Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1477 articles
Browse latest View live

Zestaw Vela Audio – wzmacniacz zintegrowany i odtwarzacz płyt CD

$
0
0



Wstęp
Od jakiegoś roku na stronach Stereo i Kolorowo cyklicznie pojawiają się urządzenia włoskiej marki Audio Analogue (czytaj testy TU i TUTAJ), a także przewody audio AirTech (czytaj TUTAJ). Co je łączy z tytułowym zestawem Vela Audio? Już wyjaśniam. W zeszłym miesiącu warszawski dystrybutor Sound Source przysłał mi do testów Vela AMP i Vela CD, czyli wzmacniacz zintegrowany i odtwarzacz płyt kompaktowych. Trzeba wiedzieć, że ich producent, czyli Vela Audio wchodzi w skład włoskiej AF Group Srl. Obejmuje ona takie marki jak Audio Analogue, AirTech i właśnie Vela Audio. Vela Audio to w zasadzie budżetowa propozycja Audio Analogue, adresowana do szerszej grupy melomanów w związku z bardziej atrakcyjnymi cenami niż ma to miejsce w przypadku Audio Analogue. Niemniej jednak wszystkie rozwiązania techniczne i opracowania konstruktorskie Vela Audio bazują na doświadczeniach i na zespole inżynierskim Audio Analogue. Z kolei całe wewnętrzne okablowanie oraz systemy zasilania opracowywane są przez kolejną bliźniaczą firmę AirTech. Na przykład okablowanie układu zasilania i wyprowadzenie sygnału do terminali głośnikowych wzmacniacza wykonane jest z przewodu AirTech Evo z miedzi kriogenicznej 7N. Na uwagę zasługuje fakt, iż wszystkie sprzęty Vela Audio w stu procentach wykonywane są we włoskim zakładzie położonym w malowniczej miejscowości Monsummano Terme (Toskania).

Wrażenia ogólne i budowa
Urządzenia dostarczane są w dość skromnych kartonach. Ot, zwykłe pudła z dużymi nadrukami VELA i oznaczeniami Made in Italy. Najważniejsze jest w środku, czyli wzmacniacz i odtwarzacz. Owinięte są w grube folie i wciśnięte w piankowe stelaże, które bardzo solidnie unieruchamiają sprzęty w kartonach (a jednocześnie łatwo je wyjąć, włożyć). W zestawie znajdują się przewody sieciowe, instrukcje obsługi i dwa piloty zdalnego sterowania, po jednym w każdym kartonie.

Kiedy popatrzeć na design Vela trudno od razu nie odnaleźć cech stylistycznych charakterystycznych dla wzornictwa Audio Analogue, czyli siostrzanej marki. To nieomal identyczne płyty czołowe jak w Audio Analogue Crescendo. Różnice dotyczą jedynie paru szczegółów, wzornictwo i wykonanie są analogiczne, czyli schludne i solidne. W estetyce typowej dla Audio Analogue. Grube aluminiowe fronty z metalowymi przyciskami i dużą gałką wzmacniacza, nawet wyświetlacz CD są identyczne. Wzmacniacz na płycie czołowej ma zainstalowany duże pokrętło wzmocnienia dookoła otoczone niebieskimi diodami, które wraz ze wzrostem siły głosu po kolei zapalają się. Efektownie to wygląda. Zaś po włączeniu wzmacniacza do sieci diody te mrugają niczym na światła na karuzeli. Po prawej stronie gałki umieszczono w rzędzie pięć przycisków służących do wyboru źródła (CD, Tuner, AUX1, Line In i Phono) a na końcu tego rzędu znajduje się „oko” podczerwieni. Z lewej strony zamontowano włącznik sieciowy i dwa gniazda: wejściowe dla przenośnych odtwarzaczy i wyjściowe słuchawkowe.

Tył wzmacniacza zawiera zaskakująco dużo wejść jak na swój przedział cenowy. Bowiem oprócz zwyczajowych wejść źródłowych (trzy pary: CD, Tuner i AUX1) są także wejścia do wewnętrznego przedwzmacniacza gramofonowego oraz wyjścia z przedwzmacniacza oraz pętli magnetofonowej. Brawo. Centralnie umieszczono dwie pary gniazd głośnikowych, a po prawej stronie gniazdo sieciowe IEC. 

Odtwarzacz płyt kompaktowych stylistycznie odpowiada wzmacniaczowi. Po prawej stronie frontu umieszczono rząd regulatorów odtwarzacza, centralnie zamontowano szufladę płyty, a po lewej bladoniebieski wyświetlacz (identyczny jak w Audio Analogue Crescendo) i zaraz obok – włącznik sieciowy. Na tylnym panelu zamontowano parę analogowych wyjść RCA i jedno cyfrowe S/PDIF oraz gniazdo sieciowe IEC.

Oba komponenty wyposażone są w osobny pilot zdalnego sterowania. Nie jest on zbytnio urodziwy, ale jednym można bezproblemowo obsłużyć oba elementy, czyli wzmacniacz i odtwarzacz.

Na zdjęciach można zapoznać się z budową wewnętrzną – panuje tam wyjątkowy szyk i porządek. Jak na urządzenia z poziomu budżetowego są to konstrukcje wyjątkowo solidne i przykładne. Na uznanie zasługuje również fakt, że urządzenia są w całości wytwarzane w Europie, we Włoszech.

Dane techniczne
Wzmacniacz
Moc wyjściowa dla 8 Ohm: 50 W @ 0,08 % THD+N
Moc wyjściowa dla 4 Ohm:  75 W @ 0,1 % THD+N
Wzmocnienie liniowe: 6 dB
Wzmocnienie stopnia końcowego: 27 dB
Impedancja wejścia: > 40 kΩ
Poziom szumu: < -120 dBV
Stosunek sygnału do szumu: > 100 dB
Pobór mocy: 200 VA
Wejścia liniowe: 3 wejścia RCA (w tym jedno z funkcją AV BYPASS), 1 wejście jack 3,5 mm z przodu
Wejście gramofonowe MM
Wyjście do nagrywania
Wyjście PRE OUT
Wyjście słuchawkowe
4 skale narastania głośności do wyboru
Wymiary (WxSxG): 80 x 430 x 320 mm
Masa: 10,5 kg
Zaprojektowany i wyprodukowany we Włoszech

Odtwarzacz
Mechanizm CD: TEAC CD-5010B
Zasilanie oparte o transformator toroidalny
THD @ 1 kHz 0 dBFs (pasmo 0 Hz – 22 kHz): < 0,003 %
THD @ 1 kHz -10 dBFs (pasmo 0 Hz – 22 kHz): < 0,005 %
Dynamika: 97 dB
Poziom szumu: - 126 dBV
Stosunek sygnału do szumu: 104 dB
Maksymalne napięcie wyjściowe: 2 Vrms
Wyjście cyfrowe: coaxialne
Wyjścia analogowe: RCA
Wymiary (WxSxG): 80 x 430 x 280 mm
Masa: 6,8 kg
Zaprojektowany i wyprodukowany we Włoszech



Kartony z napisami VELA



Vela Audio stylistyką nawiązuje do Audio Analogue Crescendo



Szuflada napędu TEAC CD-5010B

Stonowana estetyka

Bladoniebieski wyświetlacz odtwarzacza

Niezbyt urodziwy pilot zdalnego sterowania ale swoje funkcje spełnia doskonale

Gałka wzmocnienia otoczona niebieskimi diodami - zapalają się po kolei wraz z przyrostem głośności

Za regulatory służą przyciski

Zaskakująco bogate wyposażenie wzmacniacza w gniazda - jest dostęp do przedwzmacniacza gramofonowego, jest pętla magnetofonowa, jest wyjście z poziomu przedwzmacniacza...

Made in Italy


Zaskakująco wyrafinowane wnętrzności (dwa powyższe zdjęcia ze strony Vela Audio)

Rzut oka na cały system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza podłączałem trzy pary kolumn: podłogowe Triangle Esprit Antal EZ i Eryk S Ketsus oraz monitory Studio 16 Hertz Canto One New. Przewody głośnikowe to XLO UltraPLUS U6-10 na zmianę z AirTech Evo. Interkonekty to XLO UltraPLUS UP-1A-1M i AirTech Evo. Przewody zasilające to AirTech Evo i AirTech Alfa. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Wzmacniacz i odtwarzacza kosztują każdy po 2 499 PLN, jest to więc cena dość umiarkowana jak za sprzęt audio hi-fi, choć nie jest to jeszcze kwota stricte budżetowa. W takiej cenie trudno było oczywiście spodziewać się cudów, ale po uruchomieniu sprzętów okazało się, że zestaw Vela Audio gra więcej niż dobrze. Ba – gra fantastycznie! Przede wszystkim zaskakuje potęga dźwięku, jego wysoka dynamika i sowite wysycenie tonalne. Brzmienie jest nasączone nutami jak gąbka wodą, soczyste jak wiosenny owoc. Słychać bardzo dużo dźwięków, czuć energię i moc, a ponadto całość przekazu jest żywa, potoczysta i transparentna. Proporcjonalna i symetryczna. Nie ma mowy o jakimś osuszeniu, czy utwardzeniu. Swoje robi tu wyjątkowo przekonująca plastyczność oraz pogłębiona scena, choć nie ma tu mowy o super rozdzielczości, czy głębokiej analizie. Imponująca jest także czysta barwa instrumentów i wokali, brak odczuwalnych pokolorowań, zamazań obrazu. Dominują świeżość i jasność brzmienia. To energetyczny i równolegle zrelaksowany styl gry. Swobodny i niewymuszony. Klasą niewątpliwie przewyższający swój pułap cenowy.

Tak gra cały zestaw, czyli synergicznie i symbiotycznie - teraz pora opisać osobno każdy z elementów Vela Audio. Zacznę od odtwarzacza. Jest wyposażony w japoński mechanizm TEAC CD-5010B, czyli całkiem nieźle, a nawet więcej. To napęd specjalnie opracowany przez firmę TEAC dla aplikacji audio, identyczny jest aplikowany w siostrzanym odtwarzaczu Audio Analogue Crescendo. Konstrukcję CD-5010B oparto na mechanizmie CD-ROM, który obraca płytą kompaktową ze znacznie niższą prędkością, co zapewnia wysoce precyzyjny odczyt. Zaletą tego rozwiązania jest znaczne zmniejszenie zniekształceń jitter. Jak można przeczytać w materiałach informacyjnych: „inżynierzy Audio Analogue pracowali z firmą TEAC podczas opracowywania i testowania mechanizmu, kładąc szczególny nacisk na kwestie mechaniki oraz redukcji wibracji”. Rezultat tych działań jest wielce zadowalający. Odtwarzacz gra czysto, dokładnie i równo. Ochoczo czyta płyty, nawet te lekko porysowane. Przekazuje dźwięk precyzyjnie i wiernie. Miękko i wyraziście. Zapewnia dość głęboką analizę, choć koncentruje się na pierwszych i drugich planach, tło jest czytelne, ale nie doskonale widoczne. Szczegóły są obecne, ale to nie chmara, a chmura. Generalnie rzecz biorąc, odtwarzacz Vela oferuje rześki i przekonujący dźwięk o doskonałym nasyceniu, dobrej transparentności i niezłej odkrywczości. Świetnie komponuje się i uzupełnia ze wzmacniaczem Vela Audio, o którym teraz kilka słów.

Wzmacniacz  chociaż na papierze nie imponuje mocą (2 x 50 Wat przy obciążeniu 8 Ohm i 2 x 75 Wat przy 4 Ohm), to w rzeczywistości wystarcza do prawidłowego wysterowania nawet wymagających kolumn. Oczywiście do pewnego poziomu głośności, bo powyżej pułapu 2/3 mogą zacząć się komplikacje. Jednak przy normalnych, a nie dyskotekowych odsłuchach, moc wzmacniacza jest w zupełności zadowalająca. Dużym jego atutem jest nie tylko energia i żywość grania, ale także pierwszorzędna przestrzenność i przestronność. Wypełnia dźwiękiem cały pokój odsłuchowy, doskonale przy tym organizując scenę. Wiarygodnie rozmieszcza poszczególne źródła pozorne, układa je precyzyjnie, lokalizuje według własnego porządku. Dzięki temu scena jest szeroka i dość głęboka. Piszę „dość”, bo daleka głębia w pułapie cenowym Vela jest nieosiągalna. Podobnie jak umiejętność ujawniania całości niuansów i subtelności nagrań. Owszem, wzmacniacz zauważa je i reprodukuje, ale część po drodze gdzieś ginie. Za to ogólna treść przekazu jest jędrna, temperamentna i muzykalna. Wzmacniacz dba o wszelkie pasma, a przy tym nie koloryzuje ich zbytnio. Nawet niskie tony choć prężne i głębokie, to nie mają zbytniego rozbuchania, sztucznego napompowania. Na koniec warto także zauważyć, że Vela  ładnie operuje barwą – instrumenty brzmią pełnie, a jednocześnie ciepło. Cieleśnie i fizycznie. Akustycznie.

Konkluzja
Zestaw Vela Audio wzmacniacz i odtwarzacz płyt kompaktowych to solidna konstrukcja w całości wyprodukowana we Włoszech. Vela Audio to siostrzana marka Audio Analogue wyposażana w wewnętrzne okablowanie i zasilanie produkcji innej spokrewnionej firmy AirTech. W rezultacie nabywca otrzymuje nieco „odchudzoną” wersję Audio Analogue - mniej dekoratywną, ale wewnątrz zaopatrzoną w wysokiej jakości komponenty i rozwiązania techniczne rodem prosto z Audio Analogue i AirTech.

Brzmienie zestawu najprościej określić jako ekspansywne i żywe, wyposażone w wysoką dynamikę i sowite wysycenie tonalne. Słychać bardzo dużo dźwięków, czuć emfazę i moc, a ponadto całość przekazu jest żywa, potoczysta i transparentna. Proporcjonalna i symetryczna. Plastyczna i jasna. Vela Audio dostarcza dużo radości z odsłuchów, które są nie tylko energetyczne, ale również kulturalne i wysokojakościowe. To zestaw, który oferuje rasowe brzmienie i jest dostępny za rozsądne pieniądze.

Vela Audio wzmacniacz – 2 499 PLN.
Vela Audio odtwarzacz płyt kompaktowych – 2 499 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Musical Fidelity M6si (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Haiku-Audio Bright MK3 (test TU), Denon DRA-100 (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Pylon Opal 23 (test TU), Eryk S Ketsus, Q-Acoustics 3020 (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Schiit Bifrost Multibit (test TU), S.M.S.L. M8 (ES9018 24 Bit/384 kHz DSD DAC) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Asus Pro P43E i Toshiba Satellite S75.
Gramofony: Clearaudio Emotion z wkładką Goldring Legacy (test TU) i Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi Phono (test TU), Primare R32 (test TU) i Trilogy 906 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550, Sansui TU-666 i Sansui TU-5900.
Magnetofony kasetowe: Nakamichi Cassette Deck 1 i Akai GXC-325D.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Sonorous II (test TU), Final Sonorous III, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), S.M.S.L. SAP-8 i Divaldi AMP-01 (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Przewód zasilający KBL Sound Fluid (test TU). Kabel zasilający, przewody głośnikowe i interkonekty RCA Perkune Audiophile Cables. Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS.
Akcesoria: podstawa pod gramofon Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki Sevenrods Speaker Jumper.



Zestaw Eryk S Concept: wzmacniacz lampowy Red King Premium i kolumny Ketsus Special - zapowiedź testu

$
0
0
1 czerwca zapowiadałem niecodzienny test bardzo oryginalnego zestawu Eryk S Concept składającego się ze wzmacniacza lampowego Red King Premium i kolumn podłogowych Ketsus Special - sprzęt właśnie do mnie dotarł. Zestaw ten produkowany jest w Polsce, w Warszawie, przez pana Eryka Smólskiego. Jak można zobaczyć TUTAJ na firmowej stronie, sprzęty hi-fi marki Eryk S Concept reprezentują luksusowe wykonanie i niebanalny design. Wszystkie sygnowane są japońskimi znakami przez co można mieć wrażenie obcowania z produktami z Kraju Kwitnącej Wiśni a nie z Polski. W ofercie pana Smólskiego oprócz wzmacniacza Red King Premium i podłogówek Ketsus (oba dostępne w wielu odmianach kolorystycznych i wykończeniowych) znaleźć można także inne kolumny i wzmacniacze: monitory Superioro, Nuvo i Frashq oraz wzmacniacze Superior Tube Amp i Digital Amp.

Jak widać na zdjęciach, zestaw Eryk S Concept Red King Premium oraz Kestus Special to bardzo wyrafinowane urządzenia. Ich wzornictwo wręcz powala wyszukaną estetyką i ekskluzywnością, choć oczywiście jest to gustowny styl, a nie barokowy. Na przykład obudowa Red King Premium wykonana jest z  lakierowanych na biało płyt MDF, drewna czeczotki i skóry...

We wzmacniaczu zainstalowałem już sześć lamp elektronowych (2 x 6n6p i 4 x EL84), które dostarczane są w osobnym drewnianym pudełeczku. (W zestawie jest również pilot zdalnego sterowania - przyciski wykonane są ze skóry). Połączyłem Red King Premium z kolumnami Ketsus Special za pośrednictwem kabli głośnikowych XLO UltraPLUS U6-10, dziś zaczynam odsłuchy. Warto jednak podkreślić że wzmacniacz ma jedynie 2 x 15 Wat mocy, ale kolumny dysponują wysoką skutecznością 91 dB, tak więc jest to synergiczny zestaw. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.














Zestaw: sieciowy amplituner stereo Onkyo TX-8150 i kolumny Tannoy Eclipse Two - zapowiedź testu

$
0
0
Kilka dni temu dojechał do mnie kolejny zestaw do testów (kolejny po Eryk S Concept - czytaj TUTAJ) składający się ze wzmacniacza zintegrowanego/amplitunera/odtwarzacza sieciowego Onkyo TX-8150 oraz kolumn podłogowych Tannoy Eclipse Two. Jednakowoż obecny jest znacznie tańszy niż poprzedni (nieco więcej niż 4 000 PLN versus około 40 000 PLN). Tańszy, ale nie znaczy, że źle grający, czy oferujący mniej angażujący dźwięk, a inaczej rozkładający akcenty tonalne i, co zrozumiałe, proponujący mniej wyrafinowany przekaz. Warto podkreślić fakt, iż zarówno stereofoniczny amplituner sieciowy Onkyo TX-8150, jak i kolumny Tannoy Eclipse Two zgarnęły ostatnio mnóstwo branżowych nagród i spore uznanie użytkowników. Nie dziwota to, bo za obiema markami stoją potężne koncerny audio hi-fi - japoński supernowoczesny Onkyo i tradycyjnie szkocki Tannoy. Obie firmy mają za sobą po kilkadziesiąt lat doświadczeń w audio, albowiem historia Tannoy sięga 1926 roku, a Onkyo - 1946 roku. Są to więc firmy nie tylko z tradycjami, ale również z olbrzymim know-how. Zaś same tytułowe sprzęty reprezentują sobą więcej niż rzetelną budowę i design.

