Quantcast
Channel: Stereo i Kolorowo - Underground
Viewing all 1477 articles
Browse latest View live

Gramofon Pioneer PLX-500

$
0
0

PLX-500 dostępny jest także w białym wykończeniu (powyższe zdjęcie ze strony Pioneer)

Wstęp
Równo po roku od premiery super-dobrze-sprzedającego-się-gramofonu PLX-1000, Pioneer zdecydował się wprowadzić nieco odchudzoną (i tańszą) wersję, czyli tytułowy Pioneer PLX-500 (zobacz TUTAJ). Swojego czasu na łamach Stereo i Kolorowo zachwycałem się właśnie gramofonem Pioneer PLX-1000 (czytaj test TUTAJ), który tak bardzo przypadł mi do gustu, że wkrótce na stałe zasilił redakcyjny system audio-stereo (zobacz TUTAJ). Dlatego, kiedy napisała do mnie list pani z Działu Marketingu gdyńskiej firmy DSV, czyli dystrybutora firmy Pioneer, z informacją, że jest już dostępny gramofon Pioneer PLX-500, od razu przygarnąłem go do testów. Nawiasem mówiąc, razem z gramofonem odebrałem także monitory aktywne Pioneer RM-05 (zobacz TUTAJ), które niedługo będą bohaterkami osobnej recenzji.

Wrażenia ogólne i budowa
Gramofon PLX-500, podobnie jak jego „starszy brat” PLX-1000, dostarczany jest w wielgachnym kartonie, w którym znajduje się …drugi karton. Po otwarciu pudeł, ujawnia się zawartość – to skrzętnie powycinany styropian, a w nim poukładane poszczególne elementy: akrylowa pokrywa, aluminiowy odlewany talerz, plinta z ramieniem, kilka przewodów (zasilający, USB i RCA – mini-jack). Akcesoria upakowane są boku jednej ze styropianowych form. Są to: aluminiowy adapter do singli, przeciwwaga ramienia, dodatkowy obciążnik +4 g, head-shell z zamontowaną już wkładką. Wkładka wygląda na Audio-Technica AT-91 (zobacz TUTAJ) z białą obudowa, ale nie ma żadnych firmowych oznaczeń.

PLX-500 designem przypomina PLX-1000, ale mają one odmienną budowę. PLX-500 wygląda nieco jak fuzja profesjonalnego PLX-1000 z konsumenckim Pioneer PL-30 (czytaj test TUTAJ), choć ma wdrożonych więcej rozwiązań wziętych z PLX-1000, niż z PL-30. Podobne z PL-30 są akrylowa, uchylna pokrywa oraz twarde tworzywo sztuczne użyte do konstrukcji plinty. Z kolei z PLX-1000 wzięty jest profesjonalny kształt plinty (a la SL-Technics 1200), aluminiowy włącznik sieciowy połączony ze światłem stroboskopu (w kształcie gałki), aluminiowy przycisk „Start”, przyciski prędkości obrotów 33, 45 i 78 RPM (też aluminiowe, z czerwonymi diodami), a także suwak „Tempo” zamontowany z prawej strony (PLX-1000 regulacji tempa na o wiele więcej, ma także automatyczną stabilizację obrotów – „Reset”). Identyczna jest również wysuwana z korpusu lampka diodowa oświetlająca wkładkę z igłą.

Różnica dotyczy głównie materiału zastosowanego do budowy plinty: PLX-1000 to metal z elementami tworzywa sztucznego, zaś w PLX-500 to w całości tworzywo sztuczne, ale wysokiej jakości. Mechanizm silnika wmontowany jest jednakże w metalowym korpusie. PLX-500 ma aluminiowy, odlewany talerz jest jednak niższy, lżejszy i ogólnie mniej solidny jak w PLX-1000 – ten dodatkowo od spodu ma masywny pierścień obciążający i stabilizujący. PLX-1000 ma też bardziej zaawansowany silnik, lepsze łożysko i szpindel. To od razu widać po zdemontowaniu talerzy. Jednak PLX-500 ma stosunkowo dobrą konstrukcję silnika, wygląda na bardzo solidną i rzetelną. Nieco inne są także ramiona – w PLX-1000 to aluminiowa rurka, a PLX-500 – stalowa. Oczywiście, kształty są analogiczne, czyli litery „S”. Mocowania ramion i ich regulacje wydają się być identyczne, choć PLX-1000 ma bardziej precyzyjną przeciwwagę, jak i dodatkowy obciążnik dla wkładek o wyższej masie. Same headshelle są takie same, typowe dla Pioneera wkręcane w rurkę ramienia. Bardzo wygodne i łatwe do wyregulowania.

PLX-500 został posadowiony na czterech dużych stopach antywibracyjnych ze srebrzystego tworzywa sztucznego. Wyglądają niczym „łapy”. Gramofon stoi na nich bardzo stabilnie i pewnie. (W PLX-1000 stopy wykonane są ze stali). PLX-1000 ma masę 13,1 kg, zaś PLX-500 – 10,7 kg, czyli nadal sporo. W komplecie z PLX-500 znajduje się wełniana mata, w PLX-1000 jest wełniana i gruba gumowa.

Duże różnice widać z tyłu urządzenia. PLX-500 nie ma tak jak PLX-1000 trójbolcowego gniazda sieciowego IEC – w zamian zamontowano gniazdo dwubolcowe tzw. ósemkę. Z kolei wyprowadzenie sygnału stereo przewodem RCA zamontowane jest na stałe - w PLX-1000 to złocona para gniazd RCA. Natomiast w PLX-500 jest dodatkowe wyjście USB do komputera, a także przełącznik wyjście phono albo liniowe. Innymi słowy, w PLX-500 zamontowano wewnętrzny przedwzmacniacz gramofonowy, PLX-1000 takiego udogodnienia jest pozbawiony.

Podsumowując budowę PLX-500. To rzeczywiście, nieco odchudzona wersja PLX-1000, ale nadal bardzo solidna, masywna i pierwszorzędnie zbudowana. Estetyczna. Oszczędności generalnie dotyczą tych elementów, które nie powinny skutkować pogorszeniem dźwięku. Wyjątkiem jest talerz, który w PLX-500 jest wyraźnie niższej jakości. Plusami PLX-500 jest wyposażenie go w wewnętrzny phono-stage, fabryczny montaż wkładki gramofonowej, obecność wyjścia USB, jak i uchylna akrylowa pokrywa, ze specjalnymi uchwytami dla okładek płyt winylowych. Przydatny i miły bajer. Poza tym można wybrać jedną z dwóch wersji kolorystycznych obudowy – białą lub czarną.

Warto podkreślić, iż nabywca kupując PLX-500 otrzymuje kompletny produkt gotowy niemalże od razu do użytku. Oczywiście, po wypakowaniu i złożeniu gramofonu, co jest czynnością bardzo łatwą i przyjemną.

Dane techniczne
Wysoki moment obrotowy (33⅓ RPM w 0.3 sekundy)
Moment obrotowy 1,6 kg/cm
Klasyczne rozmieszczenie przycisków i funkcji
Odłączane przewody zasilania, uziemienia i audio (PHONO)
Ramię typu S
Długość ramienia: 230,5 mm
Kontrola parametru Tempo: ± 8 %
Solidna konstrukcja dla zapobiegania drganiom
Profesjonalne, pozłacane gniazda RCA
Ramię pokryte gumą dla zapewnienia lepszej izolacji
Pobór mocy 1 W
Masa 10,7 kg
Maksymalne wymiary 450 x 159 x 368 mm
Gniazdo wyjściowe RCA × 1
Silnik 3-fazowy silnik bezszczotkowy DC
Prędkość obrotowa 33⅓, 45, 78 RPM
Czas startu 1 sek (33⅓ RPM)
Błąd śledzenia ramienia: Mniej niż 3°
Regulacja wysokości ramienia: 6 mm ­



Karton w kartonie

Pieczołowite pakowanie


Dużo styropianu

Akcesoria schowane są w styropianowym stelażu

Talerz z aluminium


Stalowa pokrywa mechanizmu napędu


Ramię "S"

Suwakowa regulacja tempa

Przewód 2 x RCA przymocowany jest na stałe; widoczne jest także wyjście USB


Talerz sprawia wrażenie solidnego i stabilnego

Filcowa mata jest w zestawie


Headshell wraz z fabryczną wkładką

Regulacja obrotów: 33, 45 lub 78 RPM


Profesjonalny design

Akrylowa pokrywa

Pokrywa jest uchylna; ma zainstalowane specjalne podstawki, o które można oprzeć okładkę winylu

Wrażenia dźwiękowe
Odsłuchiwałem PLX-500 z fabrycznie zamontowaną wkładką (to najprawdopodobniej Audio-Technica AT-91), z Ortofon 2M Black, jak i z zaawansowaną wkładką typu MC Ortofon Quintet Black S. Przedwzmacniacze gramofonowe to Musical Fidelity MX-VYNL, ADL Stratos by Furutech i Primare R32. Gramofony porównawcze to Pioneer PLX-1000 i Nottingham Analogue Horizon. Całość sprzętu towarzyszącego wymieniona jest na końcu niniejszego tekstu.

Pioneer PLX-500 to gramofon z napędem bezpośrednim (Direct Drive), czyli silnik zamontowany pod talerzem od razu go napędza, obraca płytą, a nie jak przy napędzie paskowym, gdzie pośredniczy w tym pasek naciągnięty na wałek silnika i talerz. Przez to Direct Drive jest uznawany przez wielu audiofilów za mniej „koszerny”. Jednakowoż wiele gramofonów i to często z bardzo wysokiego pułapu cenowego wyposażana jest obecnie napęd bezpośredni, albowiem dokonał się spory postęp technologiczny w tym zakresie. Pioneer PLX-1000 otrzymał spore uznanie audiofilskiego światka (szczególnie z zamontowaną dobrą wkładką), czas więc na odsłuch PLX-500.

Od razu napiszę, że PLX-500 z zamontowaną firmowo wkładką (Audio-Technica AT-91) nie brzmi zbyt galanteryjnie. Owszem, to zdrowe i obfite granie, stabilne i soczyste, ale pozbawione dalszej głębi i szerszej przestrzeni, z brakiem części subtelności brzmieniowych, czy finezji w oddawaniu analogowego klimatu. Ogólny dźwięk jest jednak przyjemny, niemęczący, atrakcyjny i harmonijny. Ale nie jest to brzmienie finezyjne, pogłębione, czy wysycone. Myślę, że warto wymienić wkładkę na taką z pułapu 300 – 400 PLN, wówczas brzmienie powinno polepszyć się w sposób logarytmiczny. Oczywiście, uwaga ta nie dotyczy DJ-ów. AT-91 do skreczowania i morderczej pracy nadaje się idealnie.

Optymalnie widziałbym w PLX-500 takie wkładki jak Shure M-44, Ortofon 2M Red, Sumiko Black Pearl, czy nawet nieco droższe Goldring 2100 lub Nagaoka MP-110. Na próbę zamontowałem w tytułowym gramofonie moją dyżurną wkładkę typu MM Ortofon 2M Black (jej cena to 1 990 PLN). To zupełnie inne granie niż z tą fabrycznie montowaną. W skrócie pisząc – pełniejsze, bardziej dynamiczne, z widoczną dalszą głębią, z czystszą przestrzenią oraz z lepszą detalicznością i wyraźniejszą selektywnością. Brakuje tu jeszcze takiego porządku, tonalności, czy nasączenia muzyką jak w gramofonie porównawczym Nottingham Analogue Horizon, ale generalnie nie jest źle. A co najmniej przyzwoicie. To bujne, żarliwe i mocarne granie, z dobrą podstawą basową i świetną analitycznością. Niskie może nie schodzą tak nisko jak w Horizon, czy w PLX-1000, ale czuć ich wymiar i widać kształt.

Wewnętrzny przedwzmacniacz gramofonowy w porównaniu do fabrycznej wkładki wydaje się porządniejszy. Brzmi równo i czysto, choć tu i ówdzie, może czasem brakować wyrafinowania. Powinien spokojnie wystarczyć dla wkładek do kwoty 300 – 350 PLN, potem warto rozważyć wymianę na lepszy zewnętrzny.          

Konkluzja
Na pewno PLX-500 jest bardzo groźnym konkurentem dla takich budżetowych gramofonów jak Rega RP-1, czy Pro-Ject serii Debut i Elemental, bo jest od nich solidniejszy, masywniejszy, bardziej zaawansowany konstrukcyjnie – i co tu dużo pisać – po prostu lepiej grający. I to pomimo napędu bezpośredniego, a nie paskowego! Warunek sine qua non, to wymiana fabrycznej wkładki na nieco wyższej klasy.

Cena w Polsce - 1 449 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Xindak XA6800R (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), dzielony Pathos Converto Evo i Pathos Ampli D oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Eryk S. Concept Superioro (test TU), Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Pioneer RM-05, Pylon Diamond 28 (test TU), Taga Harmony TAV-616F (test TU), Xavian Pearl i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black (test TU), Pioneer PLX-1000 z Ortofon Quintet Black S.
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono2 (test TU), Primare R32 (test TU) i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Blue Mo-Fi i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), Eryk S. Concept Superior, Musical Fidelity MX-HPA (test TU), Trilogy 931 i S.M.S.L. sAp-8.
Okablowanie: Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS. Pełne okablowanie AirTech seria Evo oraz Perkune Audiophile Cables.
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Przemysław Rudź „Music for Stargazing” (Audio Anatomy – 2016 r.) – 2 x LP

$
0
0



W poniedziałek 10 października br. w gdańskim salonie hi-fi Premium Sound miała miejsce premiera nowego albumu Przemysława Rudzia zatytułowana „Music for Stargazing”. Była to premiera wersji winylowej tej płyty, albowiem kompaktowa ukazała się w 24 marca br. Jednakże aktualny wydawca, firma Audio Anatomy, postanowił wyemitować ten album na winylu, z czym wiąże się też ciekawa historia. Płytę wyprodukowała pewna polska firma (jeszcze nie mam zgody na ujawnienie jej nazwy), której ów album to debiut w tłoczeniu winylów. Niedawno zakupiła całą używaną linię produkcyjną płyt winylowych, która została poddana gruntownej renowacji i przebudowie. Załoga zaś przeszła specjalne szkolenia dotyczące technologii i procesów produkcji winylów. Sztance płyty Przemysława Rudzia zostały wycięte w przez fachowców słynnego Abbey Road Studios w Londynie, lecz całość nakładu została już wytłoczona w Polsce, na nowoutworzonej linii. Wysokość nakładu „Music for Stargazing” to 300 sztuk, ale jest to produkcja galanteryjna, stricte audiofilska o czym szerzej za chwilę. Teraz należy napisać o muzyce.

Jak mówi sam Przemysław Rudź o swojej płycie: „To tzw. concept album opowiadający pewną zamkniętą historię. Dużo mówią tytuły, które dobierałem tak, żeby całość była spójna. Ostatni utwór jest ukłonem w stronę mojego przedwcześnie zmarłego przyjaciela, który był znakomitym astronomem-amatorem. Starałem się w tej płycie zrobić wycieczkę po różnych stylach muzyki elektronicznej, tak żeby zaprezentować bogactwo jej form. Grafikę na okładkę i wkładkę udostępnił artysta Paul Nicholson z Kalifornii, który poza tym że posiada wielki talent malarski, jest też fanem el-muzyki.

Główne instrumenty użyte przy nagraniu albumu to: Korg Kronos 88, Korg TR 76, rodzina emulatorów analogowych syntezatorów firmy Arturia (Minimoog, Moog Modular, arp2600, Yamaha cs80), wtyczki Native Instruments (Absynth, FM8, Kontakt 5, Massive)”.

Warto wiedzieć, że „Music For Stargazing” miał w pierwotnym zamyśle pełnić rolę użytkową i ilustracyjną. W zamyśle Rudzia przeznaczeniem miały być urządzenia mobilne, zaś sama muzyka miała obrazować kosmologiczny atlas nieba, który byłby na nich dostępny. Jednak projekt ten z kilku powodów ostatecznie nie został zrealizowany, zaś muzyka została zmodyfikowana, poddana przekomponowaniu i uzupełniona o nowe rozwiązania i instrumentarium. Cały ten proces trwał i dojrzewał kilka lat. W rezultacie muzyka porusza się pomiędzy światem gwiazd i science-fiction, a filozoficznymi rozważaniami. Album jest okraszony słynnym cytatem z rozważań Immanuela Kanta „Niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”, o czym w całości traktuje pierwszy utwór pt. „Starry Heavens About Me…”. Kompozycje zawarte na płycie oscylują wokół rozmaitych elektronicznych inspiracji i fascynacji Rudzia, są swojego rodzaju konglomeratem różnych epok i stylów el-muzyki. Artysta niejako przytacza fragmenty szkoły berlińskiej w duchu Klausa Schulze i Tangerine Dream, zanurza się w ambientowe impresje new-age i w monumentalne formy bliskie estetyce prog-rocka, przytacza psychodeliczne klimaty i nastroje. Twórca transformuje te cytaty, nadaje im osobisty styl i pomysł, buduje nań własny kosmologiczno-muzyczny świat i określa indywidualny gwiezdny wymiar. W rezultacie powstał świeży i porywający materiał, fantastycznie melodyjny (a niekiedy wręcz przebojowy!), okraszony dodatkiem instrumentów takich jak gitary (Rafał Szydłowski), czy elektryczne skrzypce (Dominik Chmurski).

To fenomenalny materiał nie tylko do kontemplowania kosmosu i oglądania gwiazd, ale przede wszystkim do relaksu – do zanurzenia się w radosnym i optymistycznym świecie pięknej muzyki z kosmologicznymi odniesieniami. Dojrzała muzyka, zatopiona w melodyjności i, co bardzo ważne - doskonale brzmiąca, albowiem wydawca albumu, firma „Audio Anatomy”, zadbał aby materiał muzyczny był zrealizowany stricte po audiofilsku. I to słychać. Cięcie matryc w londyńskim Abbey Road Studios, pieczołowite tłocznie w ciężkim winylu, ekstraordynaryjna dbałość o mastering – to wszystko przyniosło efekt w postaci gęstego, pełnego i energetycznego brzmienia, obfitego w ciężar, wysubtelniałego i precyzyjnego. Kolorowego i wielowymiarowego. Holistycznego.

9/10

Lista utworów
1. Starry Heavens About Me… (feat. Rafał Szydłowski)
2. Mysterious Twilight On A Twin Earth
3. Across The Galactic Plane
4. Zodiac Heroes (feat. Rafał Szydłowski)
5. My God, It’s Full Of Stars!
6. Abyss Of Space
7. Trapped Inside The Event Horizon
8. Towards The Apex (State Of Bliss With Mr Eno On Board)
9. Sunrise In A Habitable Zone (feat. Dominik Chmurski)
10. The Astronomer
Part I – Blessed By Distant Suns
Part II – Hunting For Cosmic Treasures
Part III – Brief Meeting With The Inconceivable
Part IV – Postcript To The Unnfinished Life






* * *

Jako że premiera winylowej wersji albumu odbyła się w gdańskim salonie hi-fi Premium Sound, poniżej umieszczam kilka zdjęć z tej uroczystości z udziałem Przemysława Rudzia, połączonej z odsłuchami na baaardzo zaawansowanym systemie high-fidelity (autor zdjęć w Premium Sound - Jacek Guzek).








Mikrowieża Pioneer X-CM66D - zapowiedź testu

$
0
0


Zdjęcia X-CM66D ze strony Pioneer


Kilka dni temu, z gdyńskiej siedziby dystrybutora DSV, odebrałem kolejny premierowy produkt japońskiej firmy Pioneer celem przeprowadzenia testu. Tak więc, po gramofonie Pioneer PLX-500 (czytaj TUTAJ) i monitorach aktywnych Pioneer DM-05 (czytaj TUTAJ), niniejszym anonsuję mikrowieżę Pioneer X-CM66D (zobacz TUTAJ). Tak, wiem - to nie jest audiofilski wykwit, lecz pozycja stricte budżetowa, ale przecież jak najbardziej służąca do słuchania, odtwarzania i kontemplowania muzyki, a przez to jak najbardziej warta recenzji na Stereo i Kolorowo. Ponadto nowa wieżyczka Pioneera jest wyjątkowo urodna - obudowy głośników i jednostki centralnej obłożone są drewnem orzechowym. Co istotne, ten maluch wyposażony jest w kilka funkcji: wzmacniacz 2 x 15 Wat, odtwarzacz płyt kompaktowych, tuner FM i DAB+, radio internetowe, odbiornik Bluetooth, streamer Spotify i oczywiście ma własne kolumny głośnikowe. Ma też wejście dla nośników USB, wyjście słuchawkowe 3,5 mm i pilot zdalnego sterowania.

