna maestria konstrukcyjna Roberto Barlettty włożona w stworzenie Jolly. To intymne brzmienie, nie efekciarskie - nastawione na głębsze emocje, nie na wysoką ekspresję. Głośniki te mają nieczęsty dar ukazywania muzyki w sposób plastyczny, gęsty i nacechowany uczuciowością. Ukierunkowane są przede wszystkim na średnicę - to tu odbywa się najwięcej zjawisk, barwa jest najintensywniejsza, zaś kontury dźwięków są najczyściej obrysowywane. Nie oznacza to, że niskie czy wysokie są przez Jolly pomijane, bo tak oczywiście nie jest. Średnica jest po prostu najbardziej słyszalna. (Wysunięta ciut do przodu). Ale to średnica magiczna, klimatyczna i głęboka. Łatwo przyswajalna przez zmysły.

Z kolei basy można nazwać typowo monitorowymi z lekkim dodatkowym zaznaczeniem (dociążeniem) spowodowanym obecnością membran biernych na frontach skrzynek. Przy czym owa "monitorowość" w przypadku Xavianów to zaleta i cecha pożądana. Albowiem jest identyczna jak w bardzo dobrych monitorach wysokiej klasy. Fakt, niskie tony są nieco obcięte od dołu, ale za to są doskonałej jakości. Są sprężyste, elastyczne i wielopoziomowe. Nie uderzają bezpośrednio po uszach, lecz istnieją w zapasie, stoją z tyłu za średnicą, są w stałym odwodzie. Dodatkowo "monitorowość" Jolly objawia się doskonałą stereofonią oraz wybitnie poprawną architekturą przestrzeni odsłuchowej - jak po sznurku ułożone są kolejne warstwy sceny, jak i rozłożenie na niej poszczególnych muzyków czy wokalistów. Doprawdy trudno w cenie poniżej  6 000 PLN szukać podobnych głośników, które z aż taką zaawansowaną atencją traktowałyby przestrzeń. A Jolly to potrafią bezsprzecznie.

Dodatkowym atutem tytułowych głośników jest ich całkowicie zbalansowany dźwięk, wyborna homogeniczność na przełomie średnich i wysokich tonów, pełna harmonia dźwiękowa. To dźwięk komplementarny, doskonale odwzorowujący muzykę - nawet w jej najdrobniejszych subtelnościach. Zaprawiony domieszką neutralnej słodyczy i naturalnego ciepła. Powoduje to pewnego rodzaju ułagodzenie dźwięku, jego dopieszczenie i wysublimowane. Jolly nigdy nie zagrają "na pełną parę", zawsze zachowają umiar i elegancję, pewnego rodzaju zaokrąglony dystans, jakieś upiększenie rzeczywistości. A jednocześnie na przód pchną ultra-kolorową barwę, zapewnią nastrój i żar muzykalności. Warto to powiedzieć - Xaviany to są audiofilskie głośniki dla koneserów. Dla wymagających melomanów.

Konkluzja
Trudno nie chwalić Xavian Jolly. Po pierwsze za bardzo solidną konstrukcję skrzynek z litego (!) dębowego drewna; po drugie za referencyjną estetykę wykonania i za jego doskonałą precyzję; i po trzecie - za pierwszorzędne brzmienie. Brzmienie dojrzałe i wysublimowane. Naturalne, plastyczne i muzykalne. Audiofilskie do kwadratu. Jestem pod dużym wrażeniem uroku Xavian Jolly - to nie głośniki, a dzieła sztuki. Rekomendacja! 

Cena w Polsce - 6 450 PLN (cena za parę, wersja kolorystyczna "Metropolitan Grey").

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Primare I35 Prisma (test TU), Taga Harmony HTA-2500B (test TU), Yaqin MS-90B, Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Unison Research Max Mini, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz Primare CD35 Prisma (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), iFi Pro iDSD (test TU), Musical Fidelity M6s DAC, Chord Hugo TT 2, Questyle CMA Twelve Standard (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3.
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH-909, Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).



Przetwornik cyfrowo-analogowy Musical Fidelity M6s DAC

$
0
0


Trzy zdjęcia M6s DAC ze strony Musical Fidelity


Wstęp
Od wielu, wielu lat jestem gorącym orędownikiem brytyjskiej firmy Musical Fidelity. Moja przygoda z Musical Fidelity zaczęła się dokładnie dokładnie 15 lat temu, kiedy to nabyłem Musical Fidelity X-DAC zwany "prosiaczkiem" (ze względu na specyficzne jego kształty), zaraz potem miałem wzmacniacz słuchawkowy X-Can v.3. Zaś od 10 lat moim dyżurnym odtwarzaczem płyt kompaktowych jest Musical Fidelity A1 CD-PRO, czyli top-loader z profesjonalnym napędem Philips CD-Pro2M (napęd już od kilku lat nie produkowany). Odtwarzacza tego nawet nie myślę wymieniać, bo zaspokaja wszelkie moje oczekiwania. Ponadto przez dłuższy czas używam przedwzmacniacz gramofonowy Musical Fidelity MX-VYNL, który uważam za wybitną konstrukcję w swojej cenie. Lubię firmowe brzmienie Musical Fidelity, lubię testować sprzęty tej firmy zasłużonej dla audio hi-fi. Przez Stereo i Kolorowo przewinęła się ich cała masa. To tyle tytułem wstępu.

Wrażenia ogólne i budowa
Od dystrybutora Rafko Sp. z o.o. do testów otrzymałem przetwornik cyfrowo-analogowy Musical Fidelity M6s DAC z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym (zobacz TUTAJ). Urządzenie zostało wyposażone w najnowszy przetwornik ESS Sabre - topowy model ES9028PRO, adresowany do najwyższej klasy urządzeń audiofilskich i studyjnych. M6s DAC wyposażono w komplet wejść cyfrowych, z których każde akceptuje klasyczny sygnał PCM w jakości do 32/768, zaś DSD do 5.6 Mhz (DSD128). Aby poszerzyć funkcjonalność urządzenia doposażono je w wysokiej klasy wzmacniacz słuchawkowy oparty o komponenty z niezwykle cenionego urządzenia MX-HPA. Wyjścia analogowe mogą pracować w trybie liniowym lub przedwzmacniacza, co pozwala podłączyć DAC bezpośrednio pod końcówkę mocy stereo.

Musical Fidelity M6s DAC nie jest najnowszym dziełem zaprezentowanym przez brytyjskiego Musical Fidelity, bo na rynek był wprowadzany pod koniec 2017 roku, czyli jakieś dwa i pół roku temu. Ale nie to jest najważniejsze - DAC ten otrzymał szereg branżowych nagród i wyróżnień. Zaś w międzyczasie - na początku maja 2018 roku - gruchnęła informacja o tym, że założyciel, konstruktor i właściciel Musical Fidelity, pan Antony Michaelson, zdecydował o sprzedaży przedsiębiorstwa austriackiemu Pro-Ject Audio. Jak się wkrótce okazało, nie będzie żadnej prostej fuzji. Musical Fidelity pozostanie odrębną strukturą, z własnym działem inżynieryjno-produkcyjnym. Jednakże nowy zarząd postanowił o rozszerzeniu linii produktowej Musical Fidelity, przywrócono stare modele, utrzymano nowe, usystematyzowano ofertę (zobacz TUTAJ). Uff, co za ulga! Wygląda na to, że powyższa transakcja wyjdzie na dobre marce Musical Fidelity. Ale wracając do przedmiotu recenzji.

DAC dostarczany jest w dość sporym (podwójnym) pudle, bo i samo urządzenie jest duże. Obudowa ma klasyczne gabaryty - czyli 44 cm szerokości, przy 10 cm wysokości i 38 cm głębokości. Są to wymiary zunifikowane z pozostałą częścią urządzeń serii M6s, czyli np. wzmacniaczem M6si, przedwzmacniaczem gramofonowym M6 Vinyl, czy odtwarzaczem CD M6scd. W taki sposób bez problemu można poszczególne sprzęty poustawiać jeden na drugim, tym samym tworząc tzw. wieżę.

Design M6s DAC jest typowy dla Musical Fidelity - gruba płyta czołowa z aluminium z charakterystycznymi przyciskami i napisami. Górna i dolna część płyty jest lekko ścięta. Charakterystyczne jest także logo "Musical Fidelity". Całość jest precyzyjnie i bardzo starannie wykonana. Na froncie uwagę przede wszystkim zwracają liczne diody kontrolne umieszczone w jednym, choć przerywanym, rzędzie. Jest ich aż 20! Pierwsze trzy od lewej sygnalizują przyłączenie urządzenia do zasilania (pod nimi jest przycisk zasilania), kolejnych dziewięć wskazuje częstotliwość próbkowania sygnału PCM lub rozdzielczość DSD, zaś ostatnich siedem - informuje o aktywnym przyłączonym źródle (trzy cyfrowe wejścia optyczne, trzy koaksjalne i jedno USB). Stosowne dwa przyciski selekcjonujące źródła znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie. Po prawej stronie przedniego panelu frontowego zamontowano gałkę wzmocnienia oraz gniazdo słuchawkowe 6,3 mm. Brak gniazda symetrycznego.

Z tyłu zamontowano aż siedem wejść cyfrowych - po trzy optyczne Toslink i po trzy koaksjalne. Gniazdo USB jest jedno - to micro-USB, co może nieco dziwić. Ale ponoć Musical Fidelity rozmyślnie zamontował micro-USB z myślą o użytkownikach smartfonów. Dla podłączenia komputera należy posłużyć się przejściówką micro-USB na klasyczne USB-B (jest w zestawie). Po prawej stronie tylnego panelu znajdują się dwie pary analogowych wyjść - para niesymetrycznych RCA i symetrycznych XLR. W ich okolicy znaleźć można przełącznik suwakowy na wyjścia regulowane i nieregulowane. M6s DAC pracować więc może jako klasyczny DAC lub dodatkowo jako przedwzmacniacz (np. regulując wzmocnieniem zewnętrznych głośników aktywnych). Na prawej, skrajnej stronie zamontowano gniazdo sieciowe IEC.
 
Dane techniczne
Moc ciągła (RMS): 1.5W
Typ: Tranzystorowy
Kontrola tonów: NIE
Przetwornik DAC: ESS Sabre Pro ES9028PRO Hyperstream II
Stosunek sygnał/szum: 120 dB
Zniekształcenia THD: 0,0004 %
Pasmo przenoszenia: 2 - 90 000Hz
Separacja kanałów: 105 dB
Impedancja wyjściowa: 47 Ohm
Czułość wejścia: RCA: 2.2 V RMS / XLR 4.4 V RMS
Wejście USB DAC: TAK
Wejście optyczne: 3
Wejścia koaksjalne: 3
Wyjścia 2 x RCA liniowe: 1
Wyjścia 2 x XLR: 1
Wyjście słuchawkowe: 6,3 mm duży jack
Zakres dynamiki: 119 dB
Wyjście pre-out: 2 x RCA / 2 x XLR
Regulacja głośności: TAK
Obsługiwane słuchawki:
Do 32 Ohm
Do 100 Ohm
Do 150 Ohm
Do 200 Ohm
Do 300 Ohm
Do 600 Ohm
INNE: Możliwość korzystania z wyjść liniowych lub przedwzmacniacza
:: Przetwornik DAC 32 bit / 768 kHz | DSD64 / 128
:: liniowość: min 110 dB
:: Wzmacniacz słuchawkowy najwyższej klasy o mocy 1,5 W RMS
:: Standardy obslugiwane przez USB: PCM do 32bit/384kHz oraz DSD128
:: jitter: mniej niż 12 pikosekund
Pilot: TAK
Zużycie prądu: 20 W
Wysokość: 10 cm
Szerokość: 44 cm
Głębokość: 38 cm
Masa: 6,9 kg


Przesyłka prostu z białostockiego Rafko



Podwójny katron


Piankowe zabezpieczenie DACa


Stylistyka charakterystyczna dla Musical Fidelity


Długi rząd diod kontrolnych

Po trzy źródła optyczne i koaksjalne oraz jedno USB

PMC i DSD

Włącznik zasilania

Tył urządzenia

Micro-USB

Na górze Haiku-Audio Origami 6550 SE


W otoczeniu testowanego sprzętu

Na górnej półce - trzy DACi porównawcze; M6s DAC na dolnej półce


Dwa ujęcia całego systemu odsłuchowego


Wrażenia dźwiękowe
Jako porównawcze przetworniki cyfrowo-analogowe używałem: NuPrime DAC-10H, Questyle CMA Twelve Standard, iFi Pro iDSD i Chord Hugo TT 2. Słuchawki to Fostex TH-909 oraz Fostex TH-610. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

M6s DAC to nie jest pierwszy przetwornik c/a firmy Musical Fidelity, który testuję na Stereo i Kolorowo. Wszystkie one, choć pochodzące z różnych poziomów cenowych, mają wspólny mianownik brzmieniowy - to jakaś taka organiczna łagodność, fizjologiczne ciepło z domieszką przyjemnego zaokrąglenia średnicy. A jednocześnie duża precyzja grania, zaawansowane wysycenie tonalne, jak i pierwszorzędna barwa. Barwa bardzo oryginalna - charakterystyczna dla Musical Fidelity.

Nie inaczej jest w M6s DAC - tylko tego wszystkiego (co wymieniłem powyżej) jest jeszcze więcej i jest wyższej jakości. Brytyjski DAC charakteryzuje się przekonującym, sugestywnym i intensywnym dźwiękiem z równoległą wybitną muzykalnością - przekaz jest płynny i plastyczny, wręcz "leje się". Jest gładki i harmonijny. To dźwięk całkowicie "rozpuszczony" w muzyce, ale również regularny, kompletny i masywny w odbiorze. Bezpośredni w swej esencjonalności, acz wysubtelniony w szczegółach. 

Brytyjski DAC dobrze różnicuje poszczególne dźwięki, bez problemu ukazuje różnice między nagraniami, wydobywa na wierzch barwy i niuanse, dba o przyzwoitą i rzetelną przestrzenność przekazu, jak i wielopoziomową głębię tonalną. Barwa jest naturalnie akcentowana, bez podgrzewania i bez sztucznego rozciągania. Brzmienie jest leciutko pogrubione, podbudowane ciężarem, dzięki czemu instrumenty brzmią wiarygodniej, mają duży, lecz proporcjonalny rozmiar i wypełnienie. Mają też ułamek słodkiej tonalności, co przynosi dodatkową żywość. A nawet organiczność.

Jednakże całość brzmienia jest fascynująco spójna i zrównoważona. Jest rytmiczna i energetyczna, przy zachowaniu zmysłowej efektywności, z jakiej słyną wszystkie urządzenia Musical Fidelity. To wysycona kolorami struktura dźwięku z wyczuwalną pod jego powierzchnią dalszą (podskórną) substancją, z wybrzmieniami i dobrą akustycznością. To brzmienie melodyjne, ale mocne i żarliwe. Bez żadnych zmiękczeń i zamgleń, ale także bez utwardzenia czy rozjaśniania. Dominują wyłącznie naturalna harmonia i pełna symetria.

Konkluzja
Przetwornik cyfrowo-analogowy Musical Fidelity M6s DAC to brzmienie charakteryzujące się zaangażowaniem tonalnym, pogłębieniem dźwiękowym, jaki i dużą kulturą. Całość przekazu jest bardzo harmonijna i przestrzenna. Z pierwszorzędną, bo nasyconą barwą, którą najlepiej określić jako żarliwą, lecz plastyczną i fizjologiczną. Rasową. Dla mnie nowy M6s DAC to przykład dźwięku doskonałego. Pełna rekomendacja dla brytyjskiego przetwornika!

Cena w Polsce - 6 995 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Primare I35 Prisma (test TU), Taga Harmony HTA-2500B (test TU), Yaqin MS-90B, Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Xavian Jolly (test TU), Unison Research Max Mini, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz Primare CD35 Prisma (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), iFi Pro iDSD (test TU), Chord Hugo TT 2, Questyle CMA Twelve Standard (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3.
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH-610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH-909, Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Plan recenzji - lipiec 2019 r.

$
0
0
Oslo Rådhuset, czyli ratusz Oslo

Hala koncertowo-widowiskowa Oslo Spektrum - to tu byliśmy na koncercie Boba Dylana z zespołem (29.06.19). Życzyłbym każdej sali koncertowej w Polsce tak doskonałej akustyki.


Póki co, Stereo i Kolorowo nadaje jeszcze z matecznika Hegel Music Systems (choć to nie on był celem podróży), czyli z Oslo w Norwegii, ale za kilka dni wracamy już do Polski. Plan recenzji na lipiec przedstawia się następująco:

1. Jako pierwsza ukaże się test japońskich słuchawek Fostex TH909 (zobacz zapowiedź TUTAJ). Nie będzie ujawnieniem tajemnicy jeżeli napiszę, że jestem nimi zachwycony. Słucham na nich w towarzystwie świetnego wzmacniacza słuchawkowego/DACa Questyle CMA Twelve Standard Gold (opisany już pod koniec maja).



2. Zaraz potem chciałbym opisać bardzo nietypową wkładkę produkowaną w Rosji - to wkładka gramofonowa MC Sensitive Sound Splash X3 (czytaj TUTAJ). Mogę jedynie napisać, że kosztuje około 4 000 PLN, ale jakością wykonania, a przede wszystkim klasą dźwięku, bije konkurencyjne konstrukcje na głowę.



3. Nie jest łatwo w upalne dni testować gorący wzmacniacz lampowy, ale jeżeli jest to najnowszy Yaqin MS-90B (czytaj zapowiedź testu TUTAJ), to czyni się to z dużą przyjemnością. Albowiem jest to więcej niż fantastyczny wzmacniacz w swojej cenie!



4. W lipcu opublikuję recenzję ciekawych kolumn podstawkowych adresowanych dla wzmacniaczy lampowych. To włoskie skrzynki Unison Research Mini Max (czytaj TUTAJ). Charakteryzują się wysoką skutecznością 93 dB, jak i doskonałym wykonaniem.



5. W tym miesiącu planuję także test najnowszego przetwornika cyfrowo-analogowego i wzmacniacza słuchawkowego Chord Hugo TT 2 (zobacz zapowiedź testu TUTAJ). Bardzo futurystyczny i dobrze grający sprzęt!



6. Tak prezentuje się plan miniumum lipcowych recenzji. Być może jeszcze coś nadejdzie do recenzji - zapowiem to osobnymi postami. Zapraszam do lektury Stereo i Kolorowo!

Słuchawki Fostex TH909

$
0
0
Zdjęcie z polskiej strony Fostex

Wersja niebieska TH909 jest dostępna od kilku tygodni (zdjęcie ze strony Fostex)

Pani w słuchawkach Fostex TH909 (zdjęcie podkradzione z Internetu)


Wstęp
Gdzieś w połowie maja br. od warszawskiego dystrybutora MIP Sp. z o.o. razem z najnowszym Questyle CMA Twelve (przetwornik cyfrowo-analogowy i wzmacniacz słuchawkowy - czytaj recenzję TUTAJ) do testów otrzymałem premierowe (premiera jesień 2018 r.) słuchawki Fostex TH909 (zobacz TUTAJ). To aktualnie flagowy model słuchawek japońskiego Fostexa; konstrukcja otwarta bezpośrednio bazująca na rozwiązaniach wziętych z modelu zamkniętego Fostex TH900 MK2. Piękna rzecz!

Zaznaczę, iż niniejsza recenzja TH909 jest już kolejną moją recenzją słuchawek japońskiej firmy Fostex. Od wielu, wielu lat jestem dużym zwolennikiem tej firmy. Przypomnę, że jakieś 10 lat temu konstruowałem monitory szerokopasmowe na głośnikach Fostexa, a jeszcze wcześniej (jakieś 14 lat temu) nabyłem pierwsze słuchawki Fostexa - był to model studyjny T7. Od kilku lat, kiedy pojawił się polski dystrybutor (MIP Sp. z o.o.) z przyjemnością testuję po kolei wszystkie modele słuchawek Fostexa - do tej pory były to TH610, TH7 i T60RP - oraz wspomniany wcześniej T7. Ale na Stereo i Kolorowo pojawiały się również monitory aktywne Fostex PM0.4c i Fostex PM0.5d oraz wzmacniacz słuchawkowy Fostex HP-A4BL. Od 2,5 roku jednymi z moich ulubionych słuchawek są Fostex TH610. OK, dosyć już tych wspomnień - należy opisać nowe TH909!