Zapraszam do lektury budżetowego systemu Onkyo + Tannoy za kilkanaście dni.











Przedwzmacniacz gramofonowy iFi iPhono 2 - zapowiedź testu

$
0
0
Dwa lata temu z okładem opisywałem TUTAJ przedwzmacniacz gramofonowy iFi iPhono, który na tyle mi się spodobał, że pozostawiłem go jako stałe wyposażenie systemu audio. (Nie muszę dodawać, że iFi Audio to spółka-córka renomowanej brytyjskiej firmy Abbingdon Music Research, bo to chyba wszyscy wiedzą). Niedawno iFi Audio zaprezentowało nową wersję iPhono, nazwaną po prostu iPhono 2 (czytaj TUTAJ). Dziś ten premierowy sprzęt znalazł się w moich rękach, a to dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora marki - firmy Moje Audio z Wrocławia.

Powiedzieć, że iPhono 2 to nowa wersja poprzednika, czyli iPhono, to zdecydowanie za mało, albowiem to jest zupełnie nowa konstrukcja. Zespół iFi Audio zaczął prace konstrukcyjne od nowa, czyli od początku zaprojektował ścieżki sygnałowe i układy, zastosowano też inne części - stąd specyfikacja techniczna znacząco różni się od iPhono. W rezultacie iPhono 2 do iPhono podobny jest jedynie zewnętrznie, bo iFi Audio zastosowało tradycyjną dla siebie obudowę w kształcie wydłużonej papierośnicy w kolorze srebrno-aluminiowym. Jak można przeczytać w materiałach informacyjnych: "iPhono 2 pozwala na użycie dowolnej wkładki. Maksymalny zysk jest teraz zdumiewający; to 72 dB, które są w stanie obsłużyć najniższy z niskich poziomów wkładek MC. Nawet legendarny Ortofon MC-5000 nie wymaga użycia degradujących dźwięk transformatorów step-up".

iPhono 2 będę przyłączać do dwóch gramofonów: Nottingham Analogue Horizon wraz z wkładką MM Ortofon 2M Black oraz Pioneer PLX-1000 z wkładkami MC Ortofon Quintet Blue i Quintet Bronze. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.

Dane techniczne
• Pasmo przenoszenia:
  10 Hz - 100 kHz (± 0.5 dB)
  20 Hz - 20 kHz (± 0,2 dB)
•  Zakres dynamiki :
  MM (36 dB ) : > 111 dB (A-ważone)
  MC (60 dB ) : > 106 dB (A-ważone)
•  Stosunek sygnału do szumu:
  MM (36 dB ) : > 85 dB (A-ważone 5 mV)
  MC (60 dB )  : > 85 dB (A- ważone 0,5 mV)
•  Przeciążenie Margin: 
  MM (36 dB ) : > 26 dB (Re 5 mV @ 1 % THD)
  MC (60 dB ) : > 22 dB (re 0,5 mV @ 1 % THD)
•  Przesłuch: < -70 dB (1 kHz)
•  Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD) : < 0,0007 % (MM 36 dB 1 V z 600 R Load)
•  Impedancja wyjściowa: < 100 Ω
•  Napięcie zasilania: AC 100 - 240 V, 50 / 60 Hz
•  Pobór mocy: < 5 W (dostarczany z iPower 15 V - nie używać żadnych innych zasilaczy)
•  Wymiary: 180 x  x 67 x 28 mm
•  Masa: 265 gram

 







Gramofon Lenco L-90

$
0
0



Wstęp
Dystrybutor DSV Sp. z o.o. Sp. K. z Gdyni (ma w ofercie takie marki jak Pioneer, Lenco i Sangean) dostarczył mi do testów ciekawy gramofon Lenco L-90. Owszem, to stricte budżetowy sprzęt, albowiem jego cena nie przekracza 1 200 PLN, ale sądzę, że należy mu się bliżej przyjrzeć z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że to Lenco, czyli potomek legendarnej szwajcarskiej gramofonowej marki, po drugie - bo jest wyjątkowo urodziwy (obudowa pokryta orzechową okleiną) i po trzecie - bo jest atrakcyjnie wyceniony. To sprzęt bez audiofilskich aspiracji - ma dobrze wyglądać i dobrze grać, tylko tyle i aż tyle. A zatem postanowiłem wziąć go na warsztat i sprawdzić ile jest wart i ile można z niego wycisnąć.

Wcześniej opisywałem inny gramofon marki Lenco, był to model Lenco L-175 (czytaj test TUTAJ).

Czym jest Lenco w analogowym świecie, chyba nie muszę pisać. To szwajcarskie przedsiębiorstwo zasłynęło z produkcji referencyjnych gramofonów, między innymi modelu Lenco L-75. Obecnie Lenco znajduje się holenderskich rękach STL Group BV. Firma koncentruje się na produkcji masowej elektroniki, lecz nadal serwisuje dawne produkty hi-fi. Niedawno zarząd STL Group BV podjął decyzję o ponownej inwestycji w segment gramofonów budżetowych (do tej pory produkowane były tylko najtańsze). Tak powstały dwa gramofony klasy stricte nisko-budżetowej L-84 i L-85 oraz dwa średnio-budżetowej (w wartościach audiofilskich) L-90 i L-175. Chodzą słuchy, że trwają prace nad skonstruowaniem gramofonu stricte high-endowego.

Wrażenia ogólne i budowa
L-90 dostarczany jest w niezbyt dużym pudle z poręcznym uchwytem. Wewnątrz, pośród kilku warstw finezyjnie powyginanej tektury i styropianowych wytłoczyn, spoczywają poszczególne elementy gramofonu. Osobno zapakowana jest plinta z ramieniem, osobno talerz i dalej – mata oraz takie drobiazgi jak przeciwwaga, headshell z wkładką Monacor EN-24 (zobacz TUTAJ), adapter dla singli i zawiasy pokrywy. Kabel sieciowy i przyłączeniowy z wtykami RCA zamontowane są na stałe.

Gramofon należy złożyć we własnym zakresie, ale nie jest to czynność skomplikowana. Trzyletnie dziecko sobie z tym poradzi. Plinta wraz z przewodami i ramieniem jest już zmontowana. Trzeba jedynie nałożyć talerz (metalowy, odlewany!) na szpindel, pasek naciągnąć na wałek, zamontować headshell i przeciwwagę do ramienia, a na koniec zainstalować w zawiasach pokrywę. Potem wyregulować nacisk igły i antyskating. Przypiąć kable. To wszystko. Można grać.

Co tu dużo pisać, bo jak widać na zdjęciach, L-90 to bardzo urodziwy gramofon, stylistyką nawiązujący wprost to klasycznego designu z lat 60-tych i 70-tych. Doskonałe wrażenie wywiera plinta pokryta naturalnym orzechowym drewnem oraz ciężki odlewany aluminiowy talerz. Całość nie wygląda na 1 200 PLN, a na znacznie wyższy pułap cenowy. Zachwyt nieco psuje ramię, które jest dość przeciętnej jakości, choć nie jest też złe. Podobnie rzecz ma się z wkładką – Monacor EN-24 nie jest powalającą propozycją, bo przeznaczoną głównie dla DJ. Lepszą byłoby zamontowanie na przykład bardziej wysublimowana Audio-Technica AT-110, czy Rega Carbon. Gramofon wyposażony jest w funkcję startu (po najechaniu ramieniem nad początek płyty) i w autostop, czyli zatrzymania talerza po zakończeniu odsłuchu płyty. Ma wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy, co może być dużym ułatwieniem dla winylowych adeptów, bo odpada zakup takowego. Ważnym elementem jest także cyfrowe wyjście USB, co umożliwia archiwizację winylów w pamięci komputera. L-90 ma dwa ustawy prędkości obrotów: 33 1/3 i 45 RPM, przełączane przyciskiem.

Dane techniczne
• Drewniana obudowa wykończona fornirem orzechowym
• Talerz aluminiowy o średnicy 332 mm
• Wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy
• Dwie prędkości obrotów 33 RPM oraz 45 RPM
• Wkładka z ruchomym magnesem (MM)
• Zdejmowany aluminiowy korpus
• Regulowana przeciwwaga
• Napęd paskowy
• Pół-automatyczny
• Anti-skating
• Automatyczne zatrzymanie
• Zdejmowana pokrywa
• USB do podłączenia komputerem PC w celu konwersji winylu do formatu cyfrowego
Wymiary:
• Szerokość 45,0 cm
• Wysokość 13,0 cm
• Głębokość 36,7 cm
• Masa netto 4,6 kg
W zestawie:
• Kabel USB
• Kabel RCA


Estetyczne i poręczne opakowanie

Solidny sposób zapakowania

Dużo kartonu i styropianu

Odlewany, aluminiowy talerz

Akcesoria



Drewniana plinta pokrywana naturalnym fornirem orzechowym

Talerz

Napęd paskowy

Tył gramofonu



Trudno odmówić Lenco L-90 urody

Z opuszczoną pokrywą gramofon prezentuje się też dobrze

Firmowa wkładka Monacor EN-24

Wkładka Goldring Elan

Zalecana siła nacisku to 2,0 gram 





Zbliżenie na Goldring Elan



Gramy!

Rzut oka na system odsłuchowy


Wrażenia dźwiękowe
Gramofon porównawczy to Nottingham Analogue Horizon z wkładką MM Ortofon 2M Black. Firmowa wkładka Monacor EN-24 wymieniana była na Goldring Elan. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Na początek napiszę, że aby odkryć pełnię umiejętności Lenco L-90 należy przede wszystkim wymienić firmowo montowaną wkładkę Monacor EN-24 na jakąś inną (najlepiej na taką z pułapu 300 – 450 PLN). Dlaczego? Nie żeby EN-24 była jakoś wyjątkowo zła, czy zapiaszczająca przekaz, lecz dlatego, że Monacor jest przede wszystkim wkładką adresowaną do segmentu DJ (didżejskiego). To solidna wkładka, która jest wołem roboczym, jest mocna i stabilna, ale brakuje jej niezbędnego w audio hi-fi wyrafinowania. Brzmi nieco szorstko i ostro, mało w niej galanteryjnego dopełnienia dźwięku, choć sam przekaz jest pełny i obfity. W rezultacie wiele płyt winylowych zabrzmi poprawnie i energicznie, ale równolegle trochę technicznie i bezpośrednio – żeby nie napisać bezceremonialnie. Z powyższych powodów zamieniłem Monacor na rozsądną cenowo Goldring Elan (449 PLN) z igłą ze szlifem sferycznym. Ale spokojnie można także zastosować Ortofon 2M Red (370 PLN), Nagaoka MP-100 (370 PLN) lub Shure M97xE (490 PLN) i jeszcze kilka innych. Wkładkę Goldring Elan wypożyczyłem z gdańskiego salonu Premium Sound.

Po wymianie wkładki Monacor EN-24 na Goldring Elan w brzmieniu Lenco L-90 następuje znacząca metamorfoza. W miejsce energetycznego i głośnego, a równolegle mało subtelnego, bo z lekka beznamiętnego, pojawia się dźwięk potoczysty i  żywy, ale jednocześnie głęboki i muzykalny, harmonijny i kulturalny. Dobrze ułożony, łagodnie brzmiący i niemęczący mechanicznością. To przekaz, który jest nieco uspokojony, lecz również dobrze wyrażony, tonalny i proporcjonalny. Trudno odmówić mu właściwej symetrii, wygładzenia kantów i chropowatości, a przez to organiczności typowej dla płyt analogowych. Nie chcę przez to napisać, że Lenco L-90 dźwięki powyższemu zabiegowi przeinacza się w gramofon z aspiracjami stricte audiofilskimi, bo tak nie jest, ale na pewno staje się gramofonem z dobrym i przyjaznym dźwiękiem - zrównoważonym i wolnym od wyczuwalnych zniekształceń. To już brzmienie jest nie tylko akceptowalne, ale również całkiem klasowe i mile fizjologiczne, lecz nadal z typowo budżetowymi ograniczeniami (braki w ukazywaniu dalszych planów, gorzej ujawniane niuanse, niezbyt rozbudowana scena, mniejsza rozdzielczość, itd.). Aczkolwiek całość dźwięku jest koherentna, płynna i aktywna - Lenco L-90 z Goldring Elan potrafi zagrać przekonująco i wiarygodnie.

Wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy jest wystarczający dla zarówno dla wkładki Monacor EN-24, jak i dla Goldring Elan; nie pokazuje, nie akcentuje ich oczywistych i naturalnych ograniczeń, lecz dobrze z nimi koreluje. Niestety, Lenco nie jest wyposażony w funkcję ominięcia wewnętrznego przedwzmacniacza, po wymianie na Goldring Elan, nadal czuć pewne osuszenie dynamiki i przytemperowanie basów charakterystyczne dla budżetowych konstrukcji. Zewnętrzny przedwzmacniacz mógłby zapewnić wyższe otwarcie dźwięku i więcej temperamentu. Pozytywem jest brak podatności powyższego phono na podkreślanie trzasków winyli. Można też przyczepić się do mało wykwintnego ramienia, z lekka topornego i obudowanego plastikami, ale przecież nawet tanie Rega RB-101 nie czaruje zaawansowaniem, a prostotą właśnie.

Konkluzja
Lenco L-90 to śmiała konstrukcja wykorzystująca legendę dawnego szwajcarskiego Lenco …i generalnie jest to udane nawiązanie do dawnej tradycji. Przede wszystkim gramofon zaskakuje konserwatywnym „drewnianym” designem i solidną budową. Plinta oklejona jest naturalnym drewnem orzechowym co w pułapie budżetowym jest sporym ewenementem. Lenco L-90 prezentuje się doskonale i jest dobrze zbudowany. Ma pokrywę, odlewany aluminiowy talerz, napęd paskowy, automatyczną regulację obrotów i jeszcze parę udogodnień.

Brzmienie gramofonu z fabrycznie zainstalowaną wkładką Monacor EN-24  jest nieco bez polotu, choć równe i energetyczne. Brakuje tu wyrafinowania, zaś wysokie są ciut za bardzo eksponowane. Po wymianie wkładki na Goldring Elan dźwięk otwiera się, harmonizuje i lekko ociepla. Staje się muzykalny i organiczny, bardziej fizjologiczny, a przez to przyjemniejszy w odbiorze, ale nadal nie typowo hi-fi. Liczbowo można to wyrazić skokiem z „3” na „4” w pięciostopniowej skali poziomu budżetowego. Ważąc wady i zalety brzmieniowe Lenco L-90 w formie podstawowej z firmową wkładką Monacor można mu przyznać mocne 3,5/5. Za design oczywiście należy się 5/5!

Lenco L-90 cena w Polsce – 1 200 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Haiku-Audio Bright MK3 (test TU), Denon DRA-100 (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Eryk S Ketsus, Q-Acoustics 3020 (test TU), Tannoy Eclipse Two i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Schiit Bifrost Multibit (test TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Asus Pro P43E.
Gramofon: Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono (test TU), iFi iPhono2, Primare R32 (test TU) i Trilogy 906 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Sonorous II (test TU), Final Sonorous III, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), S.M.S.L. SAP-8 i Divaldi AMP-01 (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Przewód zasilający KBL Sound Fluid (test TU). Kabel zasilający, przewody głośnikowe i interkonekty RCA Perkune Audiophile Cables. Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS.
Akcesoria: podstawa pod gramofon Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki Sevenrods Speaker Jumper.


Wzmacniacz lampowy Fezz Audio Titania - zapowiedź testu

$
0
0
Wczoraj, czyli w piątek, prosto od producenta z Księżna k/Białegostoku, przyjechał do mnie premierowy wzmacniacz lampowy Fezz Audio Titania na lampach KT88. Jest to drugi kontakt Stereo i Kolorowo z produktem Fezz Audio, albowiem w zeszłym roku na łamach gościł wzmacniacz Fezz Audio Silver Luna (czytaj test TUTAJ) na lampach EL34. Urządzenie to wywarło ma piszącym te słowa, bardzo pozytywne wrażenie - zarówno wizualne, jak i dźwiękowe. Napisałem wówczas w podsumowaniu recenzji: "Wzmacniacz zapewnia pełny i barwny dźwięk o głębokim nasyceniu tonalnym i kapitalnej energii. Energii zadziwiającej polotem i szybkością jak na konstrukcję lampową o ograniczonej mocy 2 x 35 Wat. Dużym atutem opisywanego urządzenia jest jego zdolność ukazywania naturalnej dźwięczności instrumentów i plastyczności wokali, które brzmią wiarygodnie i sensualnie. Żywo i czysto. Z polotem. Silver Luna to w całości polska konstrukcja oparta o oryginalne rozwiązania techniczne. Jestem pod dużym pozytywnym wrażeniem i trzymam kciuki za dalszy rozwój firmy Fezz Audio. Pierwszy projekt jest wyśmienity i wróży spore powodzenie rynkowe. Bardzo korzystna relacja konstrukcja/jakość wykonania/cena. Naprawdę fajny wzmacniacz. Brawo!" 

Tak o swoim nowym modelu Titania pisze producent: "Toroidalne transformatory sygnałowe mające zastosowanie w układach wyjściowych wzmacniaczy lampowych to wyrób, któremu firma Fezz poświęciła wyjątkowo dużo czasu. Budowa stanowisk pomiarowych opartych na różnych rodzajach lamp oraz żmudne, bardzo czasochłonne pomiary trwały blisko 12 miesięcy. W tym okresie wykonano około 100 prototypowych transformatorów, które pozwoliły na wykonanie prób, a zarazem na zdobycie szerokiej wiedzy dotyczącej mechanizmów działania toroidu w torze wyjściowym wzmacniacza lampowego.