Tak pisze Pionner o swoim nowym produkcie: "Design, brzmienie i komfort streamingu - wszystko w jednym. Design inspirowany stylem skandynawskim z imitacją buka lub orzecha powoduje, że amplituner X-CM 66D jest sprzętem hi-fi, który szczególnie dobrze wkomponowuje się w stylistykę pomieszczeń. Dzieje się tak, ponieważ ta mikro wieża składa się co prawda z dwóch głośników i centralnego odtwarzacza CD, jednak w przypadku poziomego ustawienia stanowi wizualnie jedną całość. Oczywiście można postawić oba głośniki w pionie oraz z dala od siebie. W przypadku tego wyposażenia udało się uzyskać idealną równowagę między nowoczesnymi funkcjami a klasycznym komfortem obsługi: DAB oraz FM zapewniają odbiór radia – dzięki łącznie 40 przyciskom wyboru stacji ich wybór jest wyjątkowo wygodny. Jeśli wybór stacji ma być jeszcze większy, dostępne jest radio internetowe TuneIn z tysiącami nadawców. Równie elastycznie można spełnić swoje konkretne życzenia muzyczne: wystarczy po prostu włożyć ulubioną płytę CD i nacisnąć przycisk Start. Prześlij muzykę ze smartfonu przez Bluetooth do urządzenia. Możesz też włożyć pamięć USB z plikami MP3 do portu USB na panelu przednim. Jeśli nawet to nie wystarcza, zarejestruj się w serwisie Spotify i korzystaj z obejmującego ponad 25 milionów tytułów archiwum muzycznego. W każdym razie czeka Cię zaskoczenie, jak łatwo amplituner X-CM 66 D o mocy 2 x 15 Wat wypełni muzyką Twój salon, lub też sypialnię, gdzie możesz skorzystać z indywidualnie programowalnej funkcji budzenia amplitunera X-CM 66 D".











Przedwzmacniacz gramofonowy Haiku-Audio Sol MM - zapowiedź testu

$
0
0
Właśnie otrzymałem paczkę z przedwzmacniaczem gramofonowym Haiku-Audio Sol MM (zobacz TUTAJ). To produkt polski, z Krakowa. Przypomnę, że kilka miesięcy opisywałem wzmacniacz hybrydowy (tranzystorowo-lampowy) Haiku-Audio Bright MK3 (czytaj test TUTAJ), który to wywarł na mnie bardzo przyjemne wrażenie - tak napisałem o nim wówczas: "Haiku-Audio całkowicie mnie przekonał, a nawet oczarował. Albowiem oferuje dźwięk, który wprost hipnotyzuje, uzależnia. To brzmienie w stu procentach nasycone, wyjątkowo plastyczne, a ponadto emocjonalne oraz aksamitne; skłaniające się w stronę nieco ocieplonego przekazu, ale nie słodkiego".

Niesiony pozytywnym wrażeniem o Bright MK3, poprosiłem konstruktora (i równolegle właściciela) Haiku-Audio, pana Wiktora Krzaka, o udostępnienie tym razem do testów przedwzmacniacza gramofonowego z wyższej serii, czyli tytułowego Haiku-Audio Sol MM. Planuję przyłączyć przedwzmacniacz do mojego dyżurnego gramofonu Nottingham Alnalogue Horizon z wkładką typu MM Ortofon 2M Black, a potem do gramofonu Pioneer PLX-1000. Dziś zaczynam eksperymenty, a na ich pisany rezultat zapraszam gdzieś z początku listopada.

Cytat ze strony Haiku-Audio o Sol MM: "Przedwzmacniacz gramofonowy do wkładek MM zbudowany został w oparciu o dyskretne tranzystory pracujące w klasie A-SE. Każdy z kanałów przedwzmacniacza posiada osobny stabilizowany zasilacz zaczerpnięty ze studyjnych przedwzmacniaczy mikrofonowych Haiku. W całym układzie użyto wyłącznie kondensatorów zwijanych WIMA oraz elektrolitycznych Nichicon-Gold. Gniazda wejściowe i wyjściowe dostarcza Neutrik. Metalową obudowę uzupełnia aluminiowy front o grubości 10 mm, podobnie jak we wszystkich urządzeniach Haiku-Audio. Przedwzmacniacz jest w całości produkowany w krakowskiej wytwórni. Większość komponentów pochodzi z produkcji europejskiej, natomiast kluczowe elementy, jak płytki drukowane, czy transformatory wykonywane są w Polsce".






Tak wygląda najnowszy wzmacniacz Haiku-Audio Bright MK4, który będzie prezentowany na najbliższej wystawie Audio Video Show w Warszawie

Premierowy wzmacniacz Haiku-Audio Sol III (dwa powyższe zdjęcia ze strony Haiku-Audio)

Wzmacniacz słuchawkowy Trilogy 931

$
0
0


Wstęp
Tym razem zapraszam do lektury testu urządzenia już nie premierowego, aczkolwiek jeszcze stosunkowo nowego. To brytyjski wzmacniacz słuchawkowy klasy A i topologii "single-ended" Trilogy 931 (zobacz TUTAJ), który został wprowadzony na rynek wiosną 2015 roku. Jest "mniejszym bratem" bardziej zaawansowanego słuchawkowca Trilogy 933. 

Nie ukrywam, że lubię urządzenia skonstruowane przez pana Nica Poulsona, który oprócz firmy Trilogy Audio Systems równolegle prowadzi ISOL-8. Zaś sprzęty Trilogy Audio Systems i ISOL-8 wielokrotnie gościły na stronach Stereo i Kolorowo. Niedawno testowałem przedwzmacniacz gramofonowy Trilogy 906 (czytaj test TUTAJ). Przeprowadzałem też wywiad (via mail) z panem Poulsonem na potrzeby "Warsztatów prądowych ISOL-8" (czytaj TUTAJ), a potem poznaliśmy się osobiście podczas listopadowego Audio Video Show 2015 w Warszawie. Przemiły facet o olbrzymiej wiedzy.

Wrażenia ogólne i budowa
Wzmacniacz zapakowany jest w karton z ekologicznej tektury. Wewnątrz, unieruchomiony pośród form z giętego kartonu, bezpiecznie spoczywa 931. W komplecie producent dostarcza przewód zasilający, instrukcję obsługi (wydaną pieczołowicie niczym przewodnik po wystawie sztuki) i gwarancję. To wszystko.

Trilogy 931, jak widać na zdjęciach, wykonany jest solidnie i wielce estetycznie. Może nie reprezentuje koronkowego designu, ale jest przyzwoity i na pewno użytkowy. Ładne wykonanie i ciekawy kształt bryły wzmacniacza. To typowa dla Trilogy aluminiowa obudowa z czystego, perłowego metalu, lecz dostępna jest także niebieska wersja kolorystyczna. Obudowa na prawym boku jest zaokrąglona, a na lewym – prosto ścięta, aczkolwiek tuż przy krawędzi ma dwa duże wycięcia na przestrzał. Pełnią one rolę radiatorów dla nagrzewającej się amplifikacji klasy A, a jednocześnie nadają urządzeniu urody i szyku. Prosty zabieg, a użyteczny i designerski.

Na froncie (w wyżłobionym specjalnym zagłębieniu) dominuje duże pokrętło głośności. Zaraz obok, po lewej stronie, umieszczono dwa hebelkowe przełączniki – pierwszy z lewej to włącznik sieciowy, a drugi to selektor źródeł (dwa analogowe). Tuż obok włącznika sieciowego zamontowano gniazdo słuchawkowe 6,3 mm. Czerwona dioda znajdująca się na prawym skraju panelu czołowego zaświadcza o trybie aktywnym wzmacniacza.

Na panelu tylnym zamontowano wyłącznie gniazdo sieciowe IEC oraz dwie pary gniazd wejściowych RCA. Można przyłączyć tu równolegle dwa źródła analogowe, selektor znajduje się na froncie. Urządzenie jest purystycznym wzmacniaczem słuchawkowym, stąd brak tu cyfrowych gniazd, anten Bluetooth i innych wynalazków.

Dane techniczne
Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz (+/- 0,5 dB).
Współczynnik wzmocnienia: 18 dB.
Impedancja wejściowa: ≥ 50 kΩ.
Impedancja wyjściowa: ≤ 10 Ω.
Moc wyjściowa: 800 mW/60 Ω; 200 mW/300 Ω.
THD: ≤ 0.05%.
Stosunek szumu do sygnału:  ≥ 85dB.
Wejścia analogowe: 2 x RCA.
Wejście słuchawkowe: 6,3 mm.
Zużycie energii: 16 W.
Rozmiary: 140 x 237 x 50 mm.
Masa: 1,65 kg.

Ekologiczny karton

Instrukcja obsługi niczym folder z wystawy malarstwa

931 spoczywa unieruchomiony wśród kartonowych form

W komplecie przewód sieciowy i instrukcja obsługi




Skromny design, ale wyjątkowo estetyczny; typowy dla Trilogy Audio Systems

Po prawej - duża gałka wzmocnienia siły głosu

Pośrodku dwa przełączniki hebelkowe - lewy to włącznik prądowy, prawy - selektor źródeł analogowych

Duże gniazdo słuchawkowe 6,3 mm


Interkonekty Ortofon Reference 7NX-705; sieciówka Perkune Audiophile Cables


Trilogy 931 i słuchawki magnetoplanarne HiFiMan HE-560

Na powyższym zestawie płyta "The Köln Concert" Keitha Jarretta brzmi niczym autentyczne "na żywo" 


Wrażenia dźwiękowe
Do Trilogy 931 przyłączałem głównie słuchawki magnetoplanerne HiFiMan HE-560 na zmianę z Final Audio Design Pandora Hope VI i sporadycznie Blue Mo-Fi. Do gniazd analogowych wzmacniacza przewodami Ortofon Reference 7NX-705 doprowadzałem sygnał pochodzący z DACa ADL Stratos by Furutech, a do niego sygnał cyfrowy z komputera. Przewody sieciowe Perkune Audiophile Cables. Druga opcja to doprowadzenie sygnału analogowego z odtwarzacza płyt CD Musical Fidelity A1 CD-PRO (tymi samymi przewodami Ortofon). Porównawcze wzmacniacze słuchawkowe to: Musical Fidelity XM-HPA, ADL Stratos by Furutech, iFi iCAN SE, Pathos Converto Evo i Hegel H160.

Trilogy 931 wyróżnia się brzmieniem nasyconym, kompletnym i odkrywczym. Natchnionym i soczystym, ale równolegle bardzo harmonijnym i transparentnym. To zaangażowany dźwięk z elementami masy i potęgi. Temperamentny, aczkolwiek w stu procentach wyważony. Proporcjonalny. Jednocześnie brzmienie jest wystarczająco czyste i analityczne, aby usłyszeć dużą ilość detali i niuansów, wyselekcjonować szczegóły i odnaleźć ich wymiar. Pojedyncze dźwięki nie sklejają się z sobą, nie przyklejają się też do tła. Istnieją wyraźnie na mapie 3D, są precyzyjne nań ulokowane, są doskonale widoczne i świetnie słyszalne. Jednocześnie ten wysoki stopień selektywności i detaliczności nie nosi znamion agresji, to brzmienie organiczne i fizjologiczne. Nie wyostrzone, nie spowolnione, ale również nie przyśpieszone. Równe i tonalne. Hierarchiczne relacje pomiędzy dźwiękami oraz współbrzmieniami są doskonale zachowane i zrealizowane. Klasa A wzmacniacza buduje solidny dźwięk z fantastyczną strukturą wewnętrzną oraz bogatą rozwartością pasm. Można napisać, iż jego przekaz jest wypolerowany na wysoki połysk, wycyzelowany i wypielęgnowany niczym brylant w koronie królowej brytyjskiej.

Co istotne, każdy indywidualny ton zostawia smugę i ślad w przestrzeni, nie gubi swej zawartości, a istnieje rzeczywiście, ma moc i ciężar. W efekcie odsłuchy na Trilogy 931 przynoszą dźwięk realny - dotykalny i bezpośredni. Brzmiący żywo i autentycznie. Plastycznie i wnikliwie. Do tego dochodzi piękna szeroka i głęboka przestrzeń, z rozległą i zamaszystą gradacją poszczególnych planów. Pojedyncze instrumenty są skrupulatne porozstawiane na scenie – czy stoją bliżej, czy dalej, bardziej w centrum lub na bok, to słychać to pedantycznie i wyraźnie. Może nie jest stopień matematyczny dokładności, ale tak precyzyjne ogniskowanie instrumentów nie często zdarza się w wzmacniaczach z poziomu poniżej 10 000 PLN. Zaś Trilogy 931 nie ma z tym najmniejszych problemów. Ciekawe jak w tym świetle gra topowy wzmacniacz słuchawkowy Trilogy 933, albowiem słuchając 931 wydaje się, że lepiej już być nie może…

Kilka słów o współpracy z poszczególnymi słuchawkami. Od razu napiszę, że do Trilogy 931 nie ma co przyłączać „byle czego”. Owszem, tańszymi modelami słuchawek brytyjski wzmacniacz także się zadowoli i nasyci, wysteruje je optymalnie, ale one nie ujawnią całego dużego potencjału Trilogy, choć same zagrają ma maksimum swoich możliwości. Dlatego takie Blue Mo-Fi (cena około 1 350 PLN), mimo że brzmiały świetnie, to nie umiały odnaleźć wielu dalszych szczegółów nagrań, ani zakreślić tak głębokiej sceny jak to potrafiły uczynić słuchawki z wyższego przedziału. Final Audio Design Pandora Hope VI (3 000 PLN) zademonstrowały bardzo bogaty detal, super rozdzielczość podparte gęstą i soczystą średnicą. Średnicę bardzo nasyconą dźwiękiem – strukturalną i przejrzystą jak kryształ górski. Z kolei magnetoplanarne HiFiMan HE-560 (4 300 PLN) pokazały jeszcze szerszą i głębszą przestrzeń. Nagrania otrzymały więcej powietrza, a instrumenty masy i dookreślenia. Ponadto stopień zaangażowania tonalnego wzniósł się na wyżyny bliskie pułapu high-endu, choć jeszcze do niego fizycznie nie wszedł. Zajrzał do przedsionka, można napisać. HiFiMan HE-560 wraz z Trilogy 931 to dźwięk symetryczny, synergiczny i holistyczny. Dostrojony i eufemistyczny. Przekazują energię nagrań lekko i żywiołowo, a równolegle bardzo przekonująco. Całość opisu HE-560 dostępna jest TUTAJ. Zapraszam.

Podsumowanie
Trilogy 931 jest wzmacniaczem, który pokazuje prawdę i sens muzyki, zapewnia spektakularne odsłuchy niczym „na żywo”; jest niesłychanie rozdzielczy i detaliczny, ale nie popada w agresję, czy nachalność. Nagrania brzmią kształtnie i plastycznie, bardzo wiarygodnie i sensualnie. Wysokogatunkowo. 

Dla mnie Trilogy 931 to wzmacniacz słuchawkowy, który mógłbym mieć na stałe i nigdy nie chciałbym innego, bo jego dźwięk wręcz obezwładnia. Warunkiem koniecznym jest jednakowoż posiadanie równie wysokiej klasy słuchawek. W powyższym teście najpełniej i najbarwniej zagrały magnetoplanarne HiFiMan HE-560. Dobrym kierunkiem będą też Sennheiser HD800 lub HD700, Beyerdynamic T1 i T50 oraz oczywiście wszelkie Audeze.

Cena w Polsce – 5 190 PLN.


Wkładka gramofonowa MC Ortofon Quintet Black S

$
0
0


Wstęp
Kilka tygodni temu, z krakowskiej firmy Mediam, czyli polskiego dystrybutora Ortofon, przyjechała do mnie premierowa wkładka gramofonowa MC Ortofon Quintet Black S (zobacz TUTAJ). To nowa, ulepszona wersja Quintet Black, w której zastosowano szafirowy wspornik igły, zmieniono wewnętrzną obudowę wkładki na tworzywo ABS i aluminium. Igła pozostała taka sama - diamentowa ze szlifem Shibata. Warto podkreślić, że 27 września Ortofon Quintet Black S weszła już do bieżącej sprzedaży w Polsce; cena została ustalona 3 212 PLN, tak więc jest atrakcyjna. Black S to najwyższy model serii Quintet. Do niej przynależą także: Quintet Red, Quintet Blue i Quintet Bronze. Jest jeszcze Quintet Mono z białą obudową.

Wcześniej TUTAJ opisywałem dwa niższe modele serii Qrtofon Quintet - Blue i Bronze. Tak o nich napisałem w podsumowaniu testu: "Obie wkładki cechują się pięknym i żarliwym dźwiękiem, który jest angażujący, trójwymiarowy i przyjazny dla uszu. Gdybym miał jednak pozycjonować opisywane dwa modele, to napisałbym następujące słowa. Quintet Blue dzięki swojej doskonałej rytmiczności i soczystości brzmienia jest predysponowany przede wszystkim dla mocniejszych gatunków muzyki (rock, elektronika, etc.). Z kolei Quintet Bronze z wysokogatunkowym cyzelunkiem, dbałością o detal, jak i doskonałą rozdzielczością sprawia, że muzyka klasyczna zostanie odtworzona z należytą mocą i natężeniem oraz z aktywnym powietrzem wokół każdego z instrumentów". To są bardzo udane wkładki w swojej cenie, mam nadzieję, że Quintet Black S zapewni jeszcze lepsze i bogatsze doznania sensoryczne.

Wrażenia ogólne i budowa
Już we wstępie napisałem, że Quintet Black S to ulepszona wersja Quintet Black, w której zastosowano szafirowy wspornik igły. Zmieniono wewnętrzną obudowę wkładki na tworzywo ABS i aluminium (przedtem było tylko ABS). Igła pozostała identyczna, czyli diamentowa ze szlifem Shibata. Tworzywo ABS (kopolimer akrylonitrylo-butadinenowo-styrenowy) jest często używane przez Ortofona do konstruowania obudów wkładek. To technologicznie zaawansowane tworzywo uzyskiwane na drodze polimeryzacji emulsyjnej syntetycznym terpolimerem będącym mieszanką składającą się z merów trzech związków chemicznych występujących najczęściej w proporcjach: 15 – 35 % akrylonitrylu, 5 – 30 % butadienu i 40 – 60 % styrenu. ABS charakteryzuje się wieloma zaletami takimi jak: duża twardość i wysoka udarność, czyli odpornością na zarysowania i uszkodzenia.

Quintet Black S to stosunkowo duża wkładka, ale bardzo foremna. Szersza na górze, w miejscu montażu do headshella, a potem zwężająca się równolegle do dołu. Obudowa oczywiście jest czarna, matowa. Po obu stronach wkładki wytłoczone są trzy owalne pasy zaczerpnięte z logo Ortofon. W miejscu montażu igły znajduje się owalne wycięcie. Igła nieznacznie tylko wystaje poza obudowę. Jak pisze producent o swojej nowej wkładce: „Quintet Black jest wkładką nieograniczoną żadnym  gatunkiem muzycznym i  bardzo dokładną”. Nie pozostaje więc mi nic innego, jak wypróbować ją w moich gramofonach.