Fostex Company
Zanim o nowych słuchawkach TH909, najpierw kilka informacji o japońskiej firmie Fostex. Powstała w Tokio w 1973 roku jako komercyjna część innego japońskiego przedsiębiorstwa, czyli Foster Electric Company, Ltd (istniejącego od 1949 roku). Można napisać, iż Foster zajmowało się i zajmuje przede wszystkim produkcją rozmaitych podzespołów audio hi-fi takich jak głośniki, przetworniki, czy słuchawki. Produkowane tu są także sygnalizatory magnetyczne, mini-głośniki dynamiczne, podzespoły audio używane w samochodach i wiele innych. Z kolei Fostex na bazie produktów Fostera (głównie przetworników głośnikowych) produkuje gotowe kolumny głośnikowe oraz słuchawki. W ostatnich czasach Fostex zaczął także wytwarzać rozmaite wzmacniacze słuchawkowe, DACi i inne. Fostex to również duża produkcja dla rynku PRO takich sprzętów jak mikrofony, rejestratory, różne urządzenia peryferyjne, ale także słuchawki monitorowe, itp. Foster/Fostex to także duży producent sprzętu OEM dla innych marek, by wymienić tylko dwa z brzegu: Denon i Creative. Z kolei przetworniki Fostera można znaleźć w gigantycznej liczbie rozmaitych słuchawek produkowanych przez wiele światowych marek. To globalny potentat, właściciel całej masy patentów, opracowań, technologii, etc.

Wrażenia ogólne i budowa
TH909 dostarczane są w sporawym pudle, w którym znajdują się kolejne dwa pudła. Pierwsze, mniejsze zawiera stojak słuchawkowy ST300 (sygnowany logo Fostex), zaś drugie (wieko i denko) - słuchawki. Słuchawki spoczywają we wnęce wyciętej w czarnej gąbce. W zestawie znajduje się przewód słuchawkowy ET-RP3.5UB o długiści 3,5 metra zakończony dużym wtykiem typu jack 6,3 mm. (Opcjonalne kable to ET-RP2.5BL, 2,5 mm, zbalansowany, ET-RP4.4BL, zbalansowany 4,4 mm oraz ET-RPXLR, zbalansowany XLR - dostępne za dodatkową opłatą). Producent dołączył także etui, czyli dość lichy woreczek, a także naklejkę Fostex oraz tradycyjnie instrukcję obsługi oraz gwarancję. Co dziwne, w zestawie nie ma krótkiego kabla z wtykiem 3,5 mm dla urządzeń przenośnych. A przecież niska impedancja 25 Ohm w pełni predysponuje TH909 do takich połączeń mobilnych.

Słuchawki wykonane są luksusowo (produkcja w całości odbywa się w Japonii). Kiedy się im bliżej przyjrzeć, widać dużą precyzję i zaawansowanie ich budowy. Wszystko jest starannie dobrane, wycyzelowane oraz delikatesowo wykonane. Tip-top. Dużo urody nadają muszle z drewna japońskiej brzozy i pokryte lakierem urushi nadającym kolor wina bordeaux, (muszle w całości wykonywane są w japońskiej fabryce “Sakamoto Urushi Factory” założonej ponad 110 lat temu). Muszle w centralnych miejscach komór mają wydrążone duże otwory (bo to są słuchawki typu otwartego) i przykryte są podwójną, czarno-matową metalową maskownicą. To podwójnie wytrawiany materiał o finezyjnych kształtach powycinanych mini-otworów nachodzących warstwowo na siebie. Taki zabieg ma niwelować rezonanse i oczywiście zapewniać znakomity wygląd, co udało się w 100 procentach.

Pady są duże, okrągłe, profilowane. Wypełnione gąbkami nowo zaprojektowanymi dla tego modelu. To gąbki o dużej miękkości - zapewniają dużą wygodę i świetne dopasowanie. Wypełnione są pianką pamięciową. Pod siateczką wewnątrz padów (czyli już w muszlach) zamontowano 50-milimetrowe membrany z Biodyny (firmowa bioceluloza przeplatana syntetycznymi włóknami) z przetwornikami o sile magnetycznej 1,5 Tesli. Całe wewnętrzne okablowanie wykonane zostało z miedzi o ultra-czystości 7N. Przewód słuchawkowy jest wpinany do obu muszli rodowanymi konektorami, również wykonany z miedzi 7N. Wtyk słuchawkowy także jest rodowany.

Pałąk, jego obszycie i regulacja jest w zasadzie identyczny jak w słuchawkach Fostex TH610 i TH900. To metalowy pręt obszyty miękką skórką. Po obu stronach zaopatrzony w wysuwane dwa bolce regulujące objętość pałąka i przyczepione do okrągłych widełek przymocowanych dokładnie w połowie okręgu muszli (po ich zewnętrznych stronach).

Ergonomia
Fostex TH909 to jedne z najwygodniejszych słuchawek jakie testowałem. Fakt, nie są zbyt lekkie (390 gram bez kabla), ale specjalna konstrukcja padów (równoległe wyprofilowanie do czaszki) oraz wymyślna budowa pałąka w pełni optymalizuje ich masę. W rezultacie słuchawki leżąc na głowie równomiernie rozkładają swoją masę na trzy punkty podparcia - sklepienie czaszki oraz kości skroniowe dookoła małżowin usznych. Rozkład masy słuchawek na głowie jest precyzyjny, a przez to mało odczuwalny nawet podczas długotrwałych odsłuchów. Wyprofilowanie miękkich padów muszli pozwala na dokładne przyleganie (dopasowywanie) do czaszki, co także sprzyja komfortowi. Dodatkowo okrągłe pady mają dużą średnicę, więc małżowiny uszny bez problemu w całości w nich się mieszczą i nie uwierają. Regulacja pałąka jest wielostopniowa, umożliwia to optymalne ułożenie. Wyregulowany pałąk mocno i pewnie trzyma słuchawki na głowie jednocześnie zbytnio jej nie ściskając.

Jedyny minusik w ergonomii może stanowić przewód wpinany do obu muszli (a nie do jednej), ale taka jest cena kompromisu. Producent decyduje się załączać dwa osobne przewody do obu muszli, albowiem takie bezkompromisowe rozwiązanie korzystniejsze jest dla dźwięku (brak przetykanych kabli w pałąku), jak i umożliwia stosowanie rozmaitych innych kabli, w tym zbalansowanych.

Najważniejsze cechy (cytuję za producentem)
- szeroki zakres dynamiki z niskimi zniekształceniami dzięki użyciu 50 mm przetworników posiadających układy magnetyczne o sile 1,5 Tesla.
- membrany wykonane z materiału „Biodyna”. Jest to unikalna mieszanka słynnej biocelulozy oraz włókien nieorganicznych. Takie połączenie daje bogate niskie tony, naturalną średnicę oraz wyjątkową czytelność wysokich tonów.
- Bioceluloza jest powszechnie uznawana za jeden z najlepszych materiałów do przetworników dynamicznych, zwłaszcza, jeżeli chodzi o jakość reprodukcji średnich tonów.
- W konstrukcji muszli użyty jest podwójnie wytrawiany materiał. Niweluje to rezonanse i zapewnia znakomity wygląd.
- Zewnętrzne osłony muszli są wykonane w fabryce “Sakamoto Urushi Factory” założonej 110 lat temu. Mają one dzięki temu unikalny i niepowtarzalny charakter.
- Standardowo w zestawie jest najwyższej jakości kabel (ET-H3.0N7UB) zbudowany z miedzi OFC o czystości 7N (99,99999 %). Wtyk kabla zbudowany jest z wysokiej jakości duraluminium.
- Wtyki kabla są odłączane. Wysokiej jakości przewody 7N są użyte także wewnątrz słuchawek. Możliwe jest połączenie zbalansowane za pomocą kabla XLR (ET-H3.0N7BL).
- Zarówno wtyki kabla, jak gniazda w słuchawkach są rodowane dla zachowania najwyższej jakości przesyłu sygnału, jak i dużej odporności za zarysowania i korozję.
- Nowo zaprojektowane gąbki o dużej miękkości zapewniają najwyższą wygodę i dopasowanie.

Specyfikacja techniczna
- Typ: Otwarte
- Impedancja: 25 Ohm
- Czułość: 100 dB/mW (przy 1 kHz, 1 mW)
- Maksymalna moc wejściowa: 3 000 mW
- Pasmo przenoszenia: 5 Hz - 45 000 Hz
- Masa: około. 390 g (bez kabla)
- Akcesoria: ET-RP3.5UB, adapter 3,5 mm do 1/4'', etui transportowe, stand słuchawkowy ST300, naklejka z logo Fostex
Kable opcjonalne:
- ET-RP3.5UB, 3,5 mm, niezbalansowany (kabel identyczny z załączonym w zestawie ze słuchawkami)
- ET-RP2.5BL, 2,5 mm, zbalansowany
- ET-RP4.4BL, zbalansowany 4,4 mm
- ET-RPXLR, zbalansowany XLR




















Wrażenia dźwiękowe
Jako wzmacniacze słuchawkowe używałem: Questyle CMA Twelve Standard Gold, Musical Fidelity M6s DAC, iFi Pro iDSD, Chord Hugo TT 2, NuPrime DAC-10H, Hegel H160 oraz Encore mDSD. Źródła to odtwarzacz sieciowy Auralic Aries Mini oraz odtwarzacz płyt kompaktowych Primare CD35 Prisma (i dwa iPhone'y - 6S i XR). Słuchawki porównawcze to Fostex TH610, Pioneer HDJ-X10 C oraz Final Audio Design Pandora Hope VI. Przedłużacz słuchawkowy o długości 3 m. na basie kabla mikrofonowego Van damme 268-021-060 i wtyków Neutrik. 

Zacznę od opisu sceny dźwiękowej, albowiem bezdyskusyjnie jest ona w Fostexach TH909 na wskroś wybitna. Można napisać, iż scena dźwiękowa jest ekspansywna i ofensywna, z doskonale odczuwalnymi szczegółami we wszystkich trzech wymiarach 3D. Dodatkowo przestrzeń (i poczucie jej szerokości) wychodzi znacznie poza obrys głowy słuchacza. Czuć nie tylko pierwsze, środowe i tylne plany, ale także samo ich tło a nawet jego podkład! Wielopoziomowość nagrań ma szansę na prawdziwe istnienie i wybrzmiewanie wszelakich ingrediencji.

Beż żadnego problemu można dostrzec poszczególne warstwy muzyki, jej rozkład w trójwymiarze. Bliższą i dalszą głębię, natężenie podłoża tonalnego, ilustrację. Poszczególne instrumenty mają ciut większe rozmiary niż w innych słuchawkach (porównywalnych w teście), ale są one dobrze dociążone i zagęszczone żyznym brzmieniem. Lokalizacja źródeł pozornych jest wyjątkowo precyzyjna  - ich współrzędne ogniskowania na scenie są określane jednoznacznie. Bez żadnego rozmycia czy zawoalowania. Czysto i przezroczyście.   

Niskie częstotliwości lekko i bezpretensjonalnie schodzą na sam dół, zaś soprany są rewelacyjnie przewiewne - napowietrzone aż do samej góry. Średnica jest gęsta i transparentna. W następstwie powyższego, szczególnie w przypadku nagrań wykorzystujących pełne spektrum częstotliwości, dźwięk Fostexów jest odbierany jako obfity, płynny, szczegółowy i przestronny.  Jest także harmonijny i zrównoważony do kwadratu. 

Uderzenie albo "dotknięcie" basów przypomina to znane mi z najlepszych konstrukcji słuchawkowych. High-endowych konstrukcji. Samo brzmienie i współistniejąca scena to niejako konglomerat ekspresji głębi, nasycenia tonalnego oraz wysokiego natężenia dźwiękowego wspomaganego dużą szczegółowością oraz fizjologiczną przestrzennością. Strumień dźwięku in stadu nascendi. Tak to słychać.

Brzmienie TH909 charakteryzuje szybki i aktywny zakres dynamiczny - dźwięk szybko narasta, bezzwłocznie osiąga swoje maksimum, wypełnia sobą muszle niczym rwący potok. Jednocześnie przekaz (kiedy trzeba) szybko zmniejsza się, gaśnie. Bez ciągnięcia się i bez smużenia. To przekaz zapewniający realistyczne poziomy dźwięku bez przechylania w kierunku nadmiernego ciepła i bez utraty szczegółów. Tak, zakres dynamiki jest doskonały - wszelkie dźwięki, w tym nawet perkusyjne są bardzo realistyczne i mają sugestywne „uderzenie” w ataku.

To, można napisać, w pełni niewymuszone brzmienie, akceptujące zastane warunki muzyczne i co istotne - łatwo przystosowujące się do wszelkich wzmacniaczy, nie wybredne, nie obciążające słuchacza ani swą narowistością, ani tym bardziej jakąś niepożądaną powolnością. Przekaz jest typu głębokiego, otwartego, natężonego i wysyconego, acz równolegle intymnego i sensualnego.

Co istotne, słuchawki dają się prawidłowo napędzać każdym wzmacniaczem, lecz dopiero te bardziej zaawansowane ujawnią i pokażą wszystkie zalety Fostexów. W związku z bardzo niską impedancją (25 Ohm) możliwe jest bezproblemowe podłączenie TH909 nawet do smartfona (u mnie to iPhone 6S i iPhone XR). I to super gra! Taki iPhone wysoko podnosi głośność Fostexów. Wydajność i natężenie muzyki granej z iPhone'ów jest wysoka i dość realistyczna. Zadowalająca, a nawet więcej. Przyjemnie się tego słucha.

Oczywiście, iPhone nie pokaże ani obszernej sceny, ani nie zapewni takiego wysycenia jakie mogą dać zaawansowane wzmacniacze stacjonarne. Myślę, że najodpowiedniejszym wzmacniaczem do TH909 będzie taki z poziomu około 5 000 - 10 000 PLN (np. świetny Questyle CMA Twelve Standard). A tu naprawdę hulaj dusza - jest w czym wybierać. Mi najbardziej podobało się zestawienie z Chord Hugo TT 2. Kompletny i żywy dźwięk o kapitalnym nasyceniu i doskonałym wypełnieniu. Pełnokrwisty i realistyczny.


Premierowy album Thoma Yorke'a "ANIMA" (FLAC, XL Recordings - 2019) zaskoczył głębią nagrań, ich słyszalną wielowarstwowością, dalekim zejściem w dół. Instrumenty elektroniczne zostały pokazane realistycznie, a jednocześnie bardzo selektywnie. Wokal Yorka zabrzmiał blisko i charyzmatycznie. Był mocno osadzony w przestrzeni. Przejrzysty i namacalny.


Nowy album Lukasa Nelsona i jego zespołu Promise of the Real "Turn Off the News (Build a Garden)" (MQA, Concord Music Group, 2019) pomimo że nagrany dość nonszalancko, został przez Fostexy zaprezentowany w pełni akustycznie i tonalnie. Zakres dynamiki i pasmo przenoszenia były wręcz ekscytujące. TH900 zagrały mocno i wyraźnie jednocześnie zachowując gładkie i niezniekształcone struny gitar całego zespołu. Perkusja została uwidoczniona rytmicznie i z pasją.


Płyta francuskiej wokalistki Lou Dillon "Soliloquy" (MQA, Universal Music, 2019) to nagranie wysokiej rozdzielczości (24 bit/88,2 kHz, które dokładnie przetestuje każdy przetwornik. Zaś tytułowe słuchawki nie miały żadnego z tym problemu. Zagrały ze szczegółową i rozległą sceną dźwiękową, referencyjnym basem i plastycznymi wysokimi częstotliwościami. Mocno a równolegle powabnie.

Konkluzja
Nowe japońskie Fostex TH909 to są wybitne słuchawki. Grają prawdziwy dźwięk - plastyczny, nasycony i substancjalny. Zapewniają referencyjną przestrzeń, pierwszorzędne stereo i zjawiskową akustyczność. Słyszalność brzmienia jest więcej niż realistyczna - jest koncertowa! Fostex TH909 to prawdziwy high-end. Czytelniku, zanim zdecydujesz się na inne słuchawki, koniecznie posłuchaj TH909. Najpewniej nie będziesz musiał już dalej szukać. Rekomendacja roku!

Cena w Polsce - 7 499 PLN.


Wkładka gramofonowa MC Sensitive Sound Splash X3

$
0
0

Dwa zdjęcia Splash X3 ze strony Sensitive Sound


Wstęp
Jeszcze pod koniec maja br. w ogóle nie miałem świadomości, że w Rosji wytwarza się wkładki gramofonowe. Ba! Świetne wkładki gramofonowe, które można kupić nieomal na całym świecie! Od dokładnie dwudziestu lat, czyli od 1999 roku, w Jekaterynburgu (miasto w azjatyckiej części Rosji) pan Roman Lebiedew prowadzi firmę Sensitive Sound (zobacz TUTAJ), w której to projektuje i wytwarza zaawansowane wkładki gramofonowe typu MC. Jak widać pod załączonym powyżej linkiem, Sensitive Sound wytwarza bardzo szeroki wachlarz wkładek (obecnie to aż około 35 modeli!)  - od tańszych (ceny zaczynają się od 699 USD), poprzez średnie, aż do referencyjnych i ultra-referencyjnych. Najdroższa kosztuje około 15 000 USD, a jej body wykonywane jest z minerału meteorytu syberyjskiego (sic!) zwanego chondrytem (to model Voices-M - zobacz TUTAJ).

Warto podkreślić, że przedsiębiorstwo Sensitive Sound jako zauralskie i "około-syberyjskie" ma ułatwiony dostęp do bardzo dużej ilości nietypowych i unikalnych minerałów, metali i ich stopów, stąd specjalizuje się w projektowaniu i produkcji transformatorów rdzeniowych audio oraz obudów z rozmaitych oryginalnych materiałów i minerałów, co pozwala konkurować ze wszelkimi światowymi producentami wkładek.

Polskim dystrybutorem Sensitive Sound niedawno został pewien meloman spod Gdańska. Telefonicznie uzgodniliśmy wypożyczenie wkładki do testów na Stereo i Kolorowo. Postanowiłem rozpocząć odsłuchy Sensitve Sound od niższej propozycji - wybór padł na wkładkę Splash X3 (zobacz TUTAJ). Model ten wykorzystuje system magnesów neodymowych, boronowy pręt wspornika 0,28 mm, diamentową igłę o liniowym kontakcie (SH)III. Body wykonane jest z aluminium lotniczego wyciętego z jednego fragmentu metalu na obrabiarce numerycznej CNC.

Wrażenia ogólne i budowa
Splash X3 (splash - ang. plusk) dostarczana jest w białym, zwykłym pudełku. Opisane jest pismem ręcznym; czarnym pisakiem napisane jest po prostu Splash X3. Wewnątrz kartonika znajduje się tuba z tworzywa sztucznego. Jej górna część wykonana jest z przezroczystego plastiku, zaś dolna z czarnego. Górna nakręcona jest na dolną. Pod górną częścią widać wkładkę - przykręcona jest do solidnej metalowej płytki, która przysłania dalszą zawartość tuby. Zaś tam, głęboko wewnątrz wyciętej wnęki w gąbce, umieszczono śrubki mocujące wkładkę do ramienia i śrubokręcik. W białym pudełku znajduje się instrukcja obsługi wraz z danymi technicznymi wkładki. Igła wkładki i wspornik nie osłonięte są ochronną nakładką, co nieco dziwi.

Model Splash X3 przynależy do całej rodziny Splash (zobacz TUTAJ) - można tu znaleźć także modele X1 i X5, X7 i VX. Wkładka X3 wykorzystuje system magnesów neodymowych, boronowy pręt wspornika 0,28 mm, diamentową igłę o liniowym kontakcie (SH)III. Body wykonane jest z aluminium lotniczego wyciętego z jednego fragmentu metalu na obrabiarce numerycznej CNC. Obudowa pomalowana jest na kolor czerwony. Bardzo efektownie to wygląda. Nawiasem pisząc, wspornik i igła pochodzą, zdaje się, z japońskiego Adamant Namiki (zobacz TUTAJ). A to bardzo dobry adres.