Badania te wykazały, że zastosowanie rdzeni toroidalnych wpływa na kilka bardzo interesujących zalet w stosunku do rdzeni kształtkowych pracujących w tym samym układzie. Zoptymalizowany konstrukcyjnie toroidalny transformator wyjściowy wykazuje się przede wszystkim znakomitym stopniem sprzężenia pomiędzy uzwojeniem pierwotnym i wtórnym. Skutkuje to uzyskaniem niespotykanie niskiej wartości indukcyjności rozproszenia. W połączeniu z bardzo wysoką indukcyjnością uzwojenia pierwotnego wzmacniacz uzyskuje bardzo wysokie wartości dobroci."

Bardzo ciekawy jestem konfrontacji nowego wzmacniacza Titania z miłymi wspomnieniami sensorycznymi związanymi z Silver Luna. Przyłączyłem doń kolumny Triangle Esprit Antal EZ za pośrednictwem kabli głośnikowych XLO UltraPLUS U6-10 i podłączyłem tuner analogowy Sansui TU-5900. Niech się trochę powygrzewa, wieczorem zabiorę się za odsłuchy. Zapraszam do lektury testu w lipcu.










Monitory Studio 16 Hertz Canto One New

$
0
0


Wstęp
Nieskromnie pochwalę się, iż testowałem wszystkie monitory Studio 16 Hertz serii Canto – po kolei były to Canto One, Two i Three, a także Canto Grand i Three SE. Niedawno pojawiły się Canto One New (zobacz TUTAJ), zastąpiły poprzedni model One. Ich nazwa zdradza, że to zupełnie nowe rozwiązania techniczne, o czym za chwilę. Jak widać na zdjęciach, kolumny mają na frontach po nowemu zaaplikowane firmowe logo, co moim zdaniem korzystnie poprawiło ogólną estetykę Canto.

Tym razem konstruktor, pan Grzegorz Rogala, przesłał mi do testów skrzynki w drewnianej okleinie, ale pokrytej czarnym, półmatowym lakierem. Wielce dostojnie i efektownie to wygląda, ale jest to stonowana elegancja. Gabinetowa.

Wrażenia ogólne i budowa
Kolumny Canto to rodzina kolumn podstawkowych, która już od dobrych kilku lat zadomowiła się na polskim rynku audio hi-fi. Obecnie wytwarzane są dwa modele kolumn podstawkowych tej serii: Canto One New i Canto Grand. Warto wiedzieć, że planowana jest kolumna podłogowa, która dołączy do tej serii zwanej Canto.

Monitory One New mogą pracować jako pełnozakresowe kolumny  lub zostać użyte do wysokiej klasy systemu  pięcio- czy siedmio- kanałowego, zarówno przy odtwarzaniu koncertów, jak i filmów w systemie kina domowego lub dźwięku wielokanałowego. Model One jest produkowany od prawie 4 lat.

Preferencja zasilania kolumn według rekomendacji producenta wskazuje przede wszystkim na wzmacniacz lampowy. Do sterowania tych kolumn nadaje się lampa typu push-pull EL34 zachowując barwę całości systemu, zaś moc i wydajność prądowa jest wystarczająca dla tych monitorów, bowiem zapotrzebowanie na prąd tej kolumny nie jest duże bo 5 calowy midwoofer daje się łatwo wysterować.

Jak podaje konstruktor, Canto One New zbudowane są w oparciu o markowe przetworniki. Midwoofer ScanSpeak 15W4434 ma membranę z włókna szklanego, cewkę 32 mm, solidny 90 mm układ magnetyczny oraz kosz wykonany z aluminium. Jego średnica to 150 mm. Tweeter to jedwabna kopułka 28 mm chłodzona ferrofloidem na aluminiowym karkasie, front jest także aluminiowy. Firma produkująca ten głośnik to słynny izraelski Morel, symbol CAT 298. Zwrotnice umieszczone są na płytce drukowanej miedziowanej i cynowanej dla uzyskania lepszej przewodności. To produkt niemieckiego Intertechnika. W środku zamontowana jest cewka na solidnym  drucie 1,4 mm. Całość wyposażona jest w kondensatory Audyn Cap QS, Audyn oraz rezystory metalizowane. Zastosowane kable wykonane są miedzi beztlenowej o przekroju 1,5 mm. Wszystkie połączenia są lutowane . Producent nie przewiduje wsuwek w jego produktach.
Z tyłu skrzynek umieszczono pojedyncze terminale połączeniowe. Akceptują wtyki bananowe, widełki jak i gołe kable do średnicy 6 mm. Otwór bass-reflexu znajduje się na tylnej ściance w osi głośnika wysokotonowego i ma średnicę 50 mm.

Skrzynki wykonano z MDF o grubości 19 mm na całości powierzchni. Obudowa   została wykonana technologią obrabiarek numerycznych CNC, materiał łączony ma kąt 45 stopni z zamkiem. Wszelkie naprężenia w materiale będące wynikiem „pracy” drewna zostały wyeliminowane. Fornir nakładany jest na prasie na gotową skrzynkę i dalej obrabiany w procesie produkcji . To naturalny dąb pokryty dodatkowo czarnym podkładem/ barwnikiem. Całość wykończona lakierem odkrytoporowym półmatowym w ilości czterech warstw.

Dane techniczne
*Pasmo przenoszenia : 55 - 25 000 Hz +/-3 dB
*Moc nominalna/muzyczna : 80/140 W
*Zalecana moc wzmacniacza : 20 - 100 W
*Impedancja : 4 Ohm
*Efektywność : 87 dB
*Wymiary (W x S x G): 32 x 18 x 29/31 cm



Canto One New to wyjątkowo ładne kolumny

Zamiast dotychczasowej metalowej płytki z logo na froncie umieszczono samo logo Studio 16 Hertz, ale większe



Na górze Morel, na dole ScanSpeak


Doskonale położony fornir; piękny półmatowy czarny lakier


Pojedyncze terminale głośnikowe; wyloty rur bass-reflexu



Canto One New stoi na szwedzkim standzie Solid Tech

Spojrzenie na system odsłuchowy; w tle widać wzmacniacze Cayin CS-55 A i Pathos Classic One MKIII


Wrażenia dźwiękowe
Przede wszystkim testowałem Canto One New ze wzmacniaczem lampowym Cayin CS-55A, ale także z hybrydowym Pathos Classics One MKIII. Wykorzystywałem też polski premierowy wzmacniacz lampowy Fezz Audio Titania, jak i tranzystorowy Hegel H160. Ponieważ monitory przyjechały całkowicie nowe, wstępnie wygrzewałem je kilka dni sygnałem pochodzącym z tunera analogowego, dopiero potem zabrałem się za odsłuchy właściwe. Jako przewody głośnikowe używałem XLO UltraPLUS U6-10 na zmianę z AirTech Evo. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Jako że znam dobrze firmowy sound Studio 16 Hertz dotyczący modeli Canto, nie było dla mnie zaskoczeniem, iż opisywane monitory grają obfitym, pełnym i wysyconym dźwiękiem, który powinien być przynależny kolumnom podłogowym, a nie podstawkowym. A jednak! Canto dysponują masywnym, bardzo cielesnym przekazem, gdzie instrumenty mają spory ciężar gatunkowy – są zawieszone w przestrzeni niczym realne źródła. Mają sowite wypełnienie, czuć ich właściwe natężenie i skalę. To taka siła z zachowaniem optymalnych proporcji i należytej powagi. Wyśmienicie pokazująca energię muzyki i jej potencjał, jak i również dbająca o rysunek detali, ich istnienie w przestrzeni i odcisk w tle.

Warto zauważyć, że wspólnym mianownikiem powstałym z brzmienia obu zaawansowanych przetworników (ScanSpeak i Morel) jest wysublimowana czystość i brak oznak najmniejszego zapiaszczenia, czy grudowatości, a równolegle ich gładkość nie ma wydźwięku jednostajnego i metalicznego. Dzięki temu przekaz jest nie tylko detaliczny i wysoce rozdzielczy, ale przede wszystkim przyjemny w odbiorze, bo łaskawy dla uszu. Czysty i analityczny, ale plastyczny i dobrze ułożony. Gładki i błyszczący. Aczkolwiek owe gładkość i plastyczność nie wynikają z zaokrąglenia czy ocieplenia dźwięku, a z głębokiej precyzji ukazywania emocji muzyki. W rezultacie wysokie tony są jednocześnie rozdzielcze, aktywne, światłe i kremowe. Nie męczące. A do tego perfekcyjnie zintegrowane ze średnicą. To bardzo duża zaleta Canto One New.

Konstruktor, pan Rogala, tak stroi swoje kolumny, aby nie tylko zapewniały mocarne brzmienie bliskie koncertowej rzeczywistości, ale również by było to brzmienie wyrafinowane i kulturalne. Dlatego Canto One New dbają o każdy ton, cyzelują go, obrabiają – pozwalają zaistnieć indywidualnie, wyróżniać się pośród innych. Dokładnie słychać delikatne szarpnięcia strun, lekkie pacnięcia miotełką w czynel, stuknięcia młoteczków fortepianu, rezonans drewnianych płytek ksylofonu, itp. Czuć szybkość dźwięku, długie wybrzmienia, tłumienia i gaśnięcia nut, akustykę pudeł i komór instrumentów, ich powietrze, etc. Powyższe szybkość i detaliczność nie mają w sobie przykrej jaskrawości, są raczej oddalone i zdystansowane, natomiast owocowa soczystość środka pasma najbardziej efektowna jest na pierwszym planie, głębiej jest nieco odchudzona, mniej dotykalna. Z kolei instrumenty i głosy nie są sztucznie pobudzane, trzymają pion i naturalizm. Mają jasno obrysowane kontury, są wyraźne i jednoznaczne. Rzetelne i namacalne. Do tych zjawisk dochodzi jeszcze kapitalna przestrzeń oraz ponad zwyczajna stereofonia - co tu dużo pisać, w cenie Canto  te cechy są wręcz nieosiągalne u konkurentów, a na pewno nie u zagranicznych.

Kilka słów należy się opisom współpracy tyskich kolumn z kilkoma wzmacniaczami. Canto One New dysponują efektywnością 87 dB przy nominalnej oporności 4 Ohm. Pozornie wydawałoby się, że nie są to parametry optymalne dla towarzystwa wzmacniaczy lampowych, a jednak już nawet słabe konstrukcje (pod względem ilości mocy) świetnie się z nimi komponują, a nawet synergizują. Co prawda pan Rogala rekomenduje nowe Canto do wzmacniaczy lampowych i informuje, że najlepiej zgrywają się z lampami elektronowymi EL34, bo te najpełniej ukazują moc i potencjał głośników, ale akurat nie miałem tego typu wzmacniacza na podorędziu. Dysponowałem za to wzmacniaczami na KT88, czyli Cayin CS-55A (2 x 40 Wat) i Fezz Audio Titania (2 x 45 Wat). Lampy KT88 ładnie kontrolują Canto One New – dźwięk jest obfity, wypełniony tonami po brzegi, organiczny i lekko zaokrąglony, a przez to przyjemny i łatwostrawny w odbiorze. Brzmienie można scharakteryzować jako dynamiczne w całym paśmie, czytelne i wiarygodne. Kolumny otrzymują nie tylko lampową moc, ale także ich piękną plastyczność i bardzo żarliwe tony, szczególnie średnicy. Średnie tony są nasycone i barwne, a jednocześnie dobrze porozdzielane od siebie i precyzyjne. Doświetlone i nasączone.

Canto One New dobrze współpracowały również z moim dyżurnym wzmacniaczem hybrydowym Pathos Classic One MKIII (dwie lampy  6922EH w układzie przedwzmacniacza w klasie A, końcówki mocy AB, moc: 2 x 70 W @ 8 Ohm). Dźwięk tego zestawu jest gęsty i wysycony, ale też szczegółowy i przestrzenny. Charakteryzuje się doskonałą dynamiką i sceną, referencyjną wręcz stereofonią, zwinnymi wokalami i bogactwem barw. Nic na siebie nie nachodzi, nie interferuje - przekaz jest czysty i klarowny. To pierwszorzędnie muzykalne brzmienie, które kapitalnie prezentuje jazz i rock, jak i zjawiskowo odtwarza utwory elektroniczne i zagęszczone ambientowe rytmy. Tyskie kolumny tym samym udowadniają, że czują się dobrze w każdym towarzystwie i w każdym repertuarze muzycznym.

Konkluzja
1. Studio 16 Hertz Canto One New to wyśmienity polski produkt – monitory kosztują niecałe 4 000 PLN, lecz jakością wykonania oraz klasą zastosowanych przetworników (ScanSpeak 15W4434 i Morel CAT 298) biją zachodnią konkurencję pod wieloma względami. 

2. Canto One New oferują mocarny i żywy dźwięk, który skalą obfitości (w tym i basu!) i zaangażowania przypomina co najmniej kompaktowe kolumny podłogowe. 

3. Warto podkreślić, że głośniki duży nacisk kładą również na harmonię, precyzję i rozdzielczość brzmienia. Umieją zagrać bardzo bezpośrednio i niewymuszenie, a równolegle czarują wysoką kulturą i piękną barwą. 

4. Wspaniałe kolumny w bardzo rozsądnej cenie. Polecam, bo to głośniki na długie lata!

Studio 16 Hertz Canto One New – cena w Polsce 3 990 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Fezz Audio Titania, Haiku-Audio Bright MK3 (test TU), Denon DRA-100 (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Eryk S Ketsus, Q-Acoustics 3020 (test TU), Tannoy Eclipse Two i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Schiit Bifrost Multibit (test TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro i Asus Pro P43E.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black (test TU) i Lenco L-90 z wkładką Goldring Elan (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono (test TU), iFi iPhono2, Primare R32 (test TU) i Trilogy 906 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Sonorous II (test TU), Final Sonorous III, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), S.M.S.L. SAP-8 i Divaldi AMP-01 (test TU).
Okablowanie: Audiomica Laboratory serie Red i Gray, DC-Components (test TU) oraz Harmonix CI-230 Mark II (test TU). Przewód zasilający KBL Sound Fluid (test TU). Kabel zasilający, przewody głośnikowe i interkonekty RCA Perkune Audiophile Cables. Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS.
Akcesoria: podstawa pod gramofon Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki Sevenrods Speaker Jumper.



Kolumny Polk Audio T50 - zapowiedź testu

$
0
0
Kilka dni temu białostocki dystrybutor Rafko przesłał mi do testów ciekawe kolumny podłogowe "Made in USA", czyli Polk Audio T50. To, podobnie jak niedawno anonsowane Tannoy Eclipse Two, kolumny stricte budżetowe, ale niewątpliwie warte uwagi.

Zespoły głośnikowe z serii T adresowane są do melomanów rozpoczynających przygodę z poważnym dźwiękiem. Przystępna cena nie musi oznaczać niepełnego balansu tonalnego, ubytków pasm, czy braku niskiego basu. Jak podaje producent, seria Polk T zaprzecza stereotypowi: "tanie równa się słabe". Polk Audio doszedł do perfekcji we wdrażaniu zaawansowanych technologii nawet do najtańszych produktów - wszystkie kolumny serii T korzystają z głośników wykonanych w technologii Dynamic Balance stosowanej także w topowej serii LSiM, której ceny sięgają nieomal 20 000 PLN. Co ciekawe, każda ze skrzynek na froncie ma zamontowane po cztery głośniki: dwa aktywne i dwa pasywne (bierne). Aktywne to jednocalowy (2,54 cm) przetwornik wysokotonowy z jedwabną kopułką i głośnik średniotonowy 6,5 cala (16,5 cm) - to przetwornik kompozytowy o zwiększonym zasięgu. Zaś pasywne to dwa głośniki średnio-niskotonowe 6,5 cala (16,5 cm). Z racji wysokiej efektywności 90 dB i łatwej impedancji 6 Ohm T50 wydają się być optymalnymi towarzyszami dla wielu wzmacniaczy.

Na początek przyłączyłem Polk Audio T50 do stereofonicznego wzmacniacza sieciowego Onkyo TX-8150 (gdzie zastąpiły wspomniane na początku Tannoy Eclipse Two), niech sobie trochę z nim pograją i zaadoptują się do odsłuchów właściwych. Potem pomęczę je lampami Cayin CS-55 A i Fezz Audio Titania, a na koniec wydajnym tranzystorem Hegel H160. Zapraszam do lektury recenzji za kilkanaście dni.











Zestaw: sieciowy amplituner stereo Onkyo TX-8150 i kolumny Tannoy Eclipse Two

$
0
0



Wstęp
Kilkanaście dni temu od dystrybutora EIC Sp. z o.o. otrzymałem do testów interesujący zestaw do testów składający się ze wzmacniacza zintegrowanego/amplitunera/odtwarzacza sieciowego Onkyo TX-8150 oraz kolumn podłogowych Tannoy Eclipse Two. Tak, to stosunkowo niedrogi (całość kosztuje nie więcej niż około 4 000 PLN), czyli głęboko budżetowy zestaw, lecz ze wszech miar wart mszy. Albowiem „tani zestaw” w audio hi-fi nie znaczy, że źle grający, czy oferujący mniej angażujący dźwięk a że, inaczej rozkładający akcenty tonalne i, co zrozumiałe, proponujący mniej wyrafinowany przekaz. Warto podkreślić fakt, iż zarówno stereofoniczny amplituner sieciowy Onkyo TX-8150, jak i kolumny Tannoy Eclipse Two zgarnęły ostatnio mnóstwo branżowych nagród i spore uznanie użytkowników. Nie dziwota to, bo za obiema markami stoją potężne koncerny audio hi-fi - japoński supernowoczesny Onkyo i tradycyjnie szkocki Tannoy. Obie firmy mają za sobą po kilkadziesiąt lat doświadczeń w audio, albowiem historia Tannoy sięga 1926 roku, a Onkyo - 1946 roku. Są to więc firmy nie tylko z tradycjami, ale również z olbrzymim technologicznym know-how. Zaś same tytułowe sprzęty reprezentują sobą więcej niż rzetelną budowę i design. Ale do rzeczy.