Dane techniczne
Napięcie wyjściowe przy 1 kHz 5 cm/sec 0.3 mV
Balans kanałów przy 1 kHz < 1.0 dB
Separacja kanałów przy 1 kHz > 23 dB
Separacja kanałów przy 15 kHz > 15 dB
Zakres częstotliwości przy - 3dB 20 – 25 000 Hz
Pasmo przenoszenia 20 - 20 000 Hz +/- 1.5 dB
Zdolność trackingu przy 315 Hz przy rekomendowanej sile nacisku 80 µm
Zgodność dynamiczna boczna 15 µm/mN
Typ igły Nude Shibata na szafirowym wsporniku
Rozmiar promienia końcówki igły r/R 6/50 µm
Zakres siły nacisku 2.1 - 2.5 g (21 - 25 mN)
Rekomendowana siła nacisku 2.3 g (23 mN)
Kąt nachylenia igły 20°
Impedancja wewnętrzna, rezystancja DC 5 Ohm
Rekomendowana impedancja > 20 Ohm
Materiał obudowy wkładki ABS/Aluminium
Materiał uzwojenia Złocona miedź
Kolor wkładki Czarny
Masa wkładki 9 g
Wyprodukowano w Danii

Pudełko typowe dla Ortofona 


Opakowanie zapieczętowane jest nalepką z hologramem

Styropianowa ochrona


Dwie tuleje - pierwsza z wkładką, druga z mini-śrubokrętem, wkrętami, szczoteczką do igły i wagą

Osłona igły


Obudowa wykonana jest z tworzywa ABS (kopolimer akrylonitrylo-butadinenowo-styrenowy)


Montaż wkładki do headshella Pioneer; odległość pomiędzy punktem igły a nasadą powinna wynosić 54 mm

Kalibracja przy zastosowaniu firmowego szablonu Ortofon

Siłę nacisku wyregulowałem na ciut więcej niż rekomendowane 2,3 grama





Ortofon Quintet Black S w kilku ujęciach

Na szpindel naciśnięty jest docisk Clearaudio Clever Clamp

Gramofon z napędem typu "direct-drive" Pioneer PLX-1000

Gramofon Pioneer PLX-1000, a w tle widoczny phono-stage Haiku-Audio Sol MM (tylko do wkładek typu MM); interkonekty to Ortofon Reference 7NX-705


Dwa spojrzenia na system odsłuchowy; kolumny podłogowe Triangle Esprit Antal EZ i monitory aktywne Pioneer RM-05 


Wrażenia dźwiękowe  
Quintet Black S instalowałem w trzech gramofonach: Nottingham Analogue Horizon, Pioneer PLX-1000 i Pioneer PLX-500. Przedwzmacniacze gramofonowe to Musical Fidelity MX-VYNL, Primare R32, ADL Stratos by Furutech oraz iFi iPhono.

Wkładka dostarcza bardzo bogaty, rozbudowany, płynny i plastyczny dźwięk. Świetnie zorganizowany, czysty i strukturalny. Brzmienie jest dokładne i rozseparowane, słychać dużo szczegółów i niuansów; tekstura dźwięku jest wyraźna i widoczna. Dookreślona i wręcz policzalna, pełna znaczeń, barw i odcieni. Równolegle owa szczegółowość nie naprzykrza się, nie drażni a dopełnia dźwięk. Realizuje jego ogół, zapewnia całościową informację o nagraniach, przynosi pierwszorzędną komunikatywność. Duży w tym udział ma perfekcyjnie wyszlifowana igła typu Shiabata. Jej wydłużony kształt powoduje głęboką penetrację w głąb oraz precyzyjne przyleganie do brzegów rowków płyt. Igła tym samym ujawnia i odkrywa więcej detali, zaś wkładka lepiej je definiuje. Równolegle podczas odsłuchów Quintet Black czuć wspaniałą dojrzałość przekazu, perfekcyjną stereofonię, uporządkowanie przestrzenne oraz harmonię dźwięku. To brzmienie pełnokrwiste – typowe dla zaawansowanego stylu high-fidelity.

Uwagę przykuwa głęboki, bardzo skupiony i masywny bas – punktualny i rytmiczny. Do tego dochodzi żywy puls, jak i nadzwyczajna dźwięczność instrumentów, które mają prawidłowe proporcje oraz są fizyczne i namacalne. Istnieje dobre uderzenie na średnicy, a także szybkość i energia. Obraz ten uzupełniają wyraziste wokale, świetnie wykrojone z przestrzeni, bliskie i kolorowe. Wszystkie tony są świeże i otwarte, obiektywnie jasne i akcentujące prawdziwość muzyki. Co ważne, wkładka nie różnicuje gatunków muzycznych – czy to jazz, czy rock, czy elektronika, każdy styl traktowany jest z odpowiednią atencją. Grany równo i potoczyście, żarliwie i na pełnym gazie. Na maksimum możliwości Quintet Black S. Wkładka nie wycisza rocka, nie zmiękcza elektroniki, ani nie przytłumia symfoniki. Jest optymalnie tonalnie skalibrowana. To bardzo silny atut.

Miłą cechą wkładki Ortofon jest również fakt, iż nie ma tendencji do trzasków i pyknięć, nie słychać ich wiele, a jeżeli już to są ciche. Z kolei po włączeniu przedwzmacniacza gramofonowego nie ma zjawiska mikrofonowania. Panuje cisza jak makiem zasiał. Dopiero kiedy nastawić płytę i opuścić windę ramienia gramofonu rozpoczyna się piękny analogowy koncert.  

Konkluzja
Ortofon Quintet Black S to wkładka, która przede wszystkim jest analityczna i dokładna, odkrywcza i szybka, żwawa i otwarta. Zapewnia referencyjną stereofonię oraz pierwszorzędną przestrzenność. Dostarcza plastyczny i żywy spektakl, nie grymasząc co do repertuaru nagrań. Jest uniwersalna i dźwięczna. Lubi być precyzyjnie wyregulowana w gramofonie. Doskonała relacja cena/jakość!

Cena w Polsce – 3 212 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), dzielony Pathos Converto Evo i Pathos Ampli D oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Pioneer RM-05, Pylon Diamond 28 (test TU), Taga Harmony TAV-616F (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black (test TU), Pioneer PLX-1000 z Goldring Legacy oraz Pioneer PLX-500 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono2 (test TU), Primare R32 (test TU), Haiku-Audio Sol MM i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Blue Mo-Fi (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), Musical Fidelity MX-HPA (test TU) i Trilogy 931 (test TU).
Okablowanie: Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS. Pełne okablowanie AirTech seria Evo oraz Perkune Audiophile Cables.
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Pathos Converto Evo i Pathos Ampli D: przedwzmacniacz i DAC oraz cyfrowa końcówka mocy

$
0
0


Wstęp
Początkowo planowałem opisać wyłącznie Pathos Converto Evo (zobacz TUTAJ), czyli wzmacniacz słuchawkowy/DAC/przedwzmacniacz liniowy z kartą Wi-Fi, ale wyszło trochę inaczej. Albowiem podczas wizyty w gdańskim salonie Premium Sound okazało się, że ów wzmacniaczo-DAC może być dodatkowo zestawiony z firmową końcówką mocy Pathos Ampli D (zobacz TUTAJ) pracującej w klasie D (cyfrowej) o mocy 2 x 70 W przy 8 Ω i 2 x 130 W przy 4 Ω. W taki sposób otrzymuje się pełnoprawny system hi-fi o pierwszorzędnych parametrach i doskonałej funkcjonalności. Dlatego dzisiaj zamiast jednego urządzenia, opisuję dwa. Są pięknie wykonane - zamknięte w aluminiowych obudowach, mają ciekawy system wyświetlaczy, zaś zdalne sterowanie dokonywane jest za pomocą smartfonu lub tabletu (Android lub iOS).

Jak wiadomo, Pathos to włoska firma od lat specjalizująca się w konstruowaniu bardzo wyszukanych i oryginalnych urządzeń high-fidelity. Dodam, że od pół roku jestem szczęśliwym posiadaczem wzmacniacza hybrydowego Pathos Classic One MKIII (czytaj TUTAJ) i wciąż jestem nim zachwycony.

Pathos Acoustics
Zanim przejdę do opisu tytułowych urządzeń, najpierw warto przypomnieć kilkoma zdaniami Pathos Acoustics. Ta renomowana włoska firma została założona w 1994 roku w mieście Vincenza przez trzech panów: Gaetano Zanini, Gianni Borinato i Paolo Andriolo.  Motto, jakie przyświecało powstaniu przedsięwzięcia brzmi "The unorthodox approach", czyli "nieortodoksyjne podejście", w domyśle - do sprawy audio hi-fi. Stąd w obecnej ofercie dużo wielce oryginalnych rozwiązań technicznych, których na próżno szukać u innych producentów. Pathos Acoustics to także synonim wielce estetycznego, często bardzo nietypowego wzornictwa, które mocno jest jednak głęboko osadzone w galanteryjnej włoskiej szkole designu. Większość portfolio reprezentuje pułap wyższy hi-fi, a nawet high-endowy, ale są również i bardziej przystępne cenowo urządzenia.

W aktualnym katalogu Pathos Acoustics można znaleźć około 20 pozycji. Dominują wzmacniacze zintegrowane, większa ich część to wzmacniacze hybrydowe (lampowo-tranzystorowe), choć są także np. kolumny głośnikowe. Kiedy przyjrzeć się wszystkim modelom (oprócz kolumn), łatwo znaleźć w ich designie wspólne cechy – większość wyposażona jest w drewniane wstawki na frontach lub ma oryginalne chromowane pokrętła. Z kolei najnowsze urządzenia (w tym te tytułowe) mają obudowy z aluminium i malowane dodatkowo farbą z aluminium.  Ale w portfolio jest też odtwarzacz płyt kompaktowych Endorphin, który jest (na tle pozostałych modeli Pathos) bardzo nietypowy – wygląda jak model statku kosmicznego. Poza tym duża część urządzeń ma zamontowane po bokach radiatory, które trudno pomylić z inną firmą, albowiem układają się na kształt słowa „PATHOS”. Doprawdy, Pathos Acoustics w stu procentach wierne jest swojemu motto: "The unorthodox approach".

Wrażenie ogólne i budowa
Pathos Converto Evo wraz z Ampli D należą do nowej rodziny, do której zaliczyć można też przedwzmacniacz gramofonowy MM/MC In The Groove oraz wzmacniacz słuchawkowy Aurium. Converto Evo to w zasadzie kilka osobnych urządzeń zamkniętych we wspólnej obudowie: wzmacniacz słuchawkowy, DAC oraz przedwzmacniacz liniowy z łącznością Wi-Fi i obsługą AirPlay. Dzięki temu bezproblemowo można wpiąć go do domowej sieci audio lub po prostu odtwarzać muzykę via smartfon. Z kolei Ampli D, jak już mówi sama jego nazwa, to wzmacniacz cyfrowy lub precyzyjniej - to w pełni zbalansowany wzmacniacz stereo w klasie D.

Converto Evo (podobnie jak Ampli D) ma bardzo surowy, a równolegle wyszukany design. To aluminiowa obudowa wysokiej jakości dodatkowo pomalowana aluminiową farbą. Na górze obudowy wyciśnięto duże logo „PATHOS”. Na grubym aluminiowym froncie Converto Evo dominuje stosunkowo duża gałka wzmocnienia – ponacinana po boku w mini-rowki, a wewnątrz zalana czarnym tworzywem. W górnej części zamontowaną ma niebieską diodę. Gałka obraca się w lewo lub w prawo ale tylko w ograniczonym zakresie. Kiedy przytrzymać ją w pozycji na prawo dokonuje się wzmocnienia sygnału, zapalają się przy tym odpowiednie niebieskie diody umieszczone w zagłębieniu gałki. Bardzo efektownie i intrygująco to wygląda. Po lewej części frontu umieszczono dwa małe przyciski, a pomiędzy nimi diodę. Lewy przycisk to włącznik sieciowy, po wciśnięciu zaczyna mrugać dioda zielonym światłem. Urządzenie dość długo się nagrzewa, bo dopiero po około 30 sekundach jest gotowe do pracy, dioda przestaje mrugać, świeci stałym światłem. Drugi przycisk to selektor źródeł – odpowiednie źródło sygnalizowane jest zapaleniem się jednego z pięciu niebieskich słupków znajdujących się na górnej krawędzi. Super to wygląda! Na frontowym panelu umieszczono też dwa gniazda – po lewej stronie USB dla zewnętrznych dysków, a po prawej słuchawkowe 6,3 mm. Co ciekawe, producent nie umieścił na froncie żadnych opisów, podpisów gniazd, ikon.

Z tyłu umieszczono dwie pary gniazd wyjściowych – symetryczne XLR i RCA. Obok zamontowano przełącznik wyjść Fixed/Variable, czyli stałego poziomu głośności przedwzmacniacza lub regulowanego. Po prawej stronie znajdują się gniazda wejściowe: para analogowych RCA i pięć cyfrowych Toslink, koaksjalne i USB (jedna para Toslink i koaksjalne przełączana jest odpowiednim hebelkiem). Są też dwa wejścia USB (jedno dla anteny Wi-Fi) oraz Ethernet. Po prawej skrajnej stronie umieszczono trzy kolejne gniazda: sieciowe 24 V oraz dwa 12 V do przyłączenia firmowych urządzeń.

Converto Evo nie jest wyposażony w pilot zdalnego sterowania. W tym celu należy pobrać odpowiednią aplikację na Androind lub iOS i sterować urządzeniem za pośrednictwem np. iPhone. Bardzo to wygodne i proste. Oczywiście, chcąc używać Converto Evo jako DAC trzeba zaopatrzyć się w odpowiednie drivery dostępne na stronie Pathos Acoustics.

Kilka słów o stronie technicznej. Jak już pisałem, Converto Evo to przetwornik cyfrowo/analogowy z regulowanym wzmocnieniem i wzmacniaczem słuchawkowym. Gniazda S/PDIF obsługują sygnał do 32-bit/ 384kHz, a USB z PC – PCM 32-bit do 384kHz oraz DSD64 i DSD128. Zamontowany przetwornik to referencyjny ESS 9018 SABRE (zobacz TUTAJ), czyli wysoka półka.

A teraz parę zdań o Ampli D. Reprezentuje stylistykę równie surową jak Converto Evo, a nawet bardziej. To prosta aluminiowa skrzynka w rozmiarach identycznych jak Converto Evo, lecz pozbawiona jakichkolwiek regulatorów na froncie. Na panelu czołowym znajduje się jedynie mały przycisk sieciowy i zielona dioda. To wszystko.

Znacznie więcej dzieje się z tyłu. Zamontowano tu dwie pary wysokogatunkowych terminali głośnikowych oraz dwie pary gniazd wejściowych: zbalansowanych XLR oraz niezbalansowanych RCA. Wyboru gniazd dokonuje się odpowiednim przełącznikiem umieszczonym tuż obok. Na lewym skraju umieszczono gniazdo sieciowe IEC, wkręcany bezpiecznik oraz przełącznik aktywujący wyjście dla komunikacji z innymi urządzeniami serii (istnieje możliwość ich włączania/wyłączania za pomocą jednego przycisku na pulpicie smartfona). Bardzo wygodna funkcja.

Ampli D to W pełni zbalansowany wzmacniacz stereo pracujący w cyfrowej klasie D o mocy 70 W przy 8 Ω i 130 W przy 4Ω i z pasmem przenoszenia 1 Hz – 100 kHz.

Dane techniczne – Converto Evo
Wejścia cyfrowe: NAS, dyski zewnętrzne i S/PDIF 32-bit do 384 kHz, USB z PC – PCM 32-bit do 384kHz, DSD64, DSD128, Airplay
Stopień analogowy: w pełni zbalansowany, klasa A, bez sprzężenia zwrotnego
Dynamika: 120 dB
Stosunek S/N: - 110 dB
THD: < 0,01 %
Wyjścia analogowe: 1 x zbalansowany XLR, 1 x niezbalansowany RCA
Impedancja wyjściowa: < 30 Ω
Maks. Poziom wyjściowy: 3,2 V RMS
Regulowany poziom wyjściowy: 0 – 6,3 V RMS
Wejścia:
1 x USB B do podłączenia komputera
1 x cyfrowe SPDIF RCA
1 x cyfrowe SPDIF optyczne
1 x analogowe liniowe RCA (wyłącznie dla wzmacniacza słuchawkowego)
1 x Ethernet RJ45
3 x USB A dla napędów zewnętrznych i karty WiFi

Specyfikacja wzmacniacza słuchawkowego:
Moc wyjściowa: 1,15 W przy 16 Ω
Impedancja wyjściowa: < 10 Ω
Poziom wyjściowy: 7 V RMS
Pasmo przenoszenia: 2 Hz – 200 kHz
THD: <0,02%
Zasilanie: 90 – 250V 50/60 Hz
Pobór prądu: 10 W
Wymiary: 200 mm x 226 mm x 70 mm
Masa: 2,5 kg

Dane techniczne – Ampi D
Moc wyjściowa: 70 W przy 8 Ω i 130 W przy 4 Ω
Pasmo przenoszenia: 1 Hz – 100 kHz
THD: < 0,04 %
Współczynnik tłumienia: 50
Stosunek sygnał/szum: 98 dB
Impedancja wejściowa: 47 kΩ
Wejścia analogowe: 1 zbalansowane stereo XLR, 1 niezbalansowane stereo RCA
Czułość wejściowa: 0,8 V RMS niezbalansowane, 0,8 V + 0,8 V RMS zbalansowane
Impedancja wyjściowa: 0,16 Ω
Wzmocnienie: 29 dB niezbalansowane, 23 dB zbalansowane
Zużycie energii: min. 8 W, max 300 W, < 0,5 W w trybie czuwania
Wymiary: (G) 230 mm x (S) 200 mm x (W) 70 mm
Masa netto: 5 kg


Dość spore kartony


Solidny sposób pakowania



Piękny włoski design, który musi się podobać

Po prawej wyjście słuchawkowe 6,3 mm


Niebieskie słupki sygnalizują wybór aktywnego źródła; co ciekawe, żaden klawisz, ani żadna z diod nie są opisane

Duże napisy PATHOS wytłoczone na obudowach

Niebieskie diody wokół pokrętła głośności zapalają się wraz z wybranym natężeniem siły głosu



Urządzenia można postawić jedno na drugim; wówczas zajmują bardzo mało miejsca


Tylne panele są bogato "ugniazdowione"

Wybór źródła - wystarczy jeden dotyk w ekran smartfona


Kilka zrzutów ekranu iPhone 6S

Odsłuchy na słuchawkach HiFiMan HE-560; magnetostaty to wymarzeni towarzysze dla Converto Evo

W tle zestaw Pathos Acoustics


Pathos Converto Evo jako przedwzmacniacz dla monitorów aktywnych Pioneer DM-05 sprawdza się znakomicie!

Spojrzenie na system odsłuchowy; białe kolumny to Triangle Esprit Antal EZ, zaś czarne to Taga Harmony TAV-616F

Wrażenia dźwiękowe
Wzmacniacze porównawcze to: Hegel H160, Dayens Ecstasy III, Pathos Classic One MKIII i Cayin MS-55A. Głównie używałem trzy pary kolumn głośnikowych: podłogowe Triangle Antal Esprit EZ, podstawkowe PMC DB1 Gold i monitory aktywne Pioneer DM-05. Dokładna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Myli się ten, który pomyślał że przedwzmacniacz Converto Evo w połączeniu ze  wzmacniaczem cyfrowym Ampli D może grać mechanicznie, metalicznie, czy właśnie zanadto „cyfrowo”. Żadnych takich cech podczas odsłuchów nie odnotowałem. Zamiast tego panuje cudowna żywość, barwność i bogactwo przekazu podparte pierwszorzędnym prowadzeniem rytmu, zaprawione masywnymi, bardzo jędrnymi basami. A ponadto zestaw Pathosa zapewnia doskonałą czytelność, wiarygodne oddanie barw, uwidocznia faktury wokali i dźwięczność instrumentów. Ogół dźwięku jest żyzny, dopełniony i wypełniony – zaopatrzony w tonalność i w mięsistość, lecz nie pomijający struktury i substancji nagrań. Wnika w głąb, analizuje i ujawnia muzykę, a równolegle rozpędza ją i akceleruje niczym wzmacniacz doskonały. Dźwięk jest bezpośredni, dotykalny i szybki, a jednocześnie muzykalny, analogowy i plastyczny. To brzmienie angażujące, równe i głębokie. Błyszczące.

Scena jest więcej niż poprawna, świetnie rozłożona, daleka i szeroka. Bardzo nasycona. Poszczególne plany mają wyraźną gradację, są widoczne osobno na ogólnym tle. Z kolei tło jest doskonale zaciemnione, wręcz czarne. Poszczególne dźwięki odciskają więc swój ślad na tej czerni, wydobywają się z kompletnej ciszy, w związku z czym wyraźnie je słychać. I to zarówno te głośne (co oczywiste), jak i ciche – ledwo istniejące. Przekłada się to także na prawidłowo oddawaną akustykę pomieszczenia, napowietrzenie aury instrumentów, na dokładność wybrzmień oraz na optymalną długość dźwięku. Warto też wspomnieć, że rozdzielczość jest wręcz fenomenalna – nic się nie skleja, nie zachodzi na siebie. Poszczególne nuty są pooddzielane, instrumenty mają swój własny żywot, byt. Są precyzyjne i brzmią osobno.