Firma podkreśla, iż wszystkie elementy wkładek obrabiane są kriogenicznie bez przerywania struktury sieci krystalicznej metalu, co powoduje wysoką magnetyczną kierunkowość i przepuszczalność. Niewątpliwie można je zaliczyć do najbardziej wyrafinowanych wkładów MC na świecie, jakie kiedykolwiek wyprodukowano. Wszystkie wkłady MC są wyposażone w rdzeń magnetyczny wykonany z czystego żelaza (mniej niż 0,00002 % zanieczyszczeń). Przenikalność magnetyczna tego żelaza jest sto razy wyższa niż normalnego żelaza używanego przez inne firmy w produkcji wkładów MC. Opatentowany rdzeń wkładu MC w kształcie X produkowany przez Sensitive Sound jest wykonany z materiałów o wysokiej technologii. W tym przypadku, dla cewki precyzyjnej, używany jest drut miedziany o długim ziarnie o poziomie czystości 99,999998 %. Wspornik borowy (średnica 0,28 mm) charakteryzuje się niską masą i wysoką stabilnością rezonansową.

Konstrukcje wykorzystują 8 lub 12 magnesów neodymowych (w zależności od modelu), co poprawia szybkość kanałów separacji: ponad (55 dB). Dało to także możliwość zwiększenia wartości napięcia wyjściowego do 4 mV bez zwiększania obrotów cewki , aby zapewnić dystrybucję mocy, doskonałą wydajność i ultra-dynamiczną liniowość i aby poprawić rozdzielczość w całym zakresie częstotliwości, zapewniając niesamowitą podaż wysokiej rozdzielczości i niskiego poziomu szumów.

Dane techniczne (w języku angielskim)
Frequency response: 10 Hz〜50 kHz (± 1 dB).
Boron cantilever: 0,28 mm.
Diamond needle, the line of contact (SH)lll (0,3 x 0,7 µm).
Case material: high precision CNC machining from a single piece of aircraft aluminum.
Output voltage: 0,35 mV (5 cm/sec, 1 kHz).
More channel separation: 30 dB (1 kHz).
The imbalance of channels: 0,3 dB (1 kHz).
Coil Resistance: 4 Ohm.
Dynamic compliance: 12X10 cm / Dean.
Recommended tracking force: 1,70 - 1,85 g.
Weight of cartridge: 9,65 g












Rekomendowana siła nacisku igły to zakres 1,70 - 1,85 g.













Gramofon Nottingham Analogue Horizon

Dwa spojrzenia na system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Wkładkę zamontowałem na 10-calowym ramieniu Interspace gramofonu Nottingham Analogue Horizon. Przedwzmacniacze gramofonowe to polski Audiokultura Iskra 1 i brytyjski Musical Fidelity MX-VYNL. Wkładka porównawcza to Ortofon 2M Black. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Jak napisałem we wstępie, na początek przygody z Sensitive Sound poprosiłem dystrybutora o wypożyczenie wkładki z niższego poziomu cenowego. W związku z powyższym, w moim gramofonie zamontowałem Splash X3, której koszt wynosi 795 USD (czyli niecałe 3 000 PLN). Tańsza jest jedynie Splash X1 (699 USD), a najdroższy model to Voices-M (15 000 USD) z body wyciętym z jednego kawałka meteorytu (meteorytu!). Tak czy inaczej, trudno mi było przewidzieć jaki dźwięk reprezentuje całkowicie nieznana mi wkładka, z bardzo skromną przecież literaturą recenzencką. Mogłem jedynie polegać na słowach dystrybutora, że Splash X3 gra "wyjątkowo melodyjnie i znacznie lepiej niż by wskazywała jej cena".

Pierwszą cechą charakterystyczną brzmienia wkładki Splash X3 jest jej ujmująca muzykalność. To rasowa muzykalność wkładki MC, ale zabarwiona lekką słodyczą i dodatkowym analogowym ciepłem. Dźwięk jest odbierany jako nieco oddalony (zdystansowany, nienatarczywy), ale doskonale barwny - nasycony i soczysty. Owo "oddalenie" nie jest wielkie, ale w porównaniu do mojej Ortofon 2M Black jest dość wyraźne. Jednakże główna siła wkładki Sensitive Sound leży w innym miejscu. Jest doskonale selektywna i szczegółowa, ujawnia mnóstwo informacji ukrytych w nagraniach - a czyni to zupełnie naturalnie. Czysto i transparentnie. Bez zadęcia i napięcia pokazuje niuanse zapisane w rowkach płyt, renderuje plany, dokładnie pokazuje partie poszczególnych instrumentów, ich akustyczność i tonalność. Naprawę byłem pod wrażeniem!

Ponadto uderzająca jest wysoka dynamika przekazu, energia grania stoi na bardzo wysokim poziomie. (Przypomina w tym wkładki np. japońskiego Dynavectora). Jednakże brzmienie nie tyle zostało rozświetlone, co solidnie osadzone w poszczególnych pasmach dając tym samym wrażenie większego porządku i wyższej dynamiki. To naturalne analogowe brzmienie i wybitna rozdzielczośś wsparte precyzyjnie kontrolowaną górą i doskonale wyregulowanym basem. Można zauważyć niesamowite zróżnicowanie basu, jego ilość, kontent i jakość są wręcz high-endowe. Dawno nie słyszałem tak muskularnego, sprężystego i zdrowego basu z wkładki Moving Coil. Niskie tony uderzają jak młot, ale jest to szlachetny młot wysublimowanego analogu.

Przestrzeń uwidoczniana przez Splash X3 jest bardzo rozłożysta - szeroka, a także bardzo głęboka. Czuć jej wielowarstwowość, zaś jej kąt rozwarcia jest fascynujący. Scena pięknie rozkłada się na boki, instrumenty swobodnie się w niej mieszczą i mają naturalne rozmiary (co jest sporym ewenementem w cenie poniżej 10 000 PLN). Ciężar i masa instrumentów są proporcjonalne względem siebie, z odczuwalnymi interakcjami pomiędzy nimi. Można stwierdzić, iż "rosjanka" nie poszukuje bezwzględnej prawdy o dźwięku naturalnym czy prawdziwym, nie narzuca własnej interpretacji, lecz po prostu reprodukuje to, co zostało zarejestrowane. A czyni to po prostu doskonale,

Po stronie minusów można postawić nie zawsze precyzyjne oddanie skrajnych części zakresów - tony najwyższe i najniższe są lekko zaokrąglone, czasem nawet pozbawione dokładności i analizy. Z kolei precyzja krawędzi dźwięków jest ograniczona (w szczególności w środku pasma), brakuje tu nieco ostatecznego wypełnienia i dopełnienia tonalnego. Co w ogóle nie przeszkadza w satysfakcjonujących odsłuchach, od razu dodam. Bo ogólna jakość brzmienia jest fantastyczna. Muzyka z rosyjskiej wkładki jest bardzo angażująca i pierwszorzędnie przyjemna.

Podczas testu używałem dwa przedwzmacniacze gramofonowe - brytyjski Musical Fidelity MX-VYNL i polski Audiokultura Iskra 1. Oba charakteryzują się plastycznym, barwnym i płynnym dźwiękiem o subtelnej naturze. I one, zdaje się, bezproblemowo pierwszorzędnie zgrały się z tytułową wkładką. Zgodnie i synergicznie ukazały najlepsze cechy Splash X3, czyli przestronność sceny, nasycenie brzmienia oraz dobrą szczegółowość, jak i separację źródeł.

Konkluzja
Rosyjska wkładka gramofonowa typu MC Sensitive Sound Splash X3 to pod wieloma względami zadziwiająca wkładka. Zadziwia przede wszystkim wyborną muzykalnością, a następnie niepoślednią selektywnością, jak i niepowtarzalną melodyjnością. Gra muzykę na pełni sensualnych wrażeń, zapewnia dogłębne nasycenie tonalne, jak i doskonałą przestrzenność odsłuchów. Ma w sobie to "coś" niepowtarzalnego, co decyduje o referencyjnym analogowym brzmieniu. Taka właśnie jest Splash X3. Rekomendacja Stereo i Kolorowo!

Cena na świecie - 795 USD.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Primare I35 Prisma (test TU), Taga Harmony HTA-2500B (test TU), Yaqin MS-90B, Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Xavian Jolly (test TU), Unison Research Max Mini, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz Primare CD35 Prisma (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), Musical Fidelity M6s DAC (test TU), iFi Pro iDSD (test TU), Chord Hugo TT 2, Questyle CMA Twelve Standard (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładka gramofonowa: Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH909, Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Przewody głośnikowe Luna Cables Gris - zapowiedź testu

$
0
0



Nigdy do tej pory na Stereo i Kolorowo nie pojawiały się przewody kanadyjskiej firmy Luna Cables. Niedawno od polskiego dystrybutora Audio Atelier przyjechały do mnie na testy przewody głośnikowe Luna Cables Gris (zobacz TUTAJ). Przedsiębiorstwo Luna Cables mieści się w kanadyjskim Quebecu, w Austin. Choć może nazwa "przedsiębiorstwo" w przypadku Luna Cables to eufemizm. Bardziej trafne określenie to manufaktura, albowiem mieści się ona w zaadaptowanej ...starej stodole na potrzeby warsztatu kablarskiego. Szefem firmy jest pan Danny Labrecque.

Nie było w powyższej informacji nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że produkty Luna Cables okazały się być nie lada sensacją w audiofilskim świecie. Zdaje się, że pan Danny posiadł jakąś tajną formułę produkcji high-endowych przewodów w dość ekonomicznych kwotach. Dany nie stosuje do produkcji swoich kabli żadnej "kosmicznej" technologii a po prostu mozolnie, wielokrotnie, metodą prób i błędów, wciąż i wciąż je odsłuchuje dopracowując w ten sposób ich ostateczny "dźwięk". Wydaje się to niemożliwe w dzisiejszych ultra-industrialnych i komputerowych czasach, a jednak słuch człowieka i jego wiedza mają decydujące znaczenie. Mistrzowskie dzieła niekiedy powstają na peryferiach świata, zaś w przypadku Luna Cables jest to odludna XIX-wieczna stodoła na obrzeżach Quebecu...

Jak podaje strona Luna Cables: "Przewody Gris składają się z cynowanych miedzianych przewodów Luna Cables Neo-Vintage (LCNV) wybranych ze względu na ich wydajność i trwałość. Do kontroli rezonansu w naszych kablach sygnałowych stosuje się woskowany bawełniany dielektryk. Na przykład kabel zasilający AC zawiera 16 przewodów pomiarowych składających się z 26 żył cynowanej miedzi. Zewnętrzne kurtki wykonane są z bawełny ze względu na doskonałą elastyczność i minimalizujące rezonans właściwości. Kable Gris oferują naturalny, przezroczysty i organiczny dźwięk". Koniec cytatu. Dodam że technologia LNCV (Luna Cables Neo-Vintage) to miedź powlekana cyną, czyli klasyczny materiał, który można było znaleźć we wszystkich kablach pochodzących z lat 30. i 40. XX wieku. Podobnie jak bawełniany dielektryk.

Dla zainteresowanych podaję polską cenę Luna Cables Gris w dwóch odcinkach 2,5 m - to 1 790 PLN, czyli jest to cena równa kanadyjskiej i amerykańskiej. Co także jest sporym ewenementem.

Przewody będę testować ze wzmacniaczem lampowym Yaqin MS-90B oraz kompletem przedwzmacniacz/końcówka mocy Exposure (o którym więcej wkrótce) i głośnikami Unison Research Max Mini oraz Living Voice Auditorium R3.









Odtwarzacz sieciowy Lumin D2 - zapowiedź testu

$
0
0



Z marką Lumin Music należącą do firmy Pixel Magic Systems Ltd. znamy się już od dobrych paru lat. Dokonywałem kilku testów wykorzystując urządzenia Lumin Music, ale zawsze odbywało się to w innych miejscach niż moje mieszkanie (najczęściej był to sopocki salon audio Premium Sound). Parę dni temu polski dystrybutor Moje Audio przesłał mi na testy odtwarzacz sieciowy Lumin D2 (zobacz TUTAJ), czyli najnowszą pozycję katalogową (i przy okazji najtańszą). D2 to ulepszona wersja wcześniejszego odtwarzacza D1.

Jak podaje firmowa strona: "Lumin D2 - audiofilski odtwarzacz plików audio. Lumin D1 to niewątpliwie bardzo udany oraz wciąż aktualny i nowoczesny odtwarzacz plików audio. Jednak Lumin Music to coś więcej niż tylko udane produkty do odtwarzania plików audio. Chcemy być liderem i gwarantować naszym klientom najwyższej jakości dźwięk i najlepsze rozwiązania.

Już czas na Lumin D2. Dodaliśmy najnowszy (i znacznie szybszy) procesor, aby umożliwić odtwarzanie DSD128 5,6 MHz i wykonaliśmy kilka innych poprawek. Zasilanie jest teraz wewnętrzne. Wraz z przeróbką układu płyty zapewnia to lepszą jakość dźwięku w porównaniu z oryginałem. Aby pomieścić to wszystko, poszerzyliśmy obudowę i wprowadziliśmy pewne udoskonalenia w procesie produkcji. Jako bonus, Lumin D2 jest teraz dostępny również w czarnym anodowanym wykończeniu, jak również w zwykłym surowym srebrze". Koniec cytatu.

Główne cechy
- zbalansowana konstrukcja z wyjściami XLR, RCA
- wyjście cyfrowe
- upsampling DSD,
- obsługę DoP (DSD over PCM),
- chipy DAC Wolfson WM8741
- ciągły program aktualizacji oprogramowania, w którym dodano w zeszłym roku obsługę MQA i Roon
- konstrukcja z pojedynczym obwodem drukowanym
- wewnętrzny zasilacz automatyczny z zakresu 100-240 V AC
- odtwarza wszystko od DSD128 poprzez PCM wysokiej rozdzielczości do popularnych formatów FLAC, Apple Lossless, MP3 i radia internetowego
- gapless playback - odtwarzanie bez przerw, listy odtwarzania na urządzeniach i solidne buforowanie muzyki zapewniają doskonałą jakość odtwarzania bez zakłóceń.
- jedna z najlepszych na rynku aplikacji do wygodnej, bezprzewodowej obsługi

* * *

Lumin D2 podłączyłem do swojego systemu wczoraj wieczorem. Najpierw przyłączyłem go do routera kablem Ethernet, następnie z sieci ściągnąłem aplikację Lumin Music na iPada Air 2. Włączyłem streamer D2. Proszę mi wierzyć - instalacja, zintegrowanie systemów i ich przygotowanie trwały nie dłużej niż kilkanaście sekund. Po tym czasie urządzenie było całkowicie gotowe do pracy. Wybrałem oczywiście mój ulubiony Tidal MQA... Dodatkowo będę używać Chord Hugo TT 2 jako zewnętrzny przetwornik cyfrowo-analogowy dla Lumin D2. Zapraszam do lektury recenzji za kilkanaście dni.



















Exposure 3010S2 D PRE i Exposure 3010S2 PWR AMP, przedwzmacniacz i końcówka mocy - zapowiedź testu

$
0
0


Kilka dni temu dystrybutor RAFKO z Białegostoku przesłał do recenzji na Stereo i Kolorowo bardzo ciekawy dzielony zestaw typu przedwzmacniacz/stereofoniczna końcówka mocy - to brytyjski komplet firmy Exposure Electronics. Składa się on z przedwzmacniacza Exposure 3010S2 D PRE (zobacz TUTAJ) oraz stereofonicznej końcówki mocy Exposure 3010S2 PWR AMP (zobacz TUTAJ). Całość wizualnie może nie prezentuje się jakoś specjalnie designersko, ale nie to jest najważniejsze w audio-stereo. Recenzje tytułowego zestawu Exposure stawiają go baaardzo wysoko na audiofilskiej drabinie rozmaitych ocen. To, można powiedzieć, realny przedsionek high-endu. Dodam dla zainteresowanych, iż polska cena owego kompletu wynosi 11 980 PLN. Nie jest to mało. Ale z drugiej strony jak za tej klasy sprzęt to wręcz okazja.

Exposure 3010S2 D PRE (przedwzmacniacz) główne cechy
- Potężny transformator toroidalny dedykowany do zastosowań audio.
- Bardzo duża pojemność kondensatorów w części zasilania.
- Możliwość instalacji karty wzmacniacza gramofonowego dla wkładek MC lub MM.
- Możliwość instalacji karty przetwornika cyfrowo analogowego z wejściem
w standardzie BNC (75ohm) dla sygnałów PCM do 24 Bit/192 kHz oraz USB typu B dla sygnałów PCM do 24 Bit/192 kHz i DSD64 (2,8224 MHz).
- 6 wejść liniowych lub 5 z kartą PHONO lub DAC.
- Dwa wyjścia liniowe do podłączenia zewnętrznych końcówek mocy.
- Wysokiej jakości przekaźniki do wyboru źródła wejściowego.
- Pełne zdalne sterowanie selektorem wejść oraz wyciszania.
- W pełni dyskretny, tranzystorowy stopień wyjściowy w czystej klasie A.
- Wysokiej jakości aluminiowa obudowa.
- Pilot zdalnego sterowania.
- Urządzenie dostępne w kolorze tytanowym lub czarnym.

Exposure 3010S2 PWR AMP (końcówka mocy) główne cechy
- 200 VA transformator toroidalny do zastosowań audio.
- Anodowana, szczotkowana aluminiowa płyta czołowa oraz aluminiowa obudowa.
- Doskonała współpraca ze wzmacniaczem zintegrowanym 3010S2.
- Bardzo duża pojemność kondensatorów filtrujących.
- Idealnie czysta i ekstremalnie rozdzielcza prezentacja.
- Podwójne wyjścia głośnikowe.
- Wysokiej klasy kondensatory elektrolityczne i foliowe w części sygnałowej oraz zasilania.
- Gniazdo sieciowe w standardzie IEC.

Do powyższego zestawu zostaną przyłączone przede wszystkim trzy pary kolumn głośnikowych: Living Voice Auditorium R3, Unison Research Max Mini oraz Paradigm Premier 700F (czytaj TUTAJ, o których wkrótce więcej). Przewody głośnikowe to za każdym razem Luna Cables Gris 2 x 2,5 m. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.





















Wzmacniacz lampowy Yaqin MS-90B

$
0
0




 Zdjęcia ze strony Yaqin HiFi (zobacz TUTAJ)


Wstęp
Na początek trochę wspomnień. Prawie dokładnie dziesięć lat temu do recenzji pozyskałem wzmacniacz lampowy Yaqin MC-100B (czytaj mój test TUTAJ), który szybko stał się moim ulubionym. Wówczas też odkryłem w sobie wewnętrzną chęć dzielenia się z innymi swoimi wrażeniami na tematy audio hi-fi na stronach Internetu. Najpierw własne teksty publikowałem w nieistniejącym już magazynie Stereo Underground, zaś później zacząłem prowadzić niniejszy blog Stereo i Kolorowo.

Do tej pory opisałem sporo urządzeń firmy Yaqin. Były to: przedwzmacniacz gramofonowy Yaqin MS-12B, wzmacniacze Yaqin MC-100B, Yaqin MC-13S, Yaqin MS-20L, Yaqin MS-34D i Yaqin MS-650B, a także przetwornik cyfrowo-analogowy Yaqin DAC-K9. Był też wzmacniacz słuchawkowyYaqin PH-5L.

Warto podkreślić, iż Yaqin w tym roku obchodzi jubileusz ćwierćwiecza istnienia. Dokładnie 25 lat temu, w 1994 roku, przedsiębiorstwo zostało założone w Foshan (prowincja Kanton).

Ale wracając do Yaqin MC-100B. Wzmacniacz ten poddałem niewielkim modyfikacjom dobierając doń inne (niż fabryczne) lampy elektronowe. Najpierw były to rosyjskie SED SVKT88, a potem, już docelowo - dalekowschodnie Shuguang KT88 Treasure Series. Firmowe lampy 6NS7 zastąpiły radzieckie militarne 6H8C (czyli tzw. szaraki), zaś zamontowane chińskie bańki 12AX7 wymieniłem na Tung-Sole. Może trudno w to uwierzyć, ale już tak lekko zmodernizowany Yaqin MC-100B dźwiękowo bił aktualny wówczas mój wzmacniacz Accuphase E-213... Szybko musiałem przeorganizować własne postrzeganie świata high-fidelity, rozpocząć głębsze oraz szersze poszukiwania "dźwięku doskonałego". Drogę tę rozwinąłem w pasję, która nazywa się Stereo i Kolorowo. Zaś wspomniany Accuphase E-213 szybko znalazł nowego odbiorcę. Pozostał za to u mnie Yaqin MC-100B, którego zdetronizował dopiero Hegel H100, ale to już zupełnie inna historia.