Onkyo TX-8150 - wrażenia ogólne i budowa 
Amplituner stereo lub stereofoniczny odbiornik sieciowy (jak określa to producent) TX-8150 kosztuje w Polsce niecałe 2 400 PLN, ale patrząc na jego ciekawy design, solidną budowę i rzetelne wykonanie, a także zaawansowane parametry i możliwości, zaprawdę trudno w to uwierzyć. Masywna obudowa z grubą aluminiową płytą czołową z wieloma regulatorami i dużym wyświetlaczem robią super wrażenie. Ale to nie wszystko. Onkyo TX-8150 wyposażony jest w łączność bezprzewodową Bluetooth, AirPlay i Wi-Fi, radioodbiornik analogowy, cyfrowy DAB/DAB+ i internetowy TuneIn, steamer aplikacji Spotify i Deezer, przedwzmacniacz gramofonowy MM, wyjście słuchawkowe, wbudowany DAC na kości Asahi Kasei AKM – AK4452 o rozdzielczości do 32 bit/384 kHz i obsłudze plików DSD (!), łączność DLNA i jeszcze kilku innych udogodnień. Wzmacniacz oparty jest na modułach cyfrowych IEC , dysponuje dużą mocą 2 x 135 Wat przy obciążeniu 6 Ohm. Powyższe zaświadczają o tym, że Onkyo w budżetowym sprzęcie potrafi zaimplementować funkcje, za które inne firmy nierzadko żądają co najmniej dwa razy więcej niż wynosi cena TX-8150. Zastanawiające to, ale i budujące.

Amplituner, jak już napisałem, prezentuje się doskonale, a na pewno nie tanio. Zaufanie wzbudza bardzo solidna budowa i spora masa własna. Na metalowym froncie zamontowano liczne regulatory i przyciski - ułożone są logicznie wokół dużego wyświetlacza z zielonym podświetleniem (trzy stopnie natężenia). Czego tam nie ma: po prawej stronie wyświetlacza umieszczono aluminiową gałę wzmocnienia siły głosu, pod wyświetlaczem – rząd czterech mniejszych pokręteł. To regulatory natężenia basów, sopranów, balans i selektor źródeł. Po lewej stronie znajduje się gniazdo słuchawkowe (6,3 mm), przycisk aktywujący omijanie regulacji barwy głosu i balansu „Pure Audio”, a zaraz obok przyciski tunera „PS/PT/PTY” i wyboru par kolumn (A i/lub B). Po prawej stronie panelu czołowego znajdują się kolejne cztery przyciski (BGM) dla zapisywania ulubionych stacji tunera FM/DAB i tuż obok – gniazdo USB do podłączania zewnętrznej pamięci lub przenośnych odtwarzaczy (Uwaga! Gniazdo czyta pliki DSD!). W dolną ramkę okalającej wyświetlacz wkomponowano kolejne przyciski służące do obsługi tunera (Memory, Tuning, itd.) oraz samego wyświetlacza (Display) i inne. W okienku wyświetlacza wbudowano też okrągły kursor z dodatkowymi funkcjami tunera. Jak widać, Onkyo dało niezły popis funkcjonalności i szerokiej użyteczności w swoim TX-8150.

Urządzenie można obsługiwać pilotem zdalnego sterowania (dość spory, estetyczny, logiczny i czytelny, z metalową płytką na górze) albo dowolnym smartfonem, czy tabletem na Androidzie lub iOS.

Tylny panel jest równie intrygujący jak frontowy. Od razu dają się zauważyć przymocowane dwie antenki (Bluetooth i Wi-Fi) oraz kilka rzędów rozmaitych gniazd. Centralnie umieszczono podwójne terminale głośnikowe (dla strefy głośników A i B). Po lewej pionowy rząd czterech gniazd cyfrowych (2 x Toslink, 2 x S/PDIF) obsługujących sygnał DSD. Nad nimi znajduje się mini-gniazdo RI dla komunikacji z innymi urządzeniami Onkyo. Po lewej stronie zamontowano również (tym razem poziomy) rząd ośmiu par gniazd PCA. Od lewej do prawej są to: wejściowe 1. Phono, 2. CD, 3. TV/Tape, 4. Game, 5. PC, 6. SAT, 7. BD, DVD i wyjściowe 8. Line Out. Zaraz obok jest też wyjście RCA dla podłączenia subwoofera. Nad powyższym rzędem znajdują się kolejne gniazda. Ethernet, antenowe FM/DAB i dwa terminale IR In/Out dla aplikacji Multiroom. Uff, to już wszystko, bo przewód sieciowy przymocowany jest na stałe.

Na koniec jeszcze jedna uwaga użytkowa. Otóż Onkyo jest mistrzem aplikacji połączeń bezprzewodowych, nic tu nie grymasi, nie przerywa sygnału, etc. Amplituner bardzo sprawnie i szybko wyszukuje sygnał np. Bluetooth i wiąże się z nim bardzo stabilnie. Dźwięk jest żywy i mocny. Przyjemną rzeczą jest fakt, że nazwa powiązanego urządzenia wyświetlana jest w oknie wyświetlacza TX-8150. Oczywiście, w takim przypadku nawigacja odbywa się za pomocą smartfonu lub innego powiązanego urządzenia.
         
Dane techniczne
Moc wyjściowa 135 W/kanał (6 Ω, 1 kHz, zniekształcenia 1 %, wysterowany 1 kanał, IEC)
Moc wyjściowa 140 W/kanał (6 Ω, 1 kHz, wysterowane 2 kanały, JEITA)
Wzmacniacz bez zniekształceń fazowych
W torze audio - wyłącznie tranzystory
Wi-Fi
Bluetooth
AirPlay
Spotify Connect
Masywny transformator EI
Dw kondensatory o pojemności 8200 µF każdy
Konwerter D/A – 384 kHz / 32-bit (Asahi Kasei AKM – AK4452)
Port USB – odtwarzanie muzyki z pamięci flash
Sterowanie z aplikacji Onkyo dla iOS i Android*1
Odtwarzanie muzyki zapisanej w wysokiej rozdzielczości (Hi-Res AUDIO) - MP3, WMA, WMA Lossless, FLAC, WAV, Ogg Vorbis, AAC, Apple Lossless, DSD 5,6 MHz, LPCM
Radio Internetowe (TuneIn Radio, Spotify i Deezer)*2
Certyfikat Windows 8® i DLNA 1.5
Tryb Pure-Audio
Tryb Direct
4 wejścia cyfrowe (2-optyczne, 2-koaksjalne)
6 wejść analogowych, 1 wyjście
Wejście gramofonowe (MM)
Wyjście subwooferowe
Przełącznik głośników A/B
IR – wejście i wyjście
Pozłacane gniazdo słuchawkowe
*1 kompatybilne modele: iPod touch od 3. Generacji, iPhone 3GS albo nowszy z iOS 4.2 albo nowszym ; Android 2.1 albo nowszy, *2 dostępność zależy od regionu
Tuner odbiór FM/DAB/DAB+, Pamięć 40 stacji
Antywibracyjna solidna obudowa
Pozłacane gniazda wejściowe audio
Gniazda głośnikowe akceptujące wtyki bananowe
Port USB – odtwarzanie WAV do 96 kHz, DSD do 2.8 MHz, MP3
Automatyczne przełączenie na wejście optyczne po wykryciu sygnału
Niezależna regulacja niskich i wysokich tonów oraz balansu
Funkcja Stand-by
Trójstopniowy wyświetlacz (normalny/ciemniejszy/najciemniejszy)
Sleep Timer
Bezbateryjne podtrzymanie pamięci
Kompatybilny z RI (Remote Interactive) stacji dokującej iPod/iPhone
Pilot zdalnego sterowanie (wszystkie funkcje)

Tannoy Eclipse Two - wrażenia ogólne i budowa 
Myślę, że nie ma potrzeby pisać czym jest firma Tannoy w audio hi-fi. To szkockie przedsiębiorstwo koncentruje się na budowie głośników już od 90 lat, albowiem zostało założone w 1926 roku. Rodowód ma bardzo szlachetny, jest bardzo zasłużona dla sprawy audio, jest synonimem zaawansowanego dźwięku, a także wysublimowanych konstrukcji w tym systemu przetworników o nazwie Dual Concertic. Firmową perłą w koronie jest seria Prestige, która jest esencją i sublimacją marki Tannoy.

Kilka lat temu, wraz z wymogami i oczekiwaniami rynku, zarząd Tannoy zadecydował o inwestycji w segment budżetowy kolumn. Wprowadzono do oferty budżetową serię Mercury 7 oraz podstawową Eclipse. W skład Eclipse wchodzą dwa głośniki podłogowe – Eclipse Three, Eclipse Two, a także klasyczny niewielki monitor – Eclipse One. Jak pisze Tannoy: „Produkty serii przeznaczone są wszystkich, którzy chcą spotkać się z wysokiej klasy dźwiękiem - dynamicznym i szczegółowym, a nie dysponują odpowiednio dużym pomieszczenie by skorzystać z oferty linii Mecrury 7. We wszystkich kolumnach serii zastosowano, identyczny jak składnikach linii Mercury 7 wysokotonowy głośnik z 28 mm kopułką wykonaną z poliestru powlekanego warstwą nitro-uretanową, napędzaną solidnym magnesem neodymowym. Jako głośniki niskośredniotonowe wykorzystane zostały, we wszystkich modelach, przetworniki o średnicy 127 mm z membranami wykonanymi z pulpy papierowej powlekanej włóknami. Stosunkowo niewielkie głośniki pozwalają na zminimalizowanie szerokości kolumn do 170 mm, co bardzo pozytywnie wpływa na „znikanie akustyczne” kolumn w pomieszczeniu i jest doceniane przez właścicieli niewielkich pomieszczeń odsłuchowych. Kolumny serii Eclipse są nominalnie 8 Ω i są dwudrożne – filtr drugiego stopnia dla głośników niskośredniotonowych i filtr trzeciego stopnia dla głośników wysokotonowych”.

Kolumny jak na swoją stosunkowo niską cenę 1 700 PLN prezentują się znakomicie. Obłożone są czarną okleiną dobrze imitującą dąb lakierowany na czarno. Wykończenie jest staranne i czyste. Przetworniki wzbudzają zaufanie wysoką jakością. Dobrym rozwiązaniem poprawiającym stabilność wąskich skrzynek jest zaaplikowanie dodatkowych przykręcanych wystających stelaży (cokołów) – zupełnie jak w modelach Vienna Acoustics. (W przedni stelaż wkomponowano typową dla firmy tabliczkę z logo Tannoy). Dodatkowo w stelaże wkręcane są kolce, a te ustawiane w talerzykowych podstawkach (są w zestawie). Na pochwałę natomiast nie zasługują pojedyncze terminale głośnikowe, które wyglądają na tanie, ale na czymś trzeba było zaoszczędzić. Na szczęście terminale wszystkie swoje funkcje spełniają przyzwoicie, nie ma wiec co za bardzo się czepiać.

W komplecie znajdują się maskownice. Mocuje się je za pośrednictwem sześciu bolców wchodzących w otwory umieszczone na froncie. Lepiej jednak Eclipse Two prezentują się bez maskownic; głośniki tworzące wspólną „kroplę” prezentują się intrygująco, tak więc kolumny mogą być nawet ozdobą salonu odsłuchowego.

Dane techniczne
Moc ciągła 45 W
Moc szczytowa 200 W
Skuteczność 88 dB
Zalecana moc wzmacniacza 15 - 90 W
Impedancja 8 Ω
Pasmo przenoszenia 44 - 32 000 Hz
Częstotliwość podziału zwrotnicy 3 200 Hz
Głośnik wysokotonowy 28 mm, poliester powlekany warstwą nitro-uretanową
Głośnik niskotonowy 127mm, pulpa papierowa powlekana włóknami
Typ zwrotnicy Pasywna, drugiego stopnia dla basu, trzeciego stopnia dla sopranów
Typ obudowy Bass reflex - tylna ścianka
Wymiary (W x S x G) 909 x 270 x 287 mm
Wykończenie czarny dąb
Masa 11,50 kg


Onkyo zapakowany jest nadzwyczaj solidnie - po japońsku


Tannoy Eclipse Two tuż po wyjęciu z pudeł



Bardzo rzetelne wykonanie i ładna prezencja TX-8150

Onkyo TX-8150 stoi na drewnianym blacie stolika Solid Tech Radius Duo 3

Gała wzmocnienia siły głosu

Wyświetlacz, a pod nim cztery gałki regulacji sopranów, basów, balansu i selekcji źródeł

Duży wyświetlacz

Mnóstwo gniazd wejściowych i wyjściowych oraz dwie antenki łączności bezprzewodowej




Tannoy Eclise Two to estetyczne kolumny o klasycznym designie

Tył skrzynek

Pojedyncze terminale głośnikowe; przewody to litewskie Perkune Audiophile Cables

Podstawy-stelaże; na przednim logo Tannoy

Solidna stolarka

"Kropla" głośnika wysokotonowego i średnio-niskotonowego

Od lewej: Triangle Esprit Antal ES, Eryk S Ketsus i Tannoy Eclipse Two


Spojrzenie ogólne na system odsłuchowy


Wrażenia odsłuchowe
We wstępie wspomniałem już, że cały zestaw Onkyo + Tannoy kosztuje nie więcej niż około 4 000 PLN. Za taką kwotę niektórzy audiofile (w tym, niestety i piszący te słowa) sprawiają sobie jedną (!) sieciówkę albo ewentualnie parę słuchawek, ale nie cały komplet wzmacniacz plus kolumny. A zatem czy opisywany stosunkowo niedrogi system ma prawo dobrze zagrać, zaproponować w miarę przyzwoity dźwięk, zaoferować odpowiednią harmonię i proporcję brzmienia? Zaraz po uruchomieniu amplitunera i przyłączeniu doń kolumn odpowiedź staje się prosta – tak, może i to jeszcze jak! Okazuje się, że japońsko-szkocki zestaw jest tak strojony (ustawiony), by dźwięk był nie tylko mocny i energetyczny, ale również dobrze wysycony tonalnie, neutralny i uniwersalny – żywy i bogaty. Kapitalnie plastyczny. Żarliwy.

Co istotne, sprzęt bardzo ładnie organizuje przestrzeń, ta jest zadziwiająco szeroka, a także dość głęboka. Instrumenty brzmią przekonująco i masywnie, mają dobre wypełnienie i doskonałą symetrię. Do tego są dźwięczne, a równolegle nie agresywne. Mimo że jednostką napędową jest przecież niedrogi amplituner, a nie rasowy wzmacniacz zintegrowany, to przekaz jest bliższy zaawansowanej amplifikacji stereofonicznej niż stricte kinowej. Taki przekaz Onkyo TX-8150 można przyrównać do innej japońskiej marki, a mianowicie do Rotela, czyli jest naprawdę nieźle. (Tak mi się z rotelowskim soundem przynajmniej to kojarzy). Bo Onkyo proponuje sowite, czyli pełne i strukturalne, brzmienie o bardzo precyzyjnej stereofonii i dużej dbałości o wszelkie zjawiska przestrzenne. Dopełnieniem TX-8150 są oczywiście skrzynki Tannoy, które nie mają problemów by ten jędrny i bogaty sygnał akustycznie przetransferować w naturalny spektakl. Przetworniki pracują równo i szybko, proponując optymalne zrównoważenie i spójność, jak i również całkiem niezłą dynamikę. Bez wątpliwości Eclipse Two to bezproblemowi i niewymagający, ale zwinni i elokwentni partnerzy dla TX-8150.  

Dużym atutem Onkyo TX-8150 jest jego swoboda i łatwość operowania dźwiękiem, ukazywanie złożonych zjawisk muzycznych, a także lekkość brzmienia podparta dużą energią. Takie cechy wydawałyby się niemożliwe do uzyskania w sprzęcie budżetowym, a jednak. Dodatkowymi zaletami są miękkość brzmienia, jego gładkość, a także ciepła organiczność, która sprawia, że każdy gatunek muzyki brzmi przekonująco i namacalnie, a jednocześnie łagodnie i przyjemnie dla uszu. Balsamicznie, można rzec. Nie ma mowy o jakichś przykrych wyostrzeniach, czy szklistości głosek – brzmienie jest żwawe i efektywne, ale nie kąsające sybilantami. Jednakowoż największym walorem amplitunera, bo niespotykanym w jego przedziale cenowym, jest jego niepospolita umiejętność budowania bardzo obszernej i rozbudowanej sceny odsłuchowej, a do tego pierwszorzędnie poukładanej. Słychać dużo i jest w tym zarówno harmonia, jak i gradacja planów. Świetna rzecz. Z kolei strony ujemne (zrozumiałe w przedziale cenowym TX-8150), to pewne braki w precyzyjnej rozdzielczości, czy głębszej analizie dźwięku. Najmniejsze detale nieco zachodzą na siebie, nie są tak doskonale widoczne jak w droższych wzmacniaczach, a najmniejsze niuanse nie istnieją, nie widać ich (a w zasadzie – nie słychać). Niemniej jednak zdrowy ogół dźwięku rekompensuje te ułomności i nie ma się poczucia niedosytu, a wręcz odwrotnie. Satysfakcja z odsłuchów jest wysoka i to pomimo oczywistych kompromisów brzmieniowych.

Kilka słów o kolumnach Eclipse Two. Charakteryzują się rasową, zwinną i przyjemną prezentacją. Grają rytmicznie, z wysoką dawką ataku, całkiem wyrafinowanie (co patrząc na ich cenę wydaje się być pozornie niemożliwe), z dobrymi, bo czytelnymi sopranami, a jednocześnie nieprześwietlonymi. Nie czuć u niż żadnej surowości, czy "kartonowatości"– przekaz jest płynny i elokwentny. Bas ciężki, lecz nie ociężały – szybki i jędrny. Średnica barwna i nieprzesadzona kolorystycznie. Pisząc krótko, co Tannoy, to Tannoy. Mimo że to jedna z najtańszych firmowych pozycji, to czuć w niej mistrzowską rękę Szkotów. Kolumny są zrównoważone, ale efektywne. Dobrze pokazują dźwięk – brzmienie jest soczyste i obszerne. Nie tanie. Ich zaletą jest doskonała stereofonia, zupełnie niczym monitorowa. Owszem, głośniki nie do końca brzmią szczególnie czysto, ale to nie zaskoczeniem. Są za to dobrze wyważone i wystarczająco płynne, aby dobrze komponować się z wieloma wzmacniaczami.

Na koniec wart podkreślenia jest fakt, że Onkyo i Tannoy zestawione razem wchodzą ze sobą w pozytywne interakcje, które objawiają się korzystną synergią. Wzajemnie podkreślają swoje zalety i atuty brzmienia, a maskują ułomności. I tak, Tannoy nieco temperuje ofensywny styl gry Onkyo, zaś Onkyo nie uwidacznia braków szczegółowości Tannoy. To współpraca dla rzetelnego efektu. Nic w dźwięku nie boli, nie uwiera. Jest odpowiednia klasa, jest styl high-fidelity.