Zestaw Pathos wyraźnie dociąża niższe składowe nadając im bardziej fizjologicznego charakteru. Puls basu jest mocarny, ale kapitalnie prowadzony. Usystematyzowany. Nie ma w tu żadnego efekciarstwa, jest porządek w niskich tonach, wzmacniacz cyfrowy niczego w nich nie podkręca, nie dodaje ataku, a jedynie go reguluje.

Kilka osobnych słów należy się przetwornikowi cyfrowo-analogowemu i wzmacniaczowi słuchawkowemu Converto Evo. Już wcześniej pisałem, że zamontowany przetwornik to referencyjny ESS 9018 SABRE, tak więc urządzenie ma się czym pochwalić. Dekoduje sygnały zarówno PCM, jak i DSD. DAC jest bardzo dokładny i harmonijny, dostarcza precyzyjny sygnał z analogową otoczką. Wzorowo rozdzielczy i dźwięczny. Soczysty i nasycony, świeży i otwarty. To dokładność i bogactwo wybrzmień, a równolegle brak jakiejkolwiek syntetyczności. Dźwięk jest organiczny i fizjologiczny. Wybornie plastyczny.

Wzmacniacz słuchawkowy zapewnia czysty i przestrzenny dźwięk, który ma też coś głębszego – niezwykle precyzyjną i uporządkowaną strukturę. Widoczną i bezpośrednią. Wręcz fizyczną. Całość brzmienia wzmacniacza słuchawkowego oceniam na poziom doskonały. Dźwięk jest pełny, kompletny, holistyczny. Bardzo zaawansowany. Jakością brzmienia wkracza w bardzo wysokie rejestry high-fidelity. Pathos Acousics słynie z doskonałych konstrukcji wzmacniaczy słuchawkowych, zaś Converto Evo jest tego pierwszorzędnym przykładem. Brawo. 

Konkluzja
Nabywca kompletu Pathos Converto Evo i Ampli D za kwotę około 13 500 PLN otrzymuje trzy pełnoprawne urządzenia: doskonały wzmacniacz cyfrowy, wysublimowany przetwornik cyfrowo-analogowy (obsługujący sygnał PCM i DSD) oraz wprost referencyjny wzmacniacz słuchawkowy. Zaś jako wartość dodaną Pathos oferuje komunikację Wi-Fi oraz AirPlay. A to wszystko zamknięte w pięknych, aluminiowych obudowach, których design jest tak daleko wyrafinowany, jak to tylko potrafią uczynić Włosi. Tytułowy zestaw dla wielu melomanów będzie miłością od pierwszego wejrzenia (i posłuchania)! Pełna, zasłużona rekomendacja.

Pathos Converto Evo cena w Polsce - 7 290 PLN, 
Pathos Ampli D cena w Polsce - 6 290 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Pioneer RM-05, Pylon Diamond 28 (test TU), Taga Harmony TAV-616F (test TU), PMC DB1 Gold i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black (test TU), Pioneer PLX-1000 z Goldring Legacy oraz Pioneer PLX-500 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono2 (test TU), Primare R32 (test TU), Haiku-Audio Sol MM i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Blue Mo-Fi (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), Musical Fidelity MX-HPA (test TU) i Trilogy 931 (test TU).
Okablowanie: Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS. Pełne okablowanie AirTech seria Evo oraz Perkune Audiophile Cables.
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Głośniki komputerowe USB Olasonic TW-S9

$
0
0

Olasonic TW-S9 (zdjęcia z firmowej strony)

Wstęp
Tak, dziś na Stereo i Kolorowo opisuję głośniki komputerowe. W tej chwili pewnie niejeden audiofil złapał się za głowę. Jak to tak? Jak można zawracać sobie głowę jakimiś głośniczkami komputerowymi na blogu głównie adresowanym dojrzałym urządzeniom audio hi-fi? Otóż po stokroć zapewniam Czytelnika, że jak najbardziej głośniki Olasonic TW-S9 (zobacz TUTAJ) zasługują na osobną monografię, bo to nie są zwyczajne głośniki komputerowe, a konstrukcje innowacyjnej japońskiej firmy Olasonic/Towa. Grają jak złoto!

Głośniki TW-S9, póki co, nie są jeszcze dostępne w Europie, a jedynie w Japonii. Na pewno będą prezentowane na tegorocznym Audio Video Show w Warszawie. Oprócz modelu TW-S9 Olasonic produkuje też nieco mniejsze TW-S7 i TW-S5. Wszystkie one zasilane są z poziomu gniazda USB komputera. Są dostępne także głośniki rożne głośniki wykorzystujące łączność Bluetooth i kilka innych odmian (zobacz TUTAJ). 

Wrażenia ogólne i budowa
Myślę, że japońska marka Olasonic, będąca własnością firmy Towa Electronics z Tokio, jest już bardzo dobrze znana w Polsce. Kilkukrotnie opisywałem sprzęty serii Olasonic Nanocompo (czytaj TUTAJ). Bezsprzecznie są to urządzenia zasługujące na bliższą znajomość i duże uznanie. Wiele dobrego w tej sprawie czyni polski dystrybutor marki Olasonic (i równolegle słuchawek Final Audio), czyli podwarszawska firma Fonnex (zobacz TUTAJ). Nie inaczej jest w przypadku głośników komputerowych (zasilanych z poziomu portu USB komputera) Olasonic TW-S9. 

Głośniki dostarczane są w jednym, dość lekkim, niedużym pudełku. Wewnątrz, pośród kartonowych wytłoczyn, bezpiecznie spoczywają jajkowate głośniki oraz kilka przewodów. W komplecie znajduje się oczywiście instrukcja obsługi oraz gwarancja.

Olasonic TW-S9 to niewielkie głośniki, mają wysokość kilkunastu centymetrów (dokładne rozmiary to 113 x 162 x 117 mm) oraz masę 1,1 kg. Mają wydłużone, jajowate kształty. Krótko pisząc, prezentują się niczym czarne strusie jaja, od spodu posadowione na niewielkich podstawkach. Głośniki koaksjalne zajmują dużą część frontów, przykryte są metalową siateczką, która obejmuje sporą powierzchnię „jaj”. Umożliwia to szeroką propagację dźwięku. Z tyłu głośniki mają powycinane specjalne otwory wentylujące głośniki. Powietrze bardzo aktywnie z nich uchodzi.

Przekrój TW-S9

Zasada działania Super Charged Drive System


Monitorki Olasonic zawierają nowatorskie rozwiązanie wzmocnienia „Super Charged Drive System” (SCDS). Pisząc w skrócie, system ten można przyrównać do zasady działania układu napędowego silnika hybrydowego (spalinowo-elektrycznego). Ładunek elektryczny z magistrali USB jest magazynowany w kondensatorze wysokiej mocy w okresach niskiego zapotrzebowania na prąd, a uwalniany w czasie podwyższonego w celu uzyskania większej mocy i dynamiki w sposób ciągły. Olasonic nazywa ten system także jako ACDCS (Automatic Current Detection Conversion System). Stąd też TW-S9 dysponują zadziwiającą mocą 2 x 12,5 Wat. Zasilane są z poziomu portu USB komputera, lecz ładunek elektryczny jest przechowywany i stopniowany, przyrasta niczym niewielki strumień za tamą, a energia uwalniana jest gwałtownie, z dużą siłą i mocą. Leje się jak wodospad. To oczywiście jedynie kolokwialne porównanie, ale dobrze opisujące zagadnienie.

Podsumowując, Olasonic TW-S9 do pracy potrzebują być jedynie podłączone do magistrali USB komputera. Oczywiście muszą być połączone wspólnym przewodem. Po przyłączeniu do komputera, ten automatycznie je rozpoznaje, konfiguruje i przestawia system audio na TW-S9. Na prawym głośniku znajduje się biała dioda. Zapalona sygnalizuje gotowość głośników do pracy. Regulacji głośności dokonuje się za pomocą pokrętła umieszczonego na prawym głośniku. Do Olasonic można też dostarczyć zewnętrzny sygnał analogowy (do gniazda audio-in 3,5 mm). Co istotne, TW-S9 są głośnikami „Hi-Res”, czyli odczytują sygnał PCM do częstotliwości 96 kHz/24 bit. Są łatwe w obsłudze, a do tego estetyczne. Po prostu rewelacja w skali mikro.


















Wrażenia dźwiękowe
Pierwsze wrażenia, po podłączeniu głośników do komputera, pisząc wprost, są znakomite. Owszem, to na pewno nie jest liga stricte audiofilska, ale Olasonic TW-S9 wykraczają znacząco daleko poza zwykłe określenie "głośniki komputerowe". Brzmienie jest pełne, obfite i bardzo nasycone. Potrafią bez zniekształceń zagrać bardzo głośno. Aż dziw bierze, że grają takie małe głośniczki, a nie duże monitory... To spektakularna energia, sprężyste basy, gęsta średnica. Można napisać, że TW-S9 grają całym ciałem, całą swoją powierzchnią i strukturą, dźwięk zdaje się wydobywać nie tylko z frontowych membran i tylnych bass-reflexów, ale również z każdego fragmentu korpusu. Zadziwiające zjawisko.

Kiedy ustawić TW-S9 na biurku, po obu stronach laptopa i uruchomić je, do uszu dociera dookólny dźwięk. Żarliwy i dynamiczny, bardzo wyraźny. Głośniki rozlewają przed słuchaczem niejako obszerną muzyczną plamę, w której fizycznie istnieją poszczególne instrumenty, wokale, etc. Są bliskie, precyzyjnie umieszczone, mają kapitalną stereofonię. Ludzkie głosy są esencjonalne i barwne, mają swoje indywidualne, bogate wybrzmienia. Z kolei instrumenty są zaskakująco dźwięczne i stosunkowo duże. Przestrzeń odsłuchowa jest bardzo szeroka i wysoka, Olasonic nie mają żadnych problemów, aby zbudować rzeczywistą panoramę i scenę, choć oczywiście nie jest ona tak dokładna i zorganizowana jak umieją to uczynić duże kolumny podłogowe, czy nawet monitory. Niemniej jednak TW-S9 czynią to z przekonaniem, aktywnie i plastycznie. Nie nudno.

Sposób gry głośników Olasonic najlepiej przyrównać do mini-monitorów aktywnych, czyli z wbudowanymi własnymi wzmacniaczami. W skali mikro TW-S9 brzmią doskonale - to prawdziwe komputerowe high-fidelity. W ich dźwięku nic nie uwiera, niczego nie brakuje – brzmienie wydaje się być całościowo pierwszorzędnie zgrane i dopełnione. Proporcjonalne.

Polecam odsłuchy Olasonic TW-S9, bo może okazać się, że zagrają one lepiej niż nie jedne większe monitory pasywne. I to stwierdzenie wcale nie jest absurdalne.

Cena w Polsce nieustalona. Cena w Japonii - 23 500 JPY.

Wykorzystywałem trzy laptopy: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Dell Latitude E6440. Muzyka w większości pochodziła z serwisu Tidal Hi-Fi (FLAC 16 bit/44,1 kHz).




Monitory PMC DB1 Gold

$
0
0
PMC DB1 Gold w całej krasie (zdjęcie ze strony PMC Ltd.)


Wstęp
Dopiero co testowałem fenomenalne monitory PMC Twenty5.22 (czytaj test TUTAJ), a tym razem opisuję kolumny podstawkowe PMC DB1 Gold (zobacz TUTAJ). To limitowana wersja głośników profesjonalnych PMC DB1, wyprodukowana na okoliczność 20-lecia przedsiębiorstwa PMC Ltd. The Professional Monitors Corporation Limited to szacowna brytyjska firma słynącej z wytwarzania referencyjnych monitorów (i nie tylko). Zaś DB1 Gold to monitory ze stricte profesjonalną genealogią, o czym za chwilę. Dodam jeszcze, iż słowo "Gold" w nazwie manifestuje się złotymi wkrętami na frontowych ściankach oraz złoconymi tabliczkami znamionowymi na tylnych.

Wrażenia ogólne i budowa
Jak można przeczytać na firmowej stronie: „PMC z dumą prezentuje ręcznie wykonaną kolumnę głośnikową DB1 Gold – najdoskonalszą wersję spośród dotychczasowych monitorów studyjnych DB1. Ten udoskonalony model udostępnia wytrawnym wielbicielom muzyki okno na świat profesjonalny, zapewniając im dostęp do balansu dźwięku i wrażeń zgodnych z intencjami nagrywającego artysty, bez utraty najmniejszego, pojedynczego niuansu.

Kolumna głośnikowa DB1 Gold posiada te same osiągi dźwiękowe wysokiej jakości oraz wyrafinowanie co dotychczasowe linie profesjonalne, do których dodany został wyrafinowany wygląd. Obudowa posiada odziedziczoną po wersjach studyjnych teksturowaną ściankę przednią i smukły, jedwabisty korpus. A nasza pewność w tworzeniu kolumn najwyższej jakości i inżynieryjna wybitność pozwalają nam na wydłużenie gwarancji na fenomenalne 20 lat”.

Pomyślałby kto, że powyższe zdania to jakieś czcze marketingowe przechwałki, ale nie w przypadku firmy PMC. Kiedy spojrzeć, na monitory BD1 Gold od razu widać, że ma się do czynienia z wyjątkowo rzetelną konstrukcją. To klasyczne skrzynki dwudrożnych monitorów o tradycyjnych proporcjach i rozmiarach (wymiary 155 x 290 x 234 mm). Na frontowych ściankach umieszczono po dwa głośniki: 27 mm wysokotonowy produkcji Scan-Speaka oraz własny 14 cm średnio-niskotonowy. Uwagę zwracają złote główki śrub, którymi przykręcone są ramy głośników do skrzynek. To oczywiste nawiązanie do nazwy „Gold”. Na samym dole zamontowano tabliczkę z logo PMC (także złoconą). Monitory oczywiście zaopatrzone są w maskownice (montowane na wcisk), ale fronty lepiej prezentują się bez nich.

Z tyłu monitorów, tuż przy górnej krawędzi wykrojono duże prostokąty ujść bass-refleksów szczelnie zapchane czarną gąbką. To wyjście wewnętrznej linii transmisyjnej, zdradzające studyjną proweniencję BD1 Gold. Linia transmisyjna zwie się ATL (ATL, czyli Advanced Transmission Line) i zawiera aż półtorametrowy (!) labirynt. Na dole tylnych ścian w zagłębieniach wmontowano podwójne metalowe terminale głośnikowe połączone sztywnymi blaszkami (szkoda, że nie jumperami). Pośrodku ścianek przylepiono złocone tabliczki znamionowe. Wokół nich znajdują się po cztery duże, czarne łepki śrub mocujące najprawdopodobniej listwy wewnętrznej linii transmisyjnej.

Oczywiście, design i wykonanie BD1 Gold to bardzo wysoka półka. Galanteryjno – luksusowa. Jedynym mankamentem jest fakt, że dostępne wykończenie drewnianego forniru skrzynek i lakierowanych frontów to wyłącznie głęboka …czerń. Wybarwienie to zwie się „Neo Black”.

Parametry techniczne
Skuteczność - 87 dB 1 W/1 m
Zalecana moc wzmacniacza - 30 - 150 W
Impedancja - 8 Ω
Pasmo przenoszenia - 50 Hz – 25 kHz.
Wymiary (S x W x G) - 155 x 290 x 234 mm
Masa jednej sztuki - 4,5 kg.


W związku ze swoją głęboką czernią, PMC wyjątkowo trudne są do fotografowania 

Dbałość o detale


Czarna okleina skrzynki "Neo Black"


Monitor stoi na podstawce Solid Tech

U góry duża szczelina ujścia linii transmisyjnej ATL

Podwójne terminale głośnikowe łączone blaszkami



Widok ogólny systemu odsłuchowego


Wrażenia dźwiękowe
Monitory przyłączałem przede wszystkim do dzielonego tranzystorowego wzmacniacza (i DACa) Pathos Converto Evo i Pathos Ampli D, do też tranzystorowego Hegel H160 oraz hybrydowego Pathos One Classic MKIII.

Od razu warto napisać, że PMC DB1 Gold łase są na prąd, jak niedźwiedzie na miód. Najlepiej przyłączać je do mocnych wzmacniaczy, słabe lampy i niemrawe tranzystory nie ukażą całego potencjału monitorów. Owszem, producent zaleca moc amplifikacji w przedziale od 30 do 150 Wat, ale moim zdaniem powinno to być co najmniej  2 x 50 Wat, o ile nawet nie 2 x 70 Wat. Wówczas kolumny zagrają najpełniej, najbarwniej, na full-drive. Dopiero wtedy ich dynamika jest fantastyczna, a energia – ponad zwyczajna. Brytyjskie monitory z mocnym wzmacniaczem pokazują wszystkie swoje atuty, a jest ich niemało. To przede wszystkim soczysty i żarliwy dźwięk, bardzo transparentny i plastyczny. Typowo monitorowy – w najlepszym znaczeniu tego słowa. Czyli referencyjna stereofonia i pełna przestrzenność, niczym nie udawana naturalność, doskonałe nasycenie, jak i stu procentowa koherencja.

W brzmieniu DB1 czuć profesjonalny rodowód, albowiem PMC nie mają tendencji do podkręcania dźwięku – ani nie przyśpieszają, ani nie spowalniają, nie ocieplają, nie pogrubiają. Podają całą czystą energię otrzymaną od wzmacniacza i przekazują ją dalej niczym optymalne pudła rezonansowe i linie transmisyjne. Ukazują prawdę o nagraniu, rzeczywisty dźwięk, czas i przestrzeń. Może to wydawać się nieprawdopodobne, lecz większość producentów kolumn, w mniejszy lub większy sposób, ingeruje w barwę, czy w strukturę niskich tonów. PMC pewnie też to robi, ale w możliwie minimalny sposób. Inteligentny sposób. Stąd brzmienie wydaje się być czyste i otwarte, analityczne i odkrywcze (ale do rozsądnych granic). Proporcjonalnie dostrojone.
   
Brytyjskie monitory dostarczają całkiem sporą selektywność, ale nie przesadzoną. To rzadko spotykana precyzja w odtwarzaniu impulsów i ich równomiernego wygaszania. Bezproblemowo można usłyszeć pojedyncze smyczki w orkiestrze kameralnej, ale już niekoniecznie w rozbudowanej symfonicznej. Struny gitar są odseparowane, dźwięczą osobno, ale we wspólnej harmonii. Widać poszczególne plany, czuć ich gradację i zagęszczenie, lecz daleka głębia jest nieco ograniczona. Co istotne, soprany pomimo, że jasne i rozdzielcze, to nie atakują ostrością. Są na swój sposób wyrafinowane, bo atak blach przekazują pierwszorzędnie, a równolegle nie syczą metalem. Ich czystość fazowa jest urzekająca. Z kolei średnica jest dopełniona, dobrze zróżnicowana, nie wypchnięta to przodu. Bezpośrednia, ale współistniejąca z pozostałymi pasmami. Jest swobodna i naturalna. 

And last, but not least – bas. Profesjonalna linia transmisyjna o długości wewnętrznego labiryntu 1,5 metra robi swoje. Mówiąc krótko, dawno nie słyszałem tak obfitego, wielopłaszczyznowego i żyznego basu, a jednocześnie punktualnego i sprężystego jak z tytułowych, bądź co bądź, niewielkich przecież monitorów PMC. No chyba że były to referencyjne kolumny podstawkowe …PMC Twenty5.22. Jakość niskich tonów jest kapitalna! Może nie jest to bas najniższy, ani najbardziej obszerny, lecz posiadający piękny kontur i doskonałe wypełnienie. Moc i ciało.

Konkluzja
PMC DB1 Gold to rasowe monitory dla znawców. Adresowane do melomanów, którzy mają już za sobą etap zachwytu efekciarskimi monitorami o podkręconej plastyczności i zamazanym dźwięku. Tytułowe monitory to wulkany energii, ostoja naturalności i holograficznej przestrzeni, podparte ponadnaturalną czystością brzmienia oraz nieprzesadzoną analitycznością. Warunkiem powyższego jest posiadanie mocnego wzmacniacza o organicznym, fizycznym stylu gry.

Cena w Polsce - 6 000 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), dzielony Pathos Converto Evo i Pathos Ampli D (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), Pioneer RM-05, Pylon Diamond 28 (test TU), Taga Harmony TAV-616F (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black (test TU), Pioneer PLX-1000 z Goldring Legacy oraz Pioneer PLX-500 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono2 (test TU), Primare R32 (test TU), Haiku-Audio Sol MM i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Blue Mo-Fi (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), Musical Fidelity MX-HPA (test TU) i Trilogy 931 (test TU).
Okablowanie: Przewody głośnikowe Cardas 101 Speaker (test TU) i Melodika Brown Sugar BSC 2450 (test TU). Seria XLO UltraPLUS. Pełne okablowanie AirTech seria Evo oraz Perkune Audiophile Cables.
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.