Niedawno, bo na początku roku 2019, Yaqin wprowadził następcę modelu MC-100B nazywając go symbolem MS-90B (zobacz TUTAJ). Wkrótce później pojawił się też MC-100C (zobacz TUTAJ), będący już pewnym uproszczeniem MS-90B. W połowie czerwca br. wzmacniacz MS-90B do mnie dotarł z gliwickiego 4HiFi. Jak podaje producent: "To wzmacniacz o konstrukcji dual mono o potężnej mocy 55 Wat na kanał. Możliwość pracy w dwóch trybach, triodowym ze zwiększoną liniowością i bogatym dźwiękiem lub tryb ultra-linear ze zwiększona mocą wyjściową (wybór pracy na panelu górnym. Bardzo dobrze oddaje scenę z dużą ilością detali. Brak jakichkolwiek przydźwięków czy szumów to zaleta wysokiej jakości zastosowanych transformatorów. Doskonale radzi sobie z napędzaniem kolumn o sprawności rzędu 86 - 87 dB". Zabawę czas więc zacząć...

Wrażenia ogólne i budowa
Wzmacniacz dostarczany jest w bardzo dużym, podwójnym pudle. Całość jest też bardzo ciężka - sam wzmacniacz waży 28 kg, ale w sumie z opakowaniem jest to około 34 - 35 kg. Trzeba niezłej krzepy, aby to przynieść do domu, wypakować wzmacniacz z kartonu i następnie ustawić na szafce audio. Ale taka duża masa bardzo dobrze świadczy o konstrukcji urządzenia.

MS-90B przychodzi z fabryki do nabywcy od razu z zainstalowanymi wszystkimi lampami i z przymocowaną klatką ochronną do korpusu. Znajdujące się pod klatką ochronną lampy zabezpieczone są na czas transportu kilkoma warstwami grubej gąbki. (Wydaje się, że uszkodzenie podczas transportu im nie grozi). Aby dotrzeć do lamp elektronowych (no i wyjąć chroniące je gąbki) należy odkręcić klatkę ochronną - trzymają ją cztery spore śruby imbusowe (klucz imbusowy jest w komplecie). W zestawie producent załącza także: antenkę Bluetooth, nakładki zabezpieczające gniazda RCA, śrubokręt do regulacji biasu, komplet bezpieczników, instrukcję obsługi oraz gwarancję. Jest też pilot zdalnego sterowania (wykonany z jednego kawałka aluminium).

Przed uruchomieniem wzmacniacza warto sprawdzić bias (prąd spoczynkowy) czterech lamp KT88 końcówek mocy. W tym celu nie trzeba podpinać zewnętrznego miernika napięcia, bo Yaqin ma wbudowany wewnętrzny miernik. Jego pomiary można odczytać na okrągłym okienku umieszczonym na korpusie pomiędzy puszkami transformatorów. Zaś na samym początku góry korpusu (patrząc od strony frontu) umieszczono cztery przyciski - każdy z nich osobno naciśnięty wskazuje napięcie na lampie KT88 (odczytu dokonuje się na wspomnianym wskaźniku). Jeżeli prąd jest za mały lub za duży, należy go wyregulować za pomocą śrubokręta w odpowiednim miejscu regulacyjnym. To wszystko.

Jeśli chodzi o budowę i design MS-90B to te po prostu są znakomite. Obudowa to już nie jest cienka gięta blacha, jak to miało miejsce w poprzedniku MC-100B, a bardzo solidna. Uwagę zwraca bardzo gruba aluminiowa płyta frontowa wycięta w taki sposób, że jej dół i góra lekko są wysunięte w półokręgu (wyoblone) na dół i do góry tworząc tym samym ciekawy kształt. Podobne aluminiowe płyty zastosowano przy budowie puszek transformatorów po ich bokach. Zaś ich przody, szczyty i tyły puszek przykryte są identyczną blachą stalową jak ta z korpusu wzmacniacza. Identyczny fragment aluminiowej płyty spoczywa w okolicy lamp - to finezyjnie wycięty kawałek metalu. W taki sposób, aby lampy miały swobodny dostęp do ich miejsc montażu. Widać, że Yaqin zadał sobie dużo trudu, aby zaprojektować swój nowy wzmacniacz, ale efekt jest zdecydowanie korzystny.

Klatka ochronna jest bardzo inteligentnie zaprojektowana. A także jest bardzo estetyczna. Tworzy z korpusem wzmacniacza oraz puszkami transformatorowymi niejako jedną wizualną całość. Nie jest jakimś tylko "przypadkowym" dodatkiem nie pasującym stylistycznie do pozostałych elementów. Uwagę zwraca jest porządna i solidna budowa. Jej zaokrąglone boki zbudowane są z aluminium, mają poziome nacięcia - identyczne jak na bocznych powierzchniach puszek transformatorów. Z kolei jej czoło jest uformowane z poprzecznych prętów (na planie półokręgu). Na jednym z prętów (szerszym od pozostałych) widnieje wytłoczony napis "Yaqin".

Panel frontowy wykonany jest z grubej aluminiowej płyty. Ma nietypowe kształty - jest jakby po środku "rozdęta", zaś w nią wkomponowana jest czarna płytka z tworzywa sztucznego (o podobnych kszatłtach jak cały front). Kontrast czerni i aluminiom zdecywowanie służy ogólnej atrakcyjności. Centralne miejsce frontu zajmuje duża aluminiowa gałka potencjometru głośności. Po jego prawej stronie, w rzędzie, umieszczono cztery przyciski wyboru źródła. Nad nimi zamontowano czerwone diody sygnalizujące aktywne źródło. Po lewej stronie znajdują się kolejne trzy przyciki (wraz z diodami). To dwa przyciski uruchomiające tryb pracy triodowy lub ultra-linearny. Trzeci jest opisany jako "Amp" (wejście dla czułości 0,6 V). Zaraz obok znajduje się "oko" podczerwieni, a po jego lewej stronie można znaleźć przycisk zasilania (nad nim diodą sieciową - tym razem zieloną).

Z tyłu najwięcej miejsca zajmują centralnie umieszczone podwójne terminale głośnikowe (osobne odczepy dla impedancji głośników 4 Ohm i 8 Ohm). Po lewej znajdują się cztery pary wejść RCA (trzy o czułości 0,25 V i jedno 0,6 V). Nad terminalami głośnikowymi umieszczono gniazdo anteny Bluetooth. I po prawej stronie znajduje się gniazdo sieciowe IEC i przełącznik napięcia. Pod terminalami głośnikowymi umieszczono dwie osobne komory z wkręcanymi bezpiecznikami.

Co ciekawe i chwalebne, producent fabrycznie zaopatruje wzmacniacz w lampy elektronowe KT88 produkcji Electro-Harmonix, zaś triody to nie zwykłe 6SN7 a radzieckie NOS 6H8C, czyli tzw. szaraki. Jedynie dwie 12XT7 są produkcji chińskiej. Lampy KT88 mogą być zastąpione lampami 6550 lub KT100.

Jak podaje Yaqin: "To wzmacniacz o konstrukcji dual mono o potężnej mocy 60 W na kanał. Możliwość pracy w dwóch trybach, triodowym ze zwiększoną liniowością i bogatym dźwiękiem lub tryb ultra-linear ze zwiększona mocą wyjściową (wybór pracy na panelu górnym). Bardzo dobrze oddaje scenę z dużą ilością detali. Brak jakichkolwiek przydźwięków czy szumów to zaleta wysokiej jakości zastosowanych transformatorów. Doskonale radzi sobie z napędzaniem kolumn o sprawności rzędu 86-87 dB. We wzmacniaczu zastosowano osobne transformatory zasilające, dławik. Zastosowano kondensatory o dużych pojemnościach w układach filtrujących tętnienie sieci. Na przednim panelu wzmacniacza umiejscowiono selektor wejść, pokrętło potencjometru oraz 1 parę wejśca liniowego RCA o zmiennej czułości. Czułość ta zmienia się przełącznikiem na przednim panelU. Do wyboru mamy <= 0,25 V lub <= 0,6 V". Koniec cytatu.

Dane techniczne
- Konstrukcja dual mono wzmacniacza mocy
- Tryb pracy ultra-linear o mocy 55 W na kanał
- Tryb pracy triodowy o mocy 28 W na kanał
- Końcówka mocy oparta na 2 legendarnych tetrodach strumieniowych mocy KT88 na kanał
- Przedwzmacniacz oparty na 2 dualnych triodach 6SN7 lub 6N8 (oraz 1 dualnej triodzie 12XT7 na kanał).
- 4 pary wejść RCA
- 1 para wejść RCA o zmiennej czułości (0,25 V lub 0,6 V)
- 2 osobne wyjścia mocy dla impedancji 4 i 8 Ohm
- Zakres częstotliwości pasma przenoszenia - 5 Hz - 80 000 Hz
- Ręczna regulacja biasu
- Masa netto 28 kg

Przesyłka z gliwickiego 4HiFi


Bardzo rzetelny sposób pakowania

Akcesoria



Klatka ochronna

Lampy na czas transportu zabezpieczone są gąbkami


Nad pokrętłem głośności widoczne są cztery przyciski do regulacji bias lamp KT88

Lampy elektronowe KT88 to Electro-Harmonix; zaraz obok nich rząd czterech NOS 6H8C

Efektowna płyta czołowa z dużym pokrętłem głośności

Cztery przyciski do wyboru źródła




Bias-meter

Jako źródło używam gramofon Nottingham Analogue Horizon

Pod wieczór



Cały system odsłuchowy

Widok z dalszej perspektywy


Wrażenia dźwiękowe
Jako wzmacniacze porównawcze używałem: lampowy Haiku-Audio Origami 6550 SE, hybrydowe Pathos Classic One MKIII i Taga Harmony THA-2500B oraz tranzystorowe Primare I35 Prisma i Hegel H160. Kolumny głośnikowe to przede wszystkim Unison Research Max Mini oraz Voice Audio Auditorium R3. Przewody głośnikowe to za każdym razem XLO UltraPLUS U6-10. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Oczywiście, na obecne odsłuchy Yaqin MS-90B, a więc i na całą jego recenzję, musiały się nałożyć moje wcześniejsze doświadczenia z jego poprzednikiem, czyli modelem MC-100B. Doskonale utkwił mi w pamięci jego dźwięk. Dźwięk fantastycznie dynamiczny, ale również ciepły i jasny o sporej szczegółowości. Bardzo przestrzenny, zarówno wszerz jak i w głąb sceny. Stereofonia odczuwana jako wyjątkowo koherentna i angażująca w spektakl - w pełni wiarygodna. Wzmacniacz zapewniał nieomal realne poczucie przebywania na sali koncertowej. A jednocześnie było to brzmienie nienatarczywe, wspaniale subtelne i płynne. Pytanie, czy nowy MC-90B gra podobnym dźwiękiem? Odpowiedź jest bardzo prosta - tak! Choć jest to dźwięk nieco ulepszony. Przemodelowany in plus.

Patrząc na cenę wzmacniacza (około 5 000 PLN) można by spodziewać się brzmienia charakterystycznego dla tego pułapu cenowego (czyli pisząc kolokwialnie brzmienia uśrednionego - budżetowego). Tymczasem MS-90B to granie znacznie bardziej rasowe, lepiej skonstruowane, takie "z wyższej półki" - nieomal dotykające bram high-endu. (W co trudno pewnie niektórym Czytelnikom będzie uwierzyć, ale tak rzeczywiście jest). I piszę te słowa z pełną recenzencką odpowiedzialnością.

Po pierwsze, tytułowy Yaqin gra bardzo dynamicznie, barwnie, z przepięknym głębokim basem i bardzo dobrym jego rozciągnięciem. Bas można nazwać wręcz referencyjnym. Jest mocarny, szybki i atletyczny. Ale pierwszorzędnie kontrolowany, z wyraźnymi poszczególnymi płaszczyznami i z daleką głębią, bez żadnej gąbczastości czy rozlazłości (pomimo lekkiego "lampowego" zaokrąglenia). Niskie tony są zwięzłe i punktualne, równolegle żyzne - dostarczają atomowe acz precyzyjne uderzenie oraz bezpośredni atak. To bardzo duża zaleta.

Po drugie, w przekazie odczuwalna jest zaawansowana rozdzielczość, przede wszystkim w zakresie tonów średnich i wysokich. Selektywność stoi na bardzo wysokim poziomie jakościowym, podobnie zresztą detaliczność. Średnicę można nazwać przejrzystą i  wysyconą tonalnie. Z bardzo dobrym renderowaniem ludzkich głosów i instrumentów. Detale pojawiają się wyraźnie, są kapitalnej gradacji, mają doskonałe zróżnicowanie i obfitość, ale nie są wyostrzane (!). Detale te, można napisać, są przez wzmacniacz polerowane i cyzelowane, są pełnoprawnym uczestnikiem przekazu. Stanowią konstytucyjną część mikrodynamiki, zapewniają transparentność, odpowiednią proporcję muzyczną, jak i zapewniają proporcjonalne wzajemne relacje z pozostałymi aktorami spektaklu dźwiękowego. Powodują, że ogólny charakter wysokich tonów jest delikatny, ale z sowitą detalicznością. W całym ich pasmie wyraźnie słychać wszystkie mikro-brzmienia jak uderzenia, skrzypnięcia, pacnięcia, dmuchnięcia, etc. Soprany są otwarte, doświetlone i jednocześnie gęste.

Kilka słów o przestrzeni odsłuchowej generowanej przez MS-90B. Pisząc krótko, ta jest po prostu wybitna. Genialna. Scena rozrysowywana jest bardzo szeroko i głęboko, ale bez poczucia sztucznego rozdęcia (jak to czasem jest czynione w tańszych konstrukcjach). Instrumenty i wokale mają ściśle przyporządkowane miejsce w przestrzeni, są mocno zaznaczane, mają wyraźne obrysy i sowite wypełnienie. Czuć je realnie i wyraźnie, są substancjalne i masywne, ale nie są przeciążone. Są symetryczne. Ułuda  tzw. "grania na żywo" (live) jest bardzo wysoka, co jest dowodem na bardzo wyrafinowane umiejętności konstruktorów Yaqin. Brawo!

Jedna uwaga. Owe opisywane powyżej poczucie ultra-przestrzenności oraz dużej masywności (a zarazem plastyczności) jest większe podczas trybu triodowego pracy wzmacniacza. Głębia, wysycenie oraz substancjalność grania jest wyższa. Jednakże przy triodowym trybie wzmacniacz dostarcza jedynie 28 Wat na kanał (versus 55 Wat w trybie ultra-linearnym). Dlatego należy przy triodowym dobierać wysoko-skuteczne kolumny - co najmniej 90 dB efektywności. Przypominam że u mnie były to Unison Research Max Mini (skuteczność 91 dB) oraz Voice Audio Auditorium R3 (94 dB).

Konkluzja
Nowy Yaqin MS-90B (który jest następcą modelu MC-100B) to bardzo solidne wykonanie, rzetelna budowa i nowoczesny design. Zaś pod względem brzmieniowym wzmacniacz Yaqina jest po prostu wybitny. Piękna plastyczność i nasycenie grania, atletyczne, lecz punktualne basy, pierwszorzędna selektywność. Oraz wspaniała barwa dźwięku - organiczna i eufoniczna. Urzekająca. W relacji cena/jakość nowy Yaqin MS-90B jest genialny. Best-buy!

Cena w Polsce - 5 250 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Primare I35 Prisma (test TU), Taga Harmony HTA-2500B (test TU), Yaqin MS-90B, Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Xavian Jolly (test TU), Unison Research Max Mini, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacze CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO oraz Primare CD35 Prisma (test TU).
Odtwarzacz sieciowy: Auralic Aries Mini (test TU).
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), Musical Fidelity M6s DAC (test TU), iFi Pro iDSD (test TU), Chord Hugo TT 2, Questyle CMA Twelve Standard (test TU) oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH909 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Przetwornik c/a RME ADI-2 DAC - zapowiedź testu

$
0
0


Nieczęsto sprzęt przeznaczenia stricte studyjnego zadomawia się w audiofilskich systemach high-fidelity. Lecz niekiedy owe urządzenia są na tyle ciekawe i wszechstronne, że naprawdę warto po nie sięgnąć. Pewnie mało który audiofil słyszał o niemieckiej firmie RME (zobacz TUTAJ), albowiem jest ona nakierowana przede wszystkim na rynek profesjonalny. Aczkolwiek w ofercie ma wiele ciekawych pozycji, które z powodzeniem można wykorzystywać w domowym hi-fi.

Jak można przeczytać na firmowej stronie: "RME to młody niemiecki zespół programistów z solidną wizją tworzenia innowacyjnych, przyjaznych dla użytkownika, wysokiej jakości cyfrowych rozwiązań audio za mniejsze pieniądze. Założona w 1996 r. firma szybko zdobyła uznanie jako czołowy dostawca branży, rozwijając się na głównych rynkach międzynarodowych.

Każdy programista w zespole RME jest muzykiem lub inżynierem dźwięku - oprócz tego, że jest specjalistą w dziedzinie rozwoju sprzętu i oprogramowania. Dodatkowo, aby nadać swoim projektom trwałą przewagę konkurencyjną na dzisiejszym rynku, programiści RME regularnie nawiązują kontakty z innymi specjalistami z branży, aby wymieniać się wiedzą i informacjami - projektując linię produktów o najwyższej jakości i atrakcyjnych cenach na rynku masowym.

RME wprowadziło spójną serię udanych wydań produktów, zdobywając nagrody i wyróżnienia od prasy i opinii publicznej. Entuzjastyczna reakcja i ogólnoświatowe wsparcie, jakie wygenerowała linia produktów RME, plasuje je w czołówce firm produkujących urządzenia audio w branży". Koniec cytatu.

W tym tygodniu od polskiego dystrybutora Audiostacja (z Łomianek spod Warszawy) przyjechał do mnie bardzo interesujący przetwornik cyfrowo-analogowy RME ADI-2 DAC (zobacz TUTAJ). To najnowszy produkt niemieckiej RME. To, jak go określa producent - referencyjny DAC, charakteryzujący się obsługą 32-bit/768 kHz, zaopatrzony w interfejs audio USB 2.0/ 3.0, obsługujący formaty PCM/DSD, wyposażony w wejście S/PDIF oraz ADAT, dwa wyjścia analogowe [RCA oraz XLR], dwa wyjścia słuchawkowe [jack 1/4” oraz 1/8” IEM], 5-pasmowy EQ, wyświetlacz LCD oraz pilot zdalnego sterowania.

W skrócie można napisać, że najnowszy RME ADI-2 DAC to ulepszony profesjonalny przetwornik cyfrowo-analogowy i analogowo-cyfrowy RME ADI-2 Pro z 2016 roku.

Dane ogólne
Zasilacz w komplecie: zewnętrzny, 100 - 240 V AC, 2 A, 24 W,
Pobór mocy w stanie gotowości: 120 mW (10 mA),
Pobór mocy w stanie bezczynności: 7 W, Maksymalny pobór energii: 18 W,
Prąd jałowy przy 12 V: 570 mA (6,8 W),
Wymiary (Szer. x Wys. x Gł.): 215 x 52 x 150 mm,
Masa: 1,0 kg,
Temperatura użytkowania: Od +5 do +50°C,
Wilgotność względna: < 75% bez kondensacji.Wejścia cyfrowe
Zakres blokady: 28 kHz – 200 kHz,
Redukcja jittera: > 50 dB (2,4 kHz),
Jitter przy synchronizacji z sygnałem wejściowym: < 1 ns,
Przyjmuje format konsumencki i profesjonalny,
Koaksjalne SPDIF – 1 x RCA, zgodne z IEC 60958:
– Wejście o wysokiej czułości (< 0,3 Vpp),
– Zgodny z AES/EBU (AES3-1992)
Optyczne SPDIF – 1 x optyczne, zgodne z IEC 60958,
– Zgodne z ADATWyjścia analogowe
XLR
– Regulacja poziomu wyjściowego +19 dBu, +13 dBu, +7 dBu, +1 dBu przy 0 dBFS,
– Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +7/+13/+19 dBu: 117 dB RMS nieważony, 120 dBA,
– Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +1 dBu: 115,4 dB RMS nieważony, 118,9 dBA,
– Pasmo przenoszenia przy 44,1 kHz, -0,1 dB: 0 Hz – 20,2 kHz,
– Pasmo przenoszenia przy 96 kHz, -0,5 dB: 0 Hz – 44,9 kHz,
– Pasmo przenoszenia przy 192 kHz, -1 dB: 0 Hz – 88 kHz,
– Pasmo przenoszenia przy 384 kHz, -1 dB: 0 Hz – 115 kHz,
– Pasmo przenoszenia przy 768 kHz, -3 dB: 0 Hz – 109 kHz,
-THD przy -1 dBFS: -112 dB, 0,00025%,
-THD+N przy -1 dBFS: -110 dB, 0,00032 %,
-THD przy -3 dBFS: -116 dB, 0,00016%,
– Separacja kanałów: > 120 dB,
– Impedancja wyjściowa: 200 Ω dla wyjścia symetrycznego, 100 Ω dla niesymetrycznego.
Chinch
Tak, jak wyjście XLR, z wyjątkiem:
– Wyjście: TS 6,3 mm, niesymetryczne,
– Poziom wyjściowy niższy o 6 dB w stosunku do XLR (od -5 dBu do +13 dBu przy 0 dBFS),
– Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +13 dBu: 117 dB RMS nieważony, 120 dBA,
– Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +1/+7 dBu: 114/116 dB RMS nieważony, 117/119 dBA,
– Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy -5 dBu: 109 dB RMS nieważony, 113 dBA.