Konkluzja
Jeżeli ktoś ma do wydania na cały system audio hi-fi nie więcej niż około 4 000 PLN, a pragnie wielofunkcyjnego, uniwersalnego, rzetelnego i satysfakcjonującego systemu, który równolegle gra w pełni rasowo i ze smakiem, to komplet Onkyo TX-8150 i Tannoy Eclipse Two może być kresem jego poszukiwań. Powyższy spełni te oczekiwania z nawiązką, bo to zestaw synergiczny, kompletny i, co najważniejsze – nadzwyczaj dobrze grający!

Onkyo TX-8150 cena w Polsce - 2 399 PLN.
Tannoy Eclipse Two cena w Polsce - 1 699 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Eryk S Red King Premium, Fezz Audio Titania oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Eryk S Ketsus, Studio 16 Hertz Canto One New (test TU), Polk Audio T50 i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Schiit Bifrost Multibit (test TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Asus Pro P43E.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black (test TU) i Lenco L-90 z wkładką Goldring Elan (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono (test TU), iFi iPhono2, Primare R32 (test TU) i Trilogy 906 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Sonorous II (test TU), Final Sonorous III, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), S.M.S.L. SAP-8 i Divaldi AMP-01 (test TU).
Okablowanie: Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS. Pełne okablowanie AirTech seria Evo.
Akcesoria: podstawa pod gramofon Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki Sevenrods Speaker Jumper.



Zestaw Eryk S Concept: wzmacniacz lampowy Red King Premium i kolumny Ketsus Special

$
0
0


Wstęp
Dziś zapraszam do lektury testu oryginalnego zestawu firmy Eryk S Concept składającego się ze wzmacniacza lampowego Red King Premium i kolumn podłogowych Ketsus Special. Pomimo dość egzotycznej nazwy, sprzęt produkowany jest w Polsce, w Warszawie, przez pana Eryka Smólskiego. Jak można zobaczyć TUTAJ na firmowej stronie, sprzęty hi-fi marki Eryk S Concept reprezentują luksusowe wykonanie i niebanalny design. Wszystkie sygnowane są japońskimi znakami przez co można mieć wrażenie obcowania z produktami pochodzącymi z Kraju Kwitnącej Wiśni a nie z Polski. W ofercie pana Smólskiego oprócz wzmacniacza Red King Premium i podłogówek Ketsus (oba dostępne w wielu odmianach kolorystycznych i wykończeniowych) znaleźć można także inne kolumny i wzmacniacze: monitory Superioro, Nuvo i Frashq oraz wzmacniacze Superior Tube Amp i Digital Amp. Zadziwiająco szerokie portolio jak na niewielką manufakturę.

Warto wspomnieć, że pan Smólski przez długie lata wytwarzał przede wszystkim różne modele kolumn głośnikowych, za wzmacniacze zabrał się niedawno i niejako przy okazji. Ale postawił sobie bardzo wysoką poprzeczkę – zbudować taki wzmacniacz, aby stylistycznie i muzycznie pasował do kolumn Ketsus Special. W rezultacie powstał projekt Red King Prestige, który oparty jest na nietypowych dość lampach elektronowych EL84. Wzmacniacz działa w trybie PSE, czyli z dwoma lampami pracującymi równolegle. Oczywiście design także jest wyszukany, ale o tym szerzej w kolejnym rozdziale.

Wrażenia ogólne i budowa
Co tu dużo pisać, zestaw Eryk S Concept Red King Premium oraz Ketsus Special to bardzo wyrafinowane urządzenia. Ich wzornictwo wręcz powala wyszukaną estetyką i ekskluzywnością. Oczywiście jest to gustowny styl, a nie barokowy. Na przykład obudowa Red King Premium wykonana jest z  lakierowanych na biało płyt MDF, drewna czeczotki i skóry... Z kolei kolumny zbudowane są z grubych płyt, lakierowanych na biały fortepianowy połysk, na dole i z tyłu skrzynek użyto litego drewna hebanu. Z boku kolumny mają wytłoczone poziome linie imitujące listewki, na górze zaś sterczy samotny gwizdek tweetera. Kiedy spojrzeć na wzornictwo Eryk S trudno uwierzyć, że powstają w małej polskiej manufakturze, a nie w jakiejś renomowanej włoskiej firmie z przedziału high-end.

Ketsus Special to szczególna wersja kolumn Ketsus. Pan Smólski podniósł ich efektywność o 3 dB, czyli z 88 dB do 91 dB z myślą o tym, aby optymalnie współpracowały ze wzmacniaczem Red King o mocy 2 x 15 Wat. Mają też nieco zwiększone gabaryty (14 x 40,5 x 101 cm, bez kolców), choć to nadal wymiary kompaktowe. Masa wzrosła do 30 kg/sztuka. Oczywiście, zastosowane głośniki również są nietypowe i dodatkowo nietypowo zaaplikowane. Na samej górze frontowego panelu umieszczono dwa identyczne niewielkie głośniki szerokopasmowe (tzw. fullrange) z papierowymi membranami. Przykryte są wspólną maskownicą (zdejmowaną) wpuszczaną w powierzchnię frontu. Na górze w metalowej mini-obudowie sterczy super-wysokotonowiec – zupełnie jak w topowych konstrukcjach B&W. Te trzy głośniki wspierane są dodatkowymi dwoma niskotonowcami umieszczonymi z boku (powinny być skierowane do wewnątrz podczas odsłuchów). Przykryte są maskownicami ze srebrnego materiały. Nieznani są producenci przetworników, pan Smólski nie podaje takiej informacji, a głośniki przykręcone śrubami z nacięciem w kształcie motylków, trudno je odkręcić. Przetworniki pracują w obudowie typu bas-refleks, z trzema wylotami umieszczonymi na tylnej ściance.

Przy pierwszym kontakcie z Red King Premium (szczególnie kiedy nie ma zamontowanych lamp) trudno w nim rozpoznać wzmacniacz, albowiem wydaje się być jakimś tajemniczym urządzeniem nieznanego przeznaczenia, albo nawet modernistycznym dziełem sztuki – instalacją przestrzenną. Nigdy nie spotkałem się z takim designem. Jest wyjątkowy. Za górną pokrywę i za dolne chassis robią dwie grube płyty MDF, dodatkowo górna ma poprzeczną wstawkę z drewna czeczotki (lub imitującą takie drewno). Natomiast frontowa przestrzeń pomiędzy dwiema płytami przysłonięta jest naturalną skórą (tak, skórą), która w dalszej części przechodzi w metalową płytkę. Za panel czołowy można uznać grubą akrylową płytkę, która przykrywa zamontowany pod nią bladoniebieski wyświetlacz. Informuje o poziomie wzmocnienia i wybranym źródle. Do wzmacniacza można przyłączyć dwa źródła analogowe (wejścia RCA znajdują się tradycyjne z tyłu) lub dwa napowietrzne: Bluetooth i Wi-Fi.

Wracając do budowy wzmacniacza. Na przodzie górnej płyty zamontowano aluminiową tabliczkę z grawerowanym logo Eryk S i japońską literą. Na środku tej tabliczki umieszczono mini-gałkę wzmocnienia siły głosu. Trudno nią manipulować, ale w zestawie jest także pilot (a w zasadzie – pilocik, bo mikroskopijny; przyciski ma wykonane ze skóry). Za jego pośrednictwem można regulować wzmocnieniem lub przełączać źródła. Na górnej płycie znajduje się także sześć złoconych oktali dla mocowania lamp: 2 x 6n6p i 4 x EL84 (dostarczane są w komplecie w estetycznym drewnianym pudełku). Z tyłu górnej pokrywy przykręcono cztery transformatory, dwa głośnikowe i dwa sieciowe (przykryte wspólną puszką), co zaświadcza o tym, że Red King Premium jest konstrukcją dual-mono.

Wzmacniacz spoczywa na trzech solidnych stopach antywibracyjnych typu sandwich. Na tylnym panelu umieszczono dwie pary galanteryjnych, miedzianych gniazd RCA, metalowe terminale głośnikowe (osobne odczepy dla impedancji 4 i 8 Ohm) oraz gniazdo sieciowe IEC wraz z włącznikiem/wyłącznikiem zasilania. Red King Premium można sparować ze źródłem również przy pomocy łączności napowietrznej Bluetooth lub Wi-Fi. Pomocna i przydatna rzecz.




Wzmacniacz Red King przed zainstalowaniem lamp elektronowych

Niebanalny design

Płytka z akrylu, a pod nią wyświetlacz i oko podczerwieni


Pudełko z lampami i futerał z pilotem zdalnego sterowania



Front częściowo wykonany jest ze ...skóry 



Wstawka z drewna czeczoty (lub dobrze je imitująca), a na niej mikro-regulator głośności; nie jest zbyt ergonomiczny

Terminale głośnikowe

Miedziane gniazda RCA

Po środku gniazdo IEC i podświetlany włącznik zasilania



Wyszukany design; białe kolumny prezentują się znakomicie

Boczne ożebrowanie

Tył z hebanu; trzy otwory bass-refleksu

Tabliczka znamionowa



Dwa głośniki szerokopasmowe z papierowymi membranami; nad nimi głośnik super-wysokotonowy

Boczne głośniki niskotonowe przykryte srebrno-szarą materiałową maskownicą

Podstawy z hebanu, od spodu kolce

Aluminiowa tabliczka z wygrawerowanym firmowym logo  

W tle dwa gramofony: Nottingham Analogue Horizon i Lenco L-90


Rzut okiem na cały system odsłuchowy; na zewnątrz kolumny Triangle Esprit Antal EZ
       

Wrażenia odsłuchowe
We wzmacniaczu najpierw należy zamontować sześć lamp elektronowych (NOS 2 x 6n6p i 4 x EL84), które dostarczane są w osobnym drewnianym pudełeczku. Połączyłem Red King Premium z kolumnami Ketsus Special za pośrednictwem kabli głośnikowych XLO UltraPLUS U6-10. Warto podkreślić że wzmacniacz ma jedynie 2 x 15 Wat mocy, ale kolumny dysponują wysoką skutecznością 91 dB, tak więc jest to synergiczny zestaw. Stworzony dla wspólnej pracy.

Należy podkreślić, iż produkty Eryk S to nie są sprzęty dla początkujących amatorów dobrego dźwięku hi-fi, a dla tych bardziej zaawansowanych. Podczas odsłuchów należy odrzucić wszelkie stereotypy dźwiękowe, zapomnieć o tym, jak gra silna integra, klasyczny układ głośnikowy, czy nawet wzmacniacz lampowy na KT88 lub EL34. Eryk S ma odmienną koncepcję brzmienia, by nie rzec – filozofię. Od razu napiszę że jest to brzmienie ujmujące wyszukaną barwą, naturalistycznym ukazywaniem dźwięczności instrumentów oraz spektakularną głębią tonalną. To brzmienie nie porywa wystrzałową energią i dynamiką, lecz pochłania plastycznością, angażuje wysublimowanymi dźwiękami, hipnotyzuje kolorami, ujmuje cielesnością. To dźwięk stricte organiczny, fizyczny i autentyczny. Dotykalny i sensualny. Nasączony nutami.

Komplet zwraca uwagę brzmieniem śpiewnym, jędrnym i barwnym, ale nie do końca selektywnym. Jest wystarczająco detaliczny dla precyzyjnego ukazania 10 – 12 osobowej orkiestry kameralnej, lecz przy większej symfonicznej słuchacz otrzymuje ogólny rysunek, a nie dokładną fotografię. Dlaczego o tym piszę? Bo Eryk S inaczej rozkłada akcenty – bardziej dba o monografię dźwięku, jego soczystą obfitość, różnokolorowe barwy, a także symetryczny wymiar, niż zabiega o zaawansowaną analizę, czy mikroskopowe zgłębianie wszelkich niuansów. Taka cecha jest pożądana, albowiem przedkłada muzykalność przez kliniczność i sterylność dźwięku, przeto odsłuchy charakteryzują się wysokim poziomem satysfakcji, a także, co istotne – rasowym sznytem typowym dla bardzo wyszukanego high-endu. Słychać drgania pojedynczych strun gitar i kontrabasów, ich wibracje i falowanie, powietrze akustyczne, namacalność i żywość dźwięków, teksturę i fakturę wokalu, czy głębokość nasycenia tonów. Natomiast spora część detali pozostaje w tle, niejako w ukryciu, istnieje w drugim szeregu. To piękny obraz – wysycony i kolorowy, ale nie dosłowny, nie ściśle szczegółowy. To brzmienie pełne, pełnokrwiste i przekonujące, a równolegle fenomenalnie czytelne i jednorodne.

Kilka słów należy się opisowi brzmienia kolumn Ketsus Special, bo to one są w przeważającej mierze odpowiedzialne za firmowy styl gry zestawu. Jak już pisałem wcześniej, mają nietypowe głośniki i dodatkowo – niezwyczajnie zaaplikowane. (Przypomnę. Na froncie dwa identyczne niewielkie głośniki szerokopasmowe, w osobnej metalowej mini-obudowie głośnik super-wysokotonowy - wspierane dodatkowymi dwoma niskotonowymi umieszczonymi z boku skrzynek). Takie rozwiązanie techniczne wymaga bardzo dużych umiejętności konstruktorskich i sowitej znajomości praw akustyki. Otóż ta sztuka panu Smólskiemu wyszła fantastyczne. Przede wszystkim głośniki totalnie „znikają” z pomieszczenia odsłuchowego, źródła pozorne są porozmieszczane bardzo precyzyjnie i jednoznacznie na scenie, mają spory ciężar, są masywne i homogeniczne. 

Zjawiska stereofoniczne mają rozległą perspektywę, instrumenty grają szeroko, z rozmachem, czuć ich głębię i wymiar, optymalny kształt i obrys. Dźwięk jest duży, ciągły i bezpośredni. Brzmienie ma aktywny charakter – jest wyraźne i otwarte. Całopasmowe. Holistyczne. Słychać „cały” dźwięk – od najniższego dołu do najwyższej góry, a jednocześnie głośniki nie drażnią buczeniem, czy syczeniem, nie kaleczą sybilantami, nie rażą ostrością. Oferują czyste i soczyste brzmienie podparte tonalnością i emfazą. 

Ketsus Special to idealni partnerzy dla wzmacniaczy lampowych; z tranzystorowymi mogą grać „za prawdziwie” - za szybko i za wyraźnie. Są skrojone do lamp i wraz z nimi tworzą nierozerwalny, bo kompletny i rasowy zestaw. Zaś zestawione z Eryk S Red King komponują, nie waham się użyć sformułowania, „magiczny zestaw”.

Kolumny Eryk S Ketsus Special – cena w Europie 4 900 EUR (w Polsce około 20 000 PLN).
Wzmacniacz Eryk S Red King Premium – cena w Europie 3 900 EUR (w Polsce około 16 000 PLN).
Ceny w Polsce mogą się różnić od podanych powyżej, bo można otrzymać rabaty w wybranych punktach sprzedaży. 

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Fezz Audio Titania oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Studio 16 Hertz Canto One New (test TU), Polk Audio T50 i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Schiit Bifrost Multibit (test TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Asus Pro P43E.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black (test TU) i Lenco L-90 z wkładką Goldring Elan (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono (test TU), iFi iPhono2, Primare R32 (test TU) i Trilogy 906 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Sonorous II (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), S.M.S.L. sAp-8 i Divaldi AMP-01 (test TU).
Okablowanie: Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS. Pełne okablowanie AirTech seria Evo.
Akcesoria: podstawa pod gramofon Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki Sevenrods Speaker Jumper.



Gramofon Pioneer PLX-1000 w stałym wyposażeniu Stereo i Kolorowo

$
0
0
Pół roku temu na łamach Stereo i Kolorowo opisywałem japoński gramofon Pioneer PLX-1000 (czytaj test TUTAJ). Sprzęt na tyle mnie zafascynował, iż postanowiłem na stałe wyposażyć mój domowy (i jednocześnie testowy) system hi-fi w PLX-1000. Tak, to gramofon dla DJ-ów, stricte profesjonalny i (o mój Boże!) z napędem bezpośrednim, a nie po audiofilsko paskowym. Zresztą nie trzeba być analogowym super znawcą, aby od razu zauważyć duże podobieństwo Pioneera do innego kultowego gramofonu typu Direct Drive, a mianowicie do japońskiego Technics SL-1000MK2 (i następnych modeli).

Aby nie zanudzać Czytelnika szczegółowym opisem (który jest dostępny pod wklejonym powyżej linkiem), przytoczę jedynie jego konkluzję:

"Dla mnie gramofon Pioneer PLX-1000 z napędem bezpośrednim (Direct Drive) to bardzo pozytywne odkrycie. Otóż okazało się, że tak „nie audiofilski”, profesjonalny sprzęt dla DJ-ów po zaaplikowaniu odpowiedniej wkładki i przedwzmacniacza gramofonowego może zagrać nie gorzej niż gramofon z napędem paskowym. Mówiąc szczerze, w moim przekonaniu, PLX-1000 reprezentuje bardzo wysoki poziom nie tylko solidności budowy i wykończenia, ale także wybornie realistyczny i naturalny dźwięk o bardzo przyjemnej barwie; wspaniale nasycony i pełny. To brzmienie, które doskonale ukazuje złożoność ludzkiego głosu, dzięki czemu odsłuchy wokalistyki z płyt analogowych przynoszą dużą dozę satysfakcji i wstęp do analogowego raju. Polecam koniecznie posłuchać Pioneer PLX-1000, bez oglądania się na jego „didżejskość”, bo może okazać się on prawdziwym best-buy w stosunku do dużej liczby gramofonów hi-fi i to wcale nie tych najtańszych!".

No cóż, uważam Pioneer PLX-1000 za wyjątkowo dobry gramofon, dlatego od dziś będzie u mnie stałym gościem. Póki co, zamontowałem w nim wkładkę typu MC Ortofon Quintet Blue, potem przyjdzie pora na Ortofon Quintet Bronze. Przedwzmacniacz to Primare R32, potem przyłączę nowy iFi iPhono2.



Gigantyczny karton z PLX-1000; ale jest co pakować, albowiem sam gramofon waży ponad 13 kg!