Agnes Obel „Citizen of Glass” (PIAS – 2016 r.) - LP

$
0
0


„Citizen of Glass” to już trzeci album duńskiej artystki. Ukazał się 21 października, czyli prawie trzy lata od premiery poprzedniego zatytułowanego „Aventine” (czytaj TUTAJ). Klimatem i nastojem płyta Agnes Obel jak zwykle doskonale wkomponowuje się w jesienne melancholijne koloryty. To muzyka barwna i impresyjna, operująca plamami i smugami. Refleksyjna i krucha.

Tytuł płyty „Citizen of Glass” pochodzi od niemieckiego określenia „Gläserner Bürger”, co dosłownie oznacza „szklany człowiek”, czyli przezroczysty dla prawa, dla innych ludzi, ale także nieskazitelny. Artystka we wszystkich utworach nawiązuje tekstowo do szkła, jego struktury, delikatności; buduje chłodny, niejako szklany klimat, a nawet wykorzystuje instrumenty brzmiące jak uderzenie o szkło (czelesta). Muzycznie album porusza się wokół muzyki klasycznej, używane są takie instrumenty jak fortepian (gra na nim Obel, lekko i lirycznie niczym sam Erik Satie), skrzypce i wiolonczele, ale także rzadko spotykany Tratonium (instrument z lat 30 ubiegłego wieku, który brzmi podobnie do współczesnych syntezatorów), czy renesansowy klawesyn.

Dominują kompozycje minimalistyczne, zamglone i liryczne, ale aranżacyjnie rozbudowane. Zarejestrowane w taki sposób, jakby grała duża orkiestra symfoniczna, a nie mały skład (winyl brzmi doskonale!). Królują wystudzone emocje zakotwiczone w poezji, wielowarstwowe wątki, pozakręcane melodie, a także aura tajemniczości i głębokiej refleksji. Z muzyką pierwszorzędnie koresponduje wokal Agnes – miękki i łagodny, aczkolwiek zdystansowany. Przejmujący, dojrzały album!

9/10

Wydawca: PIAS Recordings, nośnik: LP plus kod dla pobrania MP3.

 strona A:
1. Stretch Your Eyes 5:11           
2. Familiar 3:55
3. Red Virgin Soil 2:43  
4. It's Happening Again 4:20     
5. Stone 3:56   
 Strona B:           
1. Trojan Horses 5:33   
2. Citizen Of Glass 2:49
3. Golden Green 3:59  
4. Grasshopper 2:38     
5. Mary 5:47








Polski Klaster Audio

$
0
0


Polski Klaster Audio (PEKA) to nieformalne zrzeszenie polskich producentów sprzętu audio. Ta ciekawa i nowatorska inicjatywa powstała z inspiracji pana Karola Zieleźnika - właściciela salonu audio HiFi Studio w Bielsku-Białej, potem projekt zasilili o własne pomysły pan Krzysztof Grabowski - właściciel firmy Encore Seven z Bielsko-Białej oraz pan Łukasz Mika z firmy Audiomica Laboratory z Gorlic. To działo się dokładnie dwa lata temu, czyli w październiku 2014 roku. Idea, jaka przyświecała powstaniu Klastra, było stworzenie grupy lub stowarzyszenia polskich firm producentów audio - tak, aby współpracować ze sobą dla wspólnego rozwoju oraz móc zdrowiej konkurować z dużymi podmiotami oraz by zwiększyć potencjał oddziaływania i promocji polskiej produkcji zarówno w kraju, jak i na rynkach zagranicznych. Polskie firmy mają ogromny potencjał i pierwszorzędne know-how, lecz często pozostają niezauważone wśród konkurencji zagranicznej. Klaster ma to pomóc zmienić, większy więcej może.

Obecnie w skład Polskiego Klastra Audio wchodzą: wspomniane Encore Seven (marka Egg-Shell – głównie wzmacniacze lampowe) i Audiomica Laboratory (przewody audio), a także Bodnar Audio (kolumny oparte na głośnikach szerokopasmowych), Audio Cave (wydawca płyt kompaktowych i analogowych), Edis Andrzej Ogonowski (producent transformatorów i dławików do zastosowań audio z ukierunkowaniem na sprzęt lampowy), elinsAudio (producent wysokiej jakości wzmacniaczy audio), hORNS by Auto-Tech (tubowe kolumny głośnikowe), Pre-audio (przede wszystkim gramofony tangencjalne), Projekt Nostromo (głównie przetworniki cyfrowo-analogowe i wzmacniacze słuchawkowe), Shape of Sound (ręczna produkcja gramofonów), VAP - Voltec Audio Product (szafki audio i akcesoria) oraz Yayuma (procesory dźwięku).

Warto wiedzieć, że w ramach wewnętrznej współpracy między członkami powstają kompletne systemy audio. Tegoroczna wystawa Audio Video Show 2016 w Warszawie będzie pierwszą okazją do spotkania się z większością tworzących obecnie Klaster producentów. W dwóch pokojach (# 518 i # 306) hotelu Sobieski będzie można zobaczyć i usłyszeć premierowe systemy audio zbudowane całkowicie na bazie komponentów pochodzących od polskich producentów zrzeszonych w Klastrze. To Dream Reference #001 (komponenty Egg-Shell, Bodnar Audio, Pre-Audio i Audiomica Laboratory) oraz Dream Reference #002 (Gramofon Shape of Sound Skalar, przedwzmacniacz Egg-Shell Prestige PS5, wzmacniacz Egg-Shell Prestige 12WKT i kolumny głośnikowe hORNS Mummy oraz kable Audiomica Laboratory Excellence/Ultra Reference).

Stereo i Kolorowo z całego serca kibicuje powyższej inicjatywie; cieszę się, że powstał taki podmiot, który może dać silny impakt dla dalszego rozwoju polskiej przedsiębiorczości w sferze audio-stereo i pozwoli pełniej zaistnieć na rynkach zagranicznych. Nieskromnie dodam, że i piszący te słowa ma też pewnego rodzaju udział w duchu Polskiego Klastra Audio, albowiem kilkakrotnie na łamach bloga opisywałem wzmacniacze i przedwzmacniacze Egg-Shell, rozmaite przewody Audiomica Laboratory, jak i kolumny Bodnar Audio oraz stoliki audio VAP.

Oczywiście wybieram się na tegoroczne Audio Video Show do Warszawy, skąd zamieszczę obszerną relację z wystaw Polskiego Klastra Audio, zaś w listopadzie będę u siebie gościć cały system złożony z poszczególnych sprzętów różnych wytwórców. Będzie to najpewniej większa część systemu Dream Reference #002.











Monitory aktywne Pioneer RM-05

$
0
0



Wstęp
Można napisać, że bieżący październik to miesiąc marki Pioneer na Stereo i Kolorowo. Sypnęło jesiennymi premierami w tym japońskim przedsiębiorstwie, więc do mnie przyjechały pachnące nowością, różne ciekawe urządzenia od gdyńskiego dystrybutora marki - firmy DSV. Pierwszym był gramofon profesjonalny Pioneer PLX-500 (czytaj test TUTAJ), czyli niższy model w stosunku do Pioneer PLX-1000. Równo po roku od premiery PLX-1000, Pioneer zdecydował się wprowadzić nieco odchudzoną (i tańszą) wersję tego super-dobrze-sprzedającego-się gramofonu, który wcześniej zasilił też na stałe testowy sprzęt audio Stereo i Kolorowo (zobacz TUTAJ).

Zaraz potem przyjechała do mnie bardzo ładna „drewniana” mikro-wieża Pioneer X-CM66D, którą postawiłem na biurku w gabinecie. Gra sobie wesoło, niebawem opublikuję jej test.

Kolejni premierowi goście to tytułowe aktywne monitory Pioneer RM-05 (zobacz TUTAJ) z segmentu Pioneer Professional. Bardzo solidne wykonanie - obudowy to aluminiowe odlewy (!), głośniki koaksjalne, szeroki przedni wylot bass-refleksu, wejścia RCA i XLR, dużo możliwości regulacji dźwięku. Równolegle z RM-05 Pioneer wypuścił nieco większe monitory RM-07. To zupełnie nowa jakość w Pioneer, ale wypada zacząć od początku.

Pioneer DJ
Niedawno japoński Pioneer Corporation wydzielił cztery osobne grupy swoich produktów: Home Audio, Car Audio, Cycling Audio oraz Pioneer DJ, czyli sekcję stricte profesjonalną. (Na rynku amerykańskim Pioneer DJ funkcjonuje jako Pioneer Professional Audio). Stało się tak, ponieważ spółka-matka Pioneer Corporation odsprzedała jesienią 2014 roku dział Audio Video innemu japońskiemu przedsiębiorstwu Onkyo (choć Pioneer wciąż zachował spory pakiet akcji, bo prawie 15 %). W rezultacie powstała firma Onkyo&Pioneer, gdzie Pioneer nadal jest osobną marką i ma dużą autonomię (ma też własny oddział R&D). Z kolei dział Pioneer DJ częściowo został sprzedany amerykańskiej firmie KKR & Co. L.P., lecz większościowe udziały (ponad 80 %) nadal są własnością Pioneer Corporation.

Wracając ze świata finansjery do świata audio. Pioneer DJ to obecnie najszybciej rozwijający się dział Pioneer Corporation. Produkuje sprzęty i urządzenia przeznaczone przede wszystkim na rynek profesjonalny. To przede wszystkim multum rozmaitych kolumn estradowych, subwooferów, racków, szafek, etc. W tym katalogu można naliczyć chyba ze 100 pozycji albo i więcej. Są też kompletne elementy wyposażenia studia nagrań, itd., czyli różne wzmacniacze, miksery, kontrolery, gramofony profesjonalne, urządzenia przeznaczone dla DJ-ów, oprogramowanie i wiele innych. Osobną kategorię stanowią monitory aktywne i słuchawki. Słuchawek naliczyłem aż 11 par (zobacz TUTAJ) zaś monitorów aktywnych całe 6 (zobacz TUTAJ). Cały katalog Pioneer DJ dostępny jest TUTAJ.

Wrażenia ogólne i budowa
Monitory RM-05 to nieco mniejsza wersja RM-07. Obie pary zostały wprowadzone na rynek pod koniec lata br. To oczywiście aktywne monitory studyjne, co nie wyklucza ich zastosowania w domowym systemie hi-fi audio-stereo, a wręcz odwrotnie. Zresztą sam Pioneer określa je jako referencyjne.

Warto wiedzieć, że Pioneer buduje głośniki studyjne wykorzystując swoje długoletnie bogate dziedzictwo i doświadczenie w projektowaniu kolumn głośnikowych; pierwsze kolumny wyszły spod jego ręki już w 1938 roku, a w 1978 roku narodził się firmowy system TAD (Technical Audio Devices) wykorzystywany w głośnikach studyjnych (czytaj całą historię TUTAJ). Bezpośrednimi spadkobiercami owej technologii są nowe kolumny serii RM - współosiowych aktywnych monitorów studyjnych do zastosowania w profesjonalnym studio. Pioneer RM-05 i RM-07 mają głośniki wzięte z technologii pro-audio, aby zapewnić wysoki SPL i neutralny dźwięk z wyraźnym oddzieleniem całej częstotliwości co czyni je idealnymi towarzyszami dla bliskiego pola pracy w studio, gdzie wymagane są monitory o wysokiej rozdzielczości dźwięków.

Seria RM wykorzystuje koncentryczną jednostkę przetworników opracowaną przez Pioneer pro-audio TAD (Technical Audio Devices Laboratories). Konstrukcja, w której niskie, średnie i wysokie częstotliwości emitowane są z jednego punktu wpływa na bardziej precyzyjne brzmienie. Monitory tej serii są wyposażone w głośniki nisko tonowe z włókna aramidowego. Zastosowane wzmacniacze pracują w klasie A/B (LF: 100 W przy 4 Ω, HF: 50 W przy 4 Ω). Wnętrza wyposażono w technologię AFAST (Acoustic Filter Assisted System Tuning), gdzie tuby akustyczne redukuje fale stojące dla uzyskania czystej średnicy i niskich częstotliwości. AFAST to technologia opatentowana przez Pioneer. Drastycznie redukuje fale stojące, które mogą wytwarzać stłumione odpowiedzi w niskich i średnich zakresach. Tuby akustyczne w skrzynkach pochłaniają fale stojące, zapewniając prawdziwą reprodukcję niskich i średnich częstotliwościach.

RM-05 versus RM-07 (zdjęcie ze strony Pioneer)


Zanim przejdę do opisu wrażeń dźwiękowych, kilka słów należy się ogólnej aparycji RM-05. Obudowy w całości wykonane są z grubych profili aluminiowych, przez co masa jednej sztuki przekracza 9 kg (przy wymiarach 203 x 281 x 225 mm). Obudowy ukształtowane są w specjalne formy zwiększające propagację dźwięku, a eliminujące rezonanse, refrakcje i zniekształcenia. 

Na wypukłym froncie zamontowano duże głośniki koncentryczne (HD-Coaxial Technical Audio Devices Laboratories by Pioneer). Ich oś zajmują wysokotonowe 1,5 calowe aluminiowe kopułki. Przykryte są metalową siateczką. Z kolei część obwodową głośników koncentrycznych wypełniają 5 calowe membrany uplecione z włókien aramidowych. Przetworniki odseparowane są falowodem redukującym ich wzajemne oddziaływania. Na dole frontów znajdują się płaskie, ale szerokie ujścia bass-refleksów, które wewnątrz skrzynek tworzą tuby. Wyloty są specjalnie wyprofilowane, aby uzyskać czysty i gładki bas. Na frontach umieszczono również pojedyncze białe diody. Zapalone wskazują przyłączenie monitorów do prądu.

Z tyłu, na wspólnej płytce zamontowano cztery pokrętła: głośności, regulacji niskich, średnich i wysokich tonów. Poniżej umieszczono wejścia sygnałowe: RCA i XLR, jak i włącznik „auto stand-by”, czyli automatycznej aktywacji monitorów po wykryciu dochodzącego sygnału. Na samym dole tylnej ścianki znajduje się wejście sieciowe IEC oraz włącznik sieciowy. Na górze zamontowano spore radiatory oraz punkty montażu monitorów do ściany.

W komplecie znajdują się wysokie, gumowe stopki oraz gumowe podkładki. Użytkownik sam decyduje co i jak zamontować/przykleić o spodu oraz pod jakim kątem ostatecznie mają być umieszczone stojące głośniki. Dokonuje się tego za pomocą różnych możliwych kombinacji przytwierdzenia gumowych podkładek.

Stroną ujemną może być fakt, że wszelkie regulatory i gałki umieszczono z tyłu kolumn, przez co manipulowanie nimi jest w oczywisty sposób utrudnione, a producent nie wyposażył RM-05 w piloty zdalnego sterowania. Pozytywem tego jest to, że regulatory nie szpecą jednolitych i estetycznych frontów. Coś za coś.

Dodam jeszcze, że monitory RM-05, choć studyjne, to mają wysoce estetyczny design i wykonanie. Zresztą niedawno zostały uhonorowane prestiżową nagrodą IF Design Award (zobacz TUTAJ), a to mówi samo za siebie.

Dane techniczne
Typ : Bi-amp 2-drożne aktywne monitory studyjne
Obudowa: Bass Reflex/Aluminium
Tweeter: 1.5" hard dome aluminium HSDOM
Woofer: 5" aramid
Pasmo przenoszenia- 10 dB): 45 Hz50 kHz
Mksylany SPL: 104 dB SPL (peak @ 1 m)
Cross Over: 1.7 kHz
Wzmacniacz Class A/B bi-amp, LF100 W / 4 Ω HF50 W / 4 Ω Input
Złącza: Symetryczne XLR x 1, Niesymetryczne RCA x 1
Impedancja 10 kΩ
Czułość wejścia: -40 dB+6 dB
Moc: 142 W
Moc w trybie stand-by mode 0.3 W lub mniej
Wymiary: 203 x 281 x 225 mm
Masa jednej sztuki: 9.3 kg

Dostawa Pioneer; gramofon PLX-500 oraz tytułowe monitory

Karton w kartonie






Aluminiowa obudowa


Tylny panel z licznymi regulatorami, wtykami i radiatorem


Przewód Melodika MD2X; wtyk Neutrik

Gumowe podstawki


Głośnik koaksjalny; w środku aluminiowa kopułka, na zewnątrz membrana z włókien aramidowych

Po prostu Pioneer Professional



Wylot linii transmisyjnej

Zbliżenie na głośnik koncentryczny


Design monitorów RM-05 zasługuje na najwyższe uznanie



Zza monitora zwisa przewód symetryczny Melodika MD2X

Monitor Pioneer na podstawce Solid Tech


RM-05 jako monitory bliskiego pola; przedwzmacniacz/DAC to ADL Stratos by Furutech 



Pioneer RM-05 otrzymują sygnał z przedwzmacniacza/DACa Pathos Converto Evo 


Spojrzenie ogólne na duży system odsłuchowy; białe kolumny to Triangle Esprit Antal EZ


Wrażenia dźwiękowe
Monitory RM-05 przypinałem przewodami symetrycznymi Melodika MD2X (zobacz TUTAJ) do dwóch przedwzmacniaczy (i równolegle DACów): ADL Stratos by Furutech oraz Pathos Converto Evo. Sygnał cyfrowy pochodził z komputera, był konwertowany na analogowy przez wymienione powyżej DACi (patrz cała lista sprzętu towarzyszącego na końcu niniejszego tekstu).

Na początek ważna uwaga. Nabywając dwa solidne monitory aktywne wraz z DACiem z funkcją przedwzmacniacza, otrzymuje się kompletny system hi-fi, który nie zawiera wzmacniacza zintegrowanego, bo w takiej konfiguracji staje się zbędny. Pytanie – czy jakość wzmacniaczy zainstalowanych w kolumnach aktywnych dorównuje poziomem wzmacniaczom zintegrowanym z podobnego pułapu cenowego? W Pioneer RM-05 są to amplifikacje klasy A/B o mocy 50 Wat wraz z toroidalnym trafo, czyli jest co najmniej nieźle. Do sterowania monitorami nie trzeba oczywiście używać aż tak audiofilskich urządzeń jak ja to czyniłem (Pathos Converto Evo to koszt około 7 000 PLN, a ADL Stratos by Furutech 4 500 PLN). Wystarczy jakiś mały DAC z funkcją przedwzmacniacza i też powinno być dobrze. Widziałbym tu np. S.M.S.L. V2 lub jakiś polski Nostromo DAC z funkcją przedwzmacniacza. Wydatek do 1 000 PLN powinien załatwić sprawę, choć oczywiście im wyższej klasy DAC i przedwzmacniacz, tym ostatecznie lepiej dla dźwięku. Dla mnie optymalny w tym przypadku jest ADL Stratos by Furutech. Świetny sprzęt za rozsądne pieniądze. Ale wracając do monitorów RM-05.

Po przyłączeniu monitorów do prądu i uruchomieniu źródła zaskoczeniem może okazać się bardzo duży, obszerny i głęboki dźwięk wydobywający się z aluminiowych skrzynek. Uderzenie i moc brzmienia w stosunku do  niewielkich przecież obudów są zadziwiające. To dźwięk zbliżający się aparycją do dźwięku „live”, czyli nasyconego, pełnego, wibrującego i szybkiego. Pierwszorzędnie kontrolowanego, uporządkowanego i pulsującego wigorem. Do tego dochodzi świetne obrazowanie instrumentów i wokali na scenie - jednoznaczne i wiarygodne. Instrumenty mają dużą masę i ciężar, zaś wokale – są silne i bezpośrednie. Dobrze osadzone w przestrzeni. Wzmacniacze zamontowane w kolumnach Pioneer grają bardzo dobrze, czuć wysokie znawstwo zasad amplifikacji u japońskich konstruktorów. Może są nieco zawadiackie i angażujące, ale dzięki temu ma się szansę usłyszeć żywy i autentyczny dźwięk. Na pewno RM-05 nie są ani wysubtelniałe, ani ugrzecznione. Poziom wyrafinowania brzmienia jest nieco niższy niż w audiofilskich wzmacniaczach z pułapu około 5 000 PLN, co wcale nie musi być wadą.