Wyjście słuchawkowe (Phones)
Takie jak Cinch, z wyjątkiem:
– Wyjście: TRS 6,3 mm, niesymetryczne, stereo,
– Impedancja wyjściowa: 0,1 Ω,
– Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +22 dBu: 117 dB RMS nieważony, 120 dBA,
– Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy +7 dBu: 116 dB RMS nieważony, 119 dBA,
– Poziom wyjściowy przy 0 dBFS, High Power, obciążenie 100 Ω lub większe: +22 dBu (10 V),
– Poziom wyjściowy przy 0 dBFS, Low Power, obciążenie 8 Ω lub większe: +7 dBu (1,73 V),
– THD przy +18 dBu, obciążenie 32 Ω, 1,2 watów: -110 dB, 0,0003 %,
– THD+N przy +18 dBu, obciążenie 32 Ω: -107 dB, 0,00045 %,
– THD przy +14 dBu, obciążenie 16 Ω, 0,94W: -110 dB, 0,0003 %,
– Moc maksymalna przy THD 0,001 %: 1,5 W na kanał.

Wyjście dla monitorów dousznych (IEM)
Tak jak słuchawkowe, z wyjątkiem:
– Poziom wyjściowy przy 0 dBFS: -3 dBu, 0,55 V,
– Stosunek sygnału do szumu (SNR) przy -3 dBu: 115 dB RMS nieważony, 118 dBA,
– Moc maksymalna przy 8 Ω, THD 0,001 %: 40 mW / kanał.

Cyfrowe (Digital)
– Zegary: Wewnętrzny, wejście SPDIF,
– Konstrukcja o niskim jitterze: < 1 ns w trybie PLL, dla wszystkich wyjść,
– Zegar wewnętrzny: jitter < 800 ps, Random Spread Spectrum,
– Redukcja jittera zegarów zewnętrznych: > 50 dB (2,4 kHz), – Efektywny wpływ jittera zegara na konwersję DA: prawie zerowy,
– PLL zapewnia zero strat, nawet przy jitterze powyżej 100 ns,
– Dodatkowy Digital Bitclock PLL dla bezproblemowej synchronizacji ADAT,
– Obsługiwane częstotliwości próbkowania dla zegarów zewnętrznych: od 28 kHz do 200 kHz,
– Częstotliwości próbkowania obsługiwane wewnętrznie: Od 44,1 kHz do 768 kHz.

















DAC/wzmacniacz słuchawkowy Topping DX3 Pro - zapowiedź testu

$
0
0



Od mniej więcej 10 lat bardzo interesują mnie sprzęty audio dalekowschodniej firmy Topping (pełna i oficjalna nazwa to Guangzhou TOPPING Electronics & Technology Co., LTD). Kiedyś odkryłem niewielkie wzmacniacze "klasy T", oparte na układach Tripath. Był to m.in. wzmacniacz Topping TP60 (na Tripath TA2022, zobacz TUTAJ) oferowany za niewielkie pieniądze jakichś 700 PLN a grający wręcz fenomenalnie (w relacji cena/jakosć). To było kiedyś, obecnie Topping to już zupełnie inne przedsiębiorstwo - bardziej zaawansowane, oferujące cały wachlarz nowoczesnych urządzeń audio-stereo. Przede wszystkim w segmencie mobilnym oraz desktopowym, bo przecież ten segment rozwija się najszybciej i jest skierowany na młodszego melomana. Całe portfolio Topping TUTAJ.

Niedawno warszawski Audiomagic.pl został krajowym dystrybutorem marki Topping. Ustaliliśmy wypożyczenie jakiegoś ciekawego sprzętu na potrzeby recenzji. W rezultacie tego, wczoraj przyjechał do mnie premierowy przetwornik cyfrowo-analogowy i wzmacniacz słuchawkowy Topping DX3 Pro (zobacz TUTAJ oraz TUTAJ). Prezentuje się fenomenalnie, wyposażony jest w rozmaite funkcje (w tym łączność bezprzewodową Bluetooth o standardzie 5.0), odtwarza i czyta nieomal "wszystko". Zadziwia jedynie cena niecałych ...900 PLN. Toż to cena para lepszych butów, ale nie zaawansowanego sprzętu audiostereo. Oj, ci Chińczycy.

Jak podaje dystrybutor Audiomagic.pl: "DX3 Pro od Topping to bardzo zaawansowany desktopowy kombajn. W eleganckiej, aluminiowej obudowie mieści się DAC USB, moduł Bluetooth, wzmacniacz oraz przedwzmacniacz słuchawkowy. Posiada wejścia USB, optyczne i koncentryczne, oraz wyjścia jack 3,5 mm i RCA. W środku znajdują się między innymi dwa DAC AK4493, interfejs USB XMOS XU208, odbiornik AKM4118 i op-ampy OPA1612 i OPA2140. Intuicyjny design sprawia, że DX3 Pro jest bardzo prosty w obsłudze, do tego posiada szereg ułatwień takich jak możliwość zdalnej obsługi za pomocą pilota, to w połączeniu z wysokiej jakości komponentami audio gwarantuje radość ze słuchania muzyki". Koniec cytatu.















Przewód cyfrowy BNC Melodika Purple Rain MDBN10 - kilka słów

$
0
0

Dwa zdjęcia przewodu Purple Rain MDBN10 (ze strony Melodika)


Jakieś dwa tygodnie temu rozpocząłem testy dwóch urządzeń - były to streamer sieciowy Lumin D2 oraz przetwornik cyfrowo-analogowy Chord Hugo TT 2. Wówczas też zorientowałem się, że oba mają gniazda cyfrowe w większości wyposażone w standardzie BNC (Lumin wyłącznie BNC, zaś Chord cztery BNC i jedno Toslink). Niestety, nie miałem na podorędziu cyfrowego kabla BNC (bo taki bardzo rzadko używam), miałem tylko tzw. przejściówki BNC-RCA. Podłączyłem więc je do przewodu cyfrowego koaksjalnego licząc, że "jakoś to będzie". Nie było "jakoś", było tragicznie - okropna degradacja dźwięku. Zamiast spodziewanej korzyści z podłączenia zewnętrznego DACa (czyli Chord Hugo TT 2) do streamera (Lumin D2) nastąpiła katastrofa dźwiękowa - płaski, pozbawiony energii dźwięk, o denerwującym rozmyciu i bałaganie. Po prostu degeneracja. Co tu robić?

Przewody z wtykami BNC jako standard dla przesyłu cyfrowego mało już kto produkuje, bo nie są w powszechnym zastosowaniu w audio-stereo. Zaletą wtyków BNC jest ich nadzwyczajna trwałość i dokładność połączenia z gniazdem/wtykiem o standardzie BNC (ale oczywiście o odwrotnej strukturze. Żeński i męski standard BNC). Warto jednak przypomnieć, że skrót BNC pochodzi od słów "Bayonet Neill–Concelman". Zaś Neil i Concelman to nazwiska dwóch amerykańskich konstruktorów Paula Neilla i Carla Concelmana, którzy wymyślili ten standard (patent USA 1951 r.), a później rozpowszechnili jako wygodne  i trwałe połączenia najpierw w radiokomunikacji, a potem także w systemach telewizji analogowej. Potem zaś były używane w sieciach komputerowych (dziś wyparte przez standard Ethernetowy 10BASE-T).

Obecnie standard ten używany głównie w systemach telewizji kablowej, ale także powszechnie używa go wojsko oraz awionika. Jednak ciągle BNC uznawany jest w przesyle sygnału cyfrowego w audio jako niezawodny, mało wrażliwy na zakłócenia. Stąd rutynowo stosowany jest w np. zewnętrznych zegarach taktujących przetworniki cyfrowo-analogowe, ale nie tylko.

Pilnie potrzebując przewód cyfrowy na złączach BNC zwróciłem się do zaprzyjaźnionego polskiego producenta Melodika o wypożyczenie takowego na testy. (Wcześniej zaś wertując Internet zauważyłem, że Melodika, jako jedna z niewielu firm audio, takie przewody wytwarza). Napisałem list do Działu Marketingu Melodika. Po dwóch godzinach przyszła odpowiedź - "Wysyłamy BNC Melodika Purple Rain MDBN10!" (zobacz TUTAJ) Przewód następnego dnia był u mnie i mogłem rozpocząć testy z Luminem D2 i Chordem Hugo TT 2.

To bardzo solidnie wykonany kabel i do tego bardzo estetyczny. Nie muszę dodawać, że poprawa dźwięku zestawu Chrord + Lumin była zdumiewająca! Zapraszam za kilka dni do lektury testu Chord Hugo TT 2, gdzie poświęcę jeden rozdział przewodowi BNC Melodika Purple Rain MDBN10.

(Edycja 21 lipca '19). Tekst o DAC Chord Hugo TT 2 wraz z opisem przewodu Melodika Purple Rain MDBN10 dostępny jest TUTAJ.

Główne cechy
- Przewód 1 x BNC - 1 x BNC
- Kabel o konstrukcji koncentrycznej
- Drut o przekroju 1,05 mm^2 wykonany w całości z miedzi
- Solidnie i precyzyjnie wykonane
- Geometria: Coaxialna (koncentryczna) z oplotem o współczynniku pokrycia 92%
- Przewód odporny na: promienie UV, wodę morską, ozon, alkohol, wyśmienita udarność zarówno w pokojowej jak i niskiej temperaturze, wysokie pochłanianie energii mechanicznej, dobra odporność na ścieranie

Dane techniczne
- Jakość przewodnika: Miedź beztlenowa OFC 99,99%
- Ekranowanie: Podwójne
- Wtyki: Zaciskane chromowane wtyki pozłacane 24k złotem
- Maksymalna rozdzielczość: SD (576i)
- Kształt: Okrągły
- Mogą być stosowane do instalacji: Tak (podwójna izolacja)
- Kierunkowość: Nie
- Średnica (grubość kabla): 7,5 mm
- Izolacja: PE-piankowa
- Impedancja: 75 Ohm
- Rezystancja żyły: 19,1 Ohm/km
- Rezystancja ekranu: 9,1 Ohm/km
- Pojemność żyła/ekran: 57,2 pF/mt
- Gwarancja: 5 lat


Przejściówka RCA-BNC ze sklepu Elektro za 5 PLN; nie kupujcie tego!

Melodika Purple Rain MDBN10 zapakowane są w woreczek 

Tworzywo przewodników to miedź beztlenowa OFC 99,99%


Bardzo estetyczna prezencja oraz solidna budowa


Wtyk BNC, czyli "Bayonet Neill-Concelman" od nazwiska dwóch amerykańskich konstruktorów: Paula Neilla i Carla Concelmana

Melodika

Główni sprawcy niniejszego zamieszania, czyli DAC Chord Hugo TT 2 oraz streamer Lumin D2

Chord jest wyposażony w aż cztery gniazda BNC

Przewody Melodika Purple Rain w Chord Hugo TT 2 (po lewej to oczywiście wtyki XLR)


Na dole przewód BNC w gnieździe o standardzie BNC w Lumin D2

DAC/wzmacniacz słuchawkowy Chord Hugo TT 2

$
0
0
Chord Hugo TT 2 w srebrnym wykończeniu obudowy (zdjęcie ze strony Chord Electronic)

Przewód cyfrowy z wtykami BNC - Melodika Purple Rain MDBN10 (bardzo ważny element niniejszej recenzji)


Wstęp
Po raz pierwszy na stronach Stereo i Kolorowo pojawia się sprzęt brytyjskiej firmy Chord Electronics Ltd. Dzięki uprzejmości dystrybutora Voice Sp. z o.o., przyjechał do mnie najnowszy Chord Hugo TT 2 (zobacz TUTAJ). To zaawansowany przetwornik cyfrowo-analogowy ze wzmacniaczem słuchawkowym i funkcją przedwzmacniacza. Hugo TT 2 został gruntownie przeprojektowany względem wersji poprzedniej (czyli Hugo TT). Od poprzednika odróżnia go miedzy innymi nowa, efektowna obudowa autorstwa projektanta Johna Franksa (założyciel i główny projektant Chord Electronics) oraz 5-krotna moc przetwarzania względem oryginalnego Hugo TT jak i podwójna moc. W Hugo TT 2 zaaplikowano wszelkie rozwiązania i nowoczesne technologie, jakimi dysponuje Chord Electronics i jego główny konstruktor Rob Watts.

Dla porządku rzeczy dodam, że litery TT w nazwie urządzenia to skrót od zwrotu "Table Tap" (pol. blat stołu). Choć pewnie niektórzy dopatrzą się tu pochodnych od nazwy modelu auta Audi TT, co jest sympatycznym skojarzeniem. Pod maską tego roadstera pracuje wysokowyczynowy 5-cio cylindrowy, 2,5-litrowy silnik o mocy 400 KM. Identycznie jest w Chord Hugo TT 2...

Chord Electronics
Najpierw wypada napisać kilka słów o samej firmie Chord Electronics, bo jak już napisałem we wstępie - pierwszy raz gości na Stereo i Kolorowo. To że Chord w języku angielskim oznacza "akord" to oczywistość, ale nieprzypadkowo przedsiębiorstwo wybrało taką a nie inną nazwę. Bo przecież jej urządzenia mają grać muzykę, więc i akordy. Ale do rzeczy.

Chord Electronics zostało założone dokładnie 30 lat  temu (czyli w 1989 roku) w Wielkiej Brytanii przez pana Johna Franksa. John najpierw pracował dla dużych firm branży około-elektronicznej - między innymi dla Raytheon i AT&T. Co ciekawe, swoje przedsiębiorstwo osadził w dość nietypowym miejscu, a mianowicie w dawnej przepompowni położonej przy śluzie nad rzeką Medway, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Londynem a wschodnim Wybrzeżem. Od wielu lat głównym konstruktorem Chord Electronics jest inżynier Robert Watts, który jest równie ważny co sam John Franks. To spod jego ręki wychodzą m.in. słynne przetworniki cyfrowo-analogowe. Watts ma swój sposób konstruowania DACów - są kodowane na jego indywidualne zamówienie. Używane są układy programowalne układy logiczne FGPA (Field Programmable Gate Array). To już bardzo wysoka półka technologiczna. Chyba aktualnie najwyższa. FGPA wykonują dekodowanie, filtrowanie i inne zadania przetwarzania sygnałów cyfrowych. Daje to firmie ogromną przewagę pod względem wydajności nad rywalami, którzy korzystają ze standardowych rozwiązań DAC.

Obecnie Chord Electronics wytwarza całą masę rozmaitych sprzętów - od wspomnianych DACów do przedwzmacniaczy gramofonowych, poprzez odtwarzacze strumieniowe i CD, a kończąc na wzmacniaczach. Generalnie firmowe urządzenia nie należą do najtańszych, wiele tu pozycji stricte referencyjnych, aczkolwiek np. taki DAC/wzmacniacz słuchawkowy Mojo to koszt około 2 500 PLN. To jedno z najlepiej sprzedających się sprzętów Chord Electronics. Przebój rynkowy.

Warto też podkreślić, iż konstrukcje Chord Electronics cechują się bardzo oryginalnym designem - trudno je pomylić z innymi, aż tak są charakterystyczne. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia wspomnianego Mojo czy tytułowego Hugo TT 2. To bardzo nietypowa stylistyka i wzornictwo.

Wrażenia ogólne i budowa
Hugo TT 2 dostarczany jest w stosunkowo dużym, podwójnym pudle sowicie napakowanym ochronną tekturą oraz piankowymi formami. To w nich bezpiecznie spoczywa DAC, dodatkowo owinięty w foliowy worek. W dwóch osobnych kartonikach (umieszczonych we wspólnej z DACiem piankowej formie) znajdują się akcesoria - przewód zasilający wraz z zasilaczem, przewód optyczny, pilot zdalnego sterowania oraz dwie baterie. (Nieco dziwi brak adaptera BNC, bo tylko takie wejścia i wyjścia cyfrowe-elektryczne ma zainstalowane DAC). W zestawie jest oczywiście instrukcja obsługi i gwarancja producenta.

Nowy DAC Chorda ma bardzo oryginalną obudowę - wygląda bardzo futurystycznie. Jest wykonana bardzo luksusowo, ale nietypowo uformowana (choć jej podstawę stanowi ten sam prostokątny szablon co w poprzednim Hugo TT). Uwagę zwraca "wgnieciona"środkowa część frontu, gdzie zamontowana jest mleczno-przezroczysta kula, która zmienia kolory (od czerwonego, poprzez pomarańczowym, żółty, zielony - aż do niebieskiego). To regulator głośności, zaś odpowiednio przybrany kolor przez kulę wskazuje natężenie poziomu głośności. (Kula nie zmienia kolorów w trybie pracy samego DACa, musi być aktywny wzmacniacz słuchawkowy bądź przedwzmacniacz liniowy).

Nietypowe jest także duże okienko (z szybką) w centralnym miejscu górnej pokrywy. Pod nim widoczne jest "serce" urządzenia, czyli układy konwertera, a także kilka kolorowych diod. Świecą one różnymi kolorami w zależności od rodzaju i jakości dostarczanego sygnału do przetwornika c/a. Bardzo pomysłowe. I efektowne.

Z prawej strony panelu frontowego (ale i przedniej części prawej części górnej pokrywy) wkomponowano okno wyświetlacza - litery są niebieskie, nie są jakoś super czytelne. Wyświetlacz pokazuje poziom głośności, tryb pracy, ustawienie filtra cyfrowego (cztery filtry do wyboru), "crosfeed" trybu pracy słuchawek, regulację basów i sopranów, etc. Pod wyświetlaczem umieszczono trzy przyciski regulujące - "menu", "set" i zasilający. Wyświetlacz można przyciemnić lub w ogóle wygasić.

Z prawej strony panelu frontowego zamontowano trzy gniazda słuchawkowe: dwa 6,3 mm i jedno 3,5 mm. Co ciekawe, owe trzy wyjścia mogą pracować równolegle (innymi słowy, można tu podpiąć jednocześnie trzy pary słuchawek). Wyjścia słuchawkowe mają trzy poziomy ustawianego wzmocnienia (trzy tryby pracy). Na lewym boku obudowy znajduje się duże czarne "okienko" z tworzywa sztucznego kryjące antenę Bluetooth o standardzie 2.1 aptX.

Na tylnym panelu, w jego centralnej części, zamontowano bardzo wysokiej jakości symetryczne gniazda wyjściowe XLR (można tu podłączać zwykłe głośniki dynamiczne!), zaś po ich obu bokach - dwa gniazda wyjściowe RCA (także bardzo wysokiej jakości). Z lewej strony znajdują się dwa cyfrowe gniazda wyjściowe BNC, a po prawej także dwa cyfrowe gniazda BNC, ale wejściowe. Tuż obok można znaleźć dwa wejściowe gniazda optyczne Toslink i cyfrowe USB. Na skrajnej lewej stronie znajduje się gniazdo sieciowe 15 V dla podłączenia zewnętrznego zasilacza Chord.