Rzut oka na otwarty karton


Akcesoria; w komplecie są także dodatkowe obciążniki, kabel sieciowy, uziemienia i całkiem niezłej jakości przewód RCA ze złoconymi stykami; jest jeż specjalna mata do skreczowania

Solidny napęd typu Direct Drive

Odlewany metalowy talerz

Gumowa mata


Mata filcowa

Gniazda RCA po audiofilsku złocone; gniazdo sieciowe IEC

Pokrywa też jest w zestawie

Nacisk igły ustawiłem ciut powyżej niż rekomendowane 2,3 grama




Wkładka Ortofon Quintet Blue do PLX-1000 pasuje jak ulał

Montaż wkładki Quintet Bronze do headshella Pioneer; należy zachować odległość 54 mm pomiędzy punktem igły a nasadą headshella


Zbliżenie na Ortofon Quintet Bronze


Gram z PLX-1000, wzmacniacz to Hegel H160

Wkładki gramofonowe MC Ortofon Quintet Blue i Ortofon Quintet Bronze

$
0
0


Wstęp
Od dystrybutora Mediam z Krakowa otrzymałem do testów dwie ciekawe wkładki gramofonowe: Ortofon Quintet Blue i Ortofon Quintet Bronze. To wkładki z ruchomymi cewkami, czyli tzw. Moving Cartridge (MC). Zostały wprowadzone do sprzedaży niecałe dwa lata temu; to najnowsza seria duńskiego Ortofona. Quintet jest niejako rozwinięciem lub uzupełnieniem serii 2M, która obejmuje wyłącznie wkładki typu MM (Moving Magnet). Są tu identycznie nazwane "kolorowe" wkładki: podstawowa Red, średnie Blue i Bronze, aż do topowej Black (osobne propozycje adresowane są dla odsłuchów mono i 78 RPM). Nie ukrywam, że bardzo lubię firmowy dźwięk Ortofona, prywatnie na co dzień używam w gramofonie Nottingham Analogue Horizon wkładkę typu MM Ortofon 2M Black. Wcześniej testowałem wkładki Ortofon 2M Red, 2M Blue i 2M Bronze.

W skrócie pisząc, Quintet Blue ma zamontowaną igłę ze szlifem eliptycznym, a Quintet Bronze bardziej zaawansowaną Fine Line. Dlatego też Bronze charakteryzuje się nieco lepszymi parametrami technicznymi, a przez to i dźwiękowymi.

Ortofon Quintet
Ortofon na swojej stronie podaje, że od 1948 roku wprowadził do użytku ponad 100 (!) wkładek typu Moving Coil, co jest fenomenalnym wynikiem. Seria Quintet jest więc logicznym następstwem tego faktu. Wszystkie modele Quintet mają korpus (body) wykonany z termoplastycznego tworzywa sztucznego o nazwie ABS (kopolimer akrylonitrylo-butadinenowo-styrenowy). Warto wiedzieć, że jest to zaawansowane technologicznie tworzywo. Jest uzyskiwane na drodze polimeryzacji emulsyjnej syntetycznym terpolimerem będącym mieszanką składającą się z merów trzech związków chemicznych występujących najczęściej proporcjach: 15 – 35 % akrylonitrylu, 5 – 30 % butadienu i 40 – 60 % styrenu. ABS charakteryzuje się wieloma zaletami takimi jak: dużą twardością i wysoką udarnością, czyli odpornością na zarysowania i uszkodzenia. Odporny jest na mięknięcie w wysokiej temperaturze. Jest jednym z niewielu tworzyw sztucznych, które można pokrywać warstwami metalicznymi podczas obróbki galwanicznej. Ponadto cechuje się wysoką jakością powierzchni, jest po prostu wizualnie estetyczny. A jeżeli do tego dodać fakt, iż tworzywo to jest lekkie, tak więc do budowy korpusów wkładek gramofonowych nadaje się idealnie. Z kolei japońska firma Final Audio używa ABS jako materiał do budowy muszli słuchawek serii Sonorous. Ciekawostką jest to, iż ABS jest rutynowo używany do wytwarzania ...klocków Lego, bowiem jest to materiał wyjątkowo oporny na uszkodzenia i pęknięcia. Zresztą ten kopolimer został oryginalnie opracowany przez Duńczyków znanych z technologii innowacyjnych i inteligentnych plastików. Kończąc przydługi wykład o ABS wspomnę, że swojego czasu Citroën używał to tworzywo do konstrukcji karoserii swojego samochodu Méhari.

Wracając do budowy Quintet. Wkładki mają zamontowane magnesy neodymowe dla osiągnięcia optymalnej wydajności. Natomiast niska impedancja wewnętrzna sprawia, że ​​kartridże mniej są wrażliwe na obciążenia, co tym samym gwarantuje kompatybilność z szeroką gamą przedwzmacniaczy i transformatorów. Montaż Quintet jest łatwy i bezpieczny przy użyciu wkrętów. Aluminiowa górna rama ma gwintowane otwory mocujące. Wkładki są wyposażane w śruby montażowe o długości 5 mm lub 7 mm. Serię Quintet wyróżniają kąty proste i proste linie korpusu, dzięki temu igła jest dobrze widoczna, ma duży dystans między powierzchnią płyty winylowej a dnem wkładki. Ułatwia to również poprawne mocowanie i justowanie wkładki do ramienia.

Producent podaje, iż każdy z pięciu modeli Quintet ma swój indywidualny styl gry, odmiennie określa ekspresję dźwięku. Quintet Red jest wkładką uniwersalną, która zapewnia otwarty, dynamiczny dźwięk z lekką nutką ciepła. Quintet Blue dodaje więcej dynamiki i rozdzielczości, brzmi bardziej otwarcie i odtwarza więcej szczegółów. Quintet Bronze dodaje jeszcze więcej szczegółów i rozdzielczości, ale w sposób bardzo wyrównany. Z kolei Quintet Black zapewnia wszystko, co najlepsze; łączy realizm z rozdzielczością, dostarcza dokładny wgląd w każde nagranie. Tyle podaje Ortofon, czas na odsłuchy.

Dane techniczne Quintet Blue
Napięcie wyjściowe przy 1000 Hz, 5cm/sec. : 0,5 mV
Balans kanałów przy 1 kHz: < 1,5 dB
Separacja kanałów przy 1 kHz: > 21 dB
Separacja kanałów przy 15 kHz: > 14 dB
Zakres pasma – 3 dB: 20 – 25 000 Hz
Pasmo przenoszenia: 20 – 20 000 Hz + 2,5 / - 2,5 dB
Zdolność trackingu przy 315 Hz przy zalecanej sile nacisku igły: 70 µm
Zgodność dynamiczna, boczna: 15 µm/mN
Typ igły: Nude Elliptical
Rozmiar promienia końcówki igły: r/R 8/18 µm
Zakres siły nacisku igły: 2,1 - 2,5 g (21-25 mN)
Zalecana siła nacisku igły: 2,3 g (23 mN)
Kąt nachylenia igły: 20°
Impedancja wewnętrzna, rezystancja DC: 7 Ohm
Zalecana rezystancja cyklu ładunkowego: > 20 Ohm
Kolor wkładki, obudowa/igła: Blue
Masa: 9 g

Dane techniczne Quintet Bronze
 Napięcie wyjściowe przy 1000 Hz, 5cm/sec. : 0,3 mV
Balans kanałów przy 1 kHz: < 1,2 dB
Separacja kanałów przy 1 kHz: > 23 dB
Separacja kanałów przy 15 kHz: > 15 dB
Zakres pasma – 3 dB: 20 – 25 000 Hz
Pasmo przenoszenia: 20 - 20 000 Hz + 1,5 / - 1,5 dB
Zdolność trackingu przy 315 Hz przy zalecanej sile nacisku igły: 80 µm
Zgodność dynamiczna, boczna: 15 µm/mN
Typ igły: Nude Fine Line
Rozmiar promienia końcówki igły: r/R 8/40 µm
Zakres siły nacisku igły: 2,1 - 2,5 g (21-25 mN)
Zalecana siła nacisku igły: 2,3 g (23 mN)
Kąt nachylenia igły: 20°
Impedancja wewnętrzna, rezystancja DC: 5 Ohm
Zalecana rezystancja cyklu ładunkowego: > 20 Ohm
Kolor wkładki, obudowa/igła: Bronze
Masa: 9 g



Estetyczne i przemyślane opakowania






Kilka zbliżeń na wkładki; korpusy wykonane są z tworzywa ABS (kopolimer akrylonitrylo-butadinenowo-styrenowy)



Gramofon Nottingham Analogue Horizon to wymarzony kompan dla wkładek Ortofon Quintet 

Siła nacisku ustawiona na ciut wyższą niż rekomendowane 2,3 grama




Zbliżenie na Quintet Blue

Quintet Blue w gramofonie Pioneer PLX-1000

Montaż Quintet Bronze do headshella

Igła ze szlifem Fine Line

Siłę nacisku igły w Bronze ustawiam na nieco więcej niż zalecane 2,3 grama


Zbliżenie na Ortofon Quintet Bronze

Ortofon Quintet Bronze plus gramofon Pioneer PLX-1000

Rzut oka na system odsłuchowy; kolumny zewnętrzne to Triangle Esprit Antal EZ, wewnętrzne - Pylon Diamond 28


Wrażenia dźwiękowe
Powyższe wkładki najpierw aplikowałem w gramofonie Nottingham Analogue Horizon (tu mam na co dzień zainstalowaną wkładkę Ortofon 2M Black), a potem w Pioneer PLX-1000 z napędem bezpośrednim (Direct Drive). Przedwzmacniacze gramofonowe to za każdym razem Trilogy 906 i iFi iPhono2. Dokładana lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Quintet Blue
Już we wstępie napisałem, że bardzo lubię firmowy styl gry wkładek Ortofon, jednak do tej pory miałem do czynienia jedynie z serią 2M. Seria MC Quintet to dla mnie nowość. Odsłuchy rozpocząłem od wkładki niższej, czyli Quintet Blue. Uwagę zwraca jej wysoka dynamika grania - energia i żar brzmienia są intensywniejsze niż to ma miejsce w przypadku serii 2M. Brzmienie jest bardziej bezpośrednie oraz masywniejsze, ale równolegle jest jednorodne i spójne. Na pewno Blue zachwyca gładkością i soczystością, podparte świetnym wglądem w detale i doskonałą organizacją przestrzeni. Zapewnia obszerną przestrzeń, daleką głębię i szczegółowy opis dźwięku tej panoramy. Przynosi widoczność nie tylko pierwszego planu, ale również drugiego i trzeciego, zaś tło jest ciemne, wręcz czarne, co daje doskonałą czytelność niuansów zawieszonych w trójwymiarowej przestrzeni. Dostrzegalność mikroelementów dźwięku jest pierwszorzędna (ale po przełożeniu wkładki na Quintet Bronze okaże się, że może być jeszcze lepiej). Blue dostarcza nie tylko dobrą analizę dźwięku, wnikliwość tonalną, ale również lekkie podgrzanie średnicy, jak i analogową organiczność wraz z rasową plastycznością. Dzięki temu brzmienie nie jest osuszone, kliniczne, pozbawione emocji, a odwrotnie – przesiąknięte ciepłem, napełnione kulturą, nasączone cyzelunkiem. Dźwięk jest lekki i wrażliwy, a jednocześnie muskularny i żywy, podany z odpowiednim tempem, szybkim timingiem i sporą otwartością.

Warte podkreślenia jest fakt, że Quintet Blue to wyśmienity wybór dla każdego rodzaju muzyki, a szczególnie rytmicznej. Rock, blues i elektronika mają szansę na zarówno na realizm i bit. Kończąc opis, dodam, że powyższa wkładka charakteryzuje się niską podatnością na trzaski płyt i słabym szumem powierzchniowym, ale to korzystna norma w Ortofon.

Quinet Bronze
Najprościej byłoby napisać, że Quitet Bronze brzmi tak jak Quintet Blue, tylko nieco lepiej i byłaby to stuprocentowa prawda, bo tak jest w istocie rzeczy, ale z jednym zastrzeżeniem. W związku z tym, iż Blue ma zamontowaną igłę ze szlifem eliptycznym, a Bronze bardziej zaawansowaną Fine Line, więc Bronze charakteryzuje się nieco lepszymi parametrami technicznymi. I to słychać. Smukły, bo wydłużony, profil diamentowej igły Nude Fine Line wygarnia z rowków znacznie więcej informacji niż Quintet Blue, dotyczy to w szczególności najwyższych częstotliwości. Lepsza jest rozdzielczość, widocznych jest więcej szczegółów, separacja źródeł korzystniejsza. To zjawisko przejawia się wyższą czytelnością instrumentów, ale również wyższą czystością i koherencją. Dbałość o detale stoi na wyższym poziomie, wykończenie tonalne jest dokładniejsze, a dźwięczność dłuższa. Bez wątpliwości Bronze dostarcza bardziej zaawansowane brzmienie, wyraźniejsze i obszerniejsze (niż Blue).

Podsumowując. Obie wkładki cechują się pięknym i żarliwym dźwiękiem, który jest angażujący, trójwymiarowy i przyjazny dla uszu. Gdybym miał jednak pozycjonować opisywane dwa modele, to napisałbym następujące słowa. Quintet Blue dzięki swojej doskonałej rytmiczności i soczystości brzmienia jest predysponowany przede wszystkim dla mocniejszych gatunków muzyki (rock, elektronika, etc.). Z kolei Quintet Bronze z wysokogatunkowym cyzelunkiem, dbałością o detal, jak i doskonałą rozdzielczością sprawia, że muzyka klasyczna zostanie odtworzona z należytą mocą i natężeniem oraz z aktywnym powietrzem wokół każdego z instrumentów.

Ortofon Quintet Blue – cena w Polsce 1 700 PLN.
Ortofon Quintet Bronze – cena w Polsce 2 500 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Fezz Audio Titania, Eryk S Red King Premium (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Studio 16 Hertz Canto One New (test TU), Eryk S Ketsus Special (test TU), Pylon Diamond 28, Polk Audio T50 i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Schiit Bifrost Multibit (test TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Asus Pro P43E.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z Ortofon 2M Black (test TU) i Lenco L-90 z wkładką Goldring Elan (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono (test TU), iFi iPhono2, Primare R32 (test TU) i Trilogy 906 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Sonorous II (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), S.M.S.L. sAp-8 i Divaldi AMP-01 (test TU).
Okablowanie: Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS. Pełne okablowanie AirTech seria Evo.
Akcesoria: podstawa pod gramofon Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki Sevenrods Speaker Jumper.



Słuchawki planarne Audeze Sine - zapowiedź testu

$
0
0
Wczoraj otrzymałem do testów premierowe słuchawki Audeze Sine. To z kilku powodów wyjątkowe słuchawki. Przede wszystkim to model, który ma zaaplikowane bardzo zaawansowane przetworniki magnetoplanarne (technologia Uniforce, Fluxor) a jednocześnie charakteryzuje się bardzo niską masą własną (320 gram). Co więcej, Audeze Sine można złożyć jak zwykłe słuchawki, przenosić je w niewielkim etui, co znacznie zwiększa ich mobilność. Dodatkowo Sine to nie wielgachne słuchawy wokółuszne, a nauszne - muszle osiadają na małżowinach usznych. Ale to nie koniec innowacji. Dużym postępem jest zastosowanie (jako opcja) przewodu słuchawkowego z końcówką Apple Lightgning wpinaną bezpośrednio do iPhone lub iPad w miejsce klasycznego wtyku jack 3,5 mm. Umożliwia to bezpośredni przesył 24-bitowy High-Resolution. Warto też podkreślić, że nowe Audeze zostały zaprojektowane przez BMW DesignWorks i są wytwarzane na terenie USA w kalifornijskim zakładzie.


Intrygujący projekt rodem z BMW DesignWorks - zdjęcie ze strony Audeze








Kolumny Pylon Diamond 28 - zapowiedź testu

$
0
0
Kolumny Pylon Diamond 28 (zobacz TUTAJ) zamówiłem u jarocińskiego producenta jeszcze pod koniec maja, albowiem po testach mniejszych modeli Pylon Diamond 25 (czytaj TUTAJ) zdecydowałem, że muszę koniecznie wyposażyć swój system audio hi-fi w te skrzynki. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta - bo to są rewelacyjne kolumny w swojej cenie! Dobrze grające, solidnie zbudowane i pierwszorzędnie wykończone. Tak napisałem o Diamond 25 w podsumowaniu testu: "Pylon Diamond 25 to kolumny, które każą przewartościować pojęcie i definicję high-fidelity. Albowiem kosztują około 5 500 - 5 900 PLN (w zależności od wersji wykończenia) a grają jakby nie istniały ograniczenia budżetowe i nie obowiązywały zwykłe prawa fizyki. Diamond 25 to doskonały dźwięk zaproponowany w więcej niż rozsądnej cenie. A do tego pierwszorzędnie wykończenie i piękna prezencja. Czego chcieć więcej? Fantastyczne głośniki. Pełna rekomendacja!".

Jednak najpewniej Czytelnik zapyta, dlaczego musiałem czekać na zamówione kolumny Diamond 28 ponad miesiąc? Nie, nie wynika to z cyklu produkcyjnego Pylon Audio. Po złożeniu indywidualnego zamówienia w innym niż zwyczajowe wykończenie lakieru lub forniru, Pylon Audio zazwyczaj wyrabia się w tydzień, góra w dwa. W moim przypadku najpierw pomyślałem, że fajnie byłoby mieć Diamenty w białym lakierze fortepianowym, ale potem doszedłem do wniosku, że mam już takie kolumny (Triangle Esprit Antal EZ) po co więc drugie. Pozwoliłem sobie więc zmienić zdanie, a załoga Pylon Audio w swej nieograniczonej cierpliwości zmieniła moje wcześniejsze zamówienie. Ostatecznie zdecydowałem się na wykończenie jasnego dębowego forniru uszlachetnionego tzw. olejowoskiem, co jest firmową nowością. Pylon Audio właśnie wprowadza rozszerzoną ofertę dębowych fornirów olejowoskowych - są tu wybarwienia takie jak: Dark Oak, Chocolate, Valnut, Characol, Super White, Smoked Oak i kilka innych. Od razu napiszę, że na żywo prezentują się one zabójczo. Nie bez znaczenia jest fakt, że w 2,5 drożnej konstrukcji zastosowano cenioną 19 mm kopułkę tekstylną firmy Scan Speak, natomiast średnie tony i dół pasma powierzono parze 18 cm przetworników norweskiego Seas.