Doskonałe efekty dźwiękowe otrzymuje się nie tylko stawiając monitory na podstawkach, ale także używając je jako monitory bliskiego pola (np. ustawione na biurku). Ciekawym zjawiskiem jest wówczas stosunkowo obfity tzw. sweet-spot, czyli innymi słowy stereofonia jest szeroka. RM-05 jako monitory bliskiego pola są, pisząc wprost, wręcz idealne. Koaksjalna konstrukcja głośników w skrzynkach ustawionych pod skosem powoduje jednoczasowe docieranie do uszu słuchacza wszystkich dźwięków. Harmonia i porządek brzmienia są idealne. Można całkowicie zanurzyć się w muzyce, poczuć się jak na koncercie, uzyskać efekt dookolności i wszechobecności muzyki. To brzmienie podobne do założenia słuchawek na uszy, przy czym tu tych słuchawek oczywiście nie ma. Myślę, że tego rodzaju autentyczności i dotykalności dźwięku nie zapewnią żadne kolumny pasywne. Rzetelne monitory aktywne Pioneer RM-05 dostarczają bardzo żywy i spektakularny przekaz, który w swojej klasie bez wątpienia można nazwać referencyjnym.  To brzmienie efektowne, autentyczne i plastyczne do kwadratu. A do tego selektywne i tonalnie wysycone. Komunikatywne.

Konkluzja
Monitory aktywne Pioneer RM-05 to doskonały przykład na to, że zaawansowane audio-stereo może obyć się bez wzmacniacza zintegrowanego. W powyższym przypadku wystarczy dokupić DAC z funkcją przedwzmacniacza, aby otrzymać rasowy dźwięk hi-fi. Pioneer RM-05 zapewniają bardzo efektywne i plastyczne brzmienie o pierwszorzędnym ataku i doskonałej harmonii. To obszerny i głęboki dźwięk z referencyjnym wręcz stereo.

RM-05 reprezentują świetne wykonanie (aluminiowe obudowy,głośniki koncentryczne, wzmacniacze klasy A/B z trafami toroidalnymi), ciekawy i estetyczny design, mnóstwo funkcji, etc. 

Polecam tytułowe głośniki jako rozsądną alternatywę dla budżetowego wzmacniacza wspieranego monitorami pasywnymi podobnej klasy. Pioneer RM-05 mają szansę zagrać po prostu lepiej i żywiej – pełniej i dźwięczniej. Rekomendacja!

Pioneer RM-05 cena w Polsce około 5 000 PLN (za dwie sztuki monitorów).

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55 A (test TU), dzielony Pathos Converto Evo i Pathos Ampli D (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), PMC DB1 Gold (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Taga Harmony TAV-616F (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black (test TU), Pioneer PLX-1000 z Goldring Legacy oraz Pioneer PLX-500 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono2 (test TU), Primare R32 (test TU), Haiku-Audio Sol MM i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Blue Mo-Fi (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), Musical Fidelity MX-HPA (test TU) i Trilogy 931 (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper.



Mikro-wieża stereo Pioneer X-CM66D

$
0
0

Dowolny sposób ustawienia monitorów (zdjęcia ze strony Pioneer)

Wstęp
Tak, wiem - mikro-wieża Pioneer X-CM66D (zobacz TUTAJ) to nie jest audiofilski wykwit, lecz pozycja stricte budżetowa, ale przecież jak najbardziej służąca do słuchania, odtwarzania i kontemplowania muzyki, a przez to warta recenzji na Stereo i Kolorowo. Wielu melomanów poszukuje jakiejś ciekawej i funkcjonalnej mini-wieży do sypialni, gabinetu, czy kuchni. A ten maluch Pioneera wyposażony jest w kilka istotnych funkcji: cyfrowy wzmacniacz 2 x 15 Wat, odtwarzacz płyt kompaktowych, tuner FM i DAB+, radio internetowe, odbiornik Bluetooth, streamer Spotify i oczywiście ma własne kolumny głośnikowe. Ma też wejście dla nośników USB, wyjście słuchawkowe 3,5 mm i pilot zdalnego sterowania. Ponadto wieżyczka Pioneera jest wyjątkowo urodna - obudowy głośników i jednostki centralnej obłożone są imitacją drewna orzechowego. Ładnie to wygląda. To na pewno nie jest jakaś „plastikowa” wieżyczka, a solidna i rzetelna konstrukcja.

Wieża X-CM66D występuje w kilku wersach kolorystycznych quasi-drewnianej okleiny, maskownic monitorów i płyty czołowej amplitunera. Jest dostępny także niższy model X-CM56B pozbawiony tunera DAB+ i możliwości odbioru Spotify.

Wrażenia ogólne i budowa
W zasadzie nie ma co za dużo opisywać tytułowej mikro-wieży, bo producent na swojej stronie czyni to dokładnie i zamieszcza wiele zdjęć. To, że X-CM66D jest wyjątkowo estetyczna, już napisałem we wstępie. Dużo dobrego przynosi obłożenie amplitunera i skrzynek orzechową imitacją drewna. Ponadto monitorki można postawić albo na płasko, przysuwając je bezpośrednio do amplitunera (mini-wieża z monitorkami staje się niejako jednym ciałem), albo pionowo i ustawić je w pewnej odległości od jednostki centralnej. Doskonały pomysł designerski i równolegle użytkowy. 

Bardzo przyjemnie prezentuje się także aluminiowy, anodowany na czarno, front amplitunera – tworzy interesujący kontrast z quasi-drewnianą obudową. Front zdobi poziomy chromowany pasek, na którym umieszczono wszelkie regulatory i pokrętło głośności. Szuflada napędu CD znajduje się poniżej tego paska, jak i gniazdo słuchawkowe 3,5 mm oraz gniazdo cyfrowe USB. Dość spory bladoniebieski wyświetlacz wmontowano na górze amplitunera. Sygnalizuje aktywne źródło (CD, tuner analogowy, internetowy lub DAB+, Bluetooth, Audio-In, USB lub Spotify), siłę głosu oraz ewentualnie ustawienia RDS lub wykonawców i tytuły utworów strumieniowanych z serwisu Spotify. Oczywiście, wyświetlacz może posłużyć także za zwykły zegar (z funkcją budzika) pokazujący aktualny czas.

Z tyłu amplitunera umieszczono tylko kilka gniazd. Dwie pary sprężynowych zacisków głośnikowych, sieciową ósemkę, gniazdo do anteny Bluetooth (jest w komplecie), gniazdo Ethernet, radiowe i audio-in 3,5 mm. To wszystko.

Na monitorach z tyłu zamontowano analogiczne sprężynowe zaciski głośnikowe. Przednie maskownice przymocowane są na stałe. Przewody głośnikowe są załączone do mini-wieży. Podobnie jak mały pilot zdalnego sterowania. Mały, ale poręczny i obsługujący wszelkie funkcje X-CM66D.

Tak pisze Pioneer o swoim nowym produkcie: "Design, brzmienie i komfort streamingu - wszystko w jednym. Design inspirowany stylem skandynawskim z imitacją buka lub orzecha powoduje, że amplituner X-CM 66D jest sprzętem hi-fi, który szczególnie dobrze wkomponowuje się w stylistykę pomieszczeń. Dzieje się tak, ponieważ ta mikro wieża składa się co prawda z dwóch głośników i centralnego odtwarzacza CD, jednak w przypadku poziomego ustawienia stanowi wizualnie jedną całość. Oczywiście można postawić oba głośniki w pionie oraz z dala od siebie. W przypadku tego wyposażenia udało się uzyskać idealną równowagę między nowoczesnymi funkcjami a klasycznym komfortem obsługi: DAB oraz FM zapewniają odbiór radia – dzięki łącznie 40 przyciskom wyboru stacji ich wybór jest wyjątkowo wygodny. Jeśli wybór stacji ma być jeszcze większy, dostępne jest radio internetowe TuneIn z tysiącami nadawców. Równie elastycznie można spełnić swoje konkretne życzenia muzyczne: wystarczy po prostu włożyć ulubioną płytę CD i nacisnąć przycisk Start. Prześlij muzykę ze smartfonu przez Bluetooth do urządzenia. Możesz też włożyć pamięć USB z plikami MP3 do portu USB na panelu przednim. Jeśli nawet to nie wystarcza, zarejestruj się w serwisie Spotify i korzystaj z obejmującego ponad 25 milionów tytułów archiwum muzycznego. W każdym razie czeka Cię zaskoczenie, jak łatwo amplituner X-CM 66 D o mocy 2 x 15 Wat wypełni muzyką Twój salon, lub też sypialnię, gdzie możesz skorzystać z indywidualnie programowalnej funkcji budzenia amplitunera X-CM 66 D".


Opakowanie typowe dla japońskiego Pioneera

Styropianowe wytłoczki wzorowo chronią zawartość


Akcesoria; w tym całkiem estetyczny pilot zdalnego sterowania

Przewody głośnikowe

Monitory obwinięte grubą piankową folią



Wysoka estetyka mikro-wieży Pioneer



Szuflada napędu CD

Spory wyświetlacz

Front to anodowane na czarno aluminium

Drewnopodobna okleina

Po prawej - duże metalowe pokrętło siły głosu


Z tyłu uwagę zwraca antena Bluetooth, gniazdo sieciowe Ethernet i gniazdo tunera DAB+


Wrażenia dźwiękowe
Zanim przejdę do opisu brzmienia mini-wieży, chciałbym podkreślić jej multi-funkcjonalność. Rzadko spotyka się w takim przedziale cenowym aż tak bogate wyposażenie. Nie dość że Pioneer tradycyjnie umieścił tu odtwarzacz płyt CD i tuner analogowy (co zazwyczaj wyczerpywało zwyczajowe wyposażenie amplitunera), to dodatkowo jest tu również radio internetowe i DAB+, a także odbiornik Bluetooth, łączność Wi-Fi, jak i gotowa aplikacja dla strumieniowania sygnału Spotify. Dzięki temu możliwości odbióru muzyki (i audycji radiowych) są wręcz nieskończone, bo fizycznie nieoraniczone. Takie jest współczesne zapotrzebowanie wielu melomanów i Pioneer im to w stu procentach zapewnia. Brawo!

Oczywiście, nikt po małej wieży z mini-monitorami nie spodziewa się super obfitego i masywnego dźwięku o referencyjnej przestrzeni i podobnej selektywności. Niemniej jednak zapewniam, że X-CM66D całkiem dobrze gra. Przede wszystkim brzmi równo i harmonijnie – bardzo plastycznie. Przyjemnie i atrakcyjnie. To brzmienie dobrze ułożone. Proporcjonalne i o odpowiedniej energii.

Generalnie dźwięk jest skoncentrowany na środku pasma, przez co wszystkie utwory, w których wokale znajdują się na pierwszym planie, są najbardziej bezpośrednie i odczuwalne (istnieje wbudowana korekcja „Sound Preset Equaliser”, którą można regulować ten parametr). Wokale brzmią wiarygodnie i są dobrze osadzone na tle instrumentów, są wyróżniane z przestrzeni, a równolegle nie są natarczywe, czy agresywne. Najbardziej trafnym sformułowaniem wydaje się być następujące: „średnica jest wyrównana i zrównoważona – dość naturalna, a przez to przejrzysta”.

Mini-monitory nie wyprodukują tyle dźwięku i tylu niskich tonów, co duże kolumny. To zrozumiałe. Lecz kolumienki dołączone do zestawu Pioneer grają co najmniej żywo i energetycznie; tak, jakby pragnęły dać więcej niż rzeczywiście mogą. Dźwięk jawi się jako masywny, choć pozbawiony jest najniższych składowych. Amplituner zaopatrzony jest w możliwość podbicia niskich tonów, jeżeli komuś naprawdę brakuje basów, może aktywować funkcję „Power Bass”, która całkiem nieźle w praktyce sprawdza się.

Z kolei soprany są dobrze rozdzielcze, blachy brzmią autentycznie, lecz są nieco oddalone. Nie mają za to tendencji do syczenia, nie są szkliste. Są z lekka utemperowane, przez co nie są drażniące, ale super wyraźnie też nie. Soprany są kompromisowe.

Podsumowując, mikro-wieża Pioneer X-CM66D to optymalny wybór dla melomana, który poszukuje niewielkiego, wielofunkcyjnego i kompletnego urządzenia audio-stereo zaopatrzonego w bogactwo funkcji i możliwości. A równolegle pragnie urządzenia, które świetnie wygląda i gra więcej niż zadowalająco. Taki jest nowy Pioneer X-CM66D.

Cena w Polsce – 1 299 PLN.


Plan recenzji - listopad 2016 r.

$
0
0
Ale ten czas pędzi, listopad to już przedostatni miesiąc roku. Nastał czas zimowy, wieczory wydłużyły się - dzięki temu można więcej czasu poświęcić na odsłuchy muzyki. 



Listopadowe aktywności Stereo i Kolorowo przedstawiają się następująco:

1. Dużą część czasu poświęcę na warszawską wystawę Audio Video Show 2016, która będzie odbywać się w terminie 4 - 6 listopada. Stamtąd chciałbym przywieźć materiał na kilka tekstów. Mam umówionych kilka spotkań i rozmów, parę reportaży, etc. Będę sukcesywnie umieszczał teksty o AVS, a myślę że w tym roku naprawdę będzie o czym pisać! Na pewno dużo miejsca poświecę na Polski Klaster Audio, o czym TUTAJ informowałem już kilka dni temu.




2. Może jeszcze przed Audio Video Show zdążę opisać przedwzmacniacz gramofonowy Haiku-Audio Sol MM (zobacz zapowiedź TUTAJ). Słucham na nim od kilku tygodni i jestem pod dużym wrażeniem zdolności konstruktorskich pana Wiktora Krzaka, czyli szefa Haiku-Audio.




3. Jak już odkopię się z Audio Video Show, powrócę do zwyczajowych recenzji. Niebawem ma do mnie przyjechać nowy włoski przedwzmacniacz gramofonowy Pathos In The Groove (zobacz TUTAJ), który seryjnie zbiera branżowe nagrody i uznanie melomanów.




4. Krakowski Mediam zapowiada rychłą wysyłkę kolumn Living Voice Audiotorium R3 (czytaj TUTAJ). Jestem bardzo ciekawy tych słynnych brytyjskich głośników, tym bardziej że w zeszłym roku miałem przyjemność osobiście poznać konstruktora Living Voice - pana Kevina Scotta podczas prezentacji jego ekstraordynaryjnych kolumn Vox Olympian. 




5. Na pewno nie zapomnę powrócić do słuchawek magnetoplanarnych HiFiMan Edition X (zobacz TUTAJ), których to jeszcze nie zdążyłem porządnie osłuchać.




6. Listopad mam zamiar zamknąć nowym kombajnem audio fi-hi spod ręki japońskiego Pioneera. To Pioneer NC-50DAB (zobacz TUTAJ), który jest równolegle odtwarzaczem sieciowym Pure Audio ze wzmacniaczem klasy D, odtwarzaczem CD oraz w pełni wyposażoną jednostką streamingową. 




I to tyle zapowiedzi. Najpewniej w listopadzie otrzymam jeszcze jakieś sprzęty do testów, ale wolę je zaanonsować, kiedy będę w stu procentach pewien ich rychłej obecności. Zapraszam do lektury Stereo i Kolorowo.

Pioneer NC-50DAB: odtwarzacz sieciowy ze wzmacniaczem i odtwarzaczem CD - zapowiedź testu

$
0
0
Dwudziesta edycja warszawskiej wystawy Audio Video Show wczoraj przeszła do historii. Oczywiście, redakcja Stereo i Kolorowo aktywnie w niej uczestniczyła - niebawem opublikuję kilka reportaży, które właśnie "piszą się". Ale póki co, trzeba zaanonsować urządzenia audio, które w międzyczasie do mnie dotarły.

Dziś zapowiadam urządzenie Pioneer NC-50DAB (zobacz TUTAJ), które nie jest łatwo w skrócie opisać. To typowy sprzęt "All-in-One", a więc w jednej obudowie zawartych jest kilka funkcji. To przede wszystkim zaawansowany streamer sieciowy z obsługą serwisów Tidal, Spotify, czy Deezer. Ma wbudowany tuner internetowy TuneIn, jak i tuner cyfrowy DAB+. Poza tym MC-50DAB zaopatrzony jest we wzmacniacz cyfrowy (klasy D) o mocy 2 x 50 Wat przy obciążeniu 4 Ohm. Urządzenie wyposażone jest w wysokogatunkowy SABRE32 DAC ES9016 z obsługą plików PMC i DSD do 11,2 MHz. Ponadto producent zaopatrzył też to urządzenie w klasyczny napęd płyt kompaktowych, a także w obsługę łączności Wi-Fi (Dual Band 5 GHz/2.4 GHz) jak i Bluetooth (Version: 4.1, Profile: A2DP/AVRCP, Codec: SBC/AAC), co umożliwia strumieniowanie sygnału ze smartfonu lub innego sprzętu przenośnego. Można też tu przyłączyć via gniazdo USB dowolną zewnętrzną pamięć, etc. Na pokładzie są liczne wejścia cyfrowe i analogowe, co pozwala podłączyć praktycznie każde urządzenie - naturalnie, gniazdo słuchawkowe też jest. Warto podkreślić, iż z pozycji smartfonu można w pełni sterować NC-50DAB, choć pilot zdalnego sterowania jest w zestawie. Aby całkowicie pogrążyć Czytelnika nadmienię, że powyższy kombajn Pioneera ma również wbudowany przedwzmacniacz gramofonowy dla wkładek MM! Co za gigantyczna wielofunkcyjność.

Tak pisze producent o Pioneer NC-50DAB: "W czasach, gdy świat HiFi opanowały gramofony, radia FM i odtwarzacze kasetowe, dobre sprzęty muzyczne były duże, drogie i skomplikowane. Z odtwarzaczem NC-50 DAB zbierasz owoce cyfrowej rewolucji i odzyskujesz sporo miejsca w salonie. W eleganckiej obudowie, w klasycznej formie, znajdziesz tutaj wszystko w jednym miejscu, czego dziś potrzebuje wymagający sprzęt: odtwarzacz CD, odtwarzacz sieciowy, radio cyfrowe i internetowe, serwisy muzyczne oraz wszystkie standardy streamingowe na smartfony i tablety. Wszystkie cyfrowe źródła – czy to zintegrowane, czy podłączone za pomocą wejść cyfrowych – wykorzystują audiofilski silnik DAC odtwarzacza N-50 DAB, technologię SABRE32 firmy ESS. Również wbudowany wzmacniacz jest bardzo nowoczesny: Własny wzmacniacz Direct-Energy-HD firmy Pioneer zapewnia przejrzyste, naturalne brzmienie oraz rezerwy mocy, które w przypadku konwencjonalnych urządzeń wypełniłyby całą obudowę. Wzmacniacz o dużej mocy ułatwia podjęcie jedynej decyzji, jaką trzeba podjąć samodzielnie w przypadku odtwarzacza NC-50 DAB: wystarczy po prostu połączyć go z głośnikami, które optymalnie pasują do Twojego gustu, muzycznego i estetycznego. Otrzymujesz urządzenie, które łączy doskonałą jakość i różnorodność funkcji systemu HiFi. A gdy nagle ogarnie Cię nostalgia, nic nie stoi na przeszkodzie, aby podłączyć do wieży gramofon. Przy całej różnorodności rozwiązań cyfrowych, pomyśleliśmy o wejściach analogowych, a nawet o wejściu phono".

Do Pioneer NC-50DAB wystarczy podłączyć parę dobrych kolumn głośnikowych i już. Można grać! Cała muzyka świata jest dostępna na wyciągnięcie ręki lub za jednym ruchem pilota zdalnego sterowania. Zapraszam do lektury testy za kilkanaście dni.





Trzy zdjęcia NC-50DAB ze strony Pioneer


Unboxing

Cayin DAC 11 - zapowiedź testu

$
0
0
Moje reportaże z Audio Video Show 2016 ciągle jeszcze nie są ukończone, ale tymczasem wciąż napływają nowe sprzęty do testów. Dlatego będę je zapowiadać równolegle z pisaniem relacji z AVS.