Obsługa urządzenia nie jest w pełni ergonomiczna - czasem bywa bardzo frustrująca, a nawet denerwująca. Po wyborze trybu pracy "DAC" albo "AMP" Hugo TT 2 kilkanaście sekund "myśli" i coś tam programuje (?) zanim ustawi właściwy tryb. Wybieranie i ustawianie funkcji w menu jest dość skomplikowane, mało przejrzyste, zaś wyświetlacz słabo czytelny. Ale to są jedyne wady tytułowego Chorda... (Łatwiej sterować urządzeniem za pośrednictwem pilota zdalnego sterowania). Warto podkreślić, iż producent informuje, że urządzenie osiąga szczytową wydajność po około 10-15 minutach od czasu włączenia.

Jak podaje firmowa strona: "TT 2 zgodnie z oczekiwaniami, zapewnia radykalnie ulepszone możliwości techniczne i wykazuje drastyczne korzyści dźwiękowe w porównaniu z poprzednikiem, włączając przetwarzanie PCM 768 kHz i DSD 512. Zaglądając w głąb urządzenia, znaleźć można tam chipy DAC Xilinxem Artix 7 FPGA, kodowanym na zamówienie Rob'a Watts'a z Chord Electronics. Hugo TT 2 korzysta także z ulepszenia z 4-elementowej konstrukcji do 10-elementowej konstrukcji, która działa w harmonii z radykalnie ulepszonym układem FPGA, aby zapewnić niezrównany dźwięk.

Zupełnie nowy dyskretny stopień wyjściowy o dużej mocy w połączeniu z kształtowaniem szumów drugiego rzędu zintegrowanym między wyjściem DAC a filtrem jest również wykorzystywany do znacznego zmniejszenia zniekształceń. Wprowadzono również dalsze ulepszenia w dostarczaniu mocy. Hugo TT 2 unika oryginalnego zasilania z akumulatora Li-Po i wprowadza sześć super-kondensatorów zdolnych do dostarczania ogromnych, liniowych prądów dynamicznych, gdy muzyka tego wymaga, przy maksymalnej mocy 5 A, 9,3 V RMS". Koniec cytatu.

Specyfikacja techniczna
- Zakres dynamiki 127 dB
- Poziom szumu 4 μV, ważony ‘A’ (wzmocnienie: high), 1,7 μV, ważony ‘A’ (wzmocnienie: low) modulacja szumem tła – niemierzalna
- Zniekształcenia 0,00008 % @ 2.5 V 300 Ω; 0,00016 % @ 6 W 8 Ω
- Napięcie wyjściowe (zbalansowane) (@1 % THD) 1,15 W RMS 300 Ω; 18 W RMS 8 Ω
- Napięcie wyjściowe (niezbalansowane) (@ 1 % THD) 288 mW RMS 300 Ω; 7,3 W RMS 8 Ω
- Impedancja wyjściowa 0.042 Ω
- Wymiary 235 x 223 x 46 mm
- Masa 2,53 kg


Dostawa prosto z cieszyńskiego Voice Sp. z o.o.

Spory, podwójny karton

Hugo TT 2 leży na gąbkach jak król

Hugo TT 2 i dwa pudełka z akcesoriami

Po prawej zasilacz Chord; po lewej przewód Toslink i USB

Pełnowymiarowy pilot zdalnego sterowania

Zasilacz


Design i jakość obudowy to klasa arcymistrzowska


Podświetlana kula służy do regulacji głośności; zmienia kolor wraz z przyrostem (lub zmniejszaniem) głośności

Wyświetlacz na górnej obudowie



Guziki funkcyjne

Aż trzy wyjścia słuchawkowe - pracują wszystkie na raz!


Okienko na górnej pokrywie obudowy

Centralnie umieszczone dwa gniazda XLR, a po ich obu bokach reszta gniazd




Z tyłu króluje standard BNC - są tu aż cztery takie gniazda cyfrowe


"Serce" DACa widoczne jest za szybką wizjera

W towarzystwie iFi Pro iDSD oraz Questyle CMA Twelve Standard; na dolnej półce Musical Fidelity M6s DAC

Odtwarzam ze streamera Lumin D2

Sprawne oko naliczy na tym zdjęciu aż pięć różnych DACów


Dwa spojrzenia ogólne na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Jako źródła dla Hugo TT 2 używałem dwa streamery sieciowe: Lumin D2 i Auralic Aries Mini, a także komputer MacBook Pro. Przewody łączące je to przewód USB M&B Audio Cable Diamond USB 1 m. (czytaj test TUTAJ) oraz interkonekt cyfrowy BNC Melodika Purple Rain MDBN10 (zobacz TUTAJ). Słuchawki to przede wszystkim Fostex TH909 oraz Fostex TH610. Muzyka w dużej części pochodziła z serwisu Tidal HiFi/MQA, ale używałem także pliki DSD. DAC/wzmacniacze porównawcze to: IFi Pro iDSD, Musical Fidelity M6s DAC, Questyle CMA Twelve Standard, RME ADI-2 DAC oraz NuPrime DAC-10H. Pozostała część sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Najpierw będę opisywać Hugo TT 2 jako DAC. Jego dźwięk jest bardzo, ale to bardzo przejrzysty, z dalekosiężnym wglądem do wewnątrz substancji dźwięku, w jego zawiłe struktury i głębokie tkanki. O wręcz zdumiewających umiejętnościach analitycznych i eksploratorskich. W nagraniach można usłyszeć nieomal "wszystko" - każdy niuans, drobiazg oraz detal, ale i każdy brud, artefakt (o ile wcześniej zaistniał, został uchwycony przez mikrofony, a następnie zapisany). To wspaniale szczegółowa i penetracyjna prezentacja o kapitalnym wglądzie w sam środek duszy i istoty zapisanej muzyki. Z wysoką rozdzielczością i głębokością sceny. O klasie studyjnej, takiej "ultra-high-definition". (Ale bez poczucia laboratoryjnej bezduszności, bo przyjaznej na uszu).

Powyższa detaliczność dotyczy całego dźwięku jako takiego. Nie chodzi o to, że Chord wyłuskuje detale i subtelności, a potem pcha je do uszu słuchacza pomijając ich kontekst, sąsiedztwo dźwiękowe, bo to znacznie bardziej wyrafinowane zjawisko. Bardziej wielopłaszczyznowe. Można je przyrównać do misternie tkanej koronki o ciasnym splocie i finezyjnym, skomplikowanym wzorze. Detale są odciskane na siatce 3D przestrzeni (ale także na jej tle), są grupowane według istotności, znaczenia dla współrzędnych brzmienia. To one stanowią miąższ i kontent przekazu, ale to również one zapewniają dokładność i precyzję grania. Zróżnicowanie wybrzmień oraz ich tonalność są fantastyczne. Przekłada się to także na dużą selektywność dźwięku - poszczególne tony odklejają się od siebie, istnieją osobno, acz są w nieustającej komunikacji ze sobą tworząc jeden konglomerat przekazu. Spójny, harmonijny oraz doskonale uporządkowany. Proporcjonalny.

Odczucie kompletności i uniwersalności brzmienia oferowanego przez Hugo TT 2 są fenomenalne! To przede wszystkim plastyczność, płynność i koherencja. Pełna wyrazistość muzyczna. Można ten dźwięk scharakteryzować jako subtelny, ale dogłębny - z nutą gładkości i ciepła (tzn. nieco wyższej temperatury). Przynosi to głęboki smak analogu, jego organiczną i fizjologiczną barwę oraz wysokie poczucie fizyczności (obecności i sensualizmu). Nałożone jest to na dużą soczystość (tzw. mięsistość) i ekspresyjność brzmienia. Dużą wiarygodność, spektakularność i zawiesistość. Taką odmianę dźwięku można scharakteryzować jako zagęszczoną, ale jasną (odkrytą), emocjonalną i bogato zaaranżowaną. Po prostu eufoniczną - nawet nie do kwadratu, co do sześcianu. Tu wszystko dzieje się naprawdę i ma wyraźnie narysowane kształty. Jest bliskie i dotykalne.

Klika słów należy się także opisowi sceny odsłuchowej kreowanej przez Chorda, bo ta również jest nadzwyczajna. Trójwymiarowość jest w pełni holograficzna. Najprawdziwsza przestrzeń niczym taka znana z instrumentalnego koncertu w sali o referencyjnej akustyce. Definicja 3D jest wręcz referencyjna. Hugo TT 2 rysuje imponująco wielowarstwową i ekspansywną scenę dźwiękową, na której panuje idealny porządek oraz istnieją (żyją?) prawdziwe instrumenty. Czuć i słychać tu nie tylko same instrumenty (i wokale), ale i powietrze, tlen nasączające wolne obszary pomiędzy nimi. Do tego dochodzi rewelacyjne stereo odmierzane niczym linijką. Zjawiska przestrzenne i stereofoniczne zasługują na najwyższą pochwałę. Dotyczy to zarówno dźwięku oferowanego przez sam DAC, jak i wzmacniacz słuchawkowy, o którym dalej.

Podczas testu wzmacniacza słuchawkowego używałem przede wszystkim dwie pary słuchawek - Fostex TH909 oraz Fostex TH610 (tak, Fostex to moja ulubiona firma słuchawkowa). To należy powiedzieć jasno. Chord jako wzmacniacz słuchawkowy to po prostu bestia. Ale nie taka ordynarna bestia, a wyrachowana i wysublimowana. Mocno uderzająca i głęboko gryząca, lecz z finezyjnym polotem, z dużą inteligencją i pełnym cielesnym zaangażowaniem. Ale porzucając te zwierzęce analogie. Chord nie ma żadnych problemów z pełnym i kompletnym prowadzeniem słuchawek. Słychać tu nie tylko dużą moc, ale i spory jej zapas. Czuć naturalny puls muzyki, jej zdeterminowane istnienie i złożoność, lecz także jej podskórny potencjał. To brzmienie gładkie, głębokie, a jednocześnie transparentne i czytelne. Komfortowe i angażujące. Żywe. Ofensywne i energetyczne, acz bez bez najmniejszej natarczywości i szklistości. W stu procentach fizjologiczne.

Na koniec kilka słów o przewodzie cyfrowym na wtykach BNC Melodika Purple Rain MDBN10 (zobacz TUTAJ). Podczas odsłuchów używałem ten przewód do połączenia cyfrowego odtwarzacza sieciowego Lumin D2 z DAC Chord Hugo TT 2. Z Lumin D2 sygnał cyfrowy można wyprowadzić wyłącznie za pomocą gniazda BNC (skrót od Bayonet Neill-Concelman), zaś Chugo Hord TT 2 zaopatrzony jest w dwa cyfrowe gniazda wejściowe BNC (obok dwóch wejść cyfrowych optycznych Toslink i jednego USB). Przewód Melodika Purple Rain zainstalowałem w miejsce tzw. przejściówek BNC-RCA (i w miejsce dołączonego doń zwykłego przewodu koaksjalnego). Poprawa dźwięku była wręcz spektakularna. Zamiast płaskiego, pozbawionego energii dźwięku, o denerwującym rozmyciu i bałaganie, pojawił się zdrowy i prężny. Zróżnicowany tonalnie, zaangażowany i bezpośredni. O wysokim stopniu nasycenia i transparencji. Wysokokaloryczny. Można napisać, że przewód MDBN10 wydestylował i ujawnił najlepsze cechy obu urządzeń sprzyjając ich synergii i symbiozie brzmieniowej. Świetny kabel!

Konkluzja
Podsumowanie będzie krótkie, lecz jednoznaczne. Nowy Chord Hugo TT 2 jako DAC i wzmacniacz słuchawkowy gra w zupełnie innej lidze niż większość produktów konkurencyjnych. To mistrzowska ekstraklasa pod względem konstrukcji, oryginalnego designu i jakości obudowy, a przede wszystkim zaawansowania dźwięku. To dźwięk wręcz oszałamiający swą doskonałą soczystością, przestrzennością oraz zróżnicowaniem tonalnym. Zachwycający piękną barwą, ultra-plastycznością oraz rasowym brzmieniem. Pod względem klasy dźwięku Hugo TT 2 to wyłącznie superlatywy. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Referencja w każdym calu! 

Cena w Polsce - 19 990 PLN.

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Exposure 3010S2 PRE/AMP, Yaqin MS-90B (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Xavian Jolly (test TU), Paradigm Premier F700, Unison Research Max Mini, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Auralic Aries Mini (test TU) i Lumin D2.
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), Musical Fidelity M6s DAC (test TU), RME ADI-2 DAC, iFi Pro iDSD (test TU), Questyle CMA Twelve Standard (test TU), Topping DX3 Pro oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH909 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Kolumny podłogowe Paradigm Premier 700F - zapowiedź testu

$
0
0


Dawno na stronach Stereo i Kolorowo nie opisywałem kolumn kanadyjskiej firmy Paradigm. Ich testy ukazały się jakieś sześć, siedem lat temu - testowałem wówczas modele Paradigm Mini Monitor v.7 oraz Paradigm Reference Studio 10 v.5. Ale bezpośrednim impulsem do poproszenia dystrybutora Polpak z Warszawy o wypożyczenie kolumn Paradigm do recenzji była inna przyczyna niż owa długa przerwa w testach. Kilka miesięcy temu zamówiłem dla siebie nowe monitory aktywne Paradigm Shift A2 (czytaj TUTAJ). Jestem nimi zachwycony, Paradigm buduje znakomite głośniki pod względem brzmieniowym! (Test Shift A2 czeka jeszcze na publikację). Kanadyjczycy mają fenomenalne doświadczenie w produkcji kolumn głośnikowych, umieją je stroić na najwyższym światowym poziomie.

Dystrybutor Polpak przysłał mi w zeszłym tygodniu premierową parkę kolumn Paragigm Premier 700F (zobacz TUTAJ). To nie są ani zbyt tanie, ani zbyt drogie głośniki. Ich polska cena nie przekracza 7 500 PLN, czyli na tle bardzo szerokiej oferty Paradigm są bardzo przystępne.

Jak można przeczytać w materiałach informacyjnych: Premier 700F to brzmienie, które robi krok w jedynym słusznym kierunku - do przodu. Poszukuj czegoś powyżej dźwięku z urządzenia z marketu. Zainwestuj w brzmienie stworzone od A do Z w Kanadzie! Zrób krok na przód do ekskluzywnych technologii audio, wspieranych przez podstawowe badania i elementy konstrukcyjne zwykle nieobecne w tym przedziale cenowym. Seria Premier marki Paradigm to doświadczenie dźwiękowe niepodobne do niczego innego w swojej klasie. "Crafted in Canada" oznacza pełną kontrolę w całym procesie tworzenia: projektu, produkcji i udoskonalania, czego rezultatem jest głośnik, który sprzeciwia się rutynie". Koniec cytatu.

Główne cechy
• Zaprojektowany i wykonany w najnowocześniejszej kanadyjskiej fabryce Paradigm o powierzchni niemal 21 000 m2!
• Zawieszenie jest wyposażone w technologię Active Ridge Technology (ART™) - większy skok w celu zwiększenia mocy wyjściowej 3dB i zmniejszenie zniekształceń odpowiedzi o 50%
• Ekskluzywne perforowane soczewki antyfazowe (PPA™) dla przetworników wysokotonowych i średniotonowych - poszerzają tony z niesamowitymi detalami, a jednocześnie chronią przetworniki przed uszkodzeniem.
• Design obudowy eliminuje wewnętrzne rezonanse, poprawia intensywność basów i dodaje elegancji i wyrafinowania.

Dane techniczne
Typ / Konstrukcja Kolumna podłogowa
3-drożna, 3 przetworniki
Zwrotnica 2,5 kHz, 800 Hz: 2 stopnia, elektroakustyczna
Moc 130 W
15-180 W (zalecana moc wzmacniacza)
Zasięg pasma niskich częstotliwości 33 Hz
Pasmo przenoszenia 53 Hz - 22 000 Hz (±2 dB) w osi
53 Hz - 18 000 Hz (±2dB) 30° poza osią
Impedancja kompatybilne z 8 Ohm
Efektywność 91 dB (w pomieszczeniu), 88 dB (w komorze bezechowej)
Przetwornik wysokotonowy 1 x 25 mm (1"), kopułka X-PAL,
tłumiona/chłodzona ferrofluidem, soczewki PPA™
Przetwornik średniotonowy 1 x 140 mm (5.5"), z technologią ART™,
membrana propylenowa wzbogacona karbonem, soczewki PPA™
Przetwornik niskotonowy 2 x 140 mm (5.5") z technologią ART™,
membrana propylenowa wzbogacona karbonem
Pasywny radiator 2 x 165 mm (6.5") z technologią ART™, membrana propylenowa wzbogacona karbonem
Wymiary (W x S x G) 101,2 x 21,2 x 32,1 cm
Masa 21,88 kg / szt.












Głośniki podstawkowe Unison Research Max Mini

$
0
0


Trzy zdjęcia Max Mini ze strony Unison Research


Wstęp
Na Stereo i Kolorowo testowałem już kilka sprzętów włoskiej firmy Unison Reseach. Były to wzmacniacze lampowe Unison Research PreludioUnison Research Simply Italy USB oraz Unison Research Sinfonia Anniversary, a także hybrydowy wzmacniacz i taki sam odtwarzacz płyt CD - Unison Research Unico 90 i Unico CD Due. To są kapitalnie zbudowane oraz fenomenalnie grające urządzenia klasy high-fidelity. A do tego charakteryzujące się pięknym włoskim wzornictwem.

Unison Research znana jest głównie z konstruowania wzmacniaczy lampowych (i nie tylko lampowych, bo także hybrydowych). Ale jak się okazuje, w swojej ofercie ma także kilka modeli kolumn głośnikowych (zobacz TUTAJ) - głównie właśnie adresowanych właśnie do wzmacniaczy lampowych (m.in. ze względu na bardzo wysoką skuteczność). Na przykład tytułowe Max Mini mają aż 93 dB efektywności, więc przez wzmacniacze lampowe na pewno są uwielbiane. W sieci można znaleźć opisy ich zestawiania m.in. ze wzmacniaczem Unison Research Simply Italy.

W połowie czerwca br. przedstawiciel dystrybutora EIC Sp. z o.o. dostarczył do mnie do Gdyni premierowe głośniki tubowe Unison Research Max Mini (zobacz TUTAJ), które będą głównymi bohaterkami niniejszego tekstu. Zapraszam.

Wrażenia ogólne i budowa
Kolumny dostarczane są w jednym, dużym kartonie, co nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Każda ze skrzynek ma masę około 15 kg oraz ma dość spore rozmiary (jak na monitory). Pudło z parą głośników musi więc być olbrzymie i ciężkie, co nie ułatwia transportu. W mojej ocenie, lepiej by było pakować każdy monitor w osobny karton. Byłoby znacznie wygodniej.

Monitory we wspólnym kartonie zabezpieczone są osobnymi piankowymi formami, dodatkowo "ubrane są" w materiałowy worek. W zestawie znajduje się tradycyjna gwarancja producenta oraz instrukcja obsługi i stosowne certyfikaty. Brak akcesoriów typu kolce, ściereczki, podkładki, etc. Są za to maskownice frontów.

Nie muszę chyba pisać, że nowe Max Mini są wyjątkowo urodziwe. To prawdziwie włoski design i takie wykonanie. Głośniki imponują pięknym wzornictwem. Obudowa po obu bokach pokryta jest fornirem z naturalnego drewna efektownie pomalowanego błyszczącym lakierem. Pozostałe części skrzynek pokrywa czarna, matowa skóra syntetyczna (czyli fronty, tyły, górę i spód obudów). Taki kontrast musi się podobać. Ranty skrzynek są łagodnie zaokrąglone, pokryte syntetyczną skórą.

Na frontach znajdują się po dwa głośniki, a także umieszczone na dole dwa okrągłe wyjścia bass-refleksów). Taki, a nie inny układ bass-reflexów pozwala na przysunięcie skrzynek bardzo blisko do tylnej ściany). Zainstalowane głośniki są produkowane we Włoszech, Unison Research nie podaje źródła dostaw. Górny głośnik, czyli wysokotonowy 25 mm umieszczony jest w eliptyczna tubie ESS Constant Coverage, co ma sprzyjać optymalnej dyfrakcji sopranów. Z kolei głośnik średnio-niskotonowy to 20-cm membrana wykonana ze specjalnej mieszanki włókien roślinnych i węglowych oraz filcu. Oba głośniki oraz wyloty bass-refleksów mogą być przykryte maskownicą, która znajduje się w zestawie. W moim jednak przekonaniu głośniki znacznie lepiej prezentują się bez niej.