Tym samym, kolumny Pylon Diamond 28 zasiliły stałe wyposażenie odsłuchowe i testowe Stereo i Kolorowo, ale w związku z tym, iż nie opisywałem jeszcze modeli Diamond 28, tak więc planuję w lipcu opublikować ich zwyczajową recenzję. Zapraszam.










Różnie wybarwienia dębowego forniru pokrywanego olejowoskiem - zdjęcie z Facebook Pylon Audio

Plan recenzji - lipiec 2016 r.

$
0
0

Dwa ujęcia z gdyńskiego Open'er Festival (29 czerwca - 2 lipca), w którym to załoga Stereo i Kolorowo bierze aktywny udział

* * *

Czas szybko płynie, połowa roku minęła. przyszło lato. Lipiec i sierpień to czas odpoczynku, wyjazdów, zwalniania obrotów, tak więc Stereo i Kolorowo również nieco zmniejszy częstotliwość publikowania testów i ich zapowiedzi. Planuję dokończyć to, czego nie zdążyłem zrecenzować w czerwcu i ewentualnie dodać z góra dwie nowe zapowiedzi.

1. Mam już na ukończeniu test nowego polskiego wzmacniacza lampowego Fezz Audio Titania (czytaj anons TUTAJ). Super maszyna na lampach elektronowych KT88!




2. Zaraz potem planuję opisać premierowy przedwzmacniacz gramofonowy iFi iPhono2 (zobacz TUTAJ). Mogę uchylić rąbka tajemnicy, że phono ten gra bardzo obszernym i zaangażowanym dźwiękiem o rasowym sznycie high-fidelity.




3. W kolejce czekają amerykańskie kolumny Polk Audio T50 (czytaj TUTAJ). Owszem, to budżetowe głośniki, ale bardzo dobrze grające. Warto im przyjrzeć się bliżej.




4. Od kilku dni słucham muzyki na najnowszych słuchawkach magnetoplanarnych amerykańskiej stajni Audeze, czyli Audeze Sine (zobacz TUTAJ). To stricte mobilne, kompaktowe słuchawki w muszlach których zamknięto pełnowymiarowe przetworniki planarne 70 x 80 mm. Świetny dźwięk, piękne wykonanie.




5. Niedawno stałem się posiadaczem kolumn podłogowych Pylon Diamond 28 (zapowiedź TUTAJ) w wykończeniu jasno-dębowym forniru uszlachetnionego olejowoskiem. Referencyjne wykonanie! Mam zamiar opublikować ich test gdzieś w połowie lipca, może ciut później.




6. Krakowski dystrybutor Mediam zapowiada wysyłkę przedwzmacniacza gramofonowego dla wkładek MM Audion Premier Moving Magnet Phono Stage (czytaj TUTAJ). Ciekawy sprzęt. Mediam informuje, że wraz z phono wyśle uniwersalny transformator MC Ortofon ST-7 (zobacz TUTAJ).




Tak wygląda lipcowy plan, zaś jakie będzie wykonanie - czas pokaże. Zapraszam do letniej lektury Stereo i Kolorowo.

Wzmacniacz lampowy Fezz Audio Titania

$
0
0


Wstęp
W grudniu zeszłego roku opisywałem premierowy wzmacniacz lampowy produkcji polskiej firmy Fezz Audio; był to model Silver Luna (czytaj test TUTAJ) oparty o lampy elektronowe EL34. Wzmacniacz ten odniósł w kraju duży sukces, dużo o nim pisano, pojawiło się kilka wielce korzystnych recenzji – urządzenie to trafiło w sam środek oczekiwań polskich melomanów. Można napisać, iż rynek czekał na takiego typu wzmacniacz. Konstruktorzy Fezz Audio, uskrzydleni powodzeniem swojego debiutanckiego projektu, przygotowali więc tym razem wzmacniacz bardziej zaawansowany, tym razem na lampach elektronowych KT88. Otrzymał nazwę Fezz Audio Titania. Po raz pierwszy został zaprezentowany w maju br. na wystawie audio High End w Monachium. Zaś już na początku czerwca przyjechał na testy do Stereo i Kolorowo.
Zanim przejdę do opisu Titanii przypomnę, że za istnienie Fezz Audio odpowiedzialni są bracia Lachowscy z Księżyna k/Białegostoku, którzy z tym projektem wyrośli z innej swojej firmy, a mianowicie z Toroidy.pl (założonej przez ich ojca). Toroidy.pl zajmuje się konstruowaniem i produkcją transformatorów toroidalnych, zasilaczy i innych komponentów adresowanych do sprzętu audio. Warto wspomnieć, że przedsiębiorstwo podjęło się niełatwego zadania aplikacji transformatorów toroidalnych sieciowych i głośnikowych na potrzeby wzmacniaczy lampowych. W tym celu  opracowano oryginalną technologię produkcji rdzeni oraz nawijania nań przewodów. Po kilku latach badań wyprodukowano transformatory głośnikowe przeznaczone do praktycznie każdego rodzaju wzmacniacza lampowego (Single-Ended, Push-Pull. Etc). Co istotne, udało się uzyskać tak wysokie i precyzyjne parametry toroidów, że nawet Japończycy mogą poczuć się zawstydzeni. I to wszystko działo się w zakładzie położonym w niewielkim Księżynie pod Białymstokiem…
Wrażenia ogólnie i budowa
Jak nazwę Silver Luna można tłumaczyć na „Srebrny Glob” (czyli to nasz bliskoziemski Księżyc), tak najpewniej Titania to księżyc Urana, bo takie imię nosi jeden z satelitów tej planety (a pochodne z mitologii Greków). W przygotowaniu zaś jest wzmacniacz na lampach 300B nazwany Mira Ceti; to gwiazda zmienna w gwiazdozbiorze Wieloryba. Ale schodząc na Ziemię. Nowa Fezz Audio Titania to wzornicze rozwiniecie modelu Silver Luna. I bardzo udane, warto dodać. Wzorniczo oba są do siebie podobne: to styl lekko vintage, takie same gałki wzmocnienia i selektora źródeł, identyczny sposób wykończenia stalowej obudowy metalizującym lakierem i posadowienie na zgrabnych chromowanych nóżkach. Różnice dotyczą głównie rozmiarów – Titania jest znacznie szersza niż Silver Luna (410 cm versus 320 cm) i masy (17,5 kg i 15,3 kg). Na pokrywie Titanii umieszczono nieco inne puszki transformatorów, te okrągłe są analogiczne, lecz zamiast jednej wydłużonej (tak jest w Silver Luna) zastosowano dwie o trójkątnych kształtach.
Należy napisać, że Titania prezentuje się znakomicie – to ascetyczny design, ale efektowny. Nie przekombinowany. Uwagę przykuwa nie tylko oryginalny projekt, ale również pierwszorzędne wykonanie, dbałość o detale wykończenia, efektowny lakier obudowy (dostępny w kilku różnych kolorach), wycyzelowana płyta z logo Fezz Audio na froncie. To wszystko sprawia, że ma się wrażenie obcowania z produktem wysoko przemyślanym, solidnym i rzetelnym. Kompletnym. A przecież staż Fezz Audio w produkcji wzmacniaczy lampowych nie przekracza roku!  
Podobnie jak w Silver Luna wzmacniacz ma z tyłu zainstalowane tylko trzy pary gniazd wejściowych i odczepy głośnikowe osobne dla impedancji 4 i 8 Ohm. Tam też znajduje się gniazdo sieciowe IEC i włącznik zasilania. Oszczędność i puryzm. Żadnych bajerów typu gniazda cyfrowe, antenki łączności Bluetooth, czy gniazd dla iPhone’a. Mnie to w stu procentach przekonuje. Titania to lampowy wzmacniacz stereofoniczny, a nie urządzenie wielofunkcyjne.
À propos lamp. Titania oczywiście konstrukcyjnie jest oparta o KT88 w końcówkach mocy oraz ECC83 (12AX7) w układzie przedwzmacniacza. Nabywca w komplecie otrzymuje (w osobnym kartoniku) cały zestaw lamp elektronowych do samodzielnego montażu. Wart podkreślenia jest fakt, iż lampy KT88 i ECC83 pochodzą od renomowanego producenta Electro-Harmonix. Nie jest może topowy, ale na pewno rzetelny i doskonale trzymający parametry. Po wypakowaniu wzmacniacza lampy należy umieścić we właściwych gniazdach (są dokładnie pooznaczane cyframi od 1 do 6). Nawet dziecko by sobie z tym poradziło. Miłą niespodzianką jest to, że producent dostarcza wzmacniacz już z ustawionym i pomierzonym BIAS. Nie trzeba tego robić indywidualnie przy wstępnym rozruchu, ale oczywiście gdzieś po miesiącu, dwóch eksploatacji już by się przydało. Cała procedura ustawienia BIAS jest szczegółowo opisana w instrukcji obsługi wzmacniacza (dołączanej doń lub dostępna na internetowej stronie Fezz Audio). Niestety, lampy elektronowe nie mają żadnej ochrony – w zestawie brak klatki ochronnej. Może z czasem producent coś takiego zaproponuje?
Zacytować wypada Fezz Audio, które tak pisze o konstrukcji wzmacniacza: „Toroidalne transformatory sygnałowe mające zastosowanie w układach wyjściowych wzmacniaczy lampowych to wyrób, któremu firma Fezz poświęciła wyjątkowo dużo czasu. Budowa stanowisk pomiarowych opartych na różnych rodzajach lamp oraz żmudne, bardzo czasochłonne pomiary trwały blisko 12 miesięcy. W tym okresie wykonano około sto prototypowych transformatorów, które pozwoliły na wykonanie prób, a zarazem na zdobycie szerokiej wiedzy dotyczącej mechanizmów działania toroidu w torze wyjściowym wzmacniacza lampowego.

Badania te wykazały, że zastosowanie rdzeni toroidalnych wpływa na kilka bardzo interesujących zalet w stosunku do rdzeni kształtkowych pracujących w tym samym układzie. Zoptymalizowany konstrukcyjnie toroidalny transformator wyjściowy wykazuje się przede wszystkim znakomitym stopniem sprzężenia pomiędzy uzwojeniem pierwotnym i wtórnym. Skutkuje to uzyskaniem niespotykanie niskiej wartości indukcyjności rozproszenia. W połączeniu z bardzo wysoką indukcyjnością uzwojenia pierwotnego wzmacniacz uzyskuje bardzo wysokie wartości dobroci."
Dane techniczne
Typ: stereofoniczny wzmacniacz lampowy
Moc wyjściowa: 2 x 45 W / 8 Ω
Typ układu: Push-pull klasa AB1
Impedancja wyjściowa: 4 Ω / 8 Ω
Wejścia: 3 x RCA
Zniekształcenia THD: < 0,2%
Pasmo przenoszenia: 18 Hz-103 kHz (-3 dB)
Pobór mocy: 180 W
Bezpiecznik : 3,15 AT
Masa: 17,5 kg
Wymiary: 420 x 410 x 175mm
Lampy: KT88 x 4 (power output), ECC83 (12AX7) x 2 (pre-amplifier and power drivers)



Lampy Electro-Harmonix dostarczana są w osobnych pudełkach

Lampy należy zamontować własnoręcznie, nie jest to czynność skomplikowana, a instrukcja obsługi jest w tym bardzo pomocna

Lampy elektronowe KT88 w roli głównej 


Skromny, a jednocześnie efektowny design


Trójkątne pokrywy transformatorów

Titania stoi na platformie Rogoz-Audio, a ta na stoliku Solid Tech

Po środku kolumny Eryk S Concept Kestus



Na zewnątrz kolumny Triangle Esprit Antal EZ, wewnątrz - Pylon Diamond 28

Wrażenia dźwiękowe
Do wzmacniacza Titania przyłączałem przede wszystkim trzy pary kolumn podłogowych: Pylon Diamond 28, Triangle Esprit Antal EZ i Eryk S Concept Ketsus, a także monitory Studio 16 Hertz Canto One New. Przewody głośnikowe to XLO UltraPLUS U6-10 na zmianę z AirTech Evo. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.
Tytułem wstępu do wrażeń odsłuchowych. Konstruktorom Fezz Audio udało się zaproponować bardzo udany model na lampach EL34, czyli Silver Luna. Wzmacniacz ten zapewnia świetny dźwięk a równolegle nie kosztuje majątku. Silver Luna to przede wszystkim brzmienie nasycone i wiarygodne, a jednocześnie precyzyjne i naturalne. Brzmienie bez oznak agresji, czy nerwowości, gładkie i barwne. Zrównoważone i rytmiczne. Zupełnie jak „nie lampowe” w powszechnej świadomości. Nie chcę tym samym pisać, że Fezz Audio brzmi w stu procentach jak rasowy tranzystor, bo ma przyjazne dla uszu delikatne docieplenie średnicy, czy lekkie zaokrąglenie basów. Generalnie gra fantastycznie. I trudno z tym dyskutować. Dlatego po otrzymaniu Titanii do testów zastanawiałem się czy wzmacniacz ten może rzeczywiście zagrać jeszcze lepiej w wartościach bezwzględnych niż doskonały Silver Luna? Niekiedy ulepszenie i rozbudowa układów w audio hi-fi nie musi iść w parze z rzeczywistym i odczuwalnym postępem, a jedynie z lekką modyfikacją. Tak w przypadku Titanii nie stało się, to naprawdę wzmacniacz progresywny w stosunku do Silver Luna i to w całej brzmieniowej rozciągłości.
Dźwięk Titanii określić można jako ofensywny i rytmiczny, mocarny i plastyczny, a równolegle jako przykładnie rygorystyczny i ujmująco barwny. To mieszanka stylu lampowego i tranzystorowego, ale ze wskazaniem na ten drugi. Fezz Audio z lampowości ma w sobie pewnego rodzaju lekkość i eteryczność dźwięku, niejaki ciepły powab i okrągłość tonalną, ale bez najmniejszych cech dosładzania, przegrzewania, czy sklejania brzmienia (jak to lubią czynić niektóre lampowce). Czuć wspaniały żar i energię, ale brak tu tłustości brzmienia, jakichś spowolnień. Dźwięk jest pełny, ale nie przerysowany , nie obrośnięty sadłem. To pełnia, gęstość - przekaz z dalekim pogłosem, wyraźnymi planami i ładną kolorystyką. Pierwsze plany są mocne i gęste, są też rozdzielcze i bez problemu pokazują zarówno bujną średnicę, jak i bardzo zróżnicowaną górę. Soprany są pięknie rozdzielcze i doskonale dźwięczne. Dalsze plany też są obecne, ale już nie są tak kapitalnie urozmaicone jak pierwsze. Są widoczne, ale mają na sobie lekką woalkę, słychać ich dystans. Nie jest to zarzut, a stwierdzenie faktu, albowiem ukazanie realnej głębi sceny to zadanie dla wzmacniaczy powyżej 15 000 PLN lub więcej.  
Warto podkreślić, iż Titania doskonale czuje i rozkłada przestrzeń. Scena jest bardzo szeroka, bez wątpliwości sięga poza obrys kolumn, wychodzi nawet nieco do przodu poza frontową linię głośników, podchodzi blisko do słuchacza, czuć ją wręcz na wyciągnięcie ręki. Zaś stereofonia jest proporcjonalna, rozchodzi się symetrycznie niczym odbicia lustrzane. To bardzo duża zaleta polskiego wzmacniacza.
Kilka słów o współpracy z kolumnami. Jak już napisałem, przyłączałem do Titanii cztery pary kolumn: podłogowe Pylon Diamond 28 (skuteczność 90 dB), Triangle Esprit Antal EZ (92 dB) i Eryk S Concept Ketsus (91 dB), a także monitory Studio 16 Hertz Canto One New (97 dB). Wzmacniacz dysponuje niezłą mocą jak na urządzenie lampowe, bo aż 2 x 45 Wat, co jest parametrem wystarczającym do prawidłowego wysterowania nawet trudnych kolumn. Z testowymi Titania poradziła sobie lekko i swobodnie. Nie chcę opisywać dokładnego dźwięku poszczególnych zestawów, bo wszystkie zagrały więcej niż poprawnie, zgodnie i symbiotycznie. Nawet z pozoru trudne Canto One New (ze względu na niższą skuteczność 87 dB) zabrzmiały kompletnie i wiernie. Dźwięk był nasycony, rześki i mocny. Tym samym uważam, że Titania jest predysponowana do współpracy ze znaczącą większością jednostek głośnikowych. Posiada w sobie tyle siły i żaru, że bezwysiłkowo steruje każdymi przetwornikami kolumn. Ma szansę zagrać bardzo dobrze, a nawet wybitnie. Na przykład zestawienie z polskimi głośnikami Pylon Diamond 28 uważam za referencyjne w swojej klasie i cenie. To dowód na to, że system za około 14 000 PLN (Titania - 7 500 PLN i Diamond 28 - 6 500 PLN) brzmi niczym rasowy high-end. Stylowo, pełnokrwiście i dojrzale.
Konkluzja
Fezz Audio Titania to wspaniały wzmacniacz lampowy! Solidnie zaprojektowany, więcej niż rzetelnie zbudowany, o klasycznym, choć indywidualnym, designie. Dźwięk najprościej określić jako żarliwy i mocny, pełnokrwisty i plastyczny. Gęsty i rozdzielczy. Wysokoklasowy.
Polecam posłuchać Fezz Audio Titania, bo to wzmacniacz, który może zafascynować i zahipnotyzować dźwiękiem. A potem pozostać na lata jako stały element wyposażenia prawdziwego melomana, dla którego muzyka jest najważniejsza.
Fezz Audio Titania cena w Polsce – 7 490 PLN.
System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Eryk S Red King Premium (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Studio 16 Hertz Canto One New (test TU), Eryk S Ketsus Special (test TU), Pylon Diamond 28, Polk Audio T50 i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Schiit Bifrost Multibit (test TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Asus Pro P43E.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black (test TU), Pioneer PLX-100 z Ortofon Quintet Bronze i Lenco L-90 z Goldring Elan (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono (test TU), iFi iPhono2, Primare R32 (test TU) i Trilogy 906 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Sonorous II (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), S.M.S.L. sAp-8 i Divaldi AMP-01 (test TU).
Okablowanie: Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS. Pełne okablowanie AirTech seria Evo.
Akcesoria: podstawa pod gramofon Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki Sevenrods Speaker Jumper.