Niedawno dotarł do mnie przetwornik cyfrowo-analogowy Cayin DAC 11 oparty o dwie lampy elektronowe 6922EH. Jako kość DACa zastosowano ceniony scalak Burr-Brown PCM1792 wspierający sygnał o rozdzielczości do 24 bit/192 kHz. Układ konstrukcyjny przetwornika jest całkowicie symetryczny, zasilany z transformatora toroidalnego. Cayin DAC 11 wyposażony jest również w wysokiej jakości wzmacniacz słuchawkowy z gniazdem 6,3 mm. Owszem, nie jest to najnowsza konstrukcja (na rynku obecna już ze trzy lata), ale niewątpliwie interesująca, warta bliższej uwagi. Zapraszam do lektury testu za kilkanaście dni.








Polski Klaster Audio na warszawskim Audio Video Show 2016

$
0
0
Hotel Radisson Blu Sobieski, czyli miejsce ekspozycji Polskiego Klastra Audio na tegorocznym Audio Video Show w Warszawie

System Dream Reference #001

System Dream Reference #002

System Yayuma Audio


Wstęp, czyli kilka słów o tegorocznym Audio Video Show
Dwudziesta edycja wystawy Audio Video Show odbywająca się w Warszawie w dniach 4 - 6 listopada 2016 r. przeszła właśnie do historii. Czego by o niej nie napisać, to fascynująca impreza! Tegoroczna pod wieloma względami była rekordowa – największa ilość wystawców i eksponowanych marek (producentów, dystrybutorów, salonów audio hi-fi), największa liczba odwiedzających, najwięcej wynajętej powierzchni wystawowej w trzech miejscach Warszawy (Stadion Narodowy, hotele Golden Tulip i Radisson Blu Sobieski), ogrom prezentacji, wykładów, koncertów oraz warsztatów. I co także istotne – mnogość informacji medialnych o wystawie, a potem olbrzymia ilość relacji rozmaitych internetowych, w tym prasowych. I to płynących z całego świata! Można napisać, że warszawskie Audio Video Show powoli, lecz skutecznie przez te kilkanaście lat wyrobiło sobie gruntowną renomę wśród europejskich i światowych zwolenników audio hi-fi, stąd echa tej wystawy docierają już wszędzie. Nawet do dalekiego Tajwanu, skąd pochodzi arcyciekawa i wyczerpująca relacja portalu MY-HIEND (zobacz TUTAJ). O poszczególnych wystawcach, markach, wizytach w rozmaitych pokojach można przeczytać w co najmniej kilkudziesięciu miejscach. Audio Video Show stało się głośne, stało się modne – jest wymienianie jako jedno z pięciu najważniejszych światowych i jako drugie europejskie (zaraz po monachijskim High-End). Brawo!

Stereo i Kolorowo, jak co roku, nie koncentruje się na całej wystawie, ale jedynie na kilku reportażach z wydarzeń wartych więcej niż wspomnienia, choć oczywiście nie starczyłoby roku, aby wszystko, co ciekawe i istotne, po kolei dokładnie opisywać. Szkoda czasu na bieganie z aparatem fotograficznym po wszystkich zakamarkach, tylko po to aby pstryknąć szybką fotkę. W moim przekonaniu najlepiej skupić się na dźwięku. Relację z AVS zaczynam więc od reportażu z ekspozycji Polskiego Klastera Audio.

Polski Klaster Audio
O Polskim Klastrze Audio wcześniej pisałem już TUTAJ pod koniec października zapowiadając niniejszy reportaż. Dziś przypomnę więc jedynie, że Polski Klaster Audio (PEKA) to nieformalne zrzeszenie polskich producentów sprzętu audio. Powstał z inspiracji pana Karola Zieleźnika - właściciela salonu audio HiFi Studio w Bielsku-Białej, potem projekt zasilili o własne pomysły pan Krzysztof Grabowski - właściciel firmy Encore Seven z Bielsko-Białej oraz pan Łukasz Mika z firmy Audiomica Laboratory z Gorlic. To działo się dokładnie dwa lata temu, czyli w październiku 2014 roku. Ideą, jaka przyświecała powstaniu Klastra, było stworzenie grupy lub stowarzyszenia polskich firm producentów audio - tak, aby współpracować ze sobą dla wspólnego rozwoju oraz móc zdrowiej konkurować z dużymi podmiotami oraz by zwiększyć potencjał oddziaływania i promocji polskiej produkcji zarówno w kraju, jak i na rynkach zagranicznych.

Obecnie w skład Polskiego Klastra Audio wchodzą:

Encore Seven (marka Egg-Shell – głównie wzmacniacze lampowe, ale także przedwzmacniacze gramofonowe); od siebie dodam, że z panem Krzysztofem Grabowskim z Encore Seven znamy się już od kilku lat, jego urządzenia wielokrotnie gościły na Stereo i Kolorowo,
Audiomica Laboratory (rozmaite przewody audio); z panem Łukaszem Mika, właścicielem z Audiomica Lab. współpracujemy od ponad czterech lat, przewody Audiomica Lab. stanowią stałe wyposażenie testowe Stereo i Kolorowo,
Bodnar Audio (kolumny oparte na głośnikach szerokopasmowych); opisywałem kolumny Bodnar Audio Sandglass i Bodnar Audio Hornton II,
Audio Cave (wydawca płyt kompaktowych i analogowych); mam kilka płyt z Audio Cave, recenzowałem kilka pozycji (m.in. Jazzpospolita),
Edis Andrzej Ogonowski (producent transformatorów i dławików do zastosowań audio z ukierunkowaniem na sprzęt lampowy), 
elinsAudio (producent wysokiej jakości wzmacniaczy audio), 
hORNS by Auto-Tech (tubowe kolumny głośnikowe), 
Pre-audio (przede wszystkim gramofony tangencjalne), 
Projekt Nostromo (głównie przetworniki cyfrowo-analogowe i wzmacniacze słuchawkowe),
Shape of Sound (ręczna produkcja gramofonów), 
VAP - Voltec AudioProduct (szafki audio i akcesoria); na stałe używam dwa stoliki VAP oraz 
Yayuma (procesory dźwięku). 

Tegoroczna wystawa Audio Video Show 2016 w Warszawie była pierwszą okazją do spotkania większości producentów tworzących obecny Klaster. W dwóch pokojach (# 518 i # 306) hotelu Radisson SAS Sobieski można było zobaczyć i usłyszeć premierowe systemy audio zbudowane całkowicie na bazie komponentów pochodzących od polskich producentów zrzeszonych w Klastrze. To Dream Reference #001 (gramofon Pre-audio, komponenty Egg-Shell, Bodnar Audio i Audiomica Laboratory) oraz Dream Reference #002 (gramofon Shape of Sound Skalar, przedwzmacniacz Egg-Shell Prestige PS5, wzmacniacz Egg-Shell Prestige 12WKT i kolumny głośnikowe hORNS Mummy oraz kable Audiomica Laboratory Excellence/Ultra Reference). W osobnych dwóch pokojach (# 111 i # 115) swoje procesory dźwięku eksponowała Yayuma Audio. Miałem zaszczyt odsłuchiwać oba systemy (#001 i #002), a także osobno system zaproponowany przez Yayuma Audio (o którym szczerzej innym razem).















System Dream Reference #001
Gramofon Pre-Audio SP-1501N (zbacz TUTAJ). To gramofon zaopatrzony w ramię tangencjalne dodatkowo zawieszone na łożysku powietrznym. Reprezentuje konstrukcję bardziej zaawansowaną w porównaniu do modeli klasycznych. Stanowi całkowitą produkcję własną Pre-Audio. Warto wiedzieć, że ramię tangencjalne przesuwa się liniowo tak, aby utrzymywać wkładkę w kierunku stycznym do odczytywanego na płycie rowka. Płyty gramofonowe są nacinane przez głowice poruszające się liniowo po promieniu. Nacinany rowek jest więc zawsze prostopadły do promienia płyty. Zastosowanie ramienia tangencjalnego pozwala osiągnąć znacząco lepszą jakość dźwięku.

Plinta wykonana jest ręcznie z grubej litej deski, talerz posiada napęd paskowy, całość waży około 10 kg. Do gramofonu dołączony jest kompresor powietrzny, którego zadaniem jest dostarczanie sprężonego powietrza dla utrzymania ramienia gramofonu w łożysku powietrznym. Nie muszę dodawać, że gramofon wykonany jest doskonale – to bardzo wysoka liga designu i montażu.

Wzmacniacz lampowy Egg-Shell Prestige10WSTH (zobacz TUTAJ). Przedwzmacniacz zapożyczony został z droższych modeli, gdzie lampa typu ECC83 została zastąpiona 6SN7. Zasilacz wyposażony w podwójną diodę prostowniczą. Jak podaje Encore Seven, to nowy model przygotowany specjalnie na potrzeby systemu Dream Reference #001. Konstrukcja Single-Ended i nieduża moc 2 x 10 Wat zapewniają pracę w klasie A, co charakteryzuje się najlepszą jakością brzmienia. Wykorzystane lampy mocy to EL34. Jak większość modeli, 10WSH został zamknięty w obudowie typu Woodwind. Wzmacniacz zaopatrzony jest w kulisty pilot zdalnego sterowania oparty o układ żyroskopowy. Prezentowany model ma obudowę częściowo pokrytą tworzywem drewnopodobnym – tak, aby komponował się wizualnie z gramofonem Pre-Audio Pre-Audio SP-1501N oraz kolumnami Bodnar Audio Hornton II.

Przedwzmacniacz gramofonowy Egg-Shell PS5 (zobacz TUTAJ). Za wzmocnienie sygnału odpowiada 5 lamp (4 x ECC83 oraz 1 x ECC81). Przeznaczony jest do współpracy z wkładkami typu MM. Oczywiście zaopatrzony w firmową obudowę typu Woodwind, choć w tym przypadku jest ona nieco mniejsza niż we wzmacniaczach zintegrowanych Egg-Shell. Dokładnie ten model niedawno opisywałem TUTAJ.

Kolumny Bodnar Audio Alcedo (zobacz TUTAJ). To nowa, ulepszona wersja kolumn  podłogowych opartych o jeden szerokopasmowy głośnik 145 mm; wnętrze skrzynek zawiera specjalną linię transmisyjną, której wylot znajduje się u góry tylnych ścianek. Podobne głośniki do Alcedo, czyli Hornton II miałem niedawno u siebie na testach. Mogę napisać, że je doskonale znam, bo odsłuchiwałem przez ponad miesiąc. Kolumny całkowicie mnie oczarowały i uwiodły. Tak o nich TUTAJ napisałem w podsumowaniu testu (w komplecie ze wzmacniaczem Egg-Shell Classic 9WLT): „Konkluzja może być tyko jedna - wzmacniacz lampowy Egg-Shell Classic 9WLT oraz kolumny Bodnar Audio Hornton II to zestaw, który zbliża się dźwiękowo do bram realnego high-endu, bowiem jego brzmienie jest wyjątkowo eufoniczne i zaangażowane, barwne i nasycone – rasowe i piękne. To synergiczny duet, obok którego żaden meloman nie przejdzie obojętnie. Mnie powyższy zestaw całkowicie przekonał i zauroczył - magiczne granie. Polecam z czystym sercem”.

Alcedo od Hornton II różnią się przede wszystkim dużo większą sztywnością skrzynek, wyższą masą, a także efektowniejszym wykończeniem egzotycznymi fornirami.

Przewody Audiomica Laboratory serii Excellence (zobacz TUTAJ). Audiomica Laboratory to producent z podkrakowskich Gorlic. Ma w aktualnej ofercie kilkadziesiąt pozycji kabli, dystrybuuje je praktycznie na całym świecie. Należy podkreślić, że komplet okablowania Excellence na potrzeby systemu został nieco zmodyfikowany (dodano mufy barwione neonem dla uzyskania własności elektrostatycznych). Całość została dostrojona i dopasowana wizualnie - brązowy oplot dobrany do kolorystyki drewnianego wykończenia ogólnego zestawu. W skład pakietu wchodzą dwa kable zasilające, para kabli głośnikowych, interkonekty oraz kabel phono z uziemieniem gramofonu. Całość specjalnie dobrana dla uzyskania najlepszych efektów w tym zestawieniu. Dodam że przewody Audiomica Laboratory opisywałem z kilkanaście razy na Stereo i Kolorowo. Zainteresowanego Czytelnika odsyłam TUTAJ do szczegółowej lektury.











System Dream Reference #002
Gramofon firmy Shape of Sound Skalar (zobacz TUTAJ). Jego premiera nastąpiła na bieżącym Audio Video Show. Gramofon wyposażony w 12-calowe ramię z wymiennym headshellem, które jest w całości własną konstrukcją. Wykonane jest z aluminium, swoim kształtem nawiązuje do ramion z klasycznego okresu odtwarzaczy płyt winylowych. Jak podaje producent, zastosowano tu łożyskowanie hybrydowe, czyli połączenie miniaturowych japońskich łożysk tocznych z łożyskowaniem kiełkowym na panewkach z szafiru syntetycznego. Posiada wygodny i znany od lat, choć rzadko dzisiaj stosowany, wymienny koszyk z wkładką. Talerz Skalara wykonany jest z litego aluminium o masie 3 kg.  Podtrzymywany jest na klasycznym łożysku ślizgowym poprzez podtalerzyk który jest napędzany krótkim płaskim gumowym paskiem a silniczek napędowy zawieszony jest na trzech tłumikach drgań. Napęd nisko-wibracyjnym silnikiem synchronicznym oraz płaskim paskiem zapewnia stabilne obroty. Dodatkowe cechy Skalara to wygodna obsługa, łatwe ustawianie, rasowe brzmienie, a także niebanalny, bardzo ciekawy design. Plinta wycięta jest na kształt skalara, czyli popularnej akwarystycznej ryby, a następnie pomalowana białym lakierem high-gloss.

Kolumny głośnikowe hORNS Mummy (zobacz TUTAJ). To bardzo nietypowe kolumny – prezentują się niczym produkty bioniczne klasy high-tech. Jakby były żywymi organizmami ukształtowanymi przez bioinżynierów dla potrzeb audio i pomalowane na biało. W rzeczywistości obudowy zostały wykonane ze specjalnych kompozytów (pokrytych siedmioma warstwami różnych materiałów tłumiących). To 8 Ohmowa dwudrożna kolumna tubowa o sporym litrażu obudowy (75 l) i dużym 12-calowym głośniku basowym. 1-calowy ciśnieniowy głośnik wysokotonowy zamontowany jest w falowodzie. Obudowy wentylowane są bass-reflexem skierowanym do tyłu. Wysoka skuteczność 93 dB i bardzo szerokie pasmo przenoszenia od 35 Hz do 23 kHz to parametry sprzyjającej dobrej współpracy ze wzmacniaczami lampowymi. Kolumny zapewniają  stały balans tonalny poza osią  główną i szerokie pole odsłuchu. Solidna obudowa, atrakcyjny wygląd i odważny design nadają całemu systemowi niepowtarzalny charakter wizualny, jak i ponadprzeciętne walory soniczne. Trudno przejść obojętnie obok tych skrzynek, a przecież firma hORNS ma na stanie jeszcze bardziej wymyślne konstrukcje jak Universum 3-way (zobacz TUTAJ). hORNS jawi się jako bardzo świeża i innowacyjna na tle światowych przedsiębiorstw głośnikowych. Warto wspomnieć, że jej produkty są dostępne praktycznie na całym świecie, choć sama zlokalizowana jest w niewielkiej osadzie Turka niedaleko Lublina.

Wzmacniacz Egg-Shell Prestige 12WKT (zobacz TUTAJ). To kolejny lampowiec z emploi bielsko-bialskiego Encore Seven. To konstrukcja Single-Ended oparta o lampy mocy KT88, pracująca w klasie A i zapewniają moc 2 x 12 Wat. Jest bezpośrednim następcą modelu Prestige 10WKT, obecnie to najwyższy model Encore Seven. Oczywiście, wzmacniacz zamknięty jest w obudowie Windwood i może być dowolnie kastomizowany pod osobiste preferencje nabywcy.

Ostatnie elementy systemu Dream Reference #002 to już wcześniej opisywane przedwzmacniacz gramofonowy Egg-Shell PS5 dla wkładek typu MM oraz komplet okablowania Audiomica Laboratory serii Exelence.








Dlaczego warto zwrócić uwagę na Polski Klaster Audio?
Nie ukrywam, że to, co zaproponował Polski Klaster Audio na bieżącym Audio Video Show bardzo przypadło mi do gustu. Uważam, iż zasługuje na najwyższą uwagę i wielkie uznanie. To wielkie odkrycie i jedna z najjaśniejszych gwiazd tegorocznej edycji AVS. Kilkanaście osobnych przedsięwzięć audio hi-fi połączyło siły, po to, aby dostarczyć pełnokrwiste systemy audio hi-fi, które nie tylko pierwszorzędnie zostały zaprojektowane i finezyjnie wykonane, ale przede wszystkim kapitalnie wspólnie zagrały.

Co istotne, powyższe systemy nie kosztują majątku, a równolegle zbliżają się dźwiękowo do realnego high-endu (Dream Reference#001) lub głęboko weń wchodzą (Dream Reference#002). To systemy w pełni kompatybilne, synergiczne i w pełni dopracowane. Zapewniające wysokogatunkowy, bardzo pełny i dojrzały dźwięk. Polecam firmy tworzące Polski Klaser Audio – jestem przekonany, że mają przed sobą jasną przyszłość. Stuprocentowa rekomendacja Stereo i Kolorowo!

PS. Niebawem mam otrzymać do testów większość elementów systemu Dream Reference #002, wówczas bardziej szczegółowo zrelacjonuję wrażenia dźwiękowe.

* * *

Jako bonus poniżej kilka zdjęć wykonanych w pokojach # 111 i # 115, gdzie swoje procesory dźwięku eksponowała Yayuma Audio






Odsłuch kolumn Taga Harmony Diamond F-200 podczas Audio Video Show 2016 w Warszawie

$
0
0



Wstęp
Podczas tegorocznej wystawy Audio Video Show 2016 w Warszawie uczestniczyłem w bardzo ciekawej prezentacji. W niejako połączeniu dźwięku uzyskiwanego na żywo z dźwiękiem uzyskiwanym z systemu audio hi-fi. Warszawski Polpak przygotował nie lada niespodziankę dla zwolenników dobrego dźwięku. Przypomnę, że Polpak to dystrybutor tak dobrze znanych marek jak Roksan, XLO, Xindak, Arthem, czy Paradigm. Posiada też markę własną, którą konsekwentnie rozwija od kilkunastu lat. To Taga Harmony (wielokroć opisywana na Stereo i Kolorowo).

Tym razem Polpak zaprezentował referencyjne kolumny podłogowe Taga Harmony Diamond F-200 (zobacz TUTAJ) w połączeniu ze wzmacniaczem hybrydowym Taga Harmony HTA-2000B V.2 (zobacz TUTAJ). To najnowszy produkt Taga Harmony, ulepszona wersja wzmacniacza HTA-2000B (którą niedawno opisywałem TUTAJ). Dysponuje znacząco wyższą mocą 2 x 150 Wat, lepszym wewnętrznym przetwornikiem cyfrowo-analogowym oraz jeszcze kilkoma modernizacjami.

Wrażania ogólne i budowa
Taga Harmony Diamond F-200 to flagowe firmowe kolumny, w Polsce kosztują – bagatela – 30 000 PLN, tak więc jest to już wysoka liga. Już sama masa jednej sztuki 55 kg budzi respekt. To pochodna zastosowania bardzo sztywnych płyt MDF o grubości 25 mm użytych do budowy ścianek bocznych, górnej, dolnej i tylnej, natomiast w panelu przednim wykorzystano płytę o grubości aż 30 mm. Wewnętrzna struktura została podzielona na dwie komory, w stosunku 80% dla głośników niskotonowych, oraz 20% dla głośnika wysokotonowego i średniotonowego. Pozwoliło to na znacznie lepsze i niezależne zestrojenie niskich, oraz wysokich-średnich tonów. Dodatkowo sztywność zwiększają wewnętrzne obręcze wzmacniające, ograniczając tym samym niechciane rezonanse.

Przetwornik wysokotonowy to 30 mm kopułka O-TPTTD (Oversized Taga Pure Titanium Tweeter Dome) Ma za zadanie przenoszenie większej mocy oraz dokładniejszy, czystszy, gładszy i bardziej szczegółowy dźwięk. Ferrofluidowe chłodzenie, oraz wytrzymała 28mm CCAW cewka ze srebrnym uzwojeniem jak również 2 magnesy (Φ80 i Φ70) pomagają przetwornikowi obsługiwać większą moc. Kopułka posiada precyzję i działa w ultra poszerzonym paśmie wysokich częstotliwości do 33 kHz (+/- 3dB). Całość uzupełnia E-TPAF (Enlarged Taga Pure Aluminum Faceplate) przedni panel głośnika wysokotonowego z aluminium, oraz metalowa maskownica kopułki pomagają w rozpraszaniu wysokich tonów.