Z tyłu na metalowej tabliczce zamontowano pojedyncze terminale głośnikowe oraz przełącznik hebelkowy. Terminale są identyczne jak te stosowane we wzmacniaczach Unison Research. Przełącznik hebelkowy służy do ustawienia charakterystyki dźwiękowej głośników zapewniając optymalną barwę brzmienia dla wzmacniaczy lampowych lub tranzystorowych. Przełącznik ma dwa opisy "Valve" i "Solid State".

W tym miejscu oddaję głos producentowi, który opisuje zagadnienia techniczne swoich głośników Max Mini. "Przetworniki. Wykonany we Włoszech 200-milimetrowy przetwornik niskotonowy, ma membranę wykonaną ze specjalnej mieszanki włókien roślinnych i węglowych oraz filcu. Jego cewka o średnicy 51 mm, nawinięta jest dwuwarstwowo aluminiowym drutem na aluminiowym karkasie. Układ magnetyczny przetwornika wyposażony jest w metalowy pierścień demodulujący, który pozwala kontrolować zmiany strumienia magnetycznego. Sprowadza to zniekształcenia harmoniczne i intermodulacyjne generowane przez membranę do niesłyszalnych poziomów. Magnes jest neodymowy.

Zewnętrze zawieszenie wykonane jest z tkaniny zawierającej włókna poliestrowe. Kosz, dla zachowania maksymalnej sztywności, odlewany jest ciśnieniowo. Przetwornik jest w stanie przenosić długotrwale moce do 200 W i gwarantuje całkowity brak kompresji termicznej.

Głośnik wysokotonowy jest również wyprodukowany we Włoszech, ma tytanową membranę kopułkową o średnicy 25 milimetrów i cewkę nawiniętą aluminiowym drutem. Driver współpracuje z eliptyczną tubą ESS Constant Coverage (60 ° x 50 °). Całość tworzy bardzo solidny tandem reprodukujący liniowo naturalny dźwięk bez cienia „nosowości” przypisywanej konstrukcjom wykorzystującym głośnik tubowy. Wskaźnik kierunkowości jest stały i mieści się w zakresie +/- 0,85 dB do ponad 12 kHz.

Zwrotnica. Sercem MAX MINI jest zwrotnica. Została ona zaprojektowana z użyciem technologii GTN (Genesis Transparent Network) ze szczególną starannością i uwagą. Nachylenia częstotliwości sekcji górnoprzepustowej i dolnoprzepustowej są symetryczne (12/12 dB / oktawę), a częstotliwość podziału ustawiona jest na 1 kHz - 1,5 kHz. Filtry zbudowane są wysokiej jakości komponentów o niskiej tolerancji, które podlegają jeszcze dalszej selekcji u producenta. Cewki wykonane są z drutu OFC. Zastosowano kondensatory o precyzyjnej pojemności firmy Mundorf i rezystory typu MOX, wykorzystujące tlenek metalu, mające tolerancję 1 %.

Na tylnym panelu w pobliżu wejściowych zacisków głośnikowych znajduje się przełącznik, którym można regulować MAX MINI, w celu uzyskania optymalnej barwy, w przypadku używania ich ze wzmacniaczami lampowymi lub tranzystorowymi.

Szczególną uwagę zwrócono na to, aby krzywa impedancji kolumn głośnikowych była tak gładka, jak to tylko możliwe. Zmniejsza to wpływ przewodów głośnikowych na brzmienie i polepsza współczynnik tłumienia wzmacniacza (niemal stały przy wszystkich częstotliwościach). Szczególnie istotna jest minimalna wartość impedancji która została utrzymana na poziomie około 6 omów co pozwala zakwalifikować monitory, zgodnie z normą DIN 45500, do konstrukcji o impedancji nominalnej 8 Ohmów.

Terminale głośnikowe są tymi samymi, dobrze znanymi i docenianymi złączami, które używane są we wzmacniaczach Unison Research. Akceptują widełki, 4-milimetrowe wtyki bananowe i nieosłonięte przewody, zapewniając przy tym bezpieczny i skuteczny kontakt elektryczny i mechaniczny.

Obudowa kolumn głośnikowych wykonana jest przez doświadczonych włoskich rzemieślników z płyt MDF o grubości 25 mm i pokryta fornirem. Posiada liczne wewnętrzne wzmocnienia, a jej objętość wynosi 24 litry. Panel przedni pokryty jest syntetyczną skórą, a w jego dolnej części znajdują się dwa tunele bass-reflex o różnej długości. Miejsca pod głośniki są odpowiednio wyfrezowane tak by przetworniki licowały z przednią ścianką. Aby zachować wzorową odpowiedź impulsową krawędzie zostały zaokrąglone, co zabezpiecza przed powstawaniem szkodliwych dyfrakcji fali dźwiękowej. Monitory mogą być umieszczone na meblach lub na specjalnych statywach, ale można je także postawić na podłodze pamiętając tylko by lekko je pochylić i skierować oś tuby w stronę punktu odsłuchowego". Koniec cytatu.

Właściwości i parametry techniczne
• Kolumna podstawkowa
• Dwudrożna - bass-reflex na froncie
• Głośnik niskotonowy – średnica 200 mm; membrana wykonana z mieszanki włókien roślinnych i węglowych oraz filcu, cewka aluminiowa dwuwarstwowa Ø 51mm, magnes neodymowy
• Głośnik wysokotonowy – średnica 25 mm; membrana tytanowa; eliptyczna tuba ESS Constant Coverage (60 ° x 50 °)
• Pasmo przenoszenia: 30 Hz - 20 000 Hz
• Zwrotnica: niskoprzepustowa/wysokoprzepustowa 12 dB/oktawę
• Częstotliwość podziału: 1 kHz - 1,5 kHz
• Regulowana charakterystyka brzmienia: valve/solid state – przełącznik na tylnej ściance
• Moc: 100 W RMS
• Moc współpracującego wzmacniacza: 10 - 100 W RMS lub więcej, bez obcinania wierzchołków sygnału
• Efektywność: 93 dB/2,83 V/1 metr
• Impedancja nominalna: 8 Ω
• Impedancja minimalna: 6 Ω
• Wymiary W x S x G w mm: 495 x 285 x 360
• Masa: 15 kg sztuka
• Wykończenie wysoki połysk okleiny: Cherry, Walnut, Mahagony w połączeniu z syntetyczną skórą



















Wrażenia dźwiękowe
Do testowanych głośników przyłączałem dwa lampowce: Yaqin MS-90B oraz Haiku-Audio Origami 6550 SE, a także wzmacniacz hybrydowy Pathos Classic One MKIII. Przewody głośnikowe to za każdym razem Luna Cables Gris 2 x 2,5 m. Kolumny porównawcze to Living Voice Auditorium R3 oraz Martin Logan Motion 35XT. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Jak już pisałem we wstępnie. Tytułowe głośniki mają wysoką efektywność 93 dB, są więc w naturalny sposób predysponowane do przyłączania do wzmacniaczy lampowych (Zresztą sama Unison Research słynie właśnie z produkcji świetnych wzmacniaczy lampowych). Dlatego taki kierunek w czasie testów przede wszystkim obrałem. I to był bardzo słuszny azymut!

Głośniki Max Mini dysponują bardzo barwnym i soczystym dźwiękiem o dalekosiężnym przekazie (czyli takim mocno wychodzącym do przodu, ekspansywnym). Brzmienie można scharakteryzować jako wspaniale plastyczne, gęste, potoczyste i organiczne, a także, co bardzo istotne - masywne i energetyczne. Z dużymi i obfitymi basami. Niskie tony są pierwszorzędnie obecne i konkretne. Wręcz spektakularne (w porównaniu do kompaktowej przecież obudowy). Jest to pochodną nie tylko dużych rozmiarów membran głośników niskotonowych (20 cm), ale także i specyficznym ukształtowaniem konstrukcji bass-refleksów (po dwa na skrzynkę) z tunelami skierowanymi do przodu skrzynek.

Generalnie brzmienie nowych Unison Research najlepiej nazwać jako ofensywne i ekstensywne, ale wyjątkowo gładkie i harmonijne. Z dużym "wykopem", lecz sprofilowane pod lampę. Ultra-muzykalne. Ale także szybkie i łatwo współpracujące. Przyjazne dla uszu. Wysublimowane.

Warto pokreślić, iż Max Mini nie mają problemów z ukazywaniem zawiłych, krętych i wielopłaszczyznowych nagrań, albowiem są to bardzo selektywne i rozdzielcze głośniki o dużych umiejętnościach (i tendencjach) odkrywczo-analitycznych. Z szerszym i głębszym wglądem w strukturę i substancję nagrań. Z poglądem syntetycznym (czyli innymi słowy, łączącym przekaz w jedną całość), acz bez pomijania istotnych szczegółów i mikroelementów brzmieniowych.

Ale na to wszystko, co opisałem powyżej, nałożony jest specyficzny (i trudno definiowalny) ciepły blask, który miękko osnuwa wszelkie pasma dźwiękowe przynosząc fizjologiczny smak i wyraz. Lekkie zaokrąglenie, pokolorowanie, swojego rodzaju uprzejmą delikatność. Rasową sensualność (ale i lekkie zdystansowanie).

Lokalizacje instrumentów (i wokali) są bardzo wyraziste, prawidłowo ogniskowane i jednoznacznie obecne. Obrysowane i napełnione dźwiękiem. Z kolei scena nie jest sztucznie pogłębiana lub poszerzana, albowiem przestrzeń ściśle trzyma się współrzędnych, jakie wyznaczył realizator nagrania, akustyka studia czy sala koncertowa. Taka zaawansowana precyzja sprzyja wiarygodnym odsłuchom, bez wysiłku można wskazać konkretny instrument, ale również zobaczyć jego proporcjonalny rozmiar i usłyszeć wewnętrzne napełnienie tonalne. 

Także i stereofonia jest więcej niż poprawna - źródła pozorne są dość bezpośrednie, ale nie są zbyt bliskie. Rozciągnięcie dźwięku pomiędzy obiema skrzynkami jest wzorowe. Równe, symetryczne i fizyczne. Bez uwag.

Konkluzja
Jeżeli ktoś poszukuje optymalnych kolumn głośnikowych "pod lampę" (ale do mniejszych pomieszczeń - do 20 m2), to włoskie Unison Research Max Mini będą dla niego wymarzone. To głośniki o żyznym brzmieniu (soczysta i gęsta średnica), nasączonej barwie, wyrazistej przestrzeni oraz wspaniałej subtelności. A także z mocarnymi i szybkimi basami. Bonusem jest piękne wykonanie skrzynek, które będą ozdobą każdego pokoju odsłuchowego. Rekomendacja.

Cena w Polsce - 11 000 PLN (za dwie sztuki).

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Exposure 3010S2 PRE/AMP, Yaqin MS-90B (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU), Xavian Jolly (test TU), Paradigm Premier F700, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Auralic Aries Mini (test TU) i Lumin D2.
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), Chord Hugo TT 2 (test TU), RME ADI-2 DAC, Questyle CMA Twelve Standard (test TU), Topping DX3 Pro oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH909 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).



Auralic Vega G1 Streaming DAC - zapowiedź testu

$
0
0


Kilka dni temu z warszawskiego MIP Sp. z o,o. otrzymałem do testów premierowy Auralic Vega G1 Streaming DAC (zobacz TUTAJ). To, jak nazwa wskazuje, przetwornik cyfrowo-analogowy z funkcją strumieniowania muzyki. Tak, z funkcją strumieniowania, a nie rasowy streamer. Takim urządzeniem serii G1 jest Auralic Aries G1 Streaming Transporter (zobacz TUTAJ). Vega G1 jak najbardziej umie streamować, ale nie na takim poziomie jakościowym jak Auralic G1. Co nie oznacza że Vega G1 nie strumieniuje na przyzwoitym poziomie jakościowym, albowiem nie jest to urządzenie budżetowe. To jest wysokogatunkowe urządzenie streamujące wraz z referencyjnym DACiem.

Będę używać Auralic Vega G1 jako "zwykły" streamer, ale także jako DAC dla innych strumieniowców: Auralic Aries Mini oraz Lumin D2.

* * *

Jak można przeczytać w materiałach informacyjnych: "Auralic Vega G1 to połączenie przetwornika cyfrowo-analogowego ze skromniej wyposażonym odtwarzaczem strumienowym. Urządzenie wykorzystuje platformę Tesla, tak samo, jak w przypadku droższej serii G2. Platforma daje urządzeniu możliwość łączenia się z zasobami sieciowymi, źródłami bezstratnego strumieniowania internetowego ze źródeł takich jak Spottify, Tidal, Qubuz, czy stacje radia internetowego. Materiał o wysokiej rozdzielczości jest strumieniowany bezpośrednio do układów konwersji CA w G1. Platforma Tesla składa się z procesora Quad-Core Cortex A9 z 1GB pamięci DDR3 oraz 4GB pamięci masowej, co zapewnia duży zapas mocy obliczenowej.

W zeszłym roku AURALiC wprowadził innowacyjną funkcjonalność przetwornika cyfrowo-analogowego, gdzie zasoby platformy Tesla umożliwiają operowanie przychodzącym strumieniem danych w taki sposób, że konwerter CA nie musiał synchronizować się do częstotliwości zegara sygnału przychodzącego. Mógł w zasadzie pracować niezależnie od zegara sygnału wejściowego, dzięki czemu błędy synchronizacji i wynikowy jitter stał się nieznaczący. Ten sposób przetwarzania sygnału znalazł się także w G1.

Do konwersji sygnału Vega G1 wykorzystuje ten sam indywidualnie dostosowany układ DAC, jaki użyto w wersji G2. Znajdziemy w G1 także ten sam, znany z G2, superszybki zegar 72s Femto, który zapewnia taktowanie z najwyższą precyzją. Po stronie analogowej Aries G1 pozostaje wierny pracującym w Klasie A modułom ORFEO. Dostępna jest też możliwość wyboru filtrów cyfrowych.

Wpływ wyższej linii G2 jest też widoczny w innych aspektach. Obudowa Vegi jest wykonana z anodyzowanego na czarno aluminium. G1 posiada ten sam ekran o przekątnej 4 cale i rozdzielczości retina, jaki znajduje się w serii G2.

Na tylnej ściance urządzenia znajdują się wejścia AES/EBU, koncentryczne (S/PDIF), TosLink, high-speed USB oraz dodatkowo port Ethernet do strumieniowania sieciowego. Wyjścia są zarówno w postaci symetrycznej XLR jak i niesymetrycznej RCA.

Auralic Vega G1 wspiera zarówno strumieniowanie jak i konwersję wszystkich dzisiejszych formatów cyfrowego audio, aż do DSD512 oraz PCM w rozdzielczości 32bit/384K. Strumieniowanie poprzez platformę Lightning jest bazą dla funkcjonalności urządzenia, co oznacza, że zaimplementowane są playlisty na urządzeniu, buforowanie w pamięci, odtwarzanie w trybie gapless oraz funkcjonalność multi-room w trybie bit-perfect. Aplikacja sterująca Lightning DS na dla systemu iOS dostarcza wszystkich funkcji zarządzających odtwarzaniem oraz przeglądaniem dostępnej muzyki. Ponadto jest także rozbudowany interfejs administracyjny poprzez przeglądarkę www. Vega G1 wspiera także funkcjonalność Spotify Connect oraz RoonReady. Posiada też funkcję aktualizacji oprogramowania w trybie OTA". Koniec cytatu.













Streamujemy!


Tył urządzenia


Auralic Vega G1 z Auralic Aries Mini

Przewody głośnikowe Luna Cables Gris

$
0
0
Oferta kabli Luna Cables

Gotowe przewody głośnikowe (oba powyższe zdjęcia z facebookowej strony Luna Cables)


Wstęp
Nigdy do tej pory na Stereo i Kolorowo nie pojawiały się przewody kanadyjskiej firmy Luna Cables. Niedawno od polskiego dystrybutora Audio Atelier przyjechały do mnie na testy przewody głośnikowe Luna Cables Gris (zobacz TUTAJ). Przedsiębiorstwo Luna Cables mieści się w kanadyjskim Quebecu, w Austin. Choć może nazwa "przedsiębiorstwo" w przypadku Luna Cables to eufemizm. Bardziej trafnym określeniem będzie manufaktura, albowiem mieści się ona w ...starej stodole zaadaptowanej na potrzeby warsztatu kablarskiego. Szefem firmy jest pan Danny Labrecque.

Nie było w powyższej informacji nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że produkty Luna Cables okazały się być nie lada sensacją w audiofilskim świecie. Zdaje się, że pan Danny posiadł jakąś tajną formułę produkcji high-endowych przewodów w ekonomicznych kwotach. Dany nie stosuje do produkcji swoich kabli żadnej futurystycznej technologii a po prostu mozolnie, wielokrotnie, metodą prób i błędów, wciąż i wciąż je odsłuchuje dopracowując w ten sposób ich ostateczny "dźwięk". Wydaje się to niemożliwe w dzisiejszych ultra-industrialnych i cyfrowo-komputerowych czasach, a jednak słuch człowieka i jego wiedza mają decydujące znaczenie. Mistrzowskie dzieła niekiedy powstają na peryferiach świata, zaś w przypadku Luna Cables jest to wspomniana odludna XIX-wieczna stodoła na obrzeżach Quebecu...

Luna Cables
O tym, że szefem firmy Luna Cables jest pan Danny Labrecque i że mieści się ona w starej stodole w Quebecu - już napisałem. Napisałem także, iż przewody Luna Cables wywołały w świecie audio nie lada sensację, no bo, jak to tak - ktoś bez "kosmicznego" zaplecza technologicznego, polegający wyłącznie na swoim słuchu może wykonywać kapitalnie "grające" kable? Okazuje się, że jak najbardziej może. I to jeszcze jak!

Warto wspomnieć, iż nazwa "Luna Cables" nie pochodzi bezpośrednio od Księżyca (jak by się wydawało), a od ...ćmy księżycowej, która powszechnie występuje w Kanadzie. To ona zdobi logo przedsiębiorstwa, zaś po łacinie owa ćma nazywa się Acitas luna. Zagadka rozwiązana. Nota benećma księżycowa prezentuje się niczym przybysz z obcej planety. Bardzo nietypowy nocny motyl. Proszę sprawdzić w Internecie.

W ofercie Luna Cables (zobacz TUTAJ) wyróżnianych jest pięć "kolorowych" serii: podstawowa Gris (czyli szara), średnie Orange i Mauve (pomarańczowa i fiołkowa), wyższa Rouge (czerwona) i referencyjna Noir (czarna). W danych kolorach nazw seryjnych występują oploty konkretnych kabli. Bardzo pomysłowe i systematyczne.

Oprócz "kolorowych" jest też seria PRO skierowana oczywiście na rynek profesjonalny. W każdej z serii dostępne są w zasadzie wszystkie odmiany przewodów tzn. głośnikowe, jumpery, zasilające, interkonekty cyfrowe i analogowe, kable USB. Brak jedynie przewodów optycznych. (Wyjątkiem jest seria referencyjna Noir, gdzie nie ma przewodów zasilających i USB). Dodatkowo w serii Orange można znaleźć urządzenie o nazwie SUT (zobacz TUTAJ). To transformator dla wkładek gramofonowych typu Moving Coil.

Wrażenia ogólne i budowa
Przewody dostarczane są w ekologicznym opakowaniu, bo po prostu w płóciennym woreczku zamykanym na zamek błyskawiczny. Woreczek ma nadrukowane duże czarne logo z ćmą księżycową, zaś u góry ma doszyte uszy. Po wyjęciu z niego kabli z powodzeniem może być używany jako worek na zakupy. To się nazwa recykling!

Same przewody Gris prezentują się dość skromnie, wręcz niepozornie. Ot, szary bawełniany oplot niczym zdjęty z dawnych przewodów telefonicznych albo żelazkowych. Wtyki też nie wyglądają na cud nowoczesnej technologii (to złocone wtyki BFA). Ale w tym jest znacznie głębszy sens. Konstruktor, pan Danny Labrecque, rozmyślnie stosuje tu rozwiązania używane w dawnych przewodach - bawełniane dielektryki, cynowaną miedź przewodów, etc. Wyłącznie naturalne materiały. Danny nazywa to technologią LNCV (Luna Cables Neo-Vintage). To właśnie m.in. miedź powlekana cyną, czyli klasyczny materiał, który można było znaleźć we wszystkich kablach vintage pochodzących z lat 30. i 40. XX wieku. Podobnie jak wspomniany bawełniany dielektryk, tu dodatkowo pokrywany woskiem. Tak mniej więcej wyglądają kable typu NOS np. kultowej firmy Western Electric.