Przedwzmacniacz gramofonowy Audion Premier Moving Magnet Phono Stage i transformator MC Ortofon ST- 7 - zapowiedź testu

$
0
0

Krakowski dystrybutor Mediam przesłał mi na testy ciekawy zestaw składający się z przedwzmacniacza gramofonowego dla wkładek MM oraz z uniwersalnego transformatora dla wkładek MC. To brytyjski Audion Premier Moving Magnet Phono Stage (czytaj TUTAJ) i duński Ortofon ST-7 (zobacz TUTAJ).
Warto wiedzieć, że przedwzmacniacz Audion obsługuje jedynie wkładki typu MM (Moving Magnet). Aczkolwiek urządzenie to zestawione razem z Ortofon ST-7 może bezproblemowo współpracować również z wkładkami typu MC (Moving Coil). A że Mediam wypożyczył mi niedawno nowe wkładki typu MC Ortofon Quintet Blue i Quintet Bronze (czytaj test TUTAJ), będę miał sposobność odsłuchiwać przedwzmacniacz Audion Premier Moving Mafnet Phono Stage właśnie wraz z tymi wkładkami - i to pomimo faktu, że są one MC, a nie MM. Właśnie Ortofon ST-7 pozwoli na to. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.







Przedwzmacniacz gramofonowy iFi iPhono2

$
0
0

Wstęp
Dwa lata temu z okładem opisywałem
TUTAJ przedwzmacniacz gramofonowy iFi iPhono, który na tyle mi się spodobał, że pozostawiłem go jako stałe wyposażenie systemu audio. (Nie muszę dodawać, że iFi Audio to spółka-córka renomowanej brytyjskiej firmy Abbingdon Music Research, bo to chyba wszyscy wiedzą). Niedawno iFi Audio zaprezentowało nową wersję iPhono, nazwaną po prostu iPhono2 (czytaj TUTAJ). Ten premierowy sprzęt znalazł się w moich rękach dzięki uprzejmości polskiego dystrybutora marki - firmy Moje Audio z Wrocławia.

Wrażenia ogólne i budowa
Powiedzieć, że iPhono2 to nowa wersja poprzednika, czyli iPhono, to zdecydowanie za mało, albowiem to jest zupełnie nowa konstrukcja. Zespół iFi Audio zaczął prace konstrukcyjne od nowa, czyli od początku zaprojektował ścieżki sygnałowe i układy, zastosowano też inne części - stąd specyfikacja techniczna znacząco różni się od iPhono. W rezultacie iPhono2 do iPhono podobny jest jedynie zewnętrznie, bo iFi Audio zastosowało tradycyjną dla siebie obudowę w kształcie wydłużonej papierośnicy w kolorze srebrno-aluminiowym. Jak można przeczytać w materiałach informacyjnych: "iPhono2 pozwala na użycie dowolnej wkładki. Maksymalny zysk jest teraz zdumiewający; to 72 dB, które są w stanie obsłużyć najniższy z niskich poziomów wkładek MC. Nawet legendarny Ortofon MC-5000 nie wymaga użycia degradujących dźwięk transformatorów step-up".

Już pierwszy iPhono cechował się wysoką dynamiką 90 dB, nieosiągalną wręcz dla wielu przedwzmacniaczy gramofonowych, nawet tych droższych. Konstruktorom Abbingdon Music Reserarch udało się tą dynamikę w iPhono podnieść o kolejne 16 dB, czyli do wartości 116 dB, co jest doskonałym wynikiem. Oba iPhono mają aż sześć krzywych korekcji, możliwe jest ustawienie nie tylko krzywych zgodnych ze standardem RIAA, ale także nagranych w innych np. DECCA, czy Columbia. Warto też podkreślić, że w iPhono 2 odstęp szumu od sygnału jest dla wkładek typu MC o 3 dB lepszy (niż w iPhono) i aż o 10 dB dla wkładek MM. Można więc zaryzykować twierdzenie, że najnowszy phono iFi jest wręcz bezszumowy.

Dane techniczne
• Pasmo przenoszenia:
10 Hz - 100 kHz (± 0.5 dB)
20 Hz - 20 kHz (± 0,2 dB)
• Zakres dynamiki :
MM (36 dB ) : > 111 dB (A-ważone)
MC (60 dB ) : > 106 dB (A-ważone)
• Stosunek sygnału do szumu:
MM (36 dB ) : > 85 dB (A-ważone 5 mV)
MC (60 dB ) : > 85 dB (A- ważone 0,5 mV)
• Przeciążenie Margin:
MM (36 dB ) : > 26 dB (Re 5 mV @ 1 % THD)
MC (60 dB ) : > 22 dB (re 0,5 mV @ 1 % THD)
• Przesłuch: < -70 dB (1 kHz)
• Całkowite zniekształcenia harmoniczne (THD) : < 0,0007 % (MM 36 dB 1 V z 600 R Load)
• Impedancja wyjściowa: < 100 Ω
• Napięcie zasilania: AC 100 - 240 V, 50 / 60 Hz
• Pobór mocy: < 5 W (dostarczany z iPower 15 V - nie używać żadnych innych zasilaczy)
• Wymiary: 180 x x 67 x 28 mm
• Masa: 265 gram



Opakowanie typowe dla iFi Audio


iPhono2 spoczywa na tacce

Akcesoria

Na pierwszym planie zasilacz; to zasilacz produkcji iFi Audio - iPower 15 W

Po prostu iFi micro, czyli wydłużona papierośnica


Osobne wejścia dla wkładek MC i MM

Korekcja krzywej: Columbia, RIAA i Decca

Wystający zacisk uziemienia; jest mało wygodny, ale w zestawie jest dodatkowa przełączka/oczko

Na bocznej ściance widoczne jest charakterystyczne dla iFi ożebrowanie


Na spodniej ściance umieszczono większość regulatorów

iFi iPhono2 obok gramofonu Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black

Spojrzenie ogólne na system odsłuchowy

Wrażania dźwiękowe
iPhono2 przyłączałem do dwóch gramofonów: Nottingham Analogue Horizon wraz z wkładką MM Ortofon 2M Black oraz Pioneer PLX-1000 z wkładkami MC Ortofon Quintet Blue i Quintet Bronze. Przedwzmacniacze gramofonowe porównawcze to iFi iPhono, Primare R32 i Audion Premier Moving Magnet Phono Stage. Transormator MC to Ortofon ST-7. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Swojego czasu zachwycałem się protoplastą iPhono2, czyli iPhono. Tak o nim napisałem: „iPhono ma nieczęsto spotykaną umiejętność podkreślania rytmu nagrań oraz ich właściwego tempa. Ma łatwość ukazywania naturalnego piękna brzmienia instrumentów i tekstury wokali – czyni to po mistrzowsku. Czysto i namacalnie. Wiarygodnie i przekonująco. Ponadto iFi świetnie operuje średnicą – bowiem pokazuje jej gęstość, złożoność i bogactwo. Dobrze rozpoznaje i akcentuje poszczególne składowe, uwiarygadnia na scenie, jednoznacznie umiejscawia, wnika w strukturę tonalną. Dzięki temu to pasmo jest bardzo esencjonalne, dobrze dociążone. Bardzo podobnie rzecz ma się z niskimi tonami. Są mocne i sprężyste. Dobrze zróżnicowane, a także wielowarstwowe. Wkładka MM otrzymała silne uwypuklenie basowego rytmu, a MC – podkreślenie finezji niskich tonów.” Naprawdę więc nie wiem, co mam napisać o iPhono2, aby zaznaczyć, że gra jeszcze lepiej niż poprzednik. A mam nieodparte wrażenie, że jest to różnica co najmniej klasy, jeżeli nie dwóch.

W brzmieniu iPhono2 uderza niepospolita czystość i transparentność, a także wysoki poziom plastyczności i kształtności. Przekaz jest autentyczny i dotykalny, a ponadto bardzo energetyczny i dynamiczny. Przedwzmacniacz otwiera i harmonizuje dźwięk, sprawia, że słychać więcej i głębiej. Czytelność jest wręcz fenomenalna. Poszczególne tony układają się w równy szyk, porządkują się i systematyzują. Daje to wrażenie nie tylko zaawansowanej foremności i proporcjonalności brzmienia, ale również wysokiego konsonansu i jedności. Słuchacz ma poczucie koherentności i homogeniczności, wszystko brzmi akuratnie i punktualnie. Można rzec, iż dźwięk jest symetryczny i dopełniony. Skończony. Jeżeli by coś w brzmieniu dodać lub ująć, to posypałoby się jak puzzle, z których wyjęto jeden element. Nie ma tu niedosytu, ani przesytu – to brzmienie zrównoważone, dopasowane i skoordynowane. Soprany brzmią więc wiarygodnie i analityczne, średnica – bujnie i żyźnie, zaś basy – masywnie i sprężyście. To wszystko podlane jest sosem emocji i sensualizmu, zaprawione lekkim analogowym ociepleniem i, co istotne - odfiltrowane od nerwowości.

Konkludując powyższy krótki tekst, napiszę takie słowa. Nie, iFi iPhono2 to nie jest autentyczny high-end, ale przedwzmacniacz gra jakby naprawdę  nim był. To taki brzmieniowy high-end dla mas. Dźwięk zaskakuje obfitością, powala czystością, hipnotyzuje harmonią, czaruje czytelnością. Brytyjskie Abbingdon Music Research swym nowym iPhono2 sprawiło, że zaawansowane high-fidelity trafiło wreszcie pod strzechy. Jestem pod wrażeniem.

Cena w Polsce - 2 499 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test
TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Fezz Audio Titania (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), Eryk S Red King Premium (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test
TU), Studio 16 Hertz Canto One New (test TU), Eryk S Ketsus Special (test TU), Pylon Diamond 28, Polk Audio T50 i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO, Schiit Bifrost Multibit (test
TU) i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Asus Pro P43E.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black (test
TU), Pioneer PLX-100 z Ortofon Quintet Bronze (test TU) i Lenco L-90 z Goldring Elan (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: Audion Premier Moving Magnet Phono Stage i transormator MC Ortofon ST-7, iFi iPhono (test
TU), Primare R32 (test TU) i Trilogy 906 (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test
TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test
TU), Audeze Sine, Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Oppo PM-3 (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test
TU), S.M.S.L. sAp-8 i Divaldi AMP-01 (test TU).
Okablowanie: Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test
TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS. Pełne okablowanie AirTech seria Evo.
Akcesoria: podstawa pod gramofon Rogoz-Audio 3SG40 (test
TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki Sevenrods Speaker Jumper.



Radiohead "A Moon Shaped Pool" - dwa białe winyle 180 g.

$
0
0


Angielska (celowo nie używam słowa „brytyjska”) grupa Radiohead została założona w 1985 roku w Abingdon przez grupę kolegów z Abington School, czyli przez Thoma Yorke'a, Eda O’Briena, Phila Selway'a oraz braci Colina i Jonny'ego Greenwoodów. Do tej pory zespół wydał dziewięć płyt studyjnych i jedną koncertową. Myślę, że nie ma potrzeby dokładnie opisywać kariery artystycznej Radiohead, bo jest doskonale znana w Polsce. Przypomnę jedynie, że album „OK Computer” z 1997 roku zawierający muzykę z pogranicza ambientu, awangardy i elektroniki wystrzelił grupę na szczyty list przebojów, wielokrotnie pokrył się platyną, zapewnił stałe miejsce w Panteonie sztuki. Żadna późniejsza płyta Radiohead takiego sukcesu już nie odniosła, co nie oznacza, że zespół próżnował, a wręcz odwrotnie. Grupa kilka razy zmieniała styl gry, poszukiwała nowych brzmień - bawiła się cięższą elektroniką, próbowała grać rocka, eksperymentowała z różnymi instrumentami. Wspólnym mianownikiem jej twórczości zawsze była muzyka ambitna, nie popowa – progresywna. Dużo o twórczości zespołu mówi najpierw fascynacja, a potem nagranie i wydawnictwo współlidera bandu Jonny'ego Greenwooda z polskim awangardowym kompozytorem Krzysztofem Pendereckim: Krzysztof Penderecki / Jonny Greenwood – „Threnody / Popcorn / Polymorphia / 48 Responses” opublikowane w 2012 roku.    

„A Moon Shaped Pool”  to dziewiąty studyjny album Radiohead. Został udostępniony do cyfrowego pobierania 8 maja 2016 r. Fizycznie nośniki (CD i winyl) ukazały się 17 czerwca 2016 roku, zostały wydane przez XL Recordings. Wersja analogowa dostępna jest na czarnym lub białym winylu. Na wrzesień br. zapowiadane jest „wydanie specjalne". Ma zawierać dwa bonusowe utwory, 32 stronicową książeczkę oraz limitowane dwie płyty winylowe stylizowane na dawne szelakowe 78 RPM.

Do mnie, dzięki uprzejmości salonu Vinyl Goldmine z Bielsko-Białej, dotarła winylowa edycja „A Moon Shaped Pool” wydana na dwóch białych płytach 180 gram. Taka wersja jest limitowana do 9 000 sztuk, stąd album ten oprócz wartości artystycznej, ma również spore walory kolekcjonerskie. Biały winyl to tzw. opaque white vinyl, czyli nieprzezroczysty, matowy. Nie muszę dodawać, że design, poligrafia, tłoczenie i wykonanie albumu są fantastyczne.

Dźwięk jest mocny, bardzo obszerny, niskoschodzący, ale jest nieco oddalony, jakby „rozmyty”. Elektronika brzmi atletycznie i żywo, zaś smyczki London Contemporary Orchestra – lekko i wyraźnie. Cały album ma analogowy urok, choć zdaje się, że w studio zapisywany i obrabiany był cyfrowo. Trochę drażniące może być wysokie strojenie masteringu, a także nieco odczuwalny clipping (choć nie zawsze - przesterowania są odczuwalne głównie w głośniejszych partiach albumu). Generalnie brzmienie albumu jest mroczne i zdystansowane, ale wydaje się, iż był to celowy zabieg.

8/10

Szczegóły wydawnicze dotyczące albumu dostępne są na Discogs.















Kolumny podstawkowe PMC Twenty5.22 - zapowiedź testu

$
0
0
Warszawski EIC Sp. z o.o. w maju poinformował, że właśnie został polskim dystrybutorem szacownej brytyjskiej głośnikowej firmy PMC. A co znaczy PMC w audiofilskim świecie, to chyba każdy wie.

PMC została założona w podlondyńskim mieście Luton w 1990 roku przez dwóch inżynierów – Petera Thomasa wcześniej pracującego dla BBC oraz Adriana Loadera z FWO Bauch. Pierwszym owocem ich wspólnej pasji, zaangażowania i wiedzy były monitory aktywne BB5-A przeznaczone do użytku studyjnego. Odniosły wielki sukces rynkowy – stały się produktem nieomal referencyjnym i używanym w wielu prestiżowych studiach nagrań. PMC na swojej stronie chwali się licznymi znanymi artystami, którzy używają na co dzień lub kiedyś używali jej kolumn. Posługiwali się nimi (i wielu nadal to czyni) podczas obróbki nagrań między innymi tacy artyści jak Stevie Wonder, czy Prince oraz wytwórnie płytowe Deutche Gramofon, Decca i Harmonia Mundi, co mówi samo za siebie. Można również dowiedzieć się, że albumy Davida Bowiego „Heroes” oraz „Sacry Monsters” były remasterowane na PMC BB5 XBD Active. Owa lista jest bardzo długa – trudno by wszystkie pozycje przytaczać, ale warto jeszcze zwrócić uwagę na takich twórców jak: Coldplay, Florence and the Machine, Bjork, Elton John, Abba, Feithless, Gorillaz, Iggy Pop, Mike Oldfield, czy Lana del Ray… Realizowano też mnóstwo muzyki do filmów na kolumnach PMC.
Obecnie w firmowym katalogu można znaleźć szeroką paletę kolumn przeznaczonych zarówno na rynek profesjonalny jak i użytkowy. Z okazji 25-lecia firmy wprowadzono na rynek zupełnie nową linię kolumn, którą nazwano Twenty5 (czyli 25). Jak można dowiedzieć się z materiałów informacyjnych: "Kolumny z serii Twenty 5 wyposażone są w technologię Advanced Transmission Line, ale także cały szereg innowacji takich, jak nowe, wydajne przetworniki niskośredniotonowe G-weave, czy profil wylotu linii transmisyjnej Laminair opracowany specjalnie by zapewnić perfekcyjny przepływ powietrza z wnętrza obudowy do otoczenia. Przy jego projektowaniu wykorzystano doświadczenia, jakie zdobył Oliver Thomas pracując w Formule 1, gdzie turbulencje są zwalczane gdyż hamują bolidy. W skład linii Twenty 5 wchodzą dwa modele podstawkowe - Twenty 5.21 i Twenty 5.22, a także trzy modele podłogowe - Twenty 5.23, Twenty 5.24 i Twenty 5.26.
Profil Laminair został po raz pierwszy zastosowany w profesjonalnych monitorach głównych QB1, gdzie w linię transmisyjną wdmuchują powietrze cztery potężne 10-calowe głośniki niskotonowe, dysponujące łączną mocą 4000 W. Laminair zapewnił minimalizację turbulencji spowalniających przepływ powietrza, przez co reprodukowany przez kolumnę bas jest jeszcze szybszy, dynamiczniejszy i lepiej zdefiniowany, a przepływające powietrze nie wytwarza żadnych odgłosów. Głośniki nisko-średniotonowe pracując w obudowach wykorzystujących linię transmisyjną muszą być zdolne do pracy w ekstremalnych warunkach. Muszą posiadać bardzo dużą wytrzymałość na przeciążenia, być czułymi na najmniejsze zmiany sygnału, a przy tym wykazywać się bardzo wysoką szczegółowością".
Twenty5.22 to duże monitory. Mają wymiary 410 x 192 x 373 mm (W x G x S) oraz sporą masę 10 kg/sztuka. Efektywność to 89 dB, a pasmo przenoszenia 39 Hz - 25 000 Hz. Wykończone są naturalnym fornirem, do mnie trafiło wybarwienie typu orzech włoski.
Jako że otrzymałem PCM Twenty5.22 nieomal nowe, najpierw poddam je kilkudniowemu wygrzewaniu w towarzystwie wzmacniacza lampowego Fezz Audio Titania. Potem zabiorę się za odsłuchy właściwe. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.








Viewing all 1477 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>