Za tony średnie odpowiada 165 mm sztywna, lekka i wytrzymała membrana głośnika E-TPACD (Extended Taga Pure Aluminum cone Driver) średniotonowego (z aluminiowym korektorem fazy w kształcie pocisku i koszem oraz 2 magnesy Φ100 i Φ90) z butylowym zawieszeniem, które pozwalają na szybki ruch zapewniający bardzo bogate, przestrzenne  wyrównane pasmo średnich częstotliwości. Nieruchomy korektor fazowy w kształcie pocisku, dostosowuje fazę sygnału audio, oraz zapewnia gładkość pasma średnich tonów. Poszerzone pasmo przenoszenia (od 46 Hz – 18 kHz) pomaga w nakładaniu się z częstotliwościami przetworników nisko i wysokotonowego, zapewniając tym samym lepszą spójność i integrację dźwięku.

Na dole frontów zamontowano parę przetworników niskotonowych. To 203 mm TNPPCD (Taga  Non-pressed Paper Cone Driver) przetworniki – każdy wyposażony w trzy powiększone magnesy 2 x Φ 123 + Φ 100 i aluminiowe kosze. Są one ekstremalnie sztywne, wykorzystują rozwiązania niwelujące wibracje. Wytrzymała 4-warstwowa cewka wstęgowa z czystej miedzi pozwala na przenoszenie wysokich mocy. Przetworniki TNPPCD zapewniają głęboki, precyzyjny i szczegółowy bas. Dzięki większej powierzchni – dźwięk może być odtwarzany na znacznie wyższych poziomach głośności.

Oczywiście, Diamond F-200 to także szczególna dbałość o konstrukcje zwrotnicy, terminali głośnikowych oraz specjalne podstawy stabilizujące kolumny. Całość skrzynek pokryta jest wysokogatunkowym fornirem z egzotycznego drewna, co nadaje kolumnom bardzo elegancji i wyrafinowany wygląd. To poziom stricte luksusowy.

Dane techniczne
Konstrukcja: podłogowa, 3-drożna, 4 przetworniki, Bi-wiring, Bi-amp 25mm obudowa MDF S-TLIE
Częstotliwość zwrotnicy: 450Hz, 4kHz
Przetwornik wysokotonowy: 30 mm (1.18”) O-TPTTD, E-TPAF
Przetwornik średniotonowy: 165 mm (6.5") E-TPACD
Przetwornik niskotonowy: 2 x 203 mm (8") TNPPCD
Zalecana moc wzmacniacza: 100 – 400 W
Pasmo przenoszenia (+/- 3dB): 30 Hz - 33 000 Hz
Impedancja: 6 Ohm
Czułość: 91 dB
Wymiary (W x S x G): 120 x 28 x 52 cm
Masa: 112 kg para









Odsłuch kolumn Taga Harmony Diamond F-200
Oprócz zwyczajowego odsłuchu kompletu składającego się z głośników Taga Harmony Diamond F-200 oraz wzmacniacza Taga Harmony HTA-2000B V.2 (razem spięte przewodami XLO Electric) Polpak zaproponował nietypową sesję. Otóż został zaproszony wiolonczelista z Kanady pan Vincent Bélanger. Podczas odtwarzania albumu Bélanger & Bisson "Conversations" (XLO 25th Anniversary Edition, Universal Music Canada - 2016) Vincent grał na żywo partie wiolonczeli, zaś system Taga Harmony odtwarzał pozostałe instrumenty i wokal pani Anne Bisson. Warto wspomnieć, że album "Conversations" został przygotowany specjalnie na 25 lecie firmy XLO Electic; jest realizatorskim majstersztykiem, a równolegle posiada bardzo wysokie wartości artystyczne. Zaś ja zaopatrzyłem się w wersję winylową. Referencja w każdym calu. Polecam!

Wracając do odsłuchów. Zestaw Taga Harmony zapewnił bardzo eufoniczny, energetyczny i plastyczny dźwięk o wspaniałym stereo i pierwszorzędnej przestrzeni. Można było ulec ułudzie uczestnictwa w koncercie na żywo. Zjawisko to dodatkowo wzmacniane było gęstym i analitycznym brzmieniem kolumn Diamond F-200 oraz wysoką fizycznością wzmacniacza HTA-2000B, którego dynamizm zdawał się nie mieć ograniczeń. W momencie kiedy Vincent Bélanger wyciągnął smyczek i zaczął nim przesuwać po strunach wiolonczeli, trudno było odróżnić dźwięk płynący z głośników od tego granego na żywo. Zadziwiająca rzecz. Vincent przygotował około 30 minutowy koncert, grał różne kawałki z płyty, zaimponował różnymi stylami na wiolonczeli, kokietował publiczność swą wirtuozerią. Jednak odróżnienie muzyki pochodzący z prawdziwej wiolonczeli od głośnikowego tła było niemożliwe. Świadczy to o bardzo wysokich walorach kolumn Taga Harmony Diamond F-200, bo przecież za high-end uważany jest taki system, który gra autentycznie "na żywo".

Diamond F-200 zapewniają precyzyjny i spójny obraz, naturalność przyprawioną masywnością brzmienia, a także ponadzwyczajną muzykalność. To dopracowany i finezyjny, rasowy i pełnokrwisty dźwięk klasy referencyjnej.

* * *

Jako bonus kilka zdjęć albumu Bélanger & Bisson "Conversations" (XLO 25th Anniversary Edition, Universal Music Canada - 2016). Wspaniała muzyka.


Staranne wydawnictwo Premium Vinyl Pressing RTI HQ-180


Autograf od Vincenta

Pan Bélanger i pani Bisson

Album wydany z okazji 25-lecia XLO Electric

Piękna poligrafia

Koperta antystatyczna jest w zestawie


Ultraprecyzyjne tłoczenie w winylu 180 gram


Odsłuchy albumu w domowym zaciszu

Przedwzmacniacz gramofonowy Haiku-Audio Sol MM

$
0
0



Wstęp
Pomimo z japońska brzmiącej nazwy, przedwzmacniacz gramofonowy Haiku-Audio Sol MM (zobacz TUTAJ) to produkt stricte polski, z Krakowa. Przypomnę, że kilka miesięcy opisywałem wzmacniacz hybrydowy (tranzystorowo-lampowy) Haiku-Audio Bright MK3 (czytaj test TUTAJ), który to wywarł na mnie bardzo przyjemne wrażenie - tak napisałem o nim wówczas: "Haiku-Audio całkowicie mnie przekonał, a nawet oczarował. Albowiem oferuje dźwięk, który wprost hipnotyzuje, uzależnia. To brzmienie w stu procentach nasycone, wyjątkowo plastyczne, a ponadto emocjonalne oraz aksamitne; skłaniające się w stronę nieco ocieplonego przekazu, ale nie słodkiego".

Niesiony bardzo pozytywnym wrażeniem o Bright MK3, poprosiłem konstruktora (i równolegle właściciela) Haiku-Audio, pana Wiktora Krzaka, o udostępnienie tym razem do testów przedwzmacniacza gramofonowego z wyższej serii, czyli tytułowego Haiku-Audio Sol MM. Chciałem przyłączyć przedwzmacniacz do mojego dyżurnego gramofonu Nottingham Analogue Horizon z wkładką typu MM Ortofon 2M Black, a potem do gramofonu Pioneer PLX-1000 z tą samą wkładką.

Wrażenia  ogólne i budowa
Przedwzmacniacz Sol MM przynależy do firmowej serii Sol Haiku-Audio. Można tu znaleźć również przedwzmacniacz dla wkładek MC, czyli Sol MC. Generalnie dominują tu jednak wzmacniacze zintegrowane i końcówki mocy oznaczone kolejno jako Sol 1, Sol 2 i Sol 3 - integra lub powerstage (zobacz TUTAJ).

Sol MM nie reprezentuje jakiegoś specjalnie rozbudowanego wzornictwa. Ot, niewielka, czarna, płaska skrzyneczka – typowy przedwzmacniacz gramofonowy. Solidna stalowa obudowa i płyta czołowa z grubej aluminiowej płyty anodowanej na czarno. Czyli naprawdę solidna i estetyczna, choć skromna budowa. Na froncie, po lewej stronie umieszczono jedną czerwoną diodę świecącą kiedy sprzęt podłączony jest do prądu. Na skrajnej lewej stronie płyty czołowej wymalowano nazwę urządzenia „SOL MM – Solid State Phono Stage”, a po przeciwległej prawej nazwę „Haiku-Audio”. Połączone są wspólną białą linią namalowaną przez cały front.

Z tyłu znajdują się dwie pary gniazd RCA: wejściowe i wyjściowe. Są wysokiej jakości, odizolowane od obudowy pierścieniami z zielonego i czerwonego tworzywa. Pomiędzy nimi umieszczono gniazdo uziemienia – gniazdo to przyjmuje jedynie wtyki typu banan. Szkoda że producent nie zdecydował się zastosować klasycznego zacisku uziemienia, bo rzadko który przewód uziemiający zakończony jest bananem – trzeba kombinować z przejściówkami. Kończąc opis panelu tylnego. Na jego lewej stronie zamontowano gniazdo sieciowe IEC zintegrowane z włącznikiem/wyłącznikiem prądowym.

Cytat ze strony Haiku-Audio o Sol MM: "Przedwzmacniacz gramofonowy do wkładek MM zbudowany został w oparciu o dyskretne tranzystory pracujące w klasie A-SE. Każdy z kanałów przedwzmacniacza posiada osobny stabilizowany zasilacz zaczerpnięty ze studyjnych przedwzmacniaczy mikrofonowych Haiku. W całym układzie użyto wyłącznie kondensatorów zwijanych WIMA oraz elektrolitycznych Nichicon-Gold. Gniazda wejściowe i wyjściowe dostarcza Neutrik. Metalową obudowę uzupełnia aluminiowy front o grubości 10 mm, podobnie jak we wszystkich urządzeniach Haiku-Audio. Przedwzmacniacz jest w całości produkowany w krakowskiej wytwórni. Większość komponentów pochodzi z produkcji europejskiej, natomiast kluczowe elementy, jak płytki drukowane, czy transformatory wykonywane są w Polsce".


Rzetelna budowa, ascetyczny design 

Gniazda RCA pochodzą od Neutrika; w miejscu zacisku uziemienia ...gniazdo na wtyk typu banan

Firmowe interkonekty Haiku-Audio



Interkonekty RCA Haiku-Audio okazały się być optymalnym dopełnieniem brzmienia przedwzmacniacza



Solidne wtyki interkonektów Haiku-Audio; to amerykańskie Charming Music Conductor

Sol MM stoi na wzmacniaczu Hegel H160

Gramofon Nottingham Analogue Horizon


Gramofon Pioneer PLX-1000

Na zewnątrz kolumny Triangle Antal Esprit EZ

Spojrzenie na system odsłuchowy; na pierwszym planie monitory aktywne Pioneer RM-05

Wrażenia dźwiękowe
Używałem dwa gramofony: Nottingham Analogue Horizon oraz Pioneer PLX-1000. Wkładka to Ortofon 2M Black. Przedwzmacniacze porównawcze to Musical Fidelity MX-VYNL, Primare R32, iFi iPhono i ADL Stratos by Furutech oraz wewnętrzny przedwzmacniacz gramofonowy we wzmacniaczu Cayin CS-55A. Interkonekty pomiędzy SOL MM a wzmacniaczem zintegrowanym to za każdym razem firmowe łączówki Haiku-Audio. Pełna lista sprzętu towarzyszącego dostępna jest na końcu niniejszego tekstu.

Krakowski przedwzmacniacz jest wizualnie skromny, a nawet wręcz wycofany stylistycznie, ale jego dźwięk jest tego całkowitym przeciwieństwem. To bogate, rozbudowane i soczyste brzmienie, bardzo rozłożyste, a równolegle precyzyjne i selektywne. Istniejące autentycznie i bezpośrednio. Dotykalne i sensualne. Sol MM zapewnia gęste, esencjalne i żywe brzmienie, z odpowiednio dociążonym basem, z dobrą propagacją średnicy oraz z doświetlonymi sopranami. Nic w dźwięku ani nie uwiera, ani nie drażni. Można napisać, że to brzmieniowe optimum. Panują naturalność, gładkość i spójność.

Instrumenty mają sporo powietrza dookoła, brzmią wiarygodnie i dźwięcznie. Akustyka jest poprawnie wyrażana, nuty są odpowiednio długie, nie gasną przez czasem; są wypełnione i dopełnione, a jednocześnie nie ciągnące się. Sol MM zapewnia cielesny, wyważony i dobrze skonstruowany analogowy dźwięk. To brzmienie niewątpliwie atrakcyjne i muzykalne. Przedwzmacniacz dobrze przekazuje zarówno mocne granie typu rock, czy elektronika, ale również i te bardziej nastrojowe i klimatyczne. Jest neutralny względem nagrań, ale przekazuje im nieco organicznej duszy. Dopełnia, porządkuje i użyźnia słabowite nagrania, a te lepsze rozjaśnia – ukazuje cały potencjał.

Do pełni szczęścia brakuje mi jedynie osobnego zewnętrznego zasilacza, albowiem nawet taki najlepiej odizolowany wewnętrzny zawsze nieco zanieczyszcza brzmienie układu przedwzmacniacza gramofonowego. Myślę że warto by w przyszłości pomyśleć o takiej konstrukcji, wówczas brzmienie może okazać się jeszcze bardziej wysublimowane i barwne; zaopatrzone w większą szczegółowość i wrażliwość. Tym bardziej że aktualny potencjał przedwzmacniacza Sol III wdaje się być naprawdę spory.

Podsumowując. Haiku-Audio Sol MM to rzetelny i solidny przedwzmacniacz gramofonowy, który gra prawdziwą muzykę. Podkreśla i estymuje analogowe brzmienie winylów, dodaje im wyrafinowania, napełnia energią, wigorem i życiem. Rekomendacja! Jestem pod dużym wrażeniem umiejętności konstrukcyjnych pana Wiktora Krzaka z Haiku-Audio.

Przedwzmacniacz gramofonowy Haiku-Audio Sol MM cena w Polsce – 2 400 PLN.

Interkonekty analogowe Haiku-Audio cena w Polsce - 590 PLN.

System testowy
Wzmacniacze: Hegel H160 (test TU), Pathos Classic One MKIII (test TU), Audia Flight FL Three S (test TU), Cayin CS-55A (test TU), dzielony Pathos Converto Evo i Pathos Ampli D (test TU) oraz Dayens Ecstasy III (test TU).
Kolumny: Triangle Esprit Antal EZ (test TU), PMC DB1 Gold (test TU), Pylon Diamond 28 (test TU), Pioneer RM-05 (test TU), Taga Harmony TAV-616F (test TU) i Guru Audio Junior (test TU).
Źródła cyfrowe: odtwarzacz CD Musical Fidelity A1 CD-PRO i NuForce Air DAC (test TU).
Komputery: MacBook Apple Pro, Acer Aspire ES13 i Dell Latitude E6440.
Gramofony: Nottingham Analogue Horizon z wkładką Ortofon 2M Black (test TU), Pioneer PLX-1000 z Goldring Legacy oraz Pioneer PLX-500 (test TU).
Przedwzmacniacze gramofonowe: iFi iPhono2 (test TU), Primare R32 (test TU), ADL Stratos by Furutech (test TU) i Musical Fidelity MX-VYNL (test TU).
Tunery: Rotel RT-1080, Yamaha T-550 i Sansui TU-5900.
Magnetofon kasetowy: Nakamichi Cassette Deck 1.
Minisystem: Pioneer P1-K (test TU).
Słuchawki: RHA MA750 (test TU), Final Audio Design Adagio V (test TU), Final Audio Design Pandora Hope VI (test TU), Blue Mo-Fi (test TU) i AKG K545 (test TU).
Wzmacniacze słuchawkowe: Cayin C5 DAC (test TU), Musical Fidelity MX-HPA (test TU) i Trilogy 931 (test TU).
Akcesoria: podstawa antywibracyjna Rogoz-Audio 3SG40 (test TU), podstawy głośnikowe Rogoz-Audio 4QB80 (test TU), podstawy głośnikowe Solid Tech, stopy antywibracyjne Rogoz-Audio BW40, szafka audio Solid-Tech Radius Duo 3 (test TU) i mata gramofonowa Harmonix TU-800EXi (test TU). Zatyczki do gniazd RCA Sevenrods. Zworki głośnikowe Sevenrods Speaker Jumper. 


Kolumny głośnikowe Living Voice Auditorium R3 - zapowiedź testu

$
0
0
I tak oto, w bieżącym tygodniu, wreszcie dotarły do mnie brytyjskie kolumny Living Voice Auditorium R3 (czytaj TUTAJ). Byłem bardzo ciekawy tych słynnych głośników, tym bardziej że w zeszłym roku miałem przyjemność osobiście poznać konstruktora Living Voice - pana Kevina Scotta na Audio Video Show w Warszawie. Miało to miejsce podczas prezentacji jego ekstraordynaryjnych kolumn Vox Olympian (zobacz TUTAJ), za jakieś - bagatela - dwa miliony PLN (2 000 000 PLN!). Z kolei model Audiotorium R3 to „najniższy” firmowy model. Specjalnie piszę „najniższy” w cudzysłowie, bo i tak jego koszt przewyższa 20 000 PLN, tak więc to nadal wysoka głośnikowa liga.

Seria Auditorium jest rozbudowana, składa się z czterech głównych modeli: tytułowych R3, Avatar 2, IBX-R2*/OBX-R2 oraz IBX-RW*/OBX-RW, które występują w różnych podwersjach. Zewnętrznie kolumny prawie niczym się nie różnią, układ głośników D’Appolito z przesuniętym w bok wysokotonowcem jest identyczny. Różnice dotyczą zastosowanych głośników oraz konstrukcji wewnętrznych. W Auditorium R3 zamontowane głośniki to wysokotonowy 1-calowy Scan-Speak powlekany jedwabiem oraz dwa 6,5-calowe Scan-Speak C17WG76-08 z membranami z domieszką papieru. Uwagę zwraca bardzo wysoka skuteczność kolumn – to aż 94 dB, więc są to idealni towarzysze dla niskoskutecznych wzmacniaczy lampowych. Całość skrzynek wykończona jest naturalnym fornirem klasy luksusowej.

Podłączyłem już Auditorium R3 do systemu co, jak okazało się, wcale nie było łatwe, albowiem najpierw trzeba samodzielnie „złożyć” kolumny. Podstawy (czarne części kolumn) są odłączone od skrzynek. Najpierw należy wyjąć podstawy z kartonów, wkręcić doń kolce, ustawić na odpowiednim miejscu na podłodze, wypoziomować. Następnie porozgniatać specjalne tworzywo (podobne do plasteliny, ale znacznie bardziej spójne), podzielić je na osiem płaskich kuleczek, które potem trzeba umieścić w czterech, górnych rogach podstaw. Dopiero nań nałożyć skrzynki kolumn. Jest z tym trochę zabawy. 

Drugi problem dotyczy faktu, że terminale głośnikowe są umieszczone w nieporęcznych zagłębieniach. Przez to są trudno dostępne i niewygodnie w nich się manipuluje. Poza tym w jednej kolumnie zamontowano po dwie pary terminali, ale nie połączono ich ani blaszkami, ani jumperami. W zasadzie narzuca to konieczność zastosowania bi-wire’ingu. Jednak nie miałem takich kabli pod ręką. Jumpery Triangle nie zmieściły się, na szczęście zmieściły się polskie jumpery Sevenrods. Wreszcie mogłem zacząć odsłuchy. Co za fascynujące brzmienie! Zapraszam do lektury testu za jakieś dwa tygodnie.    

Dane techniczne
Efektywność: 94 dB
Impedancja nominalna: 6 Ohm
Typ obudowy: bas refleks z otworem z tyłu obudowy
Moc ciągła: 100 Wat
Pasmo przenoszenia: 35 Hz – 25 000 Hz
Wymiary (W x S x G): 103 x 21,5 x 27 cm
Masa jednej kolumny: 18 kg
Kolor wykończenia: wiśnia





W szparze, w dwóch rogach, widać niebieskie tworzywo spajające podstawę ze skrzynką


Viewing all 1477 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>