Jak podaje strona Luna Cables: "Przewody Gris składają się z cynowanych miedzianych przewodów Luna Cables Neo-Vintage (LCNV) wybranych ze względu na ich wydajność i trwałość. Do kontroli rezonansu w naszych kablach sygnałowych stosuje się woskowany bawełniany dielektryk. Na przykład kabel zasilający AC zawiera 16 przewodów elektrycznych składających się z 26 żył cynowanej miedzi. Zewnętrzne kurtki wykonane są z bawełny ze względu na doskonałą elastyczność i minimalizujące rezonans właściwości. Kable Gris oferują naturalny, przezroczysty i organiczny dźwięk". Koniec cytatu.

Dla zainteresowanych przywołam polską cenę Luna Cables Gris w dwóch odcinkach po 2,5 m. - to 1 790 PLN, czyli jest to cena równa kanadyjskiej i amerykańskiej. Co także jest sporym ewenementem. Tak tanio jeszcze chyba nie było.


Dostawa kabli z Audio Atelier


To nie worek na zakupy, a opakowanie Luna Cables


Oplot to woskowana bawełna - zupełnie jak w kablach vintage


Przewody Gris, czyli po francusku szare




Spojrzenie na system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Przewody Gris 2 x 2,5 m. testowałem przede wszystkim ze wzmacniaczem lampowym Yaqin MS-90B oraz kompletem przedwzmacniacz/końcówka mocy Exposure 3010S2 i głośnikami Unison Research Max Mini oraz Living Voice Auditorium R3. Pełna lista sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Na co dzień używam (też kanadyjskie) przewody głośnikowe XLO UltraPLUS U6-10 (czytaj recenzję TUTAJ). To od kilku lat moje ulubione. Wybrane do systemu hi-fi metodą licznych odsłuchowych prób i błędów. Parka kosztuje 3 000 PLN, nie są więc jakoś specjalnie drogie. Ale tytułowe Luna Cables to przecież jeszcze niższy koszt, bo niecałe 1 800 PLN. Pytanie. Czy tak "tanie" kable mogą więc optymalnie zgrać się ze znacznie droższą elektroniką? Głośniki za około 21 000 PLN (Living Voice Auditorium R3) i wzmacniacz za 12 000 PLN ("dzielonka" Exposure 3010S2). Odpowiedź jest bardzo krótka i konkretna - tak, mogą. Przewody Luna Cables Gris są wręcz genialne! To torpedy, nie kable.

Na pierwszy plan odczuć sonorycznych wysuwa się fascynująco gładka muzykalność przekazu. Ale to nie taka "zwykła", a bardzo zaawansowana muzykalność. Z soczystym podkładem, sowitym wypełnieniem i wielowymiarowością, zaprawiona eleganckim powabem analogu i podlana piękną barwą. Tu wszystko jest poukładane, zsynchronizowane i idealnie na swoim miejscu. Nic nie krzyczy, nic nie wystaje, nic nie świeci po oczach (a w zasadzie uszach). Ale równolegle jest żywe, obecne i bezpośrednie. Do uszu dochodzi gładko-aksamitny dźwięk o masywnej strukturze i kapitalnym dopełnieniu tonalnym. To, można napisać, brzmienie pierwszorzędnie skonstruowane: całościowo obejmujące kosmos muzyki, eksplikujące ją, zabiegające o harmonię, ale także i o wyraźność oraz obrazowanie przestrzeni (o czym więcej potem).

W brzmieniu kanadyjskich kabli czuć jakby ktoś posmarował balsamem poszczególne nuty zmniejszając ich tarcie o siebie i o powierzchnię, ale zwiększając fizyczną przyczepność, uzupełniając wolne przestrzenie pomiędzy nimi, zalepiając dziury dźwiękowe. W rezultacie tego przekaz jawi się jako jednorodny, swobodny, nie napięty. Rozdrobniony na osobne muzyczne frakcje, lecz pierwszorzędnie spojony "w totalu". Kapitalnie wyraźny oraz masywny w odbiorze. Nie wiem jak to zjawisko lepiej opisać, bo nie często zdarza mi się tak nietypowy kabel jak Luna Gris. A on ma naturę dwoistą - rozdrabnia dźwięk na czynniki pierwsze, a jednocześnie wszystkie je konsoliduje, komunikuje, organizuje w jedność, koreluje.

Przewody dbają o przestrzenną prezentację; efekty przestrzenne są przez nie podkreślane, wyostrzane, oswabadzane - i to nie tylko w płaszczyźnie poziomej, ale i w pionowej. Dodają też dużą głębię, klarowną i spektakularną. Wydobywają na wierzch rozmaite smaczki i mikroelementy brzmieniowe, choć Gris nie należą na najbardziej analitycznych. Umieją jednak rozmyślnie pokazać coś, czego przedtem nie było słychać, a co jest bardzo istotne ze względów brzmieniowych. Pomijają przy tym ostrości, kanty i brudy. Umiejętnie je skrywają, lecz nie do końca eliminują (bo to niemożliwe). Pokazują namacalność instrumentów, oddają zaangażowanie emocjonalne wokalistów, przynosząc tym samym bardzo dużą przyjemność odsłuchów. I to pomimo faktu, że nie są do końca ani dokładne, ani całkowicie transparentne, bo równolegle genialnie operują barwą, nadają nasycenie, umuzykalniają cały przekaz.

Mnie w brzmieniu Gris najbardziej ujęła (i przekonała) niepospolita elegancja i wysoka kultura, z jaką traktują one każdy dźwięk prowadzony do kolumn ze wzmacniacza. Pojawia się piękny cyzelunek detali, głębokie nasycenie średnicy, galanteryjne uporządkowanie sceny, niesamowita gładkość i muzykalność, ultra-organiczność, pełna otwartość i niezwykła dźwięczność. To przecież są cechy kabli high-endowych, zaś Luna Cables w swoich kabelkach za niecałe 1 800 PLN właśnie "coś" takiego dostarcza brzmieniu. Niemożliwe? A jednak!

Konkluzja
Można napisać, że to w przewodach głośnikowych jak w soczewce skupiają się najważniejsze cechy brzmieniowe wzmacniacza i kolumn głośnikowych. Dlatego ich optymalny dobór ma fundamentalne znaczenie dla ostatecznego szlifu i polotu dźwięku całego systemu hi-fi. Można długo polerować dźwięk rozmaitymi kablami, wciąż szukać tych najlepszych, w pełni synergicznych. Te eksploracje często kończą się niepowodzeniem lub konstatacją że, aby uzyskać optimum należy "pójść w high-end". Tymczasem istnieją tańsze rozwiązania. Zapewniam, że przewody głośnikowe Luna Cables Gris, choć kosztują stosunkowo niewiele, dostarczają brzmieniu cudowny blask i eufonię. Po prostu umożliwiają swobodnie płynąć czystej muzyce in statu nascendi. To są genialne kable!

Cena w Polsce - 1 790 PLN (za dwa odcinki 2,5 m. zakończone wtykami BFA).

System odsłuchowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Exposure 3010S2 PRE/AMP, Yaqin MS-90B (test TU), Haiku-Audio Origami 6550 SE (test TU) i Pathos Classic One MKIII (test TU).
Kolumny: Living Voice Auditorium R3 (test TU),  Unison Research Max Mini (test TU), Paradigm Premier F700, Martin Logan Motion 35XT (test TU), Guru Audio Junior (test TU) i Studio 16 Hertz Canto One New SE (test TU).
Odtwarzacz CD: Musical Fidelity A1 CD-PRO.
Odtwarzacze sieciowe: Auralic Aries Mini (test TU), Auralic Vega G1 i Lumin D2.
DACi: NuPrime DAC-10H (test TU), iFi Pro iDSD (test TU), Chord Hugo TT 2 (test TU), RME ADI-2 DAC, Questyle CMA Twelve Standard (test TU), Topping DX3 Pro oraz Encore mDSD (test TU).
Komputer: MacBook Apple Pro.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon (test TU).
Wkładki gramofonowe: Ortofon 2M Black (test TU) i Sensitive Sound Splash X3 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Musical Fidelity MX-VYNL (test TU) i Audiokultura Iskra 1 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Sansui TU-5900 i Tivoli Model One (test TU).
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1 (test TU).
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: Fostex TH610 (test TU), Meze 99 Neo (test TU), Fostex TH909 (test TU), Pioneer DHJ-X10 C (test TU), MEE Audio Matrix 2 (test TU) i Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU).
Kondycjoner sieciowy: Xindak PC-200V (test TU).
Listwy sieciowe: Solid Core Audio Power Supply (test TU) i ZiKE Labs Powerbox (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech Radius Stand, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU), mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU) i krążek dociskowy do gramofonu Clearaudio Clever Clamp (test TU). Kondycjoner masy dla głośników QAR Dynamit (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper oraz adaptery głośnikowe bi-wire Perkune Audiophile Cables (test TU).


Plan recenzji - sierpień 2019 r.

$
0
0
"Ludwik Hegel podczas pisania recenzji" - wizja artystyczna (studio graficzne Pyrosome, zobacz TUTAJ).


Czas szybko płynie, mamy już półmetek polskich gorących wakacji. Załoga Stereo i Kolorowo w tym miesiącu także udaje się na kilka dni planowego urlopu. Dlatego testów będzie publikowanych mniej.

1. Jako pierwsze chciałbym opisać premierowe kolumny podłogowe Paradigm Premiere F700 (zobacz tutaj zapowiedź testu TUTAJ). Bardzo przyjemne głośniki o zdecydowanym acz wyjątkowo barwnym graniu. Dzięki wysokiej skuteczności 91 dB idealne "pod lampę", ale nie tylko.




2. Zaraz potem planuję test dzielonego wzmacniacza Exposure, czyli przedwzmacniacza 3010S2 D PRE oraz stereofonicznej końcówki mocy 3010S2 PWR AMP (zobacz TUTAJ). Co za mocarna, ale jednocześnie wysublimowana maszyna. Jestem pod olbrzymim wrażeniem!




3. Na początku lipca przyjechał do mnie odtwarzacz sieciowy Lumin D2 (zobacz TUTAJ). Bardzo dopracowany sprzęt. Z brzmieniem ultra-analogowym. Nie mam pojęcia jak konstruktorzy Lumina osiągają taki "efekt analogowy" przy jednoczesnej zachowanej stuprocentowej selektywności.




4. W kolejce czeka Auralic Vega G1 (czytaj TUTAJ), czyli także jak Lumin D2 odtwarzacz sieciowy. Ale nie tylko. Jego nazwa brzmi Auralic Vega G1 Streaming DAC, co dużo wyjaśnia. To niejako zaawansowany DAC z dodatkową funkcją streamingu. Lecz nie streamingu na poziomie budżetowym a wyższym.




5. I to właśnie kolejne dwa DACi będą bohaterami sierpniowych recenzji. Pierwszy z nich to niemiecki, studyjny RME ADI-2 DAC (zobacz TUTAJ), który dla mnie jest swojego rodzaju zaskoczeniem, ale i objawieniem. Niemiecka technika studyjna, która w pełni sprawdza się w audiofilskim świecie.




6. Następny DAC to dalekowschodni Topping DX3 Pro (czytaj TUTAJ), który konstrukcyjnie jest bardzo zaawansowany, wyposażony w rozmaite funkcje, odtwarza i czyta nieomal "wszystko", ma łączność bezprzewodową Bluetooth i do tego kosztuje w Polsce niecałe ...900 PLN. To ci dopiero!




Tak przedstawia się sierpniowy plan testów. Być może jeszcze coś dojedzie, wówczas zapowiem to osobnym postem. Zapraszam do letniej lektury Stereo i Kolorowo!


Głośnik Bluetooth Divoom Timebox-Evo

$
0
0


Kilka zdjęć Timebox-Evo ze strony Divoom (zobacz TUTAJ)

Wstęp
Trwają właśnie gorące polskie wakacje, czas więc na recenzję sprzętu o mniejszym kalibrze hi-fi, co nie oznacza, że źle grającego, bo wprost przeciwnie! Choć nie jest to urządzenie audiofilskie, to pierwszorzędnie wykonane i niezgorzej grające. I wcale nie takie niepozorne.

Ale zacznę od początku. Podczas ostatniej wizyty w warszawskiej siedzibie dystrybutora MIP Sp. z o.o. wypożyczyłem odtwarzacz sieciowy i DAC o nazwie Auralic Vega G1 Streaming DAC (zobacz TUTAJ). Właściciel MIP SP. z o.o. zaproponował też do testów najnowszy głośnik firmy Divoom (wkrótce o nim napiszę więcej). Żegnając się już i wychodząc, mimochodem zauważyłem "coś" stojącego na półce salonu a ładnie świecącego wieloma kolorami. Tym urządzeniem był oczywiście głośnik Bluetooth Divoom Timebox-Evo (zobacz TUTAJ). Wygląda jak zabawka, ale zapewniam, że to wyjątkowo inteligentne urządzenie i co najmniej przyzwoity głośnik Bluetooth.

Wrażenia ogólne, obsługa i dźwięk
Divoom Timebox-Evo to pełnoprawny głośnik z łącznością bezprzewodową Bluetooth, acz dodatkowo zaopatrzony na frontowej ściance w duży, wielokolorowy wyświetlacz 256-pikselowy 16x16 LED. To już czwarta generacja tego typu firmowych urządzeń Divoom rodem z Hong-Kongu. Udoskonalona i zmodernizowana. Timebox-Evo został wprowadzony do oferty pod koniec 2018 roku. Sercem ten owoczesnej konstrukcji (oprócz wspomnianej matrycy LED) jest głośnik o mocy 6 Wat wraz z układem procesora DSP, co zapewnia wysokiej jakości dźwięk. Zaś dzięki zaawansowanej aplikacji "Divoom Smart", użytkownicy mogą z łatwością tworzyć pikselowe dzieła, ściągać z sieci gotowe szablony, jak również korzystać z wielu innych przydatnych funkcji, o czym więcej za chwilę.

Naprawdę można się zdziwić po włączeniu Divoom Timebox-Evo. To niejako inteligentny codzienny asystent wyposażony w nieźle grający głośnik. Zestawiony (połączony) ze smartfonem umie wykonać bardzo dużo czynności, a także szybko uczy się nowych. Czym jest więc Timebox-Evo? Zegarkiem, budzikiem, stacją pogody, plannerem, głośnikiem Bluetooth, artystycznym wyświetlaczem 8-bitowym (z rozbudowaną galerią pikselowej sztuki i społecznością online), instrumentem muzycznym (tak, można na nim grać na wiele sposobów!), grą komputerową, usypiaczem i czym tam jeszcze.

Urządzenie ma bardzo ładny design i jest porządnie wykonane. Miłe dla oczu, przyjemne w dotyku. Zbudowane z wysokogatunkowych tworzyw sztucznych. Na górnej ramce zamontowano pięć gumowany przycisków funkcyjnych, które są przydatne w ograniczony sposób, albowiem sterowania, zmiany funkcji, wgrywanie nowych grafik 8-bit (i podobnych czynności) i tak wykonywać prościej z poziomu skomunikowanego smartfonu (lub tabletu). Na prawej, bocznej ramce znajduje się przycisk uruchamiający lub wyłączający Timebox-Evo. Ten sam przycisk lekko naciśnięty wskazuje poziom naładowania baterii (duża ikona baterii wyświetlana jest na ekranie wraz z ilością zużycia).

Tył "zegarka" w całości zajmuje siateczka maskująca głośnik 6 Wat wraz z procesorem DSP oraz portem wzmacniana basów. Tamże zamontowano port USB służący do ładowania wewnętrznej baterii (podczas ładowania świeci się czerwona dioda przy gnieździe USB). Ale za pośrednictwem tego portu można także komunikować urządzenie np. ze smartfonem.

Nie będę się zanadto rozpisywać o funkcjach wyświetlacza (bo są bardzo rozbudowane), ale kilka o nim słów wartych jest skreślenia. Ma kilka podstawowych trybów pracy (np. wyświetlanie zegara w paru różnych graficznych wzorach, temperatury, itp.) ale i parę zaawansowanych. Tu uwagę zwraca możliwość pobierania z firmowej strony nieprzebranych wzorów grafik animowanych. Ich olbrzymi zasób jest niesamowity! Pogrupowane są w różne kategorie, osobno są prezentowane nowości. Z tych animacji bez problemów można ułożyć własny "film" wyświetlany na ekranie Timebox-Evo. Można także stworzyć własną grafikę lub animację. Nie jest to zbytnio skomplikowane, zaś urządzenie bardzo inteligentnie w tym pomaga odpowiednimi podpowiedziami. Zabawa na cały dzień. O ile nie na tygodnie.

Jeśli chodzi o sam dźwięk głośnika Blutetooth, to jak już napisałem we wstępie - jest co najmniej zadowalający. To nie jest dźwięk charakterystyczny dla jakiejś taniej, chińskiej zabawki, lecz jak na możliwości przetwornika i procesora DSD oraz rozmiary urządzenia - bardzo dobry. Potoczysty, równy, żywy i mocny. Nie męczący. Choć oczywiście równolegle nieco spłaszczony i okrojony z przestrzeni oraz basów. Skoncentrowany przede wszystkim na średnicy.

Konkluzja
Głośnik Bluetooth Divoom Timebox-Evo to nie jest zwykły głośnik Bluetooth z wbudowaną świecącą matrycą na froncie. To inteligentny asystent personalny wyposażony w wiele użytecznych funkcji do pracy, zabawy, słuchania muzyki, czyli po prostu do codziennego życia. Można Timebox-Evo uznać za zabawkę, ale to bardzo przydatna zabawka. Z wbudowanym głośnikiem o mocy 6 Wat, z procesorem DSP i portem basowym. Fajna rzecz.

Specyfikacja techniczna
• Wymiary: 98,5 L x 98,5 W x 38 H mm
• Rozmiar przetwornika: 2", pełnozakresowy
• Pasmo przenoszenia: 95 - 20 000 Hz
• Moc wyjściowa: 6 W
• Stosunek sygnału do szumu: ≥ 75dB
• Pojemność baterii: 2 500 mA
• Napięcie akumulatora: 3,6 V
• Czas ładowania baterii: 3,5 godziny
• Czas odtwarzania: do 6 godzin
• Zgodność z technologią Bluetooth: Bluetooth v5.0
• Masa: 316 g.

Cena w Polsce - 249 PLN.


Pudełko



Porządny sposób pakowania

Głośnik zaraz po wyjęciu z opakowania

Naciśnięcie guzika sieciowego od razu skutkuje włączeniem się łączności Bluetooth "przeczesującej" eter w poszukiwaniu źródła

Zegar

Przyciski funkcyjne

Siateczka ochronna głośnika








Nieprzebrana ilość animowanych grafik 8-bit, które wyświetlane są na ekranie LED 16x16 pixel


Grafiki można zsynchronizować z odtwarzaną muzyką

Na co dzień Timebox-Evo może służyć po prostu jako atrakcyjny zegarek

Głośnik bezprzewodowy Bluetooth Divoom Mocha - zapowiedź testu

$
0
0



Wczoraj opublikowałem mini-test głośnika-zabawki Divoom Timebox-Evo (czytaj TUTAJ), który w rzeczywistości wcale nie jest zabawką (choć tak wygląda), a pełnoprawnym głośnikiem oraz asystentem personalnym z wbudowaną matrycą LED 16x16 na panelu frontowym. Trudno nie polubić tego urządzenia. Dobry dźwięk i fascynujące rozmaite funkcje - w tym wiele graficznych.

Jak pisałem w przytoczonej recenzji, ów test "strzeliłem" niejako przy okazji wypożyczenia innego głośnika Bluetooth od dystrybutora MIP Sp. z o.o. Tym głośnikiem jest ultra-premierowy Divoom Mocha. Jest na tyle premierowy, że na próżno szukać go na stronach producenta (zobacz TUTAJ) a tym bardziej na stronach dystrybutora (zobacz TUTAJ). To rozbudowana, większa wersja mniejszego głośnika Macchiato (zobacz TUTAJ), choć już bez wbudowanego radia FM. Mocha to "głośnik 360 st." - jak można przeczytać o nim w materiałach promocyjnych. Obudowa w 100 % wykonana jest z lekkich metali. Design bardzo efektowny, nieco stylizowany na vintage. Zabieram głośnik na 10-cio dniowe wakacje. Tam będę go testować i opisywać.











Viewing all 1477 